CASTING - część 3

Arek podszedł do stołu. Zaczął przerzucać kartki i psioczyć pod nosem:
   – Burdel jak zawsze. No nareszcie. Śliczna, podaj numer telefonu. Chętnie powspominam stare czasy. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogłem cię znów zobaczyć.  
  – Podyktowałam. Odłożył długopis, zacisnął palce na kartce, po czym do mnie wrócił.
   – Leć pod prysznic i głowa do góry. Będzie dobrze, a Tomkiem się nie przejmuj. Jest wkurzony, że po raz kolejny musiał zastępować Marka. Właśnie, skąd się znacie?
   – Z autobusu.  
   Myślałam, że będzie drążył, on, jednak puścił oczko, musnął palcem moje wargi i zmienił temat. Kiedyś by nie odpuścił i suszył głowę. Byłam mu wierna, jednak kręciło się przy mnie tylu chłopaków, że czasami któregoś pomacałam, pocałowałam, zwłaszcza jak procenty otumaniły mózg. Nie pochwalał tego, jednak kochał nad życie i puszczał w zapomnienie. Zapragnęłam go poznać na nowo.  
   – Dobra, muszę lecieć.
   – Nie idziesz ze mną?
   – Nie. Za godzinę kolejna robota, poza tym, są tylko dwie kabiny. Z Tomkiem siebie nie widzę, a jeśli wyląduję razem z tobą, na myciu pleców się na pewno nie skończy.  
   Pocałował mnie w policzek i zniknął za kotarą. Stałam jak manekin na wystawie. Po chwili wyszedł, uśmiechnął się i opuścił pomieszczenie.
   Usiadłam na krześle. Szczerze powiedziawszy, nie miałam ochoty na mycie, zwłaszcza w towarzystwie tego przemądrzalca, Tomka. Oparłam brodę na rękach i ze smutnym wyrazem twarzy widziałam, jak wracam do rodzinnego miasta i…
   – Arek, zapomniałem ci powiedzieć, że wczoraj opłaciłem czynsz, więc nie musisz chodzić do Adamskiego! – doleciało z łazienki.
   – Wyszedł! – zakomunikowałam.
   – Dlaczego siedzisz na środku pokoju i liczysz włoski w dywanie? Dawaj się wyszorować. Właśnie, o której masz autobus? Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy pojechać razem, no wiesz.
   Przechyliłam głowę. Tomek stał wsparty o futrynę, woda skapywała po umięśnionym ciele, włosy przylgnęły do czoła – natychmiast je odgarnął, napinając biceps. Zjechał dłonią do krocza i podrapał się po jajach. Fiut zwisał.
   Nie odpowiedziałam. Odwróciłam wzrok, chociaż najchętniej gapiłabym się na niego bez mrugania. Westchnęłam i kierowana impulsem, wstałam z zamiarem dotarcia do swoich ciuchów i jak najszybszego wyjścia.  
   – Hej, co robisz? – Wyrósł przede mną i położył dłoń na ramieniu; wzdrygnęło mną.
   – Idę się przebrać i spadam. Nie dostałam tej roboty, więc nie ma sensu, abym tutaj tkwiła.
   – Wojtek, to znaczy, szef ci tak powiedział?
   – Nie, ale to oczywiste. Zresztą i tak się do tego nie nadaję – burknęłam i chciałam go wyminąć.  
   Nie pozwolił na to. Objął mnie w pasie i wyszczerzył zęby. Zapach perfum wymieszany z żelem, do tego pozostałości po pocie, którego nie zdążył z siebie zmyć, doprowadzały moje zmysły do szaleństwa. Zagryzłam wargę, mrużąc oczy. Ciche mruknięcie opuściło moje usta. Jego dłonie, palce gładzące skórę, paliły jak ogień.  
   – Byłaś trochę sztywna, ale nie wszystko stracone. Zjadł cię stres, to normalne.  
   – Dla mnie tak.  
   Popatrzył na mnie pytająco. Położył dłonie na policzkach i zaczął gładzić. Czułam jego ciepły oddech na twarzy. Nie potrzebowałam współczucia, więc szybko je z siebie strąciłam. Był zmienny jak kameleon, a ja pragnęłam, aby zostawił mnie w spokoju. Z trudem powstrzymywałam łzy. Jeszcze słowo i wybuchnę, robiąc z siebie kretynkę na oczach chłopaka, który coraz bardziej mnie kręcił.
   – Daruj sobie – dodałam.
   Złapał mnie za ramiona – zabolało, bo ścisnął mocno.
   – Obraziłaś się za parę słów prawdy – prychnął. – Gdybym wiedział, gdzie jedziesz, nie ściemniałbym i otwarcie przyznał, że jesteś kiepska. Nie umiesz połykać, dupa nienaruszona. Co cię podkusiło, aby wybierać taki zawód?
   Na końcu języka miałam słowo” życie”, jednak nie wypowiedziałam tego. Po co mu ta wiedza? Widać, że mnie nie trawi.  
   Drzwi się otworzyły. Do środka wtargnął szef z telefonem w dłoni.  
   – Tomek! Dobrze, że jeszcze jesteś. Pozwól na słówko.
   Wykorzystałam okazję i zniknęłam w przebieralni. Starszej pani nie było, więc szybko zrzuciłam erotyczny strój i włożyłam ten, w którym przyjechałam. Chwyciłam torebkę, kiedy wszedł szef i stanął tak blisko, że czułam ciepło, jakim emanował.
   – Karolina, sorki, nie mogłem wcześniej. Klient dostał nagły telefon i nie obejrzał do końca, a ja nie chciałem przerywać. Zresztą, jak na was patrzyłem, samego mnie naszło i pojechałem na ręcznym. Teraz muszę wyjść, ale za godzinę wracam. Mam dla ciebie dobre wieści, więc zmaż ten smutek z twarzy i uśmiechnij się, do cholery. Wiem, Tomka poniosło i nie dał ci się wykazać. On tak ma, zwłaszcza że nie lubi klienta, przed którym występował.  
   – Rozumiem.
   Odzyskałam jasność widzenia. Była nadzieja. Nie powiem, wiadomość była jak powiew świeżego powietrza. Potrzebowałam go, bo Tomek zatruł prawie całe, jadem. Zapewne będzie mi dogryzał przy każdej okazji, jednak na chwilę obecną nie zamierzałam się tym martwić.  
   – Możesz zostać tutaj albo wyskoczyć na kawę. Automaty są na pierwszym piętrze. Wracając, kupię jakieś jedzenie. Lubisz chińszczyznę?
   – Nie za bardzo – przyznałam. – Kebab.
   – Dobra. Jaki sos?
   – Łagodny.
   – Wszystko już wiem. Czuj się jak u siebie. Do później.
   Pochwycił mnie w ramiona, naparł na wargi – odwzajemniłam pocałunek – i wyszedł.
                                                                            ***
   Miałam opory, czy opuścić przytulny pokoik. Nie chciałam trafić na Tomka. Zapewne już sobie poszedł, jednak pewności nie miałam. Nacisnęłam mu na odcisk. Wkurwił się. Może chcieć mnie zgnoić. Jednak wzmianka o kawie, przypomniała mi, że jeszcze dzisiaj nie piłam. Nie mogłam przestać o niej myśleć.
   Raz kozie śmierć. Trzy głębokie wdechy i z wypiętą piersią weszłam do sali nagrań. Odetchnęłam. Pana idealnego, brak. Zrobiłam może dwa kroki, kiedy zostałam wciągnięta do łazienki i popchnięta na ścianę.
   – Ała!  
   – Masz do mnie jakiś problem? – wypalił Tomek przez zaciśnięte zęby.
   Zdębiałam, a jednocześnie cieszyło mnie to, że znów mam go tak blisko siebie.
   – Odniosłem wrażenie, że za swoją porażkę obwiniasz mnie. Z reguły nie daję drugiej szansy, jednak dla ciebie zrobię wyjątek i pozwolę udowodnić, że się co do ciebie pomyliłem.  
   – Puść!  
   Próbowałam się wyszarpnąć. To był błąd. Przywarł do mnie jeszcze mocniej. Miałam problem z zaczerpnięciem tchu. W jego oczach widniał obłęd. Wyraz twarzy ostry. Zaczynałam się go bać.
   – Co tak zesztywniałaś? Nie lubisz brutali? Spędziłem u ciotki parę dni, więc trochę poznałem tamtejsze towarzystwo. To, jak łatwo dałaś mi się dotknąć w autobusie, jednoznacznie wskazuje, że skromnością nie grzeszysz. Jakim cudem dawałaś tylko w pizdę?
   – Zostaw, to boli!
   – Doprawdy? Dopiero może zacząć boleć.  
   Spuściłam głowę. Drżenie ciała było coraz silniejsze. Nogi się pode mną rozjeżdżały. Gdyby mnie nie trzymał, zapewne bym poleciała na posadzkę.
   – Spokojnie, żartowałem. Nie biorę na sucho.
   – Puść.
   Wcisnęłam ręce pomiędzy nas. Dotknęłam jego torsu. Chciałam go odepchnąć – na marne.
   – Rób mi tak jeszcze. Lubię ostre kobitki. Widzisz, jak na mnie działasz.  
   Uśmiechnął się, naparł na mnie biodrami, wbijając przyrodzenie w brzuch. Złapał za brodę, przekręciłam głowę w bok. Nie chciałam na niego patrzeć. Był uparty i nie dawał za wygraną. W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały. Oczy Tomka były mętne.
   – Zostaw! Głuchy jesteś?!
   – Maleńka, wyluzuj – ton był łagodny.
   Odpuścił i się cofnął. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. W ustach zaschło. Chwila wytchnienia trwała jednak krótko. Tomek zaczął mruczeć i się o mnie ocierać. Gęsia skórka powstała w okamgnieniu, torebka wypadła z dłoni.
   – Nie zdążyłem cię posmakować. Nie przepadam za trójkątami. Nie ma, to jak w pojedynkę.
   – Tomek…!
   – Co? Przecież wiem, że mnie pragniesz. Nie jestem ślepy i widzę, jak na mnie patrzysz. Podobało ci się, jak w ciebie wchodziłem. Nie zaprzeczysz.  
   Wcisnął mi rękę pomiędzy nogi i gładził cipkę przez majtki. Byłam mokra jak cholera.  
   – Chodź. – Pociągnął mnie pod prysznic i odkręcił wodę; była chłodna.
   Zareagowałam syknięciem i posłałam mu lodowate spojrzenie.  
   Odpowiedział objęciem w pasie i pocałunkiem w policzek.
   – Puść mnie, idioto. Za kogo się masz? Myślisz, że jesteś taki dobry w te klocki? Muszę cię rozczarować. Znam lepszych.
   Nigdy nie umiałam kłamać. Zachodziłam w głowę, o co mu chodzi? Chciał coś udowodnić, a może wpadłam mu w oko?  
   – Może, nie mnie osądzać. Jednak jeszcze nie wiesz, co potrafię, kiedy pożądam. Nie na pokaz, tak po prostu, po męsku. Bez udawania, czysta chemia.
   Woda była coraz cieplejsza. Stałam przed nim przemoczona. Włosy poprzyklejane do policzków, pojedyncze pasma zahaczone o rzęsy. Sutki stały na baczność, sukienka uwydatniała mięśnie brzucha, zarys koronkowych majtek.  
   – Masz zajebiste ciało. Wystarczy, że na ciebie spojrzę, a mały staje dęba. Ten tatuaż na wzgórku łonowym… majstersztyk. Strzałka wskazująca to, co masz najcenniejsze.  
   – Wyhamuj – oznajmiłam ostrym tonem. – Nie dogodzę ci. Jestem sztywna i…
   – Zapomnij o tym, co mówiłem i daj mi siebie, ale tak naprawdę. Nie ograniczaj i nie udawaj niedostępnej. Kochaj się ze mną, jakbyśmy się znali od lat. Chce wiedzieć, jaka jesteś. Bez kamer. Tylko ty i ja.  
   – Nie chcę. Puść.
   – Kłamiesz.
   Oczywiście. Pragnęłam go bardziej niż naszyjnika za pół miliona. Pękałam. Kiedy się pochylił i zaczął pieścić szyję językiem, niemal skapitulowałam.
   – Szef! W każdej chwili może tutaj wpaść.
   – Nigdy nie przychodzi na czas. Przestań szukać wymówek i obejmij mnie, dotykaj, pieść.
   Przykucnął – zdjął mi majtki i pacnął w kostkę, abym uniosła stopę. Wylądowały pod drzwiami. Wstał i po drodze zahaczył o sukienkę, ściągając ją ze mnie w pośpiechu. Dołączyła do koronek.
   – Obejmij go.  
   Dał mi soczystego klapsa. Przywarłam do niego i objęłam fiuta. Podrygiwał mi w dłoni, rwąc się do ataku. Zaczęłam się obniżać.
   – Nie.  
   Złapał mnie pod pachy i podciągnął. Objął wargami brodę, po czym zamknął ciało w barczystych ramionami. Drżał jak osika na wietrze. Ściskał coraz mocniej, jakby się bał, że odejdę, ucieknę.
   To mi niespodzianka. Brutal nie chciał, abym mu obciągnęła. Zaskoczył mnie na plus. Dla mnie lepiej.
   Strumień wody kapiący na podniecone ciało był idealny. Kropelki uderzały o ramiona, sutki, ściekały po brzuchu, plecach, zawisały na przystrzyżonym paseczku i powoli schodziły, nawilżając łechtaczkę. Zachęcił mnie szczerym wyznaniem, więc ponowiłam atak dłonią na fiuta i obserwowałam, jak rysy jego twarzy tężeją z każdym ruchem palców. Nie był już taki hardy, złagodniał.  
   Połączyliśmy wargi i zaczęliśmy taniec zmysłów, krzyżując języki. Na początku delikatnie, z czasem coraz intensywniej. Robiliśmy przerwy na krótkie oddechy i na powrót poznawaliśmy swoje zakamarki. Wargi piekły, jednak nadal poddawałam się zawrotowi głowy. Z czasem chciałam czegoś więcej. Odciągnęłam go od siebie, spojrzałam głęboko w oczy i musnęłam ustami szyję. Zadrżał. Żyła zapulsowała. Czułam, jak krew krąży coraz szybciej, ilekroć zlizywałam pot i zasysałam skórę. Pachniał bosko.
   Miałam ogromną ochotę pozostawić malinkę i tak uczyniłam. Nie oponował. Był wniebowzięty, zwłaszcza że poza gładzeniem pały, prześlizgiwałam się palcami pomiędzy sutkami. Były małe, ale twarde, a mięśnie zdradzały, jak jest spięty.  
   Zaczęłam je drażnić zębami. Przygryzałam i naciągałam. Ręce zaczęły wędrówkę po dole brzucha – Tomek zesztywniał. Gilgotałam okolice genitaliów, biodra, przeszłam na pośladki, pozostawiając parę czerwonych pręg po paznokciach. Stał jak kołek, przyjmując wszystkie zabiegi. Palce sunęły po kręgosłupie; góra, dół.  
   Spojrzał na mnie. Wbiłam paznokcie w łopatki i naparłam na niego, przyduszając do kafelków. Jęknął. Jakby się ocknął z transu.  
   – Nie przestawaj. Chcę więcej.  
   – Tym razem, to ty zamulasz – wybuchłam śmiechem.
   – Jest mi dobrze, tyle. Jeszcze mnie nie powaliłaś.
   – Co?
   Miał wyczucie, jednocześnie wiedział, że wypowiedziane słowa, jeszcze bardziej zmotywują mnie do działania.
   – Cicho.  
   Położył mi ręce na piersiach i całował po szyi, obojczyku, przerwie pomiędzy wzgórkami. Zassał lewy cycek. Wygięłam plecy, uderzyłam go mocno w pośladek – uśmiechnął się. Poprawiłam i tak parę razy. Strąciłam jego dłonie z piersi i poprowadziłam do cipki. Nie potrzebował mocniejszej zachęty. Po chwili palce tkwiły w kobiecości i pieprzyły z całej siły.  
   Zarzuciłam mu ręce na szyję i stękałam do ucha. Nie zwalniał tempa. Współgrałam z ruchami, potrząsając tyłkiem. Odnaleźliśmy swoje usta, oddając się namiętnemu pocałunkowi. Tomek dociskał palce do oporu, drażniąc ścianki pochwy. Nie byłam w stanie ustać. Domyślił się i pchnął mnie na ścianę. Zadarł nogę do góry, objął i pieprzył palcami do utraty tchu. Muskuły pracowały, oddechy ginęły pomiędzy szumem wody.  
   – Dobrze ci?
   – Tak – wystękałam.
   Doszłam. Mięśnie cipki zacisnęły się mocno na jego palcach. Poruszył nimi jeszcze parę razy, po czym wyjął, wtarł soczki w fiuta, wycelował i zatopił węża w płonącej muszelce. Niemal wlazłam w zimne kafelki, kiedy docisnął. Czułam go w brzuchu pracującego i pulsującego pośród miękkiej wyściółki.
   Nie spieszył się. Byłam w lekkim szoku, że jest w stanie wykrzesać z siebie tyle delikatności. Drażnił skórę ustami, rękoma, leniwie penetrując myszkę.  
   – Co chcesz, abym teraz zrobił? Powstrzymuję pytona, jednak kiedy twoje pośladki tak ponętnie podskakują, mało mi jaj nie rozerwie.
   – Pierdol mnie, Tomku. Mocno, do utraty tchu. Wypełnij mnie całą i daj falę rozkoszy każdej cząstce ciała. Pokaż mi całego siebie.
   Spojrzał na mnie spod ściągniętych brwi, jakby oczekiwał innego wyznania, a raczej w łagodniejszym stylu. Może rzeczywiście powiedziałam to po chamsku.
   Szybko pożałowałam wypowiedzianych słów. Obudziłam bestię, a było tak pięknie. Wyszedł ze mnie, odwrócił agresywnie brzuchem do ściany, kopnął po łydkach, abym rozchyliła nogi, złapał za włosy i zmusił do wypięcia tyłka.
   Woda drażniła plecy. Była coraz cieplejsza. Złapałam za kurek i przykręciłam gorącą. Za chwilę powinno być lepiej.  
   Podejrzewałam, co zamierza. Podrażnienie jeszcze po wcześniejszym dawało o sobie znać. Wyprostowałam się i chciałam odwrócić. Oczywiście, nic z tego. Dłonie Tomka pochwyciły mnie mocno za biodra, szarpnął i znów byłam wypięta. W ostatniej chwili zdążyłam oprzeć ręce o ścianę, chroniąc się przed upadkiem.  
   – Tomek, nie…
   Wlazł w cipkę – odetchnęłam z ulgą.
   – Za kogo mnie masz, dziewczyno? Przecież doskonale wiem, że z Arkiem, to był twój pierwszy anal. Teraz wypnij się bardziej i pozwól działać, bo mnie rozerwie od środka.
   Na tym zakończyliśmy rozmowę. Zresztą, nawet gdybym chciała, nie byłam w stanie wydusić z siebie niczego więcej, poza stękami i jękami. Było mi tak dobrze, że jak nigdy nie ciągnęło mnie do zbytniej gimnastyki, w tym przypadku wygięłam mocno plecy i sięgnęłam twardych jaj. Odpowiedzią Tomka, na ten zabieg, było mocniejsze ruchanie. Zresztą i tak już fruwałam pośród gwiazd.  
   Piersi podskakiwały. Mocne, męskie ciało, uderzało o pośladki. Zarzucałam głową, wpasowywałam ruchy do rytmu Tomka. Tworzyliśmy harmonię. Zlizywał mi z pleców wodę, przygryzał skórę. Objął piersi, lecz tym razem pieścił je delikatnie, wywołując dreszcze. Krążył palcami wokół łechtaczki, gładził wewnętrzną część ud. Kiedy zaczęłam wydawać z siebie coraz głośniejsze okrzyki zadowolenia, odnalazł dzyndzel i ugniatał opuszką.  
   Ledwie nad sobą panowałam. Nogi mi drżały, cipka pulsowała i oplatała chuja Tomka bardzo szczelnie. Czułam każde pchnięcie ze zdwojoną siłą.  
   – Chcesz mocniej?
   – Nie i tak ledwo stoję.  
   – Zaraz coś na to poradzimy.
   Wyciągnął przyrodzenie, odwrócił mnie do siebie frontem i złożył na ustach zachłanny pocałunek, sięgając gardła. Ręce obłapiały moje nabuzowane ciało.
   Wychylił się z kabiny i pochwycił w palce moją sukienkę. Rzucił pod ścianę i usiadł. Spojrzałam na jego twarz, później na sterczącą pałę i po chwili nadziewałam myszkę na twardy bolec, odwrócona do niego tyłkiem. Podwinęłam nogi i zaczęłam poruszać kuperkiem; góra – dół. Robiłam kółeczka. Zastygałam, wychodziłam po główkę, aby znów zatopić go w sobie po jaja.  
   Tomek pieścił moje ciało, kawałek, po kawałku, w końcu dotarł dłonią do łechtaczki i tam pozostał, robiąc cuda palcami. Pisnęłam z zachwytu, przygryzając dłoń, którą zasłoniłam usta. Wyszarpnął ją i wplótł palce pomiędzy moje.
   – Chcę słyszeć, jak jęczysz. Twoje okrzyki są poezją dla moich uszu. Kręci mnie to lepiej niż najsłodszy afrodyzjak. Nie powstrzymuj tego, co ciśnie ci się do gardła. Nie pozbawiaj mnie tej przyjemności.
   Zaczęłam po nim skakać coraz szybciej. Nie zważałam na mrowienie w nogach. Liczył się tylko on i jego sprawna pała. Byłam blisko. Wrzasnęłam i złączyłam kolana. Tomek zabrał rękę z łechtaczki i pociągnął mnie na siebie. Wsparłam plecy o falujący tors, czując na szyi jego soczyste usta. Poruszył się.
   – Jeszcze nie – rzuciłam.
   Miotały mną spazmy. Zaczęłam powtarzać jego imię, jakbym nie znała innych słów. Kiedy skurcze w cipce słabły, odchodziły w zapomnienie, powróciłam do ujeżdżania. Parę podskoków i ciepła sperma trysnęła do wnętrza zaspokojonej myszki.
   Tomek oddychał głośno, nierówno. Stękał i po chwili rozluźnił mięśnie.
   – Odwróć się, ale nie pozbawiaj chuja wnętrza. Nie chcę jeszcze z ciebie wychodzić. Jest mi w tobie tak cieplutko.
   Nieporadnie, z trudem, wspólnymi siłami po chwili widziałam jego piękną twarz. Od razu mnie pocałował i zamknął w ramionach.
   – Jeszcze parę lekcji i będziesz świetna – wypalił.
   Ekscytacja odleciała w okamgnieniu. Tylko on umiał spierdolić tak cudowną chwilę. Nie wiedziałam, czy robi to specjalnie, czy po prostu nie zdaje sobie sprawy, że takimi odzywkami, rani.
   – Jasne – odburknęłam.
   Dałabym sobie rękę odciąć, że stanęłam na wysokości zadania. Od razu przypomniały mi się słowa Arka: „Jeszcze się taka nie urodziła, która byłaby w stanie mu dogodzić”. Prawda. Tomek miał wygórowane oczekiwania, czym odstraszał od siebie kobiety.  
   Ciekawe, czy kogoś miał? Nie, z takim charakterem, wątpię.
   Wygramoliłam się z jego objęć i powoli zsunęłam tyłek na płytki. Nie patrzyłam na niego, tylko wzniosłam ciało do klęku, następnie wyżej i stanęłam. Chwiejnym krokiem poszłam pod drugi prysznic.
   Nie odezwał się ani słowem. Odkręciłam wodę i zaczęłam się obmywać. Co robił, jaką miał minę? Nie wiem. Zapewne był z siebie zadowolony, że znów mi dowalił.
   Kiedy po jakimś czasie zerknęłam przez ramię, stał pod strumieniem wody i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, aż przeszły mnie dreszcze.

Shadow1893

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3474 słów i 19801 znaków. Tag: #seks

2 komentarze

 
  • Użytkownik agnes1709

    Jaki on jest do przodu, choć sam nie pokazał nic, co by dupę urywało. Może dominę mu daj, taką ostrą, może wtedy w końcu będzie zadowolony.🤣

    1 września

  • Użytkownik Shadow1893

    @agnes1709, popisuje się i takim zachowaniem kryje to, jaki jest naprawdę. Fajnie, że wpadłaś. :)

    1 września

  • Użytkownik Helen57

    Super   wspaniale wszystko abyś miała dobrze .

    25 sierpnia

  • Użytkownik Shadow1893

    @Helen57, dzięki, że wpadłaś. Co mam mieć dobrze?

    25 sierpnia

  • Użytkownik Helen57

    @Shadow1893 Jak najwięcej przyjemnosci do mega orgazmów

    26 sierpnia