LOVE ME TENDER || #4

LOVE ME TENDER || #4#4
Zdenerwowana usiadłam na fotelu i wyjęłam telefon aby zadzwonić do taty i dowiedzieć się gdzie on jest. Nie chciałam ponownie rozmawiać z panem Bieberem, a tym bardziej go widzieć, ponieważ wciąż między nami unosiło się to napięcie, które w ogóle mi się nie podobało.

- Cholera – warknęłam, kiedy nie odebrał. Musiał być na jakimś spotkaniu czy czymś takim.

- Przepraszam, Via? - podniosłam głowę aby zobaczyć znajomą sekretarkę mojego ojca. Kąciki moich ust się uniosły, a ja z grzeczności wstałam i podałam jej rękę.

- Cześć, wiesz gdzie jest tata? - zapytałam, a Alessa poprawiła swoją blond grzywkę i skinęła.

- Ma spotkanie z inwestorami z Paryża – wyjaśniła, więc się nie pomyliłam. Wtem jej wzrok padł na teczkę.

- Przyniosłam mu dokumenty, o które prosił i szczerze to nie wiem co z nimi zrobić, bo w gabinecie jest pan Bieber – odpowiedziałam, podnosząc teczkę i wzdychając. Liczę, że ona to weźmie i coś z tym zrobi, ponieważ chcę stąd jak najszybciej wyjść.

- Ah, tak – uśmiechnęła się do mnie serdecznie. - Pan Bieber właśnie się ze mną skontaktował i powiedział, że masz jak najszybciej do niego iść.

Co. Do. Kurwy.

W szoku otwarłam buzię i myślałam, że zaraz krzyknę czy coś takiego, bo czy on jest poważny? Prosi mnie o coś takiego, gdy prawda jest taka, że w ogóle nie mam nic z nim wspólnego i mam go serdecznie dość, mimo że znam go cholernie krótko.

- Nah, proszę mu przekazać, że się śpieszę – chciałam jej wetknąć teczkę do ręki, ale ona zrobiła krok do tyłu i pokręciła przecząco głową. Wywróciłam oczami i westchnęłam zirytowana. Dosłownie chwilę potem drzwi się otwarły, a ja byłam pewna, że to Bieber.

Czy on nas podsłuchiwał czy coś?

Alessa stanęła prosto i splotła swoje ręce za plecami i chrząknęła. Spojrzała na mnie takim wzrokiem jakby chciała powiedzieć abym poszła z nim i dała jej spokój, bo już dosyć od niego oberwała. Prawie wywróciłam oczami, posłałam jej sztuczny uśmieszek i odwróciłam się w stronę Biebera, który ze skrzyżowanymi dłońmi opierał się o futrynę i patrzył wprost na mnie. Podniosłam głowę i dumnie wkroczyłam do środka, ale kiedy tylko zamknął drzwi ogarnął mnie strach i zaczęłam panikować.

Boże, oby nie powiedział tego tacie.

- Oczekuję, że mnie przeprosisz – wychrypiał, a ja przymknęłam powieki i zacisnęłam usta aby żadne słowa nie wypłynęły. - Czekam – dodał.

- Niech na nic pan nie liczy – prychnęłam. - Nie będę za nic pana przepraszała – odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że się uśmiecha pod nosem jakby to sprawiało mu pieprzoną przyjemność.

- Oczywiście – skinął i oblizał usta, a potem podszedł bliżej. Wyciągnęłam rękę z teczką i chciałam jak najszybciej mu ją dać i skończyć to gówno, a potem stąd wyjść.

- Masz zaczekać na tatę – dodał i wziął teczkę, a potem usiadł za biurkiem i ją otwarł. Zajęłam miejsce na kanapie i wyjęłam swój telefon aby zadzwonić na jego ''alarmową linię'', kiedy to zawsze odbiera telefon, bo jak nie patrzeć ta sprawa jest ważna. - Lepiej tego nie rób – odezwał się znowu, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Nie patrzył na mnie tylko w papiery.

- Dlaczego? - prychnęłam. - Zabroni mi pan?

On się tylko zaśmiał i podniósł rękę w której był alarmowy telefon mojego ojca.

Kurwa. Dosłownie gdyby była taka możliwość już dawno kipiałabym ze złości i wrzeszczała w cholerę, a jedyne co zrobiłam to zjechałam w dół na kanapie i położyłam nogi na stoliku. Zalogowałam się do wi-fi i weszłam na whatsappa. Od razu zobaczyłam wiadomość od Camerona.

Flawlessxboy: Gdzie jesteś? Czekamy w parku, weź swoją deskorolkę tak btw.

Flawlessxboy:Kurwa, Via siedzimy tu już jakieś dziesięć minut, a ciebie wciąż nie ma.

Flawlessxboy: Żyjesz?

Kyliezzle: Gdzie ty kurwa jesteś Olivia Matilda Lopez?

Kyliezzle: Austin nic nie wie, my też nie, a ty jesteś off już jakiś czas, kurwa.

Badlands: Jezu, ludzie spokojnie! Jestem u taty i tyle, lol nic się nie dzieje.

Flawlessxboy: Przechodziłem tu załamanie, dziewczyno.

Kyliezzle: Jak wrócisz to napisz, nie przeszkadzamy xx

Kylieizzle jest offline

Flawlessxboy: Ja też, do zobaczenia :)

Flawlessxboy jest offline

Badlands: Serio, kurwa? Matt, gdzie jesteś?

Badlands jest offline

Prychnęłam pod nosem i rzuciłam telefon na miejsce obok i położyłam głowę na oparciu i przymknęłam powieki. Najchętniej bym się położyła i zasnęła do czasu, gdy tata się tu nie pojawi, ale nie chcę ryzykować, bo przecież pan Bieber tu jest. Mogłabym także napisać do Austina, ale jestem pewna, że jest w pracy także nie będę mu w ogóle przeszkadzać. Zostałam bez znajomych, świetnie.

W pokoju panowała cisza przerywana co jakiś czas pisaniem na klawiaturze czy wertującymi kartkami, a ja miałam tego szczerze dosyć.

- Jak tam Jaxon? - wypaliłam po chwili, bo od tej ciszy aż mnie głowa rozbolała.

- Słucham? - zapytał, a ja spojrzałam na niego podczas gdy on z kartkami w ręce patrzył na mnie, marszcząc brwi.
- Spytałam co u Jaxona – powtórzyłam i usiadłam prosto.

- Oh, dobrze – odpowiedział. - Tak myślę.

- Czemu? - w tym momencie mogłam z nim rozmawiać nawet o pokemonach, byleby nie było między nami ciszy, której szczerze nienawidzę. Lubię przebywać wśród ludzi, lubię z nimi rozmawiać i lubię opowiadać kawały, a ciszy nienawidzę nawet jeśli jest niezręczna.

- Jest u matki – westchnął i przeczesał swoje włosy.

- Zgaduję, że się nie lubicie – powiedziałam i wzięłam telefon, aby usiąść tuż naprzeciwko niego. Zdziwiłam się gdy zauważyłam, że na biurku panował porządek.

- Nie pałamy do siebie sympatią – rzekł. - Nic mnie z nią nie łączy oprócz mojego syna. Martina jest suką.

Skrzywiłam się na trochę ostre słowa.

- Przykro mi – wzruszyłam ramionami.

Wcale nie było mi przykro, ale co miałam powiedzieć? Jestem do niczego w pocieszaniu kogoś, a to jako pierwsze przyszło mi do głowy w takich sytuacjach.

- Dziwne imię – skomentowałam.

- Tak, Martina jest z Hiszpanii, a ja mam słabość do tamtejszych dziewczyn.

No kurwa dobrze wiedzieć, jakby ta informacja była mi niezwykle potrzebna. Wywróciłam oczami czego Justin na szczęście nie zauważył, a chwilę potem drzwi się otworzyły, więc spojrzałam tam z nadzieją, że to mój tata.

Ale się pomyliłam, ponieważ Alessa przyniosła dwie kawy. Spojrzała na mnie ze współczuciem, a nawet posłała mi pokrzepiający uśmiech.

- A ty co? - odezwał się, a ja zerknęłam na niego z niezrozumieniem. Mówił do Alessy.

- Co? - mruknęłam. Alessa spuściła wzrok i położyła dwie filiżanki na biurku. Justin przez ten cały czas patrzył na nią tak jakby chciał ją zabić. Zmarszczyłam brwi i patrzyłam na tę dwójkę.

Zachowują się dziwnie i czy oni spali ze sobą?

- Możesz iść – wycedził Justin i zacisnął pięści. Alessa rzuciła mu pogardliwe spojrzenie i wyszła.

Spojrzał na mnie, a ja natychmiast wzięłam ohydną kawę, której po prostu nienawidzę. Mój telefon zawibrował w kieszeni, więc go wyjęłam i to był sms od Austina.

Austin: Gdzie jesteś?

Ja: U taty w firmie, więc jeśli masz taką możliwość to wyciągnij mnie stąd, pls.

Austin: Za chwilę będę.

Z uśmiechem schowałam telefon do kieszeni i upiłam łyk ohydnej kawy. Austin Johnson  miał dwadzieścia pięć lat i oczywistym było, że pracował mojego taty. Zajmował się zarządzaniem i marketingiem, a ja szczerze także chciałam robić coś w tym kierunku. Poznałam go pierwszego dnia jego stażu tutaj, gdy zamknęłam się w męskiej łazience, ponieważ uciekałam przed Emmą, która była prawdziwą suką w tej firmie i której nikt nie lubił. Zdecydowanie od tego momentu zaprzyjaźniłam się z Austinem i w ogóle nie odczuwałam tego, że jest starszy ode mnie o dziewięć lat.

Ja naprawdę wolałam starszych chłopaków niż takich w moim wieku, którzy jedyne co umieją to picie, nagrywanie snapów z imprezy i chwalenie się ile dziewczyn zaliczyło się jednego wieczora. No przysięgam, że to jest takie żałosne.

Nie przeszkadzała mi nawet obecność Justina, który wkręcił się w swoją pracę, a ja odłożyłam filiżankę i czekałam jak na szpilkach na pojawienie się Austina. Chwilę potem ktoś zapukał do drzwi, a Justin podniósł swoją głowę i zmrużył oczy.

- Proszę – powiedział oschle. Odwróciłam się w stronę drzwi i szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam Austina, który z poważnym wyrazem twarzy wpatrywał się w mężczyznę siedzącego przede mną.

- Dzień dobry – odpowiedział firmowym tonem. Zorientowałam się, że mam się nie odzywać i pozwolić działać chłopakowi. - Przyszyłem po Vię.

Justin spojrzał na mnie, mrużąc swoje oczy.

- A to dlaczego? - spytał, a ja wywróciłam oczami i wstałam.

- Emma kazała mi ją pilnie przyprowadzić – rzekł, a ja zauważyłam jak nieprzekonany Justin przechyla głowę do boku i oblizuje swoje wargi, patrząc na mnie uważnie. Następnie lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy i skinął.

- W takim razie, proszę – odpowiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Do widzenia – rzekłam i zerknęłam na niego, a Justin uśmiechał się do mnie w ten łobuzerski sposób.

- Do zobaczenia – powiedział. Moje serce zatrzymało się, ale zignorowałam to i jak najszybciej wyszłam stamtąd razem z Austinem.

Gdy wychodziłam wciąż czułam jego spojrzenie na sobie, a to mnie cholernie zaniepokoiło.

XXX

WRÓCIŁAM! I DODAŁAM ROZDZIAŁ, YAS

btw w mediach Austin [ kocham go omfgg]

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1811 słów i 9842 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Olciiak

    Cudne <3 kiedy następna część??

    10 sie 2016

  • Użytkownik livney

    @Olciiak postaram się ją dodać jak najszybciej xx

    10 sie 2016

  • Użytkownik Aga1922

    Wreszcie nowa część :P Super :* Kiedy moge liczyć na następną ?? <3

    4 sie 2016

  • Użytkownik livney

    @Aga1922 w ciągu 4 dni powinna być, tak myślę.

    4 sie 2016