Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Słodyczka

Ślub to wyjątkowy dzień w życiu. Po miesiącach użerania się z usługodawcami i emocjonalnej sinusoidy można wreszcie złożyć podpis na dokumentach i z poczuciem niezręczności zacząć nazywać teściową "mamą". Kiedy masz czterdzieści dwa lata, a to twoje trzecie wesele, podchodzisz do sprawy dużo spokojniej. Ostatnim razem świadkowa zaczęła rodzić na chwilę przed przysięgą, więc jestem raczej uodporniony na mniejsze kryzysy.  
     – Tylko pamiętaj, do trzech razy sztuka i ani razu więcej! – teść poklepał mnie po ramieniu i uniósł kieliszek.  
Może pomyślicie, że jestem albo bogaty albo przystojny, ale ja po prostu długo byłem nieszczęśliwy. Z Kingą, moją pierwszą, oboje szybko doszliśmy do wniosku, że jesteśmy swoimi błędami młodości. W końcu ile o miłości mogą wiedzieć dwudziestolatkowie? Szybko przyszło, szybko poszło i tak po dwóch latach przestaliśmy nazywać się mężem i żoną. Z tej okazji wyskoczyliśmy nawet na pożegnalnego drinka. Inaczej było z Dorotą – dopiero po rozstaniu uświadomiłem sobie, ile złego mi uczyniła. Nie chcę się nad sobą roztkliwiać, ale nadal mam poczucie, że nie dość, że ukradła mi osiem lat życia, to jeszcze długo będę musiał pozbywać się z głowy przekonań, które w nią włożyła. Patrycja jest pierwszym wyborem łączącym rozsądek z miłością. Kimś, z kim realnie widzę wspólną przyszłość, mimo że nie łączy nas płomienne uczucie. To nie tak, że jej nie kocham. Po prostu nie zachwyca jak poprzedniczki, czy choćby jak... Alina.  

Uwolniłem się na chwilę od osładzania gościom wódki i uśmiechania się do fotografa. Skryty przed tłumem w altance na zewnątrz, odpaliłem papierosa. Powoli zapadał zmrok. Granatowe niebo odbijało się w tafli stawu, łączyło z nią. Chłodne, wrześniowe powietrze kłuło w płuca. Byłem dopiero w połowie, gdy ktoś zakłócił ten moment spokoju.  
     – O, tutaj pan jest. Żona mówi, że zaraz tort.  

Alina miała na sobie długą sukienkę z rozcięciem aż do uda. Srebrna satyna doskonale układała się na ciele dwudziestoparolatki. Kobieta stanęła obok i przyjęła papierosa, którego podałem. Oblizała wargi zanim włożyła go do ust. Miała ładne, pełne usta…  
Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem dotkniętym kryzysu średniego rozwodnikiem, który potrzebuje zaliczyć studentkę, by sobie coś udowodnić. Myśli... fantazje o Alinie nigdy nie zmienią się w rzeczywistość, nie tylko dlatego, że nie chciałbym zostać zwyrolem, który napastuje młodsze dziewczyny. Przede wszystkim nie zaryzykowałbym małżeństwa z Patrycją. Zresztą, z Aliną i tak łączyło nas coś innego niż pożądanie. Dla niej byłem czterdziestoletnim zakolakiem, wykładowcą z uniwersytetu, gdzie była na wymianie, miłym panem w średnim wieku. Ja zaś niezwykle ceniłem każdą rozmowę i wspólnie spędzony moment. Nie ukrywam, podniecała mnie ta intelektualna więź, intymne połączenie umysłów. Patrycja, wspaniała kobieta, pochodziła z prostej rodziny, a w pracy więcej miała do czynienia z maszynami niż z ludźmi. Nie pojmowała czasami, o czym mówię, w przeciwieństwie do Aliny, która z łatwością wyłapywała w moich wypowiedziach nawiązania do kultury. Wykształcona, wrażliwa na piękno, zwiedziła europejskie stolice i przeczytała dużo więcej książek niż statystyczny Polak. Zasłużyła ode mnie na piątkę w indeksie.  

Zespół grał zbyt głośno, więc nawet na zewnątrz dobrze słyszeliśmy dźwięki muzyki. Alina wrzuciła niedopałek do stawu i wyciągnęła dłoń w moją stronę.  
     – Zatańczymy?  
Wiedziała, że nie jestem dobrym tancerzem, ale tym razem okazało się to przydatne. Na karb braku umiejętności mogłem zrzucić fakt, że zamiast trzymać ramę, splotłem nasze palce. Zamiast położyć drugą dłoń na talii, dotykałem jej nagich pleców. Samo złamanie pewnych reguł i stanęcie na granicy tego, co dozwolone, powodowało przyjemny dreszcz podniecenia. Choć w Alinie zachwycał mnie jej umysł, to teraz, gdy trzymałem ją w ramionach, myślałem o zdecydowanie bardziej przyziemnych sprawach niż nasze intelektualne dyskusje. Zastanawiałem się, czy skóra jej dekoltu jest tak samo gładka jak pleców. Kiedy przesuwałem palcami po jej kręgosłupie, oddychała głębiej. Zgubiłem rytm, przez co zbliżyła się, a ja przestraszyłem, że wyczuje erekcję w moich spodniach. Tak bardzo chciałem otrzeć się biodrami o jej brzuch, świadom, ile przyjemności by to przyniosło. Bezwiednie gładziłem kciukiem jej dłoń, a pierwotny instynkt podpowiadał, żeby oprzeć kobietę o filar altany, wykorzystać rozcięcie w sukni i wejść głęboko. Zrobiła obrót, przy którym przez moment mignęła biała koronka majtek. W mojej wyobraźni ściągnąłem ten niepotrzebny kawałek materiału, zwinąłem  i włożyłem w jej cipkę. Myślałem o tym, jak dalej tańczymy, napaleni, spragnieni, a ona czuje te majtki przy każdym ruchu. Jak stają się mokre... Jakże przyjemne byłoby, kiedy powoli wyciągałbym je na zewnątrz. Ocierałyby się o jej wnętrze, a potem trafiłyby do ust. Na kolanach prosiłaby samym spojrzeniem, żebym ją wziął. A ja... No cóż, odmówiłbym.  

Bo Alina nie jest kobietą, która po prostu bierze się w napadzie chuci. Alina zasługuje na coś więcej. Tak więc wielbiłbym jej ciało, zaczynając od szyi, po stopy. Rozpalałbym kawałek po kawałku, aż każda komórka krzyczałby o więcej.  

Zbliżyłem usta do ucha Aliny i rzuciłem komplement. Nie odsunąłem głowy. Chciałem, żeby czuła mój oddech na szyi. Wyobraziłem sobie, jak składam na niej pierwszy pocałunek i powoli przesuwam się niżej. Alina westchnęłaby nieco zaskoczona, ale nie oddaliłaby się, nawet gdy przeszedłbym do dekoltu. Nie miała stanika – wyczułbym – dlatego jej piękne piersi szybko odpowiedziałyby na pieszczoty. Teraz sutki przebijały się przez materiał ze względu na temperaturę, ale przecież wyglądałyby tak samo, gdybym pocierał je kciuki i lekko podszczypywał. Posadziłbym ją na stole, dłońmi zwiedził okolice brzucha, a potem przeszedł niżej. Nie po to, by wsunąć do środka pulsującego penisa, ale żeby rozkoszować się jej przyjemnością. Zająłbym czarne szpilki i possał palce. Na udach złożyłbym setki pocałunków, czasem jedynie zahaczając o cipkę. Drażniłbym ją językiem, bardzo delikatnie, bo przecież wiem, jak wrażliwe miejsca mam przed sobą. Czekałbym, aż sama przyciągnie mnie do siebie, z błyszczącymi oczami szepnie:
     – Tomasz, chcę cię poczuć...  
Gdy łapczywie rozpięłaby moje spodnie i pozwoliła, bym zrzucił koszulę, wtedy dokonałoby się spełnienie. Wszedłbym w nią powoli, tak jak powoli wyjmowałem wcześniej mokre majtki. Pozwoliłbym, żeby usiadła, przesunęła się bliżej krawędzi, żeby poczuć mnie jak najgłębiej.  

A potem, wiecie co? Pieprzyłbym ją bez opamiętania, tak, żeby wszyscy słyszeli, jak krzyczy. Patrzyłbym na jej twarz, czułbym jak drapie mnie po plecach i prosi o więcej. A ja bym to "więcej" dawał, bo nie ma nic przyjemniejszego niż rozkosz kobiety. Korzystając z faktu, że jej tyłek znajdował się nieco w powietrzu, włożyłbym dwa palce w jej odbyt.  

Alina obróciła się tak, że przez chwilę dotykała pośladkami mojego krocza. Chyba jednak uznała, że twardy przedmiot był telefonem albo nic nie dała po sobie poznać. W mojej głowie natomiast pojawiła się kolejna wizja, inna niż do tej pory. Ten moment, gdy mój penis wpadł między jej pośladki, odpalił nową fantazje, w której tyłek Aliny jest moja własnością. Kobieta nadal była boginią, której należał się szacunek, ale gdy bogini błaga, by zerżnąć jej tyłek, to jakże mógłbym odmówić?
Obróciłbym ją na brzuch, położył płasko na stole tak, żeby stopami sięgała ziemi. Rozchyliłbym jej pośladki, żeby językiem zaznaczyć, co do mnie należy. A potem naparłbym penisem na jej odbyt i rozpychał tak, by zmieścić się całemu. Nie chciałbym jej cierpienia, ale pomieszanej z bólem przyjemności, która sprawia, ze sama prosiłaby o więcej. Zebrałbym jej włosy w kucyk i pociągnął, żeby zadrzeć jej głowę. Długimi, ale mocnymi ruchami doświadczałbym ciasnoty jej tyłka, aż mięśnie Aliny zacisnęłyby się na moim penisie i doprowadziły do wytrysku.  

     – Panie Tomku? – głos Aliny wyrwał mnie ze świata fantazji. – Muzyka przestała grać.  

No tak. Chyba już czas na tort.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Slavik1975

    Fajne. Proszę o więcej.

    6 wrz 2022