W sercu Śnieżki (tom 3) - Rozdział 16

Ola nie dzwoni ani nie pisze. Kilkudniowe milczenie jeszcze mógłbym zrozumieć, ale minęły dwa tygodnie, a ona wciąż się nie odzywa. Myślę o Gogusiu, jednak szybko rezygnuję, bo Ola taka nie jest. Nie zerwałaby z nim, żeby móc się ze mną przespać, a potem nie wróciłaby do niego. Nie jest taka, a przynajmniej mam nadzieję, że nie.

Przeczesuję dłonią włosy, po czym zrzucam pieniądze z telefonu i sprawdzam powiadomienia.

Cisza.

Powinienem przeliczyć kasę, ale moje myśli uciekają w kierunku Oli. Wmówiłem sobie, że ona sama wróci – teraz już nie jestem tego taki pewien. Dostała seks. Może taka forma nie przypadła jej do gustu? Może chciała od samego początku, żebym przejął inicjatywę?

Kurwa, całkowicie mnie pojebało.

Przecież jej nie chodzi o pierdolony seks. Gdyby tylko o to chodziło, nie zerwałaby z Gogusiem. Mogłaby skoczyć raz w bok i tyle. Nie zrobiła tego. Chciała mieć czyste sumienie i może sama chciała też czegoś więcej, ale stchórzyła.

Zaciskam zęby i wybieram jej numer. Raz kozie śmierć. Jeśli odrzuci, wymyślę inny sposób. Już dawno na niczym mi tak nie zależało jak na tej relacji. Ola jest dobra – mogę ją wpuścić do swojego życia, licząc, że tym razem ono jej nie zniszczy, że ja jej nie zniszczę.

Połączenie trwa i trwa, a po nieskończenie długiej chwili zostaje ucięte. Próbuję jeszcze raz, potem kolejny i jeszcze jeden. Za każdym razem to samo. Czekam w zniecierpliwieniu, ściskając palcami nasadę nosa. W moich żyłach zaczyna buzować gniew. Nie wierzę, że po tym wszystkim Ola ma zamiar mnie unikać. Czuję się wykorzystany. I jeśli taki był jej plan, to zajebiście. Zemsta udana.



Piję piwo i wpatruję się w oświetlony basen. Impreza odbywa się w środku domu Bruna. Nie jestem zainteresowany, co dupek przyjął z nad wyraz ogromnym spokojem. Przez chwilę chciałem go zapytać, czy wszystko u niego dobrze, bo jego zachowanie jest podejrzane. Amadeusz popatrzył na mnie porozumiewawczo, ale olałem go. Cokolwiek stoi za zmianą Bruna, nie zamierzam drążyć.

Zerkam na telefon już po raz tysięczny.

Cisza.

Godzinę temu wciągnąłem gówno i czuję się dobrze, chociaż dalej buzuje we mnie gniew, bo Ola wciąż milczy.

Kurwa, ile jeszcze?



Po pieprzonych trzech tygodniach mam dość. Nie zamierzam odpuścić Oli, dlatego znowu stoję pod jej biurowcem i czekam od godziny. Tym razem nie podszedł do mnie żaden ochroniarz – z czego akurat się cieszę, bo nie mam nastroju do miłych pogaduszek. Jestem wkurwiony, więc łatwo wyprowadzić mnie z równowagi.

Wreszcie ją widzę. Na szczęście dzisiaj nikt jej nie towarzyszy. Idzie w moim kierunku, pakując laptopa do torby. Wyciągam dłonie z kieszeni spodni, powstrzymując się od wyjścia jej naprzeciw. Naprawdę tęskniłem, a ona dzisiaj ma na sobie bordową koszulę wiązaną przy szyi z niewielkim dekoltem w kształcie trójkąta oraz obcisłą spódnicę do kolan. Zauważam rozcięcia po obu stronach, a krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach. Wiatr rozwiewa jej włosy, więc odgarnia je dłonią i wtedy mnie dostrzega.

Przystaje na chwilę na środku chodnika i niepewnie rozgląda się wokół.

Chyba nie ma zamiaru uciekać?

Zaciskam zęby i podchodzę do niej.

– Marcin... – zaczyna, ale nie pozwalam jej skończyć.

– Chcę porozmawiać.

Opuszcza ramiona i zerka przez ramię. Gdy wraca spojrzeniem do mojej twarzy, nie trudno zauważyć panikę w piwnych oczach.

– To nie miało tak wyglądać – mówi cicho. – Przepraszam, jeśli wysłałam ci sprzeczne sygnały – dodaje szybko.

– O czym ty w ogóle gadasz?

– To był tylko seks, fajny seks i tyle.

– Chyba żartujesz – parskam. – Ciągnie nas do siebie.

– Marcin...

– Nie próbuj wmawiać mi, że jest inaczej – odgrażam się, robiąc krok w jej stronę, przez co nasze twarze dzieli niewielki dystans. – Myślałem o tobie przez ostatnie tygodnie i nie potrafiłem przestać. Nie chciałem się narzucać, ale nie dałaś mi innego wyboru.

Wpatrujemy się w siebie przez dłuższą chwilę w kompletnym milczeniu. Zerkam na pieprzyk, a mój wzrok samoistnie zatrzymuje się na ustach. Ola przygryza dolną wargę, co dodatkowo mnie nakręca. Niewiele trzeba mi, abym objął jej twarz dłońmi i ją pocałował. Powstrzymuję się, bo nie chcę jeszcze bardziej stracić w jej oczach.

– Zerwałaś z Gogusiem, bo widocznie poczułaś coś do mnie. Nie biorę innej opcji pod uwagę, bo ty nie jesteś tym typem dziewczyny. Nie wchodzisz facetom do łóżka ot tak. Potrzebujesz czegoś więcej i widocznie ja ci to daję. – Przełykam głośno ślinę. – Wiem, co ci zrobiłem. Nie cofnę czasu, chociaż bardzo bym tego chciał, ale przecież każdemu należy się druga szansa, prawda? – Przytrzymuję jej spojrzenie. – Czy mogę ją dostać?

– Za bardzo wszystko upraszczasz. – Łapie się za głowę i na krótką chwilę przymyka powieki. – Boże, to nie jest takie proste... Nie to... – Kręci głową. – Nasza relacja nigdy nie będzie łatwa ani nieskomplikowana...

Ściągam brwi, bo boli mnie, że Ola wciąż tkwi częściowo w przeszłości.

– Obiecuję, że tym razem postaram się być lepszym facetem.

– Nie obiecuj, jeśli nie masz zamiaru dotrzymać...

– Ola – przerywam jej, łapiąc za nadgarstek. – Jestem z tobą w chuj szczery.

Przez jej twarz przemyka cień uśmiechu.

– Ale wciąż ją...

– To nie wypali, jeśli będziemy ciągle o niej mówić – wchodzę jej w słowo, bo nie chcę, aby to imię padło na głos. – Nie zmienię przeszłości, ale mogę zmienić przyszłość.

– Nie wiem – waha się. – Potrzebuję czasu.

Kręcę energicznie głową.

– Nawet nie ma takiej opcji – burczę. – Tym razem cię stracę, wiem to.

Mruga, a kiedy to nie pomaga, wznosi wzrok ku niebu. Widzę szklane oczy, ale milczę. Jedyne, co jej teraz mogę dać, to kilka chwil. Na więcej się nie zgodzę.

Niespodziewanie opuszcza wzrok na moją dłoń, owiniętą wokół jej nadgarstka. Nie wiem, o czym w tej chwili myśli, ale cierpliwie czekam. Przyglądam się jej uważnie, walcząc z chęcią odgarnięcia z twarzy kilku kosmyków włosów, którymi bawi się wiatr. Zamiast tego rozluźniam uścisk i przesuwam dłoń niżej, a po chwili nasze dłonie się splatają.

– To jak? – dopytuję. – Dostanę drugą szansę?

Niepewnie podnosi na mnie wzrok.

– Tak – szepcze.



Kolejna impreza, ale tym razem jest inaczej. Jesteśmy tylko my – ja i Ola. Siedzimy w klubie poza miastem, gdzie ryzyko spotkania Bruna albo kogoś z jego paczki jest zaskakująco niskie. Nie naraziłbym naszej relacji, która dopiero zaczęła przeobrażać się w coś więcej.

Dzisiaj możemy oddzielić grubą kreską przeszłość od teraźniejszości i spróbować.

Ola jest spięta, więc prowadzę ją do baru, cały czas obejmując ją ciasno ramieniem. Nie chcę, aby chociaż przez chwilę znajdowała się dalej niż metr. Jest mi dobrze, gdy mam ją przy sobie. Sporadycznie całują ją w skroń, a wtedy obdarza mnie minimalistyczną wersją swojego najpiękniejszego uśmiechu. Odwzajemniam go, zakładając kosmyk włosów, wiecznie błąkający się po jej twarzy, za ucho. Jej policzki przybierają barwę głębokiej czerwieni – prawie stapiając się z ustami.

Nagle pociąga mnie za koszulkę, więc nachylam się w jej stronę.

– Musimy pić? – szepcze mi do ucha.

– A dlaczego nie?

– Nie potrzebujemy tego.

– Jesteś kłębkiem nerwów – stwierdzam. – Lekkie rozluźnienie ci nie zaszkodzi.

Bierze głęboki wdech i zerka niepewnie w kierunku baru.

– Chyba masz rację – przyznaje. – Ale nie chcę być pijana.

Unoszę kącik ust.

– Nie pozwoliłbym na to, bo mam wobec ciebie plany.

Przewraca oczami.

– Już myślisz o seksie?

– Myślałem o nim non stop przez ostatnie trzy tygodnie – rzucam lekko, delikatnie przygryzając płatek jej ucha. – Brakuje mi tego.

Od razu zauważam zmianę w jej wyrazie twarzy. Przyciągam ją bliżej i ponownie całuję w skroń.

– Brakuje mi seksu z tobą – poprawiam się.

Uśmiecham się z satysfakcją, bo jej ciało zaczyna drżeć.

– A tobie brakowało? – pytam.

Przygryza wargę i nieśpiesznie opuszcza wzrok na moje usta, po czym staje na palcach i mnie całuje. Obejmuję ją ciaśniej, jednocześnie wsuwając język między spragnione wargi. Całujemy się w chuj długo. Nie możemy się od siebie oderwać, co jest cholernie fajne. Brakowało mi takiej bliskości.

– Rozumiem, że to znaczy: tak – mówię między pocałunkami.

Obejmuje dłońmi moją twarz, na krótką chwilę odrywając się od moich ust.

– Tęskniłam za tobą i za seksem z tobą – mówi otwarcie.

Wplatam palce w jej włosy i przyciągam jej głowę, żeby ponownie złączyć nasze usta. Jestem napalony. Nie wiem, czy to zasługa jej słów, bliskości, czy jednego i drugiego. W pewnym chwili czuję, że Ola obejmuje rękami moją szyję, a jej ciało przylega do mojego. Popycham ją na kolumnę i instynktownie wciskam kolano między nogi. Spina się, ale po chwili ociera o moje udo.

Kurwa, po co my w ogóle tu przyszliśmy?

Odrywam się od niej pierwszy. Ciężko oddycham, a jedyne o czym mogę teraz myśleć, to seks z nią.

– Mieliśmy spędzić razem czas – wyrywa mi się. – Sama na to nalegałaś.

Ola otwiera szerzej oczy i mruga.

– No tak... randka... – jąka się.

Opuszczam wzrok niżej na obcisłą i krótką bluzkę, która włożyła. Widzę rowek między piersiami. Bez zastanowienia muskam palcami skórę na dekolcie. Uśmiecham się, gdy zauważam, że mój dotyk wywołuje gęsią skórkę na jej ciele.

Chyba mam dzisiaj wyprany mózg, bo zachowuję się jak na haju. Wziąłem coś między jednym a drugim spotkaniem z Olą, ponieważ cholernie chciałem zachować dobry nastrój. Pierwszy randka po tak długim czasie musi być dobra i niezapomniana – w pozytywnym sensie. Jeśli ona cokolwiek zauważyła, to taktycznie milczy, pewnie myśląc podobnie. Na poważne rozmowy przyjdzie jeszcze czas. Nie urodziłem się wczoraj i wiem, że temat narkotyków wypłynie prędzej czy później. Ola nigdy nie dawała mi spokoju w tym temacie, próbując przekonać mnie do całkowitego porzucenia tego gówna. Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że miała rację, ale potrzebowałem wsparcia tego rodzaju.

Wszystko zwaliło mi się na głowę i nie widziałem innego rozwiązania. Teraz też długo go nie widziałem.

Ola nagle się porusza. Wracam spojrzeniem do jej twarzy i unoszę brwi.

– Chodźmy może potańczyć – proponuje z lekkim uśmiechem.

Jęczę, bo chyba wolałbym dalej przypierać ją do kolumny, obmacywać i całować.

Prowadzi mnie na sam środek parkietu, gdzie jest największy tłum. Może ma nadzieję, że przy tylu ludziach nie będę jej dotykał, ale cholernie się myli. Będą ją dotykał, kiedy tylko najdzie mnie na to ochota.

Unoszę nasze dłonie i obracam Olę, a potem przyciskam jej plecy do swojej klatki piersiowej. Ciasno obejmuję ramieniem w talii, żeby przypadkiem mi nie uciekła. Chcę by mnie czuła, kurwa. Odgarniam włosy na bok i skubię zębami delikatną skórę na szyi. Nie protestuje, a jej klatka piersiowa unosi się równie gwałtownie co opada.

Nie wiem, kiedy zaczynamy tańczyć, bo jestem skupiony na dotykaniu i całowaniu jej ciała. Chyba już dawno nie wziąłem tak dobrego towaru, a może zwyczajnie kurewsko tęskniłem. Jestem napalony, a Oli to w ogóle nie przeszkadza. Kręci delikatnie tyłkiem i chyba ten rodzaj tortury bardzo przypadł jej do gustu. Przyciskam ją mocniej do siebie.

Jeśli ktokolwiek próbowałby nas teraz rozdzielić, prawdopodobnie zarobiłby strzał w pysk. Ona jest moja.



Czas mija, a wyłapuję to dzięki ciągle zmieniającym się kawałkom. Moją uwagę w całości pochłania Ola i za wzajemnością. Tańczymy w milczeniu, wymieniając się porozumiewawczymi spojrzeniami, bo oboje chcemy tego samego. Może chcę czegoś więcej, czego ona jeszcze nie jest pewna, ale wiem, że kiedyś również tego pragnęła. Może jest za późno. Może już przegapiłem swoją szansę. Nie wiem.

Obejmuję ją ciaśniej i całuję szybko w usta. Jest zaskoczona, ale tylko przez krótką chwilę. Posyła mi niepewny uśmiech, a potem składa kilka buziaków na policzku. Rozśmiesza mnie tym dziwnym zachowaniem.

Nasze spojrzenia spotykają się ze sobą.

– Śmiejesz się – mówi głośno, przekrzykując muzykę.

Kiwam głową, nie do końca rozumiejąc, o co jej chodzi. Wygląda na zadowoloną, a to najważniejsze. Chcę, by była przy mnie szczęśliwa.

Oddycham pełną piersią, przez co dziwnie się czuję. Moje ciało jest rozluźnione i zadowolone z bliskości. Nie wiem, komu mam za to podziękować – narkotykom czy Oli.

Chyba nigdy nie spędziłem tyle czasu na parkiecie. Ola najbardziej lubi, gdy wtulam się w jej plecy. Podejrzewam, że chodzi o coś innego, bo jej tyłek uwielbia ocierać się o moje spodnie.

Przez moją głowę przechodzą różne myśli. Czasami pojawiają się przebłyski wspomnień z Wiki, a wtedy dopada mnie przygnębienie, które odsuwam od siebie całując Olę – nie tylko jej usta, ale policzki, szyję, a nawet skórę tuż nad piersiami. Z ledwością powstrzymuję się, aby nie wepchnąć rąk pod jej obcisłą bluzkę. Chciałbym być bliżej. Na tyle blisko, żeby odepchnęła moją słabość do Wiktorii.

Wyrzucam z głowy zbędne myśli i obracam Olę.

Nasze twarze są zwrócone ku sobie, a ciała wciąż splecione w uścisku. Lekko bujamy się na boki, podczas gdy ja scałowuję każdy jej oddech.

– Będę miała opuchnięte usta – szepcze lekko rozbawiona.

– Zajebiście, będę chciał je zobaczyć na swoim kutasie.

– Marcin...

– Pieprzyłaś mnie ostatnim razem, więc dzisiaj to ja będę pieprzył ciebie – mówię, mrugając do niej. – I na pewno nie będzie to powolny i nudny seks.

Drży w moich ramionach. Jedno spojrzenie na jej twarz mi wystarcza, żeby ekscytacja umarła. Przerażone oczy wpatrują się we mnie z nadzieją.

– Będę pieprzył ciebie – dodaję, poważniejąc.

– Tylko pieprzył?

Ściągam brwi, główkując, o co, do diabła, może jej chodzić.

– Co masz na myśli?

– Bycie z kimś nie polega na pieprzeniu.

– W takim razie czego ode mnie oczekujesz?

Błądzi wzrokiem po mojej twarzy, a potem przygryza wargę.

– Chcę być traktował mnie jak potencjalną kandydatkę na swoją dziewczynę.

– Przecież jesteśmy razem.

Kręci powoli głową.

– Dostałeś tylko drugą szansę.

Opuszczam ramiona, bo nagle zaczynam rozumieć.

Nie wpuściła mnie do swojego życia. Zgodziła się na niezobowiązujące randki, chociaż doskonale wie, czego od niej chcę. Przyglądam się jej uważnie i dostrzegam, że zgubiła pewność siebie. Im więcej czasu spędzamy razem, tym niżej opuszcza maskę.

– Wyglądasz na niepewną – stwierdzam.

– Bo nie czuję się pewnie – przyznaje z niechęcią.

– Boisz się?

– Nie boję się, że znowu się w tobie zakocham – szepcze drżącym głosem. – Boję się, że ty znowu nie zakochasz się we mnie.

Nie znam słów, których mógłbym użyć i jednocześnie nie skłamać. Nawet nie ma pojęcia, jak, kurwa, bardzo chciałbym nie kochać Wiktorii. Ja pierdolę, pustka jest straszna, ale na pewno byłaby lepsza niż ta dziura. Kiedyś zaklejały ją narkotyki, teraz nawet one sobie nie radzą. Ola jest moją szansą, ale tego jej nie powiem. Nie jest planem awaryjnym, chociaż może to tak wyglądać. Zwróciłem się do jedynej osoby, której szczerze na mnie zależało. Może i tęskniłem, ale nie jestem pewien za czym dokładnie.

Wszystko zaczyna mi się pierdolić.

– Chyba powinniśmy zacząć od mniejszych rzeczy – proponuję, uśmiechając się ciepło. – Poważniejsze sprawy zostawmy na później.

Kiwa niepewnie głową.

– Masz rację – przyznaję z wyczuwalnym smutkiem. – Wracamy?

– Wracamy.

– Pójdę po kurtkę, dobrze?

Wypuszczam ją z ramion, bo chyba potrzebuje chwili dla siebie. Może musi przetrawić moje słowa, ale przysięgam, naprawdę nie chcę jej zranić. Nie zamierzam niczego obiecywać, skoro nie potrafię spełnić obietnic złożonych samemu sobie, to jak mam spełnić te złożone innym osobom?

Ola posyła mi smutny uśmiech, a potem wykonuje zgrabny obrót, wciąż trzymając mnie za rękę. Niechętnie rozluźniam palce.

– Chciałbym się w tobie zakochać – mówię bezgłośnie, patrząc jak przeciska się przez tłum.



Leżę na plecach, gapię się niewidzącym wzrokiem w sufit i ciężko oddycham.

Kurwa, co to był za seks.

Przypominam sobie usta Oli na moim kutasie i od razu mam ochotę wciągnąć ją na siebie, całować i pieprzyć. Tak cholernie mi tego brakowało. Wszystkie negatywne emocje, które zebrały się we mnie przez ostatnie trzy tygodnie, nagle zniknęły. Seks to magia, a z właściwą dziewczyną to prawdziwy kosmos. Oli tak cholernie zależało, żebym był zadowolony, że pozwoliła się pieprzyć mocniej niż zapamiętałem. Naprawdę tęskniła za seksem ze mną. Kurwa, jedno szczęście, bo nie byłem delikatny. Może przez pierwsze kilka minut, gdy dobierałem się do niej, walcząc z jej ciuchami. Wsunąłem w nią palce, poczułem jaka jest mokra, a potem totalnie straciłem panowanie nad sobą.

Marszczę czoło, bo wiem, że coś do niej mówiłem, ale nie potrafię sobie niczego przypomnieć. Nie narzekała, nie płakała, nie protestowała, a wręcz przeciwnie – szerzej rozkładała nogi, gdy leżałem na niej i mocniej wypinała tyłek, gdy pieprzyłem ją od tyłu.

– Masz dziwną minę – szepcze Ola.

Mrugam, wyrwany z zamyślenia. Obracam się na bok i posyłam jej głupkowaty uśmiech, bo jestem zaspokojony i zadowolony.

– Myślę o tym, jaka byłaś dla mnie mokra.

Zaciska powieki, a jej twarz robi się czerwona.

– Przed chwilą skończyliśmy uprawiać seks, a ty już...

– To nie moja wina, że mam ochotę na więcej – bronię się. – Już taki jestem, przecież mnie znasz. – Wzruszam ramieniem. – Jak się czujesz?

Unosi wysoko brwi.

– Jak się czuję? – duka, mrugając.

– No tak. Mogłem być za ostry.

Wtula policzek w poduszkę i uśmiecha się niepewnie.

– Było intensywnie, ale nic mi nie jest.

Kurwa, naprawdę się martwię. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, w jaki sposób uprawiała seks z Gogusiem, ale na bank nie było tak ostro.

– Na pewno?

– Może rano będę miała problem z wstaniem z łóżka i chodzeniem, ale to nic takiego. Już wcześniej tak było i przeżyłam.

Zaciskam zęby.

– Wcześniej? – powtarzam chłodno. – Masz na myśli Gogusia?

Otwiera szeroko oczy.

– Nie, nie – zaprzecza szybko. – On... My nie... – Bierze głęboki oddech. – Miałam na myśli seks z tobą.

Wypuszczam powoli powietrze z płuc.

Jedno, kurwa, szczęście.

– A ty?

Mrugam.

– Co ja? – pytam.

– Będziesz pamiętał?

– O czym?

Niepewnie wyciąga dłoń w moim kierunku i obrysowuje znak nieskończoności na moim nadgarstku. Mam ochotę wyrwać rękę, ale zaciskam tylko zęby i pozwalam, aby dalej dotykała tatuażu.

– Wiem, że coś brałeś.

– Nie zamierzam cię okłamywać w tej sprawie – mówię szczerze. – Mam teraz bardzo pojebany czas w swoim życiu i potrzebuję takiego wspomagania.

Milczy, więc zaczynam się martwić.

– To tylko chwilowe – zapewniam ją.

– Chodzi o nią?

Obracam się na plecy i wzdycham ciężko.

– Kurwa, prosiłem...

– Wiem i przepraszam – przerywa mi szybko, a potem przysuwa się bliżej i kładzie głowę na mojej klatce piersiowej. – To nowa sytuacja dla mnie.

– Po prostu o niej nie wspominaj – mamroczę z półprzymkniętymi powiekami. – Mam o niej zapomnieć, wiesz? – Ponownie wzdycham. – Chcę o niej zapomnieć, a takie przypominanie mi w tym nie pomoże, o czym powinnaś doskonale wiedzieć.

– Przepraszam – powtarza. – Trochę minie, zanim przyzwyczaję się do... tego... wszystkiego. – Obejmuje mnie ręką w pasie. – Nie chcę, żeby jej cień padał na nas...

– Przestań.

– Po prostu...

Chwytam w dłoń jej podbródek i unoszę, zmuszając, aby na mnie spojrzała.

– Jestem z tobą szczery – mówię powoli, wpatrując się w jej smutne oczy. – Ona między nas nie wejdzie, bo ja jej nie wpuszczę, a jeśli ty to zrobisz...

– Nie chcę tego.

– To nie rób tego – kwituję. – Bądźmy razem i poudawajmy, że ona nigdy nie istniała.

Ola otwiera szeroko oczy.

– Naprawdę tego chcesz? Udawać, że ona nigdy nie istniała? – dopytuje zaskoczona.

– Nic innego mi nie pozostało – stwierdzam smutno. – Zniszczyła mnie.

– Ale...

– Jestem naćpany – tłumaczę szybko. – Tylko wtedy widzę prawdę, a przynajmniej mam nadzieję, że tak jest...

Niepewnie dotyka mojego policzka i głaszcze mnie po nim. Rozluźniam spięte mięśnie, całkowicie nieświadomy, że najmniejsza wzmianka o Wiktorii aktywuje funkcje obronne mojego organizmu. Kurwa, jestem popierdolony.

– Chcę, żebyś był szczęśliwy – szepcze Ola.

– To bądź ze mną – warczę poirytowany. – Bo właśnie tego chcę i potrzebuję.

Przygryza wargę i długo milczy. Chyba bije się z myślami, chociaż istnieje tylko jedno wyjście z tej sytuacji.

– Dobrze.

– Dobrze? – pytam głupio.

Ola bierze głęboki wdech i uśmiecha się nieznacznie.

– Bądźmy razem.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i obyczajowe, użyła 3727 słów i 21661 znaków.

Dodaj komentarz