Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Blask Nocy 1

Właśnie dziś miałam iść do nowej szkoły. Bałam się, bo nikogo tam nie znałam. Straciłam wielu przyjaciół gdyż przeprowadziłam się.
Mieszkam w wielkim domu z moją mamą Caroline. Ona bardzo dużo godzin przesiaduje w pracy i późno wraca. Ojca nie mam, bo niespodziewanie zniknął. Ja jestem Emily, często mówią na mnie Em. Mam 17lat i mieszkam w dość dużym domu jak na dwie osoby. Są trzy wielkie pokoje. Ja mam największy, siwy, z porozwieszanymi plakatami na każdej ścianie. Rodzicielka ma tylko trochę mniejszy, a reszta jest pokojami gościnnymi. Są dwie łazienki i dwie kuchnie.
Posiadam raczej siwe oczy, jestem szczupłą brunetką o jasnej karnacji skóry. Mam 1.70 wzrostu. Zawsze byłam jakaś inna. To znaczy, myślałam że jestem normalna, ale czułam się inna. Czasami słyszałam więcej dźwięków niż powinnam oraz czułam więcej zapachów.

—Emily!—zawołała mama.

—Taak? —odpowiedziałam niechętnie.

—Odwiozę cię do szkoły, jak przyjdziesz to mnie nie będzie kochanie, zrób sobie naleśniki.

—Okej.—poszłam za mamą i weszłam do samochodu.

Podróż trwała około 15 minut.
Gdy zobaczyłam szkołę przeraziłam się. Była wielka, nie taka jak moja kiedyś. Wyszłam powoli z samochodu i stanęłam jak wryta. Wszystko było takie piękne...Był nawet obok park. Zamknęłam drzwi i poszłam do szkoły, a mama odjechała.
Było pełno ludzi, czułam się jakoś dziwnie. Byłam rozdrażniona. Miałam ochotę nakrzyczeć na kogoś z byle powodu. Całe szczęście wszyscy wybierali się na boisko szkolne więc zostałam prawie sama.
Odwróciłam się i zobaczyłam jakichś trzech chłopaków i dziewczynę. Wszyscy byli umięśnieni i bardzo przystojni. Gapili się na mnie. Jeden z nich ten najprzystojniejszy miał blond włosy , a inni brązowe. Wszyscy mieli równo zielone oczy.
Dziwnie było się tak patrzeć na nich więc szybkim krokiem odeszłam , ale czułam, że nadal się patrzą w moją stronę.
Weszłam do klasy właśnie miałam fizykę. Była strasznie nudna. Mówiliśmy o tym co będziemy robić w tym roku szkolnym. Po lekcji wyszłam z klasy i szłam przez korytarz. Nagle jakaś mocna ręka złapała mnie i przycisnęła do ściany.

—Co ty robisz?!- zapytałam zdenerwowana.

—Jak masz na imię- zapytał nagle.

—Emily,a ty? —odpowiedziałam zmieszana. Kto normalny w taki sposób pyta o imię ?

—Nicolas-—uśmiechnął się.

—Yy..mógłbyś mnie puścić? —zapytałam wrednie.

—Spokojnie mała—puścił do mnie oczko.

—Pfff—fuknęłam.
Chciałam już się wyrwać, ale nie dawałam rady. Wtedy podeszli do nas inni. Reszta jego "bandy".

—Oo Nico znalazłeś sobie nową ofiarę—zaśmiał się jeden z nich.

—Zostaw ją, ona jest nowa—powiedział drugi.

—Nie mam zamiaru jej zostawić, głodny jestem—powiedział ten Nicolas i rzucił mną o ścianę. No nie powiem, zabolało. Kto to do jasnej panienki jest, że się tak zachowuje i gdzie są nauczyciele?
Podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. Jego zrobiły się czerwone co mnie przestraszyło. Wyglada na to, że ma soczewki. Zaczęłam panikować i się wyrywać, a reszta się śmiała. To już nie było zabawne.

-Nie wyrywaj się tak mała, bo i tak ci się nie uda- krzyknął jeden z nich do mnie.
Nicolas zbliżył się do mojej szyi i zaczął mnie po niej całować.
Wtedy poczułam złość, strach i wszystko w jednym. Nagromadziły sie we mnie wszystkie emocje naraz. Nie kontrolowałam swoich ruchów, odepchnęłam go z całej siły po czym uciekłam.
Biegłam przed siebie a on za mną. Biegł strasznie szybko i z każdym krokiem coraz szybciej. Ja także biegłam jakoś szybko, nigdy tak szybko nie biegłam. Adrenalina jednak robi swoje.

—Nicolas!—krzyknął któryś z chłopaków.

—Czego!?—warknął.
Ja szybko schowałam się w jakiejś szafce.

—Widziałeś jej oczy? I to jak szybko biegnie?—usłyszałam stłumiony głos. Dyszałam jak nienormalna, ale musiałam wyjść z tego jakoś w miarę cało, dlatego tez próbowałam opanować swój oddech.

—Nie zauważyłem—powiedział zaskoczony.—może dlatego że byłem strasznie głodny.

—Musimy ją znaleźć. Może to ona jest ostatnią z rodu. —mówiła.

—Jeśli to ona to...—nie usłyszałam dokończenia.

Wtedy słyszałam jakiś dziwny dźwięk i otwieranie szafki. Już po mnie. Zamknęłam oczy udając, że mnie nie ma. Jak małe dziecko.
Ten koleś wziął mnie na ręce i przytulił. Otworzyłam szeroko oczy w szoku i spojrzałam na jego piękna twarz. Zdecydowanie w tej szkole są lepsi chłopcy. Żeby nie spaść musiałam wtulić się w jego bluzę, która pięknie pachniała jego perfumami. Po paru minutach mnie postawił, a ja nawet nie podniosłam głowy czekając co się stanie.

-Przepraszam mała- powiedział z wyrzutem i podniósł mi głowę. Jego mina wyrażała skruchę.

-Wybacz mi Emily-popatrzył w moje oczy. Teraz już nie miał ich czerwonych jak wcześniej. Wydawał się bardziej normalny.

Nic nie odpowiedziałam tylko spuściłam głowę i ledwo trzymałam się na nogach. On przytulił mnie jeszcze raz i odszedł. Usiadłam i oparłam się o ścianę. Skuliłam nogi, zarzuciłam na nie ręce. Chwile tak siedziałam, ale w końcu pomyślałam o tym, że nie było mnie na jednej z lekcji. Teraz miałam w-f w końcu ruszyłam do szatni.

******
Pov. Nicolas

Była inna niż jakieś tam wampirzyce. Chyba nie wiedziała kim jest i kim my jesteśmy. Muszę z nią o tym porozmawiać. Wilki teraz polują, nie mam ochoty walczyć z tymi kundlami. Boże Em wraca dziś bardzo późno.Jak ją zaatakują? Ruszyłem w stronę szkoły. Byłem w parku więc nie miałem daleko. Już miałem koniec tych potwornych lekcji, ale ona miała jeszcze 4. Zadzwoniłem do Harrego.

—Harry?—zapytałem do telefonu.

—Siema Nicolas—powiedział.

—Dziś wilki polują?—musiałem się upewnić.

—Tak...—powiedział smętnie.

—Kuźwa Emily! —krzyknąłem.

—Emily?

—Ta niezwykła dziewczyna co ją dziś spotkaliśmy—powiedziałem.

—Ah ta!

—Ona jest jedną z nas.

—Haha—zaśmiał się.

—Lucas i Tatiana to potwierdzą.

—Co chcesz zrobić?—zapytał.

—Pójdę i zaproponuję jej abym ją odprowadził. Przy okazji z nią porozmawiam.

—Phh nie marnuj na nią czasu—zaśmiał się znów.

—Przestań! Nic o niej nie wiesz.—warknąłem.

-No co? -śmiał się jeszcze bardziej.

-Dobra zamknij ryj- powiedziałem i się rozłączyłem. Miałem plan, a do niego potrzebna mi była ona.

*****
Właśnie zaczął się w-f. Dziś graliśmy w ręczną. Gdy szłam ktoś mnie złapał i przyciągnął do siebie. Myślałam że to Nicolas ale był to zupełnie ktoś inny. Ktoś kogo nie znałam.

—Hej chica—zaśmiał się.

—Zostaw mnie!—zaczęłam się wyrywać. Kolejny narwaniec w tej szkole.Podeszło do niego dwóch równie mocno umięśnionych chłopaków. Mężczyzna, który mnie trzymał wyglądał na około 19 lat. Był bardzo opalony, a na dodatek wyglądał mi nieco na Hiszpana.

—Łoo widzę że się stawiamy—zaśmiał się jeden z chłopaków wyrywając mnie z oceniania jego kolegi. Wszyscy byli w podobnym wieku.

—Nie pozwól jej na to —powiedział drugi z nich.

—Nie będziesz mi mówił co mam robić! —ryknął.

Spojrzał na mnie i przeleciał wzrokiem z góry w dół.

—Kim ty jesteś?—zapytał zdziwiony.

—Twoim koszmarem—powiedziałam rzucając na niego wredne spojrzenie. Oho poczułam się jak w filmie. Ten tekst był świetny.

—To nie może być prawda...nie możesz być...—krzyknął.

—Kim?—zapytałam zdziwiona.

—Hybrydą—rozszerzył oczy.—Jestem Michael.

Mógłby mi jaśniej wytłumaczyć, ale z takimi lepiej nie dyskutować. Ważne, że zmienił temat na bardziej normalny.

—A ja Emily-—odpowiedziałam cicho.

—To moi przyjaciele— wskazał na stojących obok chłopaków.

—Aha fajnie -przewróciłam oczami. Nie bardzo chciałam ich poznawać.

—Ja jestem ich alfą—popatrzył mi głęboko w oczy.

—Kolejny pomylony—stwierdziłam.

Próbowałam wydostać się z jego uścisku. Stwierdzam, że naoglądał się za dużo ,,Zmierzchu".
Puścił mnie w końcu, a ja odeszłam szybkim krokiem. No to straciłam kolejną lekcje. Ehh...moje szczęście jest cudne.

Po lekcjach zauważyłam Nicolasa. Chyba na mnie czekał.

—Czego chcesz? —spojrzałam gniewnie. Jeden dzień, a tyle problemów.

—O tej porze jest bardzo niebezpiecznie. Szczególnie dla ciebie, różne stworzenia żyją w tym lesie.—powiedział i patrzył na swój zegarek.

—Co wy macie z tymi nadnaturalnymi historiami? Czego się naoglądałeś?

—Po prostu pozwól mi cię odprowadzić.

—Co ty się mną tak przejmujesz?—ruszyłam w stronę domu, a on za mną.

—Jest w tobie coś wyjątkowego. Coś innego...—spojrzał na mnie.

Nie wiem o co chodzi w tych słowach ,ale nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Robiło się coraz ciemniej.

—Czuję, że są blisko—powiedział i zatrzymał się na chwilę. Spojrzałam na niego jak na debila, ale jego mina była poważna.
Chwile potem widziałam w świetle księżyca jego czerwone oczy i białe długie kły. W lesie usłyszałam szelest. Nicolas rzucił się w tamtą stronę. Z lasu wyłonił się wielki wilk. Stałam cała zdrętwiała nie mogąc się ruszyć z otwarta szeroko buzia. Wtedy coś mnie ukuło i nie czułam już nic.

Obudziłam się rano w jakimś dość dużym pokoju, ale nie większym niż mój. Wyglądał na pokój jakiegoś chłopaka. Stwierdziłam to poprzez to, że na krześle obok było pare męskich ciuchów. Ogólnie pachniało bardzo męsko w pokoju. Usiadłam na łóżku i próbowałam sobie przypomnieć wczorajszą noc. Przypomniałam sobie wczorajszą bójkę. Po chwili słyszałam jak ktoś wchodzi po schodach. Ja udawałam, że śpię. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Stanął centralnie przy łóżku.

Przeciągnęłam się i udałam, że niby dopiero się obudziłam.

—Yy...gdzie ja jestem?-—zapytałam zdenerwowana.

—U mnie w pokoju—uśmiechnął się Michael. Myślałam, ze jestem u Nicolasa...

—Dlaczego?—przestraszyłam się.

On nic nie odpowiedział. Podał mi coś do jedzenia. Dostałam jakieś mięso i mleko.

—Fee nie lubię mięsa!—odepchnęłam tacę.

Roześmiałam się jak zobaczyłam jego minę. Mial złote oczy, jego mina była niezadowolona i zdziwiona. Dałabym sobie rękę uciąć, że w szkole miał jeszcze niebieskie.

—Nie wyglądasz mi na typowego Amerykanina—założyłam ręce na piersi przyglądając mu się uważnie.—A tak w ogóle to mógłbyś trochę zmaleć, bo ja przy twoim wzroście jestem krasnalem.—chłopak zaśmiał się ukazując słodkie dołeczki na policzkach. Miał tak białe zęby, że aż raziło.

—Moja matka była Amerykanką, a ojciec Hiszpanem, stad to nazwisko Caballero. A co do wzrostu to ty lepiej urośnij gwiazdo—mrugnął do mnie okiem.— Po drugie zjedz to, bo cię nakarmię sam. Nie żartuje.

—No co?

—Musisz to zjeść—powiedział, ale po chwili dodał - dobrze by ci zrobiło parę kęsów- popatrzył na mnie.

—Nie patrz się tak na mnie–zakryłam twarz czując, że robię się czerwona.

—Dlaczego?—zapytał zdziwiony.—Uroczo się rumienisz.

—Bo nie patrz tak na mnie, proszę cię—dodałam próbując ukryć moje policzki. Byłam zażenowana swoim zachowaniem, Jezus Maria.

—Dobra jeśli nie chcesz to nie, będziesz głodować—wzruszył ramionami.

—W dupie to mam, zjem co mi się podoba, a ty mi nie będziesz mówił jak mam żyć.

—Pff—prychnał.

—Nie prychaj na mnie. Mogę iść do domu?—głupie pytanie, mogłabym po prostu wyjść, jak zawsze palne coś głupiego.

—A chcesz? Nie rozmawiaj już z Nicolasem—na jego twarzy malowała się wściekłość. Ten mężczyzna jest bipolarny, jak Boga kocham. Przed chwila był strasznie uroczym chłopczykiem, a teraz wyglada na takiego jakbym mu conajmniej dwa koty zabiła.

—Tak chcę. Dlaczego niby miałabym się z nim nie spotykać?— nie rozumiałam.

—Bo ci na to nie pozwalam.

Nie wiedziałam o co chodzi, miałam go trochę dość. Nikt mi nie będzie mówił jak mam żyć, ot co.

—Dobra, idę. Miło było.— wstałam z tego bardzo wygodnego łóżka. Ciężko mi się żegnać z tymi miękkimi podusiami, ale cóż poradzić.

—Zawiozę cię—zaproponował.

—Nie!—krzyknęłam. Jeszcze tego brakowało.

—Tak!

—Nie chcę!—zmarszczyłam brwi.

—Nie będziesz mi rozkazywać—podszedł za blisko, o wiele.
Odepchnęłam go co wymagało trochę mojej siły. Cofnął się o pare kroków całe szczęście.

—I tak cię odwiozę—stawiał na swoim.

—Nie Michael!

-Bo co? Nawet zapamiętałaś moje imię—poruszył zabawnie brwiami.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Może po prostu nie chciałam go fatygować. Nie wiem sama. On mnie tak denerwuje, że rozszarpałabym go jednym ruchem.

—Bo nie!—odpowiedziałam w końcu.

—Jakaś ty wrednaa—przekręcił oczami.

—Nie jestem wredna, spadaj!—krzyknęłam zła. Nie zna mnie to niech mi nie mówi jaka jestem.

—I tak ci nie odpuszczę—na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek. Podszedł do mnie i zarzucił mnie sobie na plecy.

—Puszczaj mnie debilu!—krzyczałam.

—Ani mi się śni—potrząsnął mną.

—Dupek.

—Pff—prychnął. Mam dosyć go i jego prychania.

Zaniósł mnie do swojego samochodu i posadził na fotel jak małe dziecko. Gapiłam się w szybę nic nie mówiąc. Byłam zła, nie lubię jak ktoś ze mną wygrywa.

—Co zła jesteś?—zapytaj jakby nic się nie stało.

Nic nie odpowiedziałam tylko dalej obserwowałam cudowny krajobraz za oknem. Właściwie nie można tego nazwać cudownym krajobrazem, bo wszędzie ciągnęły się kałuże i była bardzo brzydka pogoda.

—Dojechaliśmy—powiedział jakbym sama nie zauważyła.

Wyszłam i zatrzasnęłam drzwi, aby wiedział, że jestem zła.W mojej głowie kłębiło się wiele pytań...

******

Obudziłam się następnego dnia. Była niedziela. Zdziwiła się że nie ma mojej mamy. Zauważyłam kartkę na stole; "Córciu musiałam wyjechać w pilnej sprawie, nie wiem kiedy wrócę. Kocham cię mocno całusy". No to miałam spokój przez parę dni. Zobaczyłam, że zostawiła mi pieniądze.
Był już wieczór około 18:30 postanowiłam zjeść pizze i pooglądać film. Zasnęłam zanim skończył się seans.

Rano ubrałam krótkie spodenki, białe air maxy i krótką bluzkę do pępka z adidasa. Postanowiłam iść pobiegać. Była nawet ładna pogoda. Biegnąc myślałam nad tym wszystkim.
Po godzinnym bieganiu wróciłam do domu. Wzięłam pieniądze i poszłam do sklepu kupić coś do jedzenia. Jedyne czego chciałam to zapomnieć o tym co się wydarzyło, ale niestety jestem na tyle ciekawa, by poprosić o wyjaśnienia.




Lekko poprawiona wersja

mag12e

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i fantasy, użyła 2665 słów i 14903 znaków. Tagi: #fantasy #romans #wampiry #wilkolaki #thriller #tajemnica

Dodaj komentarz