LOVE ME TENDER || 13

LOVE ME TENDER || 13– Co powiesz rodzicom? Wiesz, powinnaś im powiedzieć, że nie wrócisz do domu na nic – zacząłem temat, gdy zatrzymaliśmy się na światłach. Via spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.

– Powiem, że jestem u Kylie – odpowiedziała i zdjęła jeansową kurtkę.

– Nie będzie zadawać pytań? – ponownie ruszyłem.

– Jestem pewna, że nie. Chyba mi ufa – mruknęła, a ja się roześmiałem. – Poza tym nie przepada za nimi, więc...

– Nie?

– Nie? Zatrzymasz się w Macdonaldzie? To jedzenie u was jest ohydne.

– Znam taką fajną restaurację tuż za rogiem. Zawsze kiedy wracam do domu to zamawiam na wynos.

– Ale ja chcę z maca – oburzyła się, a ja wywróciłem oczami.

– Macdonald jest w drugą stronę – rzekłem.

– W Los Angeles nie ma tylko jednego Macdonalda. Możemy jechać też do KFC.

– Nie – zaprzeczyłem oschle, a Via prychnęła i się już nie odezwała. Włączyłem radio, ponieważ nie mogłem wytrzymać tej ciszy i zerknąłem na dziewczynę, która aktualnie wpatrywała się w widok za oknem.

Ja naprawdę zabieram szesnastolatkę do domu? Kurwa, Bieber ty idioto. Nie mogłem się wycofać, a szczerze – nie chciałem. Może byłem człowiekiem z małą ilością dobroci w moim sercu, ale nie byłem jebanym ignorantem.

– Idziesz ze mną czy zostajesz? – spytałem, gdy zaparkowałem przed restauracją. Dziewczyna odpięła pasy i wyszła, a ja zrobiłem to samo i zamknąłem samochód.

– Naprawdę ''Buenos''? – spojrzała na złoty szyld restauracji, a ja się uśmiechnąłem. – Cóż, jedzenie jest do bani – oświadczyła i weszła do środka. Westchnąłem po raz kolejny i poszedłem za nią. Via usiadła przy stoliku i wzięła menu. Zaczekałem aż znajdzie coś dla siebie, ponieważ ja wiedziałem co chcę zjeść. Widziałem jej niezadowoloną minę i wyglądała jak nieszczęśliwe dziecko, gdy wiedziała, że będzie musiała zjeść coś stąd.

– Dobra – powiedziałem. – Pojedziemy do Macdonalda – dodałem i gdy zobaczyłem jak Via patrzy na mnie z uznaniem doszedłem do wniosku, że lubię ją uszczęśliwiać.

– Panie Bieber to co zawsze? – pojawiła się obok nas Aria, kelnerka, którą bardzo dobrze znałem.

– Nie, właśnie wychodzimy – zmarszczyła brwi i spojrzała na moją towarzyszkę z uniesioną brwią.

– Słucham? – uśmiechnęła się do mnie szeroko, że aż mnie zemdliło.

– Powiedziałem, że wychodzimy. Dzisiaj nic nie biorę. Via, wstawaj.

*
– Chyba sobie żartujesz – powiedziała dziewczyna, gdy jechaliśmy już w stronę domu. Odwróciła się tyłem i patrzyła jak wyjeżdżamy z centrum. – Mieszkasz w Calabasas?! – pisnęła i spojrzała ponownie ja mnie, a ja śmiejąc się, skinąłem. – O mój Boże! Byłam tam może dwa razy z przyjaciółmi i widziałam Drake'a jak robił zakupy! – dodała podekscytowana.

– Możliwe – wzruszyłem ramionami.

– Kto jest twoim sąsiadem?

– Nie mam sąsiadów – odpowiedziałem. – Mieszkam w sumie na końcu, a mój dom jest na wzgórzu.

– Czyli nie masz się do kogo odezwać?

– Mam syna – odpowiedziałem, śmiejąc się.

– Tak, ale zgaduję, że twój dom musi być duży no i...

– Nie – zaprzeczyłem. – Mam mieszkanie w centrum, blisko pracy, więc w tygodniu tam jakby mieszkam z Jaxonem – wyjaśniłem, patrząc jak marszczy brwi.

– Jaki dzisiaj dzień?

– Piątek wieczór, a co? – uderzyła się w czoło.

– Cholera, zapomniałam.

Do końca drogi już się nie odezwała tylko z zachwytem rozglądała się po okolicy. Nienawidziłem tego, że miałem tu dom. Nie miałem tu nikogo z kim mógłbym porozmawiać i zdecydowanie wolałem spędzać czas z Jaxonem gdzieś indziej, ale nie miałem nic do powiedzenia w tej kwestii, ponieważ matka Jaxona dała jasno do zrozumienia, że na weekend mam być z synem tutaj.

Wjechałem na podjazd i odpiąłem pasy, a potem wychyliłem się aby zobaczyć, że światła świeciły się w całym domu. Ja pierdole nie mam zamiaru chodzić potem i ich kurwa gasić.

– Idziesz? – zerknąłem na Vię, a ta szybko wzięła swój plecak i podała mi torbę z jedzeniem. Teraz będzie mi tym śmierdziało w samochodzie. Zajebiście. Szybko pokonaliśmy drogę do domu, a potem otworzyłem drzwi, przepuszczając wpierw dziewczynę.

– Jaxon już jestem! – zawołałem, a wówczas chwilę potem mój syn do mnie podbiegł. – Co ci się stało w twarz? – ukucnąłem naprzeciwko niego, przyglądając mu się. – Znowu jadłeś czekoladę?

– Nie, znowu się nią pobrudziłem.

– Ale nie bez powodu – wstałem. – Gdzie jest Lisa?

– Tutaj proszę pana – odezwała się starsza kobieta i posłała w moją stronę uśmiech. Via spojrzała na mnie i wiedziałem, że czuła się skrępowana.

– Jaxon, zaprowadź Vię do salonu.

– CO – chłopiec zrobił wielkie oczy i dopiero teraz zauważył dziewczynę.

– Hej, Jaxon – przywitała się z nim, a on pisnął i złapał ją za rękę i poszedł z nią do salonu.

Pożegnałem się z opiekunką Jaxona i pobiegłem szybko na górę aby się przebrać, ponieważ nie chciałem zostawiać długo tej dwójki samej; jestem pewien, że to niebezpiecznie.

Kilka minut później powoli zszedłem na dół i zobaczyłem, że oboje jedząc na podłodze, oglądali ulubioną bajkę Jaxona.

– Tato – Jaxon spojrzał na mnie. – Kupiłeś dobrą kolację – dodał z pełną buzią frytek. Via spojrzała w moją stronę ze zwycięskim uśmieszkiem, a ja wywróciłem oczami i usiadłem na fotelu.

– Nie mów z pełną buzią – pouczyłem go, a on westchnął i wrócił do oglądania bajki. Spojrzałem na godzinę – było po dziewiątej.

– Via będziesz tu spała?

– Tak – powiedziała. – Masz jakieś picie? – zwróciła się do mnie, a ja wstałem.

– Poczekaj, zaraz coś przyniosę.

– To możesz spać ze mną – usłyszałem głos chłopca i aż się zaśmiałem, wyjmując sok z lodówki. Wziąłem też trzy szklanki i wróciłem do nich.

– Via nie będzie spała z tobą, bo masz za małe łóżko – rzekłem.

– Będzie spała z tobą, prawda? – szklanka prawie wypadła mi z dłoni, a ja sam zakrztusiłem się powietrzem i z wielkimi oczami spojrzałem na mojego syna.

Czy on to naprawdę powiedział?

– Boże Jaxon – zaśmiała się Via. – Nigdy – prychnęła i wzięła szklankę z sokiem.

– Jaxon takich rzeczy się nie mówi – wywrócił oczami.

– Powiedziałem coś złego? – skrzyżował buntowniczo ramiona.

– Nie, ale...

– No właśnie – przerwał mi, a Olivia rzuciła mi rozbawione spojrzenie.

– Widać, że to twój syn, Justin.

Już więcej się nie odezwałem.

Pół godziny później siedziałem przy laptopie i odczytywałem maile, które mnie w ogóle nie interesowały. Jaxon razem z Vią siedzieli na podłodze budując jakieś rzeczy z klocków lego, a ja nie mogłem zrozumieć jak dziewczyna w jej wieku może bawić się takimi rzeczami. Jaxon ją polubił, bo rzadko kiedy odzywał się do innych ludzi oprócz rodziny, a Via przecież była dla niego obcą osobą. No, może teraz już nie obcą, ale wciąż. Chciałem już położyć Jaxona spać, bo już się wykąpał, ale zaprzeczył, więc powiedziałem, iż to Via jest zmęczona dniem, a ona kurwa też zaprzeczyła, więc byłem zmuszony do słuchania jakichś dziwnych piosenek z bajek.

– Może pójdziesz już spać, co? – podniosłem głowę widząc jak zmienia temat. Jaxon siedział i przecierał piąstką swoje oczy. – Jesteś zmęczony.

– Nie, chcę się jeszcze z tobą bawić.

– Dokończymy zamek jutro, co ty na to? – dźgnęła go w brzuch, a on się zaczął śmiać.

– Okej – wstał i rzucił samochód na bok. – Dobranoc – przytulił dziewczynę, a ja wstałem i wziąłem go na ręce.

– Dobranoc, Jaxon.

– Zaraz wrócę – spojrzałem na nią, widząc jak chwyta kosz z zabawkami zapewne po to aby posprzątać. – Nawet nie próbuj – zmrużyłem oczy, a ona prychnęła.

Udałem się z Jaxonem po schodach do jego pokoju i czułem jak zmęczony zasypia wtulony w moją szyję. Po cichu otworzyłem drzwi od jego pokoju i zaświeciłem lampkę nocną, a następnie pochylając się nad łóżkiem, położyłem go i przykryłem kołdrą.

– Tato? – szepnął zaspanym głosem.

– No? – również szepnąłem.

– Via jest fajna, więc kochaj ją – powiedział i przewrócił się plecami do mnie, a ja zmarszczyłem brwi i przez chwilę oniemiały patrzyłem na mojego syna jak spokojnie spał. Ostatecznie wstałem i musnąłem jego czoło, a potem wyszedłem zostawiając uchylone drzwi.

– Mówiłem, że miałaś nie sprzątać – powiedziałem już, gdy byłem na dole. Spojrzała na mnie, gdy wrzucała ostatnie zabawki do kosza i się uśmiechnęła.

– Nie posłuchałam. Jak mi przykro.

– Uważaj, bo zaraz będziesz ze mną spała – zażartowałem.

– Prędzej stąd wyjdę niż kiedykolwiek usnę z tobą w jednym łóżku.

Oblizałem rozbawiony usta i się uśmiechnąłem.

– Masz jakieś rzeczy do spania?

– Nie – skrzywiła się. – W plecaku mam strój cheerleaderki, ale w tym się nie wyśpię – zaśmiała się.

– Jesteś cheerleaderką? – spytałem z niedowierzaniem. Cholera jasna. – Będziesz musiała zaprosić mnie na mecz – uśmiechnąłem się łobuzersko.

– Zapomnij, Bieber – rzuciła i wzięła swoje rzeczy. – Pokażesz mi gdzie będę spała?

– Pewnie, chodź – rzuciłem, a wcześniej wziąłem laptopa i upewniłem się, że zamknąłem drzwi i zgasiłem wszystkie światła. Gdy widziała, że idę na górę szybko wbiegła po schodach i zatrzymała się na korytarzu. – Prosto i lewo.

– Mam nadzieje, że nie prowadzisz mnie do twojej sypialni.

– Nie – zaśmiałem się. Po chwili otworzyła drzwi i zaświeciła światło. Był to jeden z pokoi gościnnych, który zawsze stał pusty i nikt nigdy w nim nie spał. Nawet moja matka jak przyjeżdżała spała gdzieś indziej. Rzuciła się na łóżko i westchnęła rozmarzona.

– Nawet ja takiego nie mam – rozłożyła się jak rozgwiazda, a potem przewróciła się na plecy, gdy zasłaniałem żaluzje.

– Widziałaś widok z okna? – spytałem, a dziewczyna po chwili stanęła obok mnie.

– Czy ty masz dom na pieprzonym wzgórzu?

– Tak. Gdy wjeżdżasz samochodem pod górę to tego nie odczuwasz.

– A masz basen?

– Mam – jej oczy się zaświeciły. – Salę kinową? – przytaknąłem. – I nie mów, że pole do gry w tenisa.

– Grasz w tenisa?

– Tak.

– Musimy kiedyś zagrać* – zaśmiałem się, a ona chyba zdała sobie sprawę z tego co powiedziałem i chyba się zarumieniła, a potem wróciła do łóżka. – Zaraz przyniosę ci rzeczy, a ty możesz wziąć prysznic. Łazienka jest obok.

– Nie masz łazienki w pokoju? – spytała. – Przegrałeś Justin.

Nie wiedziałem co mam jej przynieść, bo zdawałem sobie sprawę, że każde moje rzeczy byłyby na nią oczywiście za duże, więc wziąłem koszykarskie spodenki i biały t – shirt. Drzwi od łazienki były otwarte, więc dałem jej szybko ubrania. Była w ręczniku i miałem nadzieje, że mnie już nie zawoła, ale się myliłem.

– Gdzie są skarpetki?

– Co? – wróciłem się do niej. – Śpisz w skarpetkach?

– Nie zasnę bez skarpetek, więc mi je przynieś.

Wywróciłem zirytowany oczami i ponownie udałem się do mojej sypialni, skąd wziąłem czarne skarpetki. Tym razem była w pokoju, więc bez pukania wszedłem. Siedziała na łóżku i oglądała telewizję.

– Wyglądam jak ziemniak – pokazała mi się, klękając na kolanach i ciągnąc za bluzkę. – Nie masz jakiś damskich rzeczy?

– A skąd mam ci je wziąć, co? – chciała coś dodać, ale się powstrzymała i weszła pod kołdrę, a ja rzuciłem w nią skarpetkami. Dostała w twarz, więc się zaśmiałem.

– Dupek – mruknęła, zakładając je.

– Już po dobranocce, więc mam ci poczytać jakąś bajkę na dobranoc?

– Idź spać, Justin – powiedziała z politowaniem i wyłączyła telewizor. Wzięła w dłonie telefon i zachowywała się tak jakby nie tu nie było.

– Potrzebujesz coś jeszcze?

– Wzięłam sobie sok z salonu.

– Dobrze, więc dobranoc.

– Pa, Justin.

– Zamknąć drzwi? Czy zostawić uchylone?!

– Idź już! – powiedziała oburzona, ale wiedziałem, że się uśmiechnęła podobnie jak ja.


* z tym tenisem to chodziło o to, że w tym filmie ''To tylko seks'' bohater proponował dziewczynie, aby zagrali w tenisa czyli po prostu proponował jej seks. no mam nadzieje, że Wam to jakoś wytłumaczyłam hahahah.

a w następnym już drama, bo za wesoło mają, cri. btw w Calabasas jest tak pięknie, że ja nie mogę omg. też chcę tam mieszkać :-(

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2270 słów i 12849 znaków, zaktualizowała 12 wrz 2016.

5 komentarzy

 
  • ....

    Będzie dziś kolejna ?  :rotfl:

    13 wrz 2016

  • livney

    @.... na 60% tak hahaha

    14 wrz 2016

  • Olifffka<3

    kc !!!!

    13 wrz 2016

  • Polish_queen

    Zajebiste  :lol2:   :kiss:

    12 wrz 2016

  • Nataliiia

    Czekam na next  <3

    12 wrz 2016

  • ????

    Kiedy kolejna ? :D

    12 wrz 2016

  • livney

    @???? jutro moze

    12 wrz 2016