Wygnany 9

Opuścili fort Vexa i ruszyli w drogę powrotną do miasteczka. Wybrali trasę prowadzącą na około, przez gęsty las. Szli, rozmawiając i planując kolejne kroki. W końcu Enar będzie musiał wrócić do królestwa, aby stawić czoła rozpętanemu bałaganowi. Idąc głębiej w las, usłyszeli trzask gałązki dobiegający gdzieś po ich prawej stronie. Stanęli, wpatrując się w to miejsce. W pogotowiu mieli wyciągniętą broń.
- Jak nas zaatakuje jakiś niedźwiedź, to cię zabije, Wade. - powiedział Enar.
- Nigdy nie spotkałem w tych lasach niedźwiedzia.
- Czyli to nie niedźwiedź? - spytał złodziej z nadzieją.
- Nie, to nie niedźwiedź. - Odpowiedział im męski głos, a po chwili zza drzew wyłonił się mężczyzna, z kilkoma innymi ludźmi. - Witaj, Wade, słabo bronioną macie tę wyspę z drugiej strony.
- Przedostaliście się przez góry. - Stwierdził zaniepokojony pirat.
- Jesteśmy najlepsi. Góry nas nie pokonają. - Zaśmiał się przybysz.
- Drake. - Wycedził Enar.
- Widzę, że złodziejaszek też o mnie słyszał.
- Szybko biegasz, młody? - spytał szeptem pirat.
- W miarę, a ty?
- Też. Musimy uciekać. Jedyny kierunek, jaki nam został to fort Vexa. Tam mogą nam pomóc. Biegniemy? - Spojrzeli sobie w oczy, dając niemy znak, że obaj się zgadzają. Szybko obrócili się i zaczęli biec w kierunku, z którego przyszli.
- ZA NIMI! - Usłyszeli wrzask Drake'a, a po chwili odgłosy kroków.
- Mam nadzieję, że nie mają broni palnej, bo będzie po nas. - oznajmił Enar. 
- Pewnie się przekonamy.
Na szczęście dla uciekających, ludzie Drake'a nie mieli przy sobie broni palnej, a sam ich dowódca nie brał udziału w pościgu. Na ich nie szczęście do fortu mieli jeszcze kawałek, a oboje byli już mocno zmachani. Enar był minimalnie dalej od Wade'a. Obrócił głowę, by spojrzeć na pirata, ale zauważył tylko jego dziwny wyraz twarzy i w tym samym momencie leżał na ziemi. Potknął się o wystające korzenie. Zebrał się szybko z ziemi i kontynuował bieg. Tym razem trochę wolniej.
Fort powoli wyłaniał się, a strażnicy byli coraz bliżej. Któryś z piratów będący na straży, zauważył ich i podniósł alarm. W krótkiej chwili kilku ludzi Vexa wraz z nim samym wybiegło przed fort, zostawiając ścieżkę dla uciekinierów. Enar i Wade podziękowali im skinieniem głowy i wbiegli do fortu. Po ich wejściu jeszcze więcej piratów obstawiło główne wejście, a dwaj uciekinierzy padli na ziemię zmęczeni i zdyszani, próbując zaczerpnąć powietrza. Królewscy widząc piratów, zrezygnowali z pościgu. Wszyscy wrócili na swoje miejsca, a Vex podszedł do leżących na ziemi.
- Co się stało? - spytał ich.
- Drake jest na wyspie. - odparł Wade. 
- Co? 
- Przedostali się przez góry po drugie stronie wyspy.
- Jak?
- Magia. Drake pałał się magią i był w tym dobry. - odpowiedział Enar.
- Dobra, chodźcie do mnie. Tam pogadamy.
Pirat ze złodziejem wstali z ziemi i poszli za Vexem. Enar lekko utykał na jedną nogę, ale miał nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Zarządca fortu zamknął za nimi drzwi do swojego biura. Wskazał pozostałym, by usiedli na krzesłach, a następnie sam usiadł po drugiej stronie biurka.
- Co mu się stało, że kuleje? - spytał Wade'a, wskazując na Enara.
- Potknął się o korzenie wystające z ziemi.
- Masz całą kostkę? - tym razem spytał złodzieja.
- Raczej tak. Złamana nie jest. Tylko obolała.
- To dobrze. A teraz musimy wymyślić jak pozbyć się Drake'a i jego ludzi z naszej ziemi.
- Można by zrobić zasadzkę. Tylko gorzej będzie jeśli robiąc zasadzkę, wpadniemy w ich zasadzkę. Nie wiadomo jak i skąd, ale wiedzieli, że będziemy wracać przez las i czekali na nas. 
- Jest to głupi pomysł. Drake chce was obu, bo król ma dla was karę. Robiąc z któregoś przynętę, niepotrzebnie narazimy go na niebezpieczeństwo. Wade, ty wiesz, co cię czeka. Znasz swój wyrok. Enar, z tobą jest gorzej, bo nie jest określone, co cię czeka. 
- Skąd Wade zna swój wyrok? - spytał z ciekawości.
- Kilka razy już go wyciągaliśmy spod szubienicy.
- Przyznam, zadrżało się, dlatego też Drake zna moje imię.
- Dobra, słuchajcie, zostaniecie tu, w forcie, odpoczniecie, a jutro coś wymyślimy. Poinformuję resztę, żeby uważali i w razie czego informowali nas, jakby widzieli kogoś podejrzanego. 

Dodaj komentarz