Kilka tygodni po Marcie powrócił do Polski rejsowym samolotem Aerofłotu pracownik polskiego konsulatu w Leningradzie, którego poznała podczas organizowanego przez tę placówkę dorocznego spotkania z polskimi studentami. Nie miał, rzecz jasna, pojęcia o jej zajęciach pozalekcyjnych i wyraźnie ją adorował. Nie odrzucała jego zalotów i nawet kilka razy pozwoliła się zaprosić do kawiarni, ale do niczego więcej między nimi nie doszło, gdyż Murat zdecydowanie zabronił bliższych kontaktów z dyplomatami z bratnich krajów socjalistycznych, z Polską włącznie, słusznie obawiając się, że mogą wśród nich być wtyczki KGB, która od lat bez żadnego powodzenia usiłowała przejąć kontrolę nad kaukaską mafią by wykorzystywać ją dla własnych celów. Umówili się jednak, że spotkają się w Polsce i gdy zadzwonił z zaproszeniem z Poznania, gdzie mieszkał i gdzie dostał pracę, pojechała do niego w odwiedziny.
Przez cały dzień zalecał się do niej jeszcze śmielej, witając ją kwiatami na dworcu, a potem podczas spaceru po mieście, przy obiedzie w stołówce Komitetu Wojewódzkiego PZPR, gdzie pracował w ścisłym kierownictwie, a wieczorem na kolacji w przytulnej kawiarni na Starym Mieście. Prosto z kawiarni miała udać się na dworzec, by wracać nocnym pociągiem do Wrocławia. Nie planowała noclegu w Poznaniu, więc nie wzięła nic poza torebką, ale gdy podczas kolacji zakrapianej winem ujął jej dłoń i poprosił, by została jeszcze jeden dzień, dodając szybko, że oczywiście zamówi dla niej hotel, zgodziła się po udawanym i krótkim wahaniu.
Od kilku tygodni mieszkała z matką i nie była z żadnym mężczyzną, zaspokajając swe seksualne potrzeby onanizowaniem się w łóżku przed wieczorną kąpielą kładąc sobie swoim zwyczajem na twarz przesiąknięte wonią nieświeżego krocza majtki, albo leżąc w wannie po wyszczaniu się sobie na twarz i łapaniu ustami moczu tryskającego spomiędzy rozchylonych palcami warg. Nie byłaby więc sobą, gdyby nie skorzystała z propozycji, wiedząc doskonale, że jeśli zostanie, to wreszcie będzie dziś w nocy jebana, choć towarzyszący jej mężczyzna nie śmiał tego zaproponować. Był od niej o całe dziesięć lat starszy, z natury nieśmiały, i mimo pracy na wysokim stanowisku w partii komunistycznej nie wyzbył się nabytego w domu konserwatywnego katolickiego wychowania.
Czekała, siedząc w fotelu w hotelowym lobby gdy zamawiał dla niej pokój, a gdy podszedł wręczając jej klucz z numerem pokoju, zachwiała się i poprosiła, by odprowadził ją na górę, bo od wina kręci się jej w głowie. W windzie i na długim korytarzu trzymała go pod rękę, wtulając się o wiele bardziej niż to było konieczne. Dzień był tak upalny, że czuła własny pot spod pach i z dekoltu i chciała, by towarzyszący jej mężczyzna także poczuł zapach jej ciała. Otwierając drzwi pochyliła się, by trafić kluczem do zamka i wypięła tyłek zawsze działający na mężczyzn jak magnes, prosząc przedtem, by potrzymał jej torebkę, po czym weszła chwiejnym krokiem siadając od razu z zamkniętymi oczami na miękkiej kanapie. Mężczyzna wszedł za nią i zastanawiał się, gdzie postawić torebkę zanim wyjdzie. Zamówił apartament przeznaczony dla gości KW PZPR i chwilę rozglądał się z ciekawością po wyposażeniu, zauważając drzwi prowadzące do sypialni i drugie, wiodące do łazienki. Dopiero teraz dostrzegł, że kobieta, której od dawna pragnął i którą miał zamiar uwodzić podczas kolejnych spotkań z nadzieją, że w końcu ją posiądzie, siedzi bezwładna z nogami tak rozchylonymi, że pod letnią granatową sukienką widać trójkąt jasnych majtek. Maria widziała spod przymkniętych tylko powiek z jakim pożądaniem facet wpatruje się między jej uda i otwierając oczy pochyliła się udając, że jest tak pijana, że nie potrafi zdjąć butów. Z twarzą przy kolanach wyczuła z zadowoleniem, że upalny dzień zrobił swoje i pizda „pachnie” tak, jak powinna po takim gorącym dniu, tym bardziej, że – jak zwykle – po szczaniu w toalecie podczas obiadu i kolacji, nie podtarła się, tylko wtarła resztki moczu w porośnięte zalotnymi włoskami krocze, by wieczorem przy rozbieraniu podniecać się odorem pizdy.
– Po...mo...żesz mi? – zapytała celowo się zacinając.
Mężczyzna, nie odrywając wzroku od kuszących bielą majtek, odstawił torebkę na stół i coraz bardziej podniecony podszedł i klęknął przed proszącą o pomoc kobietą jego marzeń. Był przez kilka lat żonaty, potem miał krótki lecz burzliwy romans z Anetą, pracownicą konsulatu, póki nie nakrył jej jak w samochodzie ambasady obciąga chuja kierowcy, ale teraz po raz pierwszy w życiu poczuł woń niemytej pizdy. Do obydwu dotychczasowych partnerek zbliżał się zawsze gdy były świeżo wykąpane. Lubił zapach i smak ich śluzu gdy zaczęły się podniecać, ale nigdy nie wąchał pizdy cuchnącej potem i moczem. Pierwszy odruch, by odsunąć twarz od rozwartych szeroko kolan Marii i odetchnąć świeżym powietrzem, błyskawicznie przeszedł jednak w zwierzęce wręcz pożądanie. Drżącymi rękami odpinał klamry wysokich do kostek butów, a gdy je zdjął, również pierwszy raz w życiu, poczuł kwaśną woń mocno spoconych damskich stóp i odurzony rzucił się twarzą między uda raczącej go swymi aromatami damy. Nie panował już nad sobą i o to jej właśnie chodziło. Chciała, by był przekonany, że zdobył ją wbrew jej woli. Gdy chciwie wtulił twarz w wilgotne już majtki i mocno objął ją rękami za biodra, przekonywująco odegrała rolę kobiety próbującej się wyzwolić z rąk niechcianego adoratora powtarzając, że nie chce, że tak nie można. Jednak na wszelki wypadek ścisnęła mu głowę udami i docisnęła dłonią do krocza kuszącego rybim aromatem pizdy. Uwielbiała gdy mężczyźni lizali jej wonne majtki, jeszcze na niej albo zaraz po zdjęciu, a czasem wąchała i lizała je razem z nimi, całując w usta przez nasiąknięty jej intymnymi wydzielinami materiał. Ciekła coraz mocniej i po napawaniu się przez chwilę językiem liżącym przez majtki łechtaczkę, przestała markować wyrywanie się i udała, że jest już zupełnie bezwładna i bezbronna.
Coraz bardziej podniecona i spragniona dzikiego jebania pozwoliła się rozbierać. Widziała z jakim zachwytem patrzył na oślinioną pizdę ściągając jej majtki. Ruchami ciała pomagała mu zdjąć z siebie sukienkę, a gdy została w samym biustonoszu i cienkich skarpetkach jęcząc, żeby ją zostawił, zacisnęła nogi kładąc się na kanapie na brzuchu, bo doskonale wiedziała, że widok jej gołego tyłka skusi każdego mężczyznę, a cóż dopiero tak już napalonego, jak jej towarzysz. Leżała chwilę bez ruchu w niecierpliwym oczekiwaniu słysząc jak mężczyzna szamoce się, odpinając pasek spodni i walcząc z guzikami rozporka, po czym poczuła jak siłą rozwiera jej nogi i kładąc się na nią w ubraniu brutalnie wbija się chujem od tyłu w pizdę. Spełniła swe marzenie. Była gwałcona i to podnieciło ją tak niesamowicie, że poczuła niezwykle silny orgazm, mimo że spuścił się w nią już po kilkunastu ruchach.
Drżąca z podniecenia czuła jak mięknący chuj wysuwa się z pochwy, ale nadal leżała udając bezwładną. Chciała więcej. Jedno krótkie jebanie po kilkutygodniowym poście nie zaspokoiło jej żądzy. Wiedziała, że gdy ochłonie z podniecenia, będzie się czuł winny i potrafiła to wykorzystać. Czuła tyłkiem, że mężczyzna niezdarnie upycha chuja w spodniach, a gdy zszedł z niej i klęcząc przy kanapie ze łzami w oczach przepraszał głaszcząc ją po głowie, odwróciła się na bok przodem do niego i skurczami pochwy wyciskała z siebie spermę, która leniwie spływała na udo, by dać świadectwo temu co się zdarzyło.
– Zgwałciłeś mnie, nie dotykaj mnie teraz – powiedziała zupełnie już trzeźwym głosem, odtrącając głaszczącą dłoń.
– To się nie powinno było zdarzyć, przepraszam.
– Ale się zdarzyło, upiłeś mnie i wykorzystałeś.
– Nie mogłem się powstrzymać, jesteś taka piękna, a ja...
– Piękna, nie piękna, ale nie jestem dziwką – przerwała mu.
Prowadziła tę grę, by stopniowo sprowokować go do następnego jebania, tym razem w dupę, wyjechać rano i więcej się z nim nie spotykać, gdy niespodziewanie walnęło w nią jak piorun z jasnego nieba:
– Wyjdź za mnie, kocham cię!
– Co?!? – zamurowało ją.
– Kocham cię, wyjdź za mnie! Proszę!
Oniemiała z wrażenia przestała grać rolę niewinnej zgwałconej kobiety i pozwoliła mu się głaskać po twarzy. Różne myśli przelatywały jej przez głowę, gdy robiła zimną analizę sytuacji, rozpatrując wszystkie „za” i „przeciw”, jak wtedy, gdy Murat zaproponował, by została jego kurwą. I tak jak wtedy błyskawicznie podjęła decyzję, lecz na razie zachowała ją dla siebie.
– Ale przecież ja ciebie jeszcze nie kocham – rzekła cicho z naciskiem na „jeszcze”.
– Nie szkodzi, przeprowadzisz się do mnie, będziemy razem kilka miesięcy i wtedy zdecydujesz. Weźmiemy ślub i załatwię ci tu pracę w Instytucie Językoznawstwa...
To była udana noc. Przyszły mąż, już zupełnie nagi, wyjebał ją najpierw w usta, co przyjęła z nieskrywaną przyjemnością, bo już od dwóch miesięcy nie miała w ustach spermy, a potem, z zapałem nowicjusza, długo jebał w dupę, co sprawiło jej prawdziwą rozkosz, a dla niego było wspaniałą nowością, nie ostatnią zresztą, bo stopniowo nauczyła go wszystkiego, co ją podniecało, włącznie z obowiązkowym wąchaniem jej majtek i lizaniem stóp na początku gry wstępnej, poprzez szczanie mu na twarz, a na wysysaniu własnej spermy z pizdy lub odbytu kończąc.
Po roku wspólnego mieszkania, podczas którego zachwycony nią mąż jebał ją prawie codziennie, nawet gdy miała okres, wzięli ślub, a sześć miesięcy później urodziła bliźniaki.
*
Juk był już trzy lata po studiach i od roku żonaty, gdy wychodząc w upalny wrześniowy dzień z pracy natknął się na promotorkę swej pracy magisterskiej. Szła pod rękę ze starszym mężczyzną wspierającym się laską, zapewne mężem, i może nie zauważyłaby go, gdyby nie jego chyba aż nazbyt głośne: „Dzień dobry pani profesor”. Zatrzymała się na chwilkę, odwzajemniła pozdrowienie i spojrzała na niego, jakby szukając w pamięci skąd się znają, po czym rzuciła mężowi: „To mój były student, pamiętasz?”. Spytała z grzeczności, jak mu się wiedzie, po czym zadowalając się zdawkową odpowiedzią, że całkiem dobrze, ruszyła dalej. Patrzył za nią chwilę, stwierdzając, że jej nie tak młode już przecież pośladki, które tak dobrze znał, nadal ładnie ruszają się opięte majtkami pod długą letnią sukienką. Poruszony tym niespodziewanym spotkaniem wszedł do kawiarni na rogu, zamawiając ćwiartkę czystej i tatara u kelnerki w czerwonej mini ledwo przysłaniającej zgrabny tyłeczek, i skonstatował z rozczuleniem, że mimo wszystko nawet teraz wybrałby tyłek swej wykładowczyni.
Nie był nawet rozczarowany ani zdziwiony tym, że potraktowała go tak obojętnie, bo doskonale wiedział, że nie był jej jedynym młodym kochankiem. Sama mu to zresztą powiedziała owego wieczoru, jeszcze zanim podsunęła mu do lizania wypielęgnowane stopy, zastrzegając z góry, że to ich pierwszy i ostatni raz.
Gdy po udanej obronie pracy wyszła za nim na papierosa i prosząc o ogień spytała, czy nie zechciałby wpaść do niej wieczorem i pomógł uporządkować materiały do nowej książki, nie był specjalnie zaskoczony, bo już w trakcie pisania pracy stało się oczywiste, że zaproponowany przez panią profesor temat wcale nie jest przypadkowy i że wykorzysta zebrane przez niego materiały do własnych celów, co było i nadal jest dość powszechną praktyką.
Wszedł do ładnej willi, prawie w centrum miasta, nieco rozczarowany, że nie będzie mógł spędzić tego wieczoru na oblewaniu swego sukcesu z kumplami, ale rozczarowanie ustąpiło zaciekawieniu, gdy zobaczył witającą go w drzwiach gospodynię. W niczym nie przypominała dostojnej i surowej pani profesor, zawsze poważnej, bez cienia uśmiechu na twarzy, i zawsze w skromnej długiej sukni do kostek mającej ukryć wszelkie atrybuty kobiecości, co zaowocowało nadanym jej przez studentów przezwiskiem Mumia. Przyjęła go z uśmiechem, ubrana w szafirową bluzkę i spódniczkę do kolan w takim samym kolorze, z zamkiem błyskawicznym z przodu, a gdy tylko przekroczył próg i zamknęła za nim drzwi spytała, czy woli wino czy raczej koniak, bo ona preferuje mocniejsze trunki. Wybrał więc koniak i rozglądając się po dużym salonie stwierdził, że na dużym czarnym stole nie ma żadnych papierów ani książek, a pani profesor prowadzi go przez salon do małego pokoiku z dębową biblioteczką, dwoma głębokimi skórzanymi fotelami i bogato wyposażonym przeszklonym barkiem.
Usiadła w fotelu i poprosiła, by nalał sobie i jej, co posłusznie uczynił. Wiedział już, że o żadnym przygotowywaniu materiałów nie ma mowy i zastanawiał się, po co właściwie został zaproszony, gdy podając pani profesor lampkę koniaku, poczuł w kroczu przez spodnie jej dłoń. Zamurowało go totalnie!
Dodaj komentarz