LOVE ME TENDER || 6

Stałam zdezorientowana i nie mogłam się ruszyć, ponieważ obecność Justina cholernie mnie zdziwiła i kompletnie się tego nie spodziewałam. Co on tu robi na imprezie w tygodniu?

– Eh, Justin tam stoi – mruknęłam do przyjaciół, a oni jakby mieli jakąś moc od razu go zauważyli, a Matt nawet zagwizdał za co dostał w tył głowy od Kylie. – Kurwa, będę skończona jeśli on mnie tu zobaczy i powie tacie, że tu byłam.

– Daj spokój – rzekł Cameron. – Weźmie na pewno prywatną lożę, więc będzie w innej części, a my przecież bierzemy zwykłą.

Zastanowiłam się chwilę i w sumie to może mieć rację, bo taki wredny, pewny siebie i nie lubiący nikogo Justin, nie będzie oddychał tym samym powietrzem co ludzie, których nie lubi.

– Dobra, poczekajmy aż wejdzie do środka – powiedziałam wreszcie i skrzyżowałam ramiona, wciąż wpatrując się w Justina, który na najbliższe dwa miesiące załatwił mi pieprzony szlaban.

Justin miał na sobie czarne jeasny i czarny t – shirt, a grzywkę spiął gumką i zrobił małą kitkę. Rozejrzał się, ale na szczęście nie obejrzał się do tyłu i chwilę potem wszedł razem z przyjaciółmi, a my w spokoju stanęliśmy w kolejce.

– Wy znowu tu – mruknął Logan i wziął od nas fałszywe dowody. – W tygodniu was tu jeszcze nie było.

– Ty nie powinieneś mieć z tym problemu, bo dzięki nam wciąż zarabiasz – odpowiedział Matt, a ja Kylie i Cameron zaśmialiśmy się.

– Dosyć – warknął Logan i oddał na dowody, a potem weszliśmy do środka od razu słysząc głośną muzykę. Przeszliśmy przez czarną zasłonę i od razu uderzyło w moją twarz ciepło przez to miejsce i jeszcze głośniejsza muzyka. Ludzie tańczyli wśród kolorowych, ledowych świateł, a ja się uśmiechnęłam, bo miejsce było jednym z najlepszych klubów. Przeszliśmy bokiem do baru, a gdy Matt zamawiał nam shoty usiadłam na krześle barowym obok Kylie.

– Kogo ja widzę! – usłyszałam za moimi plecami krzyk, a potem ktoś przytulił się do moich pleców. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w stronę chłopaka.

– Cholera, Nash! – pisnęłam i stanęłam na nogach, aby go przytulić. – Co ty tu w ogóle robisz? – nie mogłam powstrzymać mojego uśmiechu.

– Znalazłem wreszcie prace – odpowiedział ze śmiechem, a ja w szoku otworzyłam usta.

– Naprawdę? Wow, Nash dorastasz – dźgnęłam go palcem w brzuch, a potem przeniósł spojrzenie na moich przyjaciół. – Co tutaj robicie? – wrócił do mnie wzrokiem.

– Wycieczka – odpowiedziałam rozbawiona.

– Dobrze cię widzieć – oblizał usta, a ja spojrzałam w jego oczy, które totalnie uwielbiałam. Były po prostu niebiesko niebieskie, tak bardzo. – Całą i zdrową – dodał ciszej, a ja przełknęłam ślinę.

– Jest już okej – powiedziałam, ponieważ domyślałam się o co może mu chodzić. – Zdaje mi się, że pracujesz, więc cię nie zatrzymuję – dodałam ze śmiechem, aby także zmienić temat.
– Własnie – klasnął w dłonie i przeczesał swoje włosy. – Do zobaczenia. Trzymaj się – musnął mój policzek.

– Ty też – odpowiedziałam.

*

Godzinę i dwie kolejki shotów później miałam dosyć. To nie tak, że co tydzień w sobotę czy w piątek zalewam się w trupa, ale kurwa mamy poniedziałek i nie mam pojęcia jak jutro wstanę do szkoły.

Znaczy dzisiaj.

Odstawiłam butelkę wody na stolik i odwróciłam się w stronę parkietu, ponieważ gdzieś tam jest Kylie, a ja musiałam wrócić i napić się czegoś w czym nie było alkoholu. Wracając do niej, musiałam przeciskać się przez tłum ludzi oraz starać się aby nie przeszkadzać im w tym czymś, czym nazywają taniec. Mimo lekkiego bólu głowy czułam się okej, jednak gorzej z Mattem i Cameronem, bo nie mam pojęcia gdzie oni są. Ostatni raz widziałam ich jak rozmawiali z jakimiś bliźniaczkami.

Oblizałam wargi i zmrużyłam lekko oczy, ponieważ światła lekko je drażniły.

A wtedy niespodziewanie zatrzymałam się. Czułam się dziwnie, gdy każdy wokół mnie się dobrze bawił, a nawet trącał mnie swoim ciałem, ale nie mogłam odwrócić wzroku. Moje serce biło naprawdę szybko i możliwe, że przez alkohol, który dzisiaj wypiłam nie wykonałam jeszcze żadnego ruchu.

Justin stał kilka metrów przede mną z skrzyżowanymi rękoma i patrzył wprost na mnie. Czułam się onieśmielona przez jego wzrok na mojej osobie, więc jedyne co zrobiłam to odwróciłam się mając nadzieję, że tym razem go zgubię i da mi dzisiaj spokój, ponieważ naprawdę nie chciałam z nim rozmawiać.

Poczułam delikatny uścisk na mojej prawej dłoni, a potem przełknęłam ślinę i odwróciłam się, otumaniona jego zapachem. Widziałam jak marszczy brwi i jak oblizuje wargi oraz jak przyciąga bliżej siebie.

– Co tutaj robisz? – słowa, które wydostały się z jego ust były wypowiedziane cicho i aż się zdziwiłam, ponieważ dookoła nas każdy się dobrze bawił, a muzyka grała bardzo głośno. To było trochę tak jakby wszystko wokół nas przestało na chwilę istnieć.

– Staram się dobrze bawić – odpowiedziałam. – A ty?

– To samo co ty – rzekł z uśmiechem, a ja wywróciłam oczami.

– Więc nie przeszkadzam. Do nie zobaczenia – posłałam mu sztuczny uśmiech i chciałam odejść, ale on znowu złapał mnie za rękę. – Zamiast marnować czas na mnie powinien pan spędzać ze swoim synem.

Puścił moją dłoń i chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zamknął usta i podrapał się po głowie.

– Jesteś tu sama? – zapytał.

– Nie, z przyjaciółmi – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Mogłam go przecież poprosić aby nie nie mówił nic tacie, że tu jestem, ale szczerze już mnie to nie obchodziło.

– Masz jak wrócić do domu? – zapytał ponownie, a ja zaczęłam się denerwować. Zaraz mu naprawdę wygarnę to, że przez niego będę musiała chodzić do pracy mojego ojca i, że nie powiedział mi tak ważnej rzeczy jakim było spotkanie z francuzami.

– Tak, muszę już iść – warknęłam i ostatni raz patrząc na niego, odwróciłam się, zostawiając go w tłumie, bo to wydawało mi się najbardziej trafioną opcją. Nie chciałam z nim dłużej rozmawiać i nie chciałam się denerwować, ale jedyne co mnie zdziwiło to to, jaki był dla mnie miły.

Cóż nie często spotyka się jego tak miłą wersję.

– Gdzie byłaś? Szukaliśmy cię – odezwał się Matt, a ja mogłam wyczuć od niego alkohol.

– Byłam w łazience – skłamałam. – Zbieramy się?

– Tak, Cameron i Kylie są już na zewnątrz – przytaknęłam i wzięłam dwie butelki wody, ponieważ jestem pewna, że się przydadzą. Wyszliśmy tylnymi drzwiami i od razu dostrzegłam dwójkę przyjaciół jak trzymali się za głowy. Zaśmiałam się i podałam im butelki.

– Ile wypiliście? – zagadnął Matt, patrząc na mnie rozbawiony.

– Tyle co ty i Via – odpowiedziała Kylie, gdy już się napiła. – Ja to mam serio słabą głowę.

– Co ze szkołą? Za jakieś pięć godzin musimy wstać – Cameron wstał i spojrzał na nas, a ja zagryzłam wargę.

Wiedzieliśmy, że dzisiaj już do szkoły nie pójdziemy, ponieważ gdy nauczyciele zobaczą jak wyglądamy na pewno będziemy mieć kłopoty.

– Możecie przyjść do mnie, bo rodzice o szóstej jadą do pracy – rzekłam po chwili.

– Potem jak zawsze wrócimy do domu jak się skończą lekcje.

– Zajmę się zwolnieniami. Dorothy nam pomoże – dodał jeszcze Matt, a my spojrzeliśmy na niego jak wyjmował swój telefon. Zdziwiony ciszą spojrzał na nas.

– Czy ty dosłownie wszędzie masz jakichś ludzi, którzy zawsze ratują ci dupę? – spytał Cameron powoli.

– Wyświadczam ludziom przysługi, więc mają u mnie dług – odpowiedział. – Pytałem was czy chcecie pomóc mi w biznesie, a się nie zgodziliście.

– Jezus, czy możemy porozmawiać o tym kiedy indziej? – jęknęła Kylie. – Czuję jak głowa mi zaraz odleci.

– Tak już idziemy, ale musicie zachować się cicho, gdy będziecie wchodzić przez okno – powiedziałam jeszcze.

– Tak wiemy, przecież nie pierwszy raz to robimy – Cameron posłał mi uśmiech i ruszył do przodu z Mattem, ponieważ podtrzymywał go, a ja pomagałam iść Kylie.

Musieliśmy wziąć taksówkę.

*
Kiedy otworzyłam oczy poczułam jak coś na mnie leży, a gdy spojrzałam w bok zobaczyłam Camerona jak się do mnie przytulał. Wywróciłam oczami i rozejrzałam się po pokoju aby zobaczyć jak Matt zwisa z mojego szerokiego parapetu, na którym można siedzieć i czytać książki, a Kylie jak śpi zwinięta na materacu, który wyjęłam spod łóżka. Trąciłam delikatnie ciało Camerona, a ten mruknął coś pod nosem, a potem przyciągnął mnie do siebie, więc uderzyłam go w klatkę piersiową. Otworzył natychmiast swoje oczy, a ja się szeroko uśmiechnęłam.

– Hej – mruknęłam, widząc jego skacowaną minę. Zaśmiałam się i usiadłam prosto, a potem chwyciłam telefon. Było po dziewiątej, więc trwała właśnie druga godzina lekcyjna.

– Która jest? – ziewnął.

– Po dziewiątej – odpowiedziałam i wstałam. – Idę zrobić śniadanie – rzekłam i poprawiłam skarpetki.

– Czekaj, idę z tobą – powiedział szybko i spojrzałam na niego przez ramie, zauważając jak zakłada na siebie koszulkę.

– Serio? – zaśmiałam się cicho, aby nie obudzić reszty.

– Tak – odpowiedział i minął mnie.

Dopiero schodząc po schodach zdałam sobie sprawę, że to nic, że nie było mnie w szkole, bo potem czeka mnie jeszcze pójście do firmy taty. Gdzie na pewno będzie Justin.

XXX
przepraszam, że rozdziały są tak rzadko, ale staram się spędzić te ostatnie dni wakacji jak najlepiej. no i Wam tego też życzę!!

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1738 słów i 9857 znaków.

2 komentarze

 
  • Malolata1

    Dobre :)

    24 sie 2016

  • livney

    @Malolata1 dziękuje!

    24 sie 2016

  • Paula1999

    Pisz dalej  :P kocham :*

    22 sie 2016