LOVE ME TENDER || 21

notka na dole ⤵


Impreza powitalna chłopców z drużyny została przełożona na sobotni wieczór. Tego dnia nie robiłam nic ciekawego, a nawet się nie uczyłam, ponieważ nie widziałam sensu. Są to ostatnie dni przed końcowymi egzaminami i ostatnie dwa tygodnie chodzenia do szkoły. Wciąż nie wierzę, że niedługo mój pierwszy rok nauki w liceum dobiegnie końca. Ze starszych klas dowiedziałam się, że testy nie są takie straszne jakie mogą się wydawać, ale ja doskonale wiem, że zawalę matematykę. Dlatego poprosiłam Justina aby pomógł mi, udzielając mi korepetycji, a on sam się chętnie zgodził.  

Było po osiemnastej kiedy razem z Madison, Kylie i Renne przygotowywałyśmy się u nas w domu na imprezę. Rodziców nie było, ponieważ razem z Maxem pojechali do dziadków na drugi koniec miasta, więc mieliśmy spokój.

– Jak myślicie? – zaczęła Kylie, a ja spojrzałam na nią. Kończyłam robić warkocza Madison. – Ta czerwona czy ta czerwona? – przyłożyła do ciała dwa wieszaki z dwoma takimi samymi sukienkami, z tym, że ta druga była bardziej obcisła.

– Ta druga – stwierdziła Rey, a my się z nią zgodziłyśmy.

– Wolę tę pierwszą.

– To dlaczego spytałaś? – spojrzałam na nią.

– Chciałam znać po prostu wasze zdanie – odpowiedziała, a ja wywróciłam oczami.

– Do której tam będziemy? Jutro muszę iść rano do kościoła – powiedziała Renne.

– Cóż, chcemy się porządnie upić, więc myślę, że koło drugiej będziemy w domu – odpowiedziała jej Kylie.

– A właśnie. Mads ty nie pijesz – siostra spojrzała na mnie w lusterku i pokazała mi środkowy palec. Zaśmiałam się, bo dobrze wiedziałam, iż mnie nie posłucha.

– Możesz pomarzyć.

– Marzę i nic nie wychodzi – odpowiedziałam, a dziewczyny parsknęły śmiechem. Skończyłam czesać Madison, a potem grzecznie wyprosiłam wszystkie dziewczyny z łazienki abym w spokoju mogłabym się przebrać. Nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę przyjaciół i pogratuluje im zwycięstwa. Trochę szkoda, że cheerleaderki nie mogły jechać, ale po ostatnim incydencie dyrekcja stwierdziła, że lepiej dla nas abyśmy nie jechały.

Miałyśmy mało czasu, więc starałam się pośpieszyć; chcieliśmy zdążyć przed wszystkimi aby przywitać drużynę. Domówka jest u kapitana, który ma szczęście, że jego rodziców nie będzie w domu. Kiedy założyłam już sukienkę mój telefon zaczął wibrować między ubraniami, więc kiedy go znalazłam uśmiechnęłam się, widząc, że dzwoni Justin. Przegryzłam wargę i odebrałam z uśmiechem.

– Halo? – zapytałam, chowając kosmetyki do kosmetyczki. Spojrzałam na moje odbicie w lustrze i z radością stwierdziłam, że moje włosy się nie popsuły tak jak makijaż.

– Jesteś jeszcze w domu? – wychrypiał Justin.
– Tak, zaraz wychodzimy. Stało się coś? – usiadłam na szafce. Justin się zaśmiał.

– Nie, po prostu chciałem usłyszeć twój głos przed schlaniem się – odpowiedział, a ja prychnęłam. Oczywiście.

– Aww, Justin. To naprawdę miłe z twojej strony, że się tak o mnie martwisz – rzekłam z przekąsem. – Nieważne. Co robisz?

– Spędzam czas z Jaxonem.

– Pozdrów go. Jutro postaram się do was wpaść.

– Nie będziesz miała kaca?

– Nie wiesz jaką mam silną głowę do picia – zaśmiałam się. Chyba nie przekonałam tym Justina, ponieważ nic nie powiedział. Westchnęłam i powiedziałam jeszcze raz: – Nie będę piła cały czas, Justin. Chcę coś zapamiętać z tej imprezy i chcę się dobrze bawić. Nie martw się.

– Ufam ci – powiedział od razu, a moje serce chyba pofrunęło.

– Cieszę się – przyznałam.

– Via! Pośpiesz się! – Kylie zaczęła dobijać się do drzwi, a ja wywróciłam oczami i zeskoczyłam z szafki.

– Muszę kończyć, Justin – przyznałam.

– Dobrze, baw się dobrze.

– Pozdrów Jaxona i cześć – rozłączyłam się i schowałam telefon do małej torebki i ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Wyszłam z łazienki, a wszystkie trzy spojrzały na mnie. Uśmiechnęłam się.

– Autografy na lewo, zdjęcia na prawo dziewczęta – usiadłam na łóżku aby założyć buty.

– Z kim rozmawiałaś? – zapytała siostra. Wiedziałam.

- Z Luke'iem – powiedziałam, a ona już o nic nie pytała. Założyłam kurtkę i spojrzałam dziewczyny. – Idziemy?

Dziesięć minut później zatrzymałyśmy się pod domem Parkera. Ze środka huczała muzyka, a na trawniku rozmawiało kilka chłopaków, którzy nie śpieszyli się aby wejść do środka. Parker miał to szczęście, że nie miał sąsiadów, bo w innym wypadku już by na niego donieśli. Dzisiejsza pogoda się naprawdę udała, ponieważ był naprawdę gorący wieczór co oznaczało, że wakacje są już kurewsko blisko i aż nie mogłam się doczekać, bo czułam, że będą jednymi z najlepszych.

– Do domu wracamy po trzeciej – powiedziała Kylie. – Zbieramy się przy drzwiach głównych i jeśli któraś z nas spóźni się jakieś dziesięć minut idziemy jej szukać, okej?

– Tak – powiedziałyśmy chórkiem, a potem ruszyłyśmy do środka. Byłam podekscytowana. Kiedy tylko Renne otworzyła drzwi z salonu dobiegały głośne rozmowy, a nawet rozpoznałam głosy, także wiedziałam, że to musiała być drużyna. Jako pierwsza się tam udałam, a wówczas nie przeszkadzała mi głośna muzyka. Mój wzrok powędrował na Matta i Camerona i aż pisnęłam ze szczęścia. Nie widziałam ich tak długo!

– Cameron! – zawołałam do chłopaka, który stał najbliżej, a potem szybko do niego podeszłam i przytuliłam przyjaciela. Także mnie objął, a nawet coś powiedział jednakże nic nie zrozumiałam, bo dziewczyny także zaczęły się witać.

– Via! – usłyszałam za plecami Matta, więc odsunęłam się do Dallasa i szybko przytuliłam chłopaka, stojącego za mną.

– Jak się czujecie po wygranej? – zapytałam po chwili. – Nikt w szkole nie dowierzał, kiedy się okazało, że macie mistrzostwo!

– Cóż, tamta drużyna w pierwszej połowie była lepsza, ale nie udało im się strzelić żadnego gola, a potem wy w drugiej dowaliliśmy dwa, więc los był przesądzony – odpowiedział dumnie Parker. – Co chcecie do picia, dziewczęta? – zapytał z uśmiechem i wskazał dłonią na stolik, gdzie było mnóstwo rodzajów alkoholi.

– Ja chcę whiskey – oblizałam usta, a Parker puścił mi oczko i następnie podał mi czerwony kubek.

Godzinę później siedziałam z sześcioma osobami w ogrodzie i rozmawialiśmy i mało istotnych rzeczach. Madison trzymała się cały czas mnie, bo praktycznie nie znała tu nikogo, ale też dlatego, że Jack prosił mnie abym miała oko na jego dziewczynę. Od tego czasu nie piłam praktycznie nic, oprócz whiskey, bo doszłam do wniosku, że nie chcę być aż tak pijana.

Usłyszeliśmy Parkera jak biegnie w naszą stronę z czymś w dłoni, a potem jak aż zbytnio szczęśliwy siada na leżaku obok Camerona. Był na haju.

– Patrzcie co mam! – zawołał wesoło i otworzył pudełko, w którym były ciasteczka. Kurwa, kiedy ostatni raz je jadłam kąpałam się nago w morzu. Grupka, jakby przypominając sobie to wydarzenie, spojrzała na mnie ze śmiechem.

– Dajce spokój – rzuciłam z uśmiechem, a potem czułam jak Smith mnie obejmuje. Lubiłam go. Po tym jak rzuciła go dziewczyna stał się strasznie wredny i bezczelny, ale mnie darzył naprawdę szacunkiem.

– Co to za ciastka? – szepnęła do mnie Mads, kiedy ja zastanawiałam się czy wziąć czy może nie. One były tak kurewsko dobre, że aż nie miałam słów.

– Ciasteczka z narkotykami – odpowiedziałam. Mads rozchyliła usta i odmówiła spożycia ich. To dobrze. – Daj mi, Parker – poprosiłam, wyciągając rękę. Bolała mnie trochę głowa i właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że może nie wypiłam tylko whiskey, a w międzyczasie ktoś musiał mi dać jakiegoś drinka. Parker spojrzał na mnie, wahając się, ale ostatecznie dał mi jednego.

– Uważaj – szepnął Smith, a ja się tylko zaśmiałam i spróbowałam tego dobrego łakocia. Przymknęłam powieki, nie mogąc pojąć tego dobrego ciasteczka i aż w krótkim czasie zjadłam go, a potem poprosiłam o jeszcze jednego i jeszcze jednego.

– Woah, Lopez przystopuj – odezwał się Tom, zabierając mi pudełko. Spojrzałam na niego z niezrozumieniem. Czemu zabrał mi ciasteczka?

– Boże – jęknęłam zła na niego. – Ile ich zjadłam?

– Pięć – powiedział ktoś, a ja rozszerzyłam oczy.

– Ile? – spytałam z niedowierzaniem. – Muszę iść to zwymiotować – powiedziałam szybko i wstałam. Zachwiałam się trochę, ale z pomocą Smitha udało mi się utrzymać równowagę. Poprawiłam sukienkę i razem z Madison poszłam do łazienki. Może pozbycie się ich nic by nie dało, ale nie mogłam zjeść ich aż tyle. Cholera. Po drodze wypiłam trochę piwa, a potem zaczęłyśmy dobijać się do drzwi, które były zamknięte. Zaczęło kręcić mi się w głowie, a poza tym zaczęłam widzieć obrazki, których nie powinnam.

Kurwa mać, powinnam uważać ile ich jem.

Kiedy tylko drzwi się otworzyły dopadłam toalety i opadłam na kolana. Wzięłam włosy w jedną rękę, a drugą wsadziłam dwa palce do buzi. Chwilę potem pozbyłam się ich. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustro, oddychając z ulgą.

– Muszę iść po jakąś wodę – powiedziałam, kiedy wyszłam.

– Poszukam czegoś – dodała od razu Madison.

– Nie – zaprzeczyłam. – Wcisną ci wodę z jakimś gównem w środku, więc pozwól, że sama ją sobie znajdę.

– Co masz na myśli? – powoli zaczęłyśmy schodzić po schodach. Muzyka nie była aż taka głośna, albo to już mi nie przeszkadzało.

– Pamiętaj, że kiedy jesteś na domówkach i ktoś proponuje ci wodę to nie bierz jej. Albo jak stoi sama między alkoholami to może być woda, ale nie tylko woda. Zazwyczaj zdarza się, że jakieś gówna w nich są, a ty potem to pijesz i pijesz.

– To gdzie mam znaleźć zwykłą wodę?

Spojrzałam na nią z uśmiechem.

– W pokoju organizatora imprezy.

W pokoju Parkera byłam tylko dwa razy. Rok temu zaprosił mnie na oglądanie filmów, a potem skończyło się na całowaniu oraz sześć lat temu, kiedy byłam zmuszona spędzić z nim czas. Od tego czasu dużo się tu zmieniło. Na czas trwania imprezy chyba posprzątał, ponieważ nigdzie nie walały się ubrania ani pudełka po pizzy. Na balkonie zauważyłam zgrzewkę wody mineralnej, więc wzięłam dwie.

– Wracajmy. Zaraz się zaczną shoty na ciele.

Po pierwszej ja, Kylie, Matt, Cameron i Madison doszliśmy do wniosku, że nie opłaca nam się tu siedzieć. Po grze ''Nigdy dotąd nie...'' i '' 7 minut w niebie'' wyszliśmy i udaliśmy się w stronę pola do gry w golfa.

– Wiecie, że będzie zamknięte, co nie? – zapytał Matt, a my się zgodziliśmy.

– No i? – spytał Cameron.

– Tak, tylko – wzruszył ramionami. – Nie wiem, ale jak będzie gonić mnie policja to ja nie obiecuję, że uda mi się uciec, bo za dużo wypiłem.

– Nie tylko – zaśmiała się Kylie. Matt pokazał jej środkowy palec.

– To nie ja całowałem się z Loganem.

– CO – spojrzałam z oburzeniem na dziewczynę, która teraz wpatrywała się w ziemię. – TO TWÓJ CRUSH.

– NO WŁAŚNIE WIEM! – potem ja i Madison zaczęłyśmy mieć fangirl, a chłopcy przyśpieszyli.

Dziesięć minut później zatrzymaliśmy się przed wysoką bramą, zastanawiając się czy tak jak poprzednim razem po drugiej stronę będą wściekłe psy. Kiedy pół roku temu także chcieliśmy wejść na ten teren nie było to możliwe przez psy. Po ostatnim razie jak ktoś zrobił imprezę na tym terenie właściciel wzmocnił środki bezpieczeństwa, które i tak są beznadziejne.

– Dobra nic nie słychać – powiedziałam po chwili ciszy. – Wchodzę pierwsza – dodałam i zrobiłam kitkę.

– To jest niebezpiecznie – skomentowała Madison.

– Zostajesz? – zapytała Kylie.

– Nie lepiej iść na plażę? – zaproponowała, więc i tak się zgodziliśmy. Plaża była niedaleko, więc to było lepszym pomysłem niż przechodzenie przez ogrodzenie żeby nawet nie pograć w golfa. Bez problemu dostaliśmy się na plażę, a dzięki chłopcom mieliśmy co pić. Z imprezy wzięli alkohol i zwykłą wodę, na szczęście. Siedzieliśmy w kółku, gdy Matt i Cameron opowiadali nam o tym jak spędzali czas na wyjeździe. Potem zeszliśmy na temat wakacji, planując jak je spędzimy. Od razu pomyśleliśmy o jakimś wyjeździe gdzieś całą grupą, wliczając w to Madison. Każdy z nas martwił się o to jak napiszemy testy, ale bardziej zwracaliśmy uwagę na zbliżające się wakacje, co w sumie, było trochę złym myśleniem.

– Nie mogę się doczekać, kiedy wyjdę z tej szkoły i będę miał spokój na dwa miesiące – przyznał Cameron. – A wtedy pomyślę sobie, że potem będzie mnie czekał jeszcze rok.

– Masz szczęście, że ty i Matthew kończycie drugą klasę – skomentowała Kylie. – W sumie to przez ten rok nie było aż tak źle. Mam na myśli oceny mam nawet okej, ale matematyka to zło.

Zgodziliśmy się z nią. Potem Cameron rozlał nam do kubeczków, które też wzięliśmy wodę, bo trunek nam się już skończył, a potem wzniósł toast.

– Jako najstarszy z towarzystwa wzniosę toast – zaczął poważnym głosem, a my się zaśmialiśmy. –Jest to chyba pora w sam raz, aby powiedzieć, że nie wyobrażam sobie bez was życia. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i mam nadzieję, że ta przyjaźń będzie trwała jak najdłużej.

Wszyscy byliśmy uśmiechnięci, a nasze humory były wprost kurewsko dobre.

– Za naszą przyjaźń? – spojrzałam na każdego z nich po kolei z szerokim uśmiechem, który nie mógł zniknąć mi z twarzy.

– Za naszą przyjaźń – zgodzili się.


↪ okej. na początek wiem jak straszny jest ten rozdział, ale nic innego nie mogłam już wymyślić. cieszę się cholernie mocno, że tak ciepło przyjęliście to opowiadanie, że zostawialiście po sobie łapki w górę i komentarze, ale im więcej pisałam i zagłębiałam się w tę historię to... nie mogłam ubrać tego w słowa. mam na myśli, że nie spodziewałam się, iż to opowiadanie spowoduje, że poważnie zacznę się zastanawiać nad dalszym pisaniem tego. ALE DO RZECZY. tutaj nie chodzi o to, że straciłam na to pomysł, ponieważ chciałam tu umieścić tak dużo wątków, ale po prostu, kurde nie mogę tego normalnie napisać haha. nie mogłam wyobrazić sobie Justina w takiej roli. to może moja wina, ponieważ mogłam wziąć postać wykreowaną przeze mnie, a nie wyobrażać sobie tu Justina i to chyba dlatego zakończę to o wiele szybciej. nie mogę, po prostu nie mogę, pisać tego już tak, jak kiedyś, bo cholernie mocno nie wyobrażam sobie Justina w takiej roli. nie wiem czy mnie zrozumiecie czy nie, nieważne. musiałam Wam to napisać i być może będzie Wam jakoś przez to smutno, że Was zawiodłam, ale pisałam to z łatwością, ale te ostatnie rozdziały pisałam z trudem. to tylko moja wina, że wzięłam się za coś takiego i kończę to w tak beznadziejny sposób, ale to ja zawiniłam. za bardzo Bieber jest dla mnie ważny aby stawiać go w takiej roli, mam na myśli takiego biznesmena.
ugh, to chyba już wszystko, wylałam swoje żale, ale chciałam być z Wami szczera i do końca został tylko jeden rozdział, albo dwa. przepraszam, zawiodłam Was :-(

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2821 słów i 15689 znaków.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    Uwielbiam:3

    29 wrz 2016

  • ....

    Szkoda że już się kończy. Mam nadzieję że ona będzie z Justinem :D

    27 wrz 2016

  • livney

    @.... też jestem ciekawa haha nawet jeśli tak to hmm ciekawe czy długo razem przetrwają :D

    27 wrz 2016

  • Paula13

    Kocham. Nie przejmuj się, to opowiadanie jest super, ale jestem przekonana że opowiadania które napiszesz w przyszłości będą równie dobre.^o^

    27 wrz 2016

  • livney

    @Paula13 dziękuje :) chciałam to pociągnąć do końca i zrobić tak jak chciałam, ale po prostu nie dałam rady z tym opowiadaniem, bo kiedy zasiadałam i miałam coś pisać czułam jakbym miała kamień na sercu eh :(

    27 wrz 2016

  • Nika....

    Ale potem bd pisała jeszcze jakieś opowiadanie? Bo to jest cudowneee! :D <3

    27 wrz 2016

  • livney

    @Nika.... tak wciaz pisze :) nie rezygnuje z pisania tylko po prostu pisanie tego sprawialo mi pewnego rodzaju 'trudnosc' :D

    27 wrz 2016