LOVE ME TENDER || 7

LOVE ME TENDER || 7– To jest kurwa jakiś dramat – warknęłam po raz kolejny w ciągu tej godziny, gdy Kylie próbowała zakryć moje cienie pod oczami. Bolała mnie głowa i nogi, chciałam spać, a wszystko co muszę teraz zrobić to iść do firmy mojego ojca.

– Uspokój się – Kylie wywróciła oczami. – Jest już okej – spojrzała z dumą na moją twarz, a ja westchnęłam i wzięłam lusterko. – Tylko żebyś nie ryczała, bo nie mam kosmetyków wodoodpornych.

– Nie użyłaś tuszu do rzęs, więc dobrze – wstałam i poprawiłam moją sukienkę.

– Nie wierzę, że założyłaś sukienkę – zaśmiała się dziewczyna i złapała za kawałek materiału.

– Tak, mi też trudno w to uwierzyć – mruknęłam i wzięłam telefon aby zobaczyć która godzina. Było kilka minut po szesnastej, więc zaraz będę musiała się zbierać.

– Co tam będziesz robić? – spytał Matt, a ja wstałam i wzruszyłam ramionami.

– Nie mam pieprzonego pojęcia – parsknęłam i chwyciłam torebkę. – Czuje się tak źle, że nie wiem jak tam wytrzymam.

– Cóż, oby ze szkoły nie zadzwonili do niego – dodał Cameron, a ja spojrzałam na niego mrużąc oczy.

– Cóż, fajnie, że o tym wspomniałeś – posłałam mu sztuczny uśmiech i przewiesiłam torebkę przez ramię. – Mam nadzieję, że nic się nie stanie jak pojadę na desce – mruknęłam.

– Taa – odezwał się Cameron, a ja spojrzałam na Kylie, a potem na niego.

– Taa, najchętniej mógłbyś tu nawet zamieszkać, ale moja mama się wkurwi gdy zobaczy, że znowu spędzam z wami czas.

– Znowu coś mówiła? – jęknął chłopak, wstając.

– Na szczęście nie, ale już to widzę – wywróciłam oczami i potem wyszliśmy z domu. Moja mama i w sumie tata też nie akceptują moich przyjaciół, ale gdy już u mnie są starają się ich znosić. Mama uważam, że przez Kylie zrobiłam się strasznie bezczelna i niemiła, a przez chłopaków mówię to co chcę i nie widzę w tym nic złego.

Problem w tym, że kiedy nie miałam Cameron, Matt i Kylie przy mnie byli, gdy reszta zawodziła.

– Jak już dotrzesz napisz, a jak będziesz wracać to zadzwoń, okej? – spytał Cameron, a ja skinęłam. Pocałował mnie potem w policzek i gdy pożegnałam się już z Kylie i Mattem pojechałam w dół ulicy, aby dostać się do centrum.

Pół godziny później, gdy już pokonałam całą drogę, która była naprawdę męcząca byłam pod firmą mojego ojca. Napisałam do przyjaciół i potem schowałam telefon, a deskę wsadziłam pod ramię. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy przekroczyłam próg firmy i najchętniej to już by mnie tu nie było, ale:

a) wolałam mieć to już za sobą niż potem znów się męczyć z rodzicami i wysłuchiwać jaką jestem niewdzięczna córką,

b) Kylie wykonała kawał dobrej roboty, malując mnie i naprawdę wyglądam jak nie ja i trochę żal mi zmarnować ten makijaż,

c) coś czuję, że będzie ciekawie.

– A przepraszam, ty do kogo? – zatrzymałam się w drodze do wind, widząc nową sekretarkę. Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej.

– Przyszłam do mojego ojca – powiedziałam, a ona spojrzała na mnie badawczo.

– Słucham? Pan Bieber nie ma córki.

Co kurwa?

Prawie zaśmiałam się jej w twarz, ale jedyne co to uśmiechnęłam się fałszywie.

– Pan Bieber ma syna – rzekłam. – Przyszłam do Toma Lopeza.

Dziewczyna parsknęła i wpisała coś w komputer, a ja cierpliwie czekałam. Czy naprawdę on nikogo nie powiadomił? I dlaczego nie ma tu nagle kogoś znajomego?

To jakieś żarty. Tata ogląda nagrania z kamer i się śmieje.

– Niestety nie ma cię na liście – powiedziała po chwili ze złośliwym uśmiechem, a ja otworzyłam buzię.

– Czy ja muszę mieć jakiś pieprzony papierek aby zobaczyć mojego tatę? – zapytałam z niedowierzaniem. – Via Lopez, nie mówił nic?

– Niestety nie.

– To gdzie on teraz jest?

– Kto?

Co za głupia baba.

– Mój tata.

– Nie mogę udzielać takich informacji osobie trzeciej.

– Ja pierdole – mruknęłam do siebie i złapałam się za włosy. Rzuciłam deskorolkę na ziemię, która narobiła dużo hałasu i chciałam wziąć swój telefon.

– Co ty tu jeszcze robisz? – ktoś kogo nie chciałam się usłyszeć właśnie się do mnie odezwał. Świetnie. Odwróciłam się w stronę Justina, zauważając jak idzie do mnie ze strony wind.

– Nie chciała mnie wpuścić – wskazałam na dziewczynę, której uśmieszek już zniknął i zaczęła się denerwować.
– Słucham? – Justin spojrzał na nią, a ja zagryzłam wargi aby się nie roześmiać. – Dałem ci kartkę z jej imieniem i nazwiskiem i godziną, na którą miała tu przyjść, a nawet pieprzoną instrukcją co ma potem zrobić, a ty co? – nastawił ucho jakby nie dosłyszał. – Co jej powiedziałaś?

– Ja... ja przepraszam, ale... – zaczęła się jąkać.

– Zostawiłem dziesięciu ludzi z Kanady, a ty mnie, kurwa, przepraszasz – parsknął. – Jeśli chciałaś się na kimś wyżyć to polecam zostanie w domu, a siedzenie tutaj. Nie wypełniłaś mojego polecenia i jeszcze jedna taka akcja i wylatujesz.

Nie zdziwiło mnie zachowanie Justina, bo już zdążyłam go poznać od tej denerwującej strony, ale teraz gdy stałam z boku i patrzyłam jak upomina osobę inną niż mnie, to wow, naprawdę był złym człowiekiem.

– To jest kurwa jakiś dramat – powiedział do siebie i złapał mnie za łokieć, a ja zdążyłam wziąć szybko swoją deskorolkę zanim weszliśmy do windy.

– Przepraszam – powiedziałam, gdy drzwi się zamknęły i odetchnęłam.

– Za co mnie przepraszasz? – spojrzał na mnie, a ja oblizałam wargi.

– Uhm, zostawiłeś ważnych ludzi przeze mnie.

– Nie przez ciebie – rzekł. – Ale przez tę głupią dziewczynę.

Zamilkłam, ponieważ nie wiedziałam co jeszcze mogę powiedzieć. Czułam jak w każdej chwili mogę się przewrócić przez zmęczenie, mimo że dzisiaj praktycznie nic nie zrobiłam. Ponadto obecność Justina jakoś mnie dezorientowała, ponieważ nie wspomniał jeszcze o tym, co wydarzyło się wczoraj.

I dobrze. Nie mam siły na jego złote myśli, które w ogóle mnie nie interesują.

– Gdzie tak w ogóle jest mój tata? – westchnęłam, przecierając oczy i powstrzymując się od ziewnięcia.

– Ma ważne spotkanie, więc kazał mi cię sprowadzić na górę – rzekł, a ja skinęłam i oparłam się o ścianę, a potem zerknęłam na numerek piętra. Minęliśmy już dziesiąte, więc myślę, że jedziemy na samą górę.

– Nie mów mi, że jedziemy do twojego gabinetu – mruknęłam, patrząc na niego z nadzieją. Uśmiechnął się do mnie cynicznie i powili skinął, a ja westchnęłam zła. Nie lubiłam tam przebywać przez jedno, niekoniecznie szczęśliwe, wspomnienie z dzieciństwa jak stłukłam sobie nos i złamałam rękę przez szklany stolik. Od tego czasu tata ma gabinet na dziesiątym piętrze, a do dzisiaj nikogo tam nie było.

– Czekaj – zaczęłam, marszcząc brwi. – Powiedziałeś, że masz spotkanie, więc czemu...

– Powiedziałem, żeby dała mi spokój – wywrócił oczami i wsadził dłonie do spodni od swojego garnituru. – Jeszcze jakieś pytania, panno Lopez? – zacisnęłam pięści na to jak mnie nazwał i zmrużyłam oczy. Poprawił swój krawat, patrząc na mnie wyczekująco.

– Co tam u Jaxona? – spytałam, a Justin chyba nie spodziewał się tego pytania.

– Och – podrapał się po karku. – Jaxon pytał o ciebie.

Otworzyłam w szoku usta, ale potem się uśmiechnęłam.

– Serio? Uroczy z niego dzieciak.

– Dosłownie chwilę z nim rozmawiałaś – powiedział.

– Nie przepadam za dziećmi, ale Jaxona polubiłam, a on mnie, więc w czym problem?

Chciał coś powiedzieć, ale jedynie machnął ręką i wyszedł z windy. Westchnęłam i podążyłam za nim, trzymając kurczowo deskorolkę w dłoni. Justin szedł wolnym krokiem i muszę przyznać, że wyglądał naprawdę dobrze w garniturze i zaczesanych do tyłu włosach.

– Wiem, że się patrzysz – powiedział głośno, a ja wywróciłam oczami.

– Patrzę, ponieważ nie chcę się przewrócić. Masz z tym jakiś problem? – zapytałam, a Justin spojrzał na mnie przez ramię z lekkim uśmiechem.

– Oczywiście, że nie – rzekł i zatrzymał się, a ja przełknęłam ślinę, gdy się w ogóle nie ruszył, więc byłam zmuszona stać blisko niego. – Jedna sprawa.

– No?

– Przy innych ludziach zwracasz się do mnie przez pan, rozumiesz? – wychrypiał, lustrując moją twarz, a ja wewnętrznie wywróciłam oczami.

– Tak – powiedziałam od niechcenia.

Wszystko byle mieć spokój.


a/n: nie wiem jak to będzie z rozdziałami w roku szkolnym, ale postaram się dodawać coś w weekendy. zobaczy się jeszcze.

obrazek w mediach to tak bardzo ja, lol. na pewno nie raz się jeszcze w tym opowiadaniu pojawi xx

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1585 słów i 8925 znaków.

2 komentarze

 
  • lilika23

    Czym się inspirujesz kiedy piszesz opowiadania? Są naprawdę SUPER czekam na next i odp <3

    1 wrz 2016

  • livney

    @lilika23 Wprawdzie to niczym konkretnym, ale głownie piszę dzięki piosenkom. Wiesz, widzę jeden fragment czy chociaż jedno słowo i już wiem o czym mniej więcej mogę napisać. Albo po prostu znajduję inspirację w Justinie :)

    1 wrz 2016

  • lilika23

    @livney Aha, pytam bo z tą (nie wiem jak to nazwać....) lekkością piszesz można dostrzec iż daje Ci to dużo przyjemności i że lubisz to robić. Czyta się twoje notki bardzo przyjemnie, z ciekawością co będzie w następnej. Życzę dalszej weny i jak najczęstsze pojawianie się następnych notek. Przy okazji zapraszam do siebie jak znajdziesz czas. Pozdrawiam ❤❤❤

    1 wrz 2016

  • livney

    @lilika23 dziękuję :) Zdaję sobie sprawę, że to co pisze nie jest idealne, robię błędy, ale staram się aby było jeszcze lepiej. To prawda - pisanie sprawia mi ogromną przyjemność i na pewno wpadnę do Ciebie xx.

    1 wrz 2016

  • Misiaa14

    Kocham to opowiadanie  <3

    31 sie 2016