Nic dla mnie cz 9

Bastian stanął przed czarnymi drzwiami, ściągnął z szyi naszyjnik, który okazał się kluczem do tego pokoju. Gdy otworzył drzwi, i weszłam do środka zobaczyłam dużych rozmiarów pokój. Spojrzałam na sufit, niczym nie różnił się od tego w całym zamku. Bastian cicho zamknął za sobą drzwi na klucz.
-Tutaj uwielbiam znikać na całe godziny- chłopak stanął za moimi plecami.
-To piękny pokój, jest tutaj bardzo cicho, zapewne lubisz tutaj malować.
-Proszę rozejrzyj się po tym pokoju- chłopak wyszeptał prośbę.
Podchodziłam do mebli, dotykałam firan, spoglądałam na obrazy, ale nie bardzo wiedziałam o co chodzi Bastianowi, już miałam mu to powiedzieć kiedy za jego plecami ujrzałam obraz. Zaprało mi dech w piersiach bo to dzieło było niczym zdjęcie, przedstawiało Króla i Królową a u ich boku stali... dwaj identyczni chłopcy.
-Miałeś brata? Brata bliźniaka?- zapytałam podchodząc bliżej.
-Tak, kiedyś ten obraz wisiał w wielkiej sali.
-Co się z nim stało?
-Zabiłem go, dokładnie siedem lata temu
-To nie może być prawdą! Nie mogłeś go zabić- powiedziałam spokojnie, ale chciało mi się płakać.
-Kiedyś bawiliśmy się w najlepsze, mój brat Xawier był... cudownym bratem tylko o słabym zdrowiu. Dobrze o tym wiedziałem, ale pewnego dnia podczas zabawy na dworze... on uparł się by wspiąć się na drzewo, mówiłem, mu że to jest zły pomysł. Ale on się uparł i zaczął się wspinać na to cholerne  drzewo, chciałem mu pokazać że mnie należy się słuchać i powiedziałem, że sobie idę... On zahaczył o gałąź, ja odszedłem na parę kroków, a on w tym czasie spadł... Nie zdążyłem podbiec i go złapać- Bastian podszedł do obrazu i pogładził jednego z chłopców po policzku.
-To był zwykły wypadek, ostrzegałeś go, żeby tego nie robił. Ale on cię nie słuchał, nie możesz żyć przeszłością. Ja... ja też straciłam braciszka, ale wiem że jest mu teraz dobrze, że już nigdy nie będzie głodny, nie będzie mu zimno- spojrzałam na Bastiana i uśmiechnęłam się smutno.
-Jak to się stało, że on zmarł?
-Mój brat? Zmarł bo moja mama nie miała go jak nakarmić, brakowało jedzenia, on był mały i odczuwał to znacznie gorzej niż my. Osłabł a kiedy mieliśmy już pieniądze na jedzenia, dla niego było już za późno- nie powinnam mu tego mówić, ale czułam że muszę. On oddał mi część siebie, ja musiałam... nie ja chciałam zrobić dla niego to samo.
- Nie wiem dlaczego ci to mówię, ale Cella tobie zaufała więc i ja chcę to zrobić- Bastian położył mi rękę na ramieniu.
Cała niechęć do niego mi przeszła, zobaczyłam że jego życie nie jest wcale takie cudowne, że w zamku też umierają ludzie. Też są łzy choroby, wypadki. Nie było już starej mnie... nie chciałam już zemsty za śmierć mojego braciszka chciałam tylko by inni nie umierali z powodu braku jedzenia.

Minęło pół roku od śmierci Celli, Bastian częściej wyjeżdżał z ojcem by lepiej przygotować się do objęcia tronu, ja miałam czas poczytać, pomalować. Nie czułam się tutaj już jak w zwykłym więzieniu, lecz jak w pięknej klatce.  Z której nie ma ucieczki, a może i jest ? Tylko nie chciałam tego widzieć. Którejś nocy dokładnie o północy usłyszałam pukanie do swojego pokoju.
-Tak?- zapytałam szeptem.
-To ja muszę ci coś powiedzieć!- rozpoznałam podekscytowany głos Lucasa.
-Wejdź, wejdź- wstałam z łóżka, zapaliłam małą lampkę koło łóżka.
Chłopak wszedł cicho zamknął za sobą drzwi i usiadł koło mnie na łóżku.
-A zatem co jest tak istotne, że nie może czekać do rana?
-Chcemy zacząć wojnę... w nocy kiedy wszyscy będą w domu.
-Ale czy to jest konieczne? Bastian, nie jest taki jak jego ojciec. Zmieni się wiele w kraju.
-Zamydla ci oczy dziewczyno ! Musimy to zrobić, nic się nie zmieni za jego panowania, on kłamię. Jest tego nauczony do perfekcji.
Przypomniałam sobie te wszystkie chwile kiedy książę był prawdziwy. Wtedy w pokoju z obrazem, gdy zmarła Cella, wtedy widziałam go prawdziwego.
-Dobrze kiedy zamierzacie to uczynić?
-Nie musisz tego wiedzieć, kiedy usłyszysz pierwszy wystrzał to znak, że masz iść do księcia i go zabić.
Zaschło mi w gardle, jak niby miałam to zrobić?!
-Nie było tego w umowie, mówiłeś mi że będzie bez zabijania, kłamałeś prawda ?! Cały ten czas kłamałeś?!
-Myślałem, że tak będzie ale zdecydowaliśmy inaczej- chłopak wyciągnął coś z kieszeni.
-Kto zadecydował ty i jacyś inni ludzie, których nie widziałam na oczy?
-Weź to- położył na pościeli malutki pistolet.
-Nie zabiję nikogo.
-Jeśli nie jesteś z nami to automatycznie jesteś przeciwko nam, to jak będzie?
-Jestem z Wami Lucas, zrobię to co będzie konieczne- uśmiechnęłam się sztucznie, pistolecik zawinęłam w starą koszulkę i włożyłam pod łóżko.
-Dobrze zatem, bądź czujna Zallo, pamiętaj jesteś naszą nadzieją.
Chłopak wyszedł z mojego pokoju, a ja położyłam się i zaniosłam się płaczem, nie byłam gotowa na to wszystko. Na zabijanie, na nowy początek wszystkiego, na bycie ich nadzieją. Tyle czasu wiedziałam , że ten dzień nadejdzie tak bardzo go pragnęłam a teraz chciałam jak najbardziej odsunąć go w czasie. Wstałam i podeszłam do swojej skromnej toaletki, uderzyłam w nią ręką. Położyłam głowę na niej i znowu zaczęłam płakać. Poniosłam wzrok by spojrzeć sobie w oczy i wtedy zobaczyłam... z za lustra wystawała jakaś biała kartka. Natychmiast się ożywiłam,  chwyciłam za kartkę i pociągnęłam. Okazało się, że była to koperta. Bardzo dobrze ukryta, i zaadresowana do mnie. Rozpoznałam śliczny charakter pisma i zapłakałam ponownie, z drżącymi rękoma otworzyłam kopertę i przeczytałam zawartość listu. Nagle ktoś ponownie zapukał do mojego pokoju. Wystraszyłam się kto może do mnie wchodzić o tej porze. Schowałam kopertę do szuflady i zaprosiłam nocnego gościa do środka.
-Dzieje się coś złego!- Bastian chwycił mnie za ramiona.
-Co masz na myśli?
-W zamku dużo ludzi coś szepcze, nie wiem...wiadomo ci coś o tym.
Właśnie doszło do tego czego się obawiałam będę musiała kłamać.
-Nie, niczego nie słyszałam, może szykują jakieś przyjęcie na powrót twojego ojca.
-Nie, o tym bym wiedział zawsze matka coś takiego organizuje. Wiesz coś o tym?
-Gdybym wiedziała powiedziałabym ci wszystko, ale nic nie słyszałam- starałam się by mój głos brzmiał pewnie.
-Dobrze zatem, ale jeśli coś usłyszysz...
-Natychmiast ci o tym powiem- przerwałam mu.
Chłopak uśmiechnął się, a ja odpowiedziałam uśmiechem, nagle zaczęliśmy się śmiać. Nie wiem z czego, ale to było takie szczere, takie prawdziwe. Bastian cały czas się uśmiechając podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
-Wiesz, że nie powinienem taki być. Prawda Zallo? Próbowałem być dla ciebie surowy, ale gdy zobaczyłem cię w tym lochu... byłem wściekły na siebie. Za to co Tobie zrobiłem, tak bardzo mi ją przypominasz, że to aż boli.
-Kogo ci przypominam?- zapytałam.
-Cellę, a kogo by innego. Musisz jednak coś wiedzieć... Ja i ona... kochaliśmy się, ale nie taką miłością jakiej wszyscy od nas oczekiwali. Próbowaliśmy, żyć ze sobą jako para, ale oboje wiedzieliśmy że to nie ma sensu. Gdyby żyła, wziął bym ją za żonę, ale nie mielibyśmy dzieci, oboje wiedzieliśmy że to nie wypali, kilka razy spróbowaliśmy... przespać się ze sobą, ale to nie było to. Była dla mnie jak siostra, przyjaciółka, powierniczka. To była nasza tajemnica, ale Cella podejrzewała, że coś zauważyłaś. Napisała do mnie w liście, że mam ci wszystko powiedzieć kiedy będę gotowy.
-Teraz uważasz, że to dobra pora? Dlaczego?
-Cella powiedziała, że poczuję kiedy będę musiał ci to powiedzieć.
-Jeśli mam być szczera bardzo długo, myślałam że jesteście razem... ale z biegiem czasu widziałam że Cella daje mi do zrozumienia, że nie jest tobą zainteresowana w ten sposób. Patrzyła na ciebie innym wzrokiem. Nie takim jakim patrzy się na kochanka, ale niczego nie mówiłam. Nie była to moja sprawa.- uśmiechnęłam się serdecznie.
Nigdy nie myślałam, że jestem w jakimś stopniu podobna do Celli. Byłyśmy od siebie tak różne, a jednak znalazłyśmy odpowiedni język. Patrzyłam na Bastinana osobę którą za możliwe parę godzin będę musiała zabić, już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu, nie usłyszę jego głosu, nie poczuję tego dziwnego ukłucia w żołądku, na jego widok... Przez długi czas bardzo długi czas udawałam, że nie widzę tego co się ze mną dzieje, ale zakochałam się w swoim oprawcy. Uświadomiłam sobie to dzisiaj, w tym pokoju. Patrzyłam na twarz osoby, którą pokochałam i którą będę musiała zabić. Nie mogę zmienić zdania klamka zapadła.

zakreconadziewczyn

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1676 słów i 8927 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Urwisek

    Cudowne!!! <3

    3 sty 2016

  • Użytkownik Urwisek

    @zakreconadziewczyn Kiedy kolejna część ? :D

    3 sty 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    cudowneee  :3

    3 sty 2016

  • Użytkownik szalona123

    Fantastyczne! <3

    2 sty 2016

  • Użytkownik zakreconadziewczyn

    @szalona123 dziękuję bardzo , że czytasz ;)

    3 sty 2016

  • Użytkownik kujawka

    Idealne :*

    2 sty 2016