Wygnany 12

Pierwszej nocy po zdobyciu klucza, nie mieli szansy na ucieczkę. Strażnicy zorganizowali warty. Jak się okazało następnego dnia, do portu przybyły trzy okręty pirackie. Na razie było cicho, ale wszyscy w zamku spodziewali się możliwego ataku. Dlatego też król za namową królowej, przyspieszył egzekucję więźniów. Tego samego dnia o południu na głównym placu przy zamku przygotowano szubienice. Tłum gapiów zaczął się zbierać na kilka godzin przed wyrokiem, a wiadomość o egzekucji rozniosła się po całym mieście. Dotarła również do nowo przybyłych piratów.
- Vex, myślisz, że to mogą być oni?
- Nie wiem, ale coś mi podpowiada, że jednak tak. Musimy na szybko obmyślić jakikolwiek plan działania. Jedno jest wiadome, czekamy z rozpoczęciem na wyrok.
Kilku wyżej postawionych piratów zebrało się w kajucie Vexa, by wymyślić plan działania. W tym samym czasie w zamkowych celach dwaj więźniowie siedzieli w ciszy. Nie chcieli rozmawiać w towarzystwie strażników, a ci ostatnio ciągle ich pilnowali. Nikt nie chciał ryzykować ucieczką osadzonych, dlatego byli pod ciągłym nadzorem.
Czas mijał, plac, na którym za chwilę miał być wykonany wyrok, był już pełen ludzi, piraci z opracowanym planem też już czekali, a Enar i Wade w dalszym ciągu byli cicho. Nie raz któryś ze strażników chciał któregoś wyprowadzić z równowagi, ale nie dali się. Mimo że od śmierci dzieliły ich już chwilę, nie chcieli dać strażnikom przyjemności, z myśli o ich strachu.
W końcu przyszła po nich eskorta. Związali najpierw Wade'a, a następnie Enara. Prowadzeni byli jeden za drugim, a dookoła szli uzbrojeni po same zęby strażnicy. Gdy wyszli na plac, rozległy się wiwaty na widok skazańców. Będąc już prawie pod szubienicą, oczy Enara spoczęły na ludzkiej sylwetce stojącej na pobliskim dachu. Lekko uśmiechnął się w duchu, doskonale wiedział, co to może oznaczać. Wprowadzili ich na podwyższenie szubienicy, założono im pętle na szyje i teraz wszyscy czekali na odczytanie wyroku. Wyszedł przed nimi urzędnik i zaczął odczytywać przewinienia najpierw złodzieja, a następnie kapitana, ale ten pierwszy miał to gdzieś. Jego oczy bacznie obserwowały postacie stojące na dachach, które nie należały do królewskiej gwardii. Gdzieś w pierwszych rzędach gapiów dostrzegł kilka znajomych twarzy. Zerknął na Wade'a, po jego lekkim uśmiechu na twarzy wydedukował, że też ich zauważył. Poczuł ulgę, mimo wszystko nie chciał jeszcze umierać. W momencie, gdy skończono wyczytywać wyrok, a prowadzenie przeszło na kata, rozległy się strzały. W tym samym czasie liny tuż nad ich głowami zostały przestrzelone, tłum wpadł w panikę, strażnicy nie wiedzieli, co robić, a piraci rozpoczęli plan wydostania ich towarzyszy. Gdy strażnicy zrozumieli, co się dzieje, Vex był już przy skazańcach i uwalniał ich z pozostałych lin. Reszta piratów trzymała strażników z daleka od szubienicy.
- Słuchajcie, musimy szybko uciekać na statki. Możecie biegać? - oboje przytaknęli. - To dobrze. - zagwizdał i reszta jego ludzi pobiegła za nim.
- Będziemy tam bezpieczni? - zapytał Wade.
- A jak myślisz? Puki jesteśmy na terenie królestwa, nigdzie nie będziemy bezpieczni. Statek daje wam ochronę, a nie bezpieczeństwo. Nasi ludzie czekają i są przygotowani.
Biegli całą sporą grupą. Z miejsca egzekucji do portu był kawałek drogi, a strażnicy nie poddawali się i ciągle ich gonili. Mijani mieszkańcy szybko schodzili im z drogi. Mimo najszybszego tempa, jakie narzucili, królewscy wysłannicy praktycznie deptali piratom po piętach. Uciekinierzy wbiegli w jedną z wąskich uliczek. Na jej końcu czekały niewyraźne postacie z gotową do użytku bronią, gdy tylko podbiegli jeszcze kawałek dalej, jedna z tych postaci odezwała się.
- Enar! Uciekajcie na okręty! My ich zatrzymamy! - tłum przed nimi zrobił dla nich przejście. - Biegnijcie tędy!
Gdy tylko ostatni z piratów minął tłum, ten na powrót zastawił całe przejście. Enar nie oglądał się za siebie, doskonale wiedział, kim są ci ludzie i zapamiętał sobie, by im podziękować, jak tylko wyjdzie z tej sytuacji cało. Dzięki pomocy złodziei i lawirowaniu w ciasnych uliczkach, w końcu dotarli do portu. Tam spotkali małą grupę strażników, która, nawet nie zdążyła zareagować na ich wtargnięcie. Piraci, którzy tam zostali, szybko się nimi zajęli. Po chwili wszyscy byli już na statkach. Vex dał sygnał do odpłynięcia i podszedł do dwóch skazańców.  
- Tak ładnie odgrażałeś się ojcu, a teraz wychodzi na to, że uciekasz. - zaśmiał się Wade.  
- Nie miałem czasu, by coś zaplanować.  
- Ty nic już nie planuj, młody. - powiedział z uśmiechem Vex. - Więcej tak swoich ludzi narażać nie mam zamiaru.  
- Rozumiem, ale w sumie... - zamyślił się - mogę mieć jedną prośbę?  
- Co ty planujesz? - spytał Wade.  
- Chcę dać im nauczkę.  
- I na czym ta twoja nauczka ma polegać? - zabrał głos Vex.  
- Ostrzelaniu zamku.  - uśmiechnął się wrednie.

Dodaj komentarz