Zagubiona w błękicie. Rozdział 11

Emily
Nie wiedziałam jak mam się zachować. To wszystko działo się tak szybko, że nie potrafiłam tego zrozumieć. Moment w którym usłyszałam słowa dobiegające z jego ust, układające się w pytanie czy chcę się z nim umówić, był jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Co prawda to nie jest moja pierwsza randka, ale pierwszy raz czuję się tak... Podekscytowana.
Przy Marku nigdy tak nie było, sprawiał, że byłam szczęśliwa, lecz praktycznie wcale nie miałam okazji do tego, by poczuć, że naprawdę mu na mnie zależy. Nigdy nie czułam w brzuchu motyli, tylko na początku gdy zaczęliśmy się spotykać. Ale później wszystko przeminęło. A teraz, kiedy jestem blisko Jasona... Każdy skrawek mojego ciała płonie. Staram się to kontrolować, lecz nie mogę. Za każdym razem, kiedy mnie dotyka, mam gęsią skórkę. Wiem, że to nie jest normalne, dzieje się ze mną coś dziwnego.

Przyznaj w końcu, że się zakochałaś!

Nie zrobię tego, bo to nie prawda. To nie możliwe. Po wszystkim co się wydarzyło, nie jestem w stanie poczuć niczego do jakiegokolwiek chłopaka. A może nie byłam? Może teraz jest inaczej? A co jeśli trauma powoli odchodzi w niepamięć, i wreszcie mogę ponownie się zakochać?
W chwili w której te myśli zaczęły pojawiać się w mojej głowie, usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu wszystkie moje mięśnie się napięły. Ubrana w czarne dżinsy, biały podkoszulek, ciemny sweter zapinany na guziki oraz białe conversy, zeszłam na dół. Stanęłam przed drzwiami i cała w nerwach, chwyciłam za klamkę. Gdy tylko drzwi się otworzyły, przed moimi oczami ukazał się Jason. Koszula w niebiesko białą kratę i granatowe dżinsy idealnie pasowały do jego wysokiej i umięśnionej sylwetki. Spojrzawszy na mnie, uśmiechnął się co odwzajemniłam po kilku sekundach. Wyciągnął dłoń w moją stronę, onieśmielona pokryłam się rumieńcami. Zrobiłam to samo, i zaraz potem nasze dłonie złączyły się ze sobą, a Jason splótł swoje palce z moimi. Swoją drogą, uwielbiam kiedy to robi. Zauważyłam, że wtedy potrafię zapomnieć o wszystkim i odczuwam ogromny spokój kiedy gładzi kciukiem wierzch mojej dłoni.
— Nie wstydź się mnie. — powiedział ze śmiechem. — Nie ma nic wstydliwego w tym, że idziemy na randkę, i w tym że trzymam cię za rękę. Jakby tak na to spojrzeć, już to robiłem. — dodał i obejrzał się w moją stronę, ponownie wydając z siebie cichy chichot.
— Ja wiem. To po prostu trochę stresujące... Przecież wiesz, że ja...
— Tak, wiem. I nie musisz kończyć, rozumiem. Ale mimo wszystko, nie denerwuj się. Dzisiejszy wieczór ma być odskocznią. Zapomnij choć na chwilę i ciesz się tym co masz. Chcę cię lepiej poznać... Czy pozwolisz mi na to? — zapytał jednocześnie wprawiając mnie w osłupienie.
Mark tego nie chciał, nie zależało mu na tym, by mnie lepiej poznać. Na naszej pierwszej randce zabrał mnie na kolację, ale ani razu nie zapytał o coś związanego ze mną. Dlatego bardzo zaskakuje mnie fakt, że Jason tego chcę, a na dodatek pyta czy mu na to pozwolę. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak się wobec mnie zachowuje. Codziennie jest taki kochany, słodki, i bez przerwy się o mnie troszczy.
Zastanawiając się nad odpowiedzią nie zauważyłam, że jesteśmy bardzo blisko jego samochodu. Odwróciłam się w jego stronę i z delikatnym uśmiechem pokiwałam głową. Dostrzegłam w jego oczach przebłysk radości. Nic nie mówiąc, oboje wsiedliśmy do auta.
***
Siedząc przy stole w wykwintnej restauracji, czułam się bardzo skrępowana. Nie jestem przyzwyczajona do bywania w takich miejscach. Nie miałam też ochoty na to, by jeść. Lecz nie chciałam psuć nastroju, jaki udało nam się stworzyć, dlatego gdy kelner pojawił się by otrzymać zamówienie, skłoniłam się do spróbowania sałatki z sosem winegret. Zaraz po tym, gdy mężczyzna odszedł, chłopak siedzący naprzeciwko mnie ujął moją dłoń.
— Mogę cię o coś zapytać? — pokiwałam twierdząco głową. — Wiem, że sam mówiłem, że nie chcę byś rozpamiętywała to co działo się w twojej przeszłości, ale chcę wiedzieć. Jak się czujesz, po przeprowadzce z rodzinnego miasta? — przez chwilę nie umiałam wypowiedzieć ani jednego słowa. Sama zgodziłam się na to, żeby poznał mnie lepiej, więc mogłam spodziewać się pytań w tym stylu.
— Eee... Na pewno odczuwam sporą ulgę. Świadomość tego, że jestem dalej od mojego ojca i Mark'a, sprawia, że jestem spokojniejsza. — po tych słowach, spojrzałam na niego i od razu zauważyłam, że ta odpowiedź go usatysfakcjonowała. — A ty? Jak było z tobą? Pewnie było ci ciężko... — mówiłam spoglądając na nasze dłonie ułożone na środku stolika.
— Nie, tak naprawdę, to nie. Nie dogadywałem się z rodzicami, dlatego nie miałem z tym problemu, ale strasznie martwiłem się o Erice. — gdy tylko o niej wspomniał, oczy momentalnie zaszły mu łzami. Na całe szczęście, właśnie w tej chwili przyszedł kelner. Podał nam dania, po czym po raz kolejny skierował się w stronę drzwi.
Jednak mimo tego, nie byłam w stanie wybić sobie z głowy tego co usłyszałam. Nie dogaduję się z rodzicami, jego słowa bezustannie krążyły w mojej głowie. Chciałabym go wypytać o to, dlaczego tak jest, ale stwierdziłam, że to nie na miejscu. Popatrzyłam na niego i od razu wiedziałam, że jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem.
***
Wróciwszy z powrotem na jego podwórko, odniosłam wrażenie, że to już koniec. Przekonana, że tak właśnie jest, podeszłam do niego z zamiarem pożegnania się.
— To jeszcze nie koniec, to dopiero początek. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. — zażartował, a ja poczułam się głupio, że w ogóle tak pomyślał. Na mojej twarzy po raz setny dzisiejszego wieczoru, pojawił się delikatny uśmiech. Przez cały pobyt w restauracji, dużo się śmialiśmy i zrobiłam to, czego ode mnie oczekiwał. Opowiedziałam mu o sobie rzeczy, które według mnie powinien wiedzieć. Ja, mimo tego, iż miałam ogromną chęć na to, by dowiedzieć się więcej o jego rodzinie, nie zrobiłam tego. Czułam dziwny dyskomfort za każdym razem, gdy chciałam zacząć ten temat.
Gdy o tym myślałam, dopiero po pięciu minutach zorientowałam się, że Jason prowadzi mnie w stronę stajni znajdującej się na jego podwórku.Nie odezwałam się, ignorując uczucie zdziwienia. Zatrzymał się i odszedł na parę chwil, jednak po niezbyt długim czasie pojawił się z Bellą u boku.
— Wsiadaj. — powiedział i poklepał klacz po boku. Zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia, co ma zamiar zrobić, ale posłusznie wykonałam jego polecenie. Kiedy zobaczyłam, że robi to samo i siada zaraz za mną, wszystko stało się jasne. — Zabiorę cię w pewne wyjątkowe miejsce. — dodał, a ja w tym samym czasie zdałam sobie sprawę z tego, że odkąd wyszliśmy z restauracji praktycznie się nie odzywam. Czułam ciepło bijące od jego rozgrzanego ciała. Mimowolnie oparłam się o jego tors. Jego serce momentalnie przyśpieszyło bicie, a moje znacznie zwolniło. Jeszcze nigdy nie doświadczyłam tak przyjemnego uczucia. Wiedziałam, że z nim jestem bezpieczna, że to co dzieje się teraz jest takie wspaniałe tylko dlatego, że to on jest ze mną.
Mniej więcej dziesięć minut później, chyba dotarliśmy do celu ponieważ Jason zatrzymał się i zszedł z konia. Choć nie musiał, pomógł mi. Resztę drogi przeszliśmy pieszo, ale ani trochę się tym nie przejęłam. Znów chwycił mnie za rękę, i puścił dopiero wtedy jak doszliśmy do dużych rozmiarów wierzby płaczącej i białej drewnianej ławki stojącej tuż pod jej zwisającymi gałęziami. Nie mogłam przestać wpatrywać się w krajobraz, który miałam przed sobą.
Siedzieliśmy bardzo blisko siebie, obejmował mnie ramieniem i bawił się kosmykiem moich włosów, a moja głowa swobodnie spoczywała na jego prawym barku.
— Dlaczego uważasz to miejsce za wyjątkowe? — nie wytrzymałam i przerwałam ciszę.
— Tutaj przeżyłem swój pierwszy pocałunek... — słysząc te słowa, zerwałam się gwałtownie i wlepiłam w nie spanikowany wzrok. Wyraźnie tak samo jak ja lekko się zaniepokoił, ale na pewno nie z tego samego powodu. Chyba domyślił się o co chodzi, bo trochę się rozluźnił. — Spokojnie. Nie zrobię tego, jeśli nie będziesz chciała. — zamknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą a po chwili zaśmiałam się nerwowo.
— Przepraszam, naprawdę... — mówiłam z nadzieją, że mnie zrozumie.
— Przykro mi wiem, że ten chłopak zniszczył w tobie praktycznie wszystko. Boisz się wielu rzeczy i ja nie mam ci tego za złe. — posłałam mu uśmiech pełen wdzięczności za to, że jest tak wyrozumiały. — Jesteś taka piękna. — oświadczył i odgarnął kosmyk włosów opadający mi na twarz. Palące wypieki. Znowu to samo, nie wiem ile razy już zdarzyło mi się tak na niego reagować. — Będziesz się rumienić, za każdym razem gdy będę prawił ci komplementy? Powiem ci, że pasuje mi to, bo wyglądasz wtedy przesłodko.
— Dziękuję. — odpowiedziałam lekko trzęsącym się głosem. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale w tej samej chwili z nieba zaczął padać deszcz. Boje wstaliśmy i szybkim krokiem poszliśmy w stronę Belli. Śmiejąc się, wdrapaliśmy się na jej grzbiet i odjechaliśmy.
***
W momencie, w którym wbiegliśmy na jego patio, byliśmy przemoczeni do suchej nitki, ale w dalszym ciągu rozbawieni. Spodziewałam się tego, że zaraz zacznie gapić się na mój przemoknięty podkoszulek, który prześwitywał pod nadmiarem wody i ukazywał mój czarny koronkowy biustonosz. Lecz ku mojemu zaskoczeniu nie zerknął na niego nawet na sekundę. To kolejny dowód na to, że ten facet jest idealny.
Staliśmy na przeciwko siebie i w ciszy patrzyliśmy sobie w oczy. Nie potrafiłam wyczytać z nich tego, co ma zamiar teraz zrobić. Ale wiedziałam, czego ja chcę. Teraz, gdy na niego patrzę, zdaję sobie sprawę z tego, jak głupia byłam, że nie pozwoliłam mu na to od razu. Nie dam razy dłużej z tym czekać, muszę mu o tym powiedzieć.
— Choć przez zepsutą pogodę, nasza randka nie trwała aż tak długo, jak to sobie zaplanowałem, i tak bawiłem się świetnie. A ty? — zapytał.
— Również. Ale jest jedna rzecz, która sprawiłaby, że ten wieczór stałby się jeszcze lepszy. — Chłopak spojrzał na mnie pytająco. Wzięłam głęboki oddech i dodałam: — Pocałuj mnie.
— C... Co? Myślałem, że nie chcesz, że się boisz.
— Tak było, ale teraz już wiem, że tego potrzebuję. Chcę żebyś mnie pocałował, teraz.
Po tych słowach, jego mina zmieniła się ze zmieszanej w szczęśliwą. Zbliżył się do mnie, jedną rękę ostrożnie ułożył na moim lewym biodrze, a swoją lewą dłonią objął mój prawy policzek. W tej chwili moje serce zaczęło bić tak mocno, że odniosłam wrażenie jakby miało wyskoczyć mi z piersi. Nachylił się a ja położyłam obie ręce na jego klatce piersiowej. Gdy jego usta zetknęły się z moimi spierzchniętymi wargami, świat przestał dla mnie istnieć. Byliśmy tylko ja i on. Wpił się mocnej w moje wargi jednocześnie przyciągając bardziej do siebie. Po krótkim czasie, poczułam jak próbuje rozchylić moje wargi, kiedy to zrobił, nasze języki złączyły się ze sobą. Pragnęłam tego, by całował mnie w taki sposób już do końca świata. To było coś, czego nie przeżyłam jeszcze nigdy. Całowałam się z Markiem naprawdę dużo razy ale... To w jaki sposób robi to Jason, jest nie do opisania.
Byłam zawiedziona, kiedy mężczyzna się odsunął. Spostrzegłam, że jego źrenice znacznie się poszerzyły. Musiałabym się bardzo skupić by dostrzec choć odrobinę tego cudownego błękitu, który tak bardzo kocham. Zaczął oddychać ciężej, tak samo jak ja. Zrobił mały krok do tyłu i obdarzył mnie łagodnym i przeuroczym uśmiechem, zaraz potem mówiąc:
— To było... Niesamowite. — zgodziłam się z nim wykonując gest głową. Ujął moje obie dłonie. — Wejdziesz na chwilkę? — zapytał kiwając w stronę domu. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć.
— Ja... Nie mogę. Wybacz, ale pewnie mój dziadek już wrócił, muszę iść. — odparłam ściszonym głosem. Dokładnie wiedziałam jak to brzmi, ale liczyłam na to, że nie zrozumie tego w taki sposób. Jednak się myliłam.
— Nie ufasz mi myślisz, że cię skrzywdzę... — ból wymalowany na jego twarzy, sprawił, że pękło mi serce. Podeszłam bliżej i tym razem to ja objęłam jego policzki.
— Nie, oczywiście że nie. Nigdy bym tak nie pomyślała, ufam ci. Ale naprawdę myślę, że dziadek będzie się o mnie martwił, i powinnam wracać.
— Eh... No dobrze, ale zanim pójdziesz, chcę ci coś powiedzieć. — odparł i objął mnie w pasie. — Już od dłuższego czasu, codziennie o tobie myślę. Wiem, jesteś ode mnie trochę młodsza, nie masz nawet osiemnastu lat, ale to nie zmienia faktu, że czuję do ciebie coś wyjątkowego. Nie wiem, czy mogę to nazwać miłością, być może. I właśnie dlatego chcę też zapytać... Jak teraz będzie między nami? Dalej będziemy tylko przyjaciółmi czy... Pójdziemy o krok dalej? — kiedy tylko te słowa do mnie dotarły, nie wiedziałam jak mam się zachować. Moja dolna warga zaczęła drżeć. Spuściłam na chwilę głowę jednocześnie wbijając paznokcie prawej ręki w lewą.
— Ja... nie wiem. Jason naprawdę cię lubię, jesteś wspaniałym chłopakiem i być może ja też, coś do ciebie czuję ale nie jestem tego pewna. Dlatego chciałabym to przemyśleć na spokojnie. — powiedziałam, i o dziwo nie dostrzegłam na jego twarzy złości czy rozczarowania, tylko opanowanie.
— Dobrze. Rozumiem to, i wiedz, że poczekam tyle ile będzie trzeba. — po tych słowach, zobaczyłam jak delikatny uśmiech wkrada się na jego wargi. Odwzajemniłam to i podeszłam by wtulić się w jego tors. Gdy się odsunęłam, zrobiłam kilka kroków w tył po czym odwróciłam się i odeszłam.
***
Stałam przy blacie w kuchni i wpatrywałam się w przestrzeń za oknem.
Nie mogłam przestać myśleć o tym, co działo się przez ostatnie kilkanaście dni. Całe dwa tygodnie spędziłam na nerwowym chodzeniu w te i z powrotem. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, nie byłam w stanie normalnie funkcjonować.Bezustannie odganiałam od siebie wszelkie refleksje na temat Jasona, oraz tego jakie pytanie mi zadał. Choć wiem, że to nie ma większego sensu, to mój strach zaczął nade mną górować, i starałam się trzymać od niego z daleka. Unikałam go... Czy robiłam źle? Pewnie tak, ale to było silniejsze ode mnie.
Spuściłam na chwilę głowię w dół, i dopiero wtedy dostrzegłam jak z całej siły zaciskam dłonie na blacie. Rozluźniłam uścisk, a w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł dziadek. Spojrzałam na niego z nadzieją, że nie zauważy tego jak bardzo targa mną stres. Podszedł bliżej, i po niedługim czasie z jego ust padło zdanie.
— Chodź ze mną. Mamy ci coś ważnego do powiedzenia. — oznajmił.
My? Kogo ma na myśli? Zastanawiając się nad tym, zmarszczyłam delikatnie brwi i zaczęłam powoli iść tuż za nim. Kiedy zaprowadził mnie do stajni, zobaczyłam tak Camille, co dało mi odpowiedź na pytanie. Ale w dalszym ciągu nie miałam pojęcia po co tu przyszliśmy.
— Co się dzieje? — w jednej chwili ogarnęło mnie zdenerwowanie. A co jeśli stan Azira się pogorszył? Przełknęłam głośno ślinę i po chwili kobieta odwróciła się w moją stronę z uśmiechem na twarzy.
— Emily, dobrze że jesteś. Mam świetne wieści, otóż jakiś czas temu robiłam Azirowi kontrolne badania i wygląda na to, że jego zdrowie poprawiło się w znacznym stopniu. Co natomiast oznacza, że w końcu możesz wychodzić z nim na dłuższe spacery. — powiedziała, a ja poczułam jak wszystkie pozytywne emocje rozsadzają mnie od środka.
— Naprawdę?! — krzyknęłam nie mogąc się powstrzymać. Nie wiem kiedy ostatnio byłam tak rozradowana. Podbiegłam do Camille, zaraz potem zarzucając jej ręce na szyje. Byłam jej tak wdzięczna, że nie potrafiłam wyrazić tego słowami.
Jakiś czas później, kiedy moje emocje trochę opadły, siedziałam sama w stajni. W pewnej chwili zapragnęłam zrobić coś, wbrew swojej woli. Zanim zdążyłam się zorientować, wyszłam ze stajni a nie całe pięć minut później zapukałam do drzwi domu Jasona. Nie musiałam czekać długo, by zobaczyć stojącego w progu wysokiego blondyna. Poderwałam głowę delikatnie do góry, i wtedy napotkałam spojrzenie jego cudownych oczu. Wykrzywił usta w nieśmiałym uśmiechu po czym się odezwał.
— Hej... Co tam? — jego cichy i lekko zachrypnięty głos przyprawił mnie o dreszcze, poczułam jak moja skóra pokrywa się gęsią skórką.Odwzajemniłam gest, i odparłam:
— Dobrze, przyszłam, ponieważ chciałam ci powiedzieć, że Azir czuje się już znacznie lepiej i wreszcie mogę wychodzić z nim na przejażdżki! — krzyknęłam z radością.
— To świetnie! — powiedział równie zadowolony, i choć kompletnie mnie zaskoczył, to nie protestowałam kiedy chwycił mnie w ramiona i mocno do siebie przytulił. Odsunął się, a ja dostrzegłam zakłopotanie malujące się na jego twarzy. — Przepraszam... Nie powinienem tego robić.
— Spokojnie, to nic takiego. Przecież fakt, że niedawno byliśmy na randce nie oznacza, że nie możemy się przytulać.
— Właśnie... Chciałem z tobą o tym porozmawiać. Bo zauważyłem, że przez te dwa tygodnie praktycznie się nie widzieliśmy. Mogę się mylić, ale odniosłem wrażenie jakbyś mnie unikała. Wiesz, że bardzo zależy mi na poznaniu odpowiedzi... — mówiąc to, podszedł bliżej i położył dłonie na moich biodrach. — Nie chcę wywierać na tobie presji, albo co gorsza cię wystraszyć ale... — słysząc słowa które wypowiadał, nie wiedziałam jak się zachować. Cofnęłam się odrobinę jednocześnie wyrywając się z jego uścisku.
— Przepraszam, co? Nie wierzę.— przerwałam i wzięłam głęboki oddech — Okay, może zgodzę się z tym, że nie chciałam się z tobą widywać, chciałam dokładnie pomyśleć nad tym, czy chcę z tobą być. Powiedziałeś mi, że mam tyle czasu ile potrzebuję, a teraz co? Próbujesz mi powiedzieć, że nie dasz rady dłużej czekać. To bardzo nie fair wobec mnie, Jason. Dobrze wiesz, że nie potrafię szybko podejmować decyzji, a zwłaszcza tak trudnych. Ale jak widać, ani trochę tego nie rozumiesz. — wykrzyczałam, patrząc mu prosto w oczy. Obraz zaczął się rozmazywać poprzez napływające łzy, zaraz po tym jak skończyłam mówić. Nie chcąc, by zobaczył jak bardzo dotknęły mnie jego słowa, szybko zaczęłam iść w stronę domu.

_________________________________________________________
Hejka!  
Rozdział jest... W miarę długi? Albo średni... Never mind.  
Powiem wam, że go przeczytałam i mi samej się podoba :D
Jestem ciekawa waszych opinii, piszcie w komentarzach co myślicie i widzimy się w sobotę ;)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3476 słów i 19323 znaków, zaktualizowała 30 kwi 2017.

2 komentarze

 
  • heheheterohromia

    Cudo...chcę kolejne! <3

    15 lut 2017

  • nastolaka

    Cudowne:*:*: błagam niech ona się do niego przekona :*:* kiedy next ??

    15 lut 2017