Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Mroczny aromat perwersji - Maria i Juta – rozdział 16, cz. 1

Mroczny aromat perwersji - Maria i Juta – rozdział 16, cz. 1 To nie jest romantyczna opowieść o miłości dla poszukujących wzruszeń czytaniem o cudzym szczęściu. To pełne wyuzdania opowiadanie dla szukających podniet poznawaniem granic seksualności i poszukiwaniem coraz to nowych doznań, przeżyć i emocji w ciemnych zaułkach perwersji i w mrocznym świecie fetyszy. Bohaterami są on – Juk, i ona – Maria, żyjący – poza jednym epizodem – zupełnie oddzielnie, ale połączeni zafascynowaniem bezpruderyjnym seksem i rozkoszą docierania do najgłębszych zakamarków duszy aktualnej kochanki czy kochanka, nie tylko wielbieniem ciała, ale także jego naturalnych wydzielin i zapachów i dla których orgazm jest tylko naturalnym zwieńczeniem długich chwil rozkoszowania się wzajemnym wielbieniem swych podnieconych i zwilżonych potem podniecenia ciał.

Dzień był słoneczny i Maria – tak jak wcześniej planowała – zamierzała tym razem spędzić sobotnie majowe przedpołudnie na okolonej lasem plaży nad jeziorem Müggelsee ze swoją poznaną już tu w Berlinie koleżanką. Często wracała na weekendy do Polski, ale po ubiegłotygodniowej awanturze z mężem – jak zwykle o nic, czyli o wszystko, postanowiła, że ta sobota i niedziela będą tylko dla niej i dla jej przyjemności.
Od lutego wzięła bezpłatny urlop w Instytucie Językoznawstwa aby wykładać gościnnie gramatykę fińską dla studentów I roku Instytutu Języków Skandynawskich szacownego Humboldt-Universität i tu poznała wykładającą także fiński Jutę, robiącą jednocześnie doktorat z twórczości XIX-wiecznej pramatki fińskich feministek, Minny Canth. Juta pochodziła z Prenzlau, małego brandenburskiego miasteczka, ale mieszkała w Berlinie już od wielu lat i była dla niej prawdziwym cicerone po tym wielkim mieście, a raczej po jego wschodniej, zdecydowanie bardziej ponurej części.
Obydwie kobiety dość szybko się zaprzyjaźniły i mimo, że żadna z nich nie władała tak doskonale potocznym fińskim jak swym ojczystym językiem, doskonale się dogadywały, póki rozmowa nie schodziła na politykę. W porównaniu do NRD, rządzonej żelazną ręką partii i Stasi, Polska lat 80-tych wydawała się prawdziwą oazą wolności, mimo że stan wojenny skończył się dopiero rok temu. Już po kilku dniach pobytu Maria zorientowała się, że kawały polityczne opowiadane w Polsce przez prawie wszystkich i u prawie wszystkich wywołujące przynajmniej uśmiech, tu powodowały, że słuchacz ze ściśniętymi ze strachu ustami rozglądał się czy nikt inny – broń Boże – nie usłyszał, bo gdyby tak było, sam musiałby czym prędzej o tym donieść by ratować własną skórę, zanim doniesie ktoś inny.  
Omijały więc politykę, nawet gdy były same, ale na wszystkie inne tematy rozmawiały swobodnie i prawie we wszystkim się zgadzały. Obydwie były prawie w tym samym wieku, bo Juta miała 36, więc była tylko o rok młodsza, miały podobne zainteresowania i podobne figury, obydwie były ładne i podobały się mężczyznom. Niemka miała tylko nieco mniejsze piersi, ale to nie była największa różnica między nimi.  
Już na pierwszym spotkaniu w kawiarni przy butelce tokaju aszú dowiedziała się, że Juta jest od wielu lat rozwódką i nie ma dzieci, a kilka tygodni później, podczas rozmowy w jej opłacanej przez uczelnię kawalerce przy Damerowstrasse w dzielnicy Pankow, Juta wygadała się, że to ona wzięła na siebie winę za rozpad pożycia małżeńskiego.  
Nie mówiła o tym zbyt chętnie, ale alkohol otwiera usta nie tylko mężczyznom, no i musiała się w końcu przed kimś wygadać, a koleżanka z Polski, która i tak niedługo wyjedzie, wydała się jej odpowiednią poduszką do wypłakania.  
*
Wyszła za mąż z rozsądku za pierwszego jako tako przystojnego i starszego od niej o parę lat faceta spotkanego pod koniec studiów w Berlinie, żeby mieć oparcie finansowe i miejsce zamieszkania. Był dla niej dobry, nie zdradzał jej, dbał o jej potrzeby duchowe i materialne, ale po kolejnych nieudanych nocach coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że wyjście za mąż było poważnym błędem. Mimo usilnych starań męża nigdy nie miała z nim orgazmu, bo jej natura coraz wyraźniej domagała się czegoś innego. Skutek był taki, że gdy kiedyś wrócił wcześniej z trzydniowej delegacji do Karl-Marx-Stadt zastał ją w ich małżeńskim łożu z koleżanką poznaną jeszcze w czasach studenckich.  
Były tak pochłonięte sobą, że nie usłyszały jego wejścia. W klasycznej dla lesbijek pozycji 69 lizały sobie nawzajem pizdy z nieosiągalnym dla mężczyzn wyczuciem najczulszych punktów i obydwie były już bliskie orgazmu, gdy stanął tuż przy łóżku w długim ortalionowym płaszczu, czarnym filcowym kapeluszu i z granatową skórzaną teczką w ręce. Pierwsza dostrzegła go klęcząca nad Jutą koleżanka i unosząc mokrą twarz spomiędzy ud wybąkała odpowiednie nawet w tej sytuacji „guten abend”. Juta z uszami przysłoniętymi udami i z ustami wtulonymi między wargi koleżanki widziała wyłącznie dotykające jej twarzy pośladki i zauważyła męża dopiero, gdy tamta nagle z niej zeszła.
Być może inny mężczyzna skorzystałby z takiej wyjątkowej okazji i zechciał dołączyć do obydwu nagich i tak mocno podnieconych już sobą pań, ale na nim widok takiego bogactwa kobiecych piersi i pośladków nie zrobił właściwego wrażenia. Nie pomogło nawet to, że biseksualna koleżanka zachowała zimną krew i zaoferowała mu jebanie tu i teraz, włącznie z propozycją na przyszłość obciągania mu fiuta kiedy tylko zechce, byleby tylko nie robił awantury. Niestety, a może jednak na szczęście – ta niewątpliwie atrakcyjna oferta została zdecydowanie odrzucona. Jak prawdziwy komunistyczny działacz mężczyzna zachował się pryncypialnie i zgodnie z ideami partii, każąc „tej kurwie lesbie” natychmiast się wynosić i „sprzedawać swoją zboczoną pizdę” zagranicznym turystkom na Alexander-Platz, a kiedy tamta szybko ubrała się i wyniosła, uderzył na odlew w twarz i brutalnie zgwałcił w odbyt wyraźnie opierającą się i krzyczącą z bólu żonę, wyrzucając ją zaraz potem – tak jak była – nagą z mieszkania.  
Gdyby nie mieszkający na tej samej klatce starszy pan, też zresztą – jak większość w tej kamienicy – emerytowany działacz partyjny, który słysząc krzyki uchylił drzwi by lepiej słyszeć, a potem wpuścił nagą i roztrzęsioną z bólu i strachu Jutę do mieszkania, musiałaby w takim stanie szukać pomocy na ulicy.
*
Zawsze później, gdy jakiś mężczyzna próbował ją podrywać, przypominała sobie natychmiast ból wywołany przez wdzierającego się między pośladki chuja i przeżyty poźniej wstyd, gdy po obmyciu się z krwi, spermy i rzadkiego kału, który popuściła z bólu i strachu, usiłowała wraz z chętnym do pomocy sąsiadem nieudolnie opatrzyć obolały odbyt. Ten gwałt to był jej ostatni kontakt seksualny z mężczyzną, jeśli nie liczyć podziękowania sąsiadowi za ratunek i nocleg, w postaci zupełnie beznadziejnego pieszczenia zwiędniętego kutasa, który nie mógł już nawet porządnie stanąć, nie wspominając o wytrysku.  
Nie mogła mu jednak odmówić. Wcześnie rano podszedł do kanapy, na której spała owinięta tylko jakimś prześcieradłem, ściągnał je z niej i nagi od pasa w dół, z błagalnym wzrokiem i smutno zwisającym wyjątkowo chudym, ale niezwykle długim pomarszczonym chujem spragnionym od lat damskiego dotyku wziął jej rękę i przycisnął do swych obwisłych genitalii. Usiadła mimo bólu w tyłku i próbowała się wymigać pieszczeniem tego węża rękami. Objęła go obydwiema dłońmi, ale i tak zwisała z nich w dół mała sina główka stercząca z przypominającego pożółkły pergamin napletka. Nie było jej do śmiechu, ale czegoś tak żałosnego jeszcze nie widziała i gdyby nie strach, że staruszek wyrzuci ją natychmiast z mieszkania, albo co gorsza zawoła jej męża, parsknęłaby śmiechem. Gdy jednak odsunął jej dłonie i wepchał do ust zwijającego się w ślimaka kutasa, zatkało ją dosłownie i w przenośni. Szpitalna woń starczego ciała przyprawiała ją o mdłości i starała się jak najszybciej wycisnąć ze staruszka lizaniem i śliną choć kroplę spermy, ale gdy jego długi chuj zaczął się nieco prostować, odrobinę się sprężył i wszedł do przełyku, zwymiotowała mu na brzuch.  
Staruszek nie pogniewał się i nawet usprawiedliwiająco przyznał, że ostatni raz stanął mu dwa lata temu w ustach zawodowej prostytutki, a i dla niej było to o niebo lepsze doświadczenie od brutalnego gwałtu w dupę przeżytego kilka godzin wcześniej. Potraktowała to zresztą jako spełnienie dobrego uczynku wobec starszego pana, który okazał się przecież bardzo wyrozumiały oszczędzając przy próbie zaspokojenia resztek swego popędu seksualnego jej pizdę i obolały odbyt. Rozstali się więc w zgodzie.
Tuż po ósmej, kiedy większość wschodnioberlińczyków pracowała już dla dobra socjalistycznej ojczyzny, wyszła na ulicę ledwo przyczesana znalezionym w łazience brudnym grzebieniem, nieumalowana, w przyciasnych butach i ubrana na gołe ciało w wyświechtany płaszcz po zmarłej żonie staruszka, który solennie obiecała jak najszybciej oddać. Jedynym miejscem, gdzie mogła się udać i oczekiwać że otrzyma jakieś wsparcie, było mieszkanie koleżanki, z którą spędzała ostatni wieczór. Nie miała nawet na bilet i prawie godzinę wlokła się pieszo w ocierających butach, by dotrzeć do Charlottenstrasse, blisko tak znienawidzonego przez berlińczyków muru. Zastała ją na szczęście w domu.
Spędzone tam półtora miesiąca wspomina dobrze. Mąż koleżanki tolerował jej pobyt bez zachwytu, ale zawsze był uprzejmy. Nie mógł nie wiedzieć dlaczego żona co noc przenosi się spać do jej pokoju, lecz przyjmował za dobrą monetę wyjaśnienia, że to z powodu jego chrapania. Nie zawsze się pieściły się, choć robiły to często dochodząc do mistrzostwa w wywoływaniu jednoczesnego orgazmu w obydwu pizdach. Czasami, szczególnie gdy któraś z nich miała okres, przytulały się tylko i po czułym pocałunku odwracały się tyłem i zasypiały. Wystarczała im wtedy obecność tej drugiej i jakże symboliczne dotykanie się pośladkami.
Taka sytuacja nie mogła jednak trwać w nieskończoność, gdyż zdawała sobie sprawę, że nie może nadużywać gościnności koleżanki i jej męża. Sąsiedzi coraz częściej dziwnie spoglądali na nią gdy spotykała ich na klatce schodowej i było tylko kwestią czasu, kiedy ktoś życzliwie doniesie władzom, że u nich mieszka, a wtedy mogliby mieć spore nieprzyjemności. Nie z powodów moralnych, lecz dlatego że nie jest u nich zameldowana, a tego komunistyczna biurokracja nie tolerowała.
Nie chciała i nie mogłaby już wrócić do męża, który jednak nie okazał się taką świnią, jaką dzięki swym partyjnym koneksjom mógłby być. Zadowolił się wyrzuceniem jej z mieszkania. Mogła więc nadal pracować na uniwesytecie jako asystentka, a niewiele później załatwił jej nawet tak trudny do zdobycia przydział na pokój w hotelu asystenckim, pod warunkiem, że to ona wystąpi o rozwód i weźmie całą winę na siebie, co w tej sytuacji z chęcią uczyniła. Domyślała się, że ta łaskawość wynikała z tego, że zamieszkał teraz z inną kobietą i chciał mieć pewność, że nie będzie próbowała wprowadzić się do niego z powrotem.  
*
Maria i Juta leżały na plaży i pławiły się w późnowiosennym słońcu. Były tu razem po raz pierwszy i zapewne ostatni, bo wraz ze zbliżającym się końcem semestru kończył się też berliński kontrakt Marii. Obydwie traktowały to jako swego rodzaju pożegnanie i nie miały pewności, czy po jej wyjeździe kiedykolwiek się zobaczą.
Umówiły się w centrum miasta i razem jechały nad jezioro prawie pustą o tej porze kolejką. Dwie ładne kobiety w mini-spódniczkach wzbudziły zainteresowanie znacznie młodszego od nich konduktora, tym bardziej, że w ich wagonie od poprzedniej stacji nikogo poza nimi już nie było i siedziały dość swobodnie ze spódniczkami odsłaniającymi praktycznie całe uda. Maria zastanawiała się nawet przez chwilkę, czy konduktor – podobnie jak ona – zauważył, że Juta nie ma majtek, ale chyba raczej nie. Za to ona już od dwu stacji miała widok na gołą i uśmiechającą się do niej cipę koleżanki.  
Kobieca nagość nie robiła na niej wrażenia, chyba że kobieta była rzeczywiście ładna i zgrabna, ale i wtedy jej doznania ograniczały się do przeżyć czysto estetycznych. W ciągu ostatnich kilku miesięcy miała ich sporo, bo Juta dość często przychodziła do niej wziąć prysznic, żeby nie korzystać z obskurnej wspólnej łazienki w hotelu asystenckim. Miała dziwny zwyczaj zostawiania szeroko otwartych drzwi, nawet gdy szła się wysikać. Potrafiła w środku zdania wejść do środka i bez żadnego skrępowania podnosiła spódniczkę czy sukienkę, albo opuszczała spodnie, i śmiało ukazując tryskającą moczem pizdę kontynuowała rozmowę, jakby załatwianie się podczas konwersacji było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem.  
– Zawsze tak sikasz przy ludziach? – zapytała kiedyś, by zwrócić Jucie uwagę na niestosowność takiego zachowania.
– Nie, no coś ty! Nie każdy może zobaczyć moją piękną szczającą cipkę. To prezent wyłącznie dla najlepszych koleżanek.
– I nie wstydzisz się?
– Nie! Wcale! Spróbuj kiedyś sama. Chętnie popatrzę! Zobaczysz, że to nic wstydliwego i może nawet być przyjemne.
– Wątpię, to nie dla mnie – ucięła temat i więcej do niego nie wracała gdyż od czasu nieudanej próby w seminarium, gdy partnerka naszczała jej w twarz, lesbijski świat doznań zdecydowanie nie był jej światem. Lubiła szczać przy mężczyznach, wiedząc że wywołuje tym ich podniecenie, a gdy na to zasługiwali chętnie szczała na nich oczekując w zamian dokładnego wylizania pizdy ze złotawych kropelek. Ale szczanie przy patrzącej jej między nogi kobiecie nie wchodziło w grę. Z czasem przywykła do bezwstydnego szczania Juty i przestała odwracać głowę, gdy ta rozchylała jeszcze bardziej uda by się podetrzeć. Byłaby chyba nawet zdziwiona i rozczarowana, gdyby Juta zamknęła kiedyś drzwi.
Przed prysznicem Juta równie swobodnie rozbierała się w pokoju, a nie w łazience, i starannie układała na krześle każdą część garderoby, budując z niej piramidkę zwieńczoną zwiniętymi w rulon majteczkami, jeśli akurat je miała, co zdarzało się jednak niezwykle rzadko.  
Obserwowała nagość Juty z przyjemnością i podziwiała jej prawie idealną budowę i erotyczne krągłości, a Juta nie szczędziła jej widoku żadnej ze swych niewątpliwych kobiecych zalet. Przypominała sobie wtedy, jak któryś z adorujących ją mężczyzn powiedział kiedyś, że na świecie są tylko dwa rodzaje piękna obiektywnego, piękna z samej swej istoty, piękna niejako z założenia. To piękno kwiatów i piękno kobiet, bo obydwa te wytwory natury zostały przez nią stworzone w tym samym celu – by przyciągać i nęcić swą urodą i w ten sposób zapewniać przedłużanie gatunku. Wszystkie inne rodzaje piękna, takie jak piękno krajobrazów czy dzieł sztuki, to piękno subiektywne, które należało dopiero udowodnić. Mogło być i dobrze że jest, albo równie dobrze mogłoby go nie być. Istnienie żadnego gatunku od tego nie zależało. Trudno się było z tym nie zgodzić, tym bardziej jeśli się tym pięknem było.
Już w kolejce miała wrażenie, że Juta jest jakoś bardziej podekscytowana niż zwykle i chyba szukała jej bliskości, bo taksowała ją wzrokiem małej dziewczynki wpatrzonej w ulubioną lalkę. W drodze ze stacji kolejki nad wodę Juta ujęłą ją nawet za rękę, ale pod pretekstem wyjęcia z torebki okularów przeciwsłonecznych, uwolniła się szybko.  
Ludzi na plaży było stosunkowo niewielu, jak to w dzień roboczy przed południem. W przebieralni czuła na sobie wzrok Juty, gdy odwróciła się tyłem zdejmując majtki, ale nie była tym specjalnie skrępowana. Już dawno wyjaśniły sobie, że nie ma lesbijskich skłonności i że pociągają ją tylko i wyłącznie mężczyźni. Nie przeszkadzało jej nawet to, że Juta stroi w żartach podniecone miny, gdy już na plaży nawzajem smarowały sobie plecy olejkiem. Bawiło ją to na swój sposób i czuła się swobodnie z tym, że jest obiektem wcale nie skrywanego pożądania koleżanki. Przyjmowała z przyjemnością komplementy na temat swego ciała i z taką samą przyjemnością odwzajemniała je. Obydwie zresztą w pełni na nie zasługiwały i obydwie były w tym już od lat utwierdzane przez przedstawicieli męskiej części społeczeństwa.
Po pierwszej kąpieli i po wypiciu w plażowym barze dumy NRD-owskiego przemysłu alkoholowego w postaci gazowanego wina rotkäppchen powróciły do plażowania.  
– Zdejmujemy biustonosze? – głos Juty wyrwał ją z głębokiego zamyślenia, gdy leżąc na brzuchu zamknęła oczy wtopiona twarzą w koc.
– Zwariowałaś? Przecież tu są ludzie!
– No to co, że są? Myślisz, że nie widzieli damskich cycków? – odparła rezolutnie Juta – Zobacz, wszystkie baby już pozdejmowały.
Rozejrzała się unosząc nieco głowę i rzeczywiście, niedaleko od nich jakaś samotna i nobliwie wyglądająca pani po sześćdziesiątce siedziała na leżaku z zupełnie odsłoniętymi obfitymi piersiami, ale poza nią i siedzącą już bez biustonosza Jutą wokół byli tylko faceci. Nie miała nigdy problemów z rozbieraniem się przed jednym czy dwoma mężczyznami, z którymi chciała się jebać. Robiła to z przyjemnością i lubiła ich wzrok liżący jej nagie ciało, ślizgający się po krągłościach piersi i pośladków i nachalnie włażący do pizdy, ale jeszcze nigdy nie obnażała się publicznie na plaży.  
Fakt że wokół byli prawie sami mężczyźni ułatwił jej zadanie. Lubiła podniecać. Usiadła i zdała sobie sprawę, że większość mężczyzn z sąsiedztwa wpatruje się w ich stronę, skuszonych nagimi już od paru sekund i ładnymi jak w reklamach biustonoszy piersiami Juty. Z naturalnym wdziękiem odpięła klips za plecami i patrząc prosto w oczy siedzącemu najbliżej facetowi nonszalanckim ruchem zdjęła biustosz i bez pośpiechu odchyliła się do tyłu podpierając się na zgiętych łokciach. Czuła się przyjemnie z gołymi piersiami, ale gdy Juta zaproponowała po chwili by przeniosły się na odległą o kilkaset metrów plażę nudystów, zdecydowanie odmówiła, choć nie bardzo wiedziała dlaczego. Dopiero później zdała sobie sprawę, że gdyby zaproponował jej to mężczyzna, nawet dopiero przed chwilą poznany, zgodziłaby się natychmiast.
Propozycja Juty wywołała w niej jakiś dziwny niepokój, bo poczuła, że chciałaby zdjąć majtki dla towarzyszącej jej kobiety, a na to nie była psychicznie przygotowana. Miała jednak o czym myśleć przez najbliższe dni.
– Wracamy – rzuciła zdecydowanym głosem do Juty.
– Już? Tak szybko? Przecież mamy czas! Spieszysz się gdzieś?
– Tak! Muszę się przygotować do zajęć – rzuciła naprędce, choć obydwie wiedziały, że to nieprawda.
– Dobrze, jak chcesz, nie wiedziałam, że jesteś taka wstydliwa – skomentowała wyraźnie rozczarowana Juta.
Nic nie odpowiedziała. Nie rozmawiały też prawie wcale w przebieralni i w podmiejskiej kolejce. Wyraźnie czuła, że Juta ma do niej żal. Zwykle przy powitaniu i rozstaniu, gdy wymieniały całusy w policzek Juta obejmowała ją i przytulała się na chwilkę, ale tym razem zachowała chłodny dystans.
Od tamtej pory nie umawiały się już na wspólne pogaduszki i ich kontakty ograniczały się do przelotnych spotkań na uczelni. Wkrótce zresztą wyjechała z Berlina i ich znajomość i tak się urwała. Nie mogła jednak pozbyć się poczucia winy wobec koleżanki, choć nie bardzo wiedziała czym zawiniła. Coraz częściej wracało też to dziwne uczucie, które przeżyła wtedy na plaży, gdy uświadomiła sobie, że chciałaby się rozebrać dla Juty. Nie przy Jucie – bo to przecież zdarzało się już w przebieralniach basenów – ale dla Juty. Juta odwiedziała ją też w snach ze szczaniem przy otwartych drzwiach łazienki, ale to ona sikała a Juta patrzyła onanizując się. Takie sny stawały się coraz częstsze i były coraz bardziej perwersyjne. Juta już nie tylko patrzyła jak szcza, ale pieściła jej pizdę podczas szczania. Docierało do niej, że zaczyna pragnąć nowych doznań, ale zdecydowanie tłumiła to pragnienie i poważnie zastanawiała się, czy nie iść do seksuologa po tym, gdy pewnego razu obudziła się w nocy podniecona wtulona w kochanka, z którym spędziła upojny wieczór, a powodem podniecenia nie był leżący przy niej mężczyzna, lecz dziwny sen. Szczając siedziała na sedesie z podciągniętą na biodra spódnicą i spuszczonymi za kolana majtkami, a zupełnie naga Juta siedziała na jej kolanach, przodem do niej, i wsuniętą pod nią dłonią rozmazywała jej siki po całym kroczu.  
To wszystko działo się niejako na marginesie codziennego życia, czasem z większym, czasem z mniejszym nasileniem, aż wybuchło w pewien piątkowy październikowy wieczór gdy usiadła przed telewizorem by przed spaniem popatrzeć na cokolwiek, a mąż odebrał telefon.
– Jakaś baba do ciebie, bo coś papla chyba po fińsku – powiedział podając jej słuchawkę, gdy pytająco spojrzała na niego.
Bez żadnego wahania rozpoznała głos Juty.
– Skąd dzwonisz? Gdzie jesteś? – pytała nie kryjąc zaskoczenia.
– W Warszawie, w „Europejskim”. Chciałabym się z tobą zobaczyć. Przyjedziesz?
– Poczekaj, zaskoczyłaś mnie, muszę pomyśleć. A może ty przyjechałabyś do nas? – zapytała Jutę by zyskać na czasie i zebrać myśli.
Juta była o wiele bardziej zdecydowana i bez wahania rzuciła:
– Dobrze, i tak mam cię po drodze do Berlina, ale zatrzymam się w hotelu.  
Wiedziała, że nie ma sensu przekonywać koleżanki by nocowała u nich, bo gdy Juta coś postanowi, nawet w najbardziej prozaicznych sprawach, to chyba tylko cud mógłby odwieść ją od raz podjętej decyzji.
– Niech będzie. Zarezerwuję ci coś z samego rana – odpowiedziała zastanawiając się, który z hoteli wybrać.
– Nie trzeba, już sobie zarezerwowałam na wszelki wypadek. Przyjdę jutro po siódmej, dobrze? Tylko nic nie szykuj, wiesz że nie jadam kolacji!
Telefon Juty poruszył wszystkie jej zmysły. Nie miała już ochoty siedzieć przed telewizorem i weszła do łazienki. Została tylko w białej bluzeczce, czarnych siatkowych rajstopach i szpilkach. Kucnęła w baseniku kabiny prysznicowej i czując podniecającą woń pizdy zaczęła sikać przed siebie. Lubiła tak robić chyba od zawsze, kiedy tylko stała się kobietą. Jeszcze zanim skończyła zaczęła pocierać łechtaczkę i włożyła palce do pochwy. Gdy tylko wyobraziła sobie, że Juta kuca naprzeciw niej i robi dokładnie to samo, orgazm wstrząsnął jej ciałem prawie natychmiast…

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Helen57

    Bardzo fajne

    2 dni temu

  • Użytkownik WersPer

    Dzięki!

    2 dni temu