Zagubiona w błękicie. Rozdział 7

Emily

"Emily, piszę do ciebie ponieważ wiem, że nie mam najmniejszych szans byśmy mogli porozmawiać twarzą w twarz. Ale to już nie istotne, napisałem ten list by powiedzieć ci jak bardzo za tobą tęsknię. Wiem, że robiłem coś czego nigdy nie będziesz w stanie mi wybaczyć, ale jesteś moją córką i brakuje mi ciebie. Możesz uważać mnie za skończonego kretyna, bo nim właśnie jestem, lecz mimo wszystko cię kocham. Kocham cię i chcę abyś do mnie wróciła. Obiecuję, że już nigdy nie zrobię ci krzywdy. Proszę przemyśl to”

To właśnie przeczytałam w liście od taty. To właśnie przez to trafiłam do szpitala. On chcę abym do niego wróciła, obiecuje, że już wszystko będzie dobrze. Nie wierzę mu, to niewykonalne by się zmienił. Jest teraz ostatnią osobą jaką chciałabym widzieć, i w ogóle o niej myśleć. Dlatego żeby pozbyć się natarczywych myśli, potrząsnęłam głową.  
Patrzyłam w nieistniejący punkt przed sobą i nie musiałam długo czekać, zanim inna sprawa zaczęła mnie dręczyć. Kilka dni temu, do Jasona przyjechała jakaś dziewczyna. Widziałam wszystko, ponieważ siedziałam wtedy na werandzie. Pod jego dom podjechał samochód. Wysiadła z niego bardzo młoda kobieta, która na moje oko, wyglądała na siedemnaście lat. Na sobie miała niebieską koszulę w kratę i białe szorty. Ciemnobrązowe włosy kompletnie nie pasowały do jej bladej cery. Widziałam jak Jason wychodził z mieszkania, i jak tylko ją zobaczył podbiegł do niej i mocno ją do siebie przytulił. Nie mogłam tego zrozumieć. Jedyne co w tamtej chwili przyszło mi do głowy, to to, że jest to jego dziewczyna. Wtedy też przypomniały mi się słowa Olivera o tym, że rzekomo mu się podobam. Najwyraźniej się pomylił i nie rozumiem dlaczego nie wspomniał o tym, że Jason kogoś ma. Dlaczego on sam mi tego nie powiedział?  

Po co miałby to robić?

Pytanie pojawiło się tak szybko jak zniknęło. Nie chcę, a raczej nie powinnam o tym myśleć. A tym bardziej nie mam prawa do odczuwania bólu z tego powodu. A jednak. Kiedy na nich patrzyłam, czułam się tak jakby ktoś wbił mi nóż w serce. To głupie... Nie mogę się tak czuć, przecież jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi.  
Zasmucona z niewiadomego powodu tą myślą, szybko zamknęłam książkę którą właśnie czytałam i zeszłam na dół. Szukałam dziadka, ponieważ chciałam z nim porozmawiać. Być może od niego dowiedziałabym się czegoś więcej. W końcu jednak, gdy moje poszukiwania się nie sprawdzały, wyszłam na dwór. Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza, by odegnać dręczące mnie myśli.  
Szłam powolnie po piaszczystej drodze, od razu odczuwając znaczą różnicę. W pewnej chwili, przed oczami ukazała mi się ciemność. Zdezorientowana przystanęłam, a w momencie w którym chciałam zareagować, usłyszałam czyjś głos.  
— Zgadnij kto to. — wszędzie rozpoznałabym tą charakterystyczną delikatną chrypę. Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną. Po raz kolejny dostrzegłam różnicę wzrostu między nami. Moje oczy znajdowały się na wysokości jego klatki piersiowej.
Normalnie ucieszyłabym się na jego widok, ale nie tym razem. Teraz czuję się zbyt zmieszana, by było jeszcze miejsce na radość.  
— Dlaczego spacerujesz sama? Mogłaś mnie poprosić, poszedł bym z tobą. — słuchając tego, patrzyłam na niego mrużąc oczy.

A nie wolałbyś się przejść, ze swoją dziewczyną?  

Ta myśl nie dawała mi spokoju od chwili w której ich zobaczyłam. Odnosiłam wrażenie, jakby wywiercała dziurę w moim mózgu.  
— Chciałam pobyć trochę sama. — odpowiedziałam w końcu bez krzty emocji.
— Hej, co się dzieje? — zapytał.  
— Nic. Nie powinno cię to interesować. — słysząc to, zmarszczył brwi.  
— Co ci zrobiłem, że jesteś na mnie zła?
— Nie interesuj się mną. Idź lepiej do swojej dziewczyny. — powiedziałam podniesionym głosem. Nie chciałam już dłużej ukrywać o co naprawdę chodzi.  
— Dziewczyny? Ja nie mam... — mówił, ale na chwilę zamilkł. — Erica, to o nią ci chodzi. Emily, to nie tak. Erica nie jest moją dziewczyną. — po tych słowach, obejrzałam się na niego jeszcze bardziej zdenerwowana. — To moja siostra. Rodzicie poprosili, bym się nią zajął... Dlaczego pomyślałaś, że moglibyśmy być razem? — nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Wargi miałam rozchylone, nie miałam odwagi by na niego spojrzeć. — A nawet gdyby było inaczej, to co z tego? Nie rozumiem czemu tak zareagowałaś? — nogi miałam wrośnięte w ziemię. Chciałam od niego odbiec by nie musieć znosić jego spojrzenia.  

Powiedz coś, nie możesz ciągle milczeć to zbyt podejrzane.  

Krzyczała moja podświadomość. W końcu postanowiłam jej posłuchać.  
— Ja... Nie wiem, nie ważne. Zapomnij o tym, proszę... — wykrztusiłam. Przez to całe zamieszanie, nie zorientowałam się, że rękaw od mojej bluzy się podwinął, a mój nadgarstek był w połowie odsłonięty. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy Jason się odezwał.
— Emily... Co to jest? — zapytał wpatrując się siniaka na wcześniej wspomnianym nadgarstku. Wystraszona błyskawicznie zakryłam rękę i odsunęłam się o krok, jednak to go nie powstrzymało. Wyciągnął prawą dłoń i chwycił mnie za nadgarstek.  
— Kto ci to zrobił? — zadał kolejne pytanie jeszcze mocniej zaciskając dłoń. Spojrzałam na niego.  
— Nikt. Przewróciłam się, wystarczy? A teraz mnie puść. - mówiłam, z całych sił próbując wyrwać rękę z żelaznego uścisku chłopaka, jednak moje starania poszły na marne. Jason lekko pociągnął za mój obolały nadgarstek, tym samym momentalnie przyciągając mnie do siebie. Swoją wolną dłoń, oparłam o jego tors okryty niebieską koszulką. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, wtedy nachylił się do mojego ucha i wyszeptał:
—Zaufaj mi, nie bój się... Powiedz prawdę. - Nie mogłam tego dłużej znieść. Odsunęłam się i ponownie skierowałam wzrok na blondyna.
— Przepraszam. - powiedziałam, i odeszłam.  
Jason  

Siniak na nadgarstku. Jej gwałtowna reakcja. Strach w oczach. Ta chwila utkwiła w mojej pamięci i nie mogę się jej pozbyć. Ostatnio coraz częściej o niej myślę. Nie powinno tak być, ale ja tego nie kontroluję. To się po prostu dzieje. Teraz nie potrafię skupić się na niczym innym poza analizowaniem tego co wydarzyło się dwie godziny temu. Chciałem z nią porozmawiać, ale zbyt szybko odeszła. Po raz kolejny traciłem szanse na zbliżenie się do niej. Czy kiedykolwiek w ogóle, uda mi się tego dokonać? W pewnej chwili, z rozmyślań wyrwała mnie Erica, która właśnie weszła do salonu.  
Kiedy na nią patrzyłem, w kącikach oczu czaiły mi się łzy. Nie była już tą samą dziewczyną co kiedyś. Rzecz jasna nie mówię o charakterze, jeśli o to chodzi to w ogóle się nie zmieniła. Nadal jest urocza, ale zarazem silna i odważna. A przynajmniej stara się taka być. Wyraźniej widziałem, że pobladła i dodatkowo przez chorobę znacznie schudła, co bardzo mnie nie pokoi. Tak samo jak u dwóch innych osób u których to dostrzegłem. I każda z nich doświadczyła tego z innego powodu. Nie wiem jeszcze jak jest z Emily, ale prędzej czy później czuję, że i tak się tego dowiem. Nastolatka usiadła obok mnie na kanapie krzyżując nogi w kolanach.  
— Wszystko w porządku? — zapytała wpatrując się we mnie oczami w kolorze podchodzącym pod czerń, pod którymi widoczne były znaczne cienie. Nigdy jeszcze jej nie okłamałem, zawsze mówiliśmy sobie prawdę. Ale nie chciałem mówić jej o swoich problemach, kiedy sama miała ich zbyt wiele.
— To co dzieje się w moim życiu, jest niczym w porównaniu z tym co ty przeżywasz. Nie chcę...  
— Ale ja chcę. Jason, jesteś moim bratem zawsze mówiłeś mi wszystko, nie zmieniaj tego. Widzę, że coś jest nie tak. — po tym, choć w dalszym ciągu nie byłem pewien czy powinienem, zacząłem opowiadać.  
— Jest ktoś, na kim bardzo mi zależy. Może ją kojarzysz, to wnuczka Richarda, Emily. Jest ode mnie młodsza o cztery lata, ale to akurat nie istotne. Ważne jest to, że... Ja widzę, że coś się dzieje. Ona ma jakiś problem, ale nie wiem jaki. Nie pozwala mi się tego dowiedzieć, ciągle mnie od siebie odsuwa. Nie mam pojęcia co robić, a chcę jej tylko pomóc. — powiedziałem zaraz potem odchylając głowę do tyłu na zagłówku kanapy. Dłońmi przetarłem zmęczoną twarz.  
— Posłuchaj, jeśli naprawdę jest tak jak mówisz i ta dziewczyna faktycznie ma problemy, nie możesz odpuścić. Nawet mimo tego, że nie daje ci szansy na to byś je poznał. Musisz z nią porozmawiać, pokazać jej, że jest przy niej ktoś komu może ufać. Ktoś kogo nie musi się bać. — gdy skończyła, otworzyłem oczy i skierowałem na nią swój wzrok. Po chwili znalazłem się z powrotem w poprzedniej pozycji.  
— Wiesz co młoda? Dziękuję, że mam przy sobie kogoś takiego jak ty. Postaram się zrobić co tylko się da. — odparłem i ścisnąłem lekko jej prawą dłoń. — A jak jest z tobą? Nic się nie boli?  
— Nie, na razie nie. Biorę tabletki przeciwbólowe. — odpowiedziała. Uśmiechnąłem się słabo, wiedziałem, że niebawem wydarzy się coś czego żadne z nas nie da rady uniknąć. Ale ja tak samo jak i ona, staramy się o tym nie myśleć. — Kocham cię. — wypowiedziała te słowa drżącym głosem. Jej piękne oczy zaszły łzami a jedna z nich samotnie spłynęła po policzku. Otarłem ją zaraz potem mówiąc.  
— Nie płacz księżniczko. Ja też cię bardzo kocham. Powiedz mi, jesteś może głodna? Wiem, że teraz praktycznie nie masz apetytu.  
— Niezbyt, ale wiesz co bym z chęcią zjadła? — zapytała nadal cała we łzach. — Twoje ciastka czekoladowe, które zawsze mi robiłeś gdy byłam smutna. Pamiętam, że zawsze poprawiały mi humor. — słysząc to, poczułem ulgę, że na tę chwilę smutek minął i znowu zobaczyłem na jej twarzy promienny uśmiech.  
— Dla ciebie wszystko. —powiedziałem po czym pocałowałem ją w czoło i wyszedłem do kuchni.  
***
— Trzymam cię, spokojnie. — powiedziałem patrząc na Erice siedzącą na grzbiecie Belli. Wczoraj wieczorem zapytała się mnie, czy mogłaby spróbować i przejechać się na koniu. Nie miałem nic przeciwko temu, wręcz odwrotnie, byłem bardzo zadowolony, że się tym zainteresowała. Kiedy byliśmy mali, ja byłem zakochany w jeździe konnej, ona zaś wolała fotografię. Co jak zauważyłem, wychodzi jej świetnie.
Już od godziny staram się ją przyzwyczaić, wciąż bardzo się bała ale uśmiech nie schodził jej z twarzy.  
— Chcesz już zejść? — zapytałem, a ona bez słowa pokiwała głową. Stanęliśmy, przełożyła lewą nogę przez grzeb klaczy, po czym chwyciłem ją w pasie i pomogłem zejść. — I jak było? — pytając odgarnąłem za ucho kosmyk jej włosów który opadał jej na oczy.
— Świetnie. Nie wiem kiedy ostatnio się tak czułam. Szkoda, że nie zaczęłam się uczyć wcześniej, teraz mogłabym jeździć z tobą.  
— Nie martw się. Jeszcze kiedyś na pewno się nauczysz. — kiedy tylko usłyszała te słowa, uśmiech momentalnie zniknął z jej ust.  
— Jason przecież wiesz, że ja... — nie miałem ochoty tego słuchać, dlatego od razu jej przerwałem.  
— Cichutko, nie mów tego. Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Nie myślimy o tym. — odparłem i ponownie wykrzywiłem wargi w uśmiechu, co zostało odwzajemnione po krótkiej chwili. Wyciągnęła ręce i zawiesiła je na mojej szyi. Przyciągnąłem ją do siebie, podniosłem i obróciłem kilka razy.  

Dochodziła już godzina szesnasta po południu. Obiecałem sobie, że dzisiaj porozmawiam z Emily. Mam coraz mniej czasu. Choć byłem zdenerwowany, wiedziałem, że jeśli nie zrobię tego teraz to mój brak odwagi sprawi, że nie zrobię tego przez kolejne kilka dni.  
Wszedłem do kuchni, tam zastałem nastolatkę stojącą przy blacie, a dłonie które na nim położyła bardzo się trzęsły. Podszedłem bliżej i przykryłem je swoimi. Dziewczyna drgnęła i szybko odwróciła się w moją stronę. Staliśmy teraz tak blisko siebie, że czułem jej oddech na swojej twarzy. Odruchowo spojrzałem na jej usta. Za całych sił powstrzymywałem się przed tym by jej nie pocałować. Przygryzłem delikatnie dolną wargę i odsunąłem się o krok.  
— Nie chciałem cię wystraszyć. Wybacz... Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną. — miałem ciche nadzieje na to, że nie będzie się bronić i po prostu mi powie, jednak rzeczywistość była zupełnie inna.
— N... Nie. Wszystko jest dobrze, wręcz świetnie. — mówiła, ale wiedziałem, że to nie prawda. Jej głos był piskliwy i zestresowany. Patrzyłem na nią przez dłuższą chwilę, w końcu chyba zaczęła się orientować, że jej nie wierzę i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, dlaczego. Spojrzałem na nią wzrokiem mówiącym: "Zaufaj mi”, licząc na to, że to pomoże. — Nic się nie dzieje. To co widziałeś... To nic takiego, naprawdę to był zwykły wypadek.  
— Nie wierzę ci, nie widzisz? Nie musisz kłamać. Za bardzo mi na tobie zależy, żebym sobie tak po prostu dał spokój. Jedyne czego od ciebie oczekuję, to tego, żebyś ze mną porozmawiała. Proszę, zrób to dla mnie. — prosiłem. Patrzyła na mnie nie wiedząc co zrobić. Znów zbliżyłem się o krok i ująłem w dłonie jej palce. — Jesteś w stanie mi zaufać? — wypowiedziałem te słowa głosem zniżonym do szeptu. Trwaliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę, żadne z nas nawet się nie poruszyło. W pewnym momencie dostrzegłem jak wykonuje delikatny potwierdzający gest głową, co wywołało falę chwilowego szczęścia. Trwało ono tylko przez chwilę, ponieważ dotarło do mnie, że zaraz usłyszę coś strasznego. Wzięła mnie za rękę i wolnym krokiem zaprowadziła do salonu. Gdy już oboje siedzieliśmy na kanapie, ona spojrzała na mnie i po mniej więcej pięciu sekundach zabrała głos.  
— Na początek, chcę abyś wiedział, że to co ci teraz powiem jest dla mnie naprawdę trudne. Nie odważyłam się powiedzieć o tym nikomu, wie o tym tylko mój dziadek. Dlatego proszę cię, aby to zostało między nami. Dobrze? — zapytała, a ja nie musiałem zastanawiać się nad odpowiedzią.  
— Oczywiście. Obiecuje, że nikt się o tym nie dowie. — zapewniłem ją.  
— No dobrze... Wszystko zaczęło się kiedy skończyłam piętnaście lat. Wtedy moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Po tym zdarzeniu długo nie mogłam się pozbierać, płakałam po nocach tak samo jak tata. Jakiś miesiąc po jej śmierci zaczął nadużywać alkoholu. Dawałam radę to znosić, by bywały też dni kiedy był trzeźwy i mogłam z nim normalnie porozmawiać. Ale później... — przerwała, ponieważ jej głos się załamał. Od razu chwyciłem jej dłonie i schowałem w swoich. — było tak codziennie. Pewnego dnia wróciłam ze szkoły i powiedziałam mu, że nie zaliczyłam sprawdzianu z matematyki, wtedy zrobił to po raz pierwszy. Uderzył mnie w twarz. Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć, że był do tego zdolny. Nazajutrz mnie przeprosił myślałam, że to się już więcej nie powtórzy, ale się myliłam. Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej, w końcu zaczęłam dostawać zupełnie za nic. Gdyby nie dziadek, w dalszym ciągu bym z nim mieszkała i przechodziła to piekło. — patrzyła na mnie ze łzami spływającymi po policzkach. Wiedziałem, że to nie wszystko dlatego nic nie mówiąc, pozwoliłem jej kontynuować. — Domyślam się, że zastanowiło cię to dlaczego tak dziwnie się zachowywałam kiedy się poznaliśmy. Otóż.... Chodzi o to, że miałam kiedyś chłopaka. Miał na imię Mark. Tworzyliśmy razem całkiem zgraną parę, naprawdę go kochałam. On mnie również, przynajmniej tak mi się zdawało. W dzień moich siedemnastych urodzin, czyli siedem miesięcy temu, wydarzyło się coś, co sprawiło, że się zmieniłam. Mark zabrał mnie wtedy na spacer, myślałam, że przygotował dla mnie wyjątkową niespodziankę z okazji urodzin. Byliśmy niedaleko lasu, dookoła nie było ludzi a on to wykorzystał... — po tym, nie wytrzymała, zakryła usta dłonią i zaczęła cicho szlochać.  
— Zgwałcił cię? — zapytałem z trudem wypowiadając te słowa. Poczułem falę złości i współczucia kiedy przez łzy powiedziała "Tak”. W jednej chwili, w głowie pojawiła mi się myśl, że gdybym tylko znalazł tego gościa, bez wahania bym go zabił nie zwracając uwagi na konsekwencje. Objąłem ramionami płaczącą dziewczynę. Zdaję sobie sprawę z tego, że to wyznanie musiało ją wiele kosztować. — Posłuchaj, nie martw się... Nie jesteś sama, jestem przy tobie. Słyszysz? Nie zostawię cię, nigdy. On nie jest wart tych łez. Nie możesz bezustannie zadręczać się tym co było, bo nie będziesz w stanie zrobić kroku do przodu. —  Wiem, że jest ci ciężko, ale ja ci pomogę. Dasz sobie radę... — mówiłem wszystko co w tamtym momencie przychodziło mi do głowy, byłem kompletnie zmieszany. Emily z całych sił ściskała materiał mojej koszulki. Po jakimś czasie trochę się uspokoiła, co dało również mi powód do radości.  
— Czuję się lepiej z tym, że ci o tym powiedziałam. Dziękuję. — odparła patrząc na mnie. Zbliżyła się jednocześnie lekko się podnosząc a po chwili musnęła wargami mój policzek. Chciałem kontrolować nagły przypływ emocji, ale okazało się to zbyt trudne. Rumieńce od razu pokryły moje policzki. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją po plecach.  

______________________________________________________________________
Hejka.  
Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem i od razu wszystko wyjaśnię...  
No więc, wiem, że ktoś na pewno połapie się, że akcja w tym opowiadaniu rozwija się bardzo szybko, ale spokojnie, to zamierzony efekt.  
Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.  
No to chyba tyle... Piszcie jak wam się podobało o ile się podobało i widzimy się w sobotę :D

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3323 słów i 18282 znaków, zaktualizowała 31 sty 2017.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Lolitkaa1

    <3

    1 lut 2017

  • Użytkownik nastolaka

    Aaaa:*<3 cudo piekne opowiadanie ;) narescie mu powiedziala :* czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial ;)

    31 sty 2017