Wygnany 19

           Dotarcie do ogrodów było łatwe. Samo poruszanie się po nich też. Minęło kilka minut i wszyscy stali przed wejściem do tuneli. 
- Tu się rozdzielamy. Ja idę po kulę.
- My pójdziemy w odwiedziny do króla. Tylko Enar, nie daj się złapać. 
- Wy też, Vex.
             Idąc tunelami, próbował przypomnieć sobie, jak wiodła ścieżka. Kilka razy zabłądził. Plątanina korytarzy wydawała się o wiele trudniejsza, niż wtedy jak był dzieckiem. W końcu dotarł do drzwi. Powoli je otworzył, a jego oczom ukazała się komnata, jak sądził, księżniczki. Szybko omiótł wzrokiem pomieszczenie, patrząc za lokatorami. Na jego szczęście nikogo nie było, więc wziął się do roboty. Ostrożnie otwierał każdy mebel, zaglądał w każdy kąt, ale nigdzie nie było poszukiwanego przedmiotu. 
                   Podszedł do drzwi komnaty, a następnie wyjrzał przez dziurkę od klucza. Na korytarzu było czysto. Wyszedł i ostrożnie pobiegł dalej. Na piętrze księżniczki, kuli nie znalazł. Zszedł poziom niżej. Tam po krótkiej chwili dołączyła do niego reszta.
- Masz kule? - spytał Kirk.
- Nie, nie było jej tam. Ktoś musiał ją zabrać, albo Drake nas oszukał, by tylko nas tu zbawić w pułapkę.

- Jakby miała to być prawda, już byś tkwił w lochach. Rozumiem podejrzliwość wobec mnie. Na twoim miejscu każdy by wszystkich podejrzewał, ale musisz trochę odpuścić, Enar. Dla dobra misji. Szczególnie że w Królestwie coś dziwnego się stało.
- Co masz na myśli?
- Podsłuchaliśmy strażników, jak rozmawiali. Podobno królowa jest  gdzieś na tym piętrze i ma areszt domowy.
- Myślisz, że może mieć ją przy sobie? - spytał młody złodziej.
- Nie wydaje mi się, ale musimy to sprawdzić. - odpowiedział Vex.
- Dobra, wy idźcie za mną, tylko po cichu. Trzymajcie to swoje żelastwo, by tak nie hałasowało. Zmarłego byście tym obudzili. 
                                  Cała grupa, prowadzona przez Enara, ostrożnie przeszukiwała komnatę po komnacie. Limit szczęścia już wyczerpali. Nigdzie nie było tego czego szukali, a czas im się kończył. Na korytarzu zostały tylko trzy pomieszczenia, w których nie byli. Pierwsze było puste, czego mogli się spodziewać. W drugim znaleźli dziwnie wyglądające przedmioty.
- Drake, co to jest? - spytał Wade.
- Przedmioty wykorzystywane do czarów. Każde rzucone zaklęcie potrzebuje odpowiedniej energii, by mogło prawidłowo zadziałać. Ktoś, kto nie urodził się z magią w sobie, a tylko wyuczył się sztuki czarów od czarownicy, potrzebuje takiej pomocy. 
- Czyli królowa bez tych dupereli nam nie zagraża? 
- Nie lekceważyłbym jej. Nie możemy zapomnieć, że przez piętnaście lat omamiała całe królestwo.
- Tak, ale jak nam wcześniej mówiłeś przy pomocy tej śmiesznej kuli, którą próbujemy zniszczyć. Jeśli pozbędziemy się wszystkich jej pomocy, pozbawimy jej mocy? 
- To nie tak, Enar. Pozbawisz jej ogromnej części mocy, ale daje, coś w niej zostanie. 
- Nawet jeśli, tak to i tak musimy to zniszczyć.
                                Co mogli, to spalili, co było zbyt twarde, Drake zniszczył za pomocą magii. Zostawiając po sobie bałagan, Przeszli do kolejnego pomieszczenia. Wyglądało jak miejsce jakiegoś alchemika. Wszędzie były porozwieszane do ususzenia zioła. Szybko wyszli, niczego nie ruszając i podeszli do kolejnych drzwi.   Enar gwałtownie wszedł do środka, Nie zwróciłby uwagi na postacie stojące pod jedną ze ścian, gdyby mniejsza nie zaczęła krzyczeć. Obrócił się twarzą do nich, a jego oczy natychmiastowo się zwęziły. Zaraz za nim weszli pozostali, z uniesioną bronią.
- Matko. Przepraszam, macocho. - orzekł oschle.
- Ty! Ty przeklęty, nic niewarty banito! Degeneracie! Szujo! To wszystko twoja wina! Powinieneś być martwy! - Dopiero po chwili zauważył  Drake'a i Vexa. - A oni powinni odpowiedzieć za nie wypełnienie cholernego rozkazu! Zginiecie za to! Wszyscy! Ten pirat z wami też!
- Co? Zabijesz nas na oczach tego dzieciaka? - zaśmiał się Enar. - Nie zrobisz tego. Nie dasz rady. Przerasta cię to. - mówił z pogardą w głosie. - Już raz próbowałaś i ci się nie udało. Na stryczek też chciałaś mnie wysłać i ci nie wyszło. 
- STRAŻE! 
- Krzycz, ile chcesz, oni ci nie pomogą. Drake, Wade, Kirk i Vex jeśli tamci przyjdą, nie pozwólcie im do nas podejść.
- Robi się. - czterech pomocników wyszłoby odciągnąć królewskich. 
- Zostaliśmy tylko we trójkę. Rodzinne spotkanie. - Prychnął. 
- Mamo, o czym mówi ten straszny pan? 
- Ooo czyżbyś nigdy nie pochwaliła się córce swoimi osiągnięciami? 
- Zamknij się! 
- Słuchaj no mała, ja jestem pierwszym dzieckiem króla, twojego ojca. Tylko, gdy byłem gdzieś tak w twoim wieku, ona - wskazał palcem macochę - kazała się mnie pozbyć.
- Ani słowa więcej, albo tego pożałujesz! 
- Więc dwóch, którzy są tu teraz ze mną, za sprawą jej rozkazu, porzuciło mnie na pastwę losu w środku lasu. 
- Powiedziałam coś! - Zdenerwowana królowa wypuściła strumień magii prosto w młodego złodzieja. Jego towarzysze nie mieli szans na zareagowanie.
- ENAR! - krzyknęli przestraszeni. 

Dodaj komentarz