Życie poza Prawem - Rozdział 9 - Ballasi (GTA V)

Kolejne kule uderzały w szybę z zawrotną prędkością. Patrysia nie miała pojęcia, ile minęło czasu. Była pewna, że zaraz przybiegną tu Ballasi. Wciskała się coraz bardziej w siedzenie, trzęsąc się.
- Franklin, kurwa wymyśl coś!
- Ciebie nie zabiją, więc wyłaź stąd! Będą się bać Aleksa, nic ci się nie stanie!  
- Ale…
- Powiedziałem, wypierdalaj! – starał się ją przepchnąć w stronę drzwi. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko przez alkohol, który uderzał jej do głowy. – Odwrócisz ich uwagę, jak krzyknę „już” chowaj się za auto! No idź!
Niebieskowłosa wyskoczyła jak oparzona z samochodu. Od razu uniosła ręce do góry, krzycząc:
- Stop! Nie ważcie się mnie ruszyć, będziecie mieć przesrane u 18th Street! Pracuję dla nich!
Grupa afroamerykanów w fioletowych bandanach popatrzyła się ostrożnie po sobie, jednak nadal mierzyli w nią bronią. Patrysia stała na drżących nogach, nie mogąc złapać oddechu z przerażenia. W końcu jeden z nich zdecydował się ruszyć w jej kierunku, nadal trzymając pistolet w pogotowiu. Zatrzymał się w połowie drogi, gdyż usłyszał:
- I co z tego?! Rozwalmy jej łeb do cholery!
Tym razem oddech powrócił, ale z nienaturalnym przyspieszeniem. Patrysia czuła, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Czas dłużył się niemiłosiernie, a cała akcja trwała dopiero kilkadziesiąt sekund.
- W takim razie co robi tam Clinton? Umówiliście się na seks, czy co?  
- Tak – skłamała, starając się, by wyszło to naturalnie.
Wtem do jej uszu doszedł krzyk Franklina:
- JUŻ!  
Sygnał dotarł do niej błyskawicznie. Nie miała czasu, by wziąć rozbieg, dlatego rzuciła się za stojące niedaleko auto. Ochroniła rękoma głowę od upadku. Ułamek sekundy wcześniej mężczyzna wychylił się z pojazdu i wyrzucił z niego granat. Rozległ się przeraźliwy trzask i w mig wysadziło Ballasów, rujnując przy tym asfalt. Po chwili, gdy pełna strachu wychyliła się zza maski samochodu, widziała już tylko płomienie i porozrywane ciała.  

- Wstawaj, Pat! Spierdalamy stąd!  
Resztkami sił podniosła się z ulicy i pośpiesznie wsiadła do pojazdu. Franklin gwałtownie ruszył przed siebie, a ona próbowała uspokoić oddech. Mimo woli oglądała w lusterku, jak wszystko ginie w płomieniach.
- Ballasi chcą cię dopaść, Clinton? – wydyszała, wachlując się ręką.
- Nie tylko mnie. Całą Rodzinę z Chamberlain Hills. Mszczą się, bo zabrakło im przez nas kasy. Skasowaliśmy ich dilera.  
- Naprawdę nie pomyśleliście, że to tak się skończy?
- To spora konkurencja. Teraz będzie spokój. W tym aspekcie.
- SPOKÓJ?! Nie bądź śmieszny, Frank. Jeśli tak ma wyglądać ten spokój… - zawiesiła głos i ponownie wciągnęła powietrze. – To ja się w wasze interesy nie plączę.
- Już się wplątałaś. Dużo wiesz. Nie ma odwrotu, więc nie każ mi używać drastycznych środków, co?
- Weź, bo jeszcze zacznę się ciebie bać i dopiero będzie. O, czyżby pan Clinton łaskawie zatrzymał się na światłach? – zakpiła Patrysia.
Franklin przewrócił oczami i uśmiechnął się szeroko, jakby coś mu się przypomniało.
- Co się śmiejesz jak głupi do sera?
- Obiecałaś nie świętej pamięci Ballasom, że umówisz się ze mną na…
- Po pierwsze: nic nie obiecałam, po drugie: nie przychodziło mi po prostu do głowy nic bardziej… nic wiarygodniejszego. Mam nadzieję, że wyglądało naturalnie.
- A ja mam nadzieję, że…
- Nie przerywaj mi… To kiedy zobaczę tych twoich ziomków? – umiejętnie zmieniła temat.
- Jednego już znasz. Tego, co chciał ci postawić drinka, ale musiałem go w tym uprzedzić. Lamar to mój przyjaciel ze szkoły i podwórka. Kiedyś mieszkałem w rejonach mojego gangu, jednak Lester zaproponował mi coś wygodniejszego i bardziej ekskluzywnego. Myślę, że z Michaelem i Lesterem umówię cię jakoś w tym, albo następnym tygodniu… Jeszcze jedna sprawa. Czy tobie się w dupie poprzewracało, że pracujesz dla Aleksa?
- Uwierz mi, że z moją dupą i głową wszystko w porządku. Siła wyższa, też nie jestem zachwycona. Nie mam pojęcia, co ten cwel sobie wymyśli, ale nie mam wyboru. Inaczej wywali mnie i moich ludzi z naszego terenu, ewentualnie nas skasuje. Dlatego jakoś postaram się to przeboleć – opowiadała z zamkniętymi oczami, próbując zregenerować siły po tak stresujących wydarzeniach.
Franklin zatrzymał się nieopodal kamienicy, gdzie swoją siedzibę mieli Ruthless. Dziewczyna popatrzyła na niego ledwo żywa i powiedziała:
- Odezwij się, będę czekać. Dzięki, Clinton, było spoko. Pozdrów ode mnie Ballasów, jakbyś na nich wpadł  - zażartowała, wysiadła i skierowała się w stronę bazy.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 859 słów i 4769 znaków.

Dodaj komentarz