Niespodziewana miłość cz.8

Wiem, że w moim stanie nie powinnam się denerwować a wciąż to robię. Kacper przyjechał po mnie do pracy, po czym poszliśmy na smaczny obiad. Starałam zachowywać się naturalnie dlatego śmiałam się i rozmawiałam z moim ukochanym całkowicie normalnie. Moje myśli były jednak dużo dalej od tematów naszych rozmów.

-To, co kocie co robimy?

-No właśnie sama nie wiem.~rozmawialiśmy jadąc samochodem przez las Bielański.

-Może pojechalibyśmy dzisiaj do moich znajomych?

-Szczerze mówiąc to trochę się dzisiaj źle czuję.~skłamałam.

-Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?

-Nie chciałam Cię martwić.

Kacper zatrzymał się na poboczu.

-Czemu się zatrzymałeś?

-Bo chciałam Ci powiedzieć coś ważnego. Martwi mnie to, że się źle czujesz, ale chce wiedzieć o takich rzeczach. Dobrze kochanie?

-Dobrze.

Jechaliśmy w ciszy. Siedząc obok Kacpra na niego cały czas patrzyłam w jego stronę. Obserwowałam jego ruchy twarzy. Nagle zaczął uśmiechać się sam do siebie.

-Z czego się śmiejesz?

-Nie nic z niczego.

-No powiedz.~prowadząc spojrzał na mnie a ja zrobiłam wtedy "maślane” oczka.

-Przypomniałem sobie jak się pokłóciliśmy o to, że się napiłem z twojego ulubionego kubka.

-To było 3 miesiące temu.~zaczęłam się śmiać.

-Cieszę się, że jesteśmy razem. Tak strasznie Cię kocham.

-Ja Ciebie też. Wiesz co może jednak pojechalibyśmy w jakieś fajne miejsce.

-Wiem gdzie jest bardzo ładne jezioro kilka kilometrów stąd.

-To w takim razie zabierz mnie tam.

-Ciebie księżniczko zawsze i wszędzie.

Zatrzymaliśmy się przed dużym i bardzo urokliwym jeziorem. Było już troszeczkę zimno, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłam jesień. Żółte liście spadające z drzew, mocniejsze podmuchy wiatru i wieczorną ciszę.

-Chodź ze mną.~podał mi rękę, za którą bez wahania chwyciłam.

-Ala myślałaś już nad imieniem dla dziecka?

-Mam kilka propozycji.

-No to słucham.

-Dla chłopczyka może być: Damian, Filip lub Kamil a dla dziewczynki: Weronika, Ania albo Zosia.

-Najbardziej podoba mi się Filip i Zosia.

-A ty myślałeś nad tym?

-Tak i szczerze mówiąc to nic nie wymyśliłem. Boję się strasznie, że nie poradzę sobie w roli ojca, że nie jesteś ze mną szczęśliwa.

-Jestem i to nawet nie wiesz jak bardzo. Nie wiem, czy dasz sobie radę, ale mam nadzieję, że będzie się bardzo starał.

-Jak tylko będę mógł.~pocałował mnie namiętnie w usta. Pomyślałam jak musiało to romantycznie wyglądać z perspektywy osoby trzeciej, która widziała nasz pocałunek na tle wieczornego jeziora pośród spadających pomarańczowych liści.

Przypomniałam sobie moją rozmowę z mamą, kiedy miałam 9 lat.

-Mamo czemu te liście tak krzywo lecą?

-Widzisz kochanie liście są leciutkie a wiatr, który wieje może zdmuchnąć takiego listka bez problemu.

-Chciałabym być chociaż przez jeden dzień takim listkiem.

-Choć córeczko pozbieramy jakieś różnokolorowe listki i je zasuszymy.

-Nie chcę.

-Czemu?

-Listki są wolne i chce, żeby latały tak jak chcą.

-Cieszę się córeczko, że jesteś taka wrażliwa.

W tym momencie pomyślałam, czy ja również będę umieć rozmawiać w taki sposób z moim dzieckiem.

Po powrocie do domu położyłam się do łóżka i nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam.

Obudziłam się w samej bieliźnie wtulona w Kacpra. Był takim aniołkiem, kiedy spał. Jego włosy były w nieładzie. Wstałam pierwsza i zrobiłam sobie lekką kawę. Teoretycznie w ogóle nie powinnam jej pić. Do kuchni wszedł Kacper. Podszedł do mnie wziął z moich rąk kubek a jego zawartość wylał do zlewu.

-Nie wolno Ci skarbie.

-Przecież wiem.

-A ja wiem, że nie chcę, żeby naszemu maluszkowi się coś stało.~pocałował mnie w czółko, a potem mój lekko zaokrąglony brzuszek.

-O której jedziesz do pracy?

-Za jakąś godzinkę a czemu pytasz?

-Tak tylko. Ja dzisiaj wzięłam wolne w pracy.

-To ja może też zostanę w domu.~muszę go namówić, żeby zmienił decyzję.

-Jesteś prezesem Panie Kamiński.~pocałowałam go delikatnie w usta.

-Dlatego mogę sobie zrobić wolne.

-Jak pójdziesz do pracy to zrobię dziś pyszny obiad.

-W takim razie pójdę.

Czułam ogromny stres. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać czy ja w ogóle dobrze robię. Ciekawość jednak wzięła górę. Poprosiłam Karolinę, żeby mi pomogła. Pojedziemy razem jej samochodem. Wyjrzałam przez okno czy Kacper wsiadł do swojego samochodu. Szybko wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, w którym czekała na mnie moja przyjaciółka.

-Cześć kochana.~jak zwykle ciepło przywitała mnie Karolina.

-Hej. Widzisz to jest ten czarny samochód.

-Cudowny. Nie to jest teraz ważne. Mam za nim jechać?

-Tak, ale w pewnej odległości.

Jechałyśmy już około pół godziny. W pewnym momencie samochód skręcił w leśną uliczkę. Postanowiłyśmy, że chwilę poczekamy, żeby zachować pewien dystans. Mój chłopak zatrzymał się obok wielkiego budynku ukrytego w środku lasu na całkowitym odludziu. Zatrzymałyśmy się kilkadziesiąt metrów przed wjazdem na teren budynku.

-Karolina poczekaj tu.

Szłam w stronę drzwi, przez które wszedł Kacper. Po cichu podsłuchałam rozmowę.

-Ja pierdolę stary Ance zarąbali ten towar.~powiedział mężczyzna.

-Spokojnie przyjdzie do klubu potańczyć i odrobi w kilka miesięcy. Jak nie będzie chciała to inaczej z nią pogadamy. Ona chyba nie rozumie z kim zadziera.~rozpoznałam głos Kacpra.

W tym momencie byłam już pewna, że Kacper ma zatargi z mafią.

-Anka, żeby ćpać zrobi wszystko więc na pewno się zgodzi byle byśmy dawali jej dragi.

-No właśnie. Ostatnio jakiś facet rzucił nam się na dziewczynę jak tańczyła.

-I co z nim zrobiłeś?

-Nie ja byłem wtedy w klubie.

Czułam, że zaraz nie wytrzymam tego napięcia. W co on się wpakował i skąd ma tyle pieniędzy?

-A kto?

-Patryk.

-No to jest ciekawy co zrobił.

-Ja szczerze mówiąc nie. Ostatnio psiarnia się kręciła obok naszych magazynów z bronią.

-Spokojnie nic się nie wydostanie na zewnątrz.

-Wiem przecież.

-O mój Boże.~powiedziałam trochę głośniej niż chciałam.

Obaj w tym momencie wyszli na zewnątrz.

-Alka! Co ty tu robisz.

Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.

-Ala co się dzieje?~ czułam, że robi mi się słabo.

Kacper wziął mnie na ręce. Między moimi nogami pojawiła się krew.

-Jak tu dotarłaś?

-Karolina mnie przywiozła. Została w samochodzie za bramą wjazdową.

-Powiedziałaś jej coś?

-Nie.

-Kurwa mać! Nie ma tu nigdzie zasięgu.

W tym momencie poczułam, że odpływam.

Obudziło mnie rażące światło. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam kilka par oczu skupionych na mnie.

-Dzień dobry Pani Alicjo. Jak się Pani czuję?

-Gdzie ja jestem?~nie wiedział czemu Ci wszyscy ludzie spoglądają na mnie.

-Jest Pani w szpitalu.

-Co z moim dzieckiem?

-Żyję, aczkolwiek ciąża jest zagrożona.~wtedy nasze spojrzenia się odnalazły. W jego oczach widziałam tylko jedno…poczucie winy.

Lajkujcie i komentujcie (koniecznie). Mam nadzieję, że część, choć w małym stopniu wam się podobała. Dziękuję, że jesteście ze mną.

Pozdrawiam was z deszczowej Warszawy.

Tajemniczazakochan

Tajemniczazakochan

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1299 słów i 7240 znaków, zaktualizowała 16 lis 2016.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik LesnaMoc

    Mega

    16 lis 2016

  • Użytkownik Sanderka

    Jak zwykle super! ????

    16 lis 2016

  • Użytkownik Olifffka<3

    Cuudo

    16 lis 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    Tam nie powinno być Kacper a nie Adam przepraszam że Cię poprawiam . A część jak zawsze rewelacyjna  :* :)

    16 lis 2016

  • Użytkownik Tajemniczazakochan

    @cukiereczek1 racja :* Dziękuję bardzo. Widocznie w głowie mam cały czas tamte opowiadanie :). Buziaczki :* :)

    16 lis 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    @Tajemniczazakochan nic się nie stało  :* :)

    16 lis 2016

  • Użytkownik Nataliiia

    Kiedy Next? :D

    16 lis 2016

  • Użytkownik Tajemniczazakochan

    @Nataliiia postaram się jutro, jeśli nie dam rady na 100% będzie w piątek. Buziaczki :*

    16 lis 2016

  • Użytkownik Nataliiia

    @Tajemniczazakochan ok

    16 lis 2016

  • Użytkownik Caryca

    Fantastyczne  jak zawsze  zreszta :)

    16 lis 2016

  • Użytkownik Tajemniczazakochan

    @Caryca dziękuję bardzo. Postaram się jutro dodać następną część :* :) :*

    16 lis 2016