Mundo Misterioso cz.18

Muzyka:
God's Not Dead (Like a Lion)

Nie wiedziałam jak mam się wtedy czuć, w mojej głowie pojawiło się wiele myśli. Dowiedzieli się? No i co teraz z nim będzie? W pewnej chwili z tych rozmyślań wyrwało mnie nerwowe pytanie Diega.

- Ale przecież ja nic nie zrobiłem. Ja się jeszcze raz pytam o co tu do cholery chodzi. – widziałam że był co raz bardziej zestresowany, a ja nie wiedziałam co zrobić żeby się uspokoił.

- Jest pan podejrzany o napad na bank. – Że co proszę? W jednej chwili w mojej głowie zapanował totalny chaos, Diego, napadł na bank? Nie… to nie może być prawda. Spojrzałam na niego, jego mina wyglądała tak jakby sam nie wiedział co się teraz dzieje, o czym on mówi ale z drugiej strony…sama nie wiem. Przełknęłam ślinę i zaraz potem trzęsącym się głosem zapytałam.

- Diego… zro-zrobiłeś to? – On wtedy spojrzał na mnie.

- Co? Oczywiście że nie… musieliście mnie z kimś pomylić, nigdy, nie zrobiłbym czegoś takiego. – mówił stanowczo a ja? Od razu mu uwierzyłam, w głębi duszy wiedziałam że jest nie winny. Kiedy funkcjonariusze kazali mu pokazać dowód osobisty, zrobił to. Wszystko się wyjaśniło, faktycznie pomylili się, zmylił ich bardzo podobny wygląd samochodu. Kamień spadł mi z serca, z ulgą wypuściłam powietrze które cały czas wstrzymywałam w płucach. Podeszłam do niego i z całej siły wtuliłam się w jego tors.

- Bałam się… przepraszam że zapytałam…ja po prostu…

- Wszystko jest w porządku, nie gniewam się. – Mówiąc to patrzył mi w oczy i delikatnie głaskał po policzku. Po chwili lekko pocałował mnie w czoło. – Naprawdę, nie martw się. – po tych słowach uśmiechnął się lekko co od razu odwzajemniłam. Wróciłam do domu, w pokoju siedziała Alex i ewidentnie nad czymś intensywnie myślała. Kiedy tylko weszłam, spojrzała na mnie.

- Hej. – usłyszałam po chwili.

- Cześć. Co jest? – z jej wzroku udało mi się to wyczytać, westchnęłam zaraz potem mówiąc. – Posłuchaj… wiem że jest ci ciężko ale jeśli cały czas będziesz o tym myśleć to, nic nie zdziałasz. Uwierz mi, spróbuj, postaraj się o tym zapomnieć.

- Dla ciebie, wszystko jest takie proste… bo to nie ty tego doświadczyłaś, nie wiesz jak to jest… Kiedy myślę sobie że, to wszystko mogło potoczyć się inaczej, i mogłam urodzić to dziecko. Od razu zaczynam płakać. Nie obchodzi mnie to że mam dopiero siedemnaście lat, wychowałabym je, kochała… A teraz? Wystarczyła jedna chwila w wszystko zostało zniszczone… jak ja mam się teraz w tym odnaleźć? Powiedz mi. Bo ja już nie mam sił… – Patrzenie na nią w takim stanie wywoływało u mnie straszny ból. Ja sama nie wiem co zrobić, jestem zagubiona tak jak i ona. Podeszłam do niej i bardzo mocno przytuliłam do siebie.

- Wszystko się ułoży, obiecuję.A teraz mam dla ciebie propozycję. Może żebyś tak tutaj nie siedziała znowu cały dzień to wyjdziemy gdzieś, rozerwiesz się trochę i może na chwilę zapomnisz, co ty na to? – miałam naprawdę ogromne nadzieje na to że się zgodzi, muszę jej jakoś poprawić humor, nie wiele brakuje do tego żeby popadła w ciężką depresję. Nie mogę do tego dopuścić.

- No nie wiem czy to dobry pomysł. – powiedziała, cały czas ją namawiałam, w końcu się zgodziła. Kiedy dobiegła już godzina 20 wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy do tego klubu gdzie kiedyś zabrał mnie Diego, jejku mam nadzieję że wszystko będzie w porządku. Zawsze kiedy wychodziłam gdzieś z Alex nie bałam się bo wiedziałam że w razie czego ona mi pomoże a teraz? Ona sama stała się taka nie pewna siebie, strachliwa. Nie wiem, będę się trzymać dobrych myśli.

*Ruggero*

Siedziałem na tej kanapie z trzecią butelką piwa w dłoni. Byłem już lekko podcięty, ostatnio zacząłem pić jeszcze więcej niż wcześniej. To pewnie przez to co się ostatnio dzieje… ja sobie bez niej nie radzę. Wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? To że… ona wyraźnie dała mi do zrozumienia że to koniec ale ja… sam nie wiem dlaczego, cały czas mam nadzieje na to że będzie dobrze. Prawda jest taka że teraz, z każdym dniem popadam w coraz większe załamanie.Gdy tak nad tym myślałem spojrzałem przed siebie i ujrzałem, ją. Na początku myślałem że mi się zdaje ale nie, to nie były zwidy ona naprawdę tam była, siedziała sama, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Podejrzewam że przyszła tu z Dianą. Patrzyłem na nią z ogromnym żalem. Wyglądała okropnie… cholernie blada, kompletnie bez życia. Spostrzegłem też że jej oczy są inne, zeszklone i poszarzałe a to mogło oznaczać tylko to że już od bardzo dawna nie piła krwi. To mogło też tłumaczyć to że tak strasznie schudła… jej obojczyki stały się jeszcze bardziej widoczne niż przedtem. Te zapadnięte policzki, kościste kolana… nie mogłem się powstrzymać i już po chwili miałem łzy w oczach. Część mnie chciała bym do niej podszedł ale ja dobrze zdawałem sobie sprawę z tego że jestem pijany. Nie chce aby się mnie bała. W pewnej chwili podniosła głowę, ten moment w którym nasze oczy się spotkały. Wyraźne zakłopotanie na jej twarzy… chwilę patrzyła na mnie, ale nie trwało to długo. W końcu wstała i odeszła od stolika.

*Jorge*

Selena zaprosiła mnie dzisiaj do siebie abyśmy razem spędzili miły wieczór. Ostatnio bardzo często gdzieś z nią wychodzę, spędzamy ze sobą jeszcze więcej czasu niż wtedy jak byliśmy młodsi. Nie mówię że to źle bo tak jak już mówiłem, ja chyba się w niej zakochałem. Może nie jestem jeszcze tak do końca pewien, ale to na pewno coś o wiele więcej niż tylko przyjaźń. Zacząłem też opowiadać jej różne historie o tym jak to jest, jak sobie radzę z moim "drugim ja” że tak to nazwę. Mam nadzieję że dzięki temu da radę sobie to jakoś przyswoić. Ona siedziała właśnie w kuchni, postanowiłem tam pójść i jej pomóc. Kiedy znalazłem się w tym pomieszczeniu od razu spostrzegłem że coś jest z nią nie tak. Była taka zamyślona.

- Może, ci pomóc? – kiedy tylko usłyszała mój głos momentalnie wzdrygnęła. A szklanka z wodą którą trzymała w ręce w jednej chwili znalazła się na podłodze, zbijając się na drobne kawałki. Widziałem że strasznie się wystraszyła kiedy to się stało, ja z resztą też. – O boże, przepraszam. To wszystko moja wina. Lepiej się od tego odsuń bo się pokaleczysz, ja posprzątam, naprawdę wybacz mi. – mówiłem zdenerwowany. Podszedłem tam biorąc papierowy ręcznik.

- Nic się nie stało… – tylko tyle zdołała powiedzieć, widziałem po niej że jest wyraźnie bardzo zestresowana, ale czym? Zaczęła tak samo jak ja zbierać rozbite szkło.- Aua… – usłyszałem po jakimś czasie. Moim oczom ukazał się jej palec który strasznie krwawił, przyznam że w jednej chwili gdy poczułem ten zapach, moje serce zaczęło bić szybciej ale na całe szczęście udało mi się opanować.

- Ojej… poczekaj zaraz… – mówiłem to jednocześnie tak samo jak ona wstając. Moja dłoń lekko ściskała jej nadgarstek, strasznie się trzęsła. Udało mi się znaleźć plaster, nakleiłem go na ranny palec zaraz potem podnosząc głowę. Przez chwilę nie zdawałem sobie sprawy z tego co się teraz dzieje, dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie że nasze twarze dzielą dosłownie ze trzy milimetry. Odruchowo spojrzałem na jej drżące wargi, wtedy tak bardzo pragnąłem ją pocałować. Zbliżyłem się minimalnie… w ostatniej chwili jednak zrezygnowałem. – Prze- przepraszam… nie powinienem. – powiedziałem cicho.

- Zrób to. – nie spodziewałem się tego, cały czas mimo tego że tego chciałem, wahałem się. Po chwili jednak objąłem jej twarz dłońmi i złączyłem ze sobą nasze usta.

*Diana*

Siedziałam właśnie przy barze czekając aż barman poda mi wodę. Podczas czekania podeszła do mnie Alex która wyraźnie była wystraszona. Nie wiedziałam co się dzieje. Powiedziała mi że go widziała, chciałam żeby się uspokoiła dlatego w tym celu zaprowadziłam ją do toalety. Kiedy już trochę ochłonęła wróciłyśmy. Powiedziałam jej żeby się tym nie przejmowała, nie zwracała na niego nawet najmniejszej uwagi, tak robiła.

*Dwie godziny później*

On nadal tu jest ale na całe szczęście Alex już czuje się lepiej. Od dobrej godziny tańczy jak gdyby nigdy nic, po prostu dobrze się bawi. Nawet nie wiecie jak mnie to cieszy. Gdy zobaczyłam że dołączył do niej jakiś facet na początku lekko się wystraszyłam ale nie potrzebnie. Spojrzałam w jego stronę, w jednej chwili dostrzegłam tą złość w jego oczach, widać było że zżerała go zazdrość. No i dobrze, ma za swoje, zranił ją, więc niech teraz on trochę pocierpi. Myślałam że odpuści, jednak zrobił coś zupełnie innego. Wstał, podszedł do tego chłopaka i zaczął krzyczeć.

- Odpierdol się od niej! Nikt ci kurwa nie powiedział że do cudzych dziewczyn się nie zarywa?! Zobaczysz tak ci zaraz… – nie dokończył bo Alex mu przerwała.

- Czy ty jesteś normalny?! – krzyknęła. – Zostaw go w spokoju! Ja już nie jestem żadną twoją dziewczyną! Zrozum to w końcu, jesteś skończonym debilem, nienawidzę cię! – po tym odstało od niej z całej siły w twarz. Zaczęła płakać i w bardzo szybkim tempie wybiegła z klubu.

*Następny dzień*

*Wczorajszy wieczór jak wiecie nie zakończył się najlepiej, Alex znowu bardzo długo płakała. Starałam się ją jakoś pocieszyć ale nie było łatwo. Czuję że w tym wypadku ja nic nie zdziałam. Chcę jej pomóc ale sama nie dam rady, obawiam się że będzie konieczna wizyta u psychiatry. Myśląc o tym właśnie stałam na dworze obserwując jak grupa chłopaków gra w piłkę. W pewnej chwili poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy dłońmi. Przez chwilę przyznam, wystraszyłam się ale to była tylko chwila. Po minucie którą przeznaczyłam na zastanowienie się, zapytałam.

- Hm…Danny? – nie byłem pewna tego pytania, zaraz potem usłyszałam głos kogoś kogo się tu nie spodziewałam.

- Pudło kochanie. – Diego. Odwróciłam się do niego, z jednej strony byłam zadowolona a z drugiej zdziwiona i lekko zdezorientowana.

- Diego? A co ty tutaj robisz? – zapytałam.

- Przyszedłem, bo strasznie się za tobą stęskniłem a co nie cieszysz się? – po tym pytaniu na jego ustach pojawił się śliczny – jak zawsze – uśmiech.

- Nie no oczywiście że się cieszę ale prawda jest taka że… ciebie raczej nie powinno tu być. Znaczy chodzi o to że… jak któryś z nauczycieli mnie z tobą zobaczy to pewnie się zorientują że jesteśmy parą. Zaczną mnie o wszystko wypytywać a ja nie mam na to najmniejszej ochoty. – powiedziałam w dalszym ciągu spoglądając na mojego chłopaka.

- No dobrze, rozumiem już uciekam, ale zanim pójdę dasz mi buziaka? – i znowu to samo ten wzrok, zawsze kiedy patrzy na mnie jednocześnie o coś prosząc, nie potrafię mu odmówić. Zaśmiałam się i zaraz potem pokiwałam głową. Nie minęła nawet chwila a wpił się w moje usta. Gdyby nie strach o to że koś nas zobaczy mogłabym się z nim całować godzinami. Niestety musiałam się odsunąć, kiedy to zrobiłam ujrzałam w jego oczach małą iskierkę pożądania, ale to raczej normalne. Jego ręce cały czas przylegały do moich pleców, trzymał mnie przy sobie i nie chciał puścić. Delikatnie chwyciłam za jego kołnierz od kurtki z obu stron, przygryzłam lekko dolną wargę. Była tak blisko, czułam jego ciężki oddech na swojej twarzy. On mnie tak strasznie pociąga… w ostatniej chwili jednak udało mi się opanować i otrząsnąć z transu. Po raz kolejny z moich ust wydostał się cichy chichot.

- Diego, skarbie… muszę już iść. – kiedy dostrzegł to rozbawienie na mojej twarzy tak samo się zaśmiał. Nachylił się nad moim lewym uchem i zaraz potem wyszeptał lekko zachrypniętym głosem.

- Pa, kotku. – po tych słowach pocałował mnie w policzek i poszedł. Byłam tym wszystkim tak odurzona – oczywiście, pozytywnie – że nie zauważyłam nauczycielki która mi się przyglądała. Powiedziałam jej tylko dzień dobry i żeby uniknąć zbędnych pytań szybko wróciłam do szkoły.

*Po lekcjach*

Byłam właśnie w trakcie odrabiana lekcji gdy w moim pokoju pojawił się Diego. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Po tym jak na powitanie cmoknął mnie w usta wyjął zza kurtki piękny kwiat róży. Pewnie zrobił to dlatego by moi rodzicie nie zobaczyli. Eh… tak bardzo chciałabym powiedzieć i o Diego ale… na razie nie mogę. To za wcześnie, muszę ich jakoś do tego przygotować. Po tym jak posprzątałam książki oboje położyliśmy się u mnie na łóżku. Ja leżałam na plecach a on obok mnie bokiem, opierał się na prawym przed ramieniu. Cały czas bawił się kosmykiem moich włosów.  

- Jesteś taka piękna… – powiedział. – Wiesz… nie chcę żebyś znowu się wystraszyła ale…zawsze kiedy jesteś blisko mnie, po prostu zaczynam wariować, kiedy patrzę na twoje ciało, kiedy cię dotykam… – po tych słowach pocałował mnie w szyję. Już wtedy, jak do mnie przyszedł czułam że jest strasznie nakręcony. Nie wiem jak mam się teraz zachować, nie jestem jeszcze na to gotowa, ale widzę jak on się męczy…

- Misiu… ja wiem że ty, że bardzo byś chciał ale… ja nie dam rady… – mówiłam. – Przepraszam. – wyszeptałam. Popatrzyła na mnie spojrzeniem mówiącym "Jest dobrze”. No tak, tylko szkoda że to nie prawda, boli mnie to że musi mnie okłamywać. Po chwili jego usta przeniosły się z mojej szyi na wargi, po raz kolejny połączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku.


http://data1.whicdn.com/images/52654388/large.gif

Nasze języki idealnie się do siebie dopasowały, zawiesiłam ręce na jego szyi. Czułam się normalnie jak w bajce. Wtedy wydarzyło się coś czego najbardziej się bałam. Drzwi się otworzyły a w nich stał mój tata…  

  

I jak?
Mam nadzieje że się podoba :)
Wiem że znowu nie ma nic takiego "nadzwyczajnego” tylko sama miłość ale tak jakoś samo wyszło.  
I jeśli ta część nie przypadła wam do gustu to przepraszam ale jakoś nie miałam weny wybaczcie.  
Następna część będzie w niedzielę.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2707 słów i 14455 znaków, zaktualizowała 4 paź 2015.

2 komentarze

 
  • Niunia^.^

    wow *.* Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały i są suuuuper. W jednym momencie nie mogłam się przestać śmiać, a w następnym płakałam jak małe dziecko. Bardzo podoba mi się jak piszesz. Nigdy nie mogę przewidzieć co się wydarzy. To jest takie piękne, normalnie kocham to opowiadanie <3 ;3 Z niecierpliwością czekam na kolejną część ^.^ ;)

    10 paź 2015

  • Misiaa14

    No zaje*iste jak zawsze ;3

    4 paź 2015