Mundo Misterioso cz. 24

Mundo Misterioso cz. 24Muzyka:  
Shawn Mendes - Stitches

                             Diana  

To wszystko działo się tak szybko... Danny był przerażony. A ja? Co ja miałam zrobić? Ta sytuacja była dla mnie wręcz straszna. Diego po chwili jakoś dał radę się opanować ale to nie spowodowało że Danny się uspokoił. A mi na tym właśnie teraz zależało.

- Co...co to jest?! - krzyczał spanikowany. W głowie miałam milion myśli...

- Danny... to nie tak. Spokojnie, to co widziałeś...

- Wiem co widziałem. To jest jakiś potwór! - Byłam załamana tym wszystkim. Diego przyglądał się nam ale nic nie zrobił, dlaczego? Może sam też był w szoku. Nie wiem. Po piętnastu minutach Danny gdzieś uciekł a Diego w dalszym ciągu błagał mnie o wybaczenie ale nic z tego. Po tym co zrobił? Nie. Czy on wie czym to grozi? Jeśli Danny pod wpływem emocji powie innym o tym co widział, Diego jest skończony. Wszystko się zawali, a ja nie mogę do tego dopuścić. Jeszcze dzisiaj muszę z nim porozmawiać. Kiedy tylko otrząsnęłam się z szoku po tym zajściu, wróciłam do domu. Siedziałam na kanapie zastanawiając się co zrobić... nie mogę tak tego zostawić. W końcu podjęłam decyzję, wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Danny'ego. Przez chwilę byłam wręcz pewna tego, że nie odbierze, ale jednak po trzech sygnałach usłyszałam po drugiej stronie jego głos.

- Hej... Danny? Wiem, że pewnie nie za bardzo chcesz teraz ze mną rozmawiać ale... proszę, przyjdź do mnie to naprawdę ważne. - powiedziałam, na całe szczęście udało mi się go przekonać. Nie całe 20 minut później był już pod drzwiami, kiedy otworzyłam, spojrzał na mnie z miną której nie jestem w stanie określić. Widziałam po nim, że był wystraszony, zmieszany i zarazem bardzo zaciekawiony. Wpuściłam go do środka, nawet nie wiecie jakie to było dla mnie trudne. - Posłuchaj... ja cię rozumiem. To co widziałeś, musiało być dla ciebie wstrząsające ale...

- Ty o tym wiedziałaś? Wiedziałaś o tym, że on nie jest człowiekiem? - zapytał, musiałam mu powiedzieć prawdę. Westchnęłam, spojrzałam na niego, nie mogłam nic z siebie wydusić dlatego jedyne co zrobiłam to lekko pokiwałam głową. Od razu spuścił głowę, wiem jak on się z tym czuje. - Mogłaś mi powiedzieć, podobno jesteśmy przyjaciółmi... - to jak na mnie patrzył sprawiało mi naprawdę ogromny ból, był mną rozczarowany, nie dziwię się.

- Ja wiem, ale... to była zbyt ważna sprawa. To nie takie proste jak ci się wydaje... nikt nie może o tym wiedzieć. Rozumiesz? Dlaczego chcę prosić cię o to abyś nikomu o tym nie mówił... proszę. Jeśli ktoś jeszcze pozna prawdę, zabiorą go na testy, wszystko wywróci się do góry nogami. Mi na nim zależy, mimo wszystko... zrób to dla mnie. - po tych słowach podeszłam do niego bliżej i wzięłam go za ręce. Spojrzał mi głęboko w oczy, panowała między nami cisza, byłe z jednej strony niezręczna ale z drugiej, dobra. Po krótkiej chwili jego lewa dłoń bardzo delikatnie dotknęła mojego prawego policzka.

- Diana... ja cię kocham. Boję się o ciebie. Nie chcę, aby cię skrzywdził, wszystko jest możliwe, wiesz o tym...

- Ale ja mu ufam. Nie byłby w stanie zrobić mi czegokolwiek... uwierz. To, że nie jest człowiekiem, nie oznacza, że jest zły. Nie mów nikomu, błagam... - byłam bliska płaczu, naprawdę zależało mi na tym aby nikt o niczym nie wiedział. Kiedy jeszcze raz zadałam mu pytanie, czy zachowa to dla siebie, zgodził się. Byłam taka szczęśliwa, uśmiechnęłam się bardzo lekko i po chwili byłam już w jego ramionach. Głaskał mnie po włosach, wiem że chcę dla mnie dobrze, cieszy mnie to ale teraz to nie jest potrzebne bo ja wiem że Diego mimo wszystko jest, dobry... przynajmniej dla mnie. A co jeśli cały czas kłamie...? Skoro ukrył przede mną to że ma dziecko, nie miałby problemu przy kłamaniu z tym że jest taki, za jakiego go uważam. Bardzo szybko odsunęłam od siebie te myśli. Gdy tylko Danny opuścił mój dom, usiadłam na kanapie, zwinęłam się w kłębek i patrzyłam w nie istniejący punkt przede mną. W pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam i podeszłam do nich. Kiedy je otworzyłam ujrzałam kogoś kogo się tutaj nie spodziewałam. Ruggero. Po co do mnie przyszedł? - zadałam sobie to pytanie w głowie i wpuściłam go do środka.

- Po co... tutaj, przyszedłeś? - spytałam będąc tego naprawdę ciekawa, rzadko mnie odwiedza dlatego mam powody do tego aby się dziwić.

- Tak po prostu... - nie wierzyłam mu. Jakoś nie przekonywał mnie do siebie, jego wzrok, wyraz twarzy od razu zdradzały że nie jest tu jak on to ujął "Tak po prostu". Spojrzałam na niego z miną "Myślisz że w to uwierzę?". Po tym westchnął i powiedział. - No dobra, mam ci powiedzieć prawdę, czy raczej dobre kłamstwo? - zaintrygowało mnie to i jednocześnie zaniepokoiło.

- Prawdę. - powiedziałam po krótkiej chwili zastanowienia, bałam się tego co usłyszę. Czekałam cierpliwie aż powie cokolwiek, przyglądał mi się a minutę później wydobył z siebie te słowa:

- Diego, to on mnie tutaj przysłał. Opowiedział mi o wszystkim co wydarzyło się przed szkoła i chciał sprawdzić co u ciebie, jak się czujesz. Nie chciał sam przychodzić bo od razu zapewniał mnie że nie będziesz chciała z nim rozmawiać. - miał rację, pewnie gdyby się tutaj pojawił zamknęłabym mu drzwi przed nosem. No ale cóż... sam sobie na to zasłużył. Trochę zastanowiły mnie słowa "Diego mnie tutaj przysłał" czyli co, nie chciał do mnie przychodzić? Sam z własnej woli by tego nie zrobił? Smutne. Chyba zauważył moje lekkie rozczarowanie bo po chwili dodał. - Ale ja też się martwię, nie myśl że tak nie jest. Jesteśmy... przyjaciółmi, tak? - ani trochę nie dziwi mnie to że się zawahał przed powiedzeniem tego słowa skoro przez tyle czasu traktowałam go ja potwora. Jednak po dłuższym zastanowieniu pokiwałam głową. W jednej chwili, moje oczy się zeszkliły, nie chciałam tego ale to było silniejsze ode mnie. Wszystko się wydarzyło wczoraj i dzisiaj, to dla mnie za wiele... poczułam jak łza spływa mi po policzku. Zacisnęłam usta żeby jakoś powstrzymać się od płaczu ale nie było łatwo. Ruggero dłonią podniósł mój podbródek tak że nasze oczy się spotkały. - Nie płacz. Maleńka... wszystko będzie dobrze. - próbowałam się zmusić do uśmiechu jednak to było zbyt trudne. Wtedy zbliżył się do mnie, w dalszym ciągu patrząc mi w oczy. Ale ja odruchowo spojrzałam na jego wargi, były lekko rozchylone. Co się dzieje? - zapytałam siebie w głowie całkiem zakłopotana. Nim się zorientowałam było już za późno. Zrobił to. Nasze usta się złączyły, całował mnie tak delikatnie...CO?! Boże co ja robię! Kiedy tylko to do mnie dotarło od razu odepchnęłam go od siebie.

- C-co co... ty ro- robisz? - zapytałam wstrząśnięta, ale ona na takiego nie wyglądał. Zrobił to świadomie, dlaczego?!

- Chciałem cię pocieszyć... widzę że jest ci źle, przepraszam... - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, chciałam  jakoś zareagować ale nie mogłam bo właśnie wtedy strasznie zakręciło mi się w głowie, gdyby mnie nie złapał, na pewno upadałbym na podłogę. - Wszystko w porządku? - zapytał. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, sama nie wiedziałam czy jest w porządku. Stałam przez chwilę, starając się dojść do siebie, nie trwało to jednak długo bo już po chwili byłam w toalecie i wymiotowałam, żółcią. - Jedziemy do szpitala, teraz. - Nie chciałam, nie zgadzałam się na to, ale on cały czas mówił że to konieczne. W końcu odpuściłam, prowadził mnie do samochodu bez przerwy trzymając mnie za łokieć w obawie że ponownie dostanę silnych zawrotów głowy.

                         30 minut później

Miałam już wszystko za sobą, zostały przeprowadzone badania. Czekałam teraz razem z nim na wyniki. Bałam się, bardzo. A co jeśli okażę się że jestem poważnie chora? Nie... nie mogę tak myśleć. Jakiś czas potem z gabinetu wyszedł lekarz. Wstałam.

- Proszę pana i co, co mi jest? - pytałam cała w nerwach. Stres był tak silny że moje dłonie trzęsły się bardziej niż kiedykolwiek. Mężczyzna w kitlu spojrzał na nas a zaraz potem na kartkę, westchnął i zaczął:

- Nie są to zbyt dobre wieści. Jak się okazuje, ma pani bardzo poważne zaburzenia odżywiania, można je w pewnym sensie zakwalifikować do choroby. Zdarzają się dosyć często u osób w pani wieku. - moja mina był strasznie nie zrozumiała. Przyznam że byłam zszokowana, ja myślałam że to nie jest aż tak poważne. Co ja mam z tym teraz zrobić? Nie wiem. Gdy tylko lekarz poinformował mnie że będę musiała zażywać leki, które też po chwili mi przepisał, opuściliśmy szpital. Wspomniał także o tym abym starała się więcej jeść, to będzie dla mnie duże wyzwanie. Te leki podobno mają pobudzić mój apetyt, w dzisiejszej medycynie są leki chyba na wszystko. Ruggero zajechał do apteki po tabletki, nie chciałam aby to robił, sama mogłam je sobie kupić, ale się uparł. Siedzieliśmy w samochodzie przed budynkiem kliniki w której znajduje się także wcześniej wspomniana apteka.

- I jak ja teraz powiem o tym Diego? - spojrzałam na niego, nie rozumiałam go. Dlaczego ma mu o tym mówić?

- Po co... nic mu nie mów. - powiedziałam głosem cichym i spokojnym. Odwrócił głowę w moją stronę.

- Muszę. - zapewniałam go że to nie potrzebne, w końcu zaczęłam mówić że sama to zrobię, o wszystkim mu powiem. Zgodził się. Ulżyło mi bo wiem że dla niego to nie będzie łatwe, chciałabym żeby dowiedział się tego ode mnie. Między nami trwała cisza, taka jak jeszcze nigdy. Było dosyć nie zręcznie, w pewnej chwili pomyślałam że muszę to zrobić. Zamknęłam oczy, westchnęłam i zapytałam.

- Powiesz o tym Alex?

- O czym? - zapytał po raz kolejny kierując na mnie swój wzrok.

- O tym co zrobiłeś. - nie patrzyłam na niego, nie mogłam. Byłam za bardzo zmieszana przez to wszystko. I znowu to samo, cisza. Nienawidzę jej, czasami faktycznie jest dobra, bo bywają momenty w których lepiej nie mówić nie ale teraz? Nie chcę aby tak było.

- Nie wiem. Nie chcę się z nią kłócić. Nie ważne, załatwię to, nie martw się i jeszcze raz, przepraszam. - po tych słowach odpalił auto i odwiózł mnie do domu.

                            Wieczór

                              Xabi

Po raz kolejny ją okłamałem, nie chciałem, ale to było konieczne. Doszedłem właśnie do miejsca w które zawsze przychodzę podczas pełni. Małe jezioro w środku lasu. Stałem tam czekając, czekając na to co powoduje że moje życie jest magiczne. Kocham to uczucie, kiedy księżyc tak bardzo na mnie wpływa, jestem wtedy naprawdę szczęśliwy. Bez przerwy wpatrywałem się w niego wyczekując momentu kiedy chmury odsłonią piękną białą kulę. Gdy po woli zaczął się ujawniać, przeszedł mnie dreszcz. Zaraz potem poczułem jak moje serce bije szybciej, wszystko się we mnie gotuje. Zamknąłem oczy i w tej właśnie chwili usłyszałem jej głos.

- A więc to jest ta twoja praca tak? - szybko się odwróciłem i moim oczom ukazała się Katie. Co ona tu robi?!
- Co... co ty tu robisz, wracaj do domu... - mówiłem, bałem się, nie dlatego że odkryła że kłamałem, tylko tego co się zaraz wydarzy i co mogę jej zrobić jeśli stąd nie pójdzie.

- Ani mi się śni, wyjaśnij mi dlaczego mnie okłamywałeś! O co tu chodzi do jasnej cholery, no powiedz mi! - krzyczała. Raz patrzyłem na nią, raz na księżyc który co raz bardziej wyglądał zza chmur.

- Odejdź stąd, proszę... - mówiłem, i dłużej już tak nie mogłem, upadłem na ziemię. Starałem się jak najdłużej to przeciągnąć, żeby dać jej jeszcze szanse na ucieczkę, ale nie było łatwo. - Błagam... nie chcę ci zrobić krzywdy, uciekaj... - mój głos wydobywał się coraz ciężej przez zaciśnięte wargi. Na moich dłoniach dostrzegłem pociemniałe żyły... całe moje ciało zaczęło świrować.

- Co ty... - nie zdążyła już nic powiedzieć, jedyne co zrobiła to pisnęła z przerażenia kiedy spojrzałem na nią jaskrawo żółtymi oczami.

- Przepraszam. - powiedziałem, nie minęła chwila a stałem przed nią na czterech łapach.

                              Ruggero

Bardzo martwię się o Dianę... zaniepokoiło mnie to co powiedział lekarz. Sam do końca nie wiedziałem jak mam na to zareagować, to moja przyjaciółka, smuci mnie to że spotkało ją coś takiego. Chociaż powiedziała mi, że sama powie o wszystkim Diego, ja jakoś nie mogłem pozbyć się wrażenia, że jednak tego nie zrobi, dlatego sam to zrobiłem, Poszedłem do niego i poinformowałem że jego dziewczyna jest chora. Nie było mi łatwo, bo wiem jak bardzo ją kocha i byłem pewien, że nie zareaguje na to obojętnie. Kiedy tylko to usłyszał, zrobił to czego się spodziewałem. Zaczął nerwowo wypytywać o nią, o to jak się czuje i czy jest w porządku. Chciał do niej iść ale go powstrzymałem, tłumaczyłem mu że lepiej będzie jak da jej czas, niech sobie to na spokojnie ułoży. Zgodził się, ale czy szczerze? Tego nie wiem. Moje rozmyślania zostały przerwane przez dzwonek telefonu Alex który leżał na ławie. Nie dam jej go teraz bo akurat bierze prysznic, ale z ciekawości, podniosłem go by zobaczyć kto dzwoni. Był tylko numer, żadnej nazwy. Kto to? - po zadaniu sobie w głowie tego pytania, jednak postanowiłem odebrać. Po przyłożeniu telefony do ucha powiedziałem.

- Halo. - przez chwilę nikt się nie odzywał. Dopiero po kolejnych 10 sekundach, po drugiej stronie usłyszałem męski głos.

- Przepraszam... czy rozmawiam z Alex? - zapytał. Zmarszczyłem lekko brwi, zawsze trochę niepokoi mnie to kiedy faceci się o nią wypytują. Wiem że raczej nie wyglądam na chłopaka który jest typem zazdrośnika, ale jednak.

- Nie, aktualnie nie może podejść do telefonu, z tej strony jej chłopak. A... kim, ty, jesteś? - spytałem z nadzieją że usłyszę odpowiedź, moje prośby zostały wysłuchane.

- Jej, bratem. Zadzwonię później. - po tych słowach się rozłączył. Przez chwilę wpatrywałem się w jedno miejsce, zastanawiając się nad słowami które padły z jego strony. Alex nigdy nie wspominała mi że ma brata... o jej rodzinie zawsze wiedziałem tylko tyle, że rodzicie się jej wyrzekli. Dlaczego mi o tym nie powiedziała, czy wydarzyło się coś, o czym nie wiem? Kiedy tylko usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, poszedłem na górę. Alex stała właśnie w pokoju i była w trakcie zapinania biustonosza. Odczekałem chwilę i zaraz potem gdy już przebrała się w piżamę, składającą się z koronkowej bielizny i mojej koszulki z napisem "Never say never" westchnąłem i zabrałem głos.

- Kochanie... możemy porozmawiać? - byłem lekko zestresowany muszę przyznać, ponieważ to nie było dla mnie dosyć łatwe, dla niej pewnie też nie będzie. Odwróciła się w moją stronę, gdy nasze oczy się spotkały, podszedłem trochę bliżej. Nie wiedziałem jak zacząć, zapytać tak wprost? Nie wiem, w końcu jednak po krótkim przemyśleniu zacząłem. - Ktoś, do ciebie dzwonił.

- Kto? - zapytała. Po raz kolejny na nią spojrzałem. I wtedy to zrobiłem.

- Powiedz mi... dlaczego nie powiedziałaś mi o tym że masz brata? - po zadaniu tego pytania na jej twarzy momentalnie pojawiło się zmieszanie i po części też, strach? Dlaczego? Zdziwiła mnie ta reakcja, widziałem po niej że była trochę zbyt zszokowana, dlatego kontynuowałem. - Nie rozumiem. Ukryłaś to przede mną... z jakiegoś konkretnego powodu? O co chodzi? - w dalszym ciągu nic nie mówiła, jedyne co teraz zrobiła to usiadła na łóżku, ja po chwili zrobiłem to samo. Kiedy odwróciła głowę napotkałem jej wzrok. Przełknęła ślinę, zaczęła delikatnie bawić się dłońmi, W końcu usłyszałem jej głos.

- To nie tak. Nie ukryłam tego przed tobą, ja po prostu... po prostu nie chciałam o nim mówić. Posłuchaj, wyjaśnię ci to. Moje kontakty z bratem, zawsze były dobre, prawie wcale się nie kłóciliśmy, wspierał mnie i pomagał. Uważałam go za najlepszego brata jakiego można mieć, do pewnego momentu. Kiedy wszyscy dowiedzieli się o tym, kim się stałam, tylko on mnie nie odrzucił, nadal byłam dla mnie najważniejsza, nadal mnie kochał. Ale... tego dnia gdy, dowiedziałam się o twojej zdradzie... chciałam do niego iść, bo nie miałam co ze sobą zrobić. I wtedy, odrzucił mnie. Nie chciał, żebym do niego dzwoniła, zostawił mnie samą, tak jak reszta rodziny. Wiesz jak ja się z tym czułam? To było jak nóż w serce... - jej głos strasznie się trząsł, w pewnym momencie spostrzegłem też łzę spływającą po jej bladym policzku. Wziąłem ją za rękę, lewą dłonią ostrożnie podniosłem jej podbródek i otarłem łzę.

- Nie płacz skarbie. - Oparła głowę na nim ramieniu, objąłem ją i przytuliłem do siebie tak mocno jak tylko było to możliwe. - Wszystko będzie dobrze. Teraz nie jesteś sama, masz mnie. A to się nigdy nie zmieni, bo ja nigdy cię nie opuszczę. Ale... jednak uważam że powinnaś się z nim zobaczyć, bo raczej nie dzwonił bez powodu. Oczywiście jeśli nie chcesz, nie musisz, ja tylko mówię. - podniosła głowę i skierowała na mnie swój wzrok.

- Masz rację, zrobię to. Porozmawiam z nim.

                              Diego  

To co usłyszałem od Ruggero, bardzo mną wstrząsnęło. W jednej chwili moja głowa zapełniła się myślami typu: "Jak ona się teraz czuje?", "Czy wszystko jest dobrze?". Powiedziałem mu że nic na razie nie zrobię, że nie pójdę tam, dam jej czas na odetchnięcie, ale nie mogłem. To było ode mnie silniejsze. Moje kochane maleństwo, nie mogłem jej taki zostawić. Idąc do niej, byłem cały w nerwach. Zadzwoniłem do drzwi, otworzyła. Nie za bardzo się ucieszyła gdy mnie zobaczyła. Po jej minie mogę wywnioskować że jestem ostatnią osobą jaką chciałaby teraz widzieć.

- Możemy porozmawiać? - zapytałem. Musiałem.

- Nie mamy o czym, proszę daj mi spokój i idź stąd. - serce mnie bolało kiedy słyszałem te słowa.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Ruggero mi wszystko powiedział. Jesteś chora? Od kiedy?- pytałem, martwiłem się, cholernie. Zmarszczyła lekko brwi i westchnęła.

- Nie wiem, jasne? Dzisiaj się o tym dowiedziałam, to wszystko samo jakoś wyszło. Nie chcę o tym rozmawiać, idź. Tylko pogarszasz sytuację, zostaw mnie. - mówiła, w jej głosie wyczułem stanowczość. Znowu miałem ochotę się rozpłakać, widziałem jak cierpi.

- Dobrze. Ale obiecaj mi że będziesz robiła wszystko co kazał lekarz. Chcę być tego pewien bo naprawdę się o ciebie martwię, nie widzisz tego? Przepraszam. - powiedziałem i zrobiłem to o co mnie prosiła, nie chciałem ale ma rację, jeśli będę tak naciskał będzie tylko gorzej. W drodze powrotnej cały czas myślałem tylko o niej. Kiedy siedziałem w salonie myśląc o wszystkim, do głowy wpadł mi pewien pomysł. Nie wiedziałem czy wypali, ale wiedziałem że muszę spróbować.

                             Rano  

                             Jorge

Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Byłem wyczerpany, ta cała noc była naprawdę szalona. Kiedy już znalazłem się w salonie krzyknąłem.
- Kochanie, gdzie jesteś? - zapytałem i już po chwili dostałem odpowiedź, usłyszałem jej głos dobiegający z góry.
- W łażieniece. - kiedy tylko mnie o tym poinformowała, poszedłem tam. Stała przed lustrem owinięta w ręcznik. Była właśnie w trakcie rozczesywania swoich pięknych czarnych włosów. Stanąłem za nią i bardzo delikatnie objąłem rękoma jej płaski brzuch. Popatrzyłem się przez chwilę na jej odbicie, uśmiechnąłem się i zaraz potem dałem buziaka w policzek.
- Wytrzymałaś beze mnie? - zadałem kolejny pytanie, tym razem mój głos był cichy i lekko ochrypły. Na jej twarzy pojawił się śliczny uśmiech który tak bardzo kocham. Pokiwała głową i po chwili odwróciła się w moją stronę. Nasze oczy się spotkały, zbliżyłem się trochę i bardzo ostrożnie dotknąłem jej ust moimi. Odsunąłem się na chwilę i wyszeptałem ponownie patrząc jej w oczy. - Chociaż to była tylko jedna noc, bardzo się stęskniłem... - niektórzy mogą pomyśleć że jestem trochę przesadnie uczuciowy, no ale zrozumcie mnie, po tym co się stało z Katie, nie miałem żadnych kontaktów z kobietami, dlatego teraz, darzę Selenę taką sympatią. Po chwili ona, nachyliła się nad moim uchem, myślałem że powie mi że też się za mną stęskniła, ale zamiast tego usłyszałem coś co mnie rozbawiło.

- Chyba musisz się wykąpać. - zaśmiałem się po usłyszeniu tych słów. Od razu się z nią zgodziłem, no w końcu cała noc biegania po lesie robi swoje. Zaproponowałem jej żeby wykąpała się ze mną, protestowała. Ale na szczęście, nie długo.

                          15 minut później  

Siedzieliśmy razem w wannie, ja opierałem się plecami o oparcie a ona leżała między moimi nogami. Było nam tak dobrze, moje ręce swobodnie błądziły po jej ciele.Chciałem by ta chwila trwała bez końca, nie wiem kiedy ostatnio czułem że wszystkie moje problemy zniknęły, że nareszcie uwolniłem się od wszystkiego co przez te lata mnie niszczyło. Wiele razy chciałem popełnić samobójstwo, lecz za każdym razem działo się coś co nie pozwalało mi na to. A może to Bóg starał się trzymać mnie przy życiu bo wiedział że niedługo wydarzy się coś pięknego, coś co odmieni moje życie? Nie wiem, ale teraz kiedy jestem z Seleną, wiem że nie mogę tego zrobić, bo ona mnie kocha a ja kocham ją, nareszcie mam dla kogo żyć, nie wiem czy może być jeszcze lepiej?

                          Tydzień później

                              Diana

Godzina 7.30 a ja już na nogach mimo tego, że jest sobota. Powodem też że tak wcześnie wstałam jest nic innego jak to że dzisiaj są moje 18-te urodziny! Tak długo czekałam na ten dzień, każdy czeka, bo jest on jednym z najważniejszych. Z uśmiechem na ustach skierowałam się w stronę toalety. Kiedy już udało mi się dojść do ładu, zeszłam na dół. Miałam nadzieję że zastanę w kuchni mamę która zaraz złoży mi życzenia, ale nie. Nie było jej ani taty, dziwne. Zawsze kiedy miałam urodziny, wstali nawet wcześniej ode mnie... o co chodzi tym razem? W pewnej chwili dostrzegłam na stole kartkę. Wzięłam ją do rąk i przeczytałam.  

"Hej kochanie, przepraszam ale razem z tatą musiałam już wyjść, wrócimy późno. Mama"

Zacisnęłam wargi i pokiwałam lekko głową jednocześnie odkładając kartkę na stół. Nie będę kłamać, było mi przykro. Nawet nie napisała "Wszystkiego najlepszego" zapomnieli? Nie, zawsze pamiętali, ale w takim razie dlaczego... nie wiem. Nie chcąc dłużej o tym myśleć zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie, wyjęłam w górnej półki płatki owsiane i mleko z lodówki. Po śniadaniu, postanowiłam wybrać się na mały spacer. Ze słuchawkami w uszach szłam przez chodnik. Dzień był słoneczny co powodowało u mnie radość. Po jakimś czasie nawet przestałam myśleć o tym że być może rodzicie zapomnieli o moich urodzinach. W pewnej chwili dostrzegłam niedaleko chłopaka całującego się z dziewczyną. Choć nie chciałam, od razu zaczęłam myśleć o Diego. Prawda jest taka że chyba zaczynam za nim tęsknić. Nawet wtedy kiedy jeszcze nie byliśmy parą, nie rozstawałam się z nim na tak długo. Co mam o tym wszystkim myśleć? Nie mogę tak po prostu mu wybaczyć bo to co zrobił, naprawdę mnie zraniło. Ale z drugiej strony, nie wiem ile jeszcze tak bez niego wytrzymam... jest mi coraz ciężej. Chciałabym żeby wszystko było dobrze, żeby to co się stało, okazało się jakimś głupim snem.

Godzina 18.40  

Wiecie co mnie najbardziej dobija? Cały dzień jestem sama. Nikt nawet nie raczył napisać, zadzwonić, o co chodzi? Nikt nie ma dla mnie czasu, nawet Alex. Czy wszyscy zapomnieli? No cóż... trudno. Muszę się z tym pogodzić, czasami tak bywa. Siedziałam właśnie w domu z herbatą w rękach i oglądałam film pt. Last song. Już kiedyś go oglądałam ale tak mi się spodobał że postanowiłam zrobić to jeszcze raz. W trakcie oglądania zadzwonił mój telefon, szczerze? Była w szoku. Jak się okazało to była Alex, chciała się spotkać, a że ja tak jak przez cały dzień nie miałam co robić, zgodziłam się. Jakiś czas potem byłam już w parku. Pytałam się jej jaki jest powód naszego spotkania ale ciągle mówiła tylko "Nic ważnego". Prowadziła mnie gdzieś, zauważyłam to. Bez przerwy też patrzyła się w telefon. O co tu chodzi? Nie dość że zapomniała o moich urodzinach to jeszcze teraz nie zwraca na mnie uwagi a sama chciała się spotkać. Ten cały dzień z każdą minutą staje się coraz dziwniejszy. Po dłuższej drodze Alex się zatrzymała, szybko powiedziała że musi gdzieś iść, nie minęła sekunda a nie było jej w zasięgu mojego wzroku. Nie minęła nawet minuta a tuż za mną pojawił się Jorge.  

- Hej młoda. - powiedział. Zaczęłam się gubić, może on mi coś powie? Zawsze warto spróbować.  

- Cześć. Możesz mi powiedzieć o co tu chodzi? Wszyscy są jacyś dziwni... zaczynam się bać. - przyznałam. On tylko się zaśmiał po usłyszeniu tych słów. No tylko szkoda że mi nie było tak do śmiechu.  

- Chodź. - tylko tyle usłyszałam i zaraz potem zaczęłam za nim iść. Tym razem on mnie gdzieś prowadzi? Nie wiem co się dzieje, mam się bać? Stało się coś złego czy jak? W końcu przestałam o tym myśleć. Po 10 minutach drogi dotarliśmy do miejsca które według mnie było dosyć dziwne. Nawet nie miałam siły na to aby go pytać po co tu jesteśmy. Niespodziewanie chwycił mnie za rękę, spojrzał w oczy i powiedział. - Wszystkiego najlepszego. - odwrócił mnie w przeciwną stronę a tam dostrzegłam coś co spowodowało u mnie ogromny szok. Była tam Alex, moi rodzicie, chłopaki... nadal nic nie rozumiałam, teraz, próbowałam dojść do siebie. To miejsce było wspaniałe, wszystko tak piękne urządzone... nie mam słów na to żeby to opisać. Wszyscy zaczęli powoli do mnie podchodzić.  

- Myślałaś że zapomniałam? Nigdy kochana. - powiedziała Alex i zaraz potem mocno się do mnie przytuliła. W oczach zaczęły zbierać mi się łzy, nigdy jeszcze się tak nie wzruszyłam. Rodzice też byli w to zamieszani. Po chwili mój szok został zastąpiony przez szczęście. - A jesteś ciekawa kto to wszystko zorganizował? - zapytała przez dziewczyna. Spojrzałam na nią.  

- Kto? - byłam ciekawa bardziej niż myślicie. I właśnie w tym momencie ktoś zasłonił mi oczy dłońmi. Odwróciłam się. - Diego...? To, ty... to był twój pomysł? - nie mogłam w to uwierzyć. To było zbyt piękne, znowu miałam ochotę się rozpłakać. Uśmiechnął się i po chwili zbliżył się do mnie kładąc dłonie na moich biodrach.  

- Tak słoneczko. Pomyślałem że... chciałem w ten sposób pokazać ci że naprawdę mi na tobie zależy. Myślisz że ciągle cię okłamuje, ale to nie prawda. Nie chcę abyś tak myślała bo tak nie jest. Wiesz że jesteś całym moim światem, nie dam rady tak dłużej żyć bez ciebie. To co zrobiłem, było bardzo złe ale, zrobiłem to z miłości. Błagam cię, wybacz mi i niech będzie tak jak wcześniej bo kiedy nie ma cię obok, nic nie ma dla mnie sensu... - objął moją twarz i kontynuował. - Diana, Kocham cię. Jesteś miłością mojego życia, nie chcę cię stracić... czy kiedykolwiek mi wybaczysz? - zapytał. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Przełknęłam ślinę i po chwili pokiwałam szybko głową,  

- Tak. Też cię kocham skarbie. - po tych słowach oboje uśmiechnęliśmy się do siebie. Nachylił się i w jednej chwili nasze usta spotkały się w najcudowniejszym pocałunku.  



I jak?  
Podobało się?  
Mam nadzieję, trochę mi się zeszło...  
Następna część może wcześniej niż w sobotę bo w końcu przerwa świąteczna :)
A jeśli już mowa o świętach :)
Z tej okazji życzę wam wszystkiego najlepszego, żebyście spełnili swoje marzenia i nie bali się robić tego co kochacie.  
Trwajcie w zdrowiu i radości, WESOŁYCH ŚWIĄT !

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 5466 słów i 28402 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Misiaa14

    ohhhh kocham

    20 gru 2015

  • Użytkownik claire

    Kocham <3 boskie... no inaczej opisać tego nie moge. Wiki, brawo :kiss:

    19 gru 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @claire dziękuje :)

    20 gru 2015

  • Użytkownik Ona18

    :danss:

    19 gru 2015