Dwaj piraci patrzyli na młodego złodzieja, jakby przed nimi stał kompletny idiota.
- Chcesz zrównać z ziemią miasto, w którym mieszka od groma niewinnych ludzi? Dobrze rozumiem? - spytał Wade.
- Nie. Chcę, by piraci wypuścili jedną salwę z armat w stronę zamku i tylko zamku. Nie chodzi mi o cywili.
- No dobrze, a jak zniszczysz zamek to co? Staniesz się wrogiem publicznym numer jeden i tak naprawdę nic ci to nie da.
- Mówi mi to pirat, który już kilka razy miał zawisnąć.
- Teraz jak to tak ująłeś, to rzeczywiście ma mało sensu. - zaśmiał się Wade.
- W takim razie posłuchaj mnie, młody. Mogę wydać taki rozkaz, ale muszę mieć pewność, że wiesz, co robisz. Będziesz musiał się po tym ukrywać i to dobrze.
- Wiem. Chcę patrzeć, jak ich mury się walą.
- Niech ci będzie. Jedna salwa i ani kuli więcej.
Vex odszedł od nich, by stanąć za sterem. Po chwili do ich uszu dobiegł wykrzykiwany rozkaz. Statek okręcał się, by stanąć działami frontem do terenu królestwa.
- Celować tylko w zamek! Załadować armaty! Cel! Pal!
Ogłuszający dźwięk wystrzeliwanych kul rozbrzmiał po całym mieście, a zamkowe mury kruszyły się pod wpływem uderzenia. Enar stał i bacznie obserwował, jak duma jego ojca w jednej chwili zamienia się w dziurawy ser. Przyglądał się temu ze szczerym uśmiechem, wyrażającym zadowolenie, na ustach.
- Jesteś chory Enar. - stwierdził Wade. - A co jeśli komuś coś się stało?
- Pewnie nie jednej osobie. Mam ogromną nadzieję, że temu ich przeklętemu magowi coś się stało.
- Zadowolony jesteś? - spytał Vex.
- Tak, kapitanie.
- Dobrze, wracamy na wyspę. Tam porozmawiamy o waszych wyczynach.
- Naszych? - spytali równocześnie.
- Tak, samoistnie was nie złapali podczas gdy oboje byliście zamknięci u mnie w forcie.
Enar do późnych godzin nocnych, stał w tym samym miejscu i obserwował czy ktoś ich śledzi. Wyglądało na to, że przed nimi długa i spokojna droga powrotna bez królewskich na ogonie. W końcu udało się pod pokład, by zająć jedne z hamaków i pójść spać.
Śniło mu się, że znowu był mały, a jego matka żyła. Byli wtedy szczęśliwą rodziną. Biegał roześmiany między strażnikami po korytarzach. Senne wspomnienia zabrały go do dnia, w którym ojciec poprosił Vexa i Drakea by nauczyli kilku rzeczy małego chłopca. Wtedy Drake jako mag pokazał mu parę sztuczek, jak wyciąganie monety zza ucha. Vex natomiast postawił na zaznajomienie chłopa z leśnymi roślinami, które nie są trujące. Na tym sen się zakończył i zaczął się kolejny. Dalej był małym księciem, a jego matka dalej żyła. Siedział z nią i ojcem w sali tronowej na jakiejś nudnej audiencji, następnie miała odbyć się uczta na cześć jakiegoś starego króla. Vex i Drake stanęli frontem do Enara za gośćmi. We dwóch robili głupie miny, by tylko rozweselić małego chłopca. Kolejny sen nie był już tak miły do wspominania. Stał właśnie nad grobem matki. Był sam jak palec na ogromnym cmentarzu, a przynajmniej tak mi się wydawało. Znowu pojawił się Vex i Drake, tym razem by go zabrać z tego miejsca i odeskortować z powrotem do zamku. Enar gwałtownie obudził się, siadając na hamaku. Przetarł oczy i wstał. Wiedział doskonale, do jakiego momentu dążył jego sen, miał go już wielokrotnie. Ciągle ten sam przebieg wydarzeń. Od szczęśliwego dziecka po zrozpaczonego nastolatka stojącego nad ciałem swojej pierwszej ofiary. Pierwsze morderstwo, które kiedyś nie dawało mu spokoju, a teraz nie robi na nim wrażenia. Niestety, ale czasy się zmieniają i trzeba przywyknąć do pewnych rzeczy, na przykład morderstwa. Wyszedł na pokład, udał się na sam tył, za miejscem, gdzie jest ster i przystanął przy bogato zdobionej barierce. Oparł się o nią i spojrzał w niebo, było na nim pełno gwiazd. Zastanawiał się, dlaczego ze wszystkich ludzi, którzy się nim zajmowali za młodu, jego sen obejmuje akurat tych dwóch. Jeszcze Vexa to zrozumie, bo jak się okazało, jest po jego stronie i mu pomaga, ale Drake? Jeszcze kilka godzin temu był o krok od zawiśnięcia przez niego, a teraz śnił o nim.
Odgłos rozbijających się fal o statek przywiał mu kolejne wspomnienie z dzieciństwa. Jego matka już nie żyła, a król znalazł na jej miejsce obecną królową. Enar siedział na statku razem z Vexem i Drakem. Rozmawiali o nowej kandydatce na władczynię. Z tego co rozumiał mały chłopiec, nie podobała im się. Sądzili, że król sam z siebie by takiej osoby nie wybrał. Kobieta była zupełnym przeciwieństwem matki chłopca. I w tym momencie Enar się otrząsnął. Wpadł na pomysł, tylko musi pogadać o tym z Vexem. Być może okaże się, że dla tego zepsutego królestwa jest jeszcze nadzieja.
Nie wracał już pod pokład na hamak. Wolał postać i obserwować wszystko dokoła, a może coś jeszcze ważnego sobie przypomni. Powoli wstawał dzień, a piraci zaczęli się zmieniać, by ci z nocnej zmiany mogli odpocząć. Po jakimś czasie przyszedł Vex i przywitał się z chłopakiem.
- Musimy pogadać. Istnieje cień szansy, że odkryłem coś ważnego.
- Co cię tak nagle ugryzło?
- W nocy śniłeś mi się ty i Drake. Byliśmy w różnych momentach mojego, jakże krótkiego życia królewskiego, ale mam wrażenie, że rozwiązałem zagadkę.
- No dobrze, chodź ze mną do mojej kajuty. Tam będziemy sami.
1 komentarz
emeryt
@Aleksa, odcinek jak zwykle bardzo ciekawy. Zakończnie sugeruje że ciąg dalszy nastąpi i to z częściowym wyjaśnieniem oraz kolejną akcją. Serdecznie pozdrawiam, życząc dużo zdrówka, oraz wspaniałej weny.