Mundo Misterioso cz.7

Myślałam że to już naprawdę koniec… W pewnej chwili nie wiem skąd pojawił się Xabi. Stanął przede mną kazał mi się odsunąć o tyłu, tak zrobiłam. Zaraz potem on stanął bliżej niego, po chwili uklęknął na jedno kolano. Patrzył mu głęboko w oczy, które również zrobiły się jaskrawo żółte. Zaczął coś szeptać.. ale nie w naszym języku, to chyba był taki którym porozumiewały się istoty nadnaturalne. Nie minęła chwila a przed nami ukazał się Jorge w ludzkiej postaci.  

- Chciałeś ją zabić? – zapytał po części ze spokojem.  

- Nie… – odpowiedział lekko zdyszany, Xabi mówił mi już kiedyś że po przemianie są wyczerpani, nie wiem do końca czemu ale tak jest.  

- Idź. – powiedział a on tak zrobił. Podziękowałam mu za ratunek i poszłam.  

***  

Godzina, 17.

Szłam spokojnie, w pewnej chwili zauważyłam Xabiego i Jorge. Kłócili się, podeszłam bliżej bo nie mogłam tak tego zostawić. Oni się przecież zaraz pogryzą.

- Chłopaki co wam znowu odwala co? Słychać was na całe miasto co się stało?

- Ten debil pocałował moją dziewczynę! – krzyknął Xabi.

- Sama tego chciała! Ona już od początku powinna być ze mną a nie z tobą !

- No widać że jednak cię nie kochała skoro wybrała mnie. – nie rozumiałam o co tu chodzi Jorge mi wszystko wyjaśnił Jak się okazało chodziło o to że Jorge kiedyś był bardzo zakochany w tej dziewczynie ona też coś do niego czuła i wtedy ona poznała Xabiego i zakochała się również w nim, Potem chłopaki powiedzieli jej że dobrze by było gdyby wybrała między nimi no i… tak się stało że wybrała Xabiego.  

- Tak nie powinno kurwa być.  

- Nie umiesz się z tym pogodzić… no trudno.  

- Ona była ze mną w ciąży ty skurwysynie! – nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.  

- Co? Ale… jak to?  

- To było jeszcze zanim poznała ciebie. Kochała mnie, a ja ją, w końcu stało się, poszliśmy do łózka i na następny dzień okazało się że zaszła w ciąże. Mięliśmy stworzyć normalny związek… być razem, wziąć ślub ale wtedy pojawiłeś się ty. Wszystko się zawaliło. Miesiąc po tym poinformowała mnie o tym że usunęła ciąże. – Łzy napływały mi do oczu kiedy to słyszałam. – Wszystko przez ciebie. Zniszczyłeś mi życie. – powiedział i odszedł. Xabi był bardzo załamany, było to po nim bardzo widać. O godzinie 19 poszłam razem z Alex na imprezę, taką nie za dużą. W końcu dobiegła końca.  

Było już ciemno, wracałam sama. Trochę się bałam przyznam, w końcu o tej porze na mieście nie ma normalnych ludzi. W pewnej chwili poczułam jak oplata rękę wokół mojego brzucha i przyciąga do siebie zaraz potem zakrywając usta. Od raz zaczęłam się wyrywać.

-Puść mnie! – krzyknęłam kiedy na chwilę zabrał rękę.

- Nie drzyj się kurwo! – krzyczał i wtedy uderzył mnie w twarz. Przyparł mnie do jakiegoś płotu po chwili poczułam jak wkłada mi rękę w spodenki i trzyma ją na mojej kobiecości.. Płakałam, krzyczałam tak głośno jak się tylko dało. Ale nic. Cisza, żadnej pomocy. W końcu z lekkim trudem rozerwał moją koszulkę. Chciałam go walnąć z pięści w brzuch albo kopnąć w krocze ale nie mogłam się ruszyć. W pewnej chwili usłyszałam głos Diega.

- Zostaw ją! – krzyknął. Miałam zamknięte oczy, cały czas płakałam. Nie widziałam tego jak go odepchnął i zaczął okładać pięściami, w sumie może to i lepiej. Boże całe szczęście że Diego tu był bo gdyby nie on to zostałabym brutalnie zgwałcona. Jestem mu naprawdę wdzięczna. Zsunęłam się po tym płocie, zwinęłam w kłębek i płakałam. Zostałam tylko w spodenkach i bordowym koronkowym staniku. Byłam załamana, co prawda nie doszło do gwałtu ale ten gość dotykał mnie tam gdzie nie powinien dlatego tak się czuję jakby tak się stało. Nie mogłam się opanować. Po krótkiej chwili poczułam jak Diego przytula mnie do siebie.

*Diego*

Kiedy na nią patrzyłem też chciało mi się płakać.Ale..muszę się przyznać że nie dałem rady się oprzeć i nie spojrzeć na jej piersi. Wiem że nie powinienem. Zdjąłem z siebie koszulkę i pomogłem jej ją założyć. Zaraz potem wziąłem ją na ręce i zaniosłem do siebie. Trzymała się kurczowo mojej szyi i szlochała. Kiedy już byłem w mieszkaniu, położyłem ją na kanapie i zaraz potem przykryłem kocem.

*Godzinę później*

Trochę się już uspokoiła ale nadal była w szoku.

- Jak się czujesz? – zapytałem.Spojrzała się na mnie.

- Dziękuje… – Wyszeptała. – Gdyby nie ty… nie wiem jak źle by się to skończyło naprawdę dziękuje. – wtedy zerwała się do pozycji siedzącej i mocno się do mnie przytuliła.

- Wszystko jest w porządku… nie bój się. – powiedziałem i pogłaskałem ją po włosach. Potem kiedy leżała ja musiałem zrobić coś czego ona nienawidzi. Poszedłem do kuchni żeby wypić choć trochę krwi bo byłem cholernie głodny. Na szczęście udało mi się zgarnąć kilka torebek ze szpitala. Wiem to jest kradzież ale no co ja mam zrobić. Potem zrobiłem jej herbatę żeby się rozgrzała. Siedziałem tak obok patrząc na nią.

- Diana… mogę zadać ci pytanie?

- No dobrze… a o co chodzi?

- Posłuchaj no bo ja… mam takiego kolegę co nie i wiesz, on jest bardzo zakochany w pewnej dziewczynie z którą niestety nie dogaduje się czasami zbyt dobrze… bardzo mu na niej zależy. Ale ona go nie chcę, on przez to bardzo cierpi… co ma zrobić żeby ona zrozumiała że on ją kocha i żeby jednak dała mu szansę? – oczywiście mówiłem o sobie ale raczej tego nie załapała, to nawet dobrze… znaczy chyba nie wiem.

- No wiesz… jeśli dziewczyna go nie chcę… to najlepiej po prostu odpuścić. Albo spuścić trochę z tonu bo jak tak będzie cały czas naciskał to nic z tego nie będzie.

- Żeby to było takie proste… – powiedziałem. Teraz miałem ochotę ją pocałować i powiedzieć że ją kocham, że jest całym moim światem, gdybym tylko był zwykłym człowiekiem, to pomimo różnicy wieku może byłoby lepiej… Ja nie mogę sobie po prostu odpuścić, za bardzo mi zależy.Potem zrobiłem kolację, chciałem żeby została u mnie na noc, na początku nie chciała ale powiedziałem że i tak jej nie puszczę bo jest strasznie ciemno i boję się o nią, wtedy się zgodziła. Kiedy już skończyliśmy jedzenie ona uparła się że pozmywa, nie chciałem żeby to robiła ale sama chciała.Poszedłem do pokoju ale po chwili wróciłem, ona wyglądała tak słodko w mojej koszulce i tych spodenkach. Stanąłem za nią i zaraz potem oplotłem ręce wokół jej brzucha.  

- Może pomogę co…? -powiedziałem spokojnym i lekko zachrypniętym głosem.

- Nie dziękuje… i proszę odsuń się, i tak mnie nie namówisz więc daj sobie spokój. – Oczywiście wiedziałem że chodzi o TO.

- Choć mam na ciebie ogromną ochotę to nie masz się o co bać kochanie. Nie będę cię zachęcał dopóki sama nie będziesz chciała a przewiduję że to nastąpi już nie długo bo raczej nie dasz rady długo mi się tak opierać.. – podczas tego kiedy wypowiadałem te słowa położyłem dłonie na jej biodrach i lekko ją do siebie przyciągnąłem. Zaraz po tym na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ona odsunęła się.

- Po pierwsze… to tak wyjaśnię ci to wolniej żeby w końcu dotarło do tej twojej pustej główki. Ja NIGDY z własnej woli nie pójdę z tobą do łóżka a po drugie to… istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista i wolę żebyś jej nie naruszał… wiesz co? Lepiej będzie jak sobie stąd pójdę.

- Nie no weź mała przestań nie chciałem. Przepraszam. – Wiecie ja lubię to kiedy dziewczyna jest taka niedostępna, trudna do zdobycia i nie wskakuje mi od razu do łóżka kiedy jej to zaproponuje. Wtedy stanowi dla mnie większe wyzwanie a jak to się zawsze mówi, wyzwania smakują najlepiej. Ale jeśli chodzi o nią, ja nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam, ona mnie tak cholernie podnieca, jest taka seksowna. W końcu powiedziałem jej żeby poszła spać bo jest już późno oczywiście spała u mnie na łóżku a ja na dole na kanapie, oczywiście ja zanim się położyłem poszedłem jeszcze zapalić.

*Następny dzień, godzina 11*

* Jej już nie było zostawiła mi kartkę. Poszedłem do Jorge żeby zobaczyć jak sobie radzi. Miałem ogromne nadzieje że jednak nie zdążył zrobić nic głupiego, niestety myliłem się. Wszedłem do jego mieszkania, nikogo nie było dlatego poszedłem na górę. W pewnej chwili usłyszałem jego płacz. Drzwi od łazienki było otwarte. Wszedłem tam, i kiedy to zobaczyłem to prawie dostałem zawału. On siedział na podłodze, lustro na ścianie było zbite, on trzymał w rękach duży już mocno zakrwawiony kawałek szkła i robił kolejną głęboką kreskę po wewnętrznej stronie nadgarstka. Podbiegłem do niego wyrzuciłem to szkło i zaraz potem szybko zawinąłem w ręcznik jego krwawiącą rękę.

*Jakiś czas potem*

- Czy tobie do reszty odpierdoliło? Chciałeś się zabić.

- Tak! A po co mam żyć skoro i tak już wszystko się spierdoliło…

- Nie mów tak. Ile razy mam ci powtarzać że nie jesteś sam. Masz mnie, Xabiego, Ruggero dziewczyny… dlaczego nam to robisz. Dobrze wiesz że wszyscy się o ciebie martwimy. Proszę cię przestań to robić, Błagam cię…

- Przepraszam ale ja już nie umiem inaczej… – Było mi tak smutno kiedy to słyszałem… W końcu powiedział że chcę zostać sam, kiedy obiecał mi że nie zrobi sobie już nic złego, wyszedłem.  

*Diana*

Wyszłam z Diego na spacer, poprosił mnie o to. Rozmawialiśmy na różne tematy, było całkiem sympatycznie. W pewnej chwili weszliśmy do lasu, kiedy przeszliśmy tam już jakiś kawałek, w jednej chwili Diego się zatrzymał. Nie wiedziałam dlaczego.  

- Diego… co jest? – zapytałam cicho. Rozglądał się nerwowo, zaczęłam się bać. – Diego do choler co się dzieje. W pewnej chwili spojrzał na mnie z przerażeniem. I powiedział

- Uciekaj…

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1935 słów i 10101 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik ;)

    Bedzie dzisiaj część 8??? :)

    30 cze 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @;) może być zaraz dam :)

    30 cze 2015

  • Użytkownik Miki

    Super :) kiedy next? ;)

    29 cze 2015