Zagubiona w błękicie. Rozdział 8

Emily
Nie mogłam przestać wpatrywać się w jego oczy. Naprawdę cieszyłam się z tego, że opowiedziałam mu swoją historię. Czułam, że powinien o tym wiedzieć. Zauważyłam, że ostatnimi czasy gorzej się czuję kiedy go przy mnie nie ma. Gdy jest blisko moje serce bije mocniej i mam ochotę ciągle się uśmiechać. Zawsze kiedy się rozstajemy, czuję pustkę. Coś takiego przechodziłam tylko raz, gdy poznałam Marka. Ale to nie możliwe, bym mogła poczuć coś do Jasona, bo jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Na dodatek znamy się dopiero nie cały miesiąc. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
—Wiem, co mogłoby poprawić ci humor. Dzisiaj wieczorem, Oliver robi imprezę z okazji dwudziestych piątych urodzin. Mogłabyś się ze mną wybrać, co ty na to? — zapytał.
—Jestem pewna,  że będę najmłodsza ze wszystkich tam zebranych. Ludzie w  waszym wieku, lubią pić. O ile nie przesadzisz z alkoholem to się zgadzam. — po tych słowach spojrzałam na niego zastanawiając się nad tym co powie. Jest dorosły, nie mogę mu zabronić picia, ale czuję, że tylko z nim będę mogła tam porozmawiać. Bo wiem, że Oliver z Maią raczej nie będą się oszczędzać.
—O to nie musisz się martwić. Nie piję dużo.
To zapewnienie sprawiło, że poczułam się lepiej i ostatecznie przystałam na jego propozycję. Zareagował na to uśmiechem i po chwili zaproponował pójście do Azira by sprawdzić jak się czuję, na co zgodziłam się od razu.
***
Dochodziła już godzina dziewiętnasta, za niecałe dziesięć minut w drzwiach mojego domu pojawi się Jason. Długo zastanawiałam się nad tym, co na siebie włożyć co mnie zdziwiło, bo przeważnie nie przywiązuję do tego tak dużej wagi.

Ten chłopak tak na ciebie działa.  

Zbyłam tę myśl i po raz kolejny przejrzałam się w lustrze. Po dłuższym czasie zdecydowałam się na ciemne dżinsowe rurki, białą koszulkę z napisem „Hello”, czarną skórzaną kurtkę oraz białe trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na rzęsy nałożyłam odrobinę tuszu, co zawsze było jedynym elementem mojego makijażu. Kiedy stwierdziłam, że jestem już gotowa wzięłam telefon i zeszłam na dół. W korytarzu ujrzałam dziadka. Gdy tylko mnie zobaczył, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
—Emily, zanim pójdziesz chciałbym ci coś powiedzieć. — zaczął kiedy znalazłam się tuż przy nim. — Jestem z ciebie dumny, przeszłaś w swoim życiu naprawdę wiele. Jeszcze kilka miesięcy temu byłaś pogrążona jedynie we łzach. A teraz? Coraz częściej widzę jak się uśmiechasz, jesteś szczęśliwa. I podejrzewam, że Jason ma z tym coś wspólnego.  — powiedział po chwili ponownie wykrzywiając usta w uśmiechu.
—Tak... Sama wyraźnie widzę w sobie dużą zmianę. I faktycznie, Jason to wspaniały chłopak, cieszę się, że go poznałam. — zaraz po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Podeszłam do nich i chwytając za klamkę otworzyłam je. Przed moimi oczami ukazał się Jason ubrany w niebieską koszulę w kratę i ciemne dżinsy.
—Gotowa? — zapytał, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową. Pożegnałam się z dziadkiem i wyszliśmy. Zaprowadził mnie do samochodu stojącego na podjeździe. Gdy już oboje siedzieliśmy w środku, ponownie się odezwał. — Wyglądasz ślicznie. Tylko powiedz mi jakim cudem te spodnie opinają te twoje chude nóżki? — po usłyszeniu pytania, nie musiałam się wysilać by zorientować się dlaczego o to pyta.
—Mam swoje sposoby. — odparłam. Dostrzegłam, że ta odpowiedź go zmartwiła ale mimo wszystko nie drążył tematu.

Piętnaście minut później samochód zatrzymał się na podjeździe ogromnych rozmiarów domu. Zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, Jason już stał po stronie pasażera i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko po czym podziękowałam mu i wysiadłam. Znajdowaliśmy się mniej więcej trzydzieści metrów od domu, ale już tutaj muzyka była  tak słyszalna, jakbyśmy byli w środku. Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę budynku. Oliver bardzo się ucieszył kiedy nas zobaczył, mimo tego, że mnie raczej się nie spodziewał. Kiedy przekroczyłam próg mieszkania od razu zwróciłam uwagę na bardzo staranny i nowoczesny wygląd salonu. Nie mogłam przestać się rozglądać. W pewnej chwili Jason wyszeptał mi do ucha.
— Dostał go w spadku po babci. — na dźwięk jego zachrypniętego głosu przeszedł mnie przyjemnym dreszcz. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko.  A kiedy je otworzyłam, jego już nie było obok mnie. W jednej chwili na całym ciele poczułam coś co przypominało paraliż. Bałam się. Obiecałam sobie, że dopóki tu będę, nie oddalę się od niego na krok, ale najwyraźniej nie udało mi się dotrzymać obietnicy. Spanikowana podeszłam do kanapy i wcisnęłam się na jedyne wolne miejsce. Po obu stronach, siedziały dwie pary, obie były tak zajęte sobą, że nawet mnie nie zauważyły, czego nie traktowałabym jako problem. Przez dłuższą chwilę, wpatrywałam się w przestrzeń. Nie czułam się tu dobrze, teraz jeszcze bardziej dotarło do mnie, że tu nie pasuję. Nawet do Jasona. W każdym miejscu tego pomieszczenia, było pełno ludzi i każdy trzymał butelkę piwa bądź zaciągał się dymem z papierosa. Na sam widok dostawałam mdłości.
Planowałam tam siedzieć, do czasu aż Jason mnie znajdzie, albo ja jego, ale po czasie jaki tam spędziłam, domyśliłam się iż tak szybko to nie nastąpi. Wstałam i skierowałam się do kuchni po coś do picia, ale w ostatniej chwili zorientowałam się, że nie wiem jak tam trafić. W trakcie poszukiwań, natknęłam się na przypadkowego mężczyznę.
— Oj, przepraszam. Nie zauważyłam pana. — kiedy na niego spojrzałam wywnioskowałam, że prawdopodobnie jest w wieku Olivera. Popatrzył na mnie i w pewnym momencie na jego ustach, pojawił się uśmiech.
— Nic się nie stało, kruszynko. Szukasz kogoś? — zapytał, a ja ponownie odniosłam wrażenie że strach mnie paraliżuje. Po jego spojrzeniu, wiedziałam dlaczego mnie zagaduje. Westchnęłam i odsunęłam się o krok, ale on od razu zmniejszył odległość między nami.
— Może. Ale to nie istotne. Poradzę sobie. — odparłam, i już chciałam odejść, gdy nagle poczułam jego rękę na swoich plecach. Nie wahając się, przyciągnął mnie do siebie tak, że stykaliśmy się brzuchami. Nadal wlepiał we mnie wzrok i najwyraźniej nie zamierzał wypuścić mnie z objęć.
— Z chęcią ci pomogę... — po tych słowach nachylił się i ewidentnie chciał dotknąć ustami mojej szyi, ale od razu zaczęłam mocniej się szarpać, jednocześnie utrudniając mu to. Napiął wszystkie mięśnie tym samym sprawiając, że nacisk na plecy się zwiększył. W pewnej chwili, wydarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Zza moich pleców dobiegł krzyk.
— Zostaw ją! — to był Jason. Nie minęła minuta, a facet który jeszcze sekundę wcześniej był przy mnie, wisiał lekko w górze. Jason zaciskał pięści na kołnierzu jego koszuli, i nie wiele brakowało do tego, by go uderzył. Gdy zauważyłam, że się do tego przymierzał, powstrzymałam go. Nie miałam ochoty patrzeć na to jak się z kimś bije. Posłuchał mnie, i puścił przerażonego mężczyznę. Odwrócił się w moją stronę i obejrzał mnie od góry do dołu, zaraz potem pytając.
— Nic ci nie jest? — w jego głosie wyczułam troskę i zarazem złość. Ale nie tylko na niego, lecz też na samego siebie. Pokiwałam tylko głową, ponieważ po całym zajściu w dalszym ciągu byłam wstrząśnięta. Nienawidziłam tego, kiedy ktoś mnie dotyka. Nawet bliskość Jasona momentami przywołuje straszne wspomnienia, ale staram się z tym walczyć.  Teraz czułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie młotkiem w głowę, byłam oszołomiona. Przy nim jest inaczej, chwilowo czuję niepewność i natychmiast całe moje ciało sztywnieje, ale po niedługim czasie, jestem już spokojna. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. — Tak bardzo cię przepraszam... — odezwał się przerywając ciszę, która trwała między naszą dwójką. — Nie powinienem cię zostawiać, naprawdę nawet nie wiesz jak mi przykro. — mówił, a ja poczułam się źle. Nie chciałam by się obwiniał, próbowałam to jak najszybciej wyjaśnić.
— To nie twoja wina. Nie mów tak. — powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się delikatnie, co zostało odwzajemnione tym samym. — Chciałam się czegoś napić, szukałam kuchni. Pomożesz? — zadałam pytanie i podniosłam głowę patrząc na niego z błagalną miną. W odpowiedzi pokiwał głową i zaśmiał się, zaraz potem prowadząc mnie do pomieszczenia.
                                                                                                 ***
Wychodząc z powrotem do salonu z koktajlem w dłoni, spostrzegłam się, że znowu nie ma przy mnie Jasona. Rozglądałam się dookoła, w końcu dostrzegłam jak stoi przy ścianie i rozmawia z Oliverem. Ruszyłam w ich stronę powolnym krokiem, a gdy byłam już bliżej do moich uszu dobiegł fragment ich rozmowy.
- Stary, kiedy ty to w końcu rzucisz? - pytał patrząc na mężczyznę trzymającego papierosa między palcami. - Może i jesteś starszy, ale strasznie głupi. - skomentował. Oliver zaśmiał się, zaraz potem odpowiadając.
—  Ja jestem głupi, a ty nudny. No cóż... Wszyscy mamy jakieś wady. - po tych słowach puścił do niego oczko i odszedł. Blondyn przechylił głowę, i wtedy zobaczył że stoję obok. Po raz kolejny tego wieczoru, na jego ustach zagościł uśmiech, który tak bardzo lubiłam.
— Hej maleńka. — powiedział i sekundę później usłyszeliśmy dochodzącą z głośników piosenkę. Była wolna i spokojna. - Zatańczymy? - zapytał. Bez wahania odłożyłam napój na komodę i pozwoliłam by chwycił mnie za dłoń i odprowadził w miejsce, gdzie było najmniej ludzi. Przyłożył dłonie do moich bioder, a ja wtuliłam się w jego tors. W tle leciała muzyka, a ja wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie jego serca. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie, po czym zamknęłam oczy.
  
Jason
Kiedy trzymałem ją w ramionach, czułem się tak jak nigdy dotąd. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a w brzuchu miałem pełno motyli. Nie kontrolowałem tego, moje ciało reaguje tak za każdym razem, gdy jest blisko mnie. Opierałem brodę na czubku jej głowy i patrzyłem przed siebie. W pewnej chwili dostrzegłem Olivera siedzącego w fotelu z Maią na kolanach, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, wykrzywił usta w radosnym grymasie. Wiedziałem dlaczego, już od dłuższego czasu czeka na to, abym zrobił pierwszy krok. Problem w tym, że nie wiem jak, ona nie jest taka jak wszystkie dziewczyny, jest wyjątkowa. Starając się na tę chwilę o tym nie myśleć, zwróciłem uwagę na Maię skuloną na jego kolanach. Cieszył mnie fakt, że już się pogodzili, ponieważ za każdym razem gdy się kłócą, to w wielu przypadkach między całą naszą trójką tworzy się napięcie.
Zaśmiałem się cicho, i w tym samym momencie Emily odsunęła się ode mnie. Lekko zdziwiony obejrzałem się na nią, od razu spostrzegłem, że pobladła.
— Emily... wszystko dobrze? — nie wiem po co zadawałem to pytanie, skoro znałem odpowiedź. Nastolatka trzymała delikatnie dłoń na czole.
— Tak, tylko trochę mi słabo... — powiedziała i zaraz potem osunęła się na ziemię, ale nie upadła bo w ostatniej chwili udało mi się ją złapać. Zaniepokojony mocno ją przytrzymałem, a sekundę później pojawił się przy nas Oliver z Maią. Nie wiedziałem co się dzieje, ale cholernie się wystraszyłem. Bez dłuższego zastanowienia jedną rękę podłożyłem jej pod kolana, a drugą pod plecy i bez trudu uniosłem do góry. Była lekka jak piórko, co ani trochę mnie nie zdziwiło, bo po jej wyglądzie można łatwo się tego domyślić.
—  Zabiorę ją do domu. — zakomunikowałem. Przyjaciel tak samo jak ja, był bardzo zmartwiony, dlatego bez żadnych protestów pokiwał głową. Zacząłem przeciskać się przez tłum tańczących ludzi, a kiedy znalazłem się już na zewnątrz, odetchnąłem z ulgą. Zaniosłem ją do samochodu i posadziłem na przednim siedzeniu obok kierowcy. Dziewczyna po chwilowym zasłabnięciu, zdążyła się już przebudzić, ale w dalszym ciągu była bardzo nie wyraźna. Oczy miała prawie zamknięte, i wydawałoby się, że nie ma władzy w żadnej części swojego ciała, co chyba można uznać za fakt.
Odpaliłem auto i ruszyłem. Jechałem tak szybko, jak tylko mogłem. Co chwilę odkręcałem głowę w jej stronę, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Jej powieki cały czas były przymknięte, a do ust przykładała trzęsącą się dłoń. Po mniej więcej dziesięciu minutach , znalazłem się już na podjeździe. Ponownie wziąłem ją w objęcia  i zabrałem do siebie, ponieważ nie chciałem budzić Richarda.
A tak naprawdę, nie mógłbym znieść myśli, że nie ma mnie przy niej. Serce pękało mi na maleńkie kawałeczki, gdy patrzyłem na to, jak z całych sił, lecz bezskutecznie próbuje stanąć na własnych nogach. Pragnąłem z nią zostać,  móc ją przytulić i pomóc, najlepiej jak potrafiłem, by zobaczyła jak wiele dla mnie znaczy.
Ostrożnie ułożyłem ją na kanapie, po czym zdjąłem skórzaną kurtkę, by było jej wygodniej. Gdy tylko wróciłem spojrzeniem w jej stronę, ujrzałem liczne siniaki na ramionach. Rozchyliłem delikatnie usta, byłem w szoku.
— Tak bardzo mi przykro, Emily... —  wyszeptałem. Pogłaskałem ją po policzku, a zaraz potem przykryłem kocem ,którym pokryte było oparcie kanapy. Przykucnąłem i po raz kolejny spojrzałem na nią zmartwiony. Odgarnąłem kosmyk włosów opadający jej na czoło. Kiedy byliśmy w samochodzie, przez głowę przeszła mi myśl, że będzie wymiotować, ale okazało się to fałszywym alarmem. Chciałem zapytać jak się czuje, ale zrezygnowałem bo wyraźnie to widziałem. Wstałem jednocześnie wzdychając, i chwilę później znalazłem się u siebie.

____________________________________________________________
Hejka.  
No cóż... Rozdział znów krótki, ale tak bywa.  
Nie mam w sumie zbyt wiele do powiedzenia więc...  
Piszcie jak wam się podobało, o ile się podobało i widzimy się niebawem :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2600 słów i 14421 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik blogerka

    Super :)

    5 lut 2017

  • Użytkownik nastolaka

    Piekne<3:* Jason taki opiekunczy <3 kiedy next??

    5 lut 2017

  • Użytkownik Wiki1212

    @nastolaka Prawdopodobnie jutro :D I cieszę się, że się podoba :D

    5 lut 2017

  • Użytkownik nastolaka

    @Wiki1212 super<3:* megaaaaaaaaaaaaaa mi sie podoba  :D  :rotfl:  :yahoo:

    5 lut 2017