MONSTRA I POTWORY Cz. 1 Marta i lochy warowni

MONSTRA I POTWORY Cz. 1 Marta i lochy warowniZawsze byłam zafascynowana historią, zwłaszcza tajemniczymi opowieściami o zamkach, lochach i ich mrocznych zakamarkach. Gdy podczas szkolnej wycieczki trafiłam z uczniami do starej warowni w Górach Sowich, nie mogłam oprzeć się pokusie zejścia do lochów. To był stary zamek, lecz podobno podczas wojny hitlerowcy przeprowadzali tu jakieś eksperymenty biologiczne...

     Było coś intrygującego w tych starych, kamiennych ścianach, w powietrzu pachniało wilgocią i starością. Wiem, powinnam była założyć coś bardziej praktycznego, ale to nie w moim stylu. W końcu elegancja to moje drugie imię...  
Byłam w powabnie obcisłej spódnicy, ponętnie podkreślającej moje kształty, kremowej bluzce - chyba zbytnio eksponującej mój biust i... przykuwający wzrok... No i byłam, co wyda się dziwne... na szpilkach. I to na dość wysokim obcasie... Nawet w takich warunkach musiałam zadawać szyku. Może to ten mój zbyt kobiecy, nieco kuszący ubiór sprowokował to co się potem stało...?

     W dłoni trzymałam pochodnię, której ciepłe światło rzucało drżące cienie na ściany. Kroki moich uczniów zanikły w oddali, gdy zniknęłam w bocznym korytarzu. Chciałam być sama, odkryć coś niezwykłego. Nagle usłyszałam głęboki, gardłowy ryk, który przeszył mnie na wskroś. Zatrzymałam się. W pierwszym momencie pomyślałam, że to jakieś zwierzę – wilk albo niedźwiedź, ale dźwięk był zbyt… nieludzki. Załom ściany rzucał cień, który wydawał się poruszać.
Drżałam cała ze strachu... ale i - o dziwo - z podniecenia. O tak. Często gdy się bałam, na przykład idąc przez podejrzaną dzielnicę wieczorem i mijając lumpów - bałam się, ale jednocześnie byłam tak podekscytowana, i to do tego stopnia, że drżałam i że... aż stawałam się wilgotna...

     Podobnie było i teraz, byłam przerażona, ale też czułam, że robi mi się mokro w majteczkach...
Gdy spojrzałam do przodu, ujrzałam pierwszego z nich. To nie była istota, jaką znałam z jakiegokolwiek atlasu. Czyżby to był efekt tych okrutnych hitlerowskich eksperymentów?
Był wysoki, miał ponad dwa metry, o skórze przypominającej szary kamień, z ogromnymi, ostrymi zębami, które połyskiwały w półmroku. Jego oczy świeciły czerwonym blaskiem, a głowa była łysa, poprzecinana żyłami jak jakaś piekielna maska. Ramiona były potężne, zakończone długimi, pazurzastymi palcami, które aż drżały w oczekiwaniu.  
Patrzył na mnie... z pożądaniem! Jak na obiekt, który najzwyczajniej mógłby posłużyć do zaspokojenia jego zwierzęcych chuci... Wytrzeszczał oczy, jakby chciał mnie dopaść... jakby chciał mnie wziąć...  
Nogi uginały się pode mną, jakby były z waty... Czułam, że niełatwo będzie mi uciekać...

     Próbowałam się cofnąć, ale wtedy zza mojego pleców wyłoniły się dwa kolejne stwory. Jeden miał bardziej zwierzęce rysy – wydłużony pysk jak u wilka, z długimi kłami i spiczastymi uszami. Jego skóra była ciemniejsza, niemal czarna, a ramiona poruszały się z nienaturalną elastycznością, jakby nie miały kości. Trzeci przypominał jakiegoś rogatego demona – miał skrzydlate wypustki na głowie i wyraźnie ostrzejsze rysy twarzy, niemal szatańskie.
Wszyscy trzej patrzyli na mnie, jakby mieli na mnie chętkę... Jakby chcieli mnie posiąść, tu i teraz...  

     Próbowałam uciec, lecz szpilki ślizgały się na wilgotnych kamieniach. Obcisła spódnica nie pomagała w ucieczce... Czułam, że nie mam najmniejszych szans, że zaraz wpadnę w ich łapska...
"Co wtedy ze mną zrobią? Czy istotnie chcą mnie mieć?"
Pochodnia drżała w mojej ręce, światło ledwo się tliło. „Marta, co ty sobie myślałaś?!” – karciłam siebie w myślach, ale było za późno. Kroki potworów przyspieszyły, a ich ryki, wyrażające straszliwą chuć, stawały się coraz głośniejsze. Jeden z nich zbliżył się na tyle, że poczułam jego oddech na karku – cuchnący, jakby wydobywał się z samego dna piekła.

     Zaczęłam biec szybciej, na ile pozwalały mi szpilki, choć nie widziałam, gdzie. Czułam się taka bezbronna, zdana na ich łaskę i niełaskę, czułam, że będę ostatecznie jednak musiała im ulec, ale... to mnie niesłychanie wprost podniecało.

Lochy wydawały się nie mieć końca. Skręcałam raz w lewo, raz w prawo, ale każdy korytarz prowadził mnie głębiej. W pewnym momencie poczułam na ramieniu zimny, szorstki dotyk. Jeden z monstrów złapał mnie. Upadłam na ziemię, uderzając kolanem o kamienie. Pochodnia wypadła mi z ręki, a mrok zalał wszystko wokół.

Krzyczałam, próbowałam się wyrwać, ale drugie monstrum szybko do mnie podeszło. Ich oczy lśniły w ciemności, a ich zęby błyszczały, jakby cieszyli się moim strachem. „Nie tak to miało wyglądać” – myślałam, gdy jeden z nich zaczął się nachylać, a jego pazury pożądliwie musnęły moją szyję.

Nie było już ucieczki. Byli szybcy, zbyt szybcy, a ja – zagubiona – stałam się ich ofiarą. W lochach nie było nikogo, kto mógłby usłyszeć moje krzyki. Zaś echo ich ryków brzmiało jak samcza pieśń triumfu - oto dostałam się w ich szpony...

     Gdy pierwszy z nich chwycił mnie za ramię, poczułam siłę, której nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Jego palce były zimne i szorstkie, jakby wykute z kamienia, a jednak poruszały się z zadziwiającą precyzją. Upadłam na ziemię, moje szpilki nie miały szans na tej wilgotnej, kamiennej podłodze. Próbowałam się wyrwać, ale drugi z potworów już był przy mnie, łapiąc mnie za nadgarstek. Pochodnia zgasła, a w mroku widziałam jedynie czerwony blask ich oczu i błyszczące zęby.
Czułam się taką bezradną kobietką. "Cóż ja mogę w takiej chwili? Jedynie ulec ich przewadze..." - pytałam i odpowiadałam sama sobie - "Sama sobie jestem winna, że trafiłam w ich łapska..."

     Nie spodziewałam się tego, co wydarzyło się potem. Jeden z nich nachylił się nade mną, wpatrując się w moje oczy. Jego oddech był cuchnący, ale  spojrzenie… było badawcze, jakby starał się coś we mnie odczytać. Jego długie pazury delikatnie przesuwały się po mojej ręce, potem po bluzce. Czekałam tylko, kiedy mi ją rozerwie. Kolejny potwór, ten z wilczym pyskiem, zbliżył się, nachylając się nad moją twarzą. Węszył, wciągając powietrze, jakby badał mój zapach. Wysunął olbrzymi jęzor, którym polizał mnie po twarzy. Zrobił to raz i drugi, niezwykle lubieżnie - tym razem skupiając się na moich ustach, jak samiec, któremu trafiła się gładka młódka i nie może się nacieszyć jej urodą.

     Leżałam na zimnym kamieniu, serce biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że nie mam szans uciec, ale to, co się działo, było… dziwne. Te stworzenia nie atakowały od razu. Ich ruchy były spokojne, prawie rytualne. Jedno z nich delikatnie złapało mnie za ramię, drugie uniosło mój nadgarstek. Czułam, jakby mnie oglądali, studiowali, jak jakiś eksponat w muzeum. Ich spojrzenia błądziły po mojej spódnicy, mojej bluzce – i czułam się jak pod lupą.

Ten z rogami przesunął swoimi szorstkimi palcami po mojej szyi, zatrzymując się na wisiorku, który nosiłam. Odwrócił go w swoich pazurzastych palcach, jakby próbował zrozumieć, co to jest. Jego oczy zdawały się iskrzyć z ciekawości, wyglądał to na mroczny, pierwotny rodzaj zainteresowania.

– Czego wy ode mnie chcecie?! – krzyknęłam, ale głos odbił się tylko pustym echem w kamiennych korytarzach.

Oni jednak nie odpowiedzieli. Ich twarze, te groteskowe maski bestii, nie zdradzały żadnych emocji. Jedno z nich, to o największych kłach, spojrzało na mnie i wydało niski, gardłowy dźwięk. Drugi odpowiedział tym samym, jakby komunikowali się w swoim tajemniczym języku.

     Leżałam bez ruchu, sparaliżowana strachem. Wiedziałam, że to nie jest koniec, że cokolwiek planowali, dopiero się zaczynało. Byłam w ich rękach, zdana na ich łaskę i niełaskę, a mrok lochów zdawał się tylko podkreślać moją bezradność. Wiedziałam, że nie będę w stanie przeszkodzić im w niczym, cokolwiek zechcą ze mną zrobić...

     Najwyraźniej najpierw chcieli mnie obejrzeć. Podnosili bluzkę... Z ciekawością oglądali mój biust opięty koronkowym staniczkiem. Cmokali, jakby podobał im się widok moich obfitych piersi... Pomyślałam wtedy, że dobrze zapamiętałam te randki, na których chłopcy po raz pierwszy rozpinali mi bluzki i oglądali moje kobiece skarby... Pamiętam doskonale ich wyrazy twarzy. I teraz ci potworni adoratorzy przybierali bardzo podobne miny...

     Niestety nie poprzestali na bluzce. Z wyraźną lubością bawili się moją spódniczką... tarmosili ją... Podnosili ją tak, by zobaczyć moje uda. Mruczeli przy tym z zadowolenia, jakby sprawiało im frajdę oglądanie moich pończoszek z koronkowymi manszetami... To spowodowało, że zadarli kieckę wysoko. Niewątpliwie dostrzegli moje koronkowe majtki... Zaczęli jakby charczeć. Na ich obliczach zagościło coś na kształt uśmiechu.
- Hhhhrrrhhh!  
Ich warkom odpowiadały moje niewieście westchnięcia przepełnione strachem.
- Ochhh... och...
Wiedziałam, że moje cienkie stringi są tak prześwitujące, że widzą przez nie zarys mojej szparki...
Czyżby to powodowało, że oglądanie już im nie wystarczało, zaczęli mnie dotykać. Wszyscy na raz. Ich dłonie były wszędzie. Najdłużej zatrzymywały się na moich krągłościach. Biodrach, które badały nachalnie. Tyłku... obejmowały moje pośladki. Wreszcie na piersiach... Tu zatrzymali się na dłużej.
Drżałam ze strachu jak osika, ale jednocześnie czułam, że moja cipka jest... dość wilgotna.

     A oni jeszcze głośniej pomrukiwali z zadowolenia. A już zwłaszcza, gdy obmacywali moje cycki. Każdy z nich musiał je poobściskiwać. Każdy z nich próbował je pognieść. A przecież to byli chłopy na schwał, z wielkimi łapskami... z potężną krzepą...  
Oczywiście protestowałam... Prosiłam, żeby przestali... Ale kompletnie nadaremno. A nawet chyba tylko się nakręcali. Bo im bardziej mnie macali, im bardziej słuchali mych żałośliwych kobiecych zawodzeń, tym bardziej podniecali się. Widać to było jak na dłoni, bo ich przyrodzenia, wielkie, wręcz monstrualnie, zaczęły się unosić do góry.
Przeraziłam się, bo teraz stało się dla mnie oczywiste, jaki to użytek z nich zechcą zrobić!
Kto i co stanie się obiektem agresji dla tych piekielnych, mamucich maczug... Które już ocierały się o mnie. Ocierały się o moje ciało z każdego kierunku. I o brzuch, i o moją pupę. Jedna z tych włóczni, najmocniej wzwiedziona do góry, ocierała się o mój biust...
Boże, jak ja to przeżywałam. Mimo, że strach mnie paraliżował, podjęłam próbę ucieczki. Otóż wykorzystałam moment kiedy ich łapska nie trzymały mnie, lecz swe wybujałe dzidy.  
Jakże krótka była to próba. Ani szpileczki, a ni spódnica nie okazały się moimi sojuszniczkami. Po kilku ledwie krokach zostałam pochwycona, przez jeszcze bardziej rozjuszonych oprawców, wręcz ryczących z wściekłości, że ich zdobycz ważyła się choćby próbować pozbawić ich takiego łupu.

     Teraz dopiero się bałam... Ich sterczące pale suwały się po moim ciele. Nabrzmiały teraz do naprawdę monstrualnych rozmiarów.
Było dla mnie oczywiste, że moja ciasna norka nie miałaby najmniejszych nawet szans pomieścić któregokolwiek z nich...
Ale oni najwyraźniej nie przejmowali się takimi obawami.  
Dwaj ostra dobierający się do moich piersi, porwali już na mnie bluzkę. Zaczęli lizać przez koszulkę, która mimo, że porwana nieco, uchowała się cudem na moim biuście. Jednocześnie ich łapska bez litości tarmosiły moje cycki. Jeden nawet uszczypnął mnie w sutek, rechocząc przy tym diabelsko. Drugi zaś tak miętosił moje półkule, jakby chciał mnie wydoić...

     Za to trzeci wepchnął brutalnie pysk pod spódnicę. Najpierw wąchał mnie tam, mrucząc przy tym lubieżnie. Potem przejechał jęzorem po moim łonie, przez majtki, aż przeszły mnie dreszcze. Wyczuł, że jestem tam mokra i to na niego jeszcze silniej podziałało. Nachalnie lizał moją cipkę przez cienką koronkę. Wreszcie, rozjuszony, porwał na mnie zarówno kieckę, jak i majtki. Wkrótce na posadzce obok mojej bluzki leżały strzępy spódniczki i stringów. Teraz jego ozor bez jakichkolwiek przeszkód jeździł po mojej szparce. Napawał się nią. A był niezwykle szorstki, co gwarantowało mi szczególne doznania. Przyznaję się. Jęczałam...
- Aaaaa... aaaaaaaa!
Moje jęki skusiły go najpierw do przyspieszenie ruchów - pracował prawdziwie zawzięcie - a potem - do wjechania twardym jęzorem wgłąb mojej piczki. Nigdy dotychczas, żaden męski język nie wtargnął w nią aż tak głęboko. Czułam go tak mocno..., aż wiłam się, niczym w konwulsjach.

To niestety było dopiero preludium. Tarany wszystkich monstrów już prężyły się już w niemal pionowym wzwodzie.
Wiedząc, co mnie czeka, szeptałam jedynie:
- Nie... nie... proszę... błagam...

     Moje protesty najwyraźniej tylko ich pobudzały.
Rycząc, unieśli mnie do góry. Jakby zamierzali nabić...  
Pogodzona z losem, pomyślałam wówczas, że zapewne będę musiała zaznać każdego z nich, po kolei... Bo nic nie wskazywało na to, że któryś z nich zamierzałby mi odpuścić...
Liczyłam w duchu, że może im się jednak nie uda... Że ciasnota mojej dziurki będzie dla nich problemem nie do pokonania... Okazało się to być jedynie ułudą...

     Jakież było jednak moje zdumienie, gdy postanowili zdobywać mnie nie po kolei, ale na raz... Jakby nie mieli hierarchii, który z nich ma jako pierwszy spożytkować "przywilej dziobania"... Zaczęli wbijać w moją piczkę dwa pale na raz...
Błagałam, żeby tego nie robili, ale na próżno.
Oczywiście, że byłam dla nich stanowczo zbyt ciasna. Co z tego, skoro w ich lędźwiach drzemała niespożyta siła. Brutalna siła. Ich pchnięcia były tak potężne, że moja biedna norka skapitulowała niemal natychmiast...
Wtedy dopiero zaczęły się moje katusze... Ich gigantyczne drągi pracowały z niezwykłą mocą. Wbiły się we mnie tak głęboko, jak żaden mężczyzna przed nimi. Tak głęboko, że nie spodziewałam się nawet, że tak można...

     Wydawało mi się, że te tłoki pracują całą wieczność... że zamęczą mnie kompletnie, że dokumentnie rozepchają ścianki mojej pochwy. Dwoiły się i troiły, na początku na przemian, kiedy jeden wysuwał się ze mnie, drugi w tym czasie władowywał się do środka. Jak dwaj młocarze, którzy synchronizują się w swej pracy, tak oni na przemian młócili moją biedną cipkę.  
Potem zmienili taktykę maltretowania mojej umęczonej piczki. Na raz z niej wyjeżdżali, po to by potem mogli w nią obaj na raz, z impetem, się wpakować.
Ależ byłam obolała. Lecz jednocześnie niezrozumiale spełniona. Spełniona jak nigdy.

     Dlatego gdy trzeci z potworów, w tym samym czasie wbił swego pytona do mojej buzi, samoczynnie niemal zaczęłam mu robić dobrze ustami. Sama, bez przymuszenia, jedną dłonią pochwyciłam ten trzon, by go przytrzymać, po czym zaczęłam ssać jego czub. Nie tylko ssałam mu ale też lizałam. Potem połykałam go, pracując raźno głową. Sprawiało mi to niewiarygodną wprost przyjemność, zwłaszcza, że czułam jednocześnie w sobie działanie dwóch tłoków...
Nie wierzyłam w to sama, jak bardzo stałam się uległa... Coś dziwnego powodowało, że chciałam im się oddawać. Mój głos wewnętrzny beształ mnie: "Marta, poczynasz sobie, jak jakaś lafirynda!"

     Jednak nie to było najstraszniejsze, że zaczęłam poczynać sobie jak dziwka. Przerażającym wydało się być to, co nagle zaczęło się z nich wydobywać. Gęsta biała substancja obficie sączyła się z ich trzonów wprost do mojej pochwy...
Przeskanowałam pamięć, dobrze pamiętałam, kiedy ostatnio miałam okres...
"Boże... jaką pamiątkę przywiozę ja do domu z tych Gór Sowich?"

     Tymczasem monstra, w chwili uniesienia poczęły wydawać z siebie przerażające, chrapliwe dźwięki. Miałam wrażenie, jakbym odnajdywała w nich melodię jakiegoś znanego mi języka...
Na moje cichutkie jęki:
- Ach... ach... aaaaa...
Odpowiadały mi chrapnięciami i krzykami, które, brzmiały mniej więcej tak:
- Ja! Ja! Jaaaa!

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2938 słów i 16497 znaków, zaktualizowała 12 gru o 14:01. Tagi: #potwory #nauczycielka #wycieczka

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Historyczka

    A to pod wpływem jednego z miłych czytelników...

    mój biust wypięty  
    jako statku żagiel  
    zaś mą norkę spotkał  
    srogi, tęgi magiel...

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    Na jakie jeszcze potwory mielibyście pomysły?
    Wydaje mi się, że mogłabym wymyślać naprawdę przeróżne modele potworów :)
    zbliżone np. do:
    - wilkołaków
    - duchów bez ciała
    - diabłów
    - czegoś niewidzialnego
    - troli
    - kościotrupów
    - smoków
    - roślin
    - centaurów

    Nie mówię o pająkach, ptakach, minotaurach, itp. itd..

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    Bardzo ciekawe opowiadanie Marto... Miło się je czyta, zresztą jak każde które napisałaś... co dalej spotka biedną nauczycielkę w tych mrocznych lochach ?

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    a jak to Ty byś widział...? Masz pomysły, jak znam życie! :)

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    Może okaże się, że tylko ułamek tych lochów został zbadany i one ciągną się kilometrami pod całą okolicą, a w jego mrocznych zakamarkach żyją potwory większe i brutalniejsze niż te trzy które Cię dopadły.... oczywiście wszystkie są owocami hitlerowskich eksperymentów i wszystkie chcą wykorzystać biedną Martę do zaspokojenia swoich potrzeb

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    Ale co nowego oni mogliby wnieść, poza wykorzystaniem mnie... i zmaltretowaniem mojej biednej cipeczki...?

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    Jeden z nich mieszkający w najgłębszym lochu mógłby nie być tylko bezrozumnym monstrum... podczas stosunku z Tobą mógłby zarazić Cię czymś dzięki czemu stałabyś się jego służącą i np. wykorzystywałby Cię do sprowadzania do lochów innych bezbronnych dziewcząt...

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    jakież intrygujące! mogliby mieć przerózne inne magiczne właściwości...

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    Jakie na przykład?

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    Afrodyzjaków. Zniewolenia umysłu... powodowania błyskawicznej ciąży... :)

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    Brzmi intrygująco... mogliby za pomocą afrodyzjaków zniewolić Twój umysł żebyś była nienasycona seksualnie i żebyś miała ochotę zaliczyć wszystkich uczniów... nie tylko ze swojej klasy, ale też z całej szkoły...

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    I może zajdziesz w ciążę z jednym z tych potworów... co wtedy przyjdzie na świat?

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    Ano właśnie... co ludzie powiedzą??? :)

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    I do tego dzięki ich nadprzyrodzonym zdolnościom twoja ciąża nie trwa 9 miesięcy tylko np. 9 dni

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    albo 9 pacierzy, czy jakiejkolwiek innej krótkiej jednostki czasu...

    tydz. temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    I co dalej się stanie....? Urodzisz kolejnego potwora...?

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @artur2794  

    ojej... to zapewne będzie bękart hitlera...

    a może jednak wcześniej poparaduję przez 9 dni po swojej wiesce z bębnem...

    5 dni temu

  • Użytkownik artur2794

    @Historyczka  

    Na pewno najpierw będziesz musiała paradować z wielkim brzuchem... Oj co ludzie powiedzą... taki wstyd dla porządnej nauczycielki... ale przecież nie przyznasz się, że zostałaś zgwałcona przez potwory w lochach tego strasznego zamczyska...

    5 dni temu

  • Użytkownik japanlover

    Rozkręcasz się Pani profesor!
    Bardzo fajnie się czytało i opowiadanie miło nakręcało.

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @japanlover  

    Twoje jest lepsze - przerabianie go to czysta przyjemność :)

    tydz. temu

  • Użytkownik japanlover

    @Historyczka  

    Nie słódź tak, bo jeszcze uwierzę... ;)

    tydz. temu

  • Użytkownik japanlover

    @Historyczka  
    Te potwory też mogą być zmiennokształtne i posiadać większy repertuar różnych świdrujących biedną panią profesor wypustek...
    Nic nie sugeruję, ale...  :napalony:

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @japanlover  

    To by wskazywało na spore zaawansowanie hitlerowców w biologii... :)

    tydz. temu