LOVE ME TENDER || 22

Ostatnie dwa tygodnie przed egzaminami były naprawdę stresujące dla mnie. Chodziłam tylko do szkoły, a kiedy wracałam powtarzałam sobie wszystko, a najbardziej ogarniałam matmę. Nie mogłam się doczekać kiedy to się wreszcie skończy, a ja wyjdę szczęśliwa z tej szkoły i spędzę w spokoju dwa miesiące. Przez ten czas praktycznie w ogóle nie spędzałam czasu Justinem; byłam u niego w weekend, bo aż się rozryczałam przez telefon, bo nie mogłam zrozumieć zagadnień z matematyki, więc zaproponował mi pomoc. Nie tylko ja żyłam w stresie, bo moi przyjaciele również.

Dlatego kiedy wyszliśmy szczęśliwi ze szkoły, kiedy egzaminy się skończyły i, że mamy wakacje to był chyba najlepszy czas.

– Kurwa nareszcie – jęknął Cameron, a ja się zaśmiałam. – Mogę się wreszcie porządnie upić.

– Idziesz z nami? – odwróciłam się w stronę Kylie. Coraz więcej uczniów wychodziło ze szkoły przez co zaczął panować gwar, a na dodatek było strasznie gorąco.

– Nie. Jadę do Justina – odpowiedziałam. Wczoraj do mnie zadzwonił i powiedział, że chce mnie gdzieś zabrać, więc czemu nie.

– Do Justina? – Matt poruszył zabawnie brwiami, a ja pokazałam mu środkowy palec.

– Okej, to do zobaczenia jutro. Napiszę do ciebie jeszcze – Kylie pocałowała mnie w policzek i razem z Mattem i Cameronem udała się do wyjścia. Westchnęłam i schowałam świadectwo do torebki, a potem wyjęłam telefon aby zadzwonić i zapytać gdzie jest Justin, ponieważ miał tu już być.

– Via! – odwróciłam się, bo ktoś mnie wołał i uśmiechnęłam się patrząc na Luke'a. – Myślałem, że cię już nie złapię – powiedział ze śmiechem chowając dłonie w kieszenie swoich spodni.

– Coś się stało? – zapytałam, odgarniając z twarzy włosy, które mi przeszkadzały. Luke oblizał usta i spojrzał mnie swoimi niebieskimi oczami.

– Chciałem ci tylko życzyć udanych wakacji – odpowiedział.

– Aw, wzajemnie – oblizałam usta. – Musimy się jakoś spotkać całą drużyną w wakacje, bo nie chcę stracić tych na seriale, czytanie, spanie i twittera – dodałam, a Luke zaczął się śmiać. Napisałam smsa do Justina gdzie jest, a potem zaczęłam iść z Luke'iem do wyjścia.

– Co będziesz robiła w wakacje? – zagadnął.

– Hmm, nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Na pewno przyjdę w tu w poniedziałek, bo jest wycieczka, a potem jadę do Miami. Na pewno wybiorę się gdzieś z rodzicami z przyjaciółmi. A ty?

– Mam obóz sportowy, a potem jadę na dwa tygodnie do babci w Teksasie.

– Wow, ale fajnie – przyznałam. – Nie mam rodziny tam w ogóle, a Teksas to naprawdę ładne miejsce.

– Miałem jechać ze znajomymi do Aten, ale kiedy rodzice się dowiedzieli ile wagarowałem to nie pozwolili mi.

– Przegryw – westchnęłam. – Ale w Teksasie też będzie fajnie.

– Pola kukurydzy, tornada, domy oddalone od siebie o kilka kilometrów i UFO – wywrócił oczami, a ja zaczęłam się śmiać. Chwilę potem mój telefon zaczął wibrować, więc przeprosiłam Luke'a i go odebrałam. Dzwonił Justin.

– Halo? – zapytałam. – Gdzie jesteś?

– Nie przyjadę po ciebie. Coś mi wypadło.

Och.

Mówił szybko i cicho trochę tak jakby starał się, aby nikt tego nie słyszał.

– Uhm, okej – zaczęłam bawić się nerwowo materiałem sukienki. – To cześć.

Justin się rozłączył, a mnie coś zabolało. Zamrugałam kilka razy, a potem schowałam telefon i uśmiechnęłam się do Luke'a, który zmartwiony na mnie patrzył.

– Coś się stało? – zagadnął.

– Nie – powiedziałam szybko. – Coś mi wypadło – dodałam, wzruszając ramionami.

– Idziesz do domu?

– Tak.

– Mogę cię podwieźć, jak nie masz czy wrócić.

– Poważnie? Dzięki.

Droga do domu minęła nam na rozmowie. Luke opowiadał jak mu poszły testy, co zawalił, a co napisał na pewno dobrze. Poza tym cieszył się też na obóz, na który pojedzie. Będzie także na wycieczce, więc cała nasza grupka będzie razem. Pół godziny później zatrzymaliśmy się pod moim domem, a ja westchnęłam, bo nie tak wyobrażałam sobie ten dzień. Spędzę go sama, a miałam być z Justinem i Jaxonem.

– Okej, dzięki za podwózkę i do zobaczenia jutro – uśmiechnęłam się do Luke'a i odpięłam pasy, a kiedy chłopak także się pożegnał udałam się do domu. Byłam pewna, że tata będzie i na pewno zechce zobaczyć świadectwo. Cieszyłam się, że miałam tylko jedną trójkę i to z matematyki, więc nie powinien być zły. A zresztą, co mnie to obchodzi. Zamknęłam za sobą drzwi i zdjęłam buty, a potem torebkę.

– Już jesteś w domu? – zagadnął tata, kiedy chciałam udać się do pokoju. Zatrzymałam się na schodach i odwróciłam w stronę salonu, gdzie wówczas tata siedział na kanapie i pilnował Maxa.

– Tak – odpowiedziałam niechętnie. – Chcesz zobaczyć świadectwo?

– Pewnie, pokaż – udałam się w jego stronę w międzyczasie wyjmując ten świstek, a potem mu go podałam i z lękiem patrzyłam jak to ogląda.

– Jestem zadowolony – powiedział po jakimś czasie, a ja chyba się przesłyszałam, ponieważ nigdy od mamy i taty nie usłyszałam, że są ze mnie dumni.

Co się właśnie stało?

– Dzięki – odpowiedziałam w szoku i wzięłam od niego świadectwo.

– Posiedzisz z nami? Mama wróci dopiero za godzinę. Kupi pizzę – dodał z uśmiechem, a ja zaprzeczyłam.

– Dzięki, ale będę u siebie.

– To nie idziesz dzisiaj na nocowanie u Kylie? – wcześniej ich okłamałam, bo byłam pewna, że kiedy im powiem, iż jadę do Justina to by mnie po prostu nie puścili.

– Nie, coś jej wypadło – wzruszyłam ramionami, dzięki czemu nie domyśli się, że kłamię.

– Zupełnie jak Justinowi – tata się zaśmiał, a mnie to zainteresowało.

– Co masz na myśli? – zmarszczyłam brwi i usiadłam obok brata, który był właśnie cały brudny od czekolady. Kiedy mama przyjedzie i to zobaczy to się wścieknie.

– Jakaś kobieta do niego dzisiaj przyszła. Kłócili się i potem powiedział, że musi pilnie jechać do domu.

– Och – powiedziałam tylko.

– No niby to matka jego dziecka, ale – zaśmiał się, a ja rozszerzyłam oczy i prawie spadłam z kanapy. Co on właśnie powiedział? Ta... ta Miranda tu jest? O ja pierdole to Justin musiał się porządnie wkurwić.

Wstałam.

– Muszę iść. Wrócę... szybko – rzuciłam, a potem pobiegłam do pokoju aby zdjąć tę sukienkę. Wyjęłam z szafy jeansy i bluzkę w pudrowym kolorze, a na nogi założyłam vansy. Upewniłam się, że mam wszystko w torebce, a potem pędem szybko zbiegłam na dół. Tata coś krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi, bo w głowie huczały mi słowa Justina, kiedy to się o niej wypowiadał i jak bardzo jej nienawidził. Chcę już przy nim być i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, a ona zniknie z jego życia.

Zapomniałam wziąć deskorolkę, więc musiałam dostać się do Justina taksówką. Jej także nie mogłam, kurwa, złapać, więc została mi jedyna deska ratunku.

Jack. Wiedziałam, że jako jedyny będzie się nudził i grał w gry na konsoli, bo Madison siedzi jeszcze w szkole, więc zadzwoniłam do niego.

– Siemka – przywitał się, a w tle mogłam usłyszeć głosy dochodzące z gry. – Coś się stało?

– Potrzebuję natychmiastowej podwózki, jeśli nie piłeś alkoholu.

– Dokąd? – spytał od razu, a ja odetchnęłam.

– Calabasas – byłam pewna, że Justin jest właśnie tam.

– Okej, jesteś pod domem?

– Tak, idę w twoją stronę.

– Za pięć minut będę – rozłączył się.

Przez ten czas próbowałam dodzwonić się do Justina, ale ten kretyn nie odbierał. Byłam zła na niego, na Mirandę i ugh na wszystkich.

– Czego chcesz? – usłyszałam po drugiej stronie i odetchnęłam z ulgą.

– Żyjesz – stwierdziłam oczywiste.

– Gdybym nie żył to byś ze mną nie rozmawiała. To chyba logiczne – byłam pewna, że wywrócił oczami.

– Nieważne – rzuciłam. – Gdzie jesteś?

– W piekle – odpowiedział niemal od razu. – Chcesz dołączyć?

– Z przyjemnością – rzekłam. – Za jakiś czas będę i nie zrób nic głupiego do tego czasu.

Rozłączyłam się, bo już widziałam jak Jack z prędkością pirata drogowego pędzi w moją stronę. Schowałam telefon w tym czasie, kiedy zatrzymał się obok chodnika. Wślizgnęłam się na miejsce pasażera i kiedy zapięłam pasy ruszyliśmy.

– To coś poważnego? – zapytał, a ja zastanowiłam się chwilę.

– Hmm, nie wiem – stwierdziłam, ponieważ nie chciałam mówić tego Jack'owi.

– Więc chyba tak – dodał, a ja nic nie odpowiedziałam. Mój telefon zaczął znowu dzwonić, więc wyjęłam go i odebrałam. Ponownie dzwonił Justin.

– Co się stało? Już jadę – powiedziałam niemal od razu. Usłyszałam jakieś szmery, a potem coś jak spada aż wreszcie zaczął mówić:

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczął poważnym tonem.

– Powiesz mi jak będę u ciebie.

– Nie. To nie może, uh, czekać – powiedział szybko, a ja właśnie teraz pomyślałam, że być może to coś poważnego.

– O co chodzi? – przymknęłam powieki i czułam jak serce mi szybko bije.

Justin milczał.

– Kiedy przyjedziesz mnie może już tu nie być – słowa, które wypowiedział usłyszałam jak za jakąś trzymetrową ścianą z warstwą betonu, a poza tym osiadły mi na sercu.

– Co? Co ty wygadujesz? – zapytałam w szoku. – Przestań, zaraz tam będę i porozmawiamy.

– Mówię poważnie, Olivia – rzekł, a ja wiedziałam iż każde słowo przychodziło mu z trudem. – Wyjeżdżam.

– Nie gadaj głupot – zaśmiałam się nerwowo.

– Mam za chwilę samolot i chcę...

– Przestań – wycedziłam. – Nie obchodzi mnie co za chwilę masz. Czekaj na mnie.

Justin się rozłączył, a na całe szczęście Jack wjeżdżał już w ulicę, która prowadzi do jego domu.

– Dzięki, już sobie poradzę – powiedziałam roztrzęsiona, a potem odpięłam pasy i byłam gotowa wysiąść, ale zorientowałam się, że Jack wciąż jedzie.

– Kurwa, Via – warknął. – Co ty robisz?

– Chcę wyjść – rzekłam stanowczo. Czułam jak zaraz mogę się rozpłakać.

– Na pewno? – zatrzymał się, a chwilę potem wysiadłam i zaczęłam biec w stronę domu Justina. Nie wiem co się dzieje, nie wiem co miał na myśli mówiąc, że wyjeżdża; po prostu nic nie wiedziałam.

Bezmyślnie wpatrywałam się w Justina, jak próbował uspokoić płaczącego Jaxona, a tuż obok chłopca stał jakiś człowiek ubrany w garnitur. Całe moje ciało drżało, a ja nie mogłam się odezwać ani zareagować w jakikolwiek sposób, bo wiedziałam, że zaraz się rozbeczę kiedy widziałam jak jacyś ludzie wynosili walizki z jego domu.

To się nie dzieje, to jest po prostu jakiś sen, a ja za moment się obudzę i wszystko będzie tak jak dawniej.

– Jaxon, bądź mężczyzną i nie płacz – poprosił Justin, a potem wstał. – Idź z nim do samochodu, daj jakieś słodycze czy coś – polecił facetowi, który stał obok niego, a wówczas on skinął i wziął Jaxona na ręce, ale ten zaczął się wyrywać i wrzeszczeć.

– Jaxon – powiedziałam cicho, ale na tyle głośno żeby trójka mnie usłyszała. Spojrzeli na mnie, a kiedy syn Justina mnie zobaczył wyciągnął do mnie rączki. Na nogach jak z waty podeszłam do nich i wzięłam chłopca do siebie, a potem on wtulił swoją mokrą od łez twarz w moją szyję. – Nie płacz, okej? Będzie dobrze – powiedziałam cicho, ale nawet ja w to nie wierzyłam.

– Pośpieszcie się kurwa mać. Nie mam całego dnia – warknął Justin do pracowników.

– Co ty robisz? – spojrzałam na jego smutną i zmęczoną twarz. Przeniósł na mnie zmęczony wzrok i aż moje serce ponownie się rozpadło na miliardy odłamków, które już nigdy się nie ułożyły.

Od tego momentu nic nie było już tak jak dawniej.

– Wyprowadzam się – powiedział od niechcenia. – Miranda zażyczyła sobie aby Jaxon był bliżej niej, dlatego więc muszę wyjechać – dodał.

– Nie – powiedziałam bezgłośnie. Nagle Jaxon stał się ciężki, a jego oddech był miarowy, więc oddałam go znów temu panu, a ten poszedł z nim do samochodu. Patrzyłam cały czas na chłopca, bo być może widzę go po raz ostatni. – Na ile wyjeżdżasz? – zapytałam, kiedy zostaliśmy sami.

– Tylko na trochę – odpowiedział, podchodząc bliżej.

– Zostawiasz mnie – powiedziałam z wyrzutem. – Samą.

Skinął twierdząco głową, a ja już nie umiałam wstrzymywać łez, które chwilę potem zaczęły spływać mi po policzkach.

– Mogę cię pocałować? – poprosił cicho, podchodząc bliżej mnie.

– Nie, jeśli to ma być pocałunek na pożegnanie.

Uśmiechnął się smutno, a potem przejechał palcem wskazującym po moich wargach. Drżącymi dłońmi wytarłam twarz z łez i aż nie mogłam uwierzyć, że być może widzę i patrzę na niego po raz ostatni. To mnie tak bardzo bolało, że to aż było niemożliwe. Nie chciałam aby mnie zostawiał i nie chciałam aby wyjeżdżał i w ogóle się do mnie przez ten czas nie odzywał. To będzie za bardzo bolało, a ja nie chcę już cierpieć.

– Nie bój się – powiedział, przyciągając mnie do siebie. – To nie jest koniec. Ja wrócę i zobaczysz, jeszcze będziemy razem. Nie teraz, ale później. Potem wszystko będzie dobrze – objęłam go tak mocno jakbym właśnie spadała, a Justin wówczas byłby jedyną osobą dzięki której nie spadnę. Ale mimo tego, że trzymałam go blisko siebie, czułam jego obecność, jego zapach – spadałam i nawet Justin nie mógł nic z tym zrobić.

– Nie wiesz nawet jak bardzo chciałbym cię przy sobie zatrzymać i nie wyjeżdżać – desperacja w jego głosie była tak bardzo słyszalna, że ponownie wybuchnęłam płaczem.

– To chcę wyjechać z tobą. Mam wakacje, to tylko dwa miesiące, a potem wrócę tu i...

– To nie jest takie proste, Via – odsunął mnie od siebie, a ja mogłam dostrzec, że Justin też płakał. Ponownie się uśmiechnął, ale także smutno i to był widok, który tak bardzo łamał mi serce.

Obudź się, obudź się, obudź się, obudź się, obudź się!

Niegdyś brązowe oczy zostały zastąpione tępym spojrzeniem, nim zamknął oczy i trącił swoim nosem mój. Nie chciałam aby to się tak kończyło. Chciałam powiedzieć mu tyle rzeczy, że jest dla mnie ważny, że nie wyobrażam sobie życia bez niego, że tata był dzisiaj ze mnie dumny i, że to tak nie może się skończyć.  

Po raz ostatni Justin na mnie spojrzał zanim po raz ostatni mnie pocałował i odsunął się ode mnie, biorąc swoją torbę.

–Zawsze będę o tobie pamiętał – powiedział jeszcze zanim wsiadł do samochodu, a w tym momencie zaczęłam tak bardzo płakać, tak bardzo czułam ogromną pustkę w moim sercu i tak bardzo chciałam zniknąć. Dopiero kiedy samochód zniknął z mojego pola widzenia zrozumiałam, że to koniec.

– Kocham cię – powiedziałam bezgłośnie, ale nikt mnie nie usłyszał.

jeszcze epilog. ktoś domyśla się jaki będzie koniec? :-(

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2727 słów i 15309 znaków, zaktualizowała 8 paź 2016.

2 komentarze

 
  • Olifffka<3

    Suuuper mega czad kocham

    8 paź 2016

  • Wiernaczytelniczka

    Wroci, beda razem. Musi wrocic. Czesc cudowna jak cale opowiadanie. Mam nadzieje ze bedzie Happy end :)

    8 paź 2016