Ostatecznie królowa nie została zamknięta w lochu, a w jednej z komnat. Miała zakaz opuszczania pomieszczenia, ale inni mogli do niej przychodzić. Jednego razu, córka przyniosła jej kilka bardzo ważnych i dziwnie wyglądających rzeczy.
- Mamo, a co to?
- To są magiczne przedmioty, zbyt potężne, by dać ci się nimi bawić.
- A do czego ci one?
- Nadchodzi zły człowiek, kochanie. Chce nam odebrać wszystko, co znamy i zgarnąć to dla siebie.
- Wszystko? Jak wszystko? Przecież to niemożliwe.
- Oj, moja mała, chce ci zabrać tron i całe królestwo. Mieć to wszystko na własność.
- Ale tron może przejąć przecież tylko ktoś z rodziny królewskiej.
- I widzisz, mój skarbeńku, ten zły człowiek ubzdurał sobie, że to mu się należy. Ale to kłamstwo. Jedyną spadkobierczynią tronu jesteś ty i ja o to już zadbam.
Piraci powoli wypływali ze swoich wód. Za Nocą Zagłady, na której pokładzie był Wade i Kirk, płynął Strażnik z Drakiem, Vex'em i Enarem. Miały być to dwa jedyne statki wysłane na spotkanie z królewskimi, jednak po drodze dołączyły do nich jeszcze trzy inne, Przeklęty, Lewiatan i Morska Wiedźma.
Na pokładzie Nocy Zagłady, Wade rozmawiał z Kirkiem.
- Pamiętasz jak kilka miesięcy temu, to wszystko się zaczęło? Jak mnie wynajęliście, bym was zabrał z Królestwa. - Wade prychnął śmiechem. - Nikt się wtedy nie spodziewał, że młody złodziej okaże się niedoszłym księciem.
- Tak, to miała być prosta robota. Bardzo chciał zagrać na nosie ojcu. W pewnym sensie to zrobił.
- Gdy opowiadał mi swoją historię, postanowił, że pewnego pięknego dnia, wróci i da takie przedstawienie, którego nikt nie zapomni. Widocznie nadszedł ten czas. Płyniemy w pięć pirackich okrętów, na sam nasz widok, wzniecą alarmy w całym mieście.
- Enar już dał jedno przedstawienie. - wtrącił Kirk. - Wtedy, co kazał ostrzelać z armat zamek. Dał im twardo do zrozumienia, że jest niebezpieczny. Pięć pirackich statków powinno dać im do zrozumienia, że ten chłopiec już nie żartuje.
- Tak, to prawda.
Nie spieszyło im się, więc do królestwa dotarli kilka dni później. Wszystkie okręty zacumowały w porcie należącym do Gildii Złodziei. Schodząc z pokładu, Enar i Kirk zostali radośnie przywitani przez pozostałych członków.
- Patrzcie, patrzcie, kto to do nas wrócił. Synowie marnotrawni. Kirk i Enar. Jednak żyjecie. - wyszedł im na spotkanie wysoki mężczyzna z dużo niższą kobietą obok siebie.
- Jak widać, to dużo ciekawsze spotkanie.- dodała kobieta, patrząc na podchodzących pirackich kapitanów i królewskiego maga. - Gdy przybywasz do miasta, nigdy nie może być nudno.
- Jak dobrze mnie znasz, Kler. - uśmiechnął się Enar.
- Co tym razem, dzieciaku? Ostatnio ci trochę nie wyszło.
- Wiem, mistrzu, ale tym razem to czysto osobiste.
- Dlatego masz, że sobą piracką ochronę?
- Powiedzmy, ale muszę już iść. Czas nas nagli.
Ulice miasta były puste. Mieszkańców było od groma, lecz nigdzie nie było widać patroli straży. Alarmu też nikt jeszcze nie wszczął. Było to podejrzane. Cała ich grupa była przygotowana na królewskie wojska, a tu nic. Szli szybko i pewnie w stronę zniszczonego zamku. Musieli jak najszybciej znaleźć się w ogrodach zamkowych, póki było czysto.
Dodaj komentarz