Zagubiona w błękicie. Rozdział 3

Jason
Choć wiedziałem, że kolacja u Richarda nie jest oficjalna, mimo to, postanowiłem włożyć koszulę. Ale dlaczego? Bardzo często zapraszał mnie do siebie, a nigdy tak nie dbałem o to, jak będę wyglądał.  
Emily, robisz to dla niej.  
Westchnąłem zrezygnowany. Nie rozumiałem dlaczego coraz częściej nachodziły mnie myśli związane z nią. To przecież niedorzeczne, nie mogę pozwolić na to, bym zaczął myśleć o niej w inny sposób niż tylko jak o wnuczce Richarda. Co prawda, jest ładna, nawet bardzo ale dzielą nas cztery lata różnicy. Jest za młoda, ma dopiero siedemnaście lat, a zresztą i tak za mną nie przepada.
Z zamyślenia wyrwał mnie wspomniany wcześniej starszy mężczyzna, witający się ze mną jak tylko pojawiłem się w kuchni. Jakiś czas później kiedy obaj siedzieliśmy przy stole, pojawiła się Emily. Miała na sobie czarną tunikę, oraz białe dżinsy, które jakimś cudem opinały jej chude jak gałązki nogi. Podobna sytuacja miała miejsce trzy dni temu, tylko teraz spotykamy się w innych okolicznościach.  
Tak jak wtedy, wstałem uśmiechając się szeroko i podszedłem do niej chcąc się przywitać. W innym przypadku, po prostu bym się nachylił i ją przytulił, jak to zwykle mam w zwyczaju witać się z przedstawicielkami płci żeńskiej. Jednak w ostatniej chwili, myśl, że znów mógłbym ją wystraszyć ostatecznie odwiodła mnie od tego pomysłu.  
— Hej. — powiedziałem po dłuższej chwili ciszy.
— Hej. — wymamrotała, i zaraz potem zajęła miejsce naprzeciwko swojego dziadka.  
Ja zaś usiadłem na krześle znajdującym się przed nimi, gdy tylko to zrobiłem, Richard podniósł się i zaczął nakładać spaghetti. Nastolatka jak tylko zobaczyła mięso, wzdrygnęła się. Domyśliłem się w ten sposób, iż jest wegetarianką. Chwilę później dziewczyna również podniosła się z krzesła, podeszła do blatu i po chwili wróciła z niewielką ilością sałatki na talerzu.  
***  
Z początku rozmowa niezbyt się kleiła, ale było lepiej jak Richard zapytał mnie jak idzie mi w pracy.  
— Świetnie. Tak jak ci już mówiłem, przygotowuję Rebeccę do zawodów. Ma naprawdę spore szanse. — mówiłem.
Zauważyłem, że przez te dwadzieścia minut odkąd zasiedliśmy do stołu, Emily nie zjadła nawet odrobiny sałatki. Chciałem zareagować, ale Richard mnie uprzedził.  
— Emily, dlaczego nic nie zjadłaś? I czemu siedzisz tak cicho? — zapytał. Nie uzyskał z jej strony żadnej odpowiedzi, dopiero po czasie liczącym mniej więcej pięć minut usłyszeliśmy słowa których ani trochę się nie spodziewałem.
— Bo nie podoba mi się to co robisz. — obaj spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Podniosła głowę w tym samym momencie kontynuując. —Robisz to specjalnie? Zapraszasz go tutaj i o niczym mi nie mówisz. Wiesz, że to nie jest dla mnie łatwe, wiesz że jest mi ciężko. Jeśli tak bardzo zależy ci na tym, by go tutaj sprowadzać, to rób to wtedy kiedy mnie nie ma. — wypowiedziawszy to podniesionym głosem, wywołała we mnie zmieszanie. Popatrzyła raz na Richarda raz na mnie i wyszła. A raczej uciekła, ode mnie, po raz trzeci.  
Emily
Siedziałam na łóżku z nogami podciągniętymi pod brodę. Czułam jak moje serce uderza w żebra, a przez całe moje ciało przechodzą dreszcze. Znów to samo. Atak paniki. Z całych sił próbowałam się uspokoić, ale nie przychodziło mi to z łatwością.  
Byłam prawie pewna, że zaraz któryś z nich tutaj wejdzie i zacznie mnie namawiać, bym wróciła na dół. Na całe szczęście, po piętnastu minutach w dalszym ciągu nikt się nie pojawił, co sprawiło, że odetchnęłam z ulgą. Wpatrywałam się przed siebie, a po chwili zalała mnie fala drastycznych wspomnień.  
Pamiętam wszystko tak dokładnie, jakbym to było wczoraj. Dzień moich siedemnastych urodzin, spacer po parku. Mark trzymający dłonie na mojej tali, pożądanie w jego oczach... A w moich strach. Tamta noc była tą, której nie zapomnę do końca swojego życia i nie będę wspominać jej dobrze. Ten chłopak w przeciągu kilkunastu minut sprawił, że straciłam zaufanie do ludzi, do samej siebie.  
Położyłam się na łóżku, zaraz potem zamykając oczy by pozbyć się obrazu dotykającego mnie Marka. Przez chwilę skupiłam wzrok na gwiazdkach, które za każdym razem gdy zgaszam światło, świecą neonową żółcią. Przyglądając się im, nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam.
Zaraz po przebudzeniu, spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że wybiła już godzina siódma rano. Podniosłam się i zdałam sobie sprawę z tego, że zasnęłam w ubraniach z poprzedniego dnia. Dostrzegłam też to, że byłam w połowie przykryta kocem. Usiadłam na brzegu łóżka, nie minęła chwila a zawładnęło mną uczucie ciężkości. Poczucie winy, za to co powiedziałam wczoraj Jasonowi.  
Westchnęłam jednocześnie dając sobie do zrozumienia, że będę musiała z nim porozmawiać i najzwyczajniej w świecie przeprosić. Wiedziałam jednak, że zrobienie tego, nie będzie proste. Sama myśl o tym, że będę musiała do niego iść, rozmawiać i być tak blisko, mnie przeraża.  
***
Wstałam, wyjęłam z szafy pierwsze lepsze czyste ubrania do przebrania i ruszyłam do toalety. Chciałam to jak najszybciej załatwić, więc jak tylko wybiła godzina ósma, poszłam pod drzwi jego domu. Nieśmiało zapukałam i oczekiwałam reakcji.  
Po czasie liczącym mniej więcej dwie minuty drzwi się otworzyły a w nich stanął Jason w ciemnych dżinsach, bez koszulki. Jego blond włosy były w nieładzie, a błękitne oczy wyraźnie zmęczone. Ten widok zaparł mi dech w piersiach, lecz po chwili zdołałam wrócić do rzeczywistości. Przywitał mnie promiennym uśmiechem, co spowodowało, że gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc.  
— Witaj, co cię do mnie sprowadza, kruszynko? — słowa które wypowiedział, wyrwały mnie z transu. Dopiero wtedy też, zdałam sobie sprawę z tego, że przez ten czas gdy trwała między nami cisza, wpatrywałam się w jego nagi tors. W tej chwili zawładnęło mną napięcie wywołane widokiem pół nagiego mężczyzny stojącego raptem metr przede mną, ale zarazem fascynacja jego wyglądem. Otrząsnęłam się i spojrzałam na niego.
— Ja... Przyszłam tu bo, chciałam z tobą porozmawiać. — powiedziałam głosem zniżonym prawie do szeptu.  
— No dobrze, w takim razie wejdź. — odparł po czym zrobił mi miejsce, bym mogła wejść. — Chcesz się czegoś napić? — zapytał, ale pokręciłam przecząco głową. Wskazał dłonią na kanapę, na której po chwili oboje usiedliśmy. Wypuściłam powietrze z płuc, by zaraz potem zabrać głos:
— Dobra... Chcę porozmawiać odnośnie wczorajszego wieczoru. — mówiłam nerwowo wykręcając palce u rąk. — To co powiedziałam... Nie chciałam, przepraszam. Nie kontrolowałam tego, nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało. — w dalszym ciągu nie jestem do niego zbyt pozytywnie nastawiona, ale wiem, że zrobiłam źle naskakując na niego bez żadnej wyraźnej przyczyny. Usłyszałam jak chłopak wzdycha, i po chwili mówi:
— Nic się nie stało, rozumiem. Emily, jesteś naprawdę fajną dziewczyną, chciałbym cię bliżej poznać. Ale za każdym razem kiedy mnie widzisz, zaczynasz panikować i uciekasz. Nie będę wnikał w szczegóły, ale powiedz mi, czy jest choćby mała szansa na to, że to się zmieni? — ponownie zadał pytanie.  
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam coś, czego nie byłam do końca pewna przez wspomniany wcześniej brak zaufania do mojej osoby.  
— Tak, a przynajmniej będę się starać. — powiedziałam, a kąciki ust Jasona momentalnie uniosły się do góry.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka.  
Dzisiaj rozdział trochę krótszy, ale to zaraz wytłumaczę.  
Otóż, całe opowiadanie zostało już przeze mnie napisane, czego pewnie niektórzy z was zdążyli się już domyślić.  
No więc teraz staram się rozkładać je tak, że każdym rozdział podzielony jest na perspektywę chłopaka jak i dziewczyny.  
A że niektóre są krótsze, to rozdział też jest odrobinę krótszy.  
To chyba tyle, piszcie jak wam się podobało o ile się podobało i... Prawdopodobnie widzimy się w sobotę bądź jeśli będę miała czas to wciągu tygodnia.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1508 słów i 8420 znaków, zaktualizowała 22 sty 2017.

2 komentarze

 
  • Użytkownik nastolaka

    Bomba <3:*

    22 sty 2017

  • Użytkownik Christina

    Wow, super! :*

    22 sty 2017