Nic dla mnie cz 8

-Przestań grozić mi śmiercią i wreszcie to zrób!- krzyczałam jak opętana.
Bastian odwrócił się do mnie plecami chwycił najbliżej leżącą rzecz i rzucił nią przez pokój, drobinki szkła rozleciały się w każdą stronę, ale książę nie miał dość chodził i rozwalał kolejne rzeczy, a ja modliłam się w duchu by nie dostać żadną z nich po głowie. Teraz uświadomiłam sobie, że nie potrzebnie się odzywałam, nie powinnam tego mówić każdy popełnia błędy w życiu.
-Przestań !!-wydarłam się.
Chłopak stanął z ręką uniesioną do góry i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Nie rób tego błagam, mnie też jest ciężko, ale wiedziałeś, że to się stanie i ja też wiedziałam- łkałam cicho.
Nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszli gwardziści na czele z Lukasem. Widziałam furię w jego oczach, pierwszy raz się go wystraszyłam.
-Wszystko dobrze wasza wysokość?
-Zabrać ją! Natychmiast niech zejdzie mi z oczu, najlepiej niech znajdzie się w lochach- spojrzałam na Bastiana, jego twarz nie wyrażała nic.
-Tak jest panie- Lucas chwycił mnie za ramię dość mocno.
Nie wyrywałam się, nie było sensu i tak bym przegrała, a nawet gdyby nie byliśmy tylko we dwoje mieliśmy eskortę, jak zwykle. Szłam posłusznie, krętymi schodami na sam dół, do ciemnego ,zimnego lochu.
-Przyniosę ci coś do jedzenia za parę chwil- wyszeptał mi Iam kiedy wpychał mnie do lochu.
Nie czułam nic, bólu, smutku strachu. Byłam bez życia, czas było się przyznać przed sobą, zaufałam Bastianowi, a powinnam uważać na tego dupka. Mimo wszystko nadal, nie potrafiłam się na niego gniewać, on był inny... nie taki jak jego ojciec. Były chwile kiedy uśmiechał się, dowcipkował... był zwyczajnie miły. Jego ojciec nigdy nie przejawiał takich zachowań, pomyślałam że ciężko było mu żyć w takiej rodzinie gdzie nie widać miłości. Usłyszałam czyjeś kroki i ujrzałam twarz Luciana.
-Trzymaj- podał mi kromkę chleba z masłem-nie wiem co zrobiłaś, ale Książę jest wściekły w złości powiedział, że powinien cię już dawno zabić- ugryzłam ale mój prowiant smakował dziwnie.
-Przepraszam, poniosło mnie- mówiłam między kęsami.
-Mogłaś zawalić całą naszą misję. Naraziłaś wiele osób- wysyczał na mnie.
-Wybacz, ale w nic mnie nie wtajemniczasz, nigdy nic nie wiem w ślepo wykonuję wasze rozkazy. Nie wiem komu ufać a komu nie! Nic nie wiem!- czułam że opuszcza mnie siła.
-Powiem ci wszystko w swoim czasie, zaufaj mi proszę.
-Tak, dobrze- moja głowa była tak ciężka, że musiałam ją oprzeć o zimny kamień- czy ty mi coś dałeś?
-Będzie lepiej jeśli będziesz spała, wybacz mi wszystko- to były ostatnie słowa jakie usłyszałam zanim mój polik spotkał się z zimną kamienną podłogą.

Nie wiedziałam ile spałam, ale kiedy się obudziłam wszystko, dosłownie wszystko paliło mnie bólem, spojrzałam na swoje nogi i o mało się nie popłakałam. Były całe w siniakach i ranach ciętych, nie mogłam nimi ruszać. Czułam coś ciepłego na twarzy i poczułam intensywny metaliczny zapach-krew. Nie wiem co mi zrobili, wiem jedynie ,że musiało być to straszne. Nie mogłam się ruszać, każdy ruch sprawiał mi ogromny ból. Zimno podłogi było dla mnie wybawieniem, przez chwilę ból był mniejszy jednak oszukiwałam sama siebie, bowiem ból wracał z podwójną siłą. Leżałam na plecach, i płakałam z bólu chciałam jedynie zemdleć by już nie czuć tego wszystkiego. Liczyłam od stu w dół i tak cały czas by zająć czymś myśli, i nagle usłyszałam kroki na schodach. Nie miałam siły podnieść się by zobaczyć kto jest tak miły i składa mi wizytę, było mi to nawet obojętne.
-Obudziła się idź zawiadomić księcia- usłyszałam męski głos.
Drzwi do mojej celi zostały otwarte, a ja nie ruszyłam się nawet o milimetr. Ktoś dotknął butem moją nogę a ja zawyłam z bólu.
-Widać młody się postarał i nieźle cię ukarał.
-Zostaw ją już idź sobie!! - usłyszałam głos Bastiana.
Chłopak uklęknął przy mnie i spojrzał prosto w oczy. Widziałam w nich własne odbicie, które mnie przeraziło.
-Nie wiedziałem, że Ty i Cella byłyście tak blisko... zostawiła mi list zanim umarła w którym wszystko napisała, to jak z nią rozmawiałaś o domu, o pałacu, o wymarzonym weselu dzieciach, jak o nią dbałaś- na wspomnienie tych chwil zaczęłam płakać i to nie zwykłym cichym płaczem, a szlochem.
-Nie płacz proszę, chcę żebyś wiedziała, że została pochowana wczoraj wieczorem- to nie miało sensu, ile ja tutaj leżałam.
-Ile tutaj jestem?
-Od czterech dni. Za chwilę cię stąd zabiorę, gdybym mógł cofnąć czas... Przepraszam to jedyne co mogę powiedzieć- odparł chłopak.
-Nie, mów. Dla ciebie jestem kolejnym robakiem, którego ze względu na swoją pozycję można wgnieść w ziemię. Pozwól mi tutaj umrzeć, albo lepiej sam mnie zabij.
-Gdyby to było takie łatwe, ale proszę nie myśl o mnie tak źle, nie jestem taki jak mój ojciec- Bastian rozkuł moje nogi.
Zdziwiła mnie ta deklaracja, nie rozumiałam zbyt wiele, ale czułam że to wszystko nie jest na dobrych torach. Nie ruszyłam się ani na centymetr, cały czas patrzyłam na księcia, nie znam go długo ale widziałam, że jest inny niż jego ojciec. Przez chwile nawet widziałam, że kochał Celle, i jest mu ciężko po jej śmierci, jednak cały czas nie rozumiałam z kim ona rozmawiała wtedy w nocy, czy szczerze kochała księcia, czy Lucas na rację w tym że książę jest oczkiem w głowie króla? Tyle nagłych pytań, zupełny brak odpowiedzi. Bastian chwycił mnie za rękę i chciał pomóc wstać, krzyknęłam tak głośno, że sama przeraziłam się swojego głosu.
-Nic z tego nie będzie, nie dasz rady wstać sama?
-Starałam się, ale nie wydaje mi się to możliwe- załkałam cicho.
-Poczekaj tutaj chwilę, jakoś musisz wstać!
I wyszedł z mojej celi, w następnej chwili przy moim boku pojawił się Lucas i wstrzyknął mi coś w ramię, czułam, że ponownie zasypiam. Z jednej strony byłam mu wdzięczna, z drugiej byłam zła, że nic mi nie powiedział. Robiłam dla niego dużo ryzykując nakrycie , a on nie raczył mi nawet wytłumaczyć co się dzieje, co dalej. Zanim zasnęłam chłopaka już nie było przy moim boku.

Obudziłam się we własnej sypialni, ubrana w czystą koszulę nocną, mogłam poruszyć nogami i czułam się już znacznie lepiej. Ostrożnie wstałam z łóżka i powlokłam się do swojej łazienki, spojrzałam na siebie w lustrze i nie poznałam swojej twarzy. Oczy miałam przekrwione, wargę rozciętą a całą twarz w siniakach które zaczynały przybierać już fioletową barwę. Czułam się lepiej, więc zagryzłam wargę i ubrałam się w swój roboczy strój. Nie chciałam dawać nikomu satysfakcji, muszę być silna Lucas obiecał mi, że wszystko mi powie kiedy będzie na to pora, nie pozostało mi nic więcej jak mu ufać i czekać na właściwy moment. Założyłam zegarek, który czekał na mnie na stoliku nocnym i zapukałam cicho do pokoju Bastiana, był jedyną osobą z którą mogłam porozmawiać o Celli.
-Tak ?
-To ja czy mogę wejść?- zapytałam.
-Oczywiście, że możesz.-usłyszałam... że chłopak się uśmiecha.
Gdy weszłam do pokoju poczułam intensywny zapach farby, na środku pokoju stała sztaluga z płótnem. Bastian stał w białej koszuli i trzymał pędzel w lewej dłoni, włosy miał w dużym nieładzie i wyraźnie schudł.
-Dobrze się czujesz? - zapytałam podchodząc, z jednej strony pełna obawy pamiętając jak ostatnim razem mnie potraktował, jednak mimo woli i zdrowemu rozsądkowi ufałam mu. Spojrzałam co maluje i zaparło mi dech w piersiach to była Cella, ale wyglądała jak by, żyła. Zdrowa pełna siły, taka jak wtedy, gdy pierwszy raz ją widziałam.Jednak to nie mógł być ten czas bo za plecami dziewczyny widniała inna postać. To byłam ja, uśmiechnięta i rozpromieniona. Doskonale pamiętam tą chwilę, to było na tydzień przed śmiercią dziewczyny, czesałam jej wtedy włosy i śmiałyśmy się do łez. Podeszłam jeszcze bliżej obrazu i uśmiechnęłam się na to wspomnienie, zastanawiało mnie tylko jedno.
-Czy ty widziałeś nas wtedy?-zapytałam ze zdziwieniem. Inaczej nie mógł, by namalować tej sceny.
-Tak , ale byłem pewien, że wykonujesz tylko swoją pracę. Kiedy przeczytałem list, zrozumiałem jak dużo czasu razem spędzałyście. I jak dużo znaczyłaś dla Celli, oboje źle cię oceniliśmy, ja myślałem że będziesz kolejnym popychadłem, ale... no cóż myliłem się, natomiast Cella odnalazła w tobie przyjaciółkę. Byłaś z nią przez te ostatnie dni jej życia, kiedy wyglądała i czuła się okropnie. Mimo to nie okazywałaś obrzydzenia, myłaś ją kiedy zwymiotowała na siebie, kiedy nie zdążyła zawołać kogoś by iść do toalety, zawsze robiłaś wszystko na co ja nigdy num się nie zdobył, a ja potraktowałem cię jak...
-Już dobrze, stało się. Cella była wyjątkowa, i ty też jesteś.- kiedy ostatnia litera opuściła moje usta żałowałam, że to powiedziałam.
-Jestem nikim, nawet mój ojciec tak uważa- zaśmiał się cicho i powrócił do malowania.
-Myślałam, że jesteś wszystkim dla swojego ojca, że jest wpatrzony w ciebie jak w obrazek- odparłam.
Chłopak patrzył na mnie z pod przymkniętych powiek i odłożył pędzel.
-Nie chcę wiedzieć, skąd masz taką wiedzę. Wszyscy na tym zamku wiedzą, że stosunki z moim ojcem są złe.
Przełknęłam ślinę i zaczynałam głupieć. Lucas mówił mi coś zupełnie innego, że Bastian jest oczkiem w głowie swojego taty. Nie wiedziałam już co jest prawdą.
-Wybacz myślałam, że jest inaczej.
-Kiedyś tak było, ale zrobiłem coś strasznego, coś z czym nie mogę żyć do dnia dzisiejszego- spojrzał na mnie i uśmiechnął się- jesteś zupełnie pokręcona wiesz? Cierpiałaś katuszę przez mój rozkaz, a mimo to jesteś tutaj koło mnie, wtedy gdy najbardziej potrzebuję wsparcia.
-Co takiego zrobiłeś? Nie może być, aż tak straszne.- zmieniłam temat bo zupełnie nie umiałam przyjmować miłych słów, a z ust Bastaiana brzmiało to lekko jak obelga.
Chłopak, podniósł moją twarz tak bym spojrzała w jego oczy i dodał
-Chyba zupełnie zwariowałem- chwycił mnie za rękę i zaprowadził na korytarz. Szliśmy dość szybko, ale już w połowie drogi zrozumiałam gdzie idziemy, do pokoju który zawsze był zamknięty. Pokój, który za swoimi drzwiami skrywał tajemnicę Bastiana

zakreconadziewczyn

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2015 słów i 10617 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik claire

    CUUDOO *.* ;* :)))

    2 sty 2016

  • Użytkownik DiscoStar

    Super :) nie mogę się doczekać kolejnej części  <3

    2 sty 2016

  • Użytkownik Wiqsie

    Jak zwykle geniusz!!!

    1 sty 2016