Idealna Skaza

Niemal zadrżałem z ekstazji słysząc jak winda z cichym szmerem zatrzymała się na moim piętrze. Wiedziałem, że to ona. Kierowca chwilę temu dał mi znać, że dotarli na miejsca. Metalowe tafle rozchyliły się ospale, pozwalając mi sycić oczy jej widokiem. Przywitała mnie nieśmiałym uśmiechem. Nie zdążyła przestąpić kilku niepewnych kroków, gdy znalazłem się przy niej. Musiałem jej dotknąć, upewnić się, że to naprawdę ona, a nie senne widziadło. Pamiętam, że gdy pierwszy raz ją zobaczyłem, pomyślałem, że musi być aniołem. I była tylko ktoś złamał jej skrzydła, a ja chciałem je uleczyć. Pochyliłem się składając na jej alabastrowych policzkach pocałunek, zatopiłem nos we włosach lśniących barwą gorzkiej czekolady, zaciągnąłem się zapachem morskich perfum.  

Coś do mnie powiedziała, chyba szepnęła moje imię, a ja zrozumiałem, że muszę się odsunąć, bo inaczej wszystko zepsuję. Odebrałem od niej płaszcz, odwieszając na wieszak, wciąż nie odrywając od niej oczu. Czarna, pozornie skromna sukienka pasowała do niej idealnie. Była taka drobna, niziutka, bezbronna. I wiedziałem, że musi być moja, że muszę ją chronić przed złem tego świata.  

Widziałem, jak drżały jej dłonie, jak odruchowo poprawiała włosy. Była zdenerwowana. Zapraszając ją na dzisiejszy wieczór na kolację i wysyłając po nią kierowcę, nie powiedziałem jej o jednym drobnym szczególe. Była pewna, że znów zjemy w restauracji. Ale ja miałem dosyć tego, że wokół wciąż są jacyś ludzie, że wszyscy bezczelnie na nią patrzą, podziwiają, pragną, a ja nic z tym nie mogę zrobić.  

Zaprowadziłem ją do salonu, odsuwając jedno z krzeseł. Wydawała się szczerze zaskoczona.  Poprosiłem moją gosposię by przygotowała coś specjalnego. Przyznałem w duchu, że muszę dać jej premię.  

Musnąłem ekran telefonu uruchamiając przygotowaną wcześniej playlistę. Nalałem wina, wręczając jej kieliszek. Zaciągnęła się aromatem, wzięła mały łyk i oblizała usta delektując się cierpkim smakiem. To będzie ciężki wieczór, pomyślałem. Jak mam trzymać się z dala od tej kobiety mając ją na wciągnięcie ręki, gdy jedyne o czym myślę, to zaciągnięcie jej do sypialni? Zrobienie z nią wszystkiego co prześladuje mnie w snach? Do diabła byłem tylko facetem.  

Jak zawsze świetnie nam się rozmawiało. Choć dziś nie pamiętam ani słowa z tej kolacji, ale nie one były najważniejsze tego wieczora. Rozluźniła się, płomień świec odbijający się w jej ciemnych oczach nie był już tak migotliwy. W końcu porwałem ją z krzesła do tańca. Mogłem opleść ją w tali, znów schować twarz w jej włosach. Zsunęła niewygodne szpilki, zostając boso. Była jeszcze niższa, jeszcze bardziej pasowała do moich ramion, a ja czułem jak resztki mojej samokontroli roztapiają się w pożądaniu. Ona też tego pragnęła. Widziałem to w jej falującej piersi w przyśpieszonym oddechu, rozkosznym rumieńcu na policzkach i w lekko rozchylonych, zapraszających do pocałunku ustach.  

Dopiero gdy natarłem na jej pełne wargi swoimi zrozumiała, że tym razem nie pozwolę jej uciec. Nie pozwolę, by znów zniszczył ją strach. Pisnęła, gdy złapałem ją pod kolanami unosząc w górę. Zaskoczona złapała mnie za szyję, zupełnie jakby mogła przypuszczać, że ją upuszczę. Poszedłem prosto do sypialni, tam, gdzie powinniśmy się znaleźć już dawno temu. Zamknąłem kopniakiem drzwi. Ułożyłem ją na środku olbrzymiego łóżku, z niechęcią wypuszczając ją z ramion i klęcząc obok.  

Uniosła się na łokciach patrząc mi w oczy. W jej ciemnych tęczówkach wirowało pożądanie i niepewność spleciona ze strachem. Chciałem zniszczyć ten strach, nie zasłużyła na niego.  

- Zaufaj mi - mruknąłem muskając dłonią jej policzek. Wtuliła się w nią ufnie przymykając oczy. Boże, nie zasłużyłem na tego anioła. Przylgnąłem do jej ust starając się przelać w nią swój własny ogień, tak by odwrócić jej uwagę od tego co przecież nie jest wcale ważne. Po chwili poczułem jej palce nieśmiało przeczesujące włosy. Właśnie tak aniołku, zapłoń dla mnie. Uwolniłem jej usta, by mogła zaczerpnąć tchu, zostawiając wilgotny ślad pocałunku na szczęce, kuszącej krzywiźnie szyi.  

Mało nie oszalałem, gdy musnęła moje barki, układając swoje drobne dłonie na mojej piersi. Nasze skóry dzielił tylko materiał koszuli. Chciałem poczuć jej dotyk. Teraz. Natychmiast! Chyba pomyślała o tym samym bo sięgnęła do pierwszego z guzików, chcąc go odpiąć. Targnąłem materiałem z lubością przyjmując dźwięk odrywanych guzików, rozsypujących się wokół. Niemal fizycznie czułem jej palące spojrzenie przesmykujące się po moim wyrzeźbionym torsie. Mógłbym dojść przez jedno takie spojrzenie. Ze świstem wciągnąłem powietrze czując jej niepewny dotyk na piersi, dokładnie na swoim sercu. Miała takie drobne, delikatne rączki i z pewnością nie zdawała sobie sprawy jaką dzierży w nich moc.  

Bezwiednie sięgnąłem do zamka jej sukienki. Napięła się jak struna, a ja znów poczułem już tak dobrze znaną mi wściekłość na tego, który ją skrzywdził. I gdyby było to możliwe podniósłbym go z grobu by odpłacić za każdą jej przelaną łzę, za każdy centymetr bólu.  

- Aniołku - chwyciłem jej dłoń przytrzymując przy swoim sercu - proszę Cię, pozwól mi. Przecież wiesz, że to dla mnie nie ma znaczenia. Nigdy nie miało, liczysz się tylko ty.  

Pokiwała głową, dając niemą zgodę jakby słowa ugrzęzły w jej gardle, w jej oczach lśnił strach. Powoli odsuwałem ozdobny suwak z przodu sukienki, odsłaniając kolejne centymetry jasnej skóry. Cudownie sterczące piersi obleczone pajęczyną czarnej koronki, będące dziełem sztuki. Kuszące przewężenie tali i płaski brzuch naznaczony kilkunastoma różowymi bliznami splatającymi się w abstrakcję szaleńca, który powinien płonąć w piekle po wieczność.  

Szarpnęła się chcąc się zakryć dłońmi, uciec tak jak za każdym razem. Po jej policzkach spłynęły krągłe łzy. Nie, nie... warknąłem chwytając jej ramiona i delikatnie przytrzymując ją w miejscu. Odtrąciłem jej dłonie, muskając skórę jej brzucha. Nagle zamarła pod moim dotykiem. Spojrzałem w jej napiętą twarz, kurczowo zamknięte oczy, nadające jej wyraz rozpaczy. Pogłębiłem swój dotyk wyczuwając opuszkami palców zaskakujący kontrast jaki tworzyła wypukła, nieco chropowata tkanka blizn z jedwabiście gładką skórą. Sunąłem wzdłuż linii, chcąc poznać każdą z krzywizn. Pochyliłem się składając pocałunek, a zaraz obok kolejny. Celebrując ustami tą zajmującą różnice, klucząc między liniami niemal ucząc się ich na pamięć.  

Zatraciłem się w tym, czując jak jej ciało się rozluźnia, jak pożądanie odbiera mi ostatki rozsądku. Słysząc jak z jej ust ulatuje westchnienie, a potem jęk, jak tortuje mnie każdym najlżejszym dotykiem. Byłem na granicy. Była tutaj wprost pod moimi dłońmi, prawdziwa, wymarzona, niemal naga i rozpalona. Chwyciłem jej suknię wciąż owiniętą wokół bioder i rozdarłem odrzucając na bok, po chwili dołączyły do niej majtki w równie opłakanym stanie. Ułożyłem się między jej smukłymi nogami sięgając wprost do ociekającej sokami kobiecości. Była równie rozpalona co ja. Wsunąłem palec między aksamitne fałdki, odnajdując łechtaczkę. Krzyknęła moje imię niemal rozrywając mnie na kawałki.  

Powinienem teraz zaprowadzić ją na szczyt ustami, a potem kochać się powoli, leniwie, ale nie potrafiłem. Nie potrafiłem! To było ponad moje siły. Czekaliśmy na siebie całą wieczność. Czułem, że oszaleję jeśli nie znajdę się w niej w ciągu kilku sekund. Ona też straciła już cierpliwość, sięgając do paska moich spodni nieporadnie i próbując uwolnić mnie z krępującego ubrania. Zerwałem się ściągając spodnie wraz z bielizną, by od razu wpaść między jej nogi.  

Spojrzałem w jej zamglone oczy i pchnąłem zamaszyście biodrami zanurzając się w jej wnętrzu.  Ciasnym, otulającym mnie jakby była stworzona specjalnie dla mnie. Bo była do cholery! I ten jej krzyk ochrypły, wibrujący w całym moim ciele. Wszedłem do samego końca i zatrzymałem się próbując choć na chwilę opanować. Byłem bliski wybuchu. Uniosła nogi oplatając mnie w pasie jakby nie chciała mnie nigdy z siebie wypuścić.  

- Maleńka daj mi chwilę - wycharczałem -  ja zaraz... - nasze jęki splotły się razem, gdy zakołysała biodrami. Wysunąłem się, by z powrotem wrócić do jej wnętrza. To był mój raj, mój dom i moje wszystko. Poruszałem się coraz szybciej i szybciej uwięziony między jej nogami. Gotowy zginąć zaraz po dotarciu na szczyt. Zaciskała się na mnie z każdym ruchem, jakby doskonale wiedziała, że nie ma już odwrotu. Żadne z nas nigdy już nie będzie pełne bez tego drugiego, bo wzajemnie ukradliśmy i oddaliśmy sobie część siebie. Krzyknąłem ogłuszająco czując, jak zaciska się na mnie miażdżąco po raz ostatni, a ja wybucham próbując obdarzyć ją całą rozkoszą, którą zasiała w moim ciele.  

Ostatkiem świadomości spróbowałem obrócić się na bok, aby nie przygnieść jej swoim ciężarem. Dopiero po chwili, gdy zdołałem wrócić do prawdziwej rzeczywistości, pociągnąłem ją układając na swojej piersi. Wciąż złączeni w jedność próbowaliśmy uspokoić oddechy. Czułem bicie jej serca tuż przy moim.  

- Kocham Cię - wyszeptaliśmy w tym samym momencie wciąż odurzeni rozkoszą i wyzbyci ze strachu przed odrzuceniem.  

Była tutaj prawdziwa, żywa i naprawdę moja.

2 komentarze

 
  • Dosia71

    Też tak chcę 😍. To te słowa czy wyobraźnia?- czułam jego oddech

    13 maj 2023

  • EwaGreen

    @Dosia71 Chyba jako autorka nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej opinii. Dziękuję!

    14 maj 2023

  • Margareth

    3 x TAK! 🤩🤩🥰

    3 maj 2023

  • EwaGreen

    @Margareth Dziękuję :)

    4 maj 2023