Rozdział 12
Szeryf Bob
Szeryf Bob, który został wezwany przez mieszkańców Lololandi, by odnalazł złą królową i ukarał. Właśnie tam zmierzał na swoim czarnym jak smoła koniu do karczmy u Marty dotarł o północy. Ale budynke tonął w ciemości, co go bardzo zdziwiło, bo zajazd jest otwarty całą noc.
Coś tu niegra – pomyślał szeryf.
Pośpiesznie zsiadł z wierzchowaca po czym lejce przywiązał do drzewa. Następnie obszedł dookoła oświetlając sobie drogę światłem z zapałek. A ponieważ nic nie znaazł więc wrócił do głównych drzwi i wtedy zauwazył kartkę.
- Karczma zamknięta, bo obecnie przebywam w obozie, który znajduje się pod murami pałacowymi – przeczytał szeryf.
Szeryf natychmiast wrócił do konia odwiązał lejce po czym na niego wskoczył i pogalopował w stronę pałacu otoczonego murami obronnymi. Gdzie znajdował się wspomniany w wiadomości obóz.
Po całonocnej przejażdżce szeryf w końcu dotarł na miejsce. Zeskoczył z konia i podszedł do dwóch rycerzy, którzy stali na straży.
- Dzień dobry nazywam się Bob Szybki jestem szeryfem i przybyłem, żeby zaprowadzić porządek.
- Najwyższa pora aby była królowa stanęła przed sądem za to co zrobiła rodzicom, siostrze i królestwu.
- Po to tu jestem, czy mógłby ktoś mojego konia zaprowadzić do stajni, żeby odpoczął?
- Oczywiście, ze tak Stiv idź po Johnniego, żeby zajął się koniem naszego gościa,
- Okej!
Rycerz po tych słowach pośpiesznie opuścił most i pognał w kierunku chaty Johnniego. Po dotarciu przed drzwi mężczyzny zastukał po chwili stanęła w nich Candy.
- Witaj Stive co cię do nas sprowadza?
- Szeryf przyjechał i poprosił aby ktoś zajął się jego koniem.
- Powiedz mu że mój mąż zaraz przyjdzie.
Candy nie zdążyła zamknąć drzwi, bo od strony ogrodu zjawił się Johnn.
- Cześć Stive.
- Cześć Johnn.
- Co cię do nas tak rano sprowadza?
- Szeryf przyjechał.
- Candy kochanie nie stój tak tylko idź przygotować coś do jedzenia i do picia. A co najważniejsze pokój dla szeryfa.
- Dobrze już biorę się do roboty.
- Zuch żona.
Pan domu po tych słowach ją pocałował i razem z rycemrzem udał się przywitać szeryfa. Johnn zaprowadził konia do stajni, gdzie rozsiodłał i nakarmił, a potem wrócił do chaty. Na chwilę usiadł w bujanym fotelu, który stał na ganku nagle nadleciał smok ziejąc ogniem na lewo i prawo przez jakiś czas królestwo miało spokój, ale powrócił. W pewnym momencie zauwazył, że z obozu rozbitego nieopodal jego domu się dymi.
- Candy, Margerita! Pali się obozowisko!
Kobiety wybiegły z chaty wystraszone.
- Gdzie się pali?
John wskazał palcem na obóz Candy chciała pobiec, ale mąż ją zatrzymał.
- Ty kochanie zostań z dziećmi w domu, albo lepiej przenieście się do pałacu.
- Nie!!!
- Bez dyskusji.
- Twój mąż ma rację.
- No dobrze.
Mężczyzna pożegnał się z rodziną i ruszył w stronę bramy, gdzie stał na warcie jego przyjaciel Stive. Kobieta pocałowała męża następnie zawołała dzieci po czym wszyscy weszli do chaty i zaczęli się pakować.
- Czy jesteście gotowi na to aby przeprowadzić się do pałacu?
- Tak! - odkrzyknęły dzieci.
- To się cieszę.
Po tych słowach czarodziejka otworzyła portal do którego weszła razem z Candy i jej dziećmi.
1 komentarz
agnes1709edit
"Zuch żona" wymiata
Margerita
@agnes1709 dokładnie