Mundo Misterioso cz. 30

- Chodźmy. - po raz kolejny usłyszałam głos chłopaka który od jakiś kilku minut tuli mnie do siebie. Ponownie pokiwałam głową, on wziął mój bagaż i razem weszliśmy tylnymi drzwiami do domu. Stanął przede mną a ja włożyła ręce do kieszeni i lekko uniosłam się na placach, cały czas mając zdezorientowaną minę. Naprawdę, nie wiedziałam co mam w tamtej chwili zrobić. To wszystko, było zbyt, zaskakujące. Kiedy tak na nich patrzyłam, widziałam wyraźną radość na jego twarzy... on ich bardzo kocha. W pewnej chwili, moje rozmyślania przerwał głos Xabiego. - Spokojnie mała. Nie smuć się, wiesz że kiedy ty się smucisz, to ja też. A ja nie chcę być smytny więc przestań. - po tych słowach oboje się zaśmialiśmy. Xabi zawsze wie jak mnie pocieszyć, nie wiem ile razy już to mówiłam, ale on jest wspaniały. Nawet z Dannym nie dogaduję się tak dobrze jak z nim. Podeszłam do niego i przytuliłam najmocniej jak mogłam mówiąc.
- Dziękuje, kocham cię. - I choć w tej chwili go nie widziałam, byłam pewna że się uśmiecha. Pogłaskał mnie po włosach, i pocałował w czubek głowy.
- Ja ciebie też, słoneczko. - Właśnie wtedy, oni weszli do domu, odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na nich. Diego w dalszym ciągu trzymał na rękach chłopca. Ten widok spowodował że ponownie zacisnęłam wargi. - Dobra... to ja się będę zbierał. Trzymaj się. - powiedział i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się delikatnie, i po raz kolejny, mimo tego że nie miałam na to ochoty, odwróciłam swój wzrok w ich stronę. W tym samym czasie, Diego spojrzał na mnie. Kiedy nasze oczy się spotkały, starałam się nie pokazywać tego że boli mnie to co widzę. Jednak chyba nic nie zauważył, ponieważ od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech, i zaproponował mi żebym się do nich przysiadła. Zaczęłm iść w ich kierunku niepewnym krokiem. Gdy już znalałam się przy kanapie, usiadłam obok Diego który bez przerwy zabawiał swojego synka. Boże, jak to strasznie brzmi... znaczy, nie byłoby takie gdybym to ja była jego matką. Ale, nie to nie byłoby możliwe. Bo ja nawet nie jestem pewna tego czy Diego chciałby mieć ze mną dzieci. W końcu odsunęłam od siebie tą myśl i skupiłam się na tym, aby się nie rozpłakać. Po jakimś czasie stwierdziłam, że to nie możliwe.

- Zaraz wracam. - powiedziałam i w jednej chwili ruszyłam w stronę pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku. Ukryłam twarz w dłoniach, nie dałam rady i już po minucie poczułam jak łzy, jedna po drugiej spływają po moich policzkach. Płakałam cicho, prawie że bezgłośnie bo nie chciałam aby ktoś z dołu mnie usłyszał. Wystraszyłam się gdy usłyszałam czyjeś kroki. Z każdą chwilą słyszałam je coraz wyraźniej, dlatego tak szybko jak tylko mogłam otrząsnęłam się z płaczu. Nie całe dwie minut później w drzwiach sypialni stanął Diego. Patrzył na mnie badawczym wzrokiem, spuściłam głowę w obawie że się domyśli, jednak było już za późno. Zrobił w moją stronę kilka kroków.

- Diana... ty płaczesz? Dlaczego... kochanie co się stało? - zapytał i przykucnął kładąc mi dłoń na kolanie. Myślałam że wytrzymam, że nie wybuchnę i dam radę się powstrzymać. Ale emocje, były zbyt silne. Wstałam i spojrzałam na chłopaka który jak zauważyłam ma bardzo zdezorientowaną minę.

- Pytasz się mnie, dlaczego płaczę? A jak niby mam nie płakać co? Jak mam się zachowywać, kiedy siedzisz tam, ze swoją byłą dziewczyną i trzymasz na rękach wasze dziecko? Jeśli myślałeś, że skoro ci wybaczyłam, to już wszystko jest w porządku, myliłeś się. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ciężkie, jest mi z tym bardzo źle, Diego. Kocham cię, i świadomość o tym, że masz już rodzinę, boli mnie bardziej niż myślisz. - te słowa wypłynęły ze mnie tak szybko, że nawet się tego nie spodziewałam.Mężczyzna bez przerwy mi się przyglądał. Nie chciałam już nic więcej mówić, bo byłam pewna że mój głos się załamie.

- Co ty powiedziałaś? Ja mam rodzinę? Diana... to nie jest moja rodzina. Tak owszem, mam z Emmą syna, ale to tyle. Nie mieszkamy razem, ja jej już nawet nie kocham. Uwierz mi, utrzymuję z nią kontakt tylko ze względu na Briana. Nic nas nie łączy, jeśli chcesz zapytaj się jej. Powie ci to samo. Boże... ja wiedziałem że nie będzie ci z tym łatwo, ale... proszę, skarbie nie rób mi tego. Oni są dla mnie ważni, ale nie tak jak ty. Zapamiętaj to sobie, to z tobą chcę założyć rodzinę. Wiem że na pewno nie teraz, ale kiedyś... Kotku, proszę cię, wrób to dla mnie i chodź. Chciałbym żebyś ich poznała, zobaczy że nie będzie tak źle jak myślisz... No chodź. - W tamtej chwili nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam przytulając się do niego, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach, bo byłam naprawdę pod denerwowana.Chwycił mnie za dłoń i razem zeszliśmy z powrotem do salonu. Tym razem usiadłam pomiędzy nim a Emmą. Choć Diego wszystko mi wytłumaczył, to ciągle miałam cichą nadzieję że ten chłopiec którego teraz trzyma na kolanach to jego siostrzeniec, a dziewczyna siedząca obok mnie, to jego siostra. Jednak, rzeczywistość za bardzo mnie przytłaczała, żebym mogła w pełni w to uwierzyć. Kiedy tak na nich patrzyłam, w pewnej chwili poczułam jak mój żołądek przekręcił się na drugą stronę. Zaraz potem, poczułam też jak wszystko co do tej pory zjadałam, podchodzi mi do gardła.  

- Przepraszam, ale muszę... - nie dokończyłam, po prostu wstałam i szybkim krokiem poszłam do toalety. Upadłam na kolana, i zwymiotowałam do sedesu. Gdy już było po wszystkim, oparłam się plecami o wannę i zaczęłam głęboko oddychać, by trochę się uspokoić. Na całe szczęście, to pomogło i już po pięciu minutach mogłam wrócić do salonu. Diego spojrzał na mnie lekko zmartwionym wzrokiem, nic nie powiedziałam, tylko odpowiedziałam mu spojrzeniem mówiącym "Wszystko w porządku". Ale, to nie była do końca prawda. Nie czułam się najlepiej, wcześniej nie miałam mdłości, ale bolał mnie brzuch i głowa. Nic z tego nie rozumiem. Wtedy uświadomiłam sobie, że przecież całymi dniami prawie nic nie jem, to może być skutek tego co się ze mną dzieje. Gdy już udało mi się przekonać samą siebie, że to przez chorobę tak źle się czuję, przestałam o tym myśleć. Skierowałam swój wzrok na nich, cały czas siedziałam w milczeniu, bo nie wiedziałam nawet w najmniejszym stopniu, jak się odezwać. W pewnej chwili Emma, powiedziała że muszą już iść. Diego popatrzył na nią, a potem postawił chłopca na swoich kolanach mówiąc.  

- Będziesz grzeczny? - zapytał. Brian roześmiał się i pokiwał głową. Mężczyzna przytulił go do siebie jednocześnie wstając. Odprowadził ich do drzwi, odbył krótką rozmowę z dziewczyną, po czym oddał jej dziecko i zamknął za nimi drzwi.  

Jorge

- Jesteś, niesamowita. - powiedziałem tuląc do siebie nagą Selenę. Dosłownie przed chwilą, uprawialiśmy seks, po raz drugi od czasu kiedy jesteśmy razem. Chciałbym już zawsze być tak szczęśliwy, jak teraz. Kobieta tuliła się do mojego nagiego torsu, a ja oddychałem ze spokojem. Zapach jej perfum sprawiał że dostawałem gęsiej skórki. Ale spowodował też że trochę posmutniałem, bo były o zapachu lilii, ulubionych kwiatów mojej mamy. Nie chcąc teraz o tym myśleć, jeszcze mocniej przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czubek głowy. Trwaliśmy w ciszy, dopóki ona nie zadała tego pytania

- Wiesz co... tak się zastanawiam. Nigdy nie mówiłeś mi nic o swoim bracie... jaki on był? Dogadywaliście się? - gdy tylko te słowa wypłynęły z jej ust, poczułem ukłucie w sercu. Śmierć mamy, oraz taty, była dla mnie bardzo ciężka, ale kiedy dowiedziałem się o tym że to Daniel nie żyje, załamałem się. Był moim młodszym bratem, kochałem go najmocniej na świecie. Kiedy popełnił samobójstwo, miał raptem piętnaście lat. Miał przed sobą całe życie, nigdy nie pogodzę się z tym że tak się stało. A tym bardziej nie pozbędę się myśli, że to moja wina.

- No wiesz... między nami, było dobrze. Rzadko się kłóciliśmy... wszystko układało się tak jak powinno. Jednak, pewno dnia, stało się. Doszło między nami do kłótni, i to dosyć poważnej. Chodziło o to, że nie pozwoliłem mu iść na imprezę z dziewczyną. Nie chciałem żeby tam szedł, bo wiedziałem że to nie skończy się dobrze. Był jeszcze za młody. Nie chciał ze mną rozmawiać, wściekł się tak jak jeszcze nigdy, wiedziałem że mu zależy, ale i tak nie mogłem tego zrobić. Następnego dnia rano, chciałem pójść do niego do pokoju, porozmawiać o tym co się wydarzyło, ale było już za późno. Znalazłem go w łazience, obok leżała pusta buteleczka po proszkach nasennych. Nie mogłem w to uwierzyć, przez chwilę byłem zły, bo pomyślałem że zrobił to tylko dlatego że nie pozwoliłem mu iść na tą głupią imprezę. Dopiero potem, znalazłem na jego łóżku list, do tej pory, nie mogę uwierzyć w to co tam napisał. - przerwałem, ponieważ poczułem jak mój głos się załamuję. Nie chciałem żeby Selena to słyszała. Ona podniosła się lekko i spojrzała na mnie z wyraźnym smutkiem w oczach.

- Co napisał? - zapytała cicho. Chwilowo nic nie mówiłem, nie wiedziałem czy chcę wypowiadać te słowa na głos. W końcu jednak wziąłem się na odwagę, przełknąłem ślinę, wziąłem głęboki oddech i powiedziałem.

- Napisał że... od roku cierpiał na depresję, z powodu nie akceptacji, ze strony osób ze szkoły. jak się potem okazało, miał na nadgarstkach liczny blizny... - ponownie nie chciałem pozwolić na to aby mój głos zaczął się trząść więc przestałem mówić. Jednak po chwili kontynuowałem, kiedy Selena spojrzała na mnie, wyraźnie widać było że chciała abym mówił dalej. - Było mi z tym tak źle... nic o tym nie wiedziałem. Nigdy nie pokazywał po sobie tego, że ma problemy. A ja, byłem głupi bo nigdy o nic nie pytałem. Wolałem wierzyć w to co widziałem, lecz to były tylko pieprzone pozory. To wszystko moja wina, gdybym w porę zauważył że coś się dzieje, nie doszło by do tego...

- Przestań. To nie twoja wina, nie obwiniaj się o to. Jeśli dalej tak będziesz robił, to zawsze będziesz smutny i nigdy nie przestaniesz żyć przeszłością. Kotku, zrób to dla mnie i nie zadręczaj się tym... - po tych słowach poczułem jak jej usta stykają się z moim policzkiem. Od razu poczułem się lepiej i choć nie byłem w zbyt dobrym nastroju przez opowiadanie o bracie, mimo wszystko na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Diego

Kiedy się obudziłem i ujrzałem obok siebie Dianę, od razu wykrzywiłem usta w uśmiechu. Oplotłem ramieniem jej brzuch i przyciągnąłem do siebie, zaraz potem całując w policzek. Ta noc była jedną z tych które chciałbym zapamiętać do końca swoich dni, czyli już na zawsze. Po tych dwóch razach, które mieliśmy już za sobą, wiedziałem że seks z nią jest po prostu cudowny, ale tym razem było bosko, Diana przerosła moja najśmielsze oczekiwana. Jeszcze nigdy, nie czułem czegoś takiego podczas stosunku z żadną dziewczyną. Gdy ujrzałem jak rozchyla powieki, spojrzałem na nią, a ona na mnie. Odwzajemniła mój uśmiech i cmoknęła mnie w usta.

- Chciałbym, żeby ta chwila trwała w nieskończoność... - powiedziałem i nachyliłem się żeby ją pocałować, ale pech chciał że w tej chwili kiedy nasze usta miały się zetknąć, zadzwonił mój telefon. Westchnąłem zdenerwowany i choć tak bardzo tego nie chciałem, odsunąłem się od niej. Usiadłem, założyłem bokserki i wstałem w celu poszukania telefonu. Wczoraj w nocy, nie wiem gdzie rzuciłem swoje spodnie, więc to ich musiałem poszukać w pierwszej kolejności, bo to w nich miałem telefon. Kiedy już udało mi się je odnaleźć, wyjąłem komórkę i przyłożyłem do ucha. - Halo. - powiedziałem głosem kompletnie wypranym z emocji, było to spowodowane irytacją, która zaś wywodziła się z tego, że ktoś przerwał mi w pieszczotach z dziewczyną.  

- Diego? Musisz szybko do mnie przyjechać, to bardzo ważne. - wypalił Ruggero od razu kiedy mnie usłyszał. Powiem szczerze że na początku nie przejąłem się tonem jego głosu ani słowami, dopiero potem zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo poważna jest ta sytuacja.  

- Dlaczego co się stało? - zapytałem z nadzieją że dowiem się, co jest powodem jego nagłego wybuchu paniki.  

- Ma- mama... ona nie żyje. - powiedział i w tej samej chwili usłyszałem w słuchawce jego szloch. Nie pytałem o nic więcej, rozłączyłem się po czym tak szybko jak tylko było to możliwe, ubrałem się. Nie chciałem by to co powiedział, okazało się prawdą. Dlatego musiałem jak najszybciej do niego pojechać, by dowiedzieć się wszystko co wie na ten temat. Oczywiście nie odbyło się bez milionów pytań które zadawała mi Diana. Nie mogąc znieść napięcia jakie nie ogarnęło, szybko powiedziałem tylko, że potem jej wszystko wyjaśnię. zabrałem kluczyli od samochodu z ławy w salonie i ruszyłem do wyjścia.  

10 minut później  

- Tata, zadzwonił do mnie jakiś czas temu, jeszcze wczoraj wszystko było w porządku, zasnęła, ale dzisiaj już się nie obudziła. Wspominał też o jakieś chorobie... sam nie wiem. Boże Diego... - jego głos bez przerwy się łamał. Ruggero jest ode mnie młodszy o cztery lata, jeszcze niedawno był nastolatkiem, dlatego ani trochę nie dziwi mnie to że znosi to gorzej ode mnie. Też jestem strasznie przybity, ale staram się nie płakać, by jeszcze bardziej go nie dobijać.  

- Spokojnie, dzisiaj wieczorem, wyjedziemy. Pojedziemy do niego, wszystko będzie dobrze. - mówiłem, to po to aby go uspokoić. Gdy tak patrzyłem na to, jak płakał, serce pękało mi na maleńkie kawałeczki. Prawda jest taka, że widziałem go w takim stanie, tylko raz, piętnaście lat temu. Nie chcąc dłużej oglądać brata w rozsypce, podszedłem do niego bez słowa przytuliłem do siebie.

Godzina 19.28

Stoimy wszyscy pod moim domem, przed wyjazdem chciałem pożegnać się z Dianą. Nie chciałem zostawiać jej na cały tydzień - bo na tyle mamy zamiar pojechać - ale nie miałem innego wyjścia. Patrzyłem na nią, ona tak samo jak ja była cholernie smutna.

- Będę do siebie codziennie dzwonił, nie martw się skarbie... - mówiłem trzymając ją za dłonie.

- Będę tęsknić... - objęła ramionami moją szyję, po czym wtuliła w nią twarz. Odsunąłem ją od siebie, pogłaskałem po włosach i wypowiedziałem słowa, których nigdy nie chciałbym bym wypowiedzieć.  

- Muszę już iść. - musnąłem bardzo delikatnie jej usta i nie mogąc dłużej znieść bólu w jej oczach, odszedłem.  

Następny dzień  

Diana

Diego wyjechał dopiero wczoraj, a ja już tak strasznie za nim tęsknie. I jednocześnie jest mi bardzo smutno z powodu tego, co się stało. Alex, ponownie zamieszkała u mnie, na ten czasu dopóki oni nie wrócą. Nie miałem nic przeciwko temu. Jak zauważyłam już nie śpi. Siedzi na parapecie i rysuje, ze słuchawkami w uszach. Postanowiłam jej nie przeszkadzać i poszłam do toalety. Właśnie wtedy, po raz kolejny poczułam jak wszystko w moim brzuchu wariuje. Na szczęście, byłam w łazience. Okazało się że Alex mimo tego iż w uszach miała słuchawki, dokładnie słyszała to jak wymiotuję do muszli klozetowej. Siedziałam na podłodze i próbowałam dojść do siebie, nie dlatego że było mi słabo, ja po prostu cholernie się bałam. zaczęło mnie niepokoić to, że już drugi raz zwymiotowałam, o co tu chodzi?  

- Ej... a może ty w ciąży jesteś? - zapytała. Spojrzałam na nią z miną mówiącą "Chyba oszalałaś", nic więcej nie mówiłam a ona kontynuowała. - No co, to możliwe. Przecież uprawiałaś seks z Diego, jak byliśmy na wakacjach... - jej słowa nie docierały do mnie w żaden możliwy sposób. Wtedy przypomniałam sobie, że robiliśmy to raz jeszcze tej nocy po przyjeździe. Na dodatek, i wtedy, we Włoszech, i teraz Diego się nie zabezpieczył. W jednej chwili, ogarnęła mnie panika. Chciałam odgonić od siebie te myśli, dlatego od razu zaczęłam mówić.

- Nie, to nie może być prawda. NIE MOŻE. Ty robisz sobie ze mnie żarty. Nie... -nie dokończyłam, bo zauważyłam że Alex wyszła. Jedyne co usłyszałam to dźwięk zamykanych drzwi. Dokąd poszła? Z resztą, to nie ważne. Ważne jest to żebym przestała myśleć o prawdopodobieństwie ciąży. Przecież, jeśli to okaże się prawdą, to co ja wtedy zrobię? jak powiem o tym rodzicom? Diego? Przekonywałam się o tym, że to nie możliwe, do czasu kiedy Alex ponownie nie pojawiła się w łazience. Stanęła przede mną, uniosłam głowę i spojrzałam na nią. Trzymała w dłoni którą wyciągała w moją stronę, test ciążowy. Jego widok, sparaliżował mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć.  

- Spróbuj. - tylko tyle usłyszałam z jej strony, i po chwili wyszła.  

Pół godziny później  

Oparta o parapet wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Otrząsnęłam się dopiero jakieś pięć minut temu. To prawda. Najprawdziwsza prawda. Kiedy ujrzałam na teście dwie kreski, mój cały świat legł w gruzach. Nie mogłam a raczej za żadne skarby, nie chciałam w to uwierzyć. Co teraz będzie? Co mam robić? Jestem w ciąży. Mam dopiero 18 lat. Nie dam sobie rady. Na pewno nie. tak bardzo bym chciała, żebym Diego był teraz przy mnie...  

***

Tydzień później  

Siedziałam w pokoju, szukałam telefonu z jednej z szuflad komody znajdującej się po prawej stronie mojego łóżka. Zaczęłam się już denerwować, kiedy i tu jej nie znalazłam. Chodzę po całym domu, i bez przerwy jej szukam. Wygląda to tak jakby rozpłynęła się w powietrzu. W pewnej chwili czuję jak ktoś zakrywa mi oczy dłonią. Nie mam bladego pojęcia, kto to zrobił a że przez nerwy nie mam najmniejszej chęci na zgadywanki, po prostu się odwróciłam. To kogo zobaczyłam przed sobą, spowodowało że mój nastrój od razu się polepszył.

- Diego! Kochanie wróciłeś! - krzyknęłam i bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyję. Oplótł mnie w pasie i podniósł do góry. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu cię widzę. - mówię kiedy zostaję odstawiona na ziemię. Zaraz potem ponownie się do niego przytulam, a kiedy się odsuwam, chłopak nachyla się i łączy ze sobą nasze wargi. Pocałunek jest namiętny i pełen emocji, no w końcu nie widzieliśmy się przez cały tydzień. tak bardzo mi tego brakowało... W tamtej chwili żadne z nas nie myślało o tym co się stało. Najwyraźniej on tak samo jak i ja chciał się nacieszyć tym że wreszcie wrócił. Diego, przykłada dłoń do moich pleców i kładzie mnie delikatnie na łóżku. Chwilowo nie reaguje, jednak po minucie przypominam sobie o tym, że nie mogę. Kładę dłonie na jego torsie, i lekko odpycham od siebie. Na co reaguje pytającym spojrzeniem. Nie rozumie tego dlaczego tak się zachowuje, i nie mam mu tego za złe. Przez chwilę nie myślałam o tym, że jeszcze o niczym mu nie powiedziałam, ale teraz tak. - Nie, Diego, nie dzisiaj. Nie chcę, nie mam ochoty przepraszam. - powiedziałam i po tych słowach znalazłam się w pozycji siedzącej. On tak samo, ciągle patrzył na mnie ale nic nie mówił. Jednak po chwili chyba już tego nie wytrzymał i zapytał.

- Dlaczego? Kotku... co się dzieje? Masz jakąś nie wyraźną minę... - mówił cicho a ja nie patrzyłam na niego, bo bałam się że mnie rozgryzie. Wstałam i stanęłam przed nim. Dalej siedział i nie podnosił się z miejsca. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę. On musi o tym wiedzieć, to w końcu też jego dziecko.

- Muszę, powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Ale proszę, obiecaj mi że się nie wściekniesz i zachowasz spokój. - mówiłam przepełniona strachem. On nic nie powiedział, tylko pokiwał głową z dezorientowaną miną. Wzięłam głęboki wdech, na siłę starałam się potrzymać drżenie rąk, ale to było nie możliwe. Zamknęłam oczy, wypuściłam powietrze które wstrzymywałam w płucach i powiedziałam na tyle głośno, no ile pozwalał mi strach. - Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko... - chwilowo w pokoju trwała grobowa cisza. Pomyślałam sobie że, dobrze to przyjął i że nie mam powodu do strachu, dlatego otworzyłam oczy. Jego wzrok bez przerwy był skierowany na mnie. Prawda jest taka że zaczęłam się bać. Zmarszczyłam delikatnie brwi, już miałam coś powiedzieć kiedy on się odezwał.

- Coś ty powiedziała? Jaka ciąża? Jakie dziecko? Co ty pierdolisz? - nie takich słów się spodziewałam. Za żadne skarby nie pomyślałabym że powie coś takiego. Tym razem to ja miałam zdezorientowaną minę, byłam w szoku. To co usłyszałam, było po prostu straszne.

- No tak... kilka dni temu, dowiedziałam się że jestem w ciąży. Ale jak to... to ty się nie cieszysz? - zapytałam, w duchu miejąc nadzieję że robi sobie ze mnie żarty. Jednak, wyraz jego twarzy ciągle był taki sam i nie zmieniał się mimo mijających sekund.

- Jak mam cię cieszyć? Jak mam się kurwa cieszyć? To że powiedziałem ci że, kiedyś będę chciał mieć z tobą dzieci, nie oznaczało że teraz. Myślałem że to do ciebie dotarło. Ja pierdolę, nie dość że mam jedno dziecko, to teraz będę musiał zajmować się i tym bachorem. - jego słowa były dla mnie jak nóż w serce. Nie mogłam uwierzyć w to że słyszę to od niego. Byłam święcie przekonana, że jednak się ucieszy, że podejdzie do mnie i powie że damy sobie radę, że wszystko będzie dobrze. Ale nie, wszystko potoczyło się inaczej. Lecz to nie wszystko, to co powiedział potem, przerosło wszystko. - Nie, tak nie będzie. Gówno mnie obchodzi to czy tego chcesz czy nie, masz usunąć to dziecko. - w jednej chwili moje oczy zaszły łzami. Podeszłam do niego o krok bliżej.

- Co...? Chcesz, żebym poddała się aborcji? - zapytałam, byłam bliska płaczu. Podszedł do mnie i ścisnął mój lewy nadgarstek.

- Tak, przestań zadawać te debilne pytania. Zrobisz to, a jeśli nie to zobaczysz, że źle to się dla ciebie skończy... - kiedy skończył mówić, puścił mój obolały nadgarstek na którym pojawiły się białe ślady, które były skutkiem jego mocnego uścisku. Popatrzył na mnie jeszcze przez chwilę i wyszedł. Zostawił mnie i po prostu wyszedł.

  

i jak?  
Podobało się?
Żartowałam z tym, że część będzie dopiero za tydzień :D
Znaczy, miało tak być ale sama stwierdziłam że nie dam rady i napisałam :D
Cieszycie się?
A właśnie, jeśli ktoś zauważył... to już 30 część! W żadnym opowiadaniu nie dotrwałam do 30 :D To jest coś :D  
Co sądzicie o zakończeniu? Dramacik.... DAM DAM DAM. xD  
Piszcie opinie w komentarzach :D
Następna część, mam nadzieję że w sobotę :D
No to tyle, pa :D

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4477 słów i 23236 znaków, zaktualizowała 18 sty 2016.

3 komentarze

 
  • Misiaa14

    że co ??!! on jest jakiś  jebnięty niech ona go zostawi i będzie z Xabim bo on ją  napewno kocha cudo błagam dodaj jeszcze dzisiaj kolejna  część ;-;

    19 sty 2016

  • claire

    Super... Diego to kawał chuja. nie lubie go. Ale opowiadanie genialne

    19 sty 2016

  • ...

    Jak to za tydzień????Nieeeeeeeeereee:D

    18 sty 2016