Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Marta i goblin

Marta i goblinMgła wypełniała las jak gęsty, wilgotny oddech czegoś żywego. Powietrze było ciężkie, a ciszę co jakiś czas rozrywał trzask łamanych gałązek — jakby ktoś, albo coś, zbliżało się coraz bardziej. Marta szła powoli, z sercem bijącym w piersi jak szalony bęben. Nie powinna była zapuszczać się tak daleko po zmroku, ale zignorowała ostrzeżenia mieszkańców okolicy.

W głębi lasu znalazła opuszczoną polanę, na której czas wydawał się nie płynąć. Wokół panowała dziwna atmosfera — żadnego szelestu liści, żadnego ptaka. Wtedy właśnie usłyszała to… sapanie tuż za sobą. Lodowaty dreszcz przeszył ją na wskroś.

Zanim zdążyła się odwrócić, poczuła na włosach kościstą dłoń. Smród stęchlizny wypełnił jej nozdrza. Stwór, który wyłonił się z cienia, miał twarz jak karykatura człowieka — z ostrymi zębami, pustymi oczodołami i skórą cienką jak pergamin. Jego uśmiech był szeroki… i straszny.

Marta zamarła. Nie miała wszak dokąd uciec.

…oddech stwora był gorący i wilgotny, choć sam w dotyku był zimny jak kamień. Jego kościste palce zacisnęły się mocniej na włosach Marty, nie szarpiąc, lecz prowadząc jej głowę tak, jakby badał każdy ruch, jakby upewniał się, że nie ucieknie. A ona… choć cała drżała, nie poruszyła się nawet o centymetr.

Zimne, szponiaste palce zsunęły się wolno z jej głowy w dół — wzdłuż szyi, na obojczyki. W powietrzu czuć było zapach wilgoci, ale też coś jeszcze — coś, co dziwnie pulsowało, jakby między nimi rozlewało się niebezpieczne ciepło. Serce Marty biło coraz szybciej, a jej oddech stawał się płytki i urywany.

Stwór był tuż za nią, tak blisko, że czuła jego ciało dotykające jej pleców. Mimo lęku, coś w tym napięciu działało na nią — jak mroczne zaklęcie. Jego oddech muskał skórę za jej uchem, a dłoń, przesuwając się powoli po jej szyi, sprawiała, że każdy nerw w jej ciele był napięty jak struna.

Zamiast uciekać, Marta przechyliła głowę lekko w bok, jakby nieświadomie odsłaniając szyję. A stwór… zawarczał cicho, jak zwierzę, które właśnie dostało przyzwolenie.

Jego szpony, choć ostre, poruszały się z niepokojącą delikatnością, jakby bawił się każdą sekundą tej chwili. Zsunęły się na ramiona, muskając skórę zimnym dotykiem, który palił jak żar. Marta wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy pazury przesunęły się dalej — wolno, niemal leniwie — wzdłuż jej obnażonych gwałtownie przez stwora ramion.

Czuła, jak jej własne ciało reaguje wbrew rozsądkowi: mięśnie napinały się, oddech przyspieszał, a skóra na karku pokryła się gęsią skórką. Stwór przesunął twarz bliżej jej szyi — jego oddech był gorący i drapieżny. Jego język, szorstki i niepokojący, musnął ją tuż pod uchem. Marta wydała z siebie cichy, stłumiony dźwięk — jakby coś między protestem a westchnieniem.

Jego dłoń, chłodna jak noc, wsunęła się powoli na linię jej dekoltu. Nie pchał się gwałtownie — przeciwnie, badał ją, jakby chciał zapamiętać każdy kształt, każdą wypukłość, każdy fragment.  

Zsunął z niej sukienkę, gwałtownie zerwał z niiej stanik.

Pochwycił ją. Zimny dotyk kontrastował z gorącym pulsowaniem pod jej skórą, co tylko potęgowało jej drżenie.

Drugą dłonią oparł się na jej biodrze, mocno, jakby chciał zaznaczyć, że teraz kontrola należy do niego. Jej ciało naprężyło się, ale nie odepchnęła go. Strach i coś bardziej pierwotnego splatały się w niej w jedno — jak cień i ogień.

Kiedy jego usta dotknęły jej szyi po raz drugi — tym razem dłużej i mocniej — Marta poczuła, że jej kolana lekko się uginają.

Jego usta zsunęły się z jej szyi niżej, zostawiając ślad gorącego oddechu na każdym centymetrze skóry. Chłodne, szponiaste palce zacisnęły się mocniej na jej biodrze, przyciągając ją do siebie tak, że czuła każdy twardy fragment jego ciała za plecami.  

Jego dłoń powędrowała w górę po jej brzuchu, sunąc powoli, ale nieubłaganie wyżej. Jej ciało odpowiadało na każdy dotyk — napięte, wibrujące, pełne gorąca, którego sama się nie spodziewała.  

W tej samej chwili druga jego dłoń wsunęła się od tyłu wzdłuż jej uda, bardzo powoli, jakby czerpał rozkosz z każdego milimetra tej drogi. Jego pazury lekko drażniły wrażliwą skórę, a ona wciągnęła gwałtownie powietrze, nie mogąc powstrzymać drżenia, które przeszło przez całe jej ciało.

Oddech stwora stał się cięższy, chrapliwy — jakby i on smakował tę chwilę. Zębami delikatnie musnął miejsce pod jej brodą, a jego język przesunął się w dół po szyi… powoli,  a potem jeszcze niżej. W tej ciszy słychać było tylko ich oddechy — jeden drapieżny i głęboki, drugi szybki, urywany i niepewny.

Jego ręce zacisnęły się mocniej, jakby chciał całkowicie przejąć kontrolę nad jej ciałem — i Marta, choć rozdygotana ze strachu, nie cofnęła się ani o krok. Wręcz przeciwnie — czuła, że jej plecy instynktownie wtapiają się w jego tors.
Wbrew jakby sobie, czuła, że jest gotowa mu ulec...

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 960 słów i 5209 znaków, zaktualizowała 21 paź o 8:23. Tagi: #fantasy #mroczne #goblin

4 komentarze

 
  • Użytkownik pinokio20

    Może spotka Frodo i będzie trójkąt. I wyruszą w trójkę w dalszą drogę.

    21 godz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @pinokio20  

    No właśnie, jak przebiegałaby taka droga? :)

    6 godz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    Ano właśnie... w jakim kierunku potoczyć powinno się to opowiadanie...?

    Wczoraj 0:37

  • Użytkownik Jack22

    👏

    Przedwczoraj

  • Użytkownik takion87

    Ulegnie?

    Przedwczoraj

  • Użytkownik Historyczka

    @takion87  

    Również takie pytanie sobie zadaję... A Ty jaki finał typujesz? :)

    6 godz. temu