Wiem, że w moim stanie nie powinnam się denerwować a wciąż to robię. Kacper przyjechał po mnie do pracy, po czym poszliśmy na smaczny obiad. Starałam zachowywać się naturalnie dlatego śmiałam się i rozmawiałam z moim ukochanym całkowicie normalnie. Moje myśli były jednak dużo dalej od tematów naszych rozmów.
-To, co kocie co robimy?
-No właśnie sama nie wiem.~rozmawialiśmy jadąc samochodem przez las Bielański.
-Może pojechalibyśmy dzisiaj do moich znajomych?
-Szczerze mówiąc to trochę się dzisiaj źle czuję.~skłamałam.
-Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?
-Nie chciałam Cię martwić.
Kacper zatrzymał się na poboczu.
-Czemu się zatrzymałeś?
-Bo chciałam Ci powiedzieć coś ważnego. Martwi mnie to, że się źle czujesz, ale chce wiedzieć o takich rzeczach. Dobrze kochanie?
-Dobrze.
Jechaliśmy w ciszy. Siedząc obok Kacpra na niego cały czas patrzyłam w jego stronę. Obserwowałam jego ruchy twarzy. Nagle zaczął uśmiechać się sam do siebie.
-Z czego się śmiejesz?
-Nie nic z niczego.
-No powiedz.~prowadząc spojrzał na mnie a ja zrobiłam wtedy "maślane” oczka.
-Przypomniałem sobie jak się pokłóciliśmy o to, że się napiłem z twojego ulubionego kubka.
-To było 3 miesiące temu.~zaczęłam się śmiać.
-Cieszę się, że jesteśmy razem. Tak strasznie Cię kocham.
-Ja Ciebie też. Wiesz co może jednak pojechalibyśmy w jakieś fajne miejsce.
-Wiem gdzie jest bardzo ładne jezioro kilka kilometrów stąd.
-To w takim razie zabierz mnie tam.
-Ciebie księżniczko zawsze i wszędzie.
Zatrzymaliśmy się przed dużym i bardzo urokliwym jeziorem. Było już troszeczkę zimno, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłam jesień. Żółte liście spadające z drzew, mocniejsze podmuchy wiatru i wieczorną ciszę.
-Chodź ze mną.~podał mi rękę, za którą bez wahania chwyciłam.
-Ala myślałaś już nad imieniem dla dziecka?
-Mam kilka propozycji.
-No to słucham.
-Dla chłopczyka może być: Damian, Filip lub Kamil a dla dziewczynki: Weronika, Ania albo Zosia.
-Najbardziej podoba mi się Filip i Zosia.
-A ty myślałeś nad tym?
-Tak i szczerze mówiąc to nic nie wymyśliłem. Boję się strasznie, że nie poradzę sobie w roli ojca, że nie jesteś ze mną szczęśliwa.
-Jestem i to nawet nie wiesz jak bardzo. Nie wiem, czy dasz sobie radę, ale mam nadzieję, że będzie się bardzo starał.
-Jak tylko będę mógł.~pocałował mnie namiętnie w usta. Pomyślałam jak musiało to romantycznie wyglądać z perspektywy osoby trzeciej, która widziała nasz pocałunek na tle wieczornego jeziora pośród spadających pomarańczowych liści.
Przypomniałam sobie moją rozmowę z mamą, kiedy miałam 9 lat.
-Mamo czemu te liście tak krzywo lecą?
-Widzisz kochanie liście są leciutkie a wiatr, który wieje może zdmuchnąć takiego listka bez problemu.
-Chciałabym być chociaż przez jeden dzień takim listkiem.
-Choć córeczko pozbieramy jakieś różnokolorowe listki i je zasuszymy.
-Nie chcę.
-Czemu?
-Listki są wolne i chce, żeby latały tak jak chcą.
-Cieszę się córeczko, że jesteś taka wrażliwa.
W tym momencie pomyślałam, czy ja również będę umieć rozmawiać w taki sposób z moim dzieckiem.
Po powrocie do domu położyłam się do łóżka i nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam.
Obudziłam się w samej bieliźnie wtulona w Kacpra. Był takim aniołkiem, kiedy spał. Jego włosy były w nieładzie. Wstałam pierwsza i zrobiłam sobie lekką kawę. Teoretycznie w ogóle nie powinnam jej pić. Do kuchni wszedł Kacper. Podszedł do mnie wziął z moich rąk kubek a jego zawartość wylał do zlewu.
-Nie wolno Ci skarbie.
-Przecież wiem.
-A ja wiem, że nie chcę, żeby naszemu maluszkowi się coś stało.~pocałował mnie w czółko, a potem mój lekko zaokrąglony brzuszek.
-O której jedziesz do pracy?
-Za jakąś godzinkę a czemu pytasz?
-Tak tylko. Ja dzisiaj wzięłam wolne w pracy.
-To ja może też zostanę w domu.~muszę go namówić, żeby zmienił decyzję.
-Jesteś prezesem Panie Kamiński.~pocałowałam go delikatnie w usta.
-Dlatego mogę sobie zrobić wolne.
-Jak pójdziesz do pracy to zrobię dziś pyszny obiad.
-W takim razie pójdę.
Czułam ogromny stres. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać czy ja w ogóle dobrze robię. Ciekawość jednak wzięła górę. Poprosiłam Karolinę, żeby mi pomogła. Pojedziemy razem jej samochodem. Wyjrzałam przez okno czy Kacper wsiadł do swojego samochodu. Szybko wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu, w którym czekała na mnie moja przyjaciółka.
-Cześć kochana.~jak zwykle ciepło przywitała mnie Karolina.
-Hej. Widzisz to jest ten czarny samochód.
-Cudowny. Nie to jest teraz ważne. Mam za nim jechać?
-Tak, ale w pewnej odległości.
Jechałyśmy już około pół godziny. W pewnym momencie samochód skręcił w leśną uliczkę. Postanowiłyśmy, że chwilę poczekamy, żeby zachować pewien dystans. Mój chłopak zatrzymał się obok wielkiego budynku ukrytego w środku lasu na całkowitym odludziu. Zatrzymałyśmy się kilkadziesiąt metrów przed wjazdem na teren budynku.
-Karolina poczekaj tu.
Szłam w stronę drzwi, przez które wszedł Kacper. Po cichu podsłuchałam rozmowę.
-Ja pierdolę stary Ance zarąbali ten towar.~powiedział mężczyzna.
-Spokojnie przyjdzie do klubu potańczyć i odrobi w kilka miesięcy. Jak nie będzie chciała to inaczej z nią pogadamy. Ona chyba nie rozumie z kim zadziera.~rozpoznałam głos Kacpra.
W tym momencie byłam już pewna, że Kacper ma zatargi z mafią.
-Anka, żeby ćpać zrobi wszystko więc na pewno się zgodzi byle byśmy dawali jej dragi.
-No właśnie. Ostatnio jakiś facet rzucił nam się na dziewczynę jak tańczyła.
-I co z nim zrobiłeś?
-Nie ja byłem wtedy w klubie.
Czułam, że zaraz nie wytrzymam tego napięcia. W co on się wpakował i skąd ma tyle pieniędzy?
-A kto?
-Patryk.
-No to jest ciekawy co zrobił.
-Ja szczerze mówiąc nie. Ostatnio psiarnia się kręciła obok naszych magazynów z bronią.
-Spokojnie nic się nie wydostanie na zewnątrz.
-Wiem przecież.
-O mój Boże.~powiedziałam trochę głośniej niż chciałam.
Obaj w tym momencie wyszli na zewnątrz.
-Alka! Co ty tu robisz.
Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
-Ala co się dzieje?~ czułam, że robi mi się słabo.
Kacper wziął mnie na ręce. Między moimi nogami pojawiła się krew.
-Jak tu dotarłaś?
-Karolina mnie przywiozła. Została w samochodzie za bramą wjazdową.
-Powiedziałaś jej coś?
-Nie.
-Kurwa mać! Nie ma tu nigdzie zasięgu.
W tym momencie poczułam, że odpływam.
Obudziło mnie rażące światło. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam kilka par oczu skupionych na mnie.
-Dzień dobry Pani Alicjo. Jak się Pani czuję?
-Gdzie ja jestem?~nie wiedział czemu Ci wszyscy ludzie spoglądają na mnie.
-Jest Pani w szpitalu.
-Co z moim dzieckiem?
-Żyję, aczkolwiek ciąża jest zagrożona.~wtedy nasze spojrzenia się odnalazły. W jego oczach widziałam tylko jedno…poczucie winy.
Lajkujcie i komentujcie (koniecznie). Mam nadzieję, że część, choć w małym stopniu wam się podobała. Dziękuję, że jesteście ze mną.
Pozdrawiam was z deszczowej Warszawy.
Tajemniczazakochan
6 komentarzy
LesnaMoc
Mega
Tajemniczazakochan
@LesnaMoc dzięki
Sanderka
Jak zwykle super! ????
Tajemniczazakochan
@Sanderka
Olifffka<3
Cuudo
Tajemniczazakochan
@Olifffka<3 dziękuję bardzo
cukiereczek1
Tam nie powinno być Kacper a nie Adam przepraszam że Cię poprawiam . A część jak zawsze rewelacyjna
Tajemniczazakochan
@cukiereczek1 racja Dziękuję bardzo. Widocznie w głowie mam cały czas tamte opowiadanie . Buziaczki
cukiereczek1
@Tajemniczazakochan nic się nie stało
Nataliiia
Kiedy Next?
Tajemniczazakochan
@Nataliiia postaram się jutro, jeśli nie dam rady na 100% będzie w piątek. Buziaczki
Nataliiia
@Tajemniczazakochan ok
Caryca
Fantastyczne jak zawsze zreszta
Tajemniczazakochan
@Caryca dziękuję bardzo. Postaram się jutro dodać następną część