Nie jesteś taki jak on, prawda? cz 15

Jego ciemne włosy natychmiast stały się długie. Przesunął po nich dłonią do góry. Poczuł swoją złotą sprzączkę z rubinami. Marr uświadomił sobie jeszcze coś. Pokonał swego wroga. W tej samej chwili zobaczył to, co ukryło się głęboko w jego podświadomości.
To wszystko zaczęło się, kiedy miał dwanaście lat i spędzał czas z Sa–Ra. Nie tylko przestraszył się wówczas nagości. Uświadomił sobie, że bał się również kontaktu. Wiedział bowiem, że jeśli dojdzie do tego, on umrze. Jeśli nie dojdzie do kontaktu, umrze ktoś inny. Wtedy miała to być mała Sa–Ra. Jako Marr, wolał umrzeć, niż aby umarła Sa–Ra. Jako Mark wolał uratować Julię. Zwyciężył. W tej samej chwili uświadomił sobie, że jest tylko Marr.
– Nie musimy nurkować jutro – powiedziała Seen.
On odwrócił wzrok od jej bioder. Spojrzał tam, gdzie Seen miała skierowane swoje spojrzenie. W kącie sypialni stały dwa miecze oraz ich ubiór, jaki nosili czternaście tysięcy lat temu.
– Nie musimy się ubierać – rzekła Seen.
– Zróbmy to. Zaczęli wkładać ubrania.
– Ufałaś mi cały czas?
– Tak – odrzekła. Ty natomiast, zwątpiłeś we mnie.
– Czemu tak mówisz, moja ukochana?
– Ponieważ ubieramy się na darmo.
– Wyjaśnij mi to, bo nie rozumiem – poprosił Marr.
– Ubierasz się i chcesz, bym ja się ubrała, kiedy wejdziemy do drugiego pokoju, by zobaczyć On–thi. Czy tak, mój panie?
– Dokładnie tak, jak mówisz, najdroższa.
– Jej tam nie ma – odrzekła spokojnie Seen.
Weszli do drugiego pokoju. Był pusty. Wrócili do sypialni, z której przed chwilą wyszli.
– Czy dane ci wiedzieć, miła, gdzie jest On–thi?
– Tak, Marr. W chwili kiedy dostrzegłeś łańcuszek, Dragonn zabrał ją do Singapuru. A może zrobił to Kryształ.
– Czy my tam też pojedziemy? – zapytał Marr.
– My też mamy moc i wcale nie mniejszą niż Dragonn, tylko nigdy jej nie użyliśmy. Przeniesiemy się tam zaraz.
– Czy byłaś cały czas Seen, tylko miałaś ciało Julii?
– I ja tak myślałam, ale to nie było takie proste. Przenieśmy się tam, musimy wyzwolić On–thi i w końcu pomóc Dragonn Kerr.
– On mówił, że jest tym, kim zawsze pragnął być – rzekł smutno Marr.
– Nie, Marr. Wiesz to równie dobrze, jak ja. On bardzo cierpi i tylko my możemy mu pomóc...
*
Wyrwana ze snu Sara nie wiedziała, gdzie się znajduję. Dragonn utrzymywał ją nadal w świadomości, że jest Sarą, żoną Marka.
– Gdzie jestem i kim pan jest? – zapytała przystojnego, ciemnowłosego mężczyznę.
– Jestem oficerem policji. Prowadzimy śledztwo przeciwko Markowi Ferbisonowi, pani mężowi.
– Ta sprawa w San Francisco była fabrykowana, a z zamachem w Perth, Mark nie miał nic wspólnego.
– To nie wszystko – powiedział zimno Dragon, choć sam czuł, że przeciągnął.
– W hotelu w Singapurze, jak i w Mac Kay. A oto dowody.
Sara ze zgrozą zobaczyła, że na pierwszym filmie, rozebrana Julia stoi przed Markiem. Na drugim nie tylko, że stoi nago, ale Mark ją całuję. Sara nie mogła wymówić słowa z wrażenia i zaczęła płakać.
– To nie możliwe, byłam z nim dwanaście lat, to… On jest dobrym, czystym człowiekiem. Wiem to na pewno.
Dragon łamał się w środku. Specjalnie nie puścił tekstu i ukrył, że w Mac Kay, w miejscu Julii, stanęła nagle Seen. W tej samej chwili, ku jego zaskoczeniu, w pokoju pojawili się Marr i Seen w swoich ubiorach z mieczami na plecach. Zaskoczona Sara zapomniała na chwilę o horrorze.
– Kim są ci ludzie i jak tu się znaleźli?
Zaskoczony Dragonn na chwilę zaniemówił.
– Dość tego Dragonn, przegrałeś. Puść On–thi – rzekł Marr.
Gwałtownie narosła w nim złość, której nigdy nie miał, albo nie pamięta, że kiedykolwiek się uniósł w gniewie. Przypomniał sobie, że Dragon wymierzył w niego cios 12 tysięcy lat temu, w zamku króla Or.
Czy Marr–obrońca jest również, Marr–sędzią?
O tak!
Nie wiedział jak, ale pamiętał ogromnego lwa, który zabił człowieka. Zabił go, ponieważ człowiek ten pohańbił owoc swojego łona.
Marr rozluźnił uścisk na rękojeści miecza. Uświadomił sobie, że gdyby nie zwyciężył wroga w sobie, niechybnie zabiłby teraz Dragonn Kerr. Złość zniknęła w nim szybciej, niż narosła. Popatrzył na Dragonn Kerr nie tylko jak na przyjaciela, ale wręcz z miłością.
– Ten pan jest podobny do mojego męża... i głos ma ten sam – powiedziała zdziwiona Sara.
Ku największemu zaskoczeniu Sary i jeszcze większemu Dragonn Kerr, Sara zrozumiała nagle, że jest On–thi.
– Dlaczego nie pokażesz jej, co się stało z tobą, kiedy wpadliśmy do pętli czasu? – zapytał Marr.
My już przypomnieliśmy sobie wszystko.
Mimo że Dragon nie chciał, wszyscy zobaczyli film, na którym on, zimny i pozornie bez serca, Dragonn Kerr... płacze.
– Dlaczego nie powiesz jej, czemu płakałeś? – rzekł Marr. I że nie płakałeś tylko raz, ale często, przez dwanaście tysiącleci – dodał.
– Ty, ty – krzyknęła On–thi. Chwyciła miecz, który stał obok i przyłożyła go do szyi Dragonn Keer.
Kropelki krwi zaczęły płynąć. Dragonn się nie bronił. Wiedział, że przegrał, ale poczuł napływającą radość, pierwszy raz od czternastu tysięcy lat. Pierwszy raz w życiu!
– On–thi – rzekła spokojnie Seen.– Nie chcesz go zabić.
– Tak, on...
– Jestem warty, abym umarł, płakałem, bo... kocham cię On–thi – szepnął Dragonn.
Zaczął płakać.
– Nie mogę cię zabić Dragonn. Ja też ciebie kocham. Bałam się to powiedzieć, bo myślałam, że mnie wyśmiejesz i porzucisz jak inni – szepnęła On–thi.
– Dzięki tobie zrozumiałem, że mam w sobie to, czego się bałem i przed czym całe życie uciekałem. Jeśli mi teraz dasz szansę, uczynię wszystko byś była szczęśliwa. Zasługujesz na to, wiedziałem o tym od momentu, gdy cię kupiłem na targu.
– Ja również zaczęłam cię kochać wtedy. Tylko na złe, bo nie spodziewałam się już niczego dobrego ani od życia, ani od losu.
– Wiem, że wygląda, że też cię porzuciłem. Nie mam usprawiedliwienia. Zrobiłem to w przypływie zazdrości i pychy. Wielokrotnie chciałem cię zabrać na powrót i wyznać ci miłość, ale nie potrafiłem.
– Teraz jest już dobrze, kochanie – szepnęła On–thi.
Przytulili się do siebie i nie ważąc na Seen i Marr zaczęli się całować przez łzy.
Zarówno Marr, jak i Seen odebrali to, jako najpiękniejszy pocałunek.
– Zostawimy was. W końcu czekaliście na siebie 14 tysięcy lat. Poczekamy obok i porozmawiamy potem – rzekł Marr.
– Jak wiesz, że mam pokój obok? – zapytał już opanowany, Dragonn Kerr.
Marr uśmiechnął się.
– Nie chcesz powiedzieć, że najpotężniejszy człowiek na Ziemi, ma tylko jeden pokój – rzekł Marr.
Wyszli. On–thi i Dragonn Kerr osuszali swoje łzy, a potem ich rozpalone ciała nie chciały, żeby ich ogień zgasł.
– Zawsze czułam, że jesteś wspaniałym kochankiem Drake – szepnęła, kiedy płomień zgasł.
– Dlaczego tak mnie, nazywasz?
– To skrót od twojego imienia, poza tym brzmi nowocześnie.
– Jesteś naprawdę ognista On–thi.
– Nie zaniedbuj mnie, bo skończysz jak tamten – zażartowała.
– Nigdy, moja kochana.
Złożył na jej ustach cudowny pocałunek.
– Miałeś wiele kobiet, Drake?
– Nie, tylko ciebie.
– Więc niech żałują.
I namiętność rozpaliła ich znowu. Kiedy wreszcie się ubrali, ona zapytała.
– Oni wciąż tam czekają?
– Nie martw się, mają czas, są nieśmiertelni jak my – odrzekł.
– Powiem ci coś jeszcze, kochany. Pierwszy raz byłam taka gorąca, bo kochałam bez strachu w sercu. Poza tym jestem kochana w sercu i ciele.
Drake zapukał do drugiego pokoju.
– Tak – usłyszał głos Seen.
– Można – zapytał Drake?
– Zaraz przyjdziemy – rzekł Marr przez drzwi.
Weszli po chwili.
– Dobrze was widzieć przyjaciele – rzekł Drake – brakował mi was. Chce mi się żyć jak nigdy. Muszę zapomnieć wiele – dodał.
– I ja również – szepnęła On–thi.
– Mamy wiele do wyjaśnienia – rzekła Seen.
– Co z mieczami, dlaczego są cztery? – zapytał Drake.
– Kryształ zrobił duplikaty, oryginalne były bezużyteczne dla ciebie, one od początku należą do nas – rzekł Marr.
– Już ich nie potrzebuję. Nie chcę już zabijać ani nadużywać danej mi mocy – rzekł Drake.
– To dobrze się składa. Damy je Henremu i Leonowi – powiedział Marr. Oczywiście duplikaty, które są również magiczne – dodał. Nie przejmuj się On–thi ani ty Drake, w pałacu ani przed pagórkiem nikogo nie zabiliście, to była mistyfikacja.
– No dobrze, ale kto to była Julia i co z tym, co ja widziałam. To było straszne? – zapytała On–thi.
– To nie było zupełnie tak, jak widziałaś – zaczął Drake.
– Najlepiej ja opowiem – powiedziała Seen. Kryształ wybrał was na nieśmiertelnych, ale najpierw dał nam test. Musieliśmy go przejść i stawić czoła największemu wrogowi. Każdy z nas miał go i musiał pokonać. To ja byłam Julią od początku, chociaż niezupełnie. Jako Seen nie pamiętałam ojca, a jak każde dziecko chciałam go mieć. I wyobrażałam sobie, że musiał być doskonały. Potem wstrząsnęło mną, że ojciec mojej przyjaciółki, skrzywdził ją. Ona nie mogła z tym żyć i skoczyła ze skały. Uświadomiłam sobie jako pierwsza, że nie ma żadnej Julii, tylko Senn. Kluczem do uwolnienia był łańcuszek z rubinem. W hotelu w Singapurze Marr był blisko. Widział moje blizny po strzałach. Wówczas nie wiedziałam, dlaczego przedtem nie widział tych blizn. Mógł zobaczyć je na moim nagim ciele i tylko wówczs, kiedy się bał, lecz najważniejszy był łańcuszek z rubinem, ale wtedy go nie widział, ponieważ oboje nie byliśmy do tego gotowi. Zobaczył go dopiero w Mac Kay i uwolnił naszą trójkę.
– Dlaczego tak drastycznie, chodzi mi dalej o ten film? – zapytała On–thi.
– Musiałam być pewna, że Marr jako Mark nie pragnie w żaden sposób Julii, która notabene chciała, ale i nie chciała. To bardzo ciekawe i na koniec wam wytłumaczę kwestię Julii.
– Czego się bałeś Marr, bo nie mogłem zrozumieć? – zapytał Drake.
– Kiedy byłem mały, uczyłem się u mistrza. Mistrz był człowiekiem niezwykłym. Któregoś razu zobaczył w wizji, że czegoś się boję, co się łączy z kobietami. Miałem znaleźć drugi miecz należący do Seen. Aby oba miecze miały moc, musiałem odnaleźć i pokochać Seen. Aby pomóc mi w przyszłości, wybrali młodą dziewczynkę i wytłumaczyli jej, że jeśli będzie chciała, może pokazać mi swoje ciało, by mnie oswoić z widokiem nagiego ciała. Ona polubiła mnie i to bardzo. Budził się w niej niewinny erotyzm i tak się stało. Ponieważ zaskoczyła mnie, strasznie się wystraszyłem jej nagości. Nie było dla mnie takim problemem pocałować ją, a nawet więcej, ale nie mogłem znieść jej nagości. W rezultacie mogło się to źle skończyć i musiałem się przemóc, zobaczyć ją nago i pocałować, ale od tego czasu bałem się młodego, nagiego ciała. Żeby mi utrudnić, Kryształ sprawił, że musiałem patrzeć na ciało Julii, sądząc, że to moja córka. Z wami było inaczej. Ty On–thi pragnęłaś mieć dziecko, którego nie mogłaś mieć, a bałaś się odrzucenia przez doskonałą osobę, którą jest Seen. Pokochałaś Dragonn Kerr i zrobiłabyś wszystko by być z nim. On całe życie bał się miłości. Dragonn był szlachetny w odróżnieniu od Thor, który był nikczemny, mimo że pozornie postępowali podobnie.
– Kochałam Julię, mimo że była tylko wyobrażeniem – szepnęła wzruszona On–thi.
– Mam dla was propozycję i wiem, że obydwoje się zgodzicie – rzekła wyraźnie uszczęśliwiona Seen. Pamiętasz, On–thi, jak płakałaś w samolocie, a Julia powiedziała wówczas, że będzie twoją córką?
– Tak, ale to nie możliwe, ja nie mogę mieć dzieci – rzekła On–thi.
– Powiem was coś – rzekła Seen. To brzmi nawet po tym wszystkim nieprawdopodobnie.
Wszyscy zamienili się w słuch.
– Otóż wtedy ja tego nie mówiłam, to powiedziała Julia.
– Ale przecież to było wyobrażenie – powiedzieli razem.
– I ja tak myślałam cały czas. Julia jako wyobrażenie czuła. I czuła miłość od Marka i Sary. I teraz powiem wam coś, co brzmi nieprawdopodobnie, lecz wiem, że to prawda.
– Zanim w Mac Kay, Marr zobaczył łańcuszek z rubinem, miał miejsce pocałunek. Otóż wtedy to wyobrażenie pamiętało swoje przyrzeczenie. To było naprawdę trudne. To wyobrażenie uświadomiło sobie, że jeśli Marr zobaczy łańcuszek, ona, jako Julia, zniknie na zawsze i pozostanie tylko Seen. Napełniona pragnieniem, jakie Seen miała do Marr, w ciele niespełna dwunastoletniej dziewczynki. Wiedziało, że jeśli ma zaistnieć, Marr musi pocałować ją z miłością, ale bez pragnienia. Bo gdyby ją pocałował, nawet z najmniejszym pożądaniem, wówczas byłby jak ojciec O–zee. To, co uczyni Mark, miało też wielkie znaczenie dla mnie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale Mark reprezentował mojego ojca, którego nie znałam. Aby nas wszystkich wyzwolić, Marr jako Mark musiał dostrzec łańcuszek z rubinem na moim ciele. Aby go zobaczyć, musiał pokonać strach widoku nagiego ciała, lecz aby to mogło zadziałać, ja musiałam mieć pewność, że Mark jest ,,czysty”. I znowu nie potrafię tego wytłumaczyć, ale przed samym pocałunkiem, który musiał mieć miejsce, ja przestałam istnieć. Istniała tylko Julia. Gdyby Mark zawiódł, nie tylko Julia by przestała istnieć, ale również ja. Jednak ja ufałam i Julia również, że Mark nie zawiedzie. W końcu był to Marr, a jego imię jest obrońca i wybawiciel. Julia miała jedyne pragnienie. Pragnęła zaistnieć!
A mogła tylko zaistnieć w ciele i duszy, dzięki fizycznemu kontaktowi połączonemu z czystą miłością. To wyobrażenie poprosiło najwyższą Miłość, aby mogła pocałować się z ludzką miłością. Dlatego to nie była Julia, córka Marka, ani Seen. A ten, kto całował, nie był to Mark ani Marr. To, co ci obiecała Julia, wtedy w samolocie, stanie się – rzekła Seen do On–thi. Zajdziesz w ciążę naprawdę i urodzisz żywego człowieka, Julię. Tę Julię! A co najważniejsze, ona będzie to wiedzieć, gdzieś w głębi swojej duszy. Przeniesiecie się w czasie, trochą w przeszłość. Tam się poznacie, pokochacie i urodzi się wam, Julia. Kiedy tam się przeniesiecie, zapomnicie o tej rozmowie.  Spotkamy się za sześćdziesiąt lat i wtedy sobie przypomnicie wszystko. Zgoda?
Obydwoje, Drake i On–thi, zgodzili się z radością.
– A i jeszcze jedno, On–thi, twoje imię zostało zmienione, bo już nie jesteś porzucona i urodzisz. Uważajcie tylko na siebie. Będziecie mieć guzy i skaleczenia jak wszyscy.
Uścisnęli, się serdecznie.
– Jakie jest moje nowe imię? – zapytała, On–thi.
– Sarah, co znaczy księżniczka – odrzekła Seen.
Drake i Sarah zniknęli.
– Myślisz, że będą szczęśliwi? – zapytał Marr.
– Tak, jak my teraz, kochanie.
– Senn, kochanie. Oni nie pytali, ale ja chciałbym.
– Co chciałbyś wiedzieć, najdroższy?
– Czy naprawdę byliśmy rodziną przez trzynaście lat ?
– Nie, to wszystko było wyobrażeniem. Pojawiliśmy się tego dnia, kiedy mieliśmy jechać z Julią do malla po buty.
– Och! – zdziwił się Marr. Mam jeszcze jedno pytanie. Kto wtedy całował kogo, w Mac Kay? Twoje wyjaśnienie było trochę skomplikowane?
– To moje pragnienie ciebie, w sensie fizycznym, napełniło Julię, wyobrażenie. Tak mocno kochała i pragnęła zaistnieć, że znalazła uznanie u ,,Najwyższej miłości”. Pamiętasz, jak pocałowałeś Lindę. Tego rodzaju pocałunek miał miejsce. To nie był erotyzm, to było wszystko, co człowiek może dać. Jeśli to pojmiesz, całował Marr, lecz nie jako Marr. Całował Julię, ale nie jako ojciec, bo przecież to było wyobrażenie. Ten pocałunek dał jej życie i wiedziała, że się urodzi. Wiedziała, że będzie istnieć!
Marr zrozumiał, a Senn uśmiechnęła się, bo wiedziała jeszcze coś...

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i fantasy, użył 2868 słów i 16325 znaków.

Dodaj komentarz