Zagubiona w błękicie. Rozdział 1 + Prolog

- Kto ci to zrobił? - zapytał jeszcze mocniej zaciskając dłoń na moim nadgarstku. Spojrzałam na niego.

- Nikt. Przewróciłam się, wystarczy? A teraz mnie puść. - mówiłam, z całych sił próbując wyrwać rękę z żelaznego uścisku chłopaka, jednak moje starania poszły na marne. Jason lekko pociągnął na mój obolały nadgarstek, tym samym momentalnie przyciągając mnie do siebie. Swoją wolną dłoń, oparłam o jego tors okryty niebieską koszulką. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, wtedy nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:

- Zaufaj mi, nie bój się...powiedz prawdę. - Nie mogłam tego dłużej znieść. Odsunęłam się i ponownie skierowałam wzrok na blondyna.

- Przepraszam. - powiedziałam, i odeszłam.

Emily

Głowę odwróconą miałam bezustannie w stronę szyby, i wpatrywałam się w krajobraz, który się za nią znajdował. Przed moimi oczami, co chwilę ukazywały się drzewa, domy, łąki, jednak nic z tego, nie zdołało przykuć mojej uwagi.

Myślami ciągle błądziłam wokół tego, co ma się wydarzyć. Nie potrafiłam pojąć tego, że od dzisiaj, moje życie się zmieni.Nowe miejsce, nowa ja. Słów mi brakuje do tego, by opisać to jak się czuję. Choć wiem, że nie będzie to proste, mimo wszystko, będę mogła zapomnieć o tym, jakie życie wiodłam zaledwie miesiąc temu. Z zamyślenia wyrwał mnie dziadek, mówiący, że jesteśmy już na miejscu. Podniosłam głowę, i dostrzegłam, że właśnie w tej chwili, wjechaliśmy na podjazd jego wiejskiej posiadłości. Westchnęłam, a kiedy auto zgasło, od czekałam chwilę, po czym wyszłam na zewnątrz.

Dziadek wyjął z bagażnika moje walizki, i od razu ruszył z nimi w stronę domu. Był w dalszym ciągu taki sam, drewniany i duży. Zaczęłam po woli iść przed siebie. Weszłam po trzech stopniach na patio.Rozejrzałam się i ponownie stwierdziłam, że nic się nie zmieniło, nawet ogródek znajdujący się obok wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałam. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że ostatnio byłam tu w wakacje, i jednocześnie uświadomiłam sobie, że ten rozdział mojego życia się skończył. Od dzisiaj zamieszkam tu na stałe. Gdy już przekroczyłam próg mieszkania, moim oczom ukazał się korytarz i schody prowadzące na górę.

—Jeśli chcesz, możesz iść na górę. Jak będziesz potrzebować pomocy w rozpakowaniu, to mnie zawołaj. — powiedział.

Szczerze?Nie do końca wiedziałam, co mam myśleć o tym, że znów będę mieszkać z mężczyzną, po tym wszystkim co się wydarzyło. Nie powinnam tak myśleć, bo to moja rodzina, ale nie potrafię zapomnieć, to zbyt trudne. Mimo lekkiego poczucia niepewności, zmusiłam się do delikatnego uśmiechu i zanim dziadek wszedł do salonu, odpowiedziałam:

— Dziękuję...     — zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie on, w dalszym ciągu     tkwiłabym w tym piekle. Wykrzywił usta w wesołym grymasie.

— Dla     ciebie zrobiłbym wszystko.

***

Bardzo     tęskniłam za tym miejscem. Przyjeżdżałam tu w każde wakacje,      tutaj mogłam uciec od problemów, pomyśleć. Bardzo ważnym     elementem, zawszy był i będzie mój pokój, to tam siedziałam i     rozmyślałam nad tym, co dalej robić.

W     pewnej chwili, w mojej głowie pojawiło się wspomnienie. Ja,      jadąca na koniu wśród drzew, słońce przebijające się przez     gałęzie... Gdy o tym myślałam, nawet nie zorientowałam się, że     uśmiecham się do siebie. Od razu po tym wyszłam z domu i poszłam     prosto do średnich rozmiarów drewnianego budynku, stojącego parę     metrów od domu. To była stajnia w której mój dziadek trzymał     konie. Znalazłszy się w środku, poczułam zapach siana, który     momentalnie mnie ukoił. Wewnątrz były trzy boksy, w pierwszym     stał ogier mojego dziadka Ernesto, Gladys, klacz która kiedyś     należała do mojej babci, ale po jej śmierci zajął się nią     dziadek oraz Azir, który należał do mnie odkąd skończyła     cztery lata.

Podeszłam     do niego i spojrzałam prosto w piękne czarne oczy. Zawsze kiedy     przy nim jestem, czuję się szczęśliwa. Przyłożyłam dłoń do     jego pyska i lekko pogłaskałam. Ciemna maść sprawiała, że     wyglądał tajemniczo. Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy,      stwierdziłam, iż jest najpiękniejszym koniem jakiego kiedykolwiek     widziałam. I po tak długim czasie, nic się nie zmieniło.

— Hej,      nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłam. —     wyszeptałam zaraz potem zbliżając się do niego i muskając     ustami jego pysk.  

Jason

— Bardzo     dobrze! — krzyknąłem patrząc na dziewczynę która właśnie     przeskoczyła jedną z wyższych poprzeczek. — To było super, na     dzisiaj koniec. — powiedziałem. Po chwili nastolatka wraz z     klaczą podeszła do mnie. Omówiliśmy krótko jej dzisiejsze     postępy, po czym zabrała swoje rzeczy wyszła z sali treningowej.

Rebecca, bo tak właśnie miała na imię, chodzi na moje zajęcia już od trzech lat. Teraz przygotowuję ją do międzynarodowych zawodów jeździeckich. Z każdym dniem idzie jej coraz lepiej.

Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że już dochodzi godzina osiemnasta, co oznacza, że moja praca na dziś się skończyła. Chwyciłem za uzdę i zaprowadziłem Estelle do boksu. Zabrałem torbę i opuściłem stadninę. Kiedy dotarłem do domu, wszedłem do salonu i od razu nacisnąłem przycisk na sekretarce, by sprawdzić czy ktoś przez ten czas próbował się do mnie dodzwonić. Usiadłem na kanapie odchylając głowę do tyłu i po chwili usłyszałem:

"Jason to ja, Sally. Dzwonię do ciebie, ale nie odbierasz... Chcę porozmawiać. Zadzwoń do mnie, proszę."

Jej głos przyprawił mnie o dreszcze. Kilka dni temu było to samo i mam już dość. Zerwałem z nią rok temu, a teraz nie daje mi spokoju.Wcześniej jakoś jej to pasowało, kiedy pieprzyła się ze swoim kochasiem. Najwyraźniej musiał ją zostawić, skoro teraz błaga oto bym jej wybaczył. Gdybym teraz spotkał tego gościa, nie byłbym zły, prędzej przybiłbym mu piątkę za to, że w końcu zmądrzał.Westchnąłem i zaraz potem wyłączyłem urządzenie.

Postanowiłem pójść do Richarda, sąsiada mieszkającego raptem kilkadziesiąt metrów ode mnie. Od dłuższego czasu pomagam mu w opiece nad końmi które hoduje. Stanąłem pod drzwiami i otworzyłem je. Po chwili znalazłem się w korytarzu. Wszedłem do kuchni znajdującej się po prawej stronie od wejścia. Richard siedział przy stole a przed nim stał talerz z jajecznicą.

— Hej.     — powiedziałem jednocześnie siadając naprzeciwko. Uśmiechnął     się i zaproponował coś do jedzenia w ramach kolacji, ale     odmówiłem. — Jak się czuje Azir? — zapytałem. Wiem, że jego     właścicielką jest wnuczka Richarda, Emily. Zawsze widuję ją u     niego w wakacje, lecz jeszcze nie dostałem szansy na to, by ją     poznać. Ciągła praca mi to uniemożliwiła. Ostatnimi czasy     dostrzegłem, że Azir nie czuje się najlepiej. Nie chciał jeść     ani pić, na nic nie ma energii. Strasznie się o niego martwię.

— Jest     lepiej, ale nie możemy wykluczyć, że niebawem znowu może mu się     pogorszyć. Jeszcze nic nie mówiłem Emily, bo nie chcę jej     stresować. Ten koń jest dla niej wszystkim, kocha go ponad     wszystko... — mówił.

— Ale     przecież nie możesz bezustannie powtarzać jej, że jest dobrze.     Wiesz w ogóle, co mu jest?

— Jeszcze     nie, z czymś takim jeszcze się nie spotkałem. I spokojnie, powiem     jej. Ale wszystko w swoim czasie. — po tych słowach do     pomieszczenia weszła średniego wzrostu dziewczyna o kruczoczarnych     włosach. Zatrzymała się w progu i patrzyła na nas lekko     zaskoczona. Starszy mężczyzna wstał i podszedł do niej. —     Jason, to właśnie jest Emily. Emily, kojarzysz Jasona, prawda?     Przychodził do mnie dosyć często w wakacje. — po jej minie,      wywnioskowałem, że wie kim jestem. Może to trochę dziwne, że     prawie codziennie widywałem się z Richardem, a nie widywałem się     z nią. Ale to pewnie skutek tego, co słyszałem od niego, że     całymi dniami przesiadywała na polanie ze swoim koniem. Podniosłem     się z krzesła i wyciągnąłem dłoń w jej stronę.

— Cześć.     Nareszcie mam okazję cię poznać. —odparłem z szerokim     uśmiechem na twarzy.

Spoglądając na nią dostrzegłem, że jej ciemne oczy idealnie pasują do gładkiej latynoskiej cery, a proste włosy sięgają łopatek. Zauważyłem też, że ma na sobie luźną białą koszulkę z napisem "Dream", czarny sweter z guzikami który aktualnie był rozpięty, granatowe dżinsy oraz białe conversy. Zastanowiło mnie to dlaczego nosi ubrania całkowicie zakrywające jej ciało, skoro na zewnątrz jest prawie trzydzieści stopni. Nie sposób było pominąć też to, iż była bardzo szczupła a raczej powiedziałbym przesadnie chuda. Miała wyraźnie zarysowaną szczękę, odstające obojczyki, najprawdopodobniej kompletnie płaski brzuch, a o nogach już nie wspomnę. W końcu jednak przestałem zaprzątać sobie tym głowę, i wróciłem do rzeczywistości. Oczy dziewczyny były rozbiegane, jakby nie wiedziała na czym ma skupić wzrok.Spostrzegłem, że nagle bardzo się zestresowała. Spojrzała na moją w dalszym ciągu wyciągniętą rękę.

— Cze...     Cześć. — wydukała, po czym szybko wyszła. Tak po prostu.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! :D  

Nie wiem, czy kogoś to w ogóle cieszy i czy ktoś zwróci uwagę, ale... Po prawie ośmiu miesiącach wreszcie wracam. Przez ten cały czas ciężko pracowałam by zrobić coś, co wyróżni się na tle moich pozostałych historii które napisałam przez te ponad trzy lata. Wydaję mi, że to co chcę teraz przedstawić jest czymś o wiele bardziej dojrzałym i poważnym.

Ciekawi mnie, jak zostanie przez was odebrana moja kolejna próba stworzenia ciekawej historii. Zanim podjęłam się wyzwaniu napisania tej, że opowieści, było kilka nie wypałów xD No ale mniejsza z tym. Czekam na szczerze opinie, chociażby od tej garstki osób... :)  

Ps. Jeśli to wypali, widzimy się w sobotę.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1837 słów i 10121 znaków, zaktualizowała 17 sty 2017.

2 komentarze