Na pokuszenie: Wesele

Na pokuszenie: WeseleWszystko zaczęło się pieprzyć dokładnie miesiąc przed ślubem.  

Siedziałam przy biurku, przeglądając po raz setny listę gości, gdy zadzwonił telefon. Zwykły, sierpniowy poniedziałek. Wyświetlił się numer "Dworku pod Lipami".

- Dzień dobry, pani Emilio... - Głos w słuchawce brzmiał niepewnie. - Muszę przekazać bardzo przykrą informację...

W tym momencie przestałam oddychać. Długopis, którym właśnie skreślałam kolejne poprawki w menu weselnym, zawisł w powietrzu.

- Jesteśmy zmuszeni ogłosić upadłość. Nie będziemy w stanie zorganizować państwa wesela.

Świat zatrzymał się na moment, a potem eksplodował. "Ale... ale jak to? Za miesiąc biorę ślub! Mamy umowę! Zapłaciliśmy zaliczkę!" Mój głos przechodził w coraz wyższe tony. W tle słyszałam przeprosiny, jakieś wyjaśnienia o trudnej sytuacji na rynku, ale to wszystko nie miało znaczenia.

Kuba próbował mnie uspokoić, gdy załamana dzwoniłam do niego z tą wiadomością. "Znajdziemy inne miejsce, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze." Ale ja wiedziałam. Wrzesień. Szczyt sezonu. Dwa lata planowania tego dnia, a teraz...

Przez następne dni przeczesywaliśmy okolicę jak szaleni. Każdy dom weselny, każda restauracja, każda większa sala w promieniu pięćdziesięciu kilometrów. Wszędzie to samo - "Termin zajęty", "Pełna rezerwacja", "Niestety, nie ma szans". Po każdej odmowie czułam się coraz bardziej bezradna. Powoli traciłam nadzieję.  

A potem, dokładnie dziewięć dni po tym telefonie, spotkałam jego.

Czekałam na przystanku, jak zwykle po pracy. Pot spływał mi po plecach, a makijaż dawno się rozmazał. Byłam tak zmęczona, że początkowo nawet nie zwróciłam uwagi na elegancko ubranego mężczyznę, który usiadł obok. Jak można nosić garnitur w taki upał? I do tego kapelusz fedorę?  

- Ciężki dzień? - zapytał, a jego głos brzmiał tak... kojąco. Spojrzałam w bok. Siwe skronie, łagodne zmarszczki wokół oczu, idealnie wyprasowana koszula.

- Aż tak to po mnie widać? - westchnęłam, próbując się uśmiechnąć.

- Czasem łatwiej jest opowiedzieć o swoich problemach komuś obcemu -  powiedział łagodnie. — Ktoś, kto nie jest zaangażowany, może spojrzeć na sprawę z dystansu.
Miał rację. Kuba próbował mnie pocieszać, rodzina starała się pomóc, ale wszyscy byli tak samo zestresowani jak ja. A ten człowiek... może to był ten upał, a może po prostu potrzebowałam kogoś, kto wysłucha bez osądzania. Kogoś, kto nie będzie próbował na siłę znaleźć rozwiązania.

-  Moje wesele... - zaczęłam cicho. I nagle wszystko ze mnie wypłynęło. Normalnie nie zwierzam się obcym. Ale tego dnia... może to był ten upał, a może po prostu potrzebowałam się komuś wygadać. Więc opowiedziałam mu wszystko.

A on słuchał. Po prostu słuchał, kiwając głową. A potem się uśmiechnął.

- A co by pani powiedziała na małe wyzwanie? - zapytał, a w jego oczach zobaczyłam coś... osobliwego. - Jeśli je pani podejmie, problem z salą weselną rozwiąże się sam.

Parsknęłam śmiechem.  

- Naprawdę? Tak po prostu?

- Tak po prostu. - Jego spokój był irytujący. - Wystarczy, że wsiądzie pani do autobusu numer 18 i przejedzie dokładnie jeden przystanek.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wyjął z kieszeni wizytówkę. Elegancką, kremową.  

- Gdyby chciała się pani ze mną skontaktować.

Wstał, skinął głową i odszedł, zostawiając mnie z tym absurdalnym pomysłem i kawałkiem papieru w dłoni.

To było szaleństwo. Kompletne szaleństwo. A jednak, gdy zobaczyłam nadjeżdżającą osiemnastkę... wsiadłam. Jeden przystanek. Tylko jeden.

Kiedy wróciłam do mieszkania, Kuba czekał na mnie z szerokim uśmiechem.  

- Nie uwierzysz! Dzwonili z Dworku. Jednak działają dalej! Wesele się odbędzie!

Stałam w przedpokoju, nie mogąc wydusić słowa. W torebce ciążyła mi nieprzeczytana jeszcze wizytówka.

***

Wieczorem czekałam, aż szum prysznica w łazience zagłuszy wszystkie inne dźwięki. Dopiero wtedy wyjęłam z torebki wizytówkę. Była prosta, elegancka - bez nazwiska, tylko numer telefonu. Przez chwilę obracałam ją w palcach, czując jak serce bije mi szybciej. To przecież niedorzeczne. Zbieg okoliczności, nic więcej.

A jednak... niepewnie wystukałam numer.

- Dobry wieczór, Emilio. - Jego głos brzmiał dokładnie tak, jak go zapamiętałam - ciepły, spokojny. Jakby wiedział, że zadzwonię.

- Skąd pan zna moje imię? -  urwałam, przypominając sobie, że nigdy mu się nie przedstawiłam

- Rozumiem, że "Dworek pod Lipami” znów działa? - W jego głosie słyszałam uśmiech. — A może ma pani jeszcze jakieś życzenie?

Przełknęłam ślinę. Życzenie? Przez głowę przemknęło mi tysiąc myśli. A potem, zupełnie niespodziewanie dla samej siebie, wypaliłam:  

- Awans. Czekam na niego od trzech lat.

- Och — mruknął z zainteresowaniem. - To całkiem proste. Wystarczy małe wyzwanie.

- Jakie?  

Szum prysznica w łazience nagle wydał mi się bardzo odległy.

- Jutro pójdziesz do pracy bez bielizny.

Parsknęłam nerwowym śmiechem.  

- Słucham!? To jakiś żart?

- Czy poprzednie wyzwanie było żartem?

Zamilkłam. W słuchawce zapadła cisza.

- To niedorzeczne - powiedziałam w końcu i rozłączyłam się.

Następnego ranka stałam przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Błękitna sukienka do kolan, idealna na upalny dzień. Pod nią czarne stringi. Niedorzeczne. Kompletnie niedorzeczne. A jednak...

- Oszalałam — mruknęłam do siebie, zsuwając bieliznę. - Kompletnie oszalałam.

W biurze starałam się zachowywać normalnie, ale świadomość tego, że nie mam majtek sprawiała, że moja myszka była cały czas wilgotna. Każdy krok był nowym doznaniem. Sukienka ocierająca się o nagie pośladki, podmuch z klimatyzacji między udami... Mimo strachu, czułam podniecenie. To było perwersyjnie przyjemne - siedzieć między kolegami, rozmawiać z nimi, a oni nie mieli pojęcia, że pod sukienką jestem kompletnie naga.

Musiałam się tylko pilnować. Siadać ostrożnie, poruszać się z gracją. Żadnego pochylania, żadnych gwałtownych ruchów. Kiedy przechodziłam obok biurka Tomka, poczułam jego wzrok na sobie. Ciekawe, co by pomyślał, gdyby wiedział...
Modliłam się tylko, żeby nie wydarzyło się nic nieoczekiwanego. Żadnego schylania, żadnego silniejszego podmuchu wiatru...

Oczywiście, dokładnie to się stało.

Plastikowe spinacze rozsypały się pod moim biurkiem jak kolorowy deszcz. Zamarłam. Przez moment rozważałam, czy nie zostawić ich tam do końca dnia. Ale to byłoby podejrzane. Rozejrzałam się - nikogo. Powoli pochyliłam się, czując jak materiał sukienki przesuwa się po nagiej skórze.

I wtedy usłyszałam za sobą chrząknięcie.

- Pani Emilio? - Głos Nowakowskiego sprawił, że gwałtownie się wyprostowałam, czując jak policzki płoną mi żywym ogniem. - Mogę prosić do gabinetu?

Szłam za nim korytarzem, próbując opanować oddech. Wiedziałam, że widział. Na pewno widział mój tyłek i cipkę. Przecież wypięłam się przed nim jak ladacznica. O Boże, stracę pracę. Albo gorzej - zostanę oskarżona o molestowanie.

- Proszę usiąść. - Nowakowski wskazał mi krzesło. Jego twarz była nieodgadniona. — Obserwuję panią od dłuższego czasu...

To koniec, pomyślałam.

- I jestem bardzo zadowolony z pani pracy. Dlatego podjąłem decyzję - od przyszłego miesiąca obejmie pani stanowisko kierownika działu obsługi klienta.

Zamrugałam.  

- Słucham?

- Zasłużyła pani. Poza tym, potrzebujemy kogoś z taką... inicjatywą.

Wyszłam z jego gabinetu na miękkich nogach. To niemożliwe. Po prostu niemożliwe. Usiadłam przy swoim biurku, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. Kim był ten mężczyzna? Jasnowidzem? Czarodziejem?

Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie. Musi być.

***

Wyszłam z pracy wcześniej, nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Zamiast na przystanek, skręciłam do parku. Potrzebowałam chwili samotności, żeby wszystko sobie poukładać.

Letnie powietrze było gęste i duszne. Usiadłam na pustej ławce w cieniu drzew, z dala od ludzi. Dwa niemożliwe zdarzenia w ciągu kilku dni. Najpierw dom weselny, teraz awans. I to w taki sposób... Żadnych racjonalnych wyjaśnień.

Moje palce same odnalazły numer w telefonie.

- Jak pan to robi? - zapytałam, gdy tylko odebrał. Bez "dzień dobry", bez wstępu.
Jego śmiech zabrzmiał ciepło i głęboko.  

- Czyżby w końcu docenili cię w pracy?

- Dobrze pan wie, że tak. - Przełknęłam ślinę. - Co... co jeszcze pan może dla mnie zrobić?

- Wszystko. - Jego głos był spokojny, pewny - O ile przyjmie pani wyzwanie.

Zawahałam się.  

- A gdybym... gdybym poprosiła na przykład o tysiąc dolarów?

- Byłyby pani.

- Ale musiałabym przyjąć wyzwanie — dokończyłam za niego.

- Tak to właśnie działa.

Słońce przebijało się przez liście drzew, tworząc na mojej sukience wzór przypominający koronkę.  

- No dobrze, a co teoretycznie musiałabym zrobić?

- Obejrzeć film. Pewną szczególną scenę.

- Film? - To brzmiało... zbyt prosto.

- Film dla dorosłych. Z kobietą, która... oddaje się kilku mężczyznom jednocześnie.

Poczułam, jak moje policzki płoną. Najpierw brak majtek, teraz to?  

- Jest pan jakimś zboczonym...

- Tysiąc dolarów - przerwał mi łagodnie. - Za obejrzenie krótkiego filmu.

Przygryzłam wargę. W sumie... to tylko film.  

- Gdzie? Kiedy?

- Teraz. Tutaj.

Rozłączył się, zostawiając mnie z szumem krwi w uszach i drżącymi dłońmi. To absurd. Kompletny absurd. A jednak...

Rozejrzałam się. Park był prawie pusty. Nerwowo otworzyłam przeglądarkę i weszłam na pornhuba. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Drżącymi palcami wpisałam w wyszukiwarkę "seks grupowy". Wyświetliła się cała lista filmów - niektóre miniaturki sprawiły, że się zarumieniłam.

Kuba tyle razy próbował mnie namówić na wspólny seans porno. "To może być fajne," mówił. "Rozgrzewka przed..." Zawsze odmawiałam, wydawało mi się to obrzydliwe. A teraz sama scrollowałam przez te wszystkie filmy, czując rosnące podniecenie.

"My wife's first gangbang" - zatrzymałam się na tym tytule. Amatorskie nagranie. Już sama nazwa sprawiła, że zaschło mi w ustach. Palec zawisł nad przyciskiem play. Jeszcze mogłam się wycofać...

Kliknęłam.

Początkowo chciałam odwrócić wzrok. To było... intensywne. Nieprzyzwoite. Wielkie żylaste męskie fallusy pieszczone ustami, melodyjne jęki kobiety gdy te same fallusy penetrowały ją w każdy możliwy otwór, nawet ten najciaśniejszy. Białe gęste nasienie falami zalewające jej wykrzywioną w ekstazie twarz.  

Z każdą sekundą czułam, jak mój oddech staje się płytszy. Jak ciepło rozlewa się po moim ciele. Jak sukienka ociera się o nagą skórę między udami...

Gdy film się skończył, siedziałam nieruchomo, czując pulsowanie w miejscach, o których nie chciałam myśleć. Powietrze wydawało się jeszcze bardziej gęste niż wcześniej.
Wstałam. Musiałam... musiałam się przejść. Oczyścić myśli. Po drodze na przystanek zauważyłam bankomat. A może...?

Ledwo mogłam utrzymać kartę w dłoniach. Dwa razy źle wpisałam PIN, zanim w końcu udało mi się trafić we właściwe cyfry. A potem patrzyłam na ekran, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Moje konto powiększyło się o 3 947 złotych.

Dokładnie tysiąc dolarów.

Wracałam do domu jak oszołomiona. Tysiąc dolarów. Za... to. Czego jeszcze mógłby zażądać? I co jeszcze mógłby mi dać?

Kuba czekał w mieszkaniu. Gdy mnie przytulił, poczułam motyle w brzuchu. A może niżej... Wciąż miałam przed oczami te wszystkie sprośności z filmu.

- Wszystko w porządku? -  zapytał, całując mnie w szyję.

- Mhm... - mruknęłam, czując jak robię się mokra.  

Jego usta na mojej szyi, jego ręce na moich biodrach... A w głowie wciąż te nieprzyzwoite sceny z parku. Byłam już tak napalona, że ledwo nad sobą panowałam.

- Kuba... —  wyszeptałam mu do ucha. - Chcę cię. Teraz. Mocno.

Spojrzał na mnie zaskoczony. No tak, zwykle nie byłam taka bezpośrednia. Grzeczna dziewczynka nie mówi takich rzeczy. Ale po tym filmie... chciałam być niegrzeczna.

- Wypierdol mnie - słowa wypłynęły z moich ust, zanim zdążyłam je powstrzymać.  

To był inny seks niż kiedykolwiek wcześniej. Dziki. Nieokiełznany. Padłam przed nim jak niewolnica na kolana, zsunęłam spodenki a potem zaczęłam ssać zapamiętale, aż zrobił się twardy. Niewiarygodnie twardy. Językiem pieściłam każdą część jego męskości, od jąder i nasady po rozgrzaną moim oddechem żołądź. Potem Kuba wziął mnie na kuchennym stole, zrzucając wcześniej wszystko co na nim leżało. Rozkrzyżował moje nogi, a jeśli zauważył, że nie mam pod sukienką majtek, nie zwrócił na to uwagi. Wszedł we mnie mocno, brutalnie.  

- Rżnij mnie kochanie! - zawyłam — Wypierdol mnie jak dziwkę!

Narzeczony wytrwale penetrował każdy zakamarek mojej ciasnej szparki. Nasze oddechy się zrównały. Obrazy z filmu mieszały się z rzeczywistością, a ja czułam się... wyzwolona. Gdy orgazm przeszył moje ciało, był tak intensywny, że przez moment straciłam dech w piersiach.

- Wow - wydyszał później Kuba, głaszcząc moje włosy. - Co w ciebie dziś wstąpiło?

- Sama nie wiem - odpowiedziałam, wtulając się w jego ramiona. Ale wiedziałam. O tak, wiedziałam doskonale.

***

Całą noc nie mogłam spać. Leżałam, gapiąc się w sufit i wyobrażając sobie wszystkie możliwości. Sto milionów dolarów... Co mogłabym z nimi zrobić? Kupić wszystko - dom, samochody, podróże. Willa z basenem na Karaibach? Czemu nie. Sława? Kariera? Świat stałby przede mną otworem.

Ale rankiem, gdy przeglądałam stare zdjęcia w albumie, zatrzymałam się przy fotografii babci. Jej uśmiech, taki ciepły, taki pełen życia... A potem ten okrutny wyrok. Rak piersi. Tak samo jak u cioci Marysi.

Mama Kuby opowiadała mi kiedyś o swojej siostrze - też nowotwór. A ostatnio nasza sąsiadka, zaledwie trzydzieści lat...

Wieczorem siedziałam na balkonie, patrząc na zachodzące słońce. Wzięłam głęboki oddech i wystukałam jego numer.

- Długie, zdrowe, szczęśliwe życie - wypaliłam, gdy tylko odebrał. — Dla mnie, mojego narzeczonego i naszych dzieci. Żadnych chorób, żadnego raka. Nigdy. — Przełknęłam ślinę. — Co musiałabym za to zrobić?

Cisza w słuchawce wydawała się ciągnąć w nieskończoność. A potem usłyszałam jego głos, głębszy i poważniejszy niż kiedykolwiek:

- Zdrowie i życie... to największa wartość, prawda? - W jego tonie było coś niepokojącego. - Ale też największa cena.

Cisza w słuchawce była tak długa, że przez moment myślałam, że się rozłączył.

- Znam odpowiedź - powiedział w końcu - Ale to jeszcze nie czas. Czekaj na mój telefon.

Czekałam. Jeden dzień. Drugi. Trzeci. Próbowałam dzwonić, ale słyszałam tylko automatyczną sekretarkę: "Abonent czasowo niedostępny..."

Co mogło być warte życia bez chorób i przedwczesnej śmierci? I dlaczego sama myśl o tym sprawiała, że czułam dreszcze na plecach?

***

Pierwszy tydzień września, a upał jak w lipcu. W kościele przynajmniej było chłodno. Kuba wyglądał świetnie w garniturze, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać, ściskając bukiet róż.

Przysięga małżeńska. Obrączki. Pierwszy pocałunek jako mąż i żona - szybki, bo przecież jesteśmy w kościele.

Dworek pod Lipami powitał nas jak należy - szampan, płatki kwiatów, życzenia. Pierwszy taniec poszedł nam idealnie, chociaż na próbach bywało różnie. Tort, prezenty, goście krzyczący "gorzko!". Mama ocierająca łzy. Tata dumny jak paw. Wszystko było idealne.
A potem, tuż po oczepinach, poczułam wibrację telefonu w torebce.

Ten numer. Znałam go na pamięć, mimo że nie dzwonił od tygodni.

- Przepraszam na moment - szepnęłam do Kuby, który właśnie wznosił kolejny toast z kolegami.

Chłodne, nocne powietrze uderzyło mnie w twarz, gdy wyszłam na zewnątrz.

- Słucham? - Mój głos drżał.

- Długie szczęśliwe życie bez chorób i problemów - jego głos był spokojny jak zawsze. — Wciąż zainteresowana?

Przełknęłam ślinę.  

- Co musiałabym zrobić?

- Trzy osoby. Mężczyźni. Jednocześnie. W sukni ślubnej. Na twoim weselu.

Zamrugałam.

- Nie rozumiem.

- Rozumiesz.

Oparłam się o ścianę, żeby nie upaść.

- Żartuje pan? Za kogo pan mnie uważa?!

- To moje wyzwanie. Masz czas do drugiej w nocy. Kolejnej okazji nie będzie

Rozłączył się.

Wróciłam do sali na miękkich nogach. Kuba śmiał się głośno z żartu kolegi, jego krawat był już poluzowany, pierwsze guziki koszuli rozpięte. Nawet na mnie nie spojrzał.
Długie, szczęśliwe życie bez chorób. Ta myśl wracała jak natrętna mucha. Długie, szczęśliwe życie w zamian za...

Zerknęłam na zegarek.

1:52.  

Osiem minut

Czułam rosnącą wilgoć między udami. To było złe. Tak bardzo złe.

- Muszę się przewietrzyć - mruknęłam, chociaż nikt nie słuchał. Zanim wyszłam dla kurażu wychyliłam dwa kieliszki. Nigdy nie miałam mocnej głowy. Może to i lepiej.  

Na parkingu zobaczyłam ich — mój szef Nowakowski, Andrzej z marketingu i Tomek z IT. Palili papierosy, rozluźnieni po kilku drinkach.

- O, pani młoda! - zawołał Nowakowski z uśmiechem.

Podeszłam bliżej, czując jak suknia szeleści przy każdym kroku. Moje serce biło jak oszalałe.

- Piękna ceremonia - pochwalił Andrzej.

- Tak - odpowiedziałam, czując suchość w ustach. - Poczęstujecie mnie papierosem?

Stojąc z nimi na parkingu i paląc, nie mogłam się skupić. Przypomniałam sobie, jak Nowakowski gapił się na mnie w biurze, gdy zbierałam te spinacze... ten film w parku... Robiło mi się gorąco od samego patrzenia na nich.

To było złe. Przecież przed chwilą przysięgałam Kubie przed Bogiem. Ale... już nie chodziło o zdrowie i długie życie. Najgorsze było to, że podniecała mnie sama myśl o zdradzie. Tu, na własnym weselu.

„ Co się ze mną dzieje?”  pomyślałam, rozglądając się nerwowo. Parking tonął w ciemnościach, a odgłosy wesela wydawały się odległe i nieistotne. Nikt by nie zauważył... Nikt by nie wiedział...

"Jesteś nienormalna, Emilia," skarciłam się w myślach. "To twoje wesele. Opamiętaj się."

- Przepraszam panów - wydusiłam z siebie, rozdeptując niedopałek - Muszę... muszę wracać do gości.

Odwróciłam się, zostawiając ich na parkingu. Szłam szybko w stronę dworku, próbując skupić się na muzyce dobiegającej z sali. Na Kubie. Na naszym pierwszym tańcu. Na przysiędze.

I wtedy, w połowie drogi, przypomniały mi się słowa nieznajomego:

To moje wyzwanie. Masz czas do drugiej. Kolejnej okazji nie będzie.

Stanęłam.  

Kuba był pijany, zajęty kolegami. Pewnie nawet nie zauważył, że wyszłam. Nikt by się nie zorientował...

Trzy osoby na raz. Jak w tym filmie. Suknia ślubna nagle wydała mi się za ciasna, za gorąca.

"Jesteś popierdolona" – przeklęłam siebie w myślach. A jednak...

Zawróciłam.

Serce biło mi w rytm dzikiego bębna.

Ukryłam się za jednym z suvów na końcu parkingu. Ciemność otaczała mnie jak płaszcz.  

- Panowie - szepnęłam, a głos mi drżał ze strachu i podniecenia. —Podejdźcie tu do mnie.  

Nigdy się tak nie bałam. Nigdy. Cała ta scena wydawała mi się nierealna. To nie byłam ja. Ale czy na pewno?  

Kiedy usłyszałem ich kroki, wiedziałam, że nie ma już drogi powrotu. Gdy stanęli przed mną, przyłożyłam palec wskazujący do ust. Prośba o zachowanie ciszy. I dochowanie tajemnicy.  

Podwinęłam lekko suknię i klęknęłam na asfalcie. Straciłam oddech. To się nie dzieje naprawdę…

Byłam przerażona tym co robię, ale ma moich białych, ślubnych majtkach czułam wilgoć.  

Kuba wybacz. Robię to dla ciebie. Dla nas. Będziemy mieli wspaniałe życie.  

Szybkim ruchem zsunęłam koronkowy dekolt w dół wulgarnie obnażając przed nimi swoje nagie piersi. Rozgrzaną skórę musnął nocny, letni podmuch wiatru. Sutki stwardniały. Przywołałam ich do siebie skinieniem palca. W oczach i pod skórą płonął żar.  

Stali w miejscu jak posągi.  

Nie zrozumieli. Albo byli w szoku. Patrzyli na siebie niepewnie, może zastanawiali czy to jakiś chory żart. Ale w końcu Nowakowski, mój szef, wyszedł pierwszy przed szereg. Ostrożnie, jak najodważniejszy wilk w stadzie badający nieznany teren. Gdy stanął nad mną, posłał mi twarde spojrzenie. On już zrozumiał, wiedział co za chwilę się wydarzy.  

Sięgnęłam palcami po jego rozporek. Metalowy suwak powoli sunął w dół a ja wstrzymałam oddech. Dźwięk zamka przeciął nocną ciszę. Był zapowiedzią grzechu, zdrady i przyjemności. Z bokserek wysunął się fallus. Długi, gruby, twardy. W ciemnościach nie dostrzegałam zbyt wielu szczegółów, ale wyobraziłam sobie ciemną sieć żył oplatającą męskość. Jak na filmie obejrzanym za tysiąc dolarów.  

Kutas szefa sterczał mi przed twarzą a ja zamarłam. Jak zacząć? Powoli, delikatnie? Musnąć go językiem, posmakować, zbadać? Czy od razu przejść do rzeczy? Nowakowski chyba zauważył moje zawahanie. Poczułam jak wsuwa palce pod mój biały welon i zaciska je na włosach, idealnie ułożonej fryzurze. Zdecydowanym ruchem przyciągnął moją głowę do swojego krocza, nie pozostawiając żadnego pola manewru. Otworzyłam usta. Wypełniło je twarde, słone, męskie ciało.  

Niewiele myśląc, zaczęłam ssać.  

Trudno nawet opisać to uczucie. Ja w sukni ślubnej i welonie, podczas własnego wesela, klęcząca na asfalcie, obciągająca jak dziwka kutasa swojego przełożonego. Między nogami poczułam dziki żar. Nowakowski nie traktował mnie jak damy i Boże, podobało mi się to. Szarpał mnie za włosy, coraz głębiej wpychając pod gardło swój wielki sprzęt. Ciągnęłam najlepiej jak umiałam, wydając z siebie głośne mhhhy-mhyyy-mhyyy, oczy prawie zaszły mi łzami.  

Moje podniecenie rosło z każdym ruchem mojej głowy. Góra, dół, góra dół. Usta przesuwały się po prąciu i nasadzie zostawiając na skórze ślady mojej szminki. Andrzej i Tomek stali nieruchomo, oszołomieni rozgrywającą się przed nimi sceną, panną młodą smakującą sprzęt szefa. Widziałam jednak, jaki wpływ miało to na ich ciała. Ich spodnie zaczęły się wybrzuszać pod wpływem rosnącego pożądania. Stłumione odgłosy przyjemności wydobywały się z moich ust, gdy Nowakowski poruszał biodrami, wchodząc coraz głębiej w podniebienie.

W końcu moi koledzy znaleźli w sobie odwagę. Podeszli bliżej, stając po obu stronach szefa. Słyszałam jak rozpinają rozporki, ale bałam się podnieść wzrok. Kiedy w końcu spojrzałam w górę, zobaczyłam ich nabrzmiałe członki tuż przed swoją twarzą. Poczułam jak moje serce przyspiesza. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji - na kolanach, przed trzema mężczyznami, w swojej sukni ślubnej. Część mnie wiedziała, że to złe, że nie powinnam tego robić, ale drugie, mroczniejsze 'ja' pragnęło ich wszystkich. Drżącymi dłońmi dotknęłam ich kutasów, czując jak pulsują pod moimi palcami. Oblizałam wargi i niepewnie przysunęłam twarz bliżej. Wzięłam do ust pierwszego z nich, potem drugiego, smakując każdego po kolei.Andrzeja był długi i szczupły, gładki jak aksamit. Tomka wręcz przeciwnie - gruby i pokryty żyłami, które przyjemnie drażniły mój język. Każdy z nich smakował inaczej, a każdy smak sprawiał, że przeszywały mnie dreszcze rozkoszy. Chciałam więcej, chciałam mieć ich wszystkich ustach, czuć ich głęboko w gardle. Suknia ślubna tylko przeszkadzała, oddzielając moje rozgrzane ciało od ich dłoni. Byłam tak napalona, że nie mogłam już myśleć o niczym innym.

Bez wstydu na przemian, z lubieżnymi mlaśnięciami i cmokaniem ssałam ich sztywne pały, nie dając sobie czasu na rejestrowanie subtelnych różnic. Byłam jak w amoku, napalone zwierzę szukające zaspokojenia. Moja cipka była mokra i pulsowała między nogami, przemaczając majtki na wylot.  

Z wnętrza sali weselnej dobiegały mnie przytłumione dźwięki zabawy. Goście śmiali się głośno, orkiestra grała przyśpiewkę. 'Kto w styczniu urodzony jest, ma wstać, ma wstać, ma wstać!' - głosy śpiewających gości niosły się echem przez parking. To było surrealistyczne - oni tam w środku bawili się niewinnie, podczas gdy ja klęczałam na betonie, biorąc do ust kolejnego kutasa. Ta myśl sprawiła, że jeszcze bardziej się podnieciłam.

Tomek złapał mnie za włosy, niszcząc moją ślubną fryzurę, i wepchnął swojego fallusa głębiej. Jęknęłam, gdy uderzył w moje gardło. Gdzieś z boku dobiegł mnie jęk Andrzeja - moja dłoń odruchowo zacisnęła się na jego berle i zaczęła go pieścić.

Świat przestał istnieć, został tylko smak męskiego piżma w ustach, ich fiuty, które ssałam zapamiętale jeden po drugim, klęcząc przed nimi w sukni ślubnej.

Zagubiona w oparach namiętności, ledwo zarejestrowałam, jak Nowakowski postawił mnie na nogi i kazał się odwrócić. Pochyliłam się w pasie i poczułam, jak powoli podciąga suknię ślubną. Chłodny powiew musnął moją nagą skórę, gdy mokre od soków majtki zsunęły się do kolan. Poczułam jego silne dłonie na biodrach, a potem jego rozpaloną do białości żołądź nacierającą na moje płatki sromu.  

- Czy ktoś widział pannę młodą? - znajomy głos kuzyna od strony wejścia do sali sprawił, że wszyscy znieruchomieliśmy. Moje serce zabiło mocniej - szukali mnie. Powinnam się przestraszyć, ale poczułam tylko większe podniecenie. Wiedziałam, że muszę się pośpieszyć. Zamiast się odsunąć, wypchnęłam biodra do tyłu, nabijając się nabrzmiałą na męskość szefa. Przycisnęłam dłoń do ust, żeby stłumić jęk rozkoszy. Wzięłam do ust członka Tomka, ssąc go zachłannie. Głosy przy wejściu stopniowo cichły - najwyraźniej szukali mnie gdzie indziej.

Próbowałam tłumić jęki, żeby goście weselni nas przypadkiem nie usłyszeli, na szczęście gruby kutas kolegi z pracy kneblował mi usta.  Moja cipka zacisnęła się mocno, gdy Nowakowski wszedł we mnie. Czułam każdy centymetr jego grubego członka, gdy zaczął mnie pieprzyć - najpierw powoli i głęboko, a potem coraz szybciej i mocniej. Na przemian pieściłam Andrzeja i Tomka, oszołomiona rozkoszą i dzikim głodem.

Z każdym pchnięciem  szefa musiałam zagryzać wargi, żeby nie jęczeć. Ścianki mojej szparki zaciskały się na jego członku, gdy pieprzył mnie od tyłu. Nigdy wcześniej nie miałam takiej chcicy. Ja, Emilia, panna młoda, posuwana na parkingu jak tanią dziwkę.  Świadomość, że robię to wszystko na własnym weselu, i gdzieś tam czeka na mnie mój mąż tylko potęgowała doznanie. Nie sądziłam, że zdrada może smakować tak słodko. Z każdym pchnięciem kutasa czułam się coraz bardziej dzika, pierwotna. Nie liczyło się dla mnie już nic. Ani ślub, ani wesele, ani przysięga małżeństwa. Obchodzili mnie tylko oni i ta wypaczona, cielesna więź, którą teraz dzieliłam z trójką moich kochanków.

Ssałam Tomka coraz mocniej, szybciej i zapamiętale, jego fallus pulsował w moich ustach. Nagle jęknął głośno i wysunął się.  

- O tak! – zajęczał uwalniając z jąder cały swój gęsty, kremowy ładunek.  

Pierwsze ciepłe krople spermy trysnęły na moje policzki, kolejne na usta i podbródek. Jego nasienie spływało powoli po mojej twarzy, a jego ostry, męski zapach sprawiał, że byłam jeszcze bardziej podniecona. Część nasienia dostała się do moich ust - połknęłam ją łapczywie, upajając własnym wyuzdaniem.  

Szybko wzięłam do ust kutasa Andrzeja. Kręciłam językiem wokół główki, ssałam go łapczywie, też chcąc doprowadzić go do końca. Chciałam poczuć jak spuszcza się w moich ustach, dostać drugą porcję spermy, wymieszać ich nasienie na mojej twarzy. Oczy miałam zamglone z podniecenia, gdy obciągałam coraz szybciej i mocniej.

Nowakowski wysunął się ze mnie, ale nie zmienił pozycji. Jego palce rozsunęły moje pośladki. Powoli, delikatnie badał drugie wejście. Zamarłam, gdy dotarło do mnie co zamierza. Splunął mi na pupę, prosto w kakaowe oczko, a potem jego śliski palec powoli wsunął się do środka. Zadrżałam. Nigdy wcześniej nikt mnie tam nie dotykał, a co dopiero... Znów splunął, tym razem więcej. Jego palec poruszał się we mnie, rozluźniając mięśnie, przygotowując mnie na to, co miało nastąpić. Powinnam zaprotestować, powinnam go powstrzymać, ale byłam już tak napalona, że chciałam więcej, chciałam wszystkiego. Kiedy poczułam główkę jego kutasa przy moim ciasnym otworze, nie protestowałam. Wręcz przeciwnie - wypięłam się mocniej, dając mu lepszy dostęp.

Tomek pochylił się ku moim sterczącym piersiom. Zaczął je ssać i przygryzać twarde sutki a ja jęczałam z rozkoszy wciąż biorąc kutasa Andrzeja głęboko do buzi. Byłam  oszołomiona tymi wszystkimi doznaniami – usta Tomka na moich piersiach, kutas Andrzeja na moim podniebieniu i Nowakowski szykujący się, by wziąć moją ostatnią dziewiczą dziurkę. To było zbyt wiele, czułam że zaraz oszaleję z podniecenia.  

Gruby żołądź kutasa Nowakowskiego naparł na mój ciasny zwieracz. Napięłam się mimowolnie, ale jego dłonie delikatnie masowały moje pośladki, pomagając mi się rozluźnić. Powoli, centymetr po centymetrze, zaczął się we mnie wciskać. Czułam, jak mój tyłek stopniowo się rozciąga, przyjmując jego grubość. To było intensywne uczucie - między bólem a przyjemnością. Zagryzłam wargi, gdy główka wreszcie przecisnęła się przez ciasny pierścień mięśni. Nowakowski zatrzymał się, dając mi czas na przyzwyczajenie się. Dopiero gdy poczuł, jak się rozluźniam, wsunął się głębiej. Jego kutas powoli, ale nieubłaganie, zagłębiał się w mój tyłek. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje, że oddaję swoją ostatnią nietknięta dziurkę. Nigdy nie byłam tak wypełniona, tak rozciągnięta.  Krzyk wzbierał w gardle, stłumiony przez męskość Andrzeja rozciągającą moje usta.

Szef zaczął się poruszać, wciskając się głębiej w moją ciasność. Obronne skurcze ustąpiły miejsca narastającej ekstazie.  

- Jaka ciasna dupcia -  skomplementował napiętym głosem. - Dobrze ci Emilka?

- Boli — zajęczałam wysuwając na chwilę fiuta kolegi z ust – Jesteś za duży. Nie dam rady…  

- Mam go wyjąć?  

- Nie... pieprz mnie... mocniej... pieprz mnie tak jak ci się podoba.

Czułam, że Andrzej jest już blisko - jego kutas pulsował mi w ustach, a jądra się skurczyły. Ssałam go coraz mocniej i mocniej, aż nagle złapał mnie za włosy i jęknął głośno. Wypuściłam go z ust i wysunęłam zachłannie język, patrząc mu w oczy. Pierwsza struga spermy trafiła prosto w moje otwarte usta, kolejne na język i wargi. Jego nasienie było gęste i słone. Przełknęłam wszystko, zlizując resztki z warg i dysząc z podniecenia. Jego smak był tak intensywny, że zakręciło mi się w głowie. Wzięłam jego wciąż twarde prącie do ust i delikatnie zaczęłam czyścić językiem. Nie chciałam uronić ani jednej kropli.  

Nowakowski posuwał już moją dupę bez zahamowań. Każde pchnięcie jego kutasa wywoływało we mnie falę dzikiej, mrocznej rozkoszy. Czułam się tak nieprzyzwoicie, tak wyuzdanie... i to mnie jeszcze bardziej nakręcało. Tomek wciąż pieścił moje piersi, przygryzając sutki, podczas gdy Nowakowski pieprzył mój tyłek mocniej i głębiej. Jego kutas rozciągał mnie do granic możliwości, wypełniał całkowicie. Moja cipka była mokra i pulsowała, desperacko pragnąc wypełnienia. Byłam już blisko, tak bardzo blisko....

Czas zatrzymał się w jednej straszliwej chwili.

Wrzask matki Kuby przeszył nocne powietrze.  

- Jezus Maria!!!

Wypięta, spocona, z włosami w nieładzie z grubym kutasem szefa  teraz mojej już nie tak ciasnej drugiej dziurce, z gęstą spermą skapującą z brody na szyję i dekolt, zlizująca ostatnie kropelki z prącia Andrzeja, z gołymi cyckami pieszczonymi zapalczywie przez Tomka.  

W takiej właśnie sytuacji znalazł mnie mój mąż i jego matka.  

Stali w świetle parkingowej lampy. Teściowa wyglądała jakby za chwilę miała wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Krew odpłynęła z jej twarzy. Przypominała postać z obrazu Edwarda Muncha przeżywająca nieopisaną grozę, najgorszy z możliwych koszmarów. A mój mąż... Boże, jego oczy. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia.

Nowakowski, Andrzej i Tomek zamarli jak sarny złapane w reflektory auta. Potem, w panicznym pośpiechu zaczęli się przywracać do porządku, zapinając rozchełstane ubrania. Andrzej potknął się o własne spodnie, Tomek prawie przewrócił się próbując jednocześnie zapiąć pasek i uciec. Nowakowski nawet nie próbował zachować godności - po prostu rzucił się do ucieczki.

- Ty parszywa kurwo, dziwko, ladacznico... - matka Kuby dławiła się własnymi słowami, jej ciałem wstrząsały spazmy szoku. Niewiele ją chyba dzieliło od ataku serca. Albo zabicia mnie gołymi rękami.

Klęczałam tam pohańbiona, z obolałym tyłkiem i męskim nasieniem na twarzy, w sukni ślubnej, w której kilkanaście godzin wcześniej przysięgałam mężowi miłość, wierność i szacunek.  

- Kuba! -  mój głos był ochrypły, błagalny. - Kuba, proszę! To nie tak...

Ale jak mogłam wytłumaczyć coś takiego? Jak mogłam wyjaśnić to szaleństwo?  

Odwrócił się powoli, jakby w zwolnionym tempie. Wyglądał jak żywy trup. Każdy jego chwiejny krok, gdy odchodził, bolał jak szpikulec w sercu.

- Ty dziwko! Ty kurwo! - powtarzała jego matka biegnąc za synem - W dniu własnego ślubu! Na własnym weselu!

Jej słowa chlastały jak bicz, ale zasługiwałam na każde z nich.  

Gdy zostałam sama, wciąż klęcząc na zimnym asfalcie sięgnęłam po telefon. Musiał to naprawić. Musiał...Przecież mieliśmy mieć z Kubą piękne życie. Długie, bez chorób.  

Razem.  

- Jesteś zadowolony?! -  mój głos był zachrypnięty od krzyku i tego, co robiłam chwilę wcześniej. - Zrobiłam to! Wszystko! Każdą poniżającą rzecz, której chciałeś! A teraz napraw to!

W słuchawce panowała cisza. Tylko jego oddech, spokojny i miarowy, jak zawsze.

- Która jest godzina, Emilio?

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.  

2:15.  

Poczułam, jak krew zamarza mi w żyłach.

- Nie... nie, nie, nie! Umowa to umowa! Pozwoliłam się... pozwoliłam im... — łkałam do telefonu. - Na własnym weselu! W sukni ślubnej! Jak... jak jakaś...

- Zasady były jasne - przerwał mi łagodnie - Do drugiej w nocy. Ani minuty dłużej.  

- Błagam! Nie możesz mi tego zrobić! - mój głos załamał się w szlochu.  

Ale w słuchawce usłyszałam już tylko sygnał rozłączenia.

- Nie! - wrzasnęłam, wybierając numer raz za razem.  

"Nie ma takiego numeru... nie ma takiego numeru..."  

Z dworku dobiegały głosy. Goście wychodzili, pewnie już o wszystkim wiedzieli. Słyszałam ich szepty, czułam ich spojrzenia. "Panna młoda... z trzema naraz... na parkingu... w sukni ślubnej..."

Nie mogłam tego znieść. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam biec. Przez parking, potykając się o warstwy tiulu. Przez trawnik, gdzie jeszcze kilka godzin temu robiliśmy ślubne zdjęcia. Prosto w ciemne pola, byle dalej od tego wszystkiego.

Biegłam, aż zabrakło mi tchu. Osunęłam się na kolana pośród wysokich traw. Suknia ślubna rozlewała się wokół mnie jak biała plama w ciemności. Z daleka może nawet wyglądałam romantycznie - jak panna młoda w świetle księżyca. Tylko z bliska widać było prawdę - pobrudzoną suknię, rozmazany makijaż, nasienie na twarzy i dekolcie, roztargane włosy, z których wypadł welon.

Telefon w moich dłoniach drżał jak ja sama. A może to moje ręce tak się trzęsły? Ekran rozmazywał się przed oczami, gdy przez łzy wystukiwałam wiadomość. Za mną, w oddali, wciąż słyszałam głosy z parkingu. Krzyki. Płacz. Ktoś wzywał policję. Ktoś inny próbował uspokoić Kubę. Jego matka wciąż zawodziła.

A ja, klęcząc w wysokiej trawie jak pokutnica, błagałam o jeszcze jedną szansę. Każda litera, którą wystukiwałam na ekranie paliła opuszki palców niczym rozgrzane węgle.

Emilia: Napraw to! Spraw, że to nigdy się nie wydarzyło! Daj mi wyzwanie!


- napisałam.

Cisza. Tylko świerszcze grały swoją nocną melodię.

Emilia: Zrobię wszystko!

  
- dopisałam, łzy kapały na ekran telefonu.  

Emilia: WSZYSTKO!!!!!!!!



Gdzieś w oddali usłyszałam syrenę karetki. A ja wciąż klęczałam w trawie, z telefonem w dłoniach, czekając na odpowiedź z piekła.

11 komentarze

 
  • Użytkownik Guteck

    Opowiadanie Wymiata . !!

    6 dni temu

  • Użytkownik Kimek

    Super opowiadanie, bardzo dobrze napisane, kontynuacja byłaby bardzo ciekawa

    tydz. temu

  • Użytkownik J.Marecki

    Chcemy ciąg dalszy!

    tydz. temu

  • Użytkownik oniona4

    Świetne opowiadanie. Czytałam z zapartym tchem ;) Jakieś plany na drugą część?

    tydz. temu

  • Użytkownik barfly

    @oniona4 Dzięki! Tak jak pisałem w jednym z komentarzy kontynuacji nie będzie, ale planuję antologię opowiadań z serii "Na pokuszenie", każda historia to nowa bohaterka, nowe pokusy i wyzwania ;)

    tydz. temu

  • Użytkownik Jakubek

    Super jedno z lepszych  na portalu

    tydz. temu

  • Użytkownik barfly

    @Jakubek Cieszę się, że się spodobało. Pozdrawiam!

    tydz. temu

  • Użytkownik Egon

    Szkoda że nie poznamy dalszych losów Emilii...

    tydz. temu

  • Użytkownik andkor

    Super opowiadanie aż nie chciało mi się przerwać czytania. Pozdrawiam Andrzej

    tydz. temu

  • Użytkownik barfly

    @andkor To najlepszą nagroda dla autora, gdy się czyta takie komentarze, więc dziękuję Andrzej :)

    tydz. temu

  • Użytkownik Kejtidzi

    Świetne!! Będzie coś więcej czy to oneshot?

    tydz. temu

  • Użytkownik barfly

    @Kejtidzi Ta historia się już zakończyła, ale w planach mam serię opowiadań, które łączy wątek tajemniczego dżentelmena wiodącego niewiasty na pokuszenie ;)

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    Cóz za doskonałe opowiadanie. Jestem pod ogromnym wrażneiem... jeszcze nie doszłam do siebie :)

    tydz. temu

  • Użytkownik barfly

    @Historyczka Literatura musi wzbudzać emocje więc bardzo cieszy mnie taki odbiór opowiadania. Dzięki wielkie za komentarz!

    tydz. temu

  • Użytkownik Literat

    @Historyczka kiepskie

    tydz. temu

  • Użytkownik Vardlof

    @Historyczka chętnie byś przeżyła coś takiego prawda?

    5 dni temu

  • Użytkownik Historyczka

    @Vardlof  

    Absolutnie wczułam się w rolę panny młodej... zwłaszcza potem podejrzanej...

    5 dni temu

  • Użytkownik Slavik1975

    Świetne.

    tydz. temu