- Fred! – zaśmiała się, dając mu lekkiego kuksańca w bok. – Jesteś okropny!
- I za to mnie kochasz – mruknął, delikatnie przesuwając dłoń na jej pośladki. Pokręciła zrezygnowana głową i zwróciła się do roześmianej Angeliny.
- Co powiesz na ten plan naszych jakże inteligentnych panów?
- Ejże! – oburzył się natychmiast George. – Jesteśmy inteligentni, szwagierko!
- Oczywiście – prychnęła rozbawiona Angelina. – Jestem zaskoczona, ale wydaje mi się, że może się udać. A ty co sądzisz?
- Jestem jak najbardziej za! – Hermiona przytuliła się do męża, a George objął czule narzeczoną.
- Wspaniale! – ucieszył się Fred. – Jutro z samego rana załatwimy wszystkie formalności. Myślę, że nie będzie problemu z kupnem tej działki…
Dwa miesiące później.
- Jest piękny, chłopcy – zachwyciła się pani Weasley, podziwiając dzieło swoich synów, którzy za pomocą magii postawili na zakupionej działce całkiem elegancki dom. – Jesteście naprawdę zdolni.
- To po mamusi – zaśmiał się Fred.
- Tak, a po tatusiu w końcu odziedziczyliśmy zamiłowanie do mugolskich wynalazków – powiedział tajemniczo George. – Zajrzyjcie do garażu.
- Łał! – wyszeptała Hermiona podziwiając wspaniały samochód. – Wiesz, Fred, zawsze marzyłam o Bentley’u. Tylko, czy aby nas na niego stać? – zmartwiła się. – Musiał kosztować krocie!
- Spokojnie, skarbie – pocieszył ją mąż. – Zaskoczyło nas z Georgem, że jest taka przebitka między galeonami, a mugolskimi funtami… Poza tym, jak sama dobrze wiesz, całkiem nieźle zarabiamy… Więc tak, jest nas stać. I to na nie jeden samochód, a trzy. Rodzice też dostali nowy wózek.
- Naprawdę? Och, chłopcy! – ucieszyła się pani Weasley, bo odkąd ich stary Ford Anglia zniknął w Zakazanym Lesie w Hogwarcie, nie mieli własnego samochodu, oprócz tych okazyjnie wypożyczanych z Ministerstwa przez pana Weasley’a. – Jesteście wspaniali!
- Wiemy, mamo… - zaśmiali się, przytulając ją.
- Tu jest wspaniale, Fred – powiedziała cicho Hermiona, by nie obudzić śpiącego w kołysce Briana. Leżeli już w aksamitnej pościeli i rozkoszowali się własnymi czterema ścianami. Hermionie nie przeszkadzało nawet to, że w drugim skrzydle domu mieszkał jej szwagier z narzeczoną. Ba! Cieszyła się z tego, bo bardzo lubiła tę dwójkę.
- Cieszę się, że ci się podoba, kochanie – mruknął, nachylając się do jej szyi. – Staraliśmy się, żeby było ładnie. Inaczej przestałybyście nas lubić.
- Nigdy nie przestanę cię kochać, wariacie! – zapewniła, śmiejąc się.
- A udowodnisz to? – mruknął ponętnie.
- Z przyjemnością – odparła.
Trzy dni później.
- Witaj, Harry. Co cię do nas sprowadza? – powiedziała Hermiona, wpuszczając przyjaciela do swojego nowego domu.
- Chodzi o to śledztwo w sprawie ucieczki Rona z więzienia i rzuconego na ciebie zaklęcia – wyjaśnił Harry, dyskretnie rozglądając się po obszernym holu.
- Podoba ci się? – zaśmiała się Miona, widząc jego spojrzenie.
- Barrdzo! Nie wiedziałem, że się budujecie, przyszedłbym pomóc…
- Chłopcy załatwili to wszystko za pomocą magii. Inaczej pewnie do tej jeszcze pory nie wyszliby z Munga.
- Pewnie masz rację – zachichotał, lecz w chwilę później zamilkł, gdy brunetka wprowadziła go do obszernego salonu. Czarnowłosy chłopak zagwizdał z podziwu.
- Nieźle!
- Harry! Jak dobrze cię widzieć, stary! – ucieszył się Fred, wchodząc do salonu z przylegającego doń gabinetu jego i Georga, gdzie prowadzili swój biznes. – Co cię do nas sprowadza?
- Twój brat – Ron – wyjaśnił.
- Jakieś nowe poszlaki? – zainteresował się natychmiast rudzielec. – Chcesz, żebym zawołał też Georga z Angeliną?
- Bardzo chętnie – przytaknął Wybraniec i nieco nieśmiało usiadł w jednym z foteli. Po chwili do salonu wróciła cała trójka.
- No? – zapytał George. – Wiesz już coś?
- Tak, niestety. Twoje przypuszczenia, Hermiono się sprawdziły. To faktycznie Ron rzucił na ciebie to zaklęcie.
- Skąd to wiesz? Znaleźliście go? – Hermiona wyglądała na mocno podenerwowaną.
- Niestety jeszcze nie. Ale robimy wszystko, by go złapać i wsadzić ponownie do Azkabanu.
- Nie boicie się, że znowu stamtąd zwieje? – zapytał sceptycznie George. – Jeśli już raz mu się to udało, to może dokonać tego i drugi raz…
- Teraz miał szczęście, bo ktoś mu pomógł. Gdy złapiemy również jego wspólnika, straci zabezpieczenie i grunt pod nogami.
- Nadal nie wiecie, z kim się spiknął, by nawiać?
- Mamy kilka niepotwierdzonych jeszcze teorii, ale o nich niestety nie mogę wam powiedzieć – mruknął nieco speszony Harry. – Nie mniej jednak nasze badania wykazały, że to faktycznie Ron rzucił na ciebie to zaklęcie namierzające.
- Jak się tego dowiedzieliście?
- Każde zaklęcie nowi w sobie jakby znak rozpoznawczy czarodzieja, który je rzucił. Zwłaszcza takie czarnoksięskie… Nasi specjaliści ustalili, że ów czar faktycznie rzucany był bardzo pośpiesznie i na dodatek nieprecyzyjnie. Podejrzewamy również, że musiał zostać rzucony gdzieś w pobliżu Magicznych Dowcipów. Sklep, w którym jest tak dużo ochronnej magii, sprawił, że część magii została zniwelowana, dlatego zaklęcie nie namierzało cię w żadnym pomieszczeniu – powiedział Harry. – Nie mogę uwierzyć, że Ron najpewniej chciał cię skrzywdzić. Nie potrafię tego pojąć i kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego chciał to uczynić… Znaczy, rozumiem, że mógł się poczuć oszukany, gdy się z nim nie związałaś, tylko wybrałaś Freda, ale na brodę Merlina, przecież to nie jest aż taki powód! Na pewno nie do robienia czegoś takiego!
- Tak, też jestem zaskoczony – przyznał ponuro Fred. – To nasz brat, sądziliśmy, że pogodzi się z naszymi wyborami, nawet jeśli ich nie akceptował. Tak samo, jak my godziliśmy się z jego. Choć często były głupie. Jak na przykład związek z Brown…
- Fred? – wtrąciła się naraz Hermiona.
- Co, skarbie?
- No właśnie, Brown… Jakoś nigdy nie pomyśleliśmy, a to może właśnie o nią chodzi… Przecież to przez nas rozpadł się ich związek. To my wykryliśmy jej zdrady… - powiedziała powoli. Harry spojrzał na nią z zainteresowaniem i zamyślił się poważnie.
- Nie jest to zła hipoteza – rzekł po chwili. – Ron musiał bardzo cierpieć po tym rozstaniu… A może?...
- Co takiego? – zainteresował się George.
- A może on po prostu zwariował? Zobaczcie sami. Zawsze niestety był na samym końcu. Było mu z tym źle. Nie udało mu się związać z dziewczyną, w której potajemnie się kochał, a kiedy znalazł sobie już inną, z którą chciał stworzyć stały związek, wy ujawniliście, że go zdradzała. Coś mogło w nim pęknąć. Być może doszedł do wniosku, że to wasza wina. Że to przez was niewiele mu w życiu wychodzi…
- Może – przyznał George. – Nie rozumiem tylko, dlaczego tak paskudnie postąpił z naszymi rodzicami. Przecież to nie ich wina, że nie byliśmy zbyt bogaci. I tak dawali nam niemal wszystko, czego potrzebowaliśmy…
- Najwyraźniej jemu to nie wystarczało… Nie doceniał tego, co robili dla was wasi rodzice – odezwała się milcząca dotąd Angelina. – Wydaje mi się, że on musi bardzo cierpieć. A te ataki… Być może w ten właśnie sposób się dowartościowuje. Zobaczcie, zawsze stał w cieniu Harry’ego. Gdy wojna się skończyła, wreszcie zaznał trochę sławy, której tak bardzo pragnął, lecz i to się skończyło, bo ludzie zbyt szybko, jak dla niego, wrócili do porządku dziennego…
- Dziwne więc, że nie atakuje na widoku – powiedziała Hermiona, wyłapując natychmiast, o co chodzi przyszłej szwagierce.
- Boi się – mruknął Fred. – Boi się, że nie zdobędzie uznania widzów. Woli działać sam lub tylko z zaufanym wspólnikiem, który go docenia. Dobrze byłoby wiedzieć, w kim ma to wsparcie… - spojrzał w napięciu na Harry’ego, który natychmiast podniósł się z fotela.
- Wzmożemy poszukiwania – powiedział i szybko żegnając się z przyjaciółmi, niemal wybiegł z domu młodych Weasley’ów. Hermiona przytuliła się mocniej do Freda.
- Zaparzę herbatę – zaofiarowała się Angelina, podnosząc się z miejsca.
Pięć dni później.
- To sowa Harry’ego! – wykrzyknęła Hermiona, podchodząc do okna w obszernej kuchni i otwierając je. Biały puchacz wleciał do pomieszczenia, upuścił list na kuchenny blat i natychmiast wyleciał z powrotem. Brunetka rozerwała kopertę zaadresowaną do niej i Freda i zagłębiła się w treści listu. Obecni w kuchni członkowie młodego pokolenia Weasley’ów spojrzeli na nią z niecierpliwością.
- No? – zapytała Ginny.
- Nie bardzo rozumiem – mruknęła Hermiona, przebiegając ponownie wzrokiem po treści listu. – Harry mówi, że złapali wspólnika Rona i pyta, czy kiedykolwiek Ron miał jakieś kontakty ze Ślizgonami lub Śmierciożercami…
- Malfoy? – zapytała niepewnie Angelina.
- No właśnie nie! Przecież Malfoy pomógł nam ujawnić zdradę Brown, ale jest jedyną osobą, z którą Ron miał kiedykolwiek styczność, jeśli brać pod uwagę te dwie kryterie.
- Mój kumpel raczej nie byłby taki głupi – powiedział Blaise. – Nie skumałby się z waszym braciszkiem. Przecież wiecie, jak oni się nie znosili…
- Masz rację, Malfoy odpada – powiedziała Hermiona.
- No więc kto? – zafrasował się Fred.
- Tego mamy dowiedzieć się jutro – wyjaśniła brunetka, stukając palcem w kartę papieru trzymaną w rękach. – Harry pisze, żebyśmy zjawili się jutro o osiemnastej w Ministerstwie Magii w biurze Aurorów.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.