Nic dla mnie cz 2

-Stań na wadze- powiedziała kobieta.
Rzygać mi się chciało na jej widok, była zwykłą morderczynią. Zwlekałam z wykonaniem jej polecenia, co spotkało się z jej niezadowoleniem.
-Głucha jesteś? Chcesz skończyć jak twoja koleżanka? Jeśli tak to jesteś na najlepszej drodze.
Zmierzyłam ją wzrokiem idąc w stronę wagi, urządzenie zaczęło wydawać dziwne dźwięki, by po chwili powiedzieć komputerowym głosem.
-Czterdzieści cztery kilogramów, wzrost sto siedemdziesiąt sześć centymetrów. Waga krytyczna.
-Dziewczyno jakim sposobem ty żyjesz ? Trzymasz się na nogach i normalnie oddychasz- lekarka podeszła do mnie i podniosła moją twarz wyżej. Zaświeciła mi latarką w oczy, kazała otworzyć usta, poświeciła chwilę w nich.
-Najwyraźniej, mam silny instynkt przetrwania- odparłam.
-Jak widać, to bardzo dobrze pokazuje, że masz niezwykle silny organizm i dużo można z tobą zrobić. A teraz usiądź proszę muszę pobrać ci krew, tylko nie uciekaj jak twoja koleżanka, nie wytłumaczę się królowi aż z dwóch morderstw- zaśmiała się cicho.
Zacisnęła mi coś na wzór paska do spodni na bicepsie, polała miejsce pobrana jakiś dziwnym śmierdzącym płynem, przetarła i wbiła w żyłę, dużą igłę. Pierwszy raz w życiu ktoś pobierał mi krew, u nas na wsi, nikt nie zawraca sobie głowy takimi pierdołami. Po pobraniu nakleiła mi plaster na ranę i kazała siedzieć, aż nie zrobi szybkiego badania.
-Jeszcze dziesięć lat temu usiałabym czekać dwa dni na wyniki, teraz czekam pięć minut, i wiem o twoim zdrowiu niemal wszystko- spojrzała się na mnie- nie chmurz się wiem, że jesteś na mnie zła za zabicie tej małej, ale wierz mi umarła by tutaj w przeciągu tygodnia, była bardzo buntownicza, tutaj takich się nie trzyma.
Rozglądałam się po gabinecie, był zadziwiająco duży i bardzo czysty, wszystko było białe albo niebieskie, czułam się jak podczas zimy na górce gdzie rzucaliśmy się śniegiem. Zadziwiała mnie ilość urządzeń, i ich przeznaczenie. Czy wszystkie będą użyte na mnie?Czy będzie bolało? Czy gdyby to wszystko było w naszej wsi, mój braciszek by żył? Chciało mi się wyć, gryzłam wnętrze policzka, by się nie popłakać.
-To niemożliwe- wyszeptała lekarka.
-Co takiego, jest takie niemożliwe?- zapytałam.
- Nie zadawaj idiotycznych pytań, nie twoja sprawa. Usiądź teraz na tym fotelu i połóż nogi na oparciach, muszę cię zbadać od środka.
-Nie!
-Słucham? Kpisz sobie ze mnie dziewucho, nie słyszysz co ja do ciebie mówię? Siadaj i zamknij sie bo nie ręczę za siebie.
Przełknęłam ślinę, ruszyłam w stronę fotela, usiadłam i oparłam nogi na oparciach, tak jak kazała. Było mi wstyd, nie chciałam by ktoś mnie tam dotykał, a zwłaszcza nie ta kobieta, która chwilę temu z zimną krwią zabiła.
-Rozluźni się to może nie będzie bolało- uśmiechnęła się zimno kobieta.
Badanie nie było, ani przyjemnie ani bezbolesne. Oddychałam głęboko, i wpatrywałam się w jeden punkt na suficie, mimo woli jedna łza pociekła mi po poliku, zostawiając mokry ślad na papierowym ręczniku który leżał na fotelu. Po zakończonym badaniu, kobieta kazała mi usiąść, na krześle przy jej biurku, zadawała mi serie idiotycznych pytań, na temat mojej rodziny, tego co jem, w jakich warunkach śpię, po dość prywatne, natury fizjologi kobiecej.
-Dobrze zatem, dziękuję za... współpracę. Idź proszę się przebierz, i noś zawsze to.
Podała mi prawie niewidoczną srebrną bransoletkę. Założyłam ją na rękę, co wywołało na twarzy kobiety pierwszy prawdziwy uśmiech- Żegnaj Zallo.
Ruszyłam w stronę drzwi, za którymi zobaczyłam dziewczyny. Wszystkie tak samo ubrane, cicho rozmawiające i śmiejące się. Na stole leżały jeszcze dwa komplety ubrań, a pamiętam, że dziewczyn w łaźni zostało więcej. Wzięłam jeden rozwinęłam ręcznik i ubrałam się w nowe czyste rzeczy. Materiał był miękki i pięknie pachniał, całość stroju utrzymana była w kolorach królewskich. Prosta bluzka, spódniczka i na to fartuszek, wszystko wyciągnięte niczym z minionych epok. Zdziwił mnie fakt, że buty również na mnie pasowały. Spojrzałam na dziewczyny, każda z nich była innej postury, jednak ja byłam zdecydowanie, najchudsza... obrzydliwie chuda, jednak co nie pasowało do siebie, miałam biust. Mama zawsze powtarzała, że w moim wieku ona wyglądała dokładnie tak samo. Wtedy mi to wystarczało, ale teraz kiedy widzę inne dziewczyny,  już nie wystarcza mi historyjka mojej mamy. Siadam delikatnie na sofie obitej w czerwony materiał, i cicho obserwuję inne dziewczyny, moją uwagę przykuwa brak ozdoby na ich nadgarstkach. Myślałam ,że bransoletka jest swojego rodzaju identyfikatorem, ale teraz dopiero zadaje sobie pytanie czemu jest tak cienka, że prawie jej nie widać. Oczywiście tylko po to by ją ukryć, tylko dlaczego akurat ja dostałam tę ozdobę. Do pokoju wchodzi kolejna dziewczyna. Widać, że płakała bo twarz miała całą czerwoną, strasznie się trzęsła, nie potrafiła poradzić sobie z zebraniem ubrań ze stołu. Zrobiło mi się jej bardzo żal, podeszłam do dziewczyny uśmiechnęłam się i pomogłam jej zebrać ubrania. Zdziwiona podniosła głowę w jej dużych oczach zobaczyłam ogromny smutek i strach.
-Spokojnie chcę tylko ci pomóc, jak masz na imię?
Dziewczyna spojrzała się na mnie i uśmiechnęła serdecznie, jednak nadal nie odpowiedziała na moje pytanie. Postanowiłam nie naciskać, możliwe że była w szoku i nie chciała chwilowo nic mówić. Pomogłam jej się ubrać, chwyciłam szczotkę , która leżała w koszyku i rozczesałam jej wilgotne włosy.
-Chcesz, żebym zrobiła ci warkocza?- zapytałam.
-Ona ci nie odpowie- usłyszałam głos dziewczyny siedzącej na fotelu obok.
-Dlaczego tak uważasz?
-Bo od dziesięciu lat nie wypowiedziała ani słowa? Znam ją to Iana , mieszkałam koło niej, kiedy miała osiem lat, w jej domku wybuchł ogromny pożar, ratując swojego brata, tak jakby połknęła gorące powietrze które pozbawiło ją głosu- odparła.
Spojrzałam na Ian, i zobaczyłam że płacze, wiedziałam że musi jej być ciężko.
-Już dobrze, ciśśś nie płacz. Głaskałam ją po głowie i kołysałam niczym dziecko.
Dziewczyna z fotela obok podeszła do nas uklęknęła obok Ian i chwyciła ją za rękę.
-Przepraszam, nie chciałam ci o tym przypominać- pocałowała ją w dłoń- Jestem Ronie- tym razem zwróciła się do mnie.
-Zalla- odpowiedziałam.
-Jak tutaj trafiłaś?
-By ratować moje rodzeństwo przed śmiercią głodową.
-Szlachetnie, mnie wysłała tutaj rodzina. Powiedzieli, że na nic innego się nie nadaję tylko na popychadło. I mają rację, nie jestem ani ładna, ani uzdolniona. Nie to co reszta mojej rodziny, a Ty masz jakiś talent?
-Uwielbiam rysować i śpiewać.-powiedziałam
-To już coś, ja potrafię jedynie szyć.
-A Ty Iana?
Dziewczyna, uśmiechnęła się tylko i wzruszyła ramionami.
-Już nie bądź taka skromna z niczego potrafisz ugotować cudo, sama miałam okazje spróbować- śmiała się Ronie.
-Widzicie, każda z was ma użyteczny talent, a co mi po tym, że umiem śpiewać albo rysować?
-Masz większe szanse by znaleźć się blisko króla, uwielbia sztukę i muzykę, nie słyszałaś o tym?
-Nigdy nie słyszałam niczego o królu.

zakreconadziewczyn

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1344 słów i 7408 znaków.

4 komentarze

 
  • Ramol

    Czyta się nieźle. W pewnym momencie pogubiłem się podczas dialogów która z dziewczyn co mówi... Może to mój brak wystarczającej koncentracji??

    5 gru 2015

  • claire

    @Ramol wydaje mi się że tak. ja też czesto się gubie a tutaj... ani razu :D

    7 gru 2015

  • Ramol

    @claire - no cóż. Wiek ma swe prawa!  :P

    7 gru 2015

  • mag12e

    zaczepiste! Kiedy kolejna? <3

    5 gru 2015

  • OlaUnicorn

    Wowowowo... Wnętrzności mówią mi, że to opowiadanie będzie zaje*iste :D  Czekam więc na następną część ;)

    5 gru 2015

  • Kamilka889

    Nawet  fajne.

    5 gru 2015

  • zakreconadziewczyn

    @KontoUsuniętelka889 Zupełnie odbiegłam od ostatniego tematu poruszanego w opowiadaniu :) Pozdrawiam

    5 gru 2015