LOVE ME TENDER epilog

LOVE ME TENDER epilogByło strasznie gorąco kiedy razem z Cameronem, Flynnem i Kylie weszliśmy do baru. Wracaliśmy z meczu koszykówki, ponieważ byliśmy kibicować Mattowi i nikt się chyba nie spodziewał, że wyniknie z tego taka potężna burza. Miałam krótkie spodenki i bluzkę z nazwą naszego collegu, więc było mi zimno. Tymczasem kiedy znaleźliśmy się w środku ludzi było dużo, ponieważ coś ważnego mówili w telewizji, ale nasza grupka nie była tym specjalnie zainteresowana.

– Znajdźmy stolik gdzieś przy ścianie – rzekł Flynn, a my się zgodziliśmy i chwilę potem znaleźliśmy stolik dla czterech osób.

– Nie spodziewałem się, że nasi wygrają – zaśmiał się Cameron, a ja razem z Kylie rzuciłyśmy mu spojrzenie.

– Tak, cóż fajnie, że tak wierzyłeś w naszego przyjaciela. Nie ma co – powiedziałam sarkastycznie, a potem zaklaskałam. Flynn i Kylie się zaśmiali, a Cameron wywrócił oczami.

– Idę po piwo. Co chcecie? – rzekł po chwili Flynn.

– Idę z tobą! – zaproponowałam, podnosząc rękę do góry.

Cameron chciał whiskey, a Kylie drinka.

Złapałam Flynna za koszulę, aby się nie zgubić, a chwilę potem znaleźliśmy się już przy barze. Usiadłam na stołku barowym i spojrzałam przez okno, widząc, że strasznie się rozpadało. Matt w takim razie do nas nie dołączyły tylko zapewne pojedzie na kampus. Westchnęłam i oparłam podbródek na dłoni, bo dzisiejszy dzień był straszny. Drugi rok studiów, język francuski to coś strasznego, ale że kocham francuski to nie narzekam.

– Ten facet się wciąż na ciebie patrzy – szepnął mi Flynn na ucho, a ja zmarszczyłam brwi i spojrzałam z niezrozumieniem na niego.

– Kto? – skinął głową na chłopaka co siedział parę miejsc dalej i prawie wywróciłam oczami. Poważnie, nie szukałam miłości na studiach. Uśmiechnęłam się niezręcznie do niego, a kiedy zauważyłam jak wstaje i podchodzi do mnie to jęknęłam wewnętrznie.

– Hej – przywitał się. Nie wiem, ale gdyby był mądrzejszy domyślił by się, że Flynn mógłby być moim chłopakiem i dać mi spokój.

A nie robić takie coś. Chciałam powiedzieć coś po francusku aby się odczepił, ale urzekły mnie jego czekoladowe oczy i ten uśmiech. Gestem poprawił swoje brązowe włosy i oblizał usta.

Wspomnienia uderzyły we mnie niczym piłka od siatkówki, którą dostałam dzisiaj na wuefie.

Justin.

Chłopak widząc moją minę, pomachał mi dłonią przed twarzą, a ja się szybko otrząsnęłam i uśmiechnęłam się.

– Cześć – podałam mu rękę. Odwróciłam się szybko w drugą stronę i nie mogłam uwierzyć, ale Flynna tam nie było.

Cholera jasna.

– Jestem Louis – przedstawił się.

– Via – odpowiedziałam, chcąc ukryć niechęć. Muszę go spławić, aby dał mi spokój.

– Napijesz się czegoś?

– Uh, w zasadzie przyszłam tu ze znajomymi i...

– Chwila, co ty na to? – przerwał mi niegrzecznie. Tylko jeden drink i spadam stąd.

– Nah, nie dzięki – szybko wstałam, ale chwilę potem poczułam jego dłoń na nadgarstku.

– Mówiłem, że ci postawię – oświadczył poważnym głosem, a ja przełknęłam ślinę i wyrwałam się.

– Grzecznie ci odmówiłam, więc koleś, daj mi spokój – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i aż stałam się zła. Albo da mi spokój albo dam mu w pysk.

– Ej koleś – usłyszałam za sobą tak bardzo znajomy głos, przez co moje serce zabiło mocniej. Aż odetchnęłam z ulgą i chciałam go szybko przytulić. – Chyba ci odmówiła – dodał Matt. Nie spodziewałam się, że tutaj przyjdzie.

– Nie wtrącaj się – ostrzegł. – Rozmawiam z piękną panią.

Prychnęłam.

– Ja pierdole, zaraz zacznę krzyczeć i stąd wyjdziesz. Znam właściciela tego klubu – skłamałam. Nie znałam go w ogóle, ale kiedy zobaczyłam minę natrętnego kolesia zrozumiałam, że musi mieć u niego negatywne zdanie.

– Zapomnij – mruknął lekceważąco i machnął ręką, a potem odszedł. Odetchnęłam i przytuliłam Matta.

– Dzięki – rzekłam. – Miało cię nie być – zmarszczyłam nos i patrzyłam jak ściąga kaptur z głowy.

– Ktoś mnie zatrzymał – oświadczył tajemniczo.

– Dziewczyna? A może napalone fanki? – poruszyłam zabawnie brwiami, a on tylko wywrócił oczami niezadowolony z mojej odpowiedzi.

– Nie, Boże – jęknął. – Mężczyzna. Przed barem. Chciał zamienić ze mną słówko.

– Okej – wzruszyłam ramionami, nie chcąc słuchać tego dłużej. – Idziemy? Reszta się ucieszy, że jednak przyszedłeś – uśmiechnęłam się, kiedy objął mnie ramieniem. Skinął i ruszył ze mną, ale coś mnie zatrzymało. Nie wiem czy to jakiś impuls, czy znak, czy coś jeszcze innego, ale musiałam wyjść na zewnątrz. – Muszę wyjść.

– Co? Dokąd? Wiesz jaka jest ulewa? – ale już go nie posłuchałam, ponieważ szybkim krokiem zmierzałam do wyjścia. Zimne powietrze owiało moje ciało, a dzięki zadaszeniu nie zmokłam przez deszcz.

A wtedy go zobaczyłam. Stał tam po drugiej stronie ulicy, trzymając dłonie w kieszeniach. Kaptur na głowie zakrywał jego włosy, a mnie właśnie teraz nic oprócz Justina nie interesowało.

Był tutaj. Justin stał zaledwie kilka metrów przede mną, po drugiej stronie, moknąc w deszczu. Moje serce chyba właśnie teraz umarło, a ja mimo wszystko nie mogłam się zmusić aby podejść do niego.

A potem zrobił krok na przód, przez co wstrzymałam oddech i jakby chciał wyciągnąć w moją stronę dłoń, ale się powstrzymał. Moja warga zadrżała, a ja nawet chyba bezgłośnie wypowiedziałam jego imię, ale nie byłam tego do końca pewna.

Odszedł, zniknął zostawiając mnie samą, a ja po tej nocy i po tym wieczorze raz na zawsze straciłam poczucie bezpieczeństwa. Przez cztery lata czułam się tak jakby ktoś zawsze przy mnie był, a po ponownym spotkaniu Justina to zniknęło.

Zdałam sobie sprawę, że przez te cztery lata Justin był w moim cieniu i chronił mnie. A potem przestałam odczuwać jego obecność i musiałam mimo wszystko walczyć sama.

〰〰

– A potem? – wywracam oczami, słysząc głos mojego syna i wskazuje na zegar aby podkreślić, która jest godzina.

– Późno, czas do łóżka, Jaxon – mówię i wstaję, a potem patrzę na Vię jak siedzi wpatrzona w jeden punkt i jej dolna warga drży. Wzdycham i klękam przed nią, a potem palcem wskazującym podnoszę jej podbródek i składam na jej ustach pocałunek. – Nie płacz – mówię cicho.

– To łzy szczęścia, nie znasz się – burczy urażona, a potem przytula się do syna. Wstaję i patrzę na niego wyczekująco.

– Powiedźcie mi jak to się stało, że jednak znowu byliście razem. Skończyło się na tym, że tata znalazł się w kampusie, a potem cię zostawił – mówi i patrzy na mnie z dezaprobatą, że jak mógłbym coś takiego zrobić. Śmieję się i patrzę na Vię jak się uśmiecha. Zerka na mnie.

– Szukałam go – odpowiada. – To znaczy nie stalkowałam go, ale rok później musiała coś zrobić. Wzięłam sprawy w swoje ręce i tyle – kończy wzruszając ramionami.

Nie wiedząc kiedy, zaczynam się uśmiechać i dochodzę do wniosku, że byłem kretynem kiedy pozwoliłem jej tego dnia odejść.

– A potem były jednorożce, tęcze i kucyki – Jaxon wywraca oczami, a ja się śmieje i patrzę jak nasza córka wchodzi do salonu. Ma niezadowoloną minę i już wiem, że coś się jej nie podoba.

– Co się stało? – pytam Vee, kiedy ta wtula się w moje nogi. Biorę ją na ręce, a ta wtula się we mnie.

– Kocham ciebie i mamę i Jaxona – mówi śpiącym głosem, a ja się rozczulam na to. Kocham ich. Patrzę na Vię i Jaxona jak rozmawiają o meczu syna w ten weekend, a potem na naszą córkę, która zasypia w moich ramionach.

– A ja kocham was – dodaję i patrzę z miłością na moją żonę. Uśmiecha się, a ja to odwzajemniam.


dziękuje za czytanie, zostawianie łapek w górę i za komentowanie, więc może po raz ostatni pod tym opowiadaniem napiszecie co o tym sądzicie? zapraszam do innych moich prac, no i mam nadzieję, że takie zakończenie Wam się spodoba. Trzymajcie się xx

A TYMCZASEM IDĘ SPAĆ I TO ZDJĘCIE JUSTINA >>>>

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1490 słów i 8287 znaków.

5 komentarzy

 
  • Misiaa14

    boskie *-*

    15 paź 2016

  • Olifffka<3

    Koocham :redface:

    9 paź 2016

  • InvinciblePrincess

    Boooskie! Kocham to i nie mogę uwierzyć, że to koniec. <3

    9 paź 2016

  • livney

    @InvinciblePrincess moja fav autorka skomentowała moje opowiadanie, goal  <3

    9 paź 2016

  • Barbie

    Najlepsze zakończenie jakie mogłobyć ;
    :*

    9 paź 2016

  • Olciiak

    AAA Via jest żoną Justina aaa! boooskie <3

    9 paź 2016