Nic dla mnie cz 7

Nie mogłam tak stać i niczego z tym nie zrobić, zapukałam ponownie do pokoju księcia.
-Taaaaaak?- usłyszałam senny głos
-Mam pytanie, nie do końca rozumiem działanie tego zegarka. Czasem wydaje dźwięki mimo, ze mnie nie wzywasz. Pisałeś coś do mnie może chwilę temu?
-Nie, mój leży na stole, zakładam go zawsze po porannym prysznicu- odparł między kęsami jajecznicy.
Ogromna kula lodu spadła mi z serca do żołądka. Jeśli nie Bastian to kto inny wysłał do mnie tą wiadomość?
-Najwyraźniej musiałam coś nadusić, pierwszy raz widzę coś takiego- uśmiechnęłam się.
-Skoro już tutaj jesteś, przydaj się na coś i przygotuj mi wannę- wskazał głową na drzwi od łazienki.
Weszłam do średniej wielkości pomieszczenia, gdzie na samym środku stała piękna wanna w kolorze kości słoniowej, całość pomieszczenia była wyłożona czarnymi kafelkami i kamieniami. Wszystkie dodatki były utrzymane w kolorze wanny, nawet ręczniki były idealnie dobrane. Podeszłam do szafki wyciągnęłam z niej płyn do kąpieli, i wlałam sporą ilość do wanny, następnie puściłam wodę dłonią sprawdzając czy nie jest za ciepła. Zastanawiałam się czy nie dodać czegoś śmierdzącego do jego kąpiel, albo czegoś po czym przez miesiąc będzie schodziła mu skóra, ale było by wiadomo kto jest za to odpowiedzialny, dlatego musiałam jedynie robić to w swojej głowie. Kiedy się odwróciłam Bastian stał w drzwiach uważnie mi się przyglądając.
-Mogę mieć prośbę, czy gdy już posprzątasz u mnie w pokoju, przyprowadzisz tutaj moją narzeczoną? Pomożesz jej się też ubrać, najlepiej w tą śliczną czerwoną sukienkę, i zwiąż jej włosy w warkocz.
-Oczywiście- minęłam go w drzwiach.
W pokoju było względnie czysto jedynie łóżko i naczynia po śniadaniu wymagały sprzątnięcia, więc nie zabrało mi to dużo czasu. Gdy wychodziłam z pokoju Bastiana słyszałam cichą muzykę z za drzwi łazienki, była to szybka gwałtowna melodia. Zaniosłam naczynia do kuchni, i ruszyłam do pokoju, Celli. Wiedziałam, że dziewczyna mnie nie lubi mimo to musiałam iść jej pomóc przygotować się na spotkanie z jej przyszłym mężem, gdy miałam nacisnąć na klamkę od drzwi, do mojej głowy powróciły obrazy minionej nocy, i zrobiło mi się żal tej dziewczyny. W tym zamku, nie powinnam nikomu ufać, ani nikogo żałować. Jednak, od kiedy tutaj jestem widzę, że nie wszystko jest takie cudowne. Zapukałam cicho i poczekałam na odpowiedź. Jednak nikt się nie odzywał, zapukałam ponownie tym razem głośniej. Nadal nie otrzymałam odpowiedzi, obawiałam się wejść bez zgody kiedy nagle usłyszałam dźwięk bitego szkła. Nie zwracałam uwagi na konsekwencję, gwałtownie weszłam do pokoju a drzwi uderzyły o ścianę. Moim oczom ukazała się Cella siedząca na środku pokoju, a wokół niej walały się resztki... lustra które zbiła własną dłonią.
-Pani!- podbiegłam do dziewczyny i uklęknęłam obok niej nie zważając na szkło.
-Jestem tak okropnie brzydka!- załkała dziewczyna.
Nie wiem jak to było możliwe, ale wyglądała jeszcze gorzej niż wczoraj. Chwyciłam jej zakrwawione ręce, chciała mi je wyrwać ale widziałam, że nie ma na to siły.
-Pani, jesteś osłabiona za kilka dni ci się poprawi. Cały czas jesteś piękna, teraz tylko osłabiona.
-Gadasz tak bo musisz, ja do dzisiaj miałam lustro i codziennie patrzyłam jak ze zdrowej dziewczyny zmieniam się w potwora. I to wszystko jego wina!
-Kogo wina? Pani proszę powiedzieć, ja komuś to zgłoszę.
-Głupia jesteś dziewczyno- spojrzała się na mnie z politowaniem.
Spuściłam głowę w dół, podłoga wyglądała jak obsypana diamentami.
-Przepraszam... nie powinnam.- usłyszałam głos Celli.
-Nie masz za co przepraszać pani, książę chciał żebym pomogła ci się przyszykować na spotkanie z nim.
Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, i to dodało jej odrobinę uroku. Pomogłam jej wstać i zaprowadziłam do łazienki gdzie umyłam poranione ręce, na całe szczęście rany były bardzo płytkie i nie krwawiły więcej. Nalałam wody do wanny, wlałam olejek i pomogłam umyć się dziewczynie, gdy myłam jej plecy, czułam każdy krąg, każde żebro. Wyciągnęłam z szafy czerwoną sukienkę i podałam dziewczynie. Włosy uczesałam w warkocz, i za pozwoleniem lekko uszczypnęłam policzki by dodać im trochę koloru.
-Wyglądam lepiej...
-Ciesze się, że poprawiłam Pani humor- dygnęłam.
-Cella, tak do mnie mów, nigdy nie będę panią na tym zamku.
-Czemu tak mówisz masz wyjś...
-Nie dożyję ślubu, zostało mi najwyżej dwa miesiące życia, tak szybko mnie to zabija.
Wiedziałam, że jest źle ale nie spodziewałam się, że aż tak. Nie miałam pojęcia co powiedzieć dlatego podałam rękę dziewczynie i razem poszłyśmy do pokoju księcia, przez cały czas na twarzy dziewczyny widniał uśmiech.

Minął miesiąc, od czasu kiedy zostałam służącą księcia. Cella już zupełnie nie ruszała się z łóżka, przez ten cały czas widziałam się z Lucasem zaledwie dwa razy i nie zamieniliśmy ani jednego słowa bo zawsze ktoś był w pobliżu. Działo się też coś co mnie przerażało, książę był dla mnie cały czas bardzo miły, często się uśmiechał nigdy nie pozwolił mi odczuć, że jestem gorsza. Dodatkowo zaprzyjaźniłam się z Cellą, której wieczorami śpiewałam lub robiłyśmy różne inne babskie rzeczy, zaczynałam się czuć tutaj dobrze. Nie powinno tak być, muszę pamiętać co ten kraj zrobił z moim braciszkiem, do czego musiałam się posunąć by ratować swoją rodzinę. Któregoś dnia podczas czesania Celli, zaskoczyła mnie swoimi słowami.
-Gdybym miała więcej czasu... Zrobiłabym wszystko byle byś mogła wrócić do rodziny, ale teraz nic nie mogę zrobić. Nie mam takich pieniędzy by ci pomóc, wszystko zostało u mnie w domu... Przepraszam cię Zallo.
-Nie mów nawet tak, otrzymałam od ciebie coś więcej niż pieniądze, jesteś moją przyjaciółką to jest dla mnie bardzo ważne.
-Mam nadzieję, że ci się uda. Mnie się nie udało, ale tobie musi.
Zupełnie nie rozumiałam słów dziewczyny, uśmiechnęłam się zatem kiedy zasnęła pół leżąc, pół siedząc. Przykryłam ją i wyszłam cicho z pokoju. Sen nie przyszedł szybko, kręciłam się w łóżku ze złym przeczuciem.
Następnego ranka, zadzwonił mój zegarek, natychmiast wyszłam z łóżka i ubrałam się w swój strój. Tą czynność miałam opracowaną do perfekcji, wyszłam z pokoju i zobaczyłam, że drzwi do pokoju księcia są otwarte. Weszłam do środka, przy oknie stał książę, i trzymał w dłoni chustę Celii. Z początku nie wiedziałam co to oznacza, ale kiedy zobaczyłam, że ma na sobie czarny garnitur i patrzy przed siebie pustym wzrokiem... zrozumiałam.
-Bastian- powiedziałam stojąc w drzwiach
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno, serce ściskało  mnie na ten widok, zamknęłam drzwi i podeszłam do chłopaka.
-Odeszła dzisiaj rano, w moich ramionach- wyszeptał nie odrywając wzroku od szyby.
-I niby cię to obchodzi?- zapytałam przez zaciśnięte zęby.
-Słucham?!
-Widziałam cię z tymi dziewczynami wtedy w nocy, ona umierała a ty zabawiałeś się w najlepsze.
W następnej sekundzie leżałam na ziemi z piekącym policzkiem i łzami w oczach.
-Jeszcze jedno słowo, a będziesz martwa.

Wszystkim życzę Wesołych Świąt !

zakreconadziewczyn

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1394 słów i 7476 znaków.

5 komentarzy

 
  • mag12e

    Super!

    28 gru 2015

  • claire

    Jestem pod wrażeniem :) ale koniec najlepszy ,,jeszcze jedno słowo i będziesz martwa'' i za chwile ,,wszystkim życzę wesołych świąt" xD

    27 gru 2015

  • Nata208

    Super niemoge się doczekać kolejnej części

    27 gru 2015

  • LaaaleczeQ

    Idealne ;)

    27 gru 2015

  • Misiaa14

    cudowne *-* piszesz bosko

    27 gru 2015