Zagubiona w błękicie. Rozdział 16

Jason
Za nic nie mogłem pojąć, co się przed chwilą wydarzyło. Patrzyłem na nią dopóki nie zniknęła z zasięgu mojego wzroku. W jednej chwili chciałem zacząć ją wołać, bo część mnie nie chciała pozwolić jej tak po prostu odejść.
Cały w nerwach wróciłem z powrotem na salę treningową. Zapytany przez Tamarę czy wszystko w porządku, odpowiedziałem twierdząco mimo tego, iż kłamałem. Jak tylko skończyliśmy trening, wróciłem do domu. Lecz nie miałem najmniejszej ochoty siedzieć bezczynnie i myśleć. Czasami, to się przydaje ale nie teraz. Czym prędzej znalazłem się w stajni, a chwilę później na grzbiecie mojej klaczy biegnąc galopem przez pola.
Stojąc na krawędzi klifu, patrzyłem na to jak zachodzi słońce. To była jedna z niewielu rzeczy, które potrafiły sprawić, że się uspokajałem. Zawsze gdy jestem zły, czy przygnębiony ratuje mnie widok zachodu słońca lub spacer z Bellą. Brzmi to żałośnie? Może. Ale powiem szczerze, że wolę takie życie od takiego w którym jedyne co się dla mnie liczy to alkohol i dziewczyny. W liceum znałem takich ludzi i do tej pory nie rozumiem ich poczynań.
Za całych sił starałem się zając głowę czymś innym, ale moje prośby nie zostały wysłuchane. Kilka chwil później, znowu rozpamiętywałem dzisiejszą kłótnię. To pierwsza nasza kłótnia, odkąd jesteśmy razem dlatego odczuwam to dwa razy bardziej niż przedtem. Ta dziewczyna... Dzięki niej, cały mój świat nabrał barw. Przy niej czuję, że moje życie ma sens, kiedyś udawałem by nikt nie zadawał mi zbędnych pytań, ale teraz? Teraz wiem co znaczy być szczęśliwym. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że muszę z nią porozmawiać. Muszę... Powiedzieć jej, że jest dla mnie wszystkim, że jestem w stanie zrobić dla niej wszystko.
***
Zaczynam się denerwować, minęły już dwa dni a Emily nie odezwała się do mnie słowem. Tamtego dnia faktycznie chciałem do niej iść, ale okazało się, że pojechała ze swoim dziadkiem do miasta. Przez głowę przeszła mi myśl, że niedługo sama będzie chciała ze mną porozmawiać, ale jak widać bardzo się myliłem.
Dochodziła już godzina ósma, na szczęście nie muszę dzisiaj iść do pracy. Oznaczałoby to jeszcze mniej czasu. Kiedy już miałem wyjść z domu, , mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na ekran, dostałem SMS'a od Olivera.
On: Zaraz do ciebie przyjdę, nie ruszaj się z domu.
Westchnąłem, chciałem mu odpisać że nie mam czasu na jego wygłupy, ale zrezygnowałem i opadłem na kanapę. Pięć minut później drzwi mojego mieszkania się otworzyły a w salonie pojawił się Oliver wraz z nim Emily. Na jej widok moje oczy delikatnie się rozszerzyły. Ale... Co ona tu robi? Czy Oliver po raz kolejny chcę się bawić w terapeutę? Nie wiem, ale pewnie zaraz się przekonam.
— Emily, usiądź. — powiedział do dziewczyny, na co ona zareagowała milczeniem i już po chwili siedziała na drugim końcu kanapy. No błagam... Ile jeszcze muszę to znosić? Zerknąłem na nią i w pewnym momencie, tak bardzo zapragnąłem dotknąć wargami jej ust, wpleść dłoń w jej cudowne kruczoczarne włosy... Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela. — Dobra, sprowadziłem waszą dwójkę tutaj, tylko z jednego powodu. Mianowicie, mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia, a że oboje dobrze wiecie, że nienawidzę owijać w bawełnę, przejdę do rzeczy. Otóż, kilka miesięcy temu wystąpiłem na dwóch koncertach charytatywnych, i tak się złożyło, że... Pewnego dnia przeszedł do mnie list z informacją, że dostałem propozycję podpisania kontraktu z wytwórnią w LA. Za kilka dni tam jadę, by wszystko z nimi uzgodnić dlatego, chciałem byście o tym wiedzieli. — Szczerze? Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Zmarszczyłem brwi i patrzyłem na niego z niedowierzaniem.
— Stary to... Naprawdę świetna wiadomość ale, jeśli wyjedziesz to już tu nie wrócisz, prawda?
— Nie wiem. W zasadzie, to nie daleko ale tam będę miał sporo pracy i wątpię był często znajdywał czas by was odwiedzać. Wasze zdanie na ten temat, jest dla mnie bardzo ważne, bo jeśli wy, jak i Maia nie będziecie chcieli bym wyjeżdżał, nie zrobię tego.
Nie mogłem mu tego zrobić. Oliver jest dla mnie jak starszy brat i wiem, że nie zniósł bym jego przeprowadzki, ale z drugiej strony taka szansa może się nie powtórzyć. Emily i ja spojrzeliśmy na siebie w tym samym czasie, obje byliśmy zagubieni. Mimo tego, że obecnie jesteśmy pokłóceni to Oliver bardzo wiele dla nas znaczy. Dziewczyna westchnęła i po chwili wstała, podeszła do niego i powiedziała coś, co mnie urzekło.
—Nie znamy się długo, ale wiedz, że jesteś dla mnie ważny i... Jeśli czujesz, że to będzie coś co sprawi, że będziesz szczęśliwy, zrób to. Wykorzystaj tę szansę. — po tych słowach, dostrzegłem delikatny uśmiech wkradający się na usta chłopaka. Podziękował jej, po czym objął jej szczupłe ciało i zamknął w niedźwiedzim uścisku. Zrobiłem to, co ona wcześniej i już po chwili stałem przed nim.
—Dobrze wiesz, że będę na skraju załamania, kiedy wyjedziesz. Ale to nie zmienia faktu, że jestem z ciebie cholernie dumny i chcę byś spełnił swoje marzenie więc... Nie wahaj się i walcz o to co kochasz. Tylko nie zapomnij o mnie, kiedy już światową gwiazdą okay? — zapytałem zaraz potem śmiejąc się razem z nim.
Oliver dobrze widział, że między mną a Emily panuje napięta atmosfera, ale nic nie mówił spojrzeliśmy po sobie. Mój wzrok wyraźnie mówił:Nie wychodź. Bo wiedziałam, że jeśli zostanie to jeśli coś pójdzie nie tak, on mi pomoże.
Patrzyłem na dziewczynę która właśnie zmierzała w stronę drzwi i dopiero gdy chwyciła za klamkę, odważyłem się odezwać.
— Emily... Zaczekaj. Chodź na chwilkę, musimy o czymś porozmawiać. — Westchnęła i z niechęcią powolnie do mnie podeszła. Zerknęła na swoje białe conversy, chwyciłem jej drobne dłonie i spojrzałem prosto w piękne ciemnobrązowe oczy. — Kochanie... Nie chcę, byśmy się kłócili. Wiem, że nie czujesz się swobodnie ze świadomością, że utrzymuję kontakt z byłą dziewczyną, ale... Nie potrzebnie. Ja nie wiem, jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że chciałbym do niej wrócić. Może faktycznie, całkiem niedawno coś nas łączyło, kochałem ją. Bardzo mnie zraniła, ale mimo tego nie mogę powiedzieć, że nic dla mnie nie znaczy. W dalszym ciągu jest częścią mojego życia, byliśmy razem przez trzy lata. Lecz to, jest już przeszłość, słyszysz? Boli mnie to, że byłaś w stanie pomyśleć, że mógłbym cię zranić, skrzywdzić w jakikolwiek sposób. Ale... Rozumiem. Masz za sobą wiele trudnych przeżyć. Jesteś dla mnie wyjątkowa, jeszcze nie miałem okazji spotkać dziewczyny tak inteligentnej, uroczej, zabawnej, dlatego proszę, nie sprzeczajmy się o rzeczy o które nie warto. Ufasz mi, prawda? — zapytałem robiąc mały krok w jej stronę. Nastolatka niepewnie skierowała na mnie swój wzrok, kiedy uniosłem delikatnie jej podbródek.
— Ta... Tak. Ufam ci... I ja też nie chcę się kłócić po prostu, trochę się boję, że ktoś mi ciebie odbierze. — mówiąc to, wyczułem w jej głosie strach. Objąłem jej twarz dłońmi.
—To się nigdy nie wydarzy. Nigdy. Jestem tylko i wyłącznie twój. Nie czuj się zagrożona przez Sally, bo ani ona ani nikt inny nie da rady nas rozdzielić. Proszę uwierz mi... —mówiłem, będąc już tak zdesperowany, że moje ręce zaczęły się trząść.
Emily bez słowa zawiesiła ramiona na mojej szyi, i przytuliła tak mocno jak jeszcze nigdy. Chciałbym trzymać ją tak już do końca świata. Być jej opoką, ratunkiem przed wszystkim co złe. Każdego dnia, zaczynam czuć do niej coś więcej. Nie mogę jej stracić, cholera, jestem pewien, że bym tego nie przeżył.
Odsunąłem się, i w tamtej chwili nie dbałem o to, że Oliver stoi kilka metrów od nas i wszystkiemu się przygląda. Nachyliłem się i połączyłem nasze usta w najbardziej namiętnym i przepełnionym uczuciami pocałunku. Zawsze kiedy się całujemy, nic innego nie ma dla mnie znaczenia, liczy się tylko ona i świadomość tego, jak szybko się w niej zakochuję.
***
Gdy tylko Oliver postanowił wrócić do Mai, razem z Emily wyszliśmy na spacer. Trzymając się za ręce, szliśmy w milczeniu po piaszczystej drodze znajdującej się na środku pięknej porośniętej rozmaitymi kwiatami łąki. Kochałem takie momenty, gdy nie potrzebne są słowa i wystarczy tylko obecność tej drugiej osoby, która sprawia że czujesz się szczęśliwy.
Po czasie liczącym mniej więcej dziesięć minut, dotarliśmy nad jezioro. To samo, nad którym byliśmy kiedy odważyłem się zaprosić ją na randkę. Stanęła przede mną, a ja objąłem ją delikatnie w pasie i czule cmoknąłem ją w policzek. Uśmiechnęła się zaraz potem mówiąc:
— To miejsce, jest piękne...
—Tak, jest niesamowite. — odparłem, po czym wpadłem na genialny pomysł. No... Przynajmniej dla mnie. — Lubisz pływać? — zapytałem ze spokojem w głosie. Kiedy dziewczyna szykowała się do tego, by dać mi odpowiedź, przestałem się wahać i chwyciłem ją w pozycji poziomej. Nie reagowałem na to, gdy zaczęła krzyczeć, nie mogłem odpuścić. Podbiegłem jak najbliżej jeziora, by zaraz potem wskoczyć do lodowatej wody. Puściłem Emily i śmiejąc się przetarłem mokrą twarz.
—Jason, ja nie umiem pływać! — krzyknęła. Zaniepokojony w przeciągu kilku sekund znalazłem się przy niej. Oplotłem jej nogi dookoła swoich bioder a ręce na szyi. Przez co najmniej dwie minuty, panowała między nami cisza. W końcu jednak została przerwana przez kolejny głośny krzyk mojej dziewczyny. — Nienawidzę cię ty kretynie!
Może fakt, że była na mnie wściekła nie był zbyt pocieszający, ale mimo wszystko nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Po chwili ujrzałem jak lewy kącik jej ust lekko drga. Odgarnąłem z jej twarzy mokre kosmyki włosów, po czym powoli się zbliżyłem. Kiedy po raz kolejny tego dnia, udało mi się ją pocałować, kiedy poczułem jak nasze języki splatają się ze sobą, zapomniałem o otaczającym nas świecie. Jednak gdy dziewczyna niespodziewanie się odsunęła, wróciłem do rzeczywistości.
—I tak jestem na ciebie zła. — oznajmiła, zaraz potem przeczesując moje włosy dłonią. Zaśmiałem się, a po chwili znaleźliśmy się z powrotem na brzegu oparci o pień drzewa.
Słyszałem spokojne i ciche bicie jej serca, kiedy swobodnie leżała plecami na mojej klatce piersiowej.
—Wiem, że mówiłem ci to już naprawdę wiele razy, ale powiem ponownie. Jesteś — wyszeptałem do jej ucha i po chwili delikatnie musnąłem jego płatek. — niewiarygodnie śliczna. — dokończyłem i złożyłem kolejny pocałunek tym razem na jej szyi, jednocześnie pocierając dłonią jej lewe udo. W jednej chwili całe jej ciało się napięło, strąciła moją rękę i wyrwała się z moich objęć by oddalić się ode mnie i kilka metrów. Wyglądała na naprawdę spanikowaną, nie wiedziałem co się dzieje. Chciałem znów ją objąć i zapytać co się stało, ale nie zdążyłem ponieważ zaczęła mówić drżącym głosem:
—Nie dotykaj mnie. — słysząc tą stanowczą prośbę, wycofałem się i z bólem serca przyglądałem się temu, jak poddaje się lekkim drgawką wywołanym przez stres. — Przepraszam, ale to mnie przerasta.
—Co dokładnie? — dopytywałem.
—Nie zrozum mnie źle, ale... Za każdym razem kiedy mnie dotykasz, kiedy się całujemy, przypominam sobie tamten dzień i czuję nienawiść do samej siebie. To jest silniejsze ode mnie, nic ci nie mówiłam bo nie chciałam byś się martwił. A teraz gdy zacząłeś... Po prostu nie wytrzymałam. — powiedziała, po czym zaczęła cicho szlochać. Jedyne czego teraz pragnąłem, to przytulić ją i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, ale nie wiedziałem czy mogę.
Postanowiłem odczekać kilka minut by mogła sobie wszystko ułożyć.
—Już lepiej? — zapytałem z nadzieję, iż jej odpowiedź będzie twierdząca. Na całe szczęście, moje prośby zostały wysłuchane. Przysunąłem się, ale w pewnym momencie się zawahałem. — Mogę cię przytulić? — gdy dostałem pozwolenie, oparłem czoło na jej ramieniu, i wtuliłem się w nią zarazem chłonąc piękny zapach perfum o zapachu lawendy.
Przez jakiś czas zastanawiałem się nad tym co powiedzieć. Prawda jest taka, że nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę o tym co się wydarzyło, bo sam nie miałem do tego nerwów. Gdy siedzieliśmy w ciszy, do mojej głowy wkradła się idea powiedzenia jej tego, o czym myślę już od dłuższego czasu.
—Zaprosiłem rodziców na kolację. — odezwałem się. Emily spojrzała na mnie z miną której nie potrafiłem odczytać. Szczęście? Strach? A może jedno i drugie? Nie mam pojęcia.
—Czy to oznacza, że się zgadzasz? Chcesz bym ich poznała? — przełknąłem ślinę czując, że to na co się godzę, jest ostatnią rzeczą na jaką mam chęć. Ale ostatecznie pokiwałem głową. — Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. — odparła. Uśmiechnąłem się, choć w głębi ciągle słyszałem te same słowa.
"To koniec”  
                                          ***
Emily siedziała u mnie praktycznie cały dzień i starała się zrobić wszystko tak by było idealnie. Nie pamiętam kiedy ostatnio bałem się tak bardzo, że chciałem uciec jak najdalej. Ale dlaczego? Boję się własnych rodziców. Nie jestem pewien, czy tak właśnie to powinno działać. Nastolatka stała obok mnie ubrana w białe dżinsy, czarną luźną tunikę z długimi rękawami oraz niezmienne białe conversy. Dochodziła godzina osiemnasta, zaraz powinni się pojawić. W oczekiwaniu na ich przybycie, stałem na środku salonu z całej siły trzymając rękę dziewczyny, która w tym momencie jest jedynym powodem dla którego nie opuszczę tego domu. W pewnej chwili, drzwi się uchyliły. Serce podeszło mi do gardła gdy zobaczyłem stojących w progu rodziców.  
—Cześć, mamo, tato... — zacząłem.
—Witaj, synu. — odpowiedziała moja rodzicielka zaraz potem patrząc na zastawiony stół. Podeszła i powiesiła na krześle swoją torebkę. Obejrzałem się na Emily i westchnąłem będąc rozczarowany ich zachowaniem. Tak jak oni, przysiedliśmy się naprzeciwko. — No dobrze, powiedz nam po co nas zaprosiłeś? Bo wiem, że musi być jakiś konkretny powód. Jeśli go nie ma, potrafisz nie odzywać się nawet przez pół roku. — kiedy tylko ten wyrzut dobiegł do moich uszu, ze zdenerwowania zagryzłem dolną wargę tak mocno, że po kilku sekundach poczułem w ustach smak krwi. Odetchnąłem głęboko i z udawanym spokojem odparłem:
—Chciałem... Wam kogoś przedstawić. To, jest Emily. — wskazałem na nią drżącą dłonią. — Spotykamy się od jakiegoś czasu i pomyślałem, że dobrze by było, gdybyście ją poznali.
—Bardzo mi miło państwa poznać. — cichy głos rozległ się po salonie. Moja mama wraz z tatą zaczęli bacznie się jej przyglądać co sprawiło, że musiałem ponownie nabrać do płuc dużej ilości powietrza.
Zapadła cisza. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę odniosłem wrażenie, że będą w stanie zachować się przyzwoicie i powiedzieć jej to samo. Ale się myliłem, zamiast tego dostaliśmy pieprzoną ciszę. Czy wytrzymam do końca? Wątpię. Lecz jeśli ona da radę, to ja też. Zrobię to dla niej. Dla mojej księżniczki.
Upłynęło już mniej więcej czterdzieści minut, ale w dalszym ciągu nikt się nie odezwał. To zaczyna mnie dobijać. Choć może lepiej, że żadne z nas się nie odzywa? W końcu, wolę to od szczegółowego przesłuchania, którego o dziwo nie rozpoczęli od razu kiedy tu weszli. Oczywiście, jak na zawołanie po pięciu minutach usłyszałem pytanie pochodzące od mojego ojca.
—A powiedz mi, ile masz lat? — Szczerze? Za to miałem ochotę go uderzyć.
—Siedemnaście. — odpowiedziała będąc w stu procentach odstresowana. Ale to tylko pozory, siedzieliśmy obok siebie więc gdy tylko usiedliśmy chwyciłem z powrotem jej rękę, która teraz drżała. Ona się boi.
—Rozumiem. A... mogę wiedzieć, gdzie chodzisz do szkoły?
—Tato... — warknąłem. Wiedziałem, że bez tego się nie obejdzie. Zawsze zaczynają od tego samego pytania. Ojciec spojrzał na mnie z fałszywą miną niewiniątka. Nastolatka mimo tego iż najwyraźniej nie chciała o tym rozmawiać, zrobiła to. Zaraz po historii o tym, że tymczasowo nie uczęszcza do żadnej szkoły policealnej czy tym podobnych instytucji, wyraz twarzy mężczyzny, zmienił się z bardzo zaciekawionego na zdegustowany. Nie mogłem, musiałem coś zrobić, nie byłem w stanie na to patrzeć. Przeprosiłem ich, i już po chwili stałem przy lustrze w toalecie i zastanawiałem się nad tym, dlaczego mi to robią. Dlaczego, nie potrafią być takimi rodzicami jakich chciałbym mieć, takimi którzy mnie wspierają i popierają większość moich decyzji. Nie rozumiem tego. Podniosłem głowę, ujrzawszy swoje odbicie, dostrzegłem łzy w kącikach oczu.
Czując się źle z faktem, że zostawiłem moją dziewczynę na dole, zszedłem. Jednak, będąc w połowie schodów usłyszałem jak Emily mówi im o swoich rodzicach.
—… dwa miesiące po wypadku, zaczął...
—Nie musisz tego robić. Oni nie muszą znać prawdy. — powiedziałem chcąc ze wszystkich sił zapobiec temu, co zaraz miało się wydarzyć. Ale to nie pomogło, spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym: "Spokojnie, wiem co robię.” Zaufałem jej i choć tak naprawdę byłem cholernie przestraszony, po prostu z powrotem usiadłem obok niej.
—Kiedy mama zmarła, tata popadł w alkoholizm. Zadała mi pani pytanie, gdzie pracują moi rodzice? Taka jest odpowiedź. — po tonie z jakim wypowiedziała te zdania, łatwo wywnioskowałem, że była zła. Nienawidzi poruszać tematu rodziców, ale oni bezczelnie to z niej wynieśli. Oburzenie na twarzy mamy, było widoczne gołym okiem. Ale miałem cichą nadzieję, że postanowią to przemilczeć. Niestety, po raz kolejny bardzo się myliłem.
—Jason! Co to ma znaczyć?! Co ty ze sobą robisz! Córka alkoholika? Żartujesz sobie?! Powinieneś spotykać się z ważnymi i mądrymi ludźmi, a nie zniżać się do takiego poziomu... Przynosisz wstyd całej naszej rodzinie, tak samo jak twoja siostra. — Czy odnieśliście kiedyś wrażenie, że macie szczerą ochotę kogoś zabić? W tym momencie, nie żałowałbym tego, nawet gdybym miał wylądować w pace. Poderwałem się z krzesła, i zanim zdążyłem przemyśleć to co chcę powiedzieć, a raczej wykrzyczeć, słowa tak po po prostu ze mnie wypłynęły.
—Nie masz kurwa prawa wyrażać się tak o mojej siostrze! O swojej własnej córce! Ona teraz leży w szpitalu i walczy o życie, a ty masz czelność mówić takie rzeczy? Ty uważasz tak samo? — zapytałem cały w nerwach. Milczenie uznałem jako potwierdzenie moich przypuszczeń. — Okay. W takim razie wiecie co? Pieprzcie się. Wypierdalajcie z tego domu, nie chcę was tu nigdy więcej widzieć. — wypowiedziałem wszystko na jednym wydechu, po czym oparłem się dłońmi o blat stołu w obawie, że zemdleję.
Oboje spojrzeli na mnie wymownie, po czym tak po prostu wyszli. Trzask zamykanych drzwi był tak mocny, że dziewczyna stojąca obok mnie podskoczyła wystraszona. Zbliżyła się do mnie i bardzo delikatnie położyła dłoń na moim ramieniu. Nic nie mówiąc, przytuliłem ją so siebie i nie zważając na nic, zacząłem płakać.
Już od dwóch godzin siedzę na kanapie i płaczę. Znowu. Teraz nie jestem w stanie ukrywać emocji, to tylko pogorszyło by sprawę. Dokładnie dwie godziny temu, dowiedziałem się o jej śmierci. Moja mała, kochana siostrzyczka... Nie żyje. Zmarła. Odeszła roztrzaskując moje serce na maleńkie kawałeczki. Zrównując mój świat z ziemią.
Nie byłem na to przygotowany. Owszem, zdawałem sobie sprawę z tego w jak ciężkim jest stanie, ale mimo wszystko ciągle wierzyłem, że się uda. Czekałem na cud. To żałosne, prawda? Skoro wiedziałem, że to i tak prędzej czy później się wydarzy, powinienem się z tym pogodzić już wtedy. Ale tego nie zrobiłem. Odpychałem od siebie te myśli, nie chciałem zaprzątać sobie tym głowy. A teraz? Przez swoją głupotę cierpię dwa razy bardziej.
W dalszym ciągu nie będąc w stanie powstrzymać łez, wstałem. W jednej chwili całym moim ciałem zawładnął gniew. Podszedłem do ściany i nie zastanawiając ani przez sekundę, uderzyłem w nią dłonią zwiniętą w pięść trzy razy z rzędu, nie oszczędzając siły. Kiedy usłyszałem dźwięk pękającej kości, i zobaczyłem knykcie całe we krwi, nie zareagowałem. Zamiast tego, oparłem się przedramionami o ścianę i zacząłem krzyczeć.
—Kurwa, dlaczego?! Boże dlaczego! Przez całe swoje życie się do ciebie modliłem, ufałem ci, wierzyłem... A ty teraz tak po prostu zabierasz mi siostrę?! Za jakie grzechy! — mój głos drżał tak mocno, że niektóre słowa były niezrozumiałe. W końcu jednak zrezygnowałem z agresywnego działania, i zaraz po oparciu się plecami o ścianę, zsunąłem się na ziemię a następnie, poddałem.


________________________________________________________
Hejka.  
Wydaje mi się, że rozdział jest w miarę długi i całkiem interesujący ale to już wy ocenicie ;)
W komentarzach chciałabym abyście napisali mi, co myślicie o tym co się tutaj wydarzyło.  
Interesuje mnie wasze zdanie na temat zachowania rodziców Jasona oraz innych wątkach :)
No to chyba tyle... Mam nadzieję, że opowiadanie wam się podoba :)
Widzimy się w sobotę ;)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3968 słów i 21943 znaków, zaktualizowała 11 mar 2017.

2 komentarze

 
  • Użytkownik nastolaka

    Coooooo?????!!!!!!! Ona umarła :(:(:(:(:( :'( szkoda mi Jasona :( ale mam nadzieję że oni będą razem i coś się wydarzy :* kiedy next ?

    8 mar 2017

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością :* :)  
    Moim zdaniem nie powinni tak powiedzieć o niej i szkoda mi jego że siostra zmarła.

    8 mar 2017