Układ Krakowski 1

Układ Krakowski 1Nadzieja, że podczas pełnienia dyżuru telefonicznego nic się nie wydarzy była co najmniej złudna. Już kwadrans po dwudziestej drugiej oficer Komendy Miejskiej podał mu adres blokowiska na Prokocimiu, gdzie znaleziono zwłoki jakiegoś staruszka. Sprawa wydawała się prosta. Mężczyzna żył samotnie, od kilku dni nie dawał znaku życia, sąsiedzi wezwali straż i tak dalej…
   Oględziny zajmą zapewne kilka godzin, a ubrania przesiąkną do tego stopnia, że będą się nadawały tylko do wyrzucenia. Za pierwszym razem, kiedy nie miał jeszcze takiego doświadczenia, założył nową koszulę, którą kupił za jedną z pierwszych pensji, kiedy tylko został mianowany prokuratorem rejonowym. Od tego czasu minęło kilka dobrych lat. Tym razem nie zamierzał popełnić tego błędu. Założył jedną z najstarszych, marynarkę, której nigdy nie lubił, a którą dostał od matki na trzydzieste piąte urodziny… A może trzydzieste szóste? Nie pamiętał dokładnie.
   Dotarcie zajęło mu kilkadziesiąt minut. W szczycie trwałoby to znacznie dłużej, dlatego w gruncie rzeczy był zadowolony, że takie zdarzenie miało miejsce w nocy, a nie w południe.
   Migające światła radiowozów nakierowały go na miejsce. Nic nie wskazywało na kłopoty. Miejsce zabezpieczono odpowiednio, wszystkie okna w mieszkaniu były otwarte na oścież. Na niewiele się to zdało. Smród był tak gesty, że każdy członek ekipy śledczej zatykał nos chusteczką.
   Po kilku godzinach oględzin można było spokojnie odetchnąć świeżym powietrzem. Jedyne, o czym marzył, to wrócić do domu, zdjąć podsiąknięte fetorem ciuchy i spokojnie wrócić do siedziby prokuratury, gdzie przez kilka godzin będzie ślęczał nad papierkową robotą. Takie sprawy zamykało się w przeciągu doby. Wszystko było jasne. Brak udziału osób trzecich. Sprawa zakończona, jeszcze zanim na dobre się rozpoczęła.
   Dźwięk telefonu był ostatnim, czego się spodziewał. Najpewniej dyżurny zamierzał poinformować o kolejnym zdarzeniu, na które będzie musiał się udać. Kto inny mógłby dzwonić o tej porze? Nie miał żony ani dzieci.  
   - Słucham – bąknął do słuchawki, mając nadzieję, że rozmówca, słysząc, w jakim jest nastroju, przestraszy się i zerwie i połączenie.
   - Dobry wieczór panie prokuratorze. Mógłby pan przyjechać na Biały Domek?
   Stefan Niedziela ściągnął brwi. Takiej prośby się nie spodziewał. Wezwanie na II Komisariat Policji w Krakowie, zwany potocznie „Białym Domkiem” było co najmniej zaskakujące. Rzadko tam bywał, choć był on oddalony od siedziby prokuratury zaledwie kilkaset metrów.
   Prokurator spojrzał na zegar w samochodzie. Dochodziła trzecia.  
Dotarcie do centrum zajmie mu nie więcej ponad kwadrans.
   - Mogę być za około piętnaście minut. Ale właściwie, po co mam tam jechać? Mam na sobie śmierdzące ciuchy, jak pan wie, wracam ze zgniłka i chciałbym jak najszybciej pozbyć się pamiątek po nim.
   - Rozumiem, ale sprawa jest pilna. Zatrzymaliśmy na dworcu Amadeusza. Ktoś powinien jak najszybciej go przesłuchać i skierować do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie.  
   Niedziela za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć, o kogo chodzi. Baza osób poszukiwanych od jakiegoś czasu była jego ulubioną lekturą, ale przestępcy o pseudonimie „Amadeusz” w ogóle nie kojarzył.
   - A to nie może zaczekać? I co to właściwie za gagatek?
   - Wolelibyśmy załatwić to jak najszybciej. „Amadeusz”, to tak naprawdę Piotr Bęgalski. Szukaliśmy go od dwóch lat za oszustwa matrymonialne. Kilkanaście oszukanych i wykorzystanych kobiet. Jedna z nich…
   - Kojarzę - uciął prokurator, nie chcąc pozwolić rozgadanemu gliniarzowi na streszczanie całej serii przestępstw, jakich dopuścił się Bęgalski. Dopiero teraz przypomniał sobie, że przecież sam prowadził postępowanie, które po jakimś czasie musiał zawiesić z powodu nieodnalezienia podejrzanego. Młoda lekarka straciła przez niego ponad pięćdziesiąt tysięcy złotych, które dała mu na leczenie matki. Problem polegał na tym, że stara Bęgalska już wtedy nie żyła od ponad dziesięciu lat. Zaraz po niej na komisariaty w całym województwie, a potem i Polsce zgłaszały się inne poszkodowane. Wszystkie nakreślały podobny scenariusz.  
   Przystojny brunet, szarmancki, przypadkowe spotkanie. Potem kino, kolacja i kopulacja. Po kilku miesiącach spadek zainteresowania. Wszystko spowodowane nagłą chorobą członka rodziny, którego żadna z nich nie widziała na oczy. Amadeusz, bo tak kazywał na siebie mówić, nigdy sam nie poprosił o pożyczkę. Skurwiel był mistrzem manipulacji. Za każdym razem to same poszkodowane proponowały mu pomoc finansową. Dlatego tak późno zgłaszały się na policje. Zwyczajnie wstydziły się tego, że dały się oszukać.
   - No dobra. Będę za kilka minut. Chętnie porozmawiam z naszym kalibabką.
   Na doprowadzenie zatrzymanego do pokoju przesłuchań musiał poczekać kilka chwil. Gdy tylko go zobaczył, poczuł się jak gówno.
   Amadeusz wyglądał, jakby dopiero co wyszedł od fryzjera, a chwilę wcześniej opuścił salon Armaniego. Drogi garnitur, nienaganna fryzura i idealny dwudniowy zarost. Za nic w świecie nie przypuszczałby, że człowiek ten dopiero co został wyciągnięty z celi.
   - Prokurator Stefan Niedziela, Prokuratura Rejonowa dla Krakowa- Podgórza.
   - Piotr Bęgalski, Amadeusz – odpowiedział mężczyzna, po czym obaj panowie uścisnęli sobie dłonie.  
   Wyglądało to, jak początek rozmowy biznesowej, a nie przesłuchanie przestępcy. Bęgalski miał w sobie coś, co kazało darzyć go szacunkiem bez względu na to, kim był i w jakim położeniu się znalazł.
   Niedziela spojrzał w protokół zatrzymania.  
   - Wpadł pan podczas jazdy na gapę? – wycedził, wytrzeszczając oczy ze zdziwienia.
   - Zgadza się - odparł lakonicznie zatrzymany.
   Prokurator posłał mu długie spojrzenia, dając znak, że życzy sobie, aby rozwinął myśl.
   - Nie miałem przy sobie gotówki, żeby zapłacić mandat na miejscu, ani dokumentów. Pechowo na jednym z przystanków stał radiowóz. Kontrolerzy skorzystali z okazji. Policja sprawdziła moje dane i okazało się, że jestem poszukiwany.
   - Nie wiedział pan o tym? Pańską facjatę umieściliśmy na stronie komendy wojewódzkiej. Swego czasu można ją było znaleźć we wszystkich pismach kobiecych i to z niewybrednymi podpisami.  
   Amadeusz pokiwał głową.
   - Niewiarygodne. Facet, który naciągnął kilkanaście kobiet na kilkaset tysięcy złotych, poszukiwany przez policję dwa lata wpadł, bo nie miał biletu – wypalił na jednym wydechu Stefan, po czym z szerokim uśmiechem poprawił się na krześle.
   - Szesnaście.
   - Słucham?
   -  Szesnaście kobiet. Dokładnie tyle udało mi się oszukać. Niestety łącznej sumy wyłudzonych środków nie jestem w stanie podać.
   Niedziela spojrzał na niego najsurowszym wzrokiem, na jaki było go stać po nieprzespanej nocy.
   - Nie potrafisz pewnie liczyć do tak wielkich sum? W przedziale od zera, którym jesteś do stu, jakoś sobie radzisz, a potem już lipa?
   Twarz zatrzymanego natychmiast poczerwieniała, ale nie  
skomentował mocnej uwagi na swój temat. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby jeszcze bardziej zniechęcić do siebie człowieka, od którego zależał jego los.
   Niezręczną ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła młoda policjantka z pionu kryminalnego, która także tego dnia miała dyżur. Stefan od razu poprawił się na krześle. Dziewczyna posłała mu miłe spojrzenie, po czym z pogardą spojrzała na Bęgalskiego.
   - Przyniosłam kawę. Po całej nocy na nogach pewnie pan o niczym innym nie marzy - powiedziała, kładąc na stole biały kubek z niebieskim napisem „policja”.
   - Dziękuje pani Asiu - rzucił prokurator, po czym omiótł wzrokiem ciało młodej aspirantki. Była nieco młodsza od niego, ale według jego informacji nie miała męża, ani partnera. Często przychodziła do prokuratury, przynosząc akta różnych spraw. Nigdy nie miał śmiałości zaprosić ją na kawę, choć myśl o tym nie raz ani dwa zaprzątała mu głowę.  
   - Bardzo ładna sukienka – rzucił, kiedy dziewczyna zbierała się do wyjścia.
   Policjantka lekko się zaczerwieniła. Takie teksty od kolegów z komisariatu były na porządku dziennym. Właściwie przestała na nie zwracać uwagę. W ustach prokuratura mógł to być nie tylko komplement, ale także zawoalowana uwaga dotycząca zbyt wyzywającego stroju. Funkcjonariuszki co do zasady nie powinny zakładać sukienek do pracy, nawet kiedy wykonują głównie papierkową robotę. Na Białym Domku nikt jednak nie pamiętał o tym przepisie, zwłaszcza że kobiety stanowiły tam niewielki ułamek całej kadry, a przełożeni od czasu do czasu chcieli mieć na co popatrzeć, idąc korytarzem.
   - Dziękuje - rzuciła speszona dziewczyna, po czym uśmiechnęła się z lekkim niesmakiem.
   Dopiero teraz Niedziela zdał sobie sprawę, że jego śmierdząca koszula i stara marynarka nijak nie nadają się na podryw. Co mu w ogóle strzeliło do głowy, żeby próbować w takiej sytuacji?
   - Błąd – usłyszał, kiedy nabrał pierwszy łyk kawy.
   Spojrzał niepewnie na zatrzymanego, jakby do końca nie wiedział, czy to on, czy jakiś głos w jego głowie skomentował jego zachowanie.
   - Mówiłeś coś?
   - To błąd - powtórzył Amadeusz. - Nigdy nie mówi się komplementów typu „ładna sukienka” tylko: „Pięknie pani wygląda w tej sukience. Idealnie podkreśla wszystko, co najlepsze”.
   Prokurator omal nie zakrztusił się kawą. Za nic w świecie nie byłby w stanie powtórzyć tego, co przed chwilą usłyszał, a już na pewno nie powiedziałby tego w obecności żadnej kobiety.
   - Chodzi o to, aby nie komplementować projektanta, czy krawca, za to, że stworzył kreacje, tylko gust kobiety, która ją na siebie włożyła. To ona ma być podmiotem komplementu, a nie rzecz.
   Stefan odłożył kubek z kawą, po czym poprawił się na krześle. To, co mówił oszust matrymonialny, miało sens. Nigdy się nie zagłębiał się w kobiecą psychikę, nie miał na to sił, ani czasu. Uważał, że cele, jakie stawiamy sobie w życiu, powinny być realne i możliwe do osiągnięcia. Traktował to poniekąd jako wymówkę przed tym, aby poprawić swoja marną skuteczność w podrywaniu przedstawicielek płci przeciwnej.
   - Nie będę się kłócił w końcu mam do czynienia ze specjalistą – oznajmił, po czym pochylił się nad aktami sprawy.
   Po kilku minutach ponownie spojrzał surowym wzrokiem na zatrzymanego. Ten przypominał raczej ofiarę przestępstwa, a nie sprawcę.
   - Wielokrotne wyłudzenie, spore grono pokrzywdzonych, obawa mataczenia i ucieczki. Piszemy wniosek o tymczasowe aresztowanie - oznajmił, po czym zamknął teczkę.
   - Błagam, tylko nie to. W areszcie mnie zajebią. Nie lubią tam takich jak ja.
   - Dasz sobie radę. Pomyśl, że mogło być gorzej. Słyszałeś kiedyś, jak traktuje się pedofilów albo gwałcicieli?
   Amadeusz zakrył twarz w dłoniach. Jego reakcja była dziwna. Wielu zatrzymanych starało się uniknąć najdotkliwszej przewidzianej w kodeksie postępowania karnego sankcji, ale żaden nie wpadał w taką panikę.
   - Ej, co z tobą? Tylko nie próbuj świrować. Ten numer jest stary jak świat i…
   - Jedną z moich ofiar była córka szefa aresztu śledczego - wypalił.
   Prokurator spojrzał na niego badawczo, po czym oparł się o krzesło.  
   - No proszę, co za chichot losu. Faktycznie może się okazać, że trafisz do celi z najgorszymi zakapiorami. Mogę ci współczuć, ale poręczenie majątkowe nie wchodzi w grę. Nie można go stosować w przypadku, kiedy zachodzi uzasadniona obawa, że może zostać uiszczone z pieniędzy pochodzących z przestępstwa, a już na pewno, kiedy ma się pewność, że podejrzany wpłaci pieniądze swoich ofiar.
   - A dozór? Mogę się meldować nawet co dwie godziny.
   Niedziela prychnął z dezaprobatą.
   - Zapomnij. Piszemy wniosek o areszt. Trzy miesiące, potem kolejne i tak aż do sprawy. Dostaniesz z pięć, no może trzy lata. Czas spędzony w areszcie będziesz miał wliczony w poczet zasądzonej kary.
   - Wiem, jak to działa - rzucił zrezygnowany oszust, widząc, że prokurator zabiera się do sporządzenia niezbędnej dokumentacji.
   Kilka minut później do pokoju po raz kolejny weszła młoda policjantka. Tym razem rzuciła na biurko kolejne tomy akt, które musiały być dołączone do wniosku.
   - Wszystko w porządku? - zapytała, wskazując na Piotra Bęgalskiego. Niedziela nie miał pojęcia, czy traktuje tak wszystkich podejrzanych, czy tylko oszustów matrymonialnych. Skłaniał się raczej do tej drugiej opcji. Kobieca solidarność w takiej sprawie brała górę nad profesjonalizmem.
   - Dajemy rade - odpowiedział, po czym otaksował dziewczynę wzrokiem. Przełknął ślinę,  założył dłonie na kark i uśmiechnął się ciepło.
   - Naprawdę pięknie pani wygląda w tej sukience…- urwał, zdając sobie sprawę, że za nic w świecie nie jest w stanie sobie przypomnieć tego, co było dalej. Spojrzał na Amadeusza.  
   Czytanie z ruchu było umiejętnością, która jeszcze nigdy w życiu nie przydała mu się tak bardzo, jak w tej chwili.
   - Podkreśla pani kobiece kształty - dodał po chwili.
   Nie wierzył, że to zrobił. Poczuł, jak fala gorąca napływa do jego twarzy, która lada moment niczym nie będzie się różniła od buraka z Biedronki, i to na dodatek na promocji.
   - Dziękuje. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tak wyszukanego komplementu - powiedziała, po czym z szerokim uśmiechem na twarzy opuściła pomieszczenie. Będąc w drzwiach, zatrzymała się na chwilę, jakby chciała coś dodać, może odwzajemnić komplement, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.
   Kąciki ust Amadeusza uniosły się nieco do góry, kiedy prokurator spojrzał na niego z uznaniem. Zaraz potem zaklaskał nieco teatralnie trzy razy, po czym położył dłonie na biurku.
   - Faktycznie znasz się na rzeczy.
   - Potrafię znacznie więcej. Zastanów się nad tym, bo to twoja życiowa szansa.
   Niedziela spojrzał na niego pytająco, darując sobie kwestie, że przegapił moment, w którym obaj panowie przeszli na „ty”. Większość podejrzanych od razu mówiła do prokuratorów w ten sposób, manifestując swój brak szacunku dla wykonywanego przez nich zawodu. Druga strona rzadko pozostawała dłużna.
   - Co masz na myśli? - zapytał prokurator.
   Amadeusz poprawił się na krześle, po czym spojrzał na rozmówce z satysfakcją. O to mu chodziło.
   - Widzę, co masz na sobie, jak patrzysz na kobiety. Na palcu nie nosisz obrączki. Prawdopodobnie mieszkasz sam albo z matką. Skończyłeś ciężkie studia, w czasie których nie miałeś czasu zaliczyć porządnego bzykanka, a co dopiero związku. Potem aplikacja, praktyki i robota. Prokuratorzy nie mają łatwo. Ciągłe nadgodziny, bieganina po sądach i aresztach. Potem wracasz do pustego domu i zastanawiasz się jakby sobie umilić czas. Włączasz porno, bo przecież gdyby cię nakryli na wizycie w burdelu, miałbyś pozamiatane. Marzysz o związku z kobietą, ale zwyczajnie nie masz pojęcia jak się do tego zabrać. Niska pewność siebie, brak doświadczenia, gadki i odpowiednich ciuchów. Coś się może nie zgadza?
   Prokurator patrzył na niego jak zahipnotyzowany. Prawie wszystko z tego, co powiedział pierdolony oszust, zgadzało się z rzeczywistością. Bęgalski nie mógł zasięgnąć opinii na jego temat, bo nie miał pojęcia, że na niego trafi. Mało prawdopodobne było, aby posiadał wiedze na temat każdego prokuratora w Krakowie. Były ich dziesiątki.
   - Niezły z ciebie psycholog - podsumował, po czym starał się ponownie ukryć wzrok w aktach. Poczuł wstyd na samą myśl o tym, że został poniekąd obnażony i to przez kogoś takiego jak Amadeusz.
   - Wiem. Dlatego udało mi się z tymi wszystkimi kobietami. I dlatego mam dla ciebie pewną propozycję.
   Stefan wytrzeszczył oczy.  
   - Łapówka?  
   - Nie. Układ. Nauczę cię jak zbajerować i zaciągnąć do łóżka każdą laskę, a ty zgodzisz się na dozór.
   Prokurator wypuścił powietrze z ust. Zignorował propozycje, starając się skupić na kolejnych argumentach wniosku o areszt. Te jednak nie przychodziły mu do głowy. Kotłowały się w niej myśli i wizje tego, jak mogłoby się zmienić jego życie, gdyby zgodził się na propozycję, jaką przed chwilą usłyszał.
   Może to jego życiowa szansa? Jak długo jeszcze miał zamiar być kawalerem? Jego pozycja w pracy była już ugruntowana. Przełożeni darzyli go szacunkiem. Coraz więcej obowiązków mógł przerzucać na aplikantów, dzięki czemu miał dużo więcej czasu dla siebie niż kiedyś.  
   Nie znał się na kobietach i bał się ich. Taka była brutalna prawda, którą w końcu musiał sobie uświadomić. Sam nigdy w życiu nie nabierze odwagi i wiedzy, jak zdobyć wdzięki płci przeciwnej. Gnojek, który siedział naprzeciw niego, był wredną karykaturą, ale mógł mu w tym pomóc.
   Tylko czy to aby na pewno nie kolejna manipulacja z jego strony? Jaką ma pewność, że zaraz po wyjściu z komisariatu facet nie ulotni się na kilka kolejnych lat? Co wtedy przeczyta w gazetach? „Prokuratura wypuściła seryjnego oszusta”. Beknie za to, ale najgorsze będzie poczucie krzywdy, jaką sam sobie zrobił, dając się nabić w butelkę. Jego poczucie własnej wartości osiągnie poziom ujemny.
   Z drugiej strony taka szansa może się już nie powtórzyć. Jakiś czas temu zastanawiał się nawet nad wykupieniem kursu uwodzenia u jednego guru od tych spraw. Kilka dni szkolenia kosztowało tyle, co jego miesięczna pensja. Zrezygnował, bo nikt nie dał mu gwarancji, że cała eskapada się powiedzie. Tutaj miał gościa, który wielokrotnie udowodnił, że potrafi zrobić z kobietą, co tylko chce. Co, jeśli taka szansa nigdy więcej się nie powtórzy, a on do końca życia zostanie z pytaniem, co by było, gdyby?
   Prokurator dopił ostatni łyk kawy.
   - Zgoda, ale mam swoje warunki - oznajmił surowym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
   Zatrzymany spojrzał na niego pytająco i z lekkim uśmiechem.
   - Dostaniesz dozór, na dodatek zamieszkasz ze mną, mam duże mieszkanie. Chce cię mieć cały czas na oku. Żadnych kobiet.  
Siedzisz cały czas w mieszkaniu jak w areszcie. Wychodzisz tylko złożyć podpis na komendzie.
   Amadeusz uśmiechnął się ciepło.
   - To się dobrze składa, bo laska, u której mieszkałem, chyba zorientowała się, jak mnie zgarnęli, kim naprawdę jestem - skomentował.
   Obaj panowie uścisnęli sobie dłonie, pieczętując swój układ.

Rafaello

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 3238 słów i 18698 znaków. Tagi: #uwodzenie #układ #podryw

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • serek

    priv

  • Historyczka

    Brawo, brawo, bravissimo za pomysł. Oczywiście tempo akcji również bez zarzutu :)

  • mzk

    Pomysł całkiem ciekawy, a dalej pewnie będzie jeszcze lepiej.........
    (mam jednak przeczucie że głównemu bohaterowi cały ten układ może się odbić czkawką :sciana: )

  • Gazda

    Bardzo ciekawie się zaczyna.
    I znając Twoje pióro to będzie jeszcze ciekawiej :bravo: