Mroczna Strona Osobowości

Mroczna Strona Osobowości*Oczami Chrisa*
Leżałem bezwładnie na środku jezdni wbijając pusty wzrok w niebo.Gwiazdy świeciły jasno.Widoczne były dwa gwiazdozbiory.Mała, a tuż za nią wielka niedzwiedzica. Uniosłem delikatnie głowę i wyjąłem powoli z kieszeni czarnych spodni flakonik.Był niewielki wypełniony burbonem po brzegi.Pospiesznie go przechyliłem.Cała zawartość alkoholu wpłynęła do mojego organizmu.Ten smak był nieziemski, lubiłem się nim delektować.Zamknąłem oczy pogrążając się w zadumie. Moje myśli skupione były wyłącznie na jednej osobie Megan.Uświadomiłem sobie, że nasz związek nie ma sensu.Jest stracony.Jej znajomi oraz rodzina maja racje.Nie jestem najlepszym kandydatem na partnera. Mam 168 lat, ona zaledwie 17. Jestem wampirem, krwiożercą, potworem.Nie czynie dobra, nie bywam bezinteresowny.Nie mogę stworzyć z nią rodziny.Jak każda istota nie z tego świata cierpię na bezpłodność, a ona marzy o 2 dzieci, małym domku w leśnym zaciszu.Nie mogę jej tego dać. Poza tym zawszę będę wyglądać młodo zaś Megan zacznie starzeć się u mojego boku.Ten fakt nie zostanie pominięty.Zwykli śmiertelnicy nabiorą podejrzeń.Co wtedy?Nie zapewnię jej normalnego życia, którego pragnie.
    Na policzku poczułem zimny powiew wiatru.Otworzyłem niebieskie oczy próbując od sunąc od siebie ciemne myśli.Znajdowałem się w najbardziej odludnionej części Astroni.Po obu stronach rozciągał się las.Był mroczny, gęsty póznym wieczorem niebezpieczny jak ja.Wokół unosiła się mgła.Przyszedłem tu głównie, aby zaspokoić głód.Od 2 miesięcy nie karmiłem się ludzką krwią.Piłem jedynie z torebki, a czasem przychodziłem na polowanie.Robię to wyłącznie dla Megan.Nie jest ona zwyczajną dziewczyną.To moja rakieta napędowa.Sprawia, że staram pomagać się innym, czynić dobro.Jest dla mnie tlenem...Eh to śmieszne, przecież jestem martwy już kilka dekad.
     Usłyszałem nadjeżdżający samochód.Po chwili drzwi się zatrzasnęły.
-Halo?Czy wszystko w porządku?-ktoś delikatnie mną potrząsnął.Po głosie wywnioskowałam, że to płeć przeciwna.  
-O mój Boże ten chłopak nie żyje-kobieta była najwyrazniej przerażona.-Znalazłam nieprzytomnego nastolatka jest najprawdopodobniej martwy.Cały ubrany na czar...Natychmiastowo wyrwałem jej telefon.Była po 30-tce.Miała rubinowe włosy.Na jej twarzy malowało się zaskoczenie.
-Uwierz mi jestem znacznie starszy od ciebie złotko-zaśmiałem się szyderczo-Jak pan wstał?To niemożliwe.Nic panu nie jest?
-Powiedz mi jak ci na imię?-zapytałem
-Je..na-wyjąkała.
-Bardzo ładnie...I wiesz u mnie jak najbardziej nie jest w porządku, a ty jesteś kryzysem mojej egzystencji.
Czerwonowłosa zaczęła biec rzucając się w panice na dzwiczki od samochodu.Próbowała je otworzyć. Złapałem ją z całej siły za ramie obracając jej giętkie ciało w moją stronę.-Ładne posunięcie, a teraz-spojrzałem jej głęboko w oczy-Nie będziesz krzyczeć, nie ruszysz się z miejsca i posłuchasz co mam ci do powiedzenia- uśmiechnąłem się i pogładziłem palcem policzek nieznajomej.
-Na czym to skończyliśmy?Już wiem. Jeno jesteś moim kryzysem egzystencjalnym.Bo wiesz, ja jestem wampirem, a moja dziewczyna człowiekiem.
Takim jak ty, tylko młodszą i ładniejszą wersją-zobaczyłem jak kobieta drży -Nie martw się ukrócę twoje cierpienia i będę się streszczał. Kocham ją i od 2 miesięcy nie żywię się dla niej ludzmi, czynie dobro, jestem nudnym zwyczajnym facetem.Ale ja nie jestem dobry.Pije krew, ludzką krew.Tak bardzo mi jej brakuje-Odgarnąłem włosy z jej szyi.-Nie...błagam nie rób mi tego-odezwała się stłumionym głosem.
-Jak już mówiłem nie jestem dobry nie przygarnę bezdomnego kotka.Nie będę zmieniał tego kim jestem dla jakiejkolwiek kobiety.Nawet Megan.A teraz mam dylemat zabić cię czy nie zabić?-Proszę daj mi żyć, błagam-po policzku 30-latki spłynęły łzy.-Przykro mi jestem krwiopijcą.Zacząłem rozszarpywać zębami jej tętnice.Nareszcie świeża, ciepła krew.Była 100 razy lepsza niż burbon, a burbon był naprawdę dobry.Po paru minutach ciało kobiety opadło bezwładnie na ziemię.Wypiłem z niej całą krew co do kropelki.Była martwa.Oblizałem delikatnie językiem wargi po czym przerzuciłem ciało przez ramię i zapakowałem do bagażnika.-Podjąłem decyzję- uśmiechnąłem się triunfalnie zmierzając w stronę miasta.
      Zaparkowałem przy mojej ulubionej knajpie.Wszedłem do środka.Zauważyłem, że na czarnej koszuli i rękawach widnieje wyschnięty, brunatny napój życia.Przeciskałem się przez tłum pijanej, rozkrzyczanej młodzieży w stronę toalet.Kątem oka zauważyłem Scarlett przyjaciółkę mojej dziewczyny.Próbowałem ją wyminą, bezskutecznie za torowała mi drogę.Była to blondynka o niezkazitelnie prostych włosach i dużych mądrych brązowych oczach.Miała pyzowatą twarz ozdobioną pojedynczymi piegami.W firmowej czerwonej czapce z daszkiem wyglądała dość zabawnie.
-Hej Chris-spojrzała na mnie po czym uśmiechnęła się szeroko.
-Hej widzę, że czeka cię dzisiaj sporo pracy, , Diablo''nie było dawno aż tak zapełnione.  
-Owsz..O mój słodki Boże co ci się stało?Jej wzrok ewidentnie skierowany był na czarną zaplamioną koszule.
-Mały wypadek.
-Serio?Tylko mi nie mów, że karmiłeś się na ludziach...
-Lepiej.
-Chris nie zabiłeś nikogo prawda?-wywróciłem oczami i odepchnąłem Scarlett tak, że przyparła plecami o ścianę.-Kelnereczko ty jesz mięso ja ludzi, o co tyle szumu ?
-Nie rozumiem jak możesz porównywać te 2 rzeczy.
-Że niby co?Zwierzęta są gorsze?-parsknąłem śmiechem.
-Megan cię znienawidzi!Zerwie z tobą.
-Nie martw się nie będzie musiała, wyprzedzę ją.
-Że co proszę?-oczy barmanki diametralnie się powiększyły.
-Z tego co wiem nie płacą ci tu za gadanie więc lepiej wez się do pracy.
-Nie będziesz mi roz...-przerwałem jej.-Przestań paplać jeszcze jedno słowo, a złamię  
ci kark rozumiesz?Jeśli nie chcesz byc martwa radzę ci odejść.-wysyczałem.Dziewczyna nerwowo przegryzła wargę, a ja pognałem w stronę tłumu
-Jedną kolejkę proszę !-wykrzyczałem.
       Odkręciłem kran.Zacząłem powoli obmywać ręce pózniej twarz.Na lustrze widniała duża rysa.Przykułam moja uwagę-Jesteśmy podobni.Zewnątrz niezkazitelni, a w środku...właśnie rysa, mamy wiele odbić.Zamachnąłem się gwałtownie. Szkło rozprysnęło się po całej toalecie.-Kim ty jesteś !Kim ty do cholery naprawdę jesteś!?
-krzyczałem kopiąc okładając pięściami ściany.Zdyszany opadłem na zimną posadzkę.Wybrałem numer.Teraz albo nigdy mówiłem w duchu, gdy usłyszałem stłumiony głos w słuchawce.

natka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1192 słów i 6753 znaków.

5 komentarzy

 
  • brzytkwa

    Po kropce, znaku zapytania, myślniku musi być spacja, czasem brakuje przecinka, źle pisane dialogi. Wampiry? Spoko, czytam dalej!

    18 kwi 2015

  • natka

    Dziękuje , obiecuje że pojawi się niedługo następna część ;)

    14 mar 2015

  • On

    Koniecznie musisz pisać dalej super CD

    14 mar 2015

  • natka

    dziękuje! ;)

    14 mar 2015

  • zakr3cona

    Podoba mi się tematyka opowiadania ;) kontynuuj :D

    14 mar 2015