– Mamo, naprawdę muszę iść do tej nowej szkoły? – zapytała Daria cichym, drżącym głosem, wpatrując się w swoje dłonie splecione na kolanach. Siedziała na przednim siedzeniu samochodu, a jej duże, niebieskie oczy unikały spojrzenia matki, skupiając się na szarych budynkach mijanych za oknem. Długie, kasztanowe włosy opadały na jej ramiona, tworząc zasłonę, za którą mogła ukryć swoje obawy.
Matka Darii, kobieta w średnim wieku o zmęczonej twarzy i praktycznym koku na głowie, westchnęła, zaciskając dłonie na kierownicy. Samochód sunął powoli przez zatłoczone ulice wielkiego miasta, które dla Darii było obcym, przytłaczającym labiryntem. Nowa praca w korporacji zmusiła ich do przeprowadzki z małej miejscowości, gdzie wszystko było znajome i bezpieczne. Dla matki to była szansa, dla Darii – trzęsienie ziemi, które wywróciło jej świat do góry nogami.
– Kochanie, wiem, że to trudne – odparła matka, zerkając na córkę kątem oka. – Ale to dla naszego dobra. A nowa szkoła to nowe możliwości, nowi ludzie. Nie możesz wiecznie chować się w swoim świecie. Daria przygryzła wargę, czując, jak jej policzki czerwienieją. „Chować się” – to słowo zawsze bolało, bo było prawdą. W starej szkole była niemal niewidzialna. Dziewczyna z ostatniej ławki, która unikała rozmów i rumieniła się, gdy ktoś ją zagadnął. Teraz wiedziała, że w ogromnym liceum pełnym obcych twarzy, będzie czuła się jeszcze mniejsza. Jej drobna sylwetka, skryta w luźnym swetrze i jeansach, zdradzała niepewność, którą nosiła w sobie jak ciężar.
– Ale ja... ja nie znam nikogo – wyszeptała, wbijając wzrok w podłogę samochodu. Miasto za oknem huczało, a każdy klakson i szum ulicy przyprawiał ją o dreszcze. W głowie miała obrazy z seriali romantycznych, które oglądała po kryjomu na telefonie, gdy mama spała. Bohaterki tych seriali zawsze znajdowały miłość, przyjaciół, odwagę. A Daria? Ona marzyła o tym w samotności, tłumiąc pragnienia, które w konserwatywnym domu były tematem tabu.
– Daria, masz szesnaście lat – powiedziała matka, zatrzymując się na światłach. – Czas wyjść do świata. Zobaczysz, że to nie takie straszne. Może znajdziesz przyjaciółkę, kogoś, komu zaufasz.
Daria skinęła głową, choć w środku czuła burzę. Przyjaciółka – to brzmiało jak marzenie. Ktoś, komu mogłaby zwierzyć się z myśli, które krążyły w jej głowie jak zakazane sekrety. Myśli o bliskości, o dotyku, o czymś, czego nigdy nie doświadczyła. Nigdy się nie całowała, nigdy nie dotykała się w sposób, o którym szeptały koleżanki w starej szkole. Te pragnienia, które uważała za grzeszne, wracały w nocy, gdy leżała w łóżku, wyobrażając sobie, jak to jest być blisko kogoś. Kogoś, kto nie będzie jej oceniał za te „złe” myśli.
– Dobrze, mamo – odpowiedziała cicho, zmuszając się do lekkiego uśmiechu. – Spróbuję.
Samochód zatrzymał się przed wysokim budynkiem liceum, którego fasada wydawała się Darii zimna i nieprzystępna. Wpatrywała się w tłum uczniów wchodzących przez bramę. Ich śmiech i rozmowy brzmiały jak odległy szum morza.
Daria znalazła na rozpisce numer klasy, w której miały odbywać się jej dzisiejsze zajęcia. Przemknęła przez zatłoczony korytarz i weszła do klasy jeszcze przed pierwszym dzwonkiem. Wcisnęła się w ostatnią ławkę w rogu klasy, jakby chciała zniknąć w cieniu ścian. Sala lekcyjna powoli wypełniała się i huczała od rozmów – śmiechy, przekrzykiwania, szelest plecaków i krzeseł wypełniały przestrzeń. Jej dłonie, wciąż drżące po porannej rozmowie z mamą, zacisnęły się na krawędzi ławki. Luźny sweter, który wybrała rano, wydawał się teraz za duży, jakby chciał ją połknąć razem z jej niepewnością. Długie włosy opadały na jej twarz, tworząc zasłonę między nią a resztą świata.
Pierwszy dzień w nowym liceum był dokładnie taki, jak się obawiała: przytłaczający. Korytarze pełne były obcych twarzy, a każdy krok sprawiał, że czuła się jak intruz w miejscu, gdzie wszyscy zdawali się znać od lat. W klasie było podobnie – grupki uczniów rozmawiały o wakacjach, imprezach, plotkach, a ona siedziała cicho, wpatrując się w blat ławki, na którym ktoś wyrył serce z inicjałami. Jej niebieskie oczy zerkały ukradkiem na tłum, próbując znaleźć choć jedną przyjazną twarz. Jednak nikt nie zwracał na nią uwagi. Była niewidzialna tak jak zawsze.
Wtedy drzwi klasy otworzyły się z impetem, a do środka wkroczyła ona. Daria podniosła wzrok i zamarła. Dziewczyna, która weszła, przyciągała spojrzenia jak magnes – długie, czarne i lśniące włosy falowały przy każdym kroku, a ciemne oczy błyszczały pewnością siebie. Ubrana w obcisłe jeansy i krótki top, który odsłaniał smukłą talię, poruszała się z gracją, jakby scena należała do niej. Zaśmiała się głośno, odpowiadając na żart jakiegoś chłopaka, a jej głos, ciepły i melodyjny, przeciął hałas klasy. Daria poczuła, jak jej serce bije szybciej. Nie mogła oderwać wzroku.
– Hej, Amelia, usiądziesz z nami? – zawołał chłopak w bluzie z kapturem, wskazując miejsce przy oknie. Amelia – imię zapadło Darii w pamięć jak melodia. Uśmiechnęła się do chłopaka, odrzucając włosy na ramię w geście, który wydawał się jednocześnie naturalny i wyćwiczony. – Może później, Kuba – odparła z figlarnym uśmiechem, po czym zajęła miejsce bliżej środka klasy, gdzie od razu otoczyła ją grupka dziewczyn.
Daria spuściła wzrok, czując gorąco na policzkach. Amelia była wszystkim, czym ona nie była – odważna, przebojowa, pewna siebie. Jej obecność sprawiała, że klasa wydawała się jaśniejsza, jakby sama jej energia mogła rozświetlić każdy kąt. Daria przygryzła wargę, walcząc z mieszanką uczuć, które narastały w jej piersi. Podziwiała Amelię, ale jednocześnie zazdrościła jej tej łatwości, z jaką przyciągała ludzi. Jakby świat należał do niej, a ona tylko czekała, by go zdobyć. Lekcja zaczęła się chwilę później, ale Daria ledwo słyszała nauczycielkę. Jej myśli krążyły wokół Amelii – jej śmiechu, sposobu, w jaki gestykulowała, rozmawiając z koleżanką obok.
Dzwonek na przerwę rozbrzmiał jak wybawienie, przerywając monotonny głos nauczycielki, która tłumaczyła coś o planie lekcji. Klasa ożyła w jednej chwili – krzesła zaskrzypiały, rozmowy wybuchły z nową siłą, a uczniowie ruszyli na korytarz jak fala. Daria została na swoim miejscu, w ostatniej ławce, wciąż wpatrując się w zeszyt pełen przypadkowych rysunków. Nie miała dokąd pójść, z kim rozmawiać. W jej głowie wciąż tańczył obraz Amelii – jej uśmiechu, gestów, tej pewności, która wydawała się niemal magiczna. Jednak rzeczywistość szybko sprowadziła ją na ziemię. Była sama, a korytarz za drzwiami klasy wyglądał jak labirynt, w którym łatwo się zgubić.
W końcu zebrała się w sobie, wsunęła zeszyt do plecaka i ruszyła w stronę drzwi. Korytarz był chaosem – grupy uczniów śmiały się, przepychały, ktoś rzucił piłką, która niemal trafiła ją w głowę. Daria przycisnęła plecak do piersi, próbując przecisnąć się do automatu z wodą w rogu holu. Jej oczy unikały spojrzeń jak ognia. Stała przy automacie, grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu drobnych, gdy nagle usłyszała za sobą chichot.
– O, patrzcie, ta nowa niemowa – rzuciła dziewczyna o blond włosach związanych w wysoki kucyk. Stała oparta o ścianę, otoczona dwiema koleżankami, które zachichotały na jej słowa. Jej głos był ostry, pełen ironii, a spojrzenie przewiercało Darię na wylot. – Co, zgubiłaś się w wielkim mieście, mała? Może trzeba ci mapy?
Daria zamarła, czując, jak krew napływa jej do twarzy. Jej dłonie zadrżały, a monety wypadły z palców, brzęcząc o podłogę. Schyliła się szybko, by je podnieść, ale blondynka nie dawała za wygraną. – Ojej, jeszcze się przewróci – dodała, a jej koleżanki parsknęły śmiechem. Daria czuła, jak jej gardło się zaciska. Chciała coś powiedzieć, ale słowa uwięzły w jej ustach. Myślała, że nikt na nią nie zwróci uwagi, a teraz, gdy ktoś ją zauważył, chciała jak najszybciej zniknąć. Wtedy usłyszała inny głos – ciepły, ale z nutą zadziorności, który przeciął hałas jak nóż.
– Serio, Wera? – Amelia stanęła obok, opierając dłoń na swoim biodrze. Jej ciemne oczy błysnęły, a usta wykrzywiły się w lekkim, kpiącym uśmiechu. – Zamiast czepiać się nowych, może popracuj nad swoim makijażem. Ten podkład wygląda, jakbyś malowała się w ciemności. Korytarz eksplodował śmiechem. Weronika spurpurowiała, jej koleżanki zamilkły, a tłum uczniów wokół odwrócił głowy, by lepiej widzieć przedstawienie. Amelia nawet nie spojrzała na Darię – jej uwaga była skupiona na blondynce, którą właśnie zmiotła jednym zdaniem. Weronika prychnęła, rzuciła coś pod nosem i odeszła, ciągnąc za sobą swoje koleżanki. Daria stała jak sparaliżowana, wciąż ściskając monety w dłoni. Podniosła wzrok i przez ułamek sekundy jej spojrzenie spotkało się z oczami Amelii. Te ciemne, niemal czarne oczy były jak magnes – intensywne, przenikliwe, z nutą czegoś, co sprawiło, że serce Darii zadrgało. Amelia uniosła lekko kącik ust, jakby chciała powiedzieć coś więcej, ale nie zrobiła tego. Odwróciła się, rzucając włosy na ramię i dołączyła do grupki znajomych, którzy już wołali ją z drugiego końca korytarza.
Daria wypuściła powietrze, o którym nie wiedziała, że wstrzymuje. Jej policzki płonęły, a w brzuchu czuła dziwne, gorące mrowienie. Amelia nawet nie znała jej imienia, a jednak stanęła w jej obronie. To było jak promień słońca w szarym dniu – krótki, ale oślepiający. Daria wróciła do automatu, wrzuciła monety i kupiła wodę, choć jej myśli były gdzie indziej.
Daria wróciła do klasy, wciąż ściskając w dłoni butelkę wody, jakby była jej jedynym punktem oparcia. Korytarzowy incydent z Weroniką i interwencja Amelii wciąż dudniły w jej głowie, a to krótkie, intensywne spojrzenie ciemnych oczu Amelii paliło ją od środka. Usiadła z powrotem w ostatniej ławce, chowając się za zasłoną swoich kasztanowych włosów. Jej oczy, choć unikały spojrzeń innych, co chwilę wędrowały w stronę środka klasy, gdzie Amelia była w swoim żywiole.
Przebojowa brunetka siedziała na brzegu ławki, otoczona grupką uczniów, którzy zdawali się lgnąć do niej jak ćmy do światła. Jej długie, lśniące włosy opadały na plecy, a obcisły top unosił się lekko przy każdym jej ruchu, odsłaniając smugę opalonej skóry nad paskiem jeansów. Śmiała się głośno, odrzucając głowę do tyłu, a jej śmiech był jak melodia, która przyciągała uwagę wszystkich w promieniu kilku ławek.
– No, serio, Kuba, myślisz, że pan od matmy znowu będzie przynudzał o funkcjach? – rzuciła Amelia, opierając brodę na dłoni i posyłając chłopakowi w bluzie zadziorny uśmiech. – Może powinniśmy go przekonać, żeby zrobił nam quiz z życia. Na przykład: jak przeżyć imprezę bez kaca? Kuba parsknął śmiechem, a dwie dziewczyny obok Amelii zachichotały, przewracając oczami. – Ty to zawsze masz pomysły, Amelcia – powiedziała jedna z nich, poprawiając swoje blond loki. – Ale powiedz, co tam było z tym kolesiem na imprezie w piątek? Słyszałam, że… Amelia uniosła brew, przerywając jej ruchem dłoni.
– Oj, Monia, nie plotkuj, tylko słuchaj – odparła z figlarnym błyskiem w oku. – Powiedzmy, że był uroczy, ale trochę za bardzo cwaniakował. Grupa znów wybuchła śmiechem, a Daria, choć udawała, że przegląda coś w telefonie, chłonęła każde słowo. Głos Amelii był jak magnes – ciepły, pewny, z nutą zadziorności, która sprawiała, że wszyscy wokół niej czuli się jednocześnie zafascynowani i onieśmieleni. Daria zerknęła ukradkiem, widząc, jak Amelia gestykuluje, opowiadając coś o planach na weekend. Jej dłonie tańczyły w powietrzu, a paznokcie, pomalowane na głęboki bordo, mieniły się w świetle wpadającym przez okno.
– W sobotę idę z dziewczynami do tego nowego baru w centrum – mówiła Amelia, nachylając się lekko do przodu, przez co jej top znów odsłonił większy fragment talii. – Mają tam parkiet, że głowa mała. Ktoś chętny, żeby dołączyć? Chłopak siedzący naprzeciwko, z rozczochranymi włosami i szerokim uśmiechem, uniósł ręce w geście poddania. – Amelia, ty i taniec to jak tornado. Nie nadążę, ale popatrzeć mogę.
– Popatrzeć to ty sobie możesz na Netfliksie – odparła Amelia, puszczając mu oko, co wywołało kolejną falę śmiechów. Odchyliła się na krześle, przeciągając się leniwie, a jej ruchy były tak naturalne, że wydawały się niemal wyreżyserowane. Daria poczuła, jak jej policzki znów się nagrzewają. Nie mogła oderwać wzroku od sposobu, w jaki Amelia bawiła się kosmykiem włosów, nawijając go na palec, ani od tego, jak jej usta, muśnięte błyszczykiem, układały się w uśmiech. Na moment Amelia odwróciła głowę, a jej spojrzenie przemknęło przez klasę, jakby szukając czegoś – lub kogoś. Daria szybko spuściła wzrok, udając, że poprawia coś w plecaku. Jej serce łomotało, jakby bała się, że Amelia zauważy jej ukradkowe zerknięcia. Amelia wróciła jednak do rozmowy, śmiejąc się z żartu koleżanki, a jej głos znów wypełnił salę.
Daria przygryzła wargę, czując, jak w jej brzuchu rośnie ciepłe, nieznane uczucie. Amelia była jak gwiazda, wokół której kręcił się cały wszechświat klasy. Daria, niewidzialna w swojej ławce, czuła się jak odległa planeta, która może tylko na to światło patrzeć z daleka.
/////
Drugi dzień w nowej szkole nie przyniósł Darii ulgi. Wciąż czuła się jak cień, przemykając korytarzami z plecakiem przyciśniętym do piersi. Długie, rozpuszczone włosy opadały na jej twarz, a luźny sweter, tym razem granatowy, skrywał jej drobną sylwetkę. Siedziała w ostatniej ławce, jak poprzedniego dnia, wpatrując się w zeszyt, gdzie rysowała kolejne bazgroły. Myśli o Amelii, która wczoraj tak błyskotliwie rozprawiła się z Weroniką, nie dawały jej spokoju. Obraz jej ciemnych oczu i zadziornego uśmiechu wracał w każdej chwili ciszy, budząc w Darii dziwny podziw i fascynację.
Lekcja chemii ciągnęła się w nieskończoność. Nauczyciel, starszy mężczyzna o siwych włosach, tłumaczył coś o wiązaniach chemicznych, ale Daria ledwo go słyszała. Jej spojrzenie co chwilę uciekało w stronę Amelii, która siedziała kilka ławek dalej, otoczona jak zwykle grupką znajomych. Jej śmiech rozbrzmiewał w klasie, przerywając monotonię lekcji. Amelia miała na sobie czarny crop top i obcisłe jeansy, a jej długie, ciemne włosy lśniły w świetle wpadającym przez okno. Gdy dzwonek na przerwę w końcu zadzwonił, klasa ożyła. Uczniowie rzucili się do drzwi, a Daria, jak zwykle, została z tyłu, powoli pakując swoje rzeczy. Nie spieszyła się – korytarz wciąż wydawał się jej zbyt chaotyczny, zbyt tłoczny i pełny ludzi, którzy zdawali się należeć do innego świata. Wstała, zarzuciła plecak na ramię i ruszyła w stronę wyjścia, gdy nagle usłyszała głos, który sprawił, że jej serce zabiło mocniej.
– Hej, ty! – Amelia stała oparta o framugę drzwi, z lekkim uśmiechem na ustach. Jej oczy błyszczały, a jeden kosmyk włosów opadał na policzek, dodając jej uroku. – To ty jesteś tą nową, prawda? Siedzisz w ostatniej ławce jak myszka.
Daria zamarła, czując, jak krew napływa jej do twarzy. Jej dłonie zacisnęły się na paskach plecaka, a słowa uwięzły w gardle. Amelia była tak blisko – bliżej, niż Daria mogła sobie wyobrazić. Zapach jej perfum, słodki i lekko korzenny, dotarł do niej, sprawiając, że jej nogi zrobiły się miękkie.
– J-ja… tak – wydukała w końcu, spuszczając wzrok. Jej głos był ledwie słyszalny, a policzki płonęły. Nie mogła uwierzyć, że Amelia ją zauważyła, że w ogóle do niej mówi. Amelia zaśmiała się cicho, a jej śmiech był jak ciepły wiatr, który rozproszył część lęku Darii. – Spokojnie, nie gryzę – powiedziała, przekrzywiając głowę i przyglądając się Darii z zainteresowaniem. – Chodź, usiądźmy razem na stołówce. Nie możesz cały czas chować się w kącie.
Zaskoczona Daria podniosła wzrok. Jej przestraszone oczka spotkały się z ciemnym spojrzeniem Amelii, która uśmiechnęła się szerzej, jakby wyczuła jej nieśmiałość. Skinęła głową w stronę korytarza. – No, rusz się, myszko. Pokażę ci, gdzie jest najlepsza herbata w tej budzie. Daria skinęła głową, niezdolna wydusić z siebie więcej słów. Jej serce biło jak oszalałe, a w brzuchu czuła ciepło, które rozlewało się po całym ciele. Ruszyła za Amelią, czując się jak w transie. Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale jedno było pewne – ten moment, ten pierwszy kontakt, był jak iskra, która miała rozpalić coś, czego Daria jeszcze nie rozumiała.
Stołówka szkolna była jak tętniące życiem miasto w miniaturze – hałas talerzy, śmiechy, rozmowy i zapach taniej herbaty wypełniały przestrzeń. Daria szła za Amelią, czując się jak mały statek płynący w cieniu ogromnego żaglowca. Amelia poruszała się z pewnością siebie, która zdawała się rozsuwać tłum na boki. Jej obcisłe jeansy podkreślały każdy krok, przyciągając spojrzenia uczniów mijanych po drodze. Daria, ze swoim luźnym swetrem i spuszczonym wzrokiem, czuła się przy niej jak szara plama na kolorowym obrazie.
– Siadaj tu – rzuciła Amelia, wskazując stolik w rogu stołówki, gdzie światło z okna rzucało ciepłe promienie na blat. Sama zajęła miejsce naprzeciwko, opierając łokcie na stole i pochylając się lekko w stronę Darii. – No, to jak masz na imię, myszko? Bo nie mogę cię cały czas tak nazywać.
Daria przełknęła ślinę, czując, jak jej serce bije w przyspieszonym rytmie. Zapach perfum Amelii wciąż unosił się w powietrzu, a jej ciemne oczy zdawały się przewiercać Darię na wylot. – D-Daria – wydukała, wbijając wzrok w swoje dłonie, które nerwowo skubały rąbek swetra.
– Daria, huh? – Amelia uśmiechnęła się, a jej głos był jak ciepły miód, który koił nerwy Darii, choć jednocześnie budził w niej niepokój. – Ładne imię. Pasuje do ciebie. Skąd jesteś, Daria? Widać, że to miasto cię trochę przytłacza.
Daria podniosła wzrok, zaskoczona tym, jak łatwo Amelia przełamała ciszę między nimi. – Z… małej miejscowości – odpowiedziała cicho, czując, jak jej policzki płoną. – Moja mama dostała pracę tutaj, więc… musiałyśmy się przeprowadzić. Amelia kiwnęła głową, jakby wszystko już rozumiała. Wyciągnęła z plecaka butelkę wody i upiła łyk, a jej ruchy były tak płynne, że Daria nie mogła oderwać wzroku. – Wiem, jak to jest – powiedziała Amelia, odstawiając butelkę. – Też kiedyś byłam nowa, choć pewnie trudno ci w to uwierzyć. – Puściła jej oko, a Daria poczuła, jak ciepło rozlewa się po jej brzuchu. – Ale słuchaj, ta szkoła nie jest taka złe. Trzeba tylko wiedzieć, z kim trzymać. Może ci pokażę, co i jak? Daria skinęła głową, niepewna, czy to pytanie wymagało odpowiedzi. Jej myśli były w chaosie – Amelia była tak blisko, tak realna, a jednocześnie wydawała się niemal nieosiągalna, jak gwiazda, którą można podziwiać, ale nie dotknąć. – Jasne… to miłe z twojej strony – wyszeptała, czując, że jej głos brzmi słabo w porównaniu z pewnością Amelii.
– Miłe? – Amelia zaśmiała się, odrzucając włosy na ramię. – Myszko, ja nie jestem miła, ja jestem fajna. – Jej uśmiech był zaraźliwy, a ton żartobliwy, ale w jej oczach błysnęło coś, co sprawiło, że Daria poczuła dreszcz.
– Słuchaj, musisz się wyluzować. W tej szkole trzeba pokazać, że masz coś do powiedzenia, inaczej tacy jak Weronika będą ci dokuczać. Daria przygryzła wargę, wspominając wczorajszą scenę na korytarzu. – Dzięki… za wczoraj – powiedziała cicho, spuszczając wzrok. – Nie musiałaś tego robić. Amelia wzruszyła ramionami, ale jej uśmiech stał się cieplejszy. – Weronika to tylko mucha, która za dużo bzyczy. Nie przejmuj się nią. – Pochyliła się bliżej, a jej głos ściszył się, jakby dzieliła się tajemnicą. – Pewnie ma kompleksy, bo masz większe cycki od niej – zaśmiała się głośno, zerkając na reakcję swojej rozmówczyni. Na smutnych do tej pory ustach Darii pojawił się dyskretny uśmiech. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc tylko skinęła głową, czując, jak ciepło w jej brzuchu zamienia się w gorącą falę.
Przerwa w stołówce trwała w najlepsze, a Daria siedziała naprzeciwko Amelii, wciąż nie mogąc uwierzyć, że naprawdę tu jest, rozmawiając z dziewczyną, która wydawała się być centrum wszechświata całej szkoły. Jej niebieskie oczy zerkały na Amelię, która właśnie kończyła opowieść o jakimś szalonym wypadzie z przyjaciółmi na koncert w centrum miasta. Jej gesty były żywe, a głos pełen energii, jakby każde słowo miało moc przyciągania uwagi. Daria, choć wciąż onieśmielona, czuła, jak lód w jej wnętrzu powoli topnieje pod wpływem ciepła, które emanowało od Amelii.
– Wiesz, Daria, musisz kiedyś z nami pójść – powiedziała Amelia, opierając brodę na dłoni i przyglądając się jej z lekkim uśmiechem. – Masz taką cichą aurę, ale czuję, że jakby cię rozkręcić, to mogłabyś zaskoczyć. – Jej oczy błysnęły, a ton głosu sugerował, że widzi w Darii więcej, niż ta sama dostrzegała w sobie. Daria zarumieniła się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. – Ja… nie wiem, czy nadążę za tobą – wymamrotała, spuszczając wzrok na swoje dłonie, które nerwowo gniotły rąbek swetra. – Nie jestem dobra w… takich rzeczach.
– W jakich rzeczach? – Amelia uniosła brew, a jej uśmiech stał się bardziej figlarny. – W byciu fajną? Spokojnie, tego można się nauczyć. Ja cię nauczę, jeśli chcesz. Zanim Daria zdążyła odpowiedzieć, do stolika podeszła grupka uczniów, wśród nich Weronika, blondynka z wczorajszego incydentu na korytarzu. Jej usta wykrzywiły się w ironicznym uśmieszku, a oczy zmierzyły Darię od stóp do głów, zanim zatrzymały się na Amelii. – O, Amelia, co słychać? – rzuciła, opierając dłoń na biodrze. – Widzę, że znalazłaś sobie nową koleżankę. Co, znudziły ci się już nasze imprezy, że adoptujesz cichą myszkę? Koleżanki wybuchły śmiechem, a Daria poczuła, jak jej serce zamiera. Znów była w centrum uwagi, ale tym razem w najgorszy możliwy sposób. Spuściła wzrok, chcąc zapaść się pod ziemię, ale Amelia nawet nie drgnęła. Jej uśmiech pozostał niewzruszony.
– Oj, Weronika! – odparła Amelia, odchylając się na krześle i krzyżując ramiona. Jej głos był spokojny, ale przesycony kpiną. – Te twoje żarty brzmią jak z przedszkola. Daria ma więcej klasy w jednym palcu niż ty w całym swoim kucyku. Może kiedyś się nauczysz, jak być ciekawą bez robienia cyrku.
Stołówka na moment ucichła, a kilka osób przy sąsiednich stolikach odwróciło głowy, chichocząc pod nosem. Weronika zrobiła się czerwona ze wstydu, jej usta otworzyły się, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko prychnęła i odeszła w milczeniu. Amelia przewróciła oczami, po czym wróciła spojrzeniem do Darii, jakby nic się nie stało.
– Nie przejmuj się nią – powiedziała, popijając łyk wody z butelki. – Mówiłam ci już, że ona ma kompleksy. – Pochyliła się bliżej, a jej głos stał się bardziej poufny. – Co powiesz na to, żeby jutro usiąść razem na matmie? – dodała po chwili, żeby poprawić humor swojej nowej koleżance. Daria zamrugała, zaskoczona. Jej policzki płonęły, a w brzuchu czuła ciepłą falę, która rozlewała się coraz dalej. – J-ja… jasne – wydukała, a jej głos był ledwie słyszalny. Myśl o siedzeniu w jednej ławce z Amelią sprawiła, że jej serce zabiło jeszcze szybciej. Amelia uśmiechnęła się, jakby wiedziała, co dzieje się w głowie Darii. – Super. To mamy umowę. – Wstała, poprawiając włosy i odchodząc w głąb sali.
/////
Minęło kilka tygodni od pierwszego dnia Darii w nowej szkole, a jej życie, choć wciąż pełne nieśmiałości, zaczęło nabierać nowych barw. Amelia, niczym jasna gwiazda, stała się centrum jej świata. Ich rozmowy na stołówce, wspólne siedzenie na lekcjach i ukradkowe uśmiechy na korytarzach sprawiły, że Daria czuła się mniej wyobcowana. Amelia miała dar przełamywania barier – jej śmiech, zadziorne komentarze i ciepłe spojrzenia powoli wyciągały Darię z jej skorupy. Spędzały coraz więcej czasu razem, wymieniając się historiami o codzienności, muzyce, a czasem nawet o marzeniach, choć Daria wciąż bała się mówić o tych najskrytszych. Daria odkryła, że Amelia jest nie tylko przebojowa, ale też zaskakująco troskliwa. Kiedy Weronika i jej koleżanki próbowały rzucać złośliwe komentarze, Amelia zawsze miała ciętą ripostę, która zamykała im usta. Daria, choć wciąż rumieniła się na każde jej spojrzenie, zaczęła czuć coś więcej niż podziw – ciepło, które rozlewało się po jej ciele za każdym razem, gdy Amelia dotykała jej ramienia czy poprawiała jej włosy, było coraz trudniejsze do zignorowania. Ich przyjaźń, choć dopiero się rodziła, stawała się dla Darii jak oddech, którego nie wiedziała, że potrzebuje.
W szkole Daria wciąż trzymała się z boku, ale z Amelią u boku świat wydawał się mniej przerażający. Amelia opowiadała jej o imprezach, chłopakach, a czasem puszczała oko, żartując o rzeczach, które sprawiały, że policzki Darii płonęły. Daria nie mówiła wiele o sobie, ale Amelia zdawała się wyczuwać jej nieśmiałość, delikatnie ją zachęcając, by otworzyła się bardziej. W głębi duszy Daria marzyła, by podzielić się z nią swoimi sekretami – myślami, które pojawiały się w nocy, gdy leżała w łóżku, wyobrażając sobie bliskość, dotyk, coś, czego nigdy nie doświadczyła.
Tego popołudnia siedziały razem w szkolnym parku, na ławce pod rozłożystą wierzbą, której liście szeleściły w ciepłym wrześniowym wietrze. Amelia wyciągnęła się na ławce, opierając głowę na dłoni, a jej ciemne włosy lśniły w promieniach słońca. Miała na sobie luźną koszulkę z dekoltem, który odsłaniał obojczyk i krótką spódniczkę. Daria, w swoim szarym swetrze i jeansach, siedziała skulona, ściskając w dłoniach puszkę coli, jakby to był jej talizman.
– No, Daria, powiedz, co dziś słychać w twoim świecie? – zapytała Amelia, popijając sok malinowy z kartonika. Jej głos był lekki, ale oczy, ciemne i przenikliwe, zdawały się widzieć więcej, niż Daria chciała pokazać. – Jesteś taka cicha ostatnio. Coś cię gryzie? Daria przełknęła ślinę, czując, jak jej serce bije szybciej. Przez te tygodnie Amelia stała się jej najbliższą osobą, kimś, kto sprawiał, że świat wydawał się mniej straszny. Jednak teraz, pod jej spojrzeniem, Daria czuła się obnażona, jakby Amelia mogła zajrzeć prosto w jej duszę. Chciała coś powiedzieć, coś lekkiego, ale słowa, które cisnęły się na usta, były ciężkie, pełne wstydu i lęku.
– Ja… nie wiem, jak to powiedzieć – zaczęła cicho, wpatrując się w swoje buty. Jej głos drżał, a palce zacisnęły się na puszce tak mocno, że metal zaskrzypiał. – Czuję się… jakby coś ze mną było nie tak. Amelia uniosła brew, ale nie przerwała. Pochyliła się lekko, opierając łokcie na kolanach, a jej uwaga była jak ciepłe światło, które jednocześnie koiło i parzyło. – Nie tak? Daria, o czym ty mówisz?
– Wszyscy w szkole… – Daria urwała, czując, jak łzy napływają jej do oczu. – Wszyscy mają jakieś historie. O imprezach, o… chłopakach, dziewczynach. A ja… – Jej głos załamał się, a policzki zapłonęły. – Ja nigdy nawet się nie całowałam. Nigdy… nie byłam z nikim. Czuję się przez to taka… gorsza. Jakbym była w tyle za wszystkimi.
Cisza, która zapadła, była jak ciężar na jej ramionach. Daria spuściła wzrok, bojąc się spojrzeć na Amelię. Spodziewała się zobaczyć w jej oczach politowanie albo śmiech. Jej serce dudniło, a w głowie kłębiły się wspomnienia podsłuchanych rozmów koleżanek w starej szkole – o pocałunkach, dotyku, rzeczach, które dla nich były codziennością, a dla niej zakazanym marzeniem. Wychowana w domu, gdzie uczucia, intymność i seks były tematem tabu, tłumiła te myśli, ale one wracały, gorące i wstydliwe, zwłaszcza w nocy, gdy myślała o kimś, kto mógłby ją dotknąć.
– Amelia… – wyszeptała, podnosząc wzrok. – Proszę, nie mów nikomu. Błagam. Jeśli ktoś by się dowiedział… Weronika i jej koleżanki… one by mnie zjadły.
Amelia patrzyła na nią przez chwilę, a jej twarz, zwykle pełna zadziornego uśmiechu, złagodniała. Wyciągnęła dłoń i delikatnie położyła ją na ramieniu Darii, a ten prosty gest sprawił, że serce Darii zadrgało. – Spokojnie – powiedziała cicho, a jej głos był jak ciepły koc. – Twoje sekrety są u mnie bezpieczne. Obiecuję. Daria skinęła głową, czując, jak łzy spływają po jej policzkach. Wstyd mieszał się z ulgą, a bliskość Amelii – jej dłoń, jej zapach, jej ciepłe spojrzenie – sprawiała, że świat wokół przestawał istnieć. To był pierwszy raz, kiedy otworzyła się przed kimś tak bardzo, i choć czuła się obnażona, w głębi duszy cieszyła się ze swojej odwagi.
Słońce chyliło się ku zachodowi, malując park złotymi smugami. Daria siedziała na ławce, wciąż czując ciepło dłoni Amelii na swoim ramieniu. Jej wyznanie wisiało w powietrzu, ciężkie i nagie, a serce biło tak mocno, że miała wrażenie, iż Amelia je słyszy. Spuściła wzrok, wpatrując się w puszkę coli, która lśniła w jej drżących dłoniach. Wstyd wciąż palił jej policzki, ale obecność Amelii, jej spokojne spojrzenie, sprawiały, że lęk powoli ustępował miejsca nadziei. Amelia odchyliła się na ławce, przeciągając się leniwie, jakby chciała rozładować napięcie. Jej koszulka uniosła się lekko, odsłaniając pępek, a Daria szybko odwróciła wzrok, czując gorąco w brzuchu. – Wiesz, Daria – zaczęła Amelia, a jej głos był miękki, ale z nutą figlarności. – To, że jeszcze się nie całowałaś, to nie powód, żeby czuć się gorszą. To tylko… kwestia czasu. I odpowiedniej osoby. Daria zamrugała, podnosząc wzrok. Jej oczy spotkały się z ciemnym spojrzeniem Amelii, które zdawało się kryć obietnicę czegoś więcej. – Ale… wszyscy w szkole już to robili – wyszeptała, a jej głos drżał. – Słyszę, jak dziewczyny rozmawiają o swoich chłopakach, o… takich rzeczach. A ja nawet nie wiem, jak to jest.
– Daria, to nie wyścig – powiedziała, przesuwając się bliżej na ławce. Ich kolana niemal się stykały, a zapach jej perfum, słodki i korzenny, otulił Darię jak ciepły koc. – Całowanie, seks… to wszystko przychodzi naturalnie, kiedy jesteś gotowa. A ty? – Pochyliła się, a jej głos stał się bardziej intymny. – Ty po prostu jeszcze nie znalazłaś kogoś, kto pokaże ci, jak to jest.
Daria przełknęła ślinę, czując, jak jej serce przyspiesza. Słowa Amelii brzmiały jak zaklęcie, które jednocześnie kusiło i przerażało. – Nie wiem, czy kiedykolwiek będę gotowa – przyznała cicho, a jej palce zacisnęły się na swoim kolanie. – Boję się, że… że zrobię coś źle. Że ktoś będzie się ze mnie śmiał. Amelia zaśmiała się cicho, ale nie było w tym kpiny – tylko ciepło, które sprawiało, że Daria czuła się bezpieczniejsza.
– Śmiał? – powtórzyła, kręcąc głową. – Daria, każdy kiedyś zaczyna. Nawet ja. – Puściła jej oko, a Daria poczuła, jak ciepło rozlewa się po jej ciele. – Wiesz co? Myślę, że potrzebujesz małej lekcji. Co ty na to? Daria podniosła wzrok, niepewna, czy dobrze usłyszała. – Lekcji? – Jej głos był ledwie słyszalny, a w głowie kłębiły się pytania. Co Amelia miała na myśli? Czy to żart? Jednak spojrzenie Amelii, intensywne i pełne obietnic, mówiło, że to coś więcej.
– Tak, lekcji – potwierdziła Amelia, a jej uśmiech stał się bardziej zadziorny. Wstała z ławki, wyciągając dłoń w stronę Darii. – Chodź, myszko. Pokażę ci coś po lekcjach, ale to musi zostać między nami. Obiecujesz?
– Czemu mówisz mi myszko? To… krępujące. – Wydusiła szesnastolatka, nerwowo skubiąc rąbek bluzki.
– Pasuje do ciebie, taka cicha, urocza… ale z pazurem, co? – Odparła Amelia, szturchając swoją zawstydzoną przyjaciółkę. – To jak będzie z tą lekcją? – dodała po chwili, zbliżając dłoń w kierunku Darii.
Daria spojrzała na wyciągniętą dłoń Amelii, a jej ciało zadrżało z mieszanki strachu i ekscytacji.
– Dobrze – wyszeptała, chwytając dłoń Amelii. Jej skóra była ciepła, a uścisk pewny, jakby Amelia już wiedziała, dokąd zmierzają. Daria nie miała pojęcia, co ją czeka, ale w tamtej chwili była gotowa pójść za Amelią gdziekolwiek.
Amelia prowadziła Darię w stronę szkoły. Jej krok był dosyć szybki, niemal biegnący. Dziewczyny mijały kolejne ławki na zewnątrz budynku, zbliżając się do drzwi wejściowych. Po ich otwarciu Amelia nadal nie ustępowała kroku, mknąc szkolnym korytarzem. Daria, lekko zmęczona tempem Amelki, podążała za nią, czując, jak jej serce bije w piersi jak oszalałe. Korytarze były niemal puste – lekcje się skończyły, a większość uczniów rozeszła się do domów. Amelia prowadziła ją za sobą, a obcisła spódniczka i koszulka z dekoltem podkreślały każdy ruch jej smukłego ciała.
– Dokąd idziemy? – zapytała Daria cicho drżącym głosem. Wolną ręką ściskała z nerwów paski plecaka. Amelia odwróciła się, posyłając jej zadziorny uśmiech. – Do szatni – odpowiedziała, a jej ton był lekki, ale z nutą tajemnicy. – Tam nikt nam nie będzie przeszkadzał. Gotowa na swoją lekcję?
Daria przełknęła ślinę, a jej policzki zarumieniły się. – J-jaką lekcję masz na myśli… nie wiem, czy to dobry pomysł – wydukała, spuszczając wzrok na podłogę. Jej serce dudniło, a w głowie kłębiły się różne obrazy.
– Oj, Daria, nie bój się – zaśmiała się Amelia, zatrzymując krok przed drzwiami szatni. – To tylko zabawa. Obiecałam, że pokażę ci, jak to jest, a ja zawsze dotrzymuję obietnic. – Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła Darię do środka. – No, wchodź. To będzie nasza mała tajemnica.
Szkolna szatnia była cicha, niemal upiorna w swoim pustkowiu. Słońce wpadało przez wąskie okna, rzucając smugi światła na rzędy metalowych szafek. Amelia zamknęła za sobą drzwi, a głośny trzask sprawił, że Daria aż podskoczyła. Stała w rogu, czując, jak jej dłonie drżą z mieszanki lęku i ekscytacji.
– No, myszko, czas na lekcję numer jeden – powiedziała Amelia, podchodząc bliżej. Jej głos był ciepły, ale miał w sobie nutę władczości, która sprawiła, że Daria poczuła motylki w brzuchu. – Całowanie to sztuka, wiesz? I ja będę twoją nauczycielką. Gotowa?
– C-całowanie? – Daria skinęła głową, a jej oddech przyspieszył. Amelia stanęła tak blisko, że Daria czuła ciepło jej ciała i zapach perfum – słodki, korzenny, obezwładniający. – Co mam robić? – wyszeptała Daria, a jej głos był ledwie słyszalny.
– Na początek, rozluźnij się – odpowiedziała Amelia, kładąc dłonie na ramionach Darii. Jej dotyk był lekki, ale stanowczy, a palce delikatnie masowały jej napięte mięśnie. – Zamknij oczy i zaufaj mi. Pokażę ci, jak to się robi krok po kroku. Daria posłusznie zamknęła oczy, czując, jak świat wokół niej znika. Usłyszała cichy szelest, gdy Amelia przysunęła się jeszcze bliżej, a potem ciepło oddechu musnęło jej usta.
– Najpierw powoli – szepnęła Amelia, a jej głos był jak aksamit. – Usta muszą się poznać. – Jej wargi delikatnie dotknęły ust Darii, miękkie i ciepłe, smakujące malinowym sokiem. Pocałunek był lekki, niemal nieśmiały, ale Amelia prowadziła go z pewnością, powoli pogłębiając kontakt. Daria zadrżała, a jej dłonie instynktownie zacisnęły się na swetrze. Amelia odsunęła się na moment, a jej śmiech był cichy, ciepły. –
Dobrze, myszko, nieźle jak na początek – powiedziała, a jej palce musnęły policzek Darii, odgarniając kosmyk włosów. – Teraz spróbuj oddać pocałunek. Nie myśl za dużo, po prostu czuj. Daria otworzyła oczy, a jej spojrzenie było rozmazane, pełne emocji. – Ja… nie wiem, jak – przyznała, a jej głos drżał. – A jeśli zrobię coś źle?
– Źle? – Amelia uniosła brew, a jej uśmiech stał się bardziej figlarny. – Zaufaj mi, z tymi ustami nie możesz zrobić nic źle. – Pochyliła się znów, a tym razem pocałunek był głębszy. Jej wargi nacisnęły mocniej, a język delikatnie musnął usta Darii, zachęcając ją do odpowiedzi. Daria westchnęła cicho, otwierając usta, a Amelia skorzystała z tego, wślizgując się językiem, by delikatnie drażnić jej podniebienie. Pocałunek stał się bardziej intensywny. Daria poczuła, jak jej ciało reaguje – ciepło między nogami, dreszcze na skórze, pulsowanie w piersi.
Amelia odsunęła się po chwili, a jej oczy błyszczały z satysfakcją. – No, widzisz? Jesteś całkiem dobra – powiedziała, opierając dłoń na biodrze. – Jak się czujesz, uczennico? Daria dyszała cicho, jej policzki były czerwone, a wargi wciąż mrowiły się od dotyku Amelii. – To… to było niesamowite – wyszeptała, ochrypłym głosikiem. – Czuję się… jakby wszystko się we mnie poruszało.
– To dopiero początek – szepnęła Amelia, pochylając się, by musnąć ustami ucho Darii. – Jeśli chcesz, możemy ćwiczyć jeszcze. Jutro, pojutrze… kiedy tylko zechcesz. – Jej głos był jak obietnica, która sprawiła, że rytm bicia serca Darii przyspieszył jeszcze mocniej. – Ale pamiętaj, to nasz sekret.
Daria skinęła głową, wciąż oszołomiona. Jej ciało było jak struna, napięta od nowych doznań. W głowie krążyła tylko jedna myśl – chciała więcej. Więcej Amelii, więcej tego ciepła, więcej tej magii, która sprawiała, że czuła się bardziej żywa.
2 komentarze
Gazda
To jest bardzo ciekawie zapowiadającą się opowieść
Czekam na rozwój wydarzeń
Fafnir
Bardzo ładnie napisane, z uczuciem. Czekam na więcej