LOVE ME TENDER || 14

Następnego dnia o dziewiątej Justin zatrzymał się pod moim domen, a ja z lękiem na niego spojrzałam i westchnęłam. Tata jest w domu, bo jego samochód stoi na podjeździe, a mamy nie ma, więc nie wiem czy to dobrze czy źle.

– Dobra – powiedziałam wreszcie i odpięłam pasy. – Idę.

– Jakby coś się działo to zadzwoń. Przyjadę po ciebie – spojrzałam na Justina z lekkim uśmiechem, a potem odwróciłam się w stronę Jaxona, który bawił się figurką Batmana. Justin powiedział, że będzie gdzieś w pobliżu, więc szybko będzie mógł mnie odebrać, a ja się wtedy zaśmiałam.

Jednakże teraz to dobra opcja.

– Pa Jaxon – powiedziałam do chłopca, a ten przybił ze mną żółwika. Ostatni raz rzuciłam spojrzenie Justinowi i wyszłam z samochodu. Szybko przeszłam po dróżce, a gdy byłam na schodach Justin odjechał. Nacisnęłam klamkę i jedyne co słyszałam to kreskówki lecące z telewizora, więc Max musiał je oglądać. Zdjęłam buty, a kurtkę powiesiłam na wieszak i byłam gotowa aby udać się na górę, ale tata zagrodził mi drogę.

Nie odezwałam się, a on patrzył na mnie ze skrzyżowanymi ramionami i mrużył oczy. Odetchnęłam głęboko.

– Gdzie byłaś?

– Nocowałam u Kylie – odpowiedziałam. Wiedziała, że nie widział samochodu Justina pod domem, więc nie mógł się doczepić, ponieważ wczoraj jak jechałam do Justina napisała do przyjaciółki aby mnie kryła.

Nie dodał nic, więc minęłam go z kamienną miną i weszłam po schodach.

– Aha i jeszcze jedno – zaczął, a ja odwróciłam się w jego stronę z uniesioną brwią. – Nie musisz już przychodzić do firmy.

– Dzięki, ale wolę skończyć mój szlaban, który dałeś mi bez powodu.

Pobiegłam szybko na górę, a potem zakluczyłam swój pokój i rzuciłam się na łóżko.

Byłam u Justina. Zabrał mnie do siebie, a nawet nocowałam u niego. Spędził ze mną dzisiejszy poranek i cholera... było naprawdę dobrze. Uśmiechnęłam się lekko, a potem wyjęłam telefon i sprawdziłam wiadomości z whatsappa.

Mattysuck: żyjesz?

Flawlessxboy: umarłaś?

Kylieizzle: zadam normalne pytanie – lubisz nasz jeszcze?

Badlands: Oczywiście, lol.

Badlands: przepraszam, że nie pisałam, ale nie miałam w ogóle czasu, ugh.

Badlands: Jest sobota, więc odetchnę dzisiaj, cri

Mattysuck: wychodzimy dziś gdzieś?

Badlands: nah, zostaję. Nie mam siły.

Flawlessxboy: same haha

Kylieizzle: To co Matt? Tylko ty i ja?

Mattysuck: to zabrzmiało tak dziwnie  

Kylieizzle: EJ WŁASNIE VIA

Kylieizzle: SPRAWDZAŁAŚ FB?

Badlands: nie? Co tam się dzieje??

Flawlessxboy: XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

Mattysuck: śmieje się XD

Kylieizzle: ok, skoro oni nie wyjaśnią to ja to zrobię

Kylieizzle: koleżanka Sally aka Suzie jest w składzie głównym cheerleaderek

Badlands: CO KURWA

Badlands: ONA MA DWIE LEWE NOGI

Badlands: tzn nie obrażam jej ani nic, nawet jej nie lubię, ale ona <<<

Mattysuck: za nią wyrzucili Malię moją crush girl

Flawlessxboy: poza tym dzisiaj była na trybunach XD

Flawlessxboy: pytania o ciebie, Via czemu cię nie ma, a ja takie wtf nie jesteś w drużynie piłki nożnej

Badlands: jestem zaskoczona tym, że używasz przecinków

Flawlessxboy: ha ha.  

Mattysuck: kropka nienawiści XD

Odłożyłam telefon na bok i wzięłam z biurka macbooka, a potem go włączyłam. Chwilę czekałam aż wreszcie się zalogowałam na facebooka. Nie lubiłam spędzać tam w ogóle czasu. Rzadko kiedy tam wchodziłam, a jeszcze rzadziej coś dodawałam. Od razu na stronie głównej zobaczyłam zdjęcie Suzie jak stoi z pomponami i w stroju cheerleaderki z szerokim uśmiechem. Wywróciłam oczami, widząc komentarze w których jej gratulowali, a potem szybko się wylogowałam.  

Nudziło mi się. Nie miałam pojęcia co mogę zrobić w tą nudną sobotę. Chciałam nawet posprzątać w pokoju, ale nie miałam co. Nawet nie mogłam się pouczyć, bo większość książek zostawiłam w szkolnej szafce.

A wtedy do pokoju wpadła Madison.

– Chyba powinnam znowu zamykać drzwi od łazienki – powiedziałam, śmiejąc się. Madison nic nie powiedziała ani się nie uśmiechnęła tylko z ponurą miną usiadła obok mnie. – Co się stało?

– Nie mam sukienki, bo idę z Jack'iem na ślub.

– I mówisz to dopiero dzisiaj? – spytałam z niedowierzaniem. Moja siostra w przeciwieństwie do mnie musiała mieć wszystko zaplanowane z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem.

– Tak – wyrzuciła ręce w powietrze. – Myślałam, że uda mi się w zeszłym tygodniu, ale miałam korepetycje, no a potem w tygodniu szkoła.

– Dobra, za pięć minut możemy jechać – wstałam, a Madison pisnęła podekscytowana.

– Pojedziemy samochodem?

– Nie mam ochoty iść pieszo, więc tak – zaśmiałam się i otworzyłam szafę.

– Jest ciepło – powiedziała, a potem wyszła. Wybrałam spodenki w kolorze khaki i biały t – shirt. Szybko poszłam do łazienki, a gdy z niej wróciłam musiałam się pośpieszyć, ponieważ Madison już wrzeszczała, że mam się pośpieszyć. Zdążyłam zabrać torebkę i zbiegłam na dół.

– Idę. Nie krzycz tak – powiedziałam, zakładając już swoje buty.

– Powiedziałam tacie, że bierzemy jego samochód, a on nic nie powiedział.

– Serio? – odwróciłam się w jej stronę aby wziąć kluczyki.

– Tak – podała mi je, a potem wyszłyśmy. – Był dla ciebie miły?

– Nie rozmawiałam z nim, ale jak wróciłam powiedział mi, że nie muszę już przychodzić do firmy.

– Ale będziesz – dodała.

– Pewnie – parsknęłam i zajęłam miejsce w samochodzie, a potem zniżyłam kierownicę i przysunęłam bliżej fotel. – Potem będę miała spokój, a mama nie będzie mi wypominała, że znowu coś mi się nie udało – wywróciłam oczami, a potem włączyłam radio i wyjechałam z podjazdu.

– Prawo jazdy zdałaś za pierwszym razem, ale i tak boje się z tobą jeździć.

– Dzięki – zaśmiałam się.

*

Dwie godziny później byłam naprawdę zmęczona chodzeniem po sklepach razem z moją siostrą. Przymierzyła mnóstwo sukienek, ale żadna się jej nie podobała, więc pojechałyśmy do innego centrum handlowego i mam nadzieję, że tu wreszcie coś kupi. W międzyczasie namówiła mnie też do kilku ubrań, więc teraz chodziłam z tym jęcząc jej, żeby się wreszcie zdecydowała.

– Wiesz w ogóle jaką chcesz kupić? – spytałam wreszcie, gdy skończyłyśmy pić shake'i.

– Właśnie dlatego przyszłaś ze mną, bo sama nie mogę się zdecydować.

Wywróciłam oczami.

– Cały czas ci coś doradzam, a tobie się zawsze nie podoba.

– Ugh wiem, ale chcę dobrze wyglądać dla Jack'a.

– Jemu się nawet będziesz podobać w worku na ziemniaki, więc poważnie – spojrzałam na nią z politowaniem, a ona westchnęła.

– Dobra, masz rację – powiedziała wreszcie.

– No nareszcie – jęknęłam szczęśliwa. – Zbieraj się idziemy do tego sklepu, gdzie była ta złota.

Dziesięć minut później czekałam aż Madison się w nią przebierze i obserwowałam ludzi, którzy przechodzili obok sklepu. Wówczas zmarszczyłam brwi widząc Soph. Nie byłam do końca pewna czy to ona, ale postanowiłam wykorzystać tę okazję.

– Mads zostawiam ci tu torby i postaram się szybko wrócić! – powiedziałam głośno i wepchnęłam je do niej dołem. Zanim coś powiedziała wybiegłam szybko ze sklepu i patrzyłam jak jej sylwetka się oddala.

Wszędzie poznam ten sukowany chód. To była ona, więc szybko do niej podbiegłam i delikatnie dotknęłam ramienia. Odwróciła się w moją stronę, a widząc mnie wyglądała jak tak jakby przed nią stał jakiś duch.

– Cześć – powiedziałam. – Nie przepadamy za sobą, ale chciałam cię spytać o Justina.

Jej oczy zaświeciły, a potem się szeroko uśmiechnęła i skrzyżowała ręce.

– Czemu? Skąd mam wiedzieć, że nic mu nie powiesz?

– Błagam – wywróciłam oczami. – Chcę się dowiedzieć co miałaś na myśli wtedy, gdy powiedziałaś, że jestem brunetką. Tak jak ty – dodałam, przechylając głowę w bok. Zacisnęła szczękę i poprawiła torebkę.

– Przefarbowałam się – powiedziała.

Mało mnie to interesuje.

– W każdym bądź razie – zaczęłam jeszcze raz. – Justin mi nic nie powie, a mi naprawdę zależy co chciałaś przez to powiedzieć.

– Czemu? – wygląda jakbym ją tym zaciekawiła. – Powiedział ci coś?

– Nie – szybko zaprzeczyłam, a ona odetchnęła z ulgą.

– Dobrze – zgodziła się wreszcie. – Chodźmy gdzieś się usiąść bo nie chcę rozmawiać tu – zaproponowała, a ja ruszyłam obok niej. Wyjęłam telefon aby napisać do siostry, że trochę minie zanim wrócę, gdyż jestem pewna, że to nie będzie krótka rozmowa.

Nie wiem czemu mnie to interesuje i dlaczego to zrobiłam, ale sądzę, że coś powinnam wiedzieć.

– Jesteś tu sama? – spytała, gdy skończyłam pisać wiadomość.

– Nie, przyjechałam z siostrą – wyjaśniłam. Soph skinęła, a potem zajęłyśmy miejsce przy kawiarence tuż przy ścianie, więc nikt nas nie będzie słyszał.

– Nie będziemy rozmawiać nie jedząc nic – przywołała gestem ręki kelnerkę.

– Nie sądzę żebym była w stanie coś przełknąć – powiedziałam szczerze, a Soph się uśmiechnęła.

– Po prostu się uspokój. Ja stawiam – nie powiedziałam nic więcej tylko czekałam aż złoży zamówienie. Wzięła nam dwie kawy i jakieś ciasto. Potem westchnęła i spojrzała na mnie badawczym wzrokiem. Wyprostowałam się, ponieważ czułam się dziwnie, gdy tak na mnie patrzyła.

– Masz szesnaście lat, prawda?

– Tak – odpowiedziałam.

– Masz jeszcze trochę dziecięce kształty, ale to nie ważne, bo nadrabiasz świetnymi nogami – pochwaliła, a ja nie wiedziałam do czego zmierza. – Jestem starsza od ciebie o dziewiętnaście lat.

CO. Ona ma trzydzieści pięć lat?!

– Nie będę mówiła ci wszystkiego, bo na to przyjdzie jeszcze czas – machnęła lekceważąco ręką.

– Jak na to przyjdzie jeszcze czas? Co masz na myśli?

– Słonko – uśmiechnęła się promiennie. – Czy uważasz, że Justin bez powodu cię tak traktuje?

Widząc moją niezrozumiałą minę, westchnęła i mówiła dalej.

– Justin po prostu... – przerwała zastanawiając się nad doborem słów. – Jest specyficzny. Mógłby woleć starsze kobiety, a on woli sporo młodsze od siebie i w dodatku mało doświadczone.

Moje serce waliło jak młótem i aż nie umiałam się odezwać. Pojawiła się kelnerka, która położyła przed nami nasze zamówienia, a gdy odeszła Soph wsypała cukier do mojej kawy, nie pytając mnie o to czy słodzę, czy nie.

– Znam Justina bardzo dobrze i wiem, że jeśli byłabyś dla niego obojętna to by się tak nie starał. No, a poza tym proszę – prychnęła. – Od zawsze miał słabość do blondynek, a ty? Nie masz w sobie nic z niej.

– Co masz na myśli? – wykrztusiłam wreszcie z siebie.

– Chodzi mi o to, że szybko się nie pozbędziesz Justina z życia. Był kontrolowany od dzieciństwa i to przez starsze osoby, a teraz sam chcę tego od innych. Ma słabość do takich małolat, które nic nie wiedzą, i które łatwo mu ulegają, a potem on uczy je tego, czego chce.
– CO – prawie zachłysnęłam się powietrzem.

– No mówię przecież – westchnęła. – Na tym etapie inne wskakiwały mu do łóżka, a ty na pewno tego nie zrobiłaś.

Szybko zaprzeczyłam, co wywołało uśmiech na jej twarzy.

– Wciąż czegoś nie rozumiem – mruknęłam. – Nie oszukujmy się, Justin jest przystojny – tu się ze mną zgodziła. – Mógłby mieć każdą kobietę na skinienie, a on wybiera takie w moim wieku? I nawet ich nie kocha? Używa jak zabawek?

– Nie, kochanie – zaprzeczyła szybko. – Justin myśli, że je kocha, ale tak nie jest.

– Jest na coś chory?

– Boże, Via, zrozum wreszcie – powiedziała zirytowana. – Jesteś mądrą dziewczyną, więc powiem jeszcze raz. Justina kontrolowano cały czas. Głównie rodzice tego od niego wymagali oraz jego opiekunowie, a teraz on robi to samo, ale inaczej.

– To chore – stwierdziłam.

– Nie. To nie BDSM ani nic takiego. Odkąd urodził się Jaxon, Justin się zmienił. Nie jest już taki jak kiedyś, przystopował i co najważniejsze – zmienił się na lepsze. Uwierz, że gdybyś znała więcej z życia Justina nie powiedziałabyś, że to ten sam facet.

Ja pierdole, chcę stąd wyjść.

– Nieźle się wkopałaś. Justin zobaczył w tobie potencjał i nie odpuści, kiedy już do końca nie będziesz jego – oblizała wargi.

– Gówno prawda – prychnęłam i wstałam, ponieważ nie mogłam tego dłużej słuchać. – Justin cię nie kocha, więc o to jesteś na niego wściekła. Byłaś z nim na pewno, a on nie darzył cię takim uczuciem jakim ty byś chciała – wycedziłam, a ona patrzyła na mnie niewzruszona. – Nie sądziłam, że powiesz mi aż tyle, bo tego nie oczekiwałam, a tu proszę – zaśmiałam się. – Najchętniej jeszcze raz wskoczyłabyś mu do łóżka, co?

– Ty wstrętna mała... – zaczęła i wstała, a ja się nawet nie odsunęłam.

– Mów sobie co chcesz, ale zazdrość prowadzi do wielu rzeczy, a nawet potrafi zniszczyć człowieka, więc zamiast żyć przeszłością znajdź sobie kogoś nowego, a najpierw zrozum, że Justin usunął cię ze swojego życia.

– Nie wiesz co mówisz – pokręciła przecząco głową. – Nie wiesz do czego on jest zdolny i co może ci zrobić, gdy nie będziesz mu posłuszna.

– Nie jest twoim panem, więc skończ, a teraz – spojrzałam na stolik. – Wypij moją kawę, ponieważ nie słodzę aż tyle.

A potem wyszłam. Idąc w stronę siostry musiałam usiąść na ławce i jeszcze raz poukładać to sobie w głowie, ponieważ nie uwierzyłam jej do końca. Justin – owszem – musiał mieć pewne, sprawy pod kontrolą, ale kurwa, jego fetyszem były młode dziewczyny?

– Tu jesteś – Mads przybiegła do mnie z torbą. – Kupiłam tę sukienkę, więc możemy wracać.

– Okej – wstałam i obie podążyłyśmy w stronę podziemnych parkingów.

– Kogo spotkałaś?

– Och, koleżankę ze szkoły – skłamałam, ponieważ nie chciałam aby cokolwiek wiedziała. Musiała mi uwierzyć, bo nie zadawała więcej pytań, a wówczas zaczęła rozmowę na temat tego wesela, że już nie może się doczekać i, że Jack na pewno będzie wyglądał bez zarzutu.

Chociaż ona nie ma takiego problemu jak ja.

Do domu wróciłyśmy po piętnastej, a potem pomogłam Madison się przygotować. Przez to chociaż na dwie godziny nie myślałam o rozmowie ze Soph i dobrze. Nie chciałam się tym w ogóle przejmować, ale zapewne, gdy tylko zobaczę Justina on zauważy, że coś jest nie tak, a potem będę musiała mu skłamać.

– Via, twój telefon znowu wibruje – krzyknęła Madison z łazienki, więc wstałam z łóżka i weszłam do pomieszczenia. Chwyciłam go z toaletki i odczytałam wiadomość, przez którą prawie serce mi stanęło.

  
unknown:Chcesz gdzieś wyjść?


unknown: Na pewno się nudzisz, wiem to.


unknown: Cholera, zapomniałem, że nie masz mojego numeru.


unknown: Tak to ja, Justin.


a/n: w Stanach można mieć prawo jazdy już od 16 lat, tak tylko żeby nie było XD

trochę obawiałam się tego rozdziału w sensie tego, co Soph mówiła, ponieważ nie wiem czy Wam się to może spodobać, ponieważ ten wątek się jeszcze powtórzy i czy wciąż przez to, co nadmieniłam będziecie to czytać, ALE, nie mam zamiaru robić z tego coś na wzór trylogii Grey'a. ugh naprawdę to mi przeszło przez myśl? haha. AHA! jestem w domu do końca tygodnia, więc rozdziały do niedzieli powinny być codziennie jak nie rozchoruję się bardziej :"" )

TRZYMAJCIE SIĘ!

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2839 słów i 15861 znaków, zaktualizowała 14 wrz 2016.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Malutka

    Ciekawa fabuła .. życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia :)

    14 wrz 2016

  • Użytkownik livney

    @Malutka dziękuje! :)

    15 wrz 2016

  • Użytkownik Malutka

    @livney :)

    15 wrz 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    Boże kocham!

    14 wrz 2016

  • Użytkownik livney

    @Misiaa14 aww  <3

    14 wrz 2016

  • Użytkownik Olifffka&lt;3

    Kc ????????????

    14 wrz 2016