Mundo Misterioso cz. 35

Muzyka:
One Direction - Perfect

Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie. Kiedy po raz kolejny, poczułam na sobie jego spojrzenie, przeszedł mnie dreszcz. Zmarszczył delikatnie brwi, nie wiedział o co chodzi, a ja nie wiedziałam co mam mu teraz powiedzieć. Podszedł bliżej, zdałam sobie sprawę z tego, że teraz nie mogę się wycofać. Zamknęłam na chwilę oczy, po chwili jednak ponownie je otworzyłam i nasze oczy się spotkały. Przełknęłam ślinę i powiedziałam.

- Ja już dłużej tak nie mogę. Zrobiłeś, coś bardzo złego, zraniłeś mnie. Ale... skłamałabym, gdybym powiedziała, że już cię nie kocham. Bo ja...to co do ciebie czuje, jest bardzo silne, nawet nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Nie mogę pozwolić ci odejść, nie zniosłabym tego. Ale zarazem nie potrafię ci znowu zaufać...- powiedziałam i już po chwili byłam w jego ramionach.Przesuwał delikatnie dłonią po moich włosach. W końcu jednak odsunął się, objął moją twarz dłońmi i spojrzał głęboko w oczy.

- Posłuchaj... ja też, bardzo cię kocham. Nigdy nie wybaczę sobie tego co zrobiłem.Ale, jesteś dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. Jeszcze nigdy, nikogo nie pokochałem tak, jak ciebie. I wiem, że drugiej takiej, już nie znajdę. Obiecuję ci, że od teraz wszystko będzie dobrze. Tylko musisz mi uwierzyć. - mówił, głos mu się trząsł, ponieważ jak zauważyłam tak jak ja był bliski płaczu. Pokiwałam szybko głową, jednocześnie pozwalając moim łzom spłynąć po moich policzkach. Otarł i po chwili zrobił to, czego tak bardzo pragnęłam od czasu, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę bez niego żyć. Pocałował mnie. Jednak ten pocałunek nie był taki jak wszystkie, był wyjątkowy. Gdy już odsunął się ode mnie, popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Ponownie pogłaskał mi po głowie, po czym mocno do siebie przytulił.

Pół godziny później

Pozycja w której się znajdowaliśmy była dla nas obojgu bardzo wygodna. On siedział na kanapie, a ja na jego kolanach. Trzymał nasze splecione dłonie na moim brzuchu. Siedzieliśmy w ciszy, wtedy uświadomiłam sobie, że muszę mu o czymś powiedzieć.

- Kochanie, jutro około godziny jedenastej, jestem umówiona na USG. Chcesz iść ze mną? - zapytałam, mimo tego, że wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź.  

- Oczywiście. I powiem ci, że też mam ci coś do przekazania. - zastanowiło mnie to przez chwilę, spojrzałam na niego pytająco, czekając aż powie. - Mam pracę. - kiedy tylko to usłyszałam, momentalnie moje usta się rozchyliły. Nie wiem kiedy ostatnio byłam taka szczęśliwa. Zarzuciłam mu ręce na szyje, tuląc z całej siły do siebie. Gdy zapytałam się go, gdzie będzie pracował, powiedział, że przyjęli go w komisariacie i przydzielili do działu przesłuchań. Choć z początku dziwiło mnie to, że tak szybko dali mu tak dobrą posadę, potem wyjaśnił mi, że tam pracuje przyjaciel ich ojca. I tak, mimo wszystko byłam prze szczęśliwa, on również. Jednak po chwili, mój entuzjazm zniknął. Uświadomiłam sobie coś, co nie było powodem do radości. Mianowicie, chodziło o rodziców. Zdałam sobie sprawę z tego, że niedługo będę musiała im powiedzieć o tym, że postanowiłam wrócić do Diego. Nie wiem jak na to zareagują, byli na niego bardzo źli kiedy dowiedzieli się o tym, że mnie zdradził, a zwłaszcza tata. "Nie myśl o tym teraz" - odezwała się moja podświadomość. Postanowiłam jej posłuchać i zaraz potem, ponownie zagłębiłam się rozmowę z Diego o jego nowej pracy.  
Następnego dnia  
Przed chwilą weszliśmy do gabinetu. Usiadłam na fotelu a Diego obok mnie. Cieszyło mnie to, że jest tu ze mną. Za pierwszym razem, byłam sama, teraz czuję się o wiele lepiej, kiedy wiem, że jest przy mnie. Zanim mężczyzna zaczął sprawdzać stan dziecka, zapytał mnie, czy w ostatnim czasie wydarzyło się coś niepokojącego. Poinformowałam go, że miewałam lekkie bóle i czasami robiło mi się słabo. Diego skierował na mnie swój wzrok, był zaniepokojony i zdenerwowany moimi słowami. Wiem, nie powiedziałam mu o tym, mimo tego że zawarliśmy umowę. Ale nie czułam, aby to było aż tak ważne by musiał koniecznie o tym wiedzieć. "Przepraszam" powiedziałam bezgłośnie i po chwili odwróciłam głowę w stronę monitora. Na widok malutkiego dziecka na ekranie, poczułam łzy w oczach. Zauważyłam też, że Diego również się wzruszył. A powiem wam, że to rzadki widok. Owszem, widziałam go już jak płakał, ale nigdy nie widziałam jak się wzrusza. Całe badanie trwało, nie całe dwadzieścia minut. W trakcie lekarz mówił, że jak na razie nie widać nic co mogłoby nas zaniepokoić. W jednej chwili moim ciałem zawładnął spokój. Usłyszeliśmy też coś, co bardzo nas obojgu ucieszyło. Zostaliśmy zapytani, czy chcemy poznać płeć dziecka. Bez zastanowienia odpowiedzieliśmy twierdząco.  
- No więc... - powiedział, ale na chwilę przerwał by otworzyć kartę. Uśmiechnął i dodał. - Gratulację, będą państwo mieli córeczkę. - przyłożyłam dłoń do ust. Choć starałam się powstrzymać, nie dałam rady i po prostu się rozpłakałam. Spojrzałam na Diego, i ujrzałam jego twarz, po której spływały łzy.  
Po tym jak podziękowaliśmy lekarzowi, opuściliśmy gabinet. Diego spojrzał na mnie i po chwili przytulił głaszcząc jednocześnie po włosach. Wyszliśmy z kliniki, oboje wsiedliśmy do samochodu. Jednak Diego jeszcze go nie odpalił, siedzieliśmy wpatrując się w przestrzeń przed nami. Potrzebowaliśmy dłuższej chwili, by trochę ochłonąć po tym co usłyszeliśmy. Trudno mi uwierzyć w to, że to wszystko dzieje się naprawdę. Będę mamą. Będę mieć córkę. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że w przyszłości będę mieć dziecko z dwudziestoczteroletnim mężczyzną, powiedziałabym że zwariował. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją o oparcie siedzenia. Poczułam jak Diego położył swoją dłoń na mojej, po czym odpalił auto.  
Postanowiliśmy pojechać do niego. Gdy już znalazłam się w mieszkaniu, usiadłam na kanapie, zaraz potem ciężko wzdychając. Cieszę się że nareszcie mogę siąść i odpocząć. Bo przyznam, że ciągłe chodzenie z tym brzuchem nie jest proste.Nie wiem kiedy ostatnio tak bardzo bolały mnie plecy. Ponownie odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. W pewnej chwili otworzyłam je i zobaczyłam nad sobą Diego, który delikatnie rozcierał dłońmi moje obolałe ramiona. Uśmiechnęłam się do niego mówiąc.
- Czytasz mi w myślach, prawda? - zapytałam, wybuchając śmiechem.  
- Owszem, posiadam takie zdolności, ale nie. Tym razem tego nie robiłem, nie musiałem, bo od razu wiedziałem że tego potrzebujesz. - po tym odwzajemnił mój uśmiech. Z powrotem przymknęłam powieki i wtedy znów go usłyszałam. - Kotku, wiesz, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. Długo nad tym myślałem i... to chyba dobry moment by ci o tym powiedzieć. - wydałam z siebie cichy pomruk dając mu znak, żeby kontynuował. - Chcę żebyś, się do mnie wprowadziła. - na dźwięk tych słów zamieram. Zapominam jak się oddycha, nie wiem co zrobić. W końcu podnoszę głowę i odsuwam się lekko od oparcia kanapy. Chłopak podchodzi i kuca przede mną. - Ja wiem. Wiem, wiem że to poważny krok. Ale naprawdę uważam, że to wyjdzie nam na dobre. Niedługo będziemy mieli dziecko, a ja chcę być blisko ciebie, kiedy nadejdzie ten dzień. Wiem, że boisz się tego jak zareagują rodzicie, ale przecież jesteś już pełnoletnia. Skarbie, jeśli potrzebujesz więcej czasu na przemyślenie, zrozumiem. - patrzyłam na niego wsłuchując się w każde słowo. Ja już podjęłam decyzję, ale chciałam wiedzieć co ma do powiedzenia. - A jeśli jesteś na mnie zła, za to że jestem tak bezpoś...  
-Zgadzam się. - nie potrafiłam powstrzymać emocji, i po prostu zaczęłam mówić. - Zgadzam się Diego, kocham cię i chcę z tobą zamieszkać. - po tych słowach wstałam tak samo jak on, i pozwoliłam na to by po raz setny przytulił mnie do siebie.  
Tydzień później
Czuję jak ktoś całuje mnie w policzek. Nie muszę zgadywać kto to, bo doskonale wiem. Od razu na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Diego ręką obejmuje mój brzuch i szepcze do ucha.  
- Dzień dobry, księżniczko. - powiedział i cmoknął mnie w ucho. - Jak się spało?  
- Z tobą, jak zawsze świetnie. - odparłam, lekko unosząc głowę i dając mu buziaka w usta. - A właśnie, tak w ogóle to... Wszystkiego najlepszego.  
- Skąd wiedziałaś? - na to pytanie, tylko się zaśmiałam. Nie było potrzeby bym mówiła mu skąd to wiem. Na całe szczęście to uszanował. Podziękował mi i zaczął muskać ustami moją szyję. Jedną dłoń trzymał na moim brzuchu, więc tak samo jak ja poczuł to lekkie kopnięcie. Odsunął się trochę i spojrzał na mnie.  
- Poczułeś? - spytałam dla pewności, pokiwał głową po czym odpowiedział.
- No, naszemu maleństwu chyba zaczyna się troszkę nudzić. Mówi i oboje się śmiejemy.  
Alex
Zeszłam do salonu, on tam był. Po naszej wcześniejszej kłótni, naprawdę boję się z nim porozmawiać, bo domyślam się jak zareaguje. W końcu jednak wzięłam się na odwagę i wypowiedziałam te słowa, zaraz potem otwierając oczy.

- Możemy porozmawiać? - zapytałam. Chwilowo nie reagował, dopiero po upływie pięciu minut, spojrzał na mnie i powiedział.

- O czym? O czym ty chcesz rozmawiać. Nie kochasz mnie. Nie wiem czy dam radę się z tym pogodzić, ale nie przejmuj się tym. Miej gdzieś moje uczucia, tak jak do tych czas. - te słowa spowodowały, że poczułam ogromne ukucie w sercu. - I nawet nie próbuj się już tłumaczyć. To nie ma namniej... - nie pozwoliłam mu dokończyć. Szybkim krokiem podeszłam bliżej, i bez wahania wpiłam się w jego usta. Działałam pod wpływem emocji. Odsunęłam się od niego, to jak na mnie patrzył, wywoływało jeszcze większy ból. Kompletna obojętność. W jego oczach, nie widziałam nic. Nawet tej maleńkiej iskierki pożądania, którą widzę zawsze kiedy jestem blisko. Spuścił na chwilę głowę, westchnął i podszedł do kuchni. Tak po prostu.Od razu poszłam za nim. Nie mogłam tak tego zostawić. Kiedy już oboje znajdowaliśmy się w tym pomieszczeniu, spojrzałam na niego, ale on na mnie nie.

- Dlaczego nie chcesz mi uwierzyć? -zapytałam, ale w odpowiedzi uzyskałam tylko cichy śmiech i lekkie pokręcenie głową. Nic z tego nie rozumiałam. Co go tak rozbawiło? Kiedy podniósł głowę i nasze oczy się spotkały, poczułam jak całe moje ciało, przechodzi dreszcz.

- Jesteś strasznie zabawna. - powiedział, a ja w dalszym ciągu i tak nic z tego nie rozumiem. Zmrużyłam delikatnie oczy, bezustannie mu się przyglądając. - Dlaczego nie chcę ci uwierzyć... bo cię kocham. Kocham cię całym swoim pieprzonym sercem, i nie mogę uwierzyć w to, że z tobą tak nie jest. Albo, nie było od początku. Odkąd tylko cię poznałem, pragnąłem spędzić z tobą resztę swojego życia. Boli mnie, że ty tego nie chciałaś. Nie dziw się, że trudno jest mi uwierzyć w to, że teraz jest inaczej bo naprawdę mnie zraniłaś. - mówiąc to, podszedł kilka kroków bliżej. Zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Przyłożył dłonie do moich bioder i lekko przyciągnął do siebie. - Spójrz mi prosto w oczy, i powiedz to jeszcze raz. Powiedz, że mnie kochasz. - zrobiłam to, o co mnie prosił.

- Kocham cię. I nigdy, nie kochałam cię bardziej, niż teraz. Kocham cię. - na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zbliżył się do mnie i oparł swoje czoło na moim. Uniósł ostrożnie mój podbródek, złączył ze sobą nasze usta. Lecz po chwili odsunął się i wyszeptał.  

- Wierzę ci.  

Trzy miesiące później

Xabiani

Kiedy szklanka z sokiem była już pełna, poszedłem z powrotem do salonu, żeby zanieść ją Dianie. Kiedy już to zrobiłem, usiadłem obok niej na kanapie. Od jakiegoś czasu, przebywam z nią jeszcze częściej niż wcześniej. Powodem tego, jest to iż jest już w dziewiątym miesiącu ciąży. Diego pracuje, więc to mi zlecił opiekę nad nią bo wie, że najlepiej się nią zajmę. Prawda jest taka, że łączyło się to też z ogromnym stresem i odpowiedzialnością, bo przecież w każdej chwili może zacząć rodzić. Jednak staram się o tym nie myśleć, i pomagać jej jak tylko jest to możliwe.

- Jak się czujesz? - zapytałem po jakimś czasie. Wiem, że już zaczęło ją to drażnić, bo ostatnio pytałem się o to dwadzieścia minut temu. No ale co ja poradzę na to, że jestem tak cholernie zdenerwowany! Przed nią oczywiście tego nie pokazuje, musi wiedzieć, że jest przy niej ktoś kto potrafi zachować zimną krew. Ale nie musi znać prawdy, jakoś sobie poradzę. Odwróciłem głowę w jej stronę i po raz kolejny ujrzałem ten wyraz twarzy, wyrażając zirytowanie i nerwy.

- Dobrze. Czuję się naprawdę dobrze. Ile razy jeszcze mnie o to zapytasz? - na to pytanie nie odpowiedziałem, bo nie znałem na nie odpowiedzi. - Ale mimo wszystko, naprawdę dziękuje ci za to, że przy mnie jesteś. Nawet nie wiesz ile to dla mnie... o boże. - powiedziała i zaraz potem szybko złapała się za brzuch. Chwilowo straciłem orient i nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero po tym jak zauważyłem kałużę na kanapie, dotarło do mnie. Zaczęło się. Ona rodzi. Ja pierdolę. W jednej sekundzie mój oddech przyśpieszył, serce zaczęło bić tak mocno, jak jeszcze nigdy. Z całej siły starałem się ogarnąć i nie panikować, ale to było o wiele trudniejsze niż mi się zdawało.

- Spokojnie, oddychaj głęboko, już dzwonię po karetkę. - tak jak powiedziałem, tak zrobiłem. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, zabrałem telefon z ławy stojącej przed nami. Trzęsącymi się dłońmi, jakimś cudem udało mi się wybrać numer na pogotowie.

Piętnaście minut później byliśmy już w szpitalu. Lekarze od razy się nią zajęli.Jeden z nich zapytał się mnie, czy to ja jestem ojcem dziecka. Zaprzeczyłem, dlatego nie pozwolili mi wejść na salę.To przypomniało mi o tym, by zadzwonić po Diego.Ponownie sięgnąłem po komórkę. Przyłożyłem aparat do ucha, i po dwóch sygnałach, usłyszałem po drugiej stronie jego głos.

- Hallo?

- Diego, przyjeżdżaj szybko do szpitala. Diana rodzi. - po tych słowach, nie powiedział już nic. Usłyszałem tylko dźwięk, który świadczył o tym, że się rozłączył. Schowałem telefon i usiadłem na krześle, bo wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, mi też będzie potrzebny lekarz. Jak się okazało, nie musiałem długo czekać na przyjazd chłopaka. Nie minęło nawet dziesięć minut, a wparował do budynku przez główne drzwi. Podszedł do mnie i cały w nerwach zaczął mówić.

- Gdzie- gdzie ona jest? - wyraźnie widać było, że jest przerażony. Kiedy poinformowałem go, że piętnaście minut temu, zabrali ją na porodówkę i wskazałem gdzie to jest, podziękował mi i pobiegł.

Diego

Gdy już udało mi się znaleźć salę w której ona się znajduje, na początku nie chcieli mnie wpuścić. Dopiero potem, kiedy wytłumaczyłem im, że to moja dziewczyna a ja jestem ojcem dziecka, pozwolili mi wejść. W błyskawicznym tempie, znalazłem się przy niej. Chwyciłem ją za dłoń, którą momentalnie ścisnęła.

- Diana, skarbie jestem przy tobie. Nie bój się, wszystko jest w porządku. - powiedziałem. Widziałem, że chciała coś powiedzieć, ale w tym samym czasie rozległ się głos jednej z trzech pielęgniarek które przy niej były.

- Kiedy powiem "Już", może pani zacząć przeć. - te słowa spowodowały, że mój stres się spotęgował. Po upływie pięciu sekund, kobieta wypowiedziała trzy literowe słowo, po którym dziewczyna zaczęła przeć i jednocześnie bardzo mocno zaciskając swoją dłoń na mojej. Muszę przyznać, że chociaż jest taka drobna i delikatna, zrobiła to tak, że poczułem ból nawet w okolicy nadgarstka.

Trzy godziny później

- Diego... ja nie dam rady. - mówiła. Była już bardzo słaba. Jej twarz zalana była potem, a kosmyki jej włosów częściowo przyklejały się do jej czoła. Pogłaskałem ją po nim, jednocześnie odgarniając je.

- Nie mów mi takich rzeczy, jasne? Jestem tutaj. Pamiętaj, dasz radę, wierzę w ciebie. - po wypowiedzeniu tych słów. Zamknąłem jej maleńką rączkę w swoich dwóch, i zaraz potem uniosłem ją do ust i delikatnie ucałowałem. Po tym, wydarzyło się coś czego nie byłem w stanie zrozumieć. Nagle wszyscy zaczęli nerwowo chodzić po sali, brać ręczniki i tym podobne rzeczy. Gdy już miałem zapytać, co się dzieje, lekarz który również tam był, mnie uprzedził.
- Ona krwawi. - oczy zaszły mi łzami, kiedy dźwięk jego głosu dotarł do moich uszu. Spojrzałem na Dianę, nie wiedząc ja reagować. Wtedy ponownie usłyszałem głos. -Musi pan stąd wyjść. - zacząłem protestować. - Powiedziałem, musi pan teraz wyjść. - byłem zrezygnowany. Nie chciałem jej tutaj zostawiać, ale nie miałem wyjścia. Podniosłem się z krzesła, nachyliłem nad nią i pocałowałem w czoło. Zachowywałem się spokojnie, jednak w środku, byłem w kompletnej rozsypce. Nie potrafiłem zebrać się w sobie, i powiedzieć nawet jednego słowa. Dlatego, po prostu zacząłem iść w stronę drzwi.

- Diego zostań ze mną! Błagam! - krzyczała przez łzy, ale ja właśnie zamknąłem za sobą drzwi. Będąc już na korytarzu, nie zwróciłem uwagi na wszystkich który tam byli. Zsunąłem się po ścianie, i zacząłem płakać. Pytali się, o co chodzi. Nie chciałem, ale powiedziałem im o tym. Alex od razu zaczęła płakać.

Siedziałem już tam dobre dwadzieścia minut. Po woli zaczynałem tracić zmysły, i choć wiem, nie powinienem, traciłem także nadzieję. Właśnie wtedy, drzwi się otworzyły, a w nich stanął lekarz.

  

I jak?  
Podoba się? Mam nadzieję, że tak.  
Wiem że długo czekaliście, przepraszam.  
Ostatnio nie jest mi zbyt łatwo, mam nadzieję że to zrozumiecie.  
Następna część powinna pojawić się w następny weekend.
Postaram się aby tak było.  
Liczę na więcej komentarzy niż trzy, dacie radę?  
No to chyba tyle, do zobaczenia.  

Ps. Przepraszam za to jeśli uważacie, że część jest zbyt krótka, za błędy i powtórzenia.

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3478 słów i 18519 znaków, zaktualizowała 25 mar 2016.

3 komentarze

 
  • Użytkownik KAROLAS

    Czekam na kolejne

    3 kwi 2016

  • Użytkownik Margo

    Ej no ! Ja chce źeby urodziła a Ty mi w takim momencie przerywasz :(

    25 mar 2016

  • Użytkownik Imperius

    Cudooooowne (zresztą jak zwykle)!!!! Czekam na dalsze części :* <3

    25 mar 2016