Mundo Misterioso cz.16

Przez chwilę żadna z nas nie pisnęła nawet słówka, próbowałam sobie wszystko ułożyć. Tą ciszę przerwała jednak pielęgniarka.

- Tak, owszem, była pani w ciąży. To był drugi miesiąc, ale tak jak teraz powiedziałam, pod wpływem tak silnego uderzenia dziecko zmarło. – powiedziała i po chwili znowu to samo cisza.

- Boże święty… – powiedziała Alex i po chwili była już cała we łzach. Kobieta wyszła zostawiając nas same. Alex, była w ciąży. A podobno Ruggero tyle razu jej powtarzał że się zabezpiecza, jasne… Ale nie o tym teraz mowa. Przytuliłam ją do siebie najmocniej jak potrafiłam, zaraz potem ja też zaczęłam płakać.Nie dziwcie się że też płaczę, Alex i ja jesteśmy ze sobą bardzo zżyte, jeśli jej jest źle ja odczuwam to dwa razy bardziej.Kiedy kazali mi stamtąd wyjść, zrobiłam to. Siedziałam na krześle w poczekalni i dalej płakałam. W pewnej chwili pojawił się Diego, od razu wstałam z krzesła i wtuliłam się bardzo mocno w jego tors.

- Jejku Diana kochanie co się stało? – zapytał z wyraźną troską w głosie.

- Ona…on…nie nie mogę… – po tym Diego przytulił mnie szepcąc słowa które niby to miały mnie uspokoić ale, jakoś nie pomagały. Usiadł na krześle.

- Chodź do mnie. – Usiadłam bokiem na jego kolanach, położyłam głowę na jego ramieniu. – Przede wszystkim to się uspokój, i wtedy powiedz mi wszystko od początku.

- Alex… ona, ona była w ciąży…

- Co? Ale jak to była? – zapytał nie wiedząc o co chodzi. Nie chciałam tego mówić to było dla mnie zbyt przytłaczające.

- On, zabił to dziecko…

***

Diego po tej informacji ponownie bardzo się zdenerwował ale nic nie zrobił. Siedział ze mną i próbował jakoś wytłumaczyć mi że wszystko będzie dobrze. W końcu musieliśmy opuścić szpital bo czas odwiedzin się skończył. Diego powiedział że mnie odwiezie, oczywiście się zgodziłam. Usiadłam na miejscu pasażera z przodu. Było już grubo po 22, Diego włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód. W trakcie drogi spoglądał na mnie od czasu do czasu w końcu się odezwał.

- Kotku…nie smuć się już. Wszystko będzie dobrze… – powiedział i po tych słowach wziął mnie delikatnie za rękę. Nie miałam ochoty odpowiadać, spojrzałam tylko na niego i zaraz potem ponownie wlepiłam wzrok w ulicę przed nami. W końcu dojechaliśmy pod mój dom. Wysiadłam z pojazdu, on zrobił to samo.

*Diego*

Serce pękało mi na maleńkie kawałeczki kiedy widziałem ją w takim stanie. Moja księżniczka, nienawidzę tego kiedy się smuci. Podeszła do mnie, przytuliłem ją i wtedy wpadłem na pewien pomysł.

- Hej… a może na dzisiejszą noc zabiorę cię do siebie, co? Widzę że jest ci z tym wszystkim bardzo źle, a ja w takich chwilach chcę być przy tobie żebyś nie czuła się samotna… co ty na to? – zapytałem patrząc w jej śliczne oczy.

- Nie, Diego rodzice na pewno się nie zgodzą sam wiesz…

- Posłuchaj, jeśli zgodzili się żebyś u mnie mieszkała przez dwa tygodnie to teraz też się zgodzą.

Weszliśmy do jej mieszkania, ona zapytała się rodziców o zgodę, i na całe szczęście udało jej się ich przekonać. Pomogłem jej spakować najpotrzebniejsze rzeczy, wiecie, piżama, kosmetyki. Kiedy już mięliśmy to za sobą pojechaliśmy do mnie.Zapytałem się czy jest głodna kiedy powiedziała że trochę poszedłem do kuchni by zrobić kanapki. Podczas kiedy ona jadła ja siedziałem obok wpatrując się w nią. Przysunąłem się trochę bliżej, przytuliłem się do niej wtuliła się we mnie, trwaliśmy w takiej pozycji przez jakiś czas. Nikt się nie odzywał bo ja wiedziałem że to nie potrzebne, ona tylko tego potrzebuje w tej chwili. W końcu jednak postanowiłem zapytać się czy ma ochotę obejrzeć jakiś film żeby poprawić sobie humor, szczerze? Naprawdę miałem nadzieję że się zgodzi bo strasznie się o nią martwię. Ale niestety nie, powiedziała że jedyne co chcę teraz zrobić to iść spać bo ma już dość tego dnia. Ja z resztą tak samo.

- Ale zanim się położymy chcę zrobić coś jeszcze… – powiedziałem ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Zbliżyłem się do niej i w jednej chwili wpiłem się w jej usta. Odwzajemniła to mimo tego że zrobiłem to "z zaskoczenia”. Pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą, pragnąłem jej tak bardzo jak jeszcze nigdy. Nie wiedziałem czy to dobrze, czy powinienem tak się zachowywać przecież ona nie dawno… nie nie chcę o tym myśleć. Bo jak tylko to sobie przypominam chce mi się płakać. W jednej chwili mój język znalazł się w jej buzi a nasza pozycja zmieniła się do tego stopnia że ona leżała ode mną lekko rozkojarzona. Gdy tylko moje dłonie znalazły się pod jej koszulką usta na szyi, powstrzymała mnie.

- Nie, Diego przestań ja nie mogę… – widziałem w jej oczach że tego chciała ale, ponownie strach przejął nad nią kontrolę. – Myślałam że może jednak… ale nie dam rady. To o wiele za wcześnie… przepraszam. – powiedziałam, nie byłem na nią zły. Nie miałem powodów, sam przed chwilą myślałem że musimy z tym poczekać.

- Spokojnie, rozumiem. Jeśli uważasz że za wcześnie i chcesz z tym poczekać, zrobimy tak. – powiedziałem po chwili przechodząc do pozycji siedzącej tak samo jak ona.

- Naprawdę? – zapytała. Pokiwałem lekko głową a zaraz potem na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. – Dziękuje. – powiedziała i po raz kolejny dzisiaj, przytuliła się do mnie.

*Rano*

*Diana*

- To ja już idę. – powiedziałam, zanim wyszłam dałam mu buziaka w usta. Znowu nie miałam najmniejszej chęci iść do szkoły ale musiałam. Po szkole pójdę do Alex, ciekawa jestem tego jak się trzyma. Moja biedactwo, a Ruggero pewnie jeszcze nie wie o tym co zrobił. Ciekawiło mnie również to co ona teraz zrobi. Dalej z nim będzie? To byłaby najgorsza rzecz jaką by zrobiła. Dzisiaj w ogóle nie mogłam się skupić na lekcjach, cały czas myślałam o tym co się stało. W pewnej chwili zaczęłam też myśleć o wczorajszym wieczorze. Prawda jest taka że naprawdę chciałam tego, wiem że spotykamy się od dwóch dni? Ale mimo tego chciałam. W ostatniej chwili poczułam coś co spowodowało że musiałam to przerwać. Wróciły wszystkie wspomnienia z tamtej nocy. Jednak nie jestem jeszcze na to gotowa, i czy kiedykolwiek będę? Dobra, nie chcę o tym teraz myśleć. Kiedy tylko lekcje się skończyły poszłam do szpitala żeby zobaczyć się z Alex.

*W szpitalu*

Patrzyłam na nią cały czas. Wzrok miała taki smutny, nieobecny. Bardzo się o nią martwiłam. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę, nic nie przychodziło mi do głowy. Wyraźnie widać było że jest załamana, no w końcu straciła dziecko, takie przeżycie jest naprawdę bolesne. Co chwilę otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale nie mogłam. W końcu ona się odezwała.

- On tu był… – przez chwilę nie zrozumiałam o co chodzi dopiero po chwili dotarło do mnie że mówi o Ruggero. Jego widok na pewno musiał być dla niej ciężki.

- Kiedy…

- Dzisiaj, dwie godziny temu… martwił się o mnie…

- No ale chyba nie… a powiedziałaś mu…?- zapytałam.

- Tak. Na początku nie chciał mi uwierzyć, ale w końcu to zrobił. to była bardzo trudna rozmowa ale zrobiłam to… – mówiła a ja patrzyłam na nią. Przez głowę przechodziła mi myśl że mu wybaczyła ale kiedy tak na nią patrzyłam odezwała się. – Rozstałam się z nim.

*Ruggero*

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Siedziałem na kanapie, z twarzą schowaną w dłoniach. Kurwa co ja zrobiłem, co ja zrobiłem! W jednej chwili zniszczyłem wszystko co było, Diego ma rację ja nie zasługuję na nią w żadnym stopniu. Jak ja mogłem tak postąpić, skrzywdziłem swoją ukochaną i zarazem zabiłem WŁASNE dziecko. Przecież ja tak długo marzyłem o tym dniu kiedy ona powie mi że jest w ciąży. Śniłem o tym od czasu kiedy ją poznałem. A teraz co? Straciłem ją i dziecko, ona nigdy mi tego nie wybaczy. Już nigdy do mnie nie wróci. Boże, teraz dopiero uświadomiłem sobie ile ona dla mnie znaczy. Pamiętam jeszcze ten dzień kiedy pierwszy raz ją ujrzałem. Szliśmy wtedy z chłopakami na boisko, ona wracała ze szkoły. Kiedy spojrzałem w tamtą stronę, ukazała się przede mną najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Co prawda miała wtedy tylko 14 lat ale nie obchodziło mnie to. Od tamtego dnia nie mogłem przestać o niej myśleć, cały czas miałem w głowie te jej śliczne oczy, usta, maleńki nosek… od razu wiedziałem że chcę z nią być. Teraz mimo tego wszystkiego co działo się między nami, ja nigdy nie przestałem jej kochać. Ona jest całym moim światem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas…

*Jorge*

Wróciłem do domu, usiadłem na kanapie. Znowu robiłem to co zawsze, zastanawiałem się nad sensem swojego pieprzonego życia. Czemu to się tak potoczyło? Czym zawiniłem? A może taka jest moja kara za wielokrotną śmierć niewinnych ludzi… sam nie wiem. To wszystko jest zbyt skomplikowane żebym mógł to pojąć. Chcecie dowiedzieć się o mnie czegoś jeszcze? Powiem tylko tyle że… jak byłem mały, wierzyłem w Boga. Mama razem z tatą zaszczepiali we mnie wiarę w niego, przez bardzo długi czas. Kiedy odszedł mój tata, zacząłem się jeszcze częściej modlić, za moją rodzinę, żeby wszystko było dobrze. Po śmierci mojego brata miałem do niego żal że odebrał mi kolejną bliską osobę. A kiedy odebrał mi mamę, przestałem wierzyć w to że on istnieje. Od tamtej pory mówię sobie "Gdyby Bóg naprawdę istniał, nie pozwoliłby na to”. Przestałem się modlić, przestałem chodzić do kościoła. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, wiem może to źle że tak robię ale inaczej nie potrafię. Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Kogo tu przywiało… – powiedziałem w myślach i zaraz potem podszedłem do drzwi otwierając je. Przede mną ukazała się Selena.

- H-hej… co ty tu robisz? – zapytałem lekko, a nawet bardzo zdziwiony.

- Postanowiłam wpaść, popytałam sąsiadów i tak cię odnalazłam. – powiedziała i po chwili uśmiechnęła się. Jej… jak ja kocham ten jej śliczny uśmiech. – Pomyślałam że moglibyśmy gdzieś razem wyjść jeśli nie jesteś zajęty. – prawda jest taka że gdyby przyszedł ktoś inny to za cholerę bym nie wyszedł. Ale coś ciągnęło mnie żebym z nią poszedł. Kiedy się zgodziłem poszliśmy w stronę parku. Siedzieliśmy razem na ławce, ukradkiem zerkałem na nią. "Śliczna jest, co nie?” – powiedziała moja podświadomość. I ma stu procentową rację, Selena jest jedną z piękniejszych kobiet jakie widziałem. Taka naturalna, piękno samo w sobie. W pewnej chwili w mojej chorej głowie zrodziła się myśl, a co będzie jak ona pozna prawdę o tym kim jestem? Na pewno już nie będzie chciała mnie znać, będzie się bała. Wiecie… to że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi nie oznaczało że musiałem jej to powiedzieć. Kiedyś chciałem i to było dziesięć lat temu, jak mięliśmy po czternaście lat. Nie byliśmy już wcale tacy mali, może gdybym powiedział jej to mając osiem lat uwierzyłaby bo dzieci wierzą w takie rzeczy. Ale wtedy nie byliśmy już tacy mali, bałem się że mnie wyśmieje albo uzna za świra, dlatego postanowiłem to zachować dla siebie. Teraz tego żałuję, gdyby poznała prawdę wtedy teraz już miałbym to za sobą… W pewnej chwili tą ciszę panującą między nami przerwał jej głos.

- Wiesz co mi się przypomniało? Jak kiedyś ty zawsze byłeś przy mnie kiedy działa mi się jakaś krzywda. Dosłownie zawsze, kiedy tylko było mi źle ty byłeś przy mnie. Byłeś takim moim, aniołem stróżem. – po tych słowa się zaśmiała tak samo jak i ja. – Pozwól że od dziś to ja będę twoim, aniołem stróżem. – powiedziała i po chwili wzięła mnie za rękę. W jednej chwili poczułem jak na moje policzki wkradają się rumieńce. Jejku… ja, nie rozumiem. Co się ze mną dzieje… teraz zawsze kiedy jestem z Seleną czuję się inaczej. Tak jakoś dziwnie ale i zarazem, jest mi dobrze. O co tu chodzi…

- To bardzo miłe z twojej strony. – moja wcześniejsza myśl nie dawała mi spokoju, w końcu zadecydowałem. – Eh… Selena posłuchaj ja muszę, powiedzieć ci coś bardzo ważnego. – po tych słowa spojrzałem na nią. – Nie jest to łatwe, i pewnie mi nie uwierzysz. Będziesz uważała mnie za wariata, mimo wszystko muszę to zrobić. W tej chwili wyznam ci całą prawdę. – Czy na pewno dobrze robię? A może jednak popełniał ogromny błąd którego będę żałował? – Tylko musisz mi obiecać że nikt inny się o tym nie dowie. Muszę być pewien że mogę ci ufać…

- Mi możesz powiedzieć wszystko. Możesz mi ufać bezgranicznie, obiecuję. – powiedziała. Cały czas jednak obawiałem się że mi nie uwierzyć, no nie ważne. Zobaczymy… westchnąłem i zaraz potem zacząłem mówić.

- Ja… ja nie… ja nie jestem… Ja nie jestem człowiekiem.

*Kilka dni później*
*Diana*

Dziś jest sobota, Alex wczoraj została wypuszczona ze szpitala. Nie wiedziała gdzie ma iść dlatego teraz mieszka u mnie. Ani mi ani moim rodzicom to nie przeszkadza. zerwała kontakt z Ruggero, uważam że to był bardzo dobry krok. Przynajmniej teraz będzie bezpieczna. Jest teraz godzina 10 właśnie idę do Diega bo podobno ma mi do powiedzenia coś ważnego, ciekawe o co może chodzić.Kiedy już byłem u niego w mieszkaniu, przywitał się ze mną dając mi buziaka w policzek. Po kilku minutach rozmowy już wiedziałam o co chodzi.

- Czyli jeśli dobrze rozumiem, jutro chcesz przedstawić mnie swoim rodzicom? – zapytała zaskoczona.

- Tak. Przyjeżdżają do mnie z wizytą więc czemu nie.

- A to nie za szybko? Na pewno tego chcesz? – zapytałam nadal nie będąc do końca świadoma tego że dziś wieczorem poznam jego rodziców. A co jak mnie nie zaakceptują? Boję się tego.  

- Nie, uważam że dobrze będzie jeśli zrobimy to jak najszybciej. No proszę zgódź się, nie będzie aż tak strasznie obiecuję ci. – powiedział a ja po chwili namysłu odpowiedziałam.  

- Zgoda.

*Kilka godzin później*

Ubrałam się w kremową lekko rozkloszowaną sukienkę, do tego białe balerinki. Spojrzałam na Diega.

- Trochę się denerwuje… – powiedziałam. On podszedł do mnie i objął mnie swoimi ramionami w których od razu czułam się pewniej.

- Spokojnie kochanie. Na pewno cię polubią. – po tych słowach pocałował mnie w czoło. W pewnej chwili drzwi się otworzyły a w nich ukazała się dwójka ludzi. Kobieta podeszła do Diega i przywitała się z nim.

- Hej synuś. – po tym lekko ucałowała go w policzek. Kiedy już witanie się mieli za sobą, Diego zabrał głos.

- No więc, tak, ta tutaj piękność to jest właśnie Diana.- wskazał na mnie dłonią.

- Bardzo miło nam cię poznać. Diego bardzo nam o tobie mówił, o żadnej innej dziewczynie z jaką się spotykał nie pisnął nawet słówka, a to oznacza że jesteś dla niego wyjątkowa. -zwróciłam się do mnie jego mama.Wtedy Diego podszedł do mnie bliżej przytulił się od tyłu i powiedział.

- No jasne że jest dla mnie wyjątkowa. Moje kochane słoneczko. – po tym dostałam do niego buziaka w policzek. Kobieta patrząc na nas uśmiechała się, wtedy odezwał się jego tata.

- A jeśli mogę zapytać… ile masz lat?

- Tato… – warknął zdenerwowany Diego.

- No co chciałem tylko zapytać. – Ja nie wiedziałam co mam powiedzieć, byłam strasznie zmieszana. Diego z tych cały nerwów co raz mocnej zaciskał swoje dłonie na moich a ja żeby go choć trochę uspokoić gładziłam je delikatnie kciukiem.

*Diego*

Patrzyłem na niego ze złością w oczach. Zauważyłem że Diana strasznie się zestresowała po chwili jednak powiedziała cicho.

- Sie…siedemnaście. – wymamrotała.

- Że co proszę?! – krzyknął mój tata co spowodowało u mnie ogromny gniew w końcu nie wytrzymałem i krzyknąłem.

- Tato! - jakiś czas potem zakończyłem tą bezsensowną rozmowę.Mówił że nie powinienem spotykać się z tak młodą dziewczyną, według niego to jeszcze dziecko. Po co w ogóle mu wiedzieć to ile ona ma lat. Co go obchodzi jej wiek, to jest raczej moja sprawa a że mi to nie przeszkadza to on nie ma tutaj prawa głosu. Przez to wszystko nastrój mi się strasznie zepsuł, najchętniej to wyprosiłbym z tobą mojego ojca ale tego nie zrobię jakoś to wytrwał, nie przynajmniej się postaram. Siedzieliśmy wszyscy na kanapie, Diana obok mnie, trzymałem jej maleńką dłoń. Trzęsła się i to strasznie, nie wiedziałem jak mam ją uspokoić. Objąłem ją delikatnie ramieniem, a ona od razu wtuliła się we mnie. Już myślałem że wszystko będzie dobrze i zakończymy ten wieczór w ciszy i spokoju ale w ostatniej chwili moja mam musiała no po prostu jak na złość zadać to pytanie.

- A powiedzcie mi… wiem że to wasza sprawa ale zależy mi na tym żeby to wiedzieć. – powiedziała po chwili westchnęła i kontynuowała. – Czy wy… spaliście już ze sobą? – Kurwa, serio? Co ich to obchodzi do jasnej cholery! To jest moje życie a nie ich się odpierdolą. Wiem że nie powinienem tak mówić o swoich rodzicach nawet w myślach ale już nie wytrzymuję. Po chwili ciszy odezwałem się.

- N-nie. Jeszcze nie. – powiedziałem zgodnie z prawdą i wtedy co się stało? Mój kochany tatuś musiał to jakoś skomentować. Nie minęła chwila a on krzyknął.

- No jasne że nie! Bo przecież seks z dzieckiem jest karalny! – wtedy Diana wybuchła płaczem.Po chwili pobiegła na górę.

- Nosz kurwa! Czyś ty do reszty oszalał? Zobacz co narobiłeś, tego chciałeś? Na tym ci kurwa zależało? Pięknie, dopiąłeś swego. Wiecie co? Może lepiej będzie jak już pójdziecie, tego się po tobie nie spodziewałem. – powiedziałem do niego i zaraz potem kiedy wyszli ja poszedłem do niej.

*Następnego dnia*

*Diana*

Szłam razem z Diego przez park. On cały czas trzymał mnie za rękę. Uwielbiałam takie spacery, świeże powietrze, ptaszki ćwierkają. Jest po prostu wspaniale. Ten spokój jednak kończy się szybko kiedy w zasięgu mojego wzroku pojawia się Jackson. Chłopak który odkąd tylko sięgam pamięcią pała do mnie ogromną nienawiścią. Cały czas zastanawiam się czemu tak jest ale chyba nigdy się nie dowiem. Zatrzymał się przed nami i zaczął mówić.  

- O koto ja tu widzę! Diana, dawno się nie widzieliśmy, tęskniłem. – powiedział i po tym się zaśmiał.  

- Yhym, jasne.Czego chcesz? Nie masz nic innego do roboty tylko marnowanie ludziom czasu? – zapytałam ze złośliwością w głosie.  

- Zabawna jesteś. O… a to kto? Twój nowy kochaś? – zapytał patrząc Diega i nasze splecione dłonie. Diego nie do końca wiedział co się dzieje, jak zauważyłam.  

- A masz z tym kurwa jakiś problem? – wyrwał się Diego, widziałam że już był lekko pod denerwowany. – Jak coś ci nie pasuje to wypierdalaj, i odwal się od mojej dziewczyny. – mówił wkurzony, nie dobrze. Wiecie że Diego kiedy jest zdenerwowany potrafi robić różne rzeczy, najbardziej boję się tego że obudzi się w nim bestia. Nie muszę mówić o co chodzi, chyba się domyślacie. Zaciskał swoją dłoń na mojej, co powiem szczerze, sprawiało mi lekki ból ale nie przejmowałam się tym.  

- No proszę, kolego ty to masz chyba mały problem z hamowaniem gniewu… – mówił i znowu ten jego debilny śmiech.  

- Jak zaraz stąd nie odejdziesz to pożałujesz…  

- Diego, uspokój się. – mówiłam z nadzieją że to pomoże ale pomyliłam się. Może jednak dałoby to radę gdyby nie ostatnie słowa…  

- Jeśli myślisz że możesz mi coś zrobić to się mylisz. I szczerze, bardzo dziwi mnie fakt że jesteś z kimś takim jak ona. Dziwi mnie to że ktoś w ogóle chcę taką szmatę… – chyba chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie zdążył. Bo Diego, od razu puścił moją dłoń i w jednej chwili wgryzł się w jego szyję….

  

I jak? Mam nadzieję że się podobało :)
A jak zakończenie? Ja nie wiem czy ma ona jakiś sens, wy to oceńcie ;)
Kolejna część nie wiem kiedy się pojawi.  
Myślałam nad tym żeby zrobić sobie krótką przerwę w pisaniu bo wiecie niedługo szkoła i takie tam… i chyba tak zrobię.  
Mam nadzieję że się na mnie za to nie gniewacie.  
Tą część dedykuję przede wszystkim ~taka ja.  
Wiem że takie małe opóźnienie ale mam nadzieje że mi wybaczysz.  
To jest taki spóźniony prezent na urodzinki :)  
I jeszcze chciałabym złożyć ci życzenia a więc:
Życzę ci spełnienia marzeń, samych dobrych chwil, radości, chłopaka (no chyba że go już masz xD), dobrych ocen (jeśli jeszcze chodzisz do szkoły xD ) I wszystkiego najlepszego! :*  
No to tyle :D Liczę na dużą ilość komentarzy :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3944 słów i 21047 znaków, zaktualizowała 29 sie 2015.

3 komentarze

 
  • Użytkownik taka ja

    Jejku! Wzruszyła się i jeszcze ta końcówka z tymi życzeniami ♡ to chyba najlepszy prezent urodzinowy jaki w życiu dostałam!  Prosze jak sie da to bez tej przerwy pisz ale jak już musi być to wybaczymy ( przynajmniej ja ci wybacze)  :kiss: jak coś to założyłam sobie niedawno konto i jeżeli chciałabyś to możesz mnie znaleźć jako Bezczelna  :jupi:

    30 sie 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    To jest boskie ..to że byś  zrobiła przerwe było by błędem twojego życia to co piszesz jest cudne i rób to daleej prosze

    29 sie 2015

  • Użytkownik ...

    NIE,TYLKO NIE RÓB PRZERWY:(:(

    29 sie 2015

  • Użytkownik Wiki1212

    @... Dlaczego

    29 sie 2015