Samotny jeździec jechał przez blady świt niczym opętany, ścigając się ze wschodzącym słońcem. Wiatr szarpał poły jego długiego płaszcza, jakby chciał go zerwać z ramion mężczyzny. Gałęzie drzew zacinały mu twarz, pozostawiając krwawe zadrapania. Klnąc pod nosem, jeździec wbił srebrne ostrogi w boki konia, ponagliwszy zwierzę. Nie miał dużo czasu. Sygnał, za którym podążał od godziny słabł coraz bardziej. Wiedział, co to oznacza. Dar krwi nigdy nie kłamał. Mężczyzna był świadom, jak wiele ryzykuje, używając zakazanej przez Zakon mocy, ale to nie miało znaczenia. Musiał znaleźć zaginionych za wszelką cenę, choćby tę cenę stanowiły wszystkie jego osiągnięcia. Pędził szybciej i szybciej, aż nagle las się przerzedził, zmieniając w ogołocony z roślinności klif. Zeskoczył z siodła, przezornie sięgnąwszy po szybkostrzelną kuszę. Ostrożnie wychylił się poza krawędź urwiska. Wzburzone fale lśniły czernią. Na plaży poniżej dostrzegł łódź, czwórkę mężczyzn, wściekle gestykulującą dziewczynę i nieruchomo leżące ciało. Zmrużył oczy, wykrzywiwszy wargi w złowrogi grymas.
- Znalazłem cię - szepnął, po czym uniósł broń.
5 komentarzy
Almach99 · 22 października
Czekam, czekam, czekam ...
100%1
agnes1709 · 21 października
No, narobiłam, bo mam w końcu trochę czasu. Czekam na kolejne. P.s. Krótkie, nawet jak na prolog
100%1
AlexAthame · 14 października
No nie.Tak zakończyć? No cóż trzeba czekać.
92%1
AnonimS · 11 października
Dobre ale króciutkie. Pozdrawiam
100%1
Duygu · 11 października
Wspaniałe opisy. Trzymacie poziom. Cóż za emocje! Ta tajemniczość, ten mrok, groza... Cudo, kochane moje
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy 
100%1