Pani Dwóch Krajów cz. 54

LXXXVI
     Opuszczając wczesnym rankiem apartamenty Amaktaris zabrał ze sobą kilka zwojów. Miał nadzieję, że Najjaśniejsza nie weźmie mu tego za złe, a przypuszczał, że w najbliższym czasie nie powinien jednak zbyt często odwiedzać Jej osobistych komnat. W trakcie szybkiego śniadania odbył krótką rozmowę z Ahmesem. Jak zwykle znakomicie poinformowany, przyjaciel wiedział o wiele więcej niż sam Nefer. Przybycia ważnego gościa Królowej spodziewano się przed południem, zanim nastanie największy upał. Służba kończyła właśnie przygotowywanie prawdziwie luksusowej kwatery w jednym z płacowych pawilonów. Tajemniczej damie – bo gościem miała być kobieta – nie powinno niczego zabraknąć, a do jej dyspozycji oddano liczny zastęp sług. Takie rozkazy wydała sama Władczyni. Gdy Nefer wyjawił, że damą tą jest jego żona, uzdrowicielka Ana z Abydos, Ahmes spojrzał na niego z mieszaniną zdziwienia i współczucia.
     „Przyjacielu, nikt nigdy nie zrozumie kobiet, nieważne, czy chodzi o żebraczkę, uzdrowicielkę czy też o Boginię... Może tobie się to uda, czego szczerze ci życzę. Pewnie będziesz dzisiaj zajęty, ale pamiętaj, że znajdziesz tu wieczorem dzban piwa i życzliwego towarzysza... Mam jednak nadzieję, że moje zaproszenie okaże się niepotrzebne.”
     Po tej rozmowie kapłan udał się na plac ćwiczeń, gdzie Harfan postarał się już o to, aby niepokojące myśli przynajmniej na jakiś czas wywietrzały z głowy ucznia. Akurat tego dnia Nefer był mu za to bardzo wdzięczny. Po zakończeniu szkolenia w sztuce posługiwania się orężem nie potrafił jednak znaleźć dla siebie miejsca innego niż pałacowa przystań. Królowa kilkakrotnie wspominała, iż zamierza porozmawiać z Aną jako pierwsza, nadal posiadały jakieś wspólne tajemnice, ale przecież nie mogła mieć na myśli zwykłego powitania? Nie widział żony i nie rozmawiał z nią od czasu pamiętnego i pełnego emocji spotkania pod pokładem królewskiej barki, a była to konwersacja bardzo szczególna...
     Z pewnym zdziwieniem przekonał się, że nie on jeden oczekuje na przybycie Any. Zapewne, zarządca pałacu powinien przysłać swoje sługi, Nefer nie spodziewał się jednak, że prowincjonalną uzdrowicielkę powita sam Towarzysz Prawej Ręki. Ubrany jak zwykle skromnie, nie otaczający się żadnym orszakiem, wzbudzał jednak poczucie pewności i władzy. Dostrzegłszy kapłana przyzwał go skinieniem dłoni.
     „Witaj, Neferze. Wiesz zapewne, że twoja obecność tutaj nie odpowiada tak do końca życzeniom Najdostojniejszej Pani, Oby Żyła i Władała Wiecznie?”
     „Panie, chcę tylko ujrzeć moją żonę, której nie widziałem od bardzo dawna. Wiem, że Najwspanialsza chce rozmówić się z nią jako pierwsza, ale tu chodzi jedynie o kilka słów powitania... Proszę...”
     „Nie otrzymałem żadnych rozkazów na wypadek twojego pojawienia się na przystani... I nie zamierzam podejmować akurat w tej sprawie jakiegokolwiek działania z własnej inicjatywy... Zostań więc, ale proszę cię o zachowanie spokoju i godności. Nie chcemy tu żadnych dramatycznych scen. Ostatnimi czasy zdarzyło się ich aż nadto przy różnych okazjach.”
     „Dziękuję, mistrzu. Czy w sprawie Irias...”
     „Niestety, nie...”
     „A twoje śledztwo dotyczące wiadomej świątyni?”
     „O jego ewentualnych wynikach powiadomię w pierwszej kolejności Jej Dostojność, Neferze... Jak wiesz, nie spodziewam się tutaj przełomu, chcę raczej zaniepokoić pewne osoby... To jednak nie czas i miejsce aby poruszać podobne tematy.”
     Przywołany w ten sposób do porządku, kapłan powstrzymał się od dalszych pytań i czekali teraz w milczeniu. Nie trwało to długo, Mistrz należał niewątpliwie do osób niezwykle zajętych i przybył na przystań zapewne dopiero po otrzymaniu wiadomości o dostrzeżeniu przez rzeczne posterunki statku wiozącego gościa Królowej. Okazało się, że Ana podróżowała na pokładzie szybkiego okrętu strażniczego, podobnie jak niegdyś sam Nefer. Pomyślał tylko, że w jej przypadku zadbano może o zapewnienie większych wygód niż te, które stały się jego własnym udziałem. Żona potrafiła zresztą odnaleźć się znakomicie zarówno na komnatach pierwszych domów i pałaców w Abydos jak i w znacznie mniej wyszukanych warunkach ich własnego domostwa. Nie zdziwił się więc, gdy pojawiła się na pokładzie, a następnie na trapie oraz na nabrzeżu w sposób skromny i godny zarazem. Ubrana w proste, podróżne szaty, dobrej jednak jakości, bez żadnych klejnotów (których zresztą nigdy nie ceniła), za to w starannym makijażu – do czego przywiązywała z kolei duże znaczenie – wywierała wrażenie oczywistą dla wszystkich urodą oraz naturalnym i swobodnym zachowaniem. Można było odnieść mylne wrażenie, że nie po raz pierwszy przybywa do Pałacu jako specjalny gość Monarchini, witany przez Jej zaufanego i wysoko postawionego urzędnika. Na widok małżonka ledwo dostrzegalnie drgnęła, szybko jednak odzyskała opanowanie, po czym spokojnie zeszła na nabrzeże.
     „Witaj, szlachetna pani. Jesteś, jak mniemam, znakomitą uzdrowicielką Aną ze świątyni Izydy w Abydos. Pozwól, że ja się z kolei przedstawię. Nazywam się Apres i mam zaszczyt pełnić funkcję Towarzysza Prawej Ręki Najwspanialszej Królowej, Oby Żyła i Władała Wiecznie. Z polecenia Wielkiej Pani przekazuję wyrazy nadziei, iż podróż okazała się udana oraz zadbam o wszystkie twoje potrzeby. Tymczasem ustępuję jednak  miejsca komuś, komu bardzo zależało, aby powitać cię jak najszybciej, gdy tylko postawisz stopę na nabrzeżu.”
     „Ano... naprawdę cieszę się, że cię widzę... Czy podróżowałaś wygodnie i bez przeszkód?” - Nie potrafił zdobyć się w tej chwili na nic więcej niż te banalne słowa.
     „O tak, mężu. Moja żegluga do stolicy upłynęła z pewnością o wiele spokojniej niż wszystkie twoje podróże Rzeką... W sercu znajduję radość z naszego spotkania, tak jak napisałam ci w liście. Mam nadzieję, że ty także, oraz że wkrótce znajdziemy okazję do dłuższej rozmowy i okażesz to nie tylko słowami.” - Uśmiechnęła się, chyba szczerze. Miała bardzo piękny uśmiech, przy którym pojawiały się ponad ustami urocze dołeczki, zwłaszcza, gdy tak jak i teraz, życzliwy wyraz twarzy obejmował też oczy Any.
     „Z chęcią odwiedzę cię i porozmawiamy, gdy tylko odpoczniesz.”
     „Obecność Nefera nie została przewidziana w planie twego powitania, szlachetna pani.” - Czyżby Mistrz przyszedł mu z pomocą? - „Pozwól, że odprowadzę cię teraz do przygotowanych dla ciebie komnat, a następnie powiadomię o twoim szczęśliwym przybyciu Najwspanialszą Królową, Oby Żyła i Władała Wiecznie. Wielka Pani wyraziła życzenie, aby powitać cię osobiście, gdy już odświeżysz się po podróży, najszybciej, gdy będzie to dla ciebie dogodne. Służba zajmie się bagażami.”
     „Dziękuję, mistrzu i panie. Życzenie Najdostojniejszej jest, oczywiście, rozkazem dla skromnej uzdrowicielki.” - Ana dała dowód znajomości zarówno etykiety, jak i – co ważniejsze – pozycji Apresa na dworze. - „Nie mam zbyt wielu bagaży, opuściłam Abydos w pośpiechu. Dziękuję i tobie, Neferze. Cieszę się, że jednak przyszedłeś tutaj, aby mnie powitać.”
     „Proszę więc ze mną, szlachetna pani.” - Nefer teraz dopiero uświadomił sobie, że używanie tego tytułu nie stanowiło tylko przejawu zwykłej uprzejmości Mistrza. Ana miała do niego prawo, jako córka szlachcica. On sam pochodził natomiast z ludu... Czy Towarzysz Prawej Ręki chciał w ten sposób podkreślić różnicę ich statusu i przekazać coś kapłanowi albo im obojgu? - „Z przyjemnością pragnę cię powiadomić, iż nie będziesz już zmuszona obywać się bez wygód, do których zapewne przywykłaś. Najwspanialsza Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, osobiście poleciła wyposażyć przeznaczone dla ciebie apartamenty we wszystko, czego może potrzebować dama twojej rangi. Docenia bowiem to, iż przyjęłaś Jej zaproszenie i przybyłaś bez żadnej zwłoki.”
     Ana rzuciła mężowi zdziwione, nieco oszołomione spojrzenie, po chwili odzyskała jednak spokój i ruszyła obok Mistrza Apresa, bawiącego gościa uprzejmą rozmową. Zwykle obywała się bez żadnych szczególnych luksusów, czyż jednak podobna zapowiedź usłyszana w progach królewskiego pałacu mogła nie wywołać odrobinę szybszego bicia serca każdej prawdziwej kobiety?
     Nefer pojął z tego wszystkiego, iż tymczasem musi poczekać, i to raczej długo, na okazję rozmowy z żoną. Nie mając żadnych szczególnych obowiązków oraz pragnąc zająć myśli zaszył się w swojej kwaterze i oddał lekturze zwojów. Spodziewał się, że gdy Królowa i Ana zakończą na dzisiaj swoje tajemnicze sprawy i jeżeli któraś z nich zechce potem wezwać męża albo byłego osobistego niewolnika, posłaniec właśnie tutaj odnajdzie go najłatwiej. Nie pomylił się w tych rachubach, późnym popołudniem pojawiła się nieznana mu służka z wiadomością, iż szlachetna pani Ana z Abydos prosi aby zechciał złożyć jej wizytę w gościnnych apartamentach. Dziewczyna zaprowadziła następnie kapłana do usytuowanego w ogrodzie pawilonu, właściwie małego pałacyku, w którym rozlokowano Anę. Królowa istotnie dołożyła starań, aby uzdrowicielce niczego nie zabrakło. Pawilon i jego komnaty urządzono z wykwintnym luksusem, dyskretnym jednak i nie rażącym ostentacją. Z właściwym sobie wyczuciem żona dostosowała się do tego stylu. Odświeżyła się, oczywiście, po podróży, wzięła kąpiel i poprawiła makijaż, z bogato zapewne wyposażonej garderoby wybrała jednak prostą, białą szatę, elegancką dzięki wysokiej jakości materiału i wykonania. Z biżuterii, jak zwykle, zrezygnowała. Jedynymi znaczącymi dodatkami jawiły się wytworne, złociste sandałki oraz również złocisty bicz, którym bawiła się mimowolnie, podziwiając zarazem rozstawione w salonie kwiaty. Zwrócił uwagę na ten szczegół, gdyż ten atrybut władzy widywał dotąd tylko w ręku Królowej. W tej wyszukanej na swój sposób oprawie uroda żony musiała uderzać każdego mężczyznę.
     „Witaj, Ano. Cieszę się, że widzę cię w dobrym zdrowiu.”
     „Ja także, Neferze... Czy jednak tylko tyle mamy sobie do powiedzenia?”
     „Nasze ostatnie spotkanie...”
     „Tak, nie wypadło najlepiej... Czy masz z tego powodu wielki żal?”
     „Nie... W jakiś sposób to wszystko przyniosło mi nawet ulgę. Nie byłem bez winy i nadal nie jestem.”
     „Ja także, mężu. Pewne uczucia trudno jednak opanować... Tym bardziej cieszę się, że odzyskałeś siły.”
     „Wiem, że wielka w tym twoja zasługa. Pielęgnowałaś mnie bardzo ofiarnie.”
     „Ona ci o tym opowiedziała?”
     „Sam się domyśliłem, a Królowa nie robiła z tego tajemnicy.”
     „Tak, nasza Pani, Najwspanialsza Królowa Amaktaris, potrafi okazać wspaniałomyślność, gdy tego zechce. I nie mam tu na myśli akurat ciebie, mój mężu, ani też tego uroczego apartamentu.” - Szerokim gestem wskazała otaczający ich wykwintny luksus. Co prawda kwatera Nefera prezentowała się o wiele skromniej, musiał jednak przyznać, iż ma własne powody, aby podzielać zdanie żony w tej sprawie.
     „Ano, to wszystko jest takie skomplikowane...”
     „Nawet bardziej niż myślisz, Neferze... Czy znasz tu jakieś miejsce, w którym moglibyśmy spokojnie porozmawiać?”
     „Spodziewasz się, że...”
     „Nie wiem. Nie chciałabym jednak, aby nasze sprawy stały się tematem plotek całej tutejszej służby. Tym bardziej, że nie dotyczą one wyłącznie nas samych.”
     „Właściwie tak... Jeżeli zechcesz przyjąć zaproszenie na spacer.”
     W samą porę przypomniał sobie o wyspie z altanką, którą także Amaktaris wybrała niegdyś na miejsce dyskretnej narady w ważnych sprawach państwowych. Później wydarzyły się tam jeszcze inne rzeczy, ale o tym wolał akurat teraz nie wspominać. Ogrody zdążył poznać na tyle dobrze, że bez trudu odnalazł przystań nad brzegiem sadzawki. Podczas niezbyt długiej przechadzki Ana wypowiadała tylko błahe uwagi na temat kwiatów i innych roślin. To zamiłowanie zdawała się podzielać z Królową. Pomógł żonie zająć miejsce w łódce i powiosłował, bacząc, aby tym razem bezpiecznie przybić do pomostu.
     „Muszę przyznać, mężu, że Ona naprawdę potrafi korzystać z uroków życia. To bardzo miłe uczucie, gdy tak wieziesz mnie po tym stawie.” - Żartobliwie trąciła kapłana końcówką bicza, który zabrała ze sobą, zaraz jednak spoważniała, być może naszły ją mniej radosne wspomnienia. Gdy przybyli szczęśliwie na wyspę, Ana rozsiadła się wygodnie w altance, wskazała mężowi miejsce obok siebie i przez dłuższą chwilę podziwiała piękno ogrodów. Zapadał już zmierzch, ciemności rozświetlały jednak rozstawione gęsto przez służbę lampy.
     „Piękny wieczór... Dlaczego dawniej nie urządzaliśmy takich wycieczek? Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej? Chyba jednak nie, bogowie przeznaczyli nam inny los.”
     „O co w tym wszystkim chodzi, Ano? Wielu rzeczy się domyślam, ale inne nadal pozostają dla mnie tajemnicą. Tak, wielbiłem z daleka Panią Obydwu Krajów, w czym nie byłem z pewnością odosobniony. Tak, pisałem te wiersze i całowałem stopy Jej posągów – to już mniej powszechnie spotykane objawy miłości poddanego do Królowej... Jeżeli jednak o tym wiedziałaś, to dlaczego już wcześniej nie cisnęłaś mi tych papirusów w twarz, tylko wysłałaś je właśnie do Niej?”
     „Znałam twoje rojenia Neferze. Jakże mogłabym ich nie znać? Nawet próbowałam zastąpić ci Władczynię Niebios i Ziemi. Z marnym skutkiem, jak widać, ale jestem przecież tylko zwykłą uzdrowicielką.”
     „Nie mów tak, proszę.”
     „Ale to prawda, której nic nie zmieni. Pociągają cię kobiety silne, dumne i władcze, wiem o tym doskonale.”
     „Ty też taka jesteś, potrafisz stać się Królową i Boginią.”
     „Tylko w twojej, może w naszej wyobraźni.”
     „Nie brakuje ci ani siły, ani dumy.”
     „Ale nie jestem Żywym Wcieleniem Izydy, nie mam na moje rozkazy setek żołnierzy i sług, nie noszą mnie w złocistej lektyce, nie podróżuję królewską barką i nie padają przede mną na twarz całe miasta!”
     „To tylko zewnętrzne przejawy szacunku. Potrafią stać się męczące i Ona wcale za nimi nie przepada.”
     „Nie mów jednak, że w Jej wypadku nie robi to na tobie wrażenia!”
     Nie potrafił zaprzeczyć, bo musiałby skłamać, a tego nie chciał.
     „Dlaczego więc?” - powtórzył pytanie.
     „Bo ja także czegoś pragnęłam, o czymś marzyłam... Nadal tego chcę, chcę począć i urodzić twego syna!”
     „Bogowie odmówili nam tej łaski, dobrze wiesz, że próbowaliśmy wszystkiego.”
     „Dlatego zwróciłam się do Bogini. Pewna ślepa staruszka, która trafiła do szpitala w Abydos... Opowiedziała dawną, ludową legendę. Osoba Żywego Wcielenia Izydy posiada jakoby bardzo szczególną moc w takich sprawach.”
     „I ty w to uwierzyłaś? Przecież Izydzie też składaliśmy ofiary, modliliśmy się w Jej świątyniach nawet częściej niż w innych.”
     „Nie chodzi o modlitwy czy ofiary, ale o bardzo konkretną magię Bogini, Żywej Bogini na Ziemi. Takiej jak Ta, która włada teraz Egiptem.”
     „Jaką znowu magię? Powiedz wreszcie.”
     „Jeżeli Izyda przyjmie w swoim wnętrzu męski narząd i pobłogosławi go własnymi sokami wtedy... Wtedy nasienie tego mężczyzny zyskuje na krótko wielką siłę. Może wówczas, bezpośrednio po tym, zapłodnić każdą kobietę. O to właśnie musiałam poprosić naszą Żywą Boginię, Najwspanialszą Amaktaris.”
     „To jakieś bzdury, bajania starych wieśniaczek. Ty w to uwierzyłaś, a Ona zgodziła się na coś takiego? To zupełnie niemożliwe!”
     „Czyżby, mój mężu? Czy możesz tu przysiąc, że nigdy dotąd nie dostąpiłeś takiego błogosławieństwa?”
     Milczał, bo nie chciał kłamać.
     „Tak właśnie myślałam. Ale też sama do tego doprowadziłam. Nie mogłam jednak tak po prostu zwrócić się do Królowej z podobną prośbą. Posłałam Jej te wiersze, aby wzbudzić zainteresowanie... Mnie sprawiały ból, ale czułam, wiedziałam, że ucieszą serce Bogini. Z tego samego powodu... Wyczuwa się w nich szczerość, a szczere uczucie to coś, co znaleźć najtrudniej, zwłaszcza Pani Obydwu Krajów. Resztę zostawiłam już tobie i poradziłeś sobie znakomicie... Ku mojej goryczy i rozpaczy...”
     „Dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? Po co te tajemnice?”
     „Znam cię, mężu. Kochasz skrycie naszą Boginię, kochałeś Ją od zawsze, ale nigdy nie zgodziłbyś się na taki plan. Z poczucia przyzwoitości, za które z kolei ja kocham ciebie – między innymi... Do tego jesteś marnym aktorem, nie potrafisz udawać. Gdybyś wiedział o wszystkim, Ona natychmiast wyczułaby fałsz i niezręczność... Wtedy nie pomogłyby żadne wiersze i żadne prośby, potraktowałaby cię jak kolejnego pochlebcę...”
     „I tak, ułożyłyście plan, o którym nie miałem pojęcia?”
     „Nie mów tylko, że spotkały cię wyłącznie przykre przygody. Ona sama przyznała, że bawiła się urzeczywistnianiem wielu twoich najskrytszych fantazji... To wszystko przekroczyło zresztą później zarówno moje zamierzenia, jak i Jej pierwotne obietnice... To dlatego wychłostałam cię biczem, jak nigdy przedtem... I nie zamierzam za to przepraszać!”
     „Nie mam żalu, Ano... W jakiś sposób poczułem się wówczas oczyszczony, wiedziałem, że zasłużyłem... Podziwiałem też twoja dumę i siłę, naprawdę.”
     „Tylko nie próbuj swoich pochlebstw, mężu, jakkolwiek zręcznie potrafisz je prawić...” - Uśmiechnęła się jednak mimo woli na swój piękny sposób. Najwidoczniej wspomnienie wydarzeń pod pokładem królewskiej barki wzbudzało w duszy Any różne uczucia, także te nie do końca przykre.
     „I co teraz? Amaktaris często wspomina o dotrzymaniu obietnic, które ci złożyła.”
     „O, złożyła ich całkiem sporo. Niektóre nowe nawet dzisiaj. A ja potrafię się o nie upomnieć, w zamian za te, które zdążyła już złamać.”
     „Co masz na myśli?”
     „Chcę, aby wypróbowała swoją moc życiodajnej Bogini. Na tobie i na mnie. Obiecała to i musi dotrzymać słowa... Co więcej, Jej siła jest obecnie wyjątkowa... Wyjątkowa dzięki temu, że uczyniłeś ją brzemienną!”
     „Powiedziała coś takiego?”
     „Nie musiała nic mówić. Jestem uzdrowicielką i kobietą. Pewnych spraw nie da się do końca ukryć. Wkrótce i tak będzie musiała ogłosić to wszystkim, Jej stan stanie się widoczny. Nie mów tylko, że o niczym nie wiedziałeś. Nie potrafisz udawać, a jak dotąd nie splamiłeś się kłamstwem podczas naszej rozmowy, co bardzo doceniam.”
     „Tak, wiem, że jest brzemienna, ale przecież...”
     „Powiedziała za to, iż ma całkowitą pewność, że potrafisz zasiać życie w łonie kobiety. Jak miałam to zrozumieć? Zaprzeczysz, że moje domysły są słuszne?”
     Uznał, że wprowadzanie teraz do tej sprawy jeszcze Tinian i jej spodziewanego dziecka nie ma sensu, zresztą Ana tak czy inaczej mogła mieć rację, co oby sprawili bogowie.
     „Nie, nie zaprzeczę. Może to i prawda... Znają ją tylko bogowie, ale może tak być...”
     „A więc kochałeś się z Panią Obydwu Krajów? I tak o tym wiem, ale chciałam usłyszeć to z twoich własnych ust.”
     „Tak, nie mogę zaprzeczyć.” - powtórzył.
     „Cóż, powinnam była się tego spodziewać, gdy zdecydowałam się na to szaleństwo... Mogę zrozumieć, że Ona potrafi pociągać mężczyzn na setki różnych sposobów... Z pewnością nie musiała zakuwać cię w łańcuchy i poganiać biczem, a gdyby nawet to uczyniła, odczuwałbyś tym większe pożądanie...”
     Nefer pomyślał, że kobiety, a zwłaszcza żony muszą posiadać tajemną moc odkrywania prawdy.
     „Może oszczędzimy sobie opowieści o szczegółach.”
     „Tak... Nie jestem ich ciekawa. Chciałabym za to sprawdzić coś innego... Możesz zdjąć tę szatę?”
     Gdy wykonał polecenie, żona ujęła w dłonie jego zniewoloną męskość i dokładnie zbadała obręcze.
     „Przynajmniej w tej sprawie nie kłamała.” - zauważyła z nieukrywaną satysfakcją. Nie wypuszczała genitaliów Nefera, a dotyk jej palców pobudził uczucia kapłana, objawiające się nie tylko narastającym bólem.
     „Obiecała, że gdy zdejmę te pierścienie, Ona dopełni swojej części rytuału. Co prawda, musimy trochę odczekać, aż nadejdzie mój czas, ale to nie przeszkadza abym dochodziła już teraz należnych mi praw małżonki...” - Ana wzmocniła uchwyt, a jej zręczne palce udowodniły, że w niczym nie straciła dawnej wprawy. - „Muszę jednak o coś spytać. Mężu, znasz teraz moje pragnienia, uczucia i motywy... Wiesz, że pragnę naszego dziecka i zachowania naszej miłości. Ja z kolei wiem, że pokochałeś Boginię i trudno ci się nawet dziwić... Czy jednak nadal kochasz i mnie, chociaż nie jestem Panią Górnego i Dolnego Kraju? Muszę to wiedzieć.”
     „Ano... To trudne, ale nie zamierzam kłamać. Kocham was obie... To samo powiedziałem i Jej.”
     „Wiesz, że dla Niej możesz być tylko chwilową zabawką?”
     „Jeżeli nawet, nic nie poradzę na to, co czuję. Kocham i ciebie i Amaktaris.”
     „Nie uzyskam chyba innej odpowiedzi i sama po trochu przyczyniłam się do tej sytuacji... W liście z zaproszeniem pisała, że nie pozostajesz już w Jej służbie, a tymczasem nadal zastaję cię w pałacu?”
     „Zaszły pewne ważne wypadki i wróciłem... Ale nie, to nie do końca tak, przede wszystkim sam chciałem wrócić...”
     „Przynajmniej nie kłamiesz... Będę więc musiała rywalizować z Panią Obydwu Krajów, Żywym Obrazem Bogini. Ona może mieć wszystko, ale dzisiaj ciebie akurat nie dostanie... Zwykła uzdrowicielka okaże się lepsza... Chyba, że ty tego nie zechcesz?” - Puściła wreszcie męskość Nefera, co odczuł jako niespodziewaną stratę. Może Ana nie chciała jednak, aby podejmował decyzję pod wpływem czysto fizycznych doznań. Wtedy jej zwycięstwo miałoby gorzki posmak...
     „Kocham cię i nie odmówię ci tego, co ofiarowałem i Jej.”
     Wstała i lekko trąciła kapłana końcówką złocistego bicza.
     „Czy w tym stroju, który otrzymałam zresztą od Niej, oraz z tym atrybutem Jej władzy, którego również mi użyczyła, mogę choćby w półmroku ogrodów wyglądać jak Królowa, Władczyni Górnego i Dolnego Kraju?”
     „Tak, o Pani!”
     „Czy ucałujesz moje stopy i oddasz należny hołd, niewolniku?”
     „Tak, o Wielka.”
     Chciał upaść na kolana i rzucić się do stóp żony, Ana powstrzymała go jednak ruchem ręki.
     „Nie, Neferze, mój mężu. Nie mam zamiaru udawać kogokolwiek, a zwłaszcza Jej, chociaż wiem, że podobne sytuacje sprawiają ci przyjemność. Kto wie, czy nie adorowałeś już tutaj Amaktaris w taki właśnie sposób? Jestem sobą, uzdrowicielką z prowincji, twoją żoną. Pragnę, abyś kochał i wielbił właśnie mnie, a nie obraz Królowej.”
     Ana otworzyła ramiona, a on wziął ją w objęcia. Opadli na ławkę, spleceni w uścisku oraz połączeni ustami. On sam już wcześniej pozbył się swojej szaty, teraz w podobny sposób uwalniał żonę. Pomagała mu w tym gorliwie, nie dbając o możliwe uszkodzenia stroju. Drażniła dłońmi jego tors, ramiona, plecy, wreszcie sprawiające coraz większy ból genitalia. Odwzajemniał się pieszczotami sutków, a gdy stały się sztywne, sięgnął palcami ku miejscu budzenia rozkoszy. Stało się już wilgotne, zdołał jednak ująć najwrażliwszy punkt w palce prawej dłoni i poruszał nimi najpierw łagodnie, później coraz szybciej. Kilka razy stracił uchwyt, gdy śliski obiekt jego adoracji wysunął się niesfornie, nie ustawał jednak w wysiłkach, czując drżenie ciała żony oraz słysząc jej coraz głośniejsze jęki. Wreszcie nie był już jednak w stanie utrzymać uchwytu, przesunął się więc, zamierzając uklęknąć pomiędzy udami Any i usłużyć żonie ustami, powstrzymała go jednak.
     „Nie, Neferze. Pragnę czegoś innego, chcę poczuć coś więcej...” - Nadal bawiła się jego pierścieniami.
     „Chcesz je zdjąć?” - wydyszał, targany bólem i pożądaniem.
     „Nie mogę, wybacz... Jeżeli to wszystko ma przynieść jakiś rezultat, musisz je teraz zachować jeszcze przez jakiś czas... Ona tak powiedziała, a ja wierzę Jej w tej sprawie... Nie mam zresztą innego wyjścia... Poradzimy sobie inaczej... O ile zechcesz.”
     „Wszystko, co tylko rozkażesz...”
     „O to wolę akurat poprosić.... Użyj tego i wsuń głęboko.” - Włożyła w dłoń męża rękojeść złocistego bicza, atrybutu królewskiej władzy Pani Obydwu Krajów.
     Odnalazł wilgotny otwór, który bez oporu, a właściwie z dużą gotowością przyjął w sobie długą na dwie pięści rękojeść, zakończoną niewielką gałką z kości słoniowej. Sam chwycił za biczysko i poruszał rytmicznie, wolną dłonią pieszcząc sutki Any. Po chwili ujęła jednak głowę Nefera za uszy i przyciągnęła do siebie. Usta zastąpiły teraz palce, ssąc i lekko nadgryzając. Poczuł kolejne dreszcze targające ciałem żony i zmienił nieco rytm poruszeń biczyska. Wysuwał teraz niemal całą rękojeść, ryzykując, że opuści ona swoje wilgotne schronienie, czego Ana z pewnością nigdy by mu nie wybaczyła. Tak się jednak nie stało, a kulka z kości słoniowej sprawiała teraz żonie dodatkową rozkosz, drażniąc najbardziej wrażliwe miejsca. Czy Amaktaris kiedykolwiek wykorzystywała w taki sposób symbol swojej królewskiej władzy? I czy wiedziała, do czego użyje go Ana? Raczej wątpił, zresztą w tej chwili niewiele go to obchodziło. Zapewne miało to natomiast znaczenie dla żony, znaczenie w jej rozgrywce z Panią Obydwu Krajów. Zbliżała się właśnie do szczytu własnej rozkoszy i zaczęła krzyczeć. W takich chwilach zawsze krzyczała, starając się jednak w ich skromnym domostwie tłumić w jakiś sposób te odgłosy, aby nie budzić sąsiadów oraz ich zazdrości. Teraz nie miała natomiast żadnych zahamowań, ponaglała męża aby poruszał biczyskiem szybciej i głębiej, a jej okrzyki stały się słyszanym przez cały pałac dowodem zwycięstwa.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4567 słów i 26584 znaków.

12 komentarze

 
  • agness

    No i mam swoją erotykę  ;)  i to jaką piękną  :)  Pozdrawiam

    11 cze 2016

  • nefer

    @agness Nie zapominam o tym elemencie, tylko staram się podporządkować go fabule, a nie odwrotnie. Ten watek powróci, jest bowiem jeszcze kilka spraw "do załatwienia". Ja również pozdrawiam.  :)

    12 cze 2016

  • :)

    Kiedy kolejna część neferze?

    2 cze 2016

  • nefer

    @:) Dzisiaj będzie.

    2 cze 2016

  • Petrix

    Ciekawość zaspokojona :)
    Tak jak myślałem będzie rywalizacja po między Amaktaris a Ana :P
    I muszę pochwalić Ciebie Neferze-autorze :) w bardzo fajny i przyjemny sposób przedstawiłeś zarówno spotkanie jak i ich miłość jaką darzą siebie małżonkowie :)
    I mam też jedną uwagę Ana w tej legendzie powiedziała dosłownie, że aby Nefer mógł zapładniać kobiety to najpierw musiała przyjąć go do siebie
    Ale tu moja uwaga, jeżeli pamiętacie dobrze to dopiero w czasie podróży na statu Nefer dostąpił Tego zaszczytu
    Lecz już na tej uczcie zapłodnił jedną z tych tancerek co się później z nim zabawiły
    I w takim razie pytanko do Nefera-autora czy to umyślnie tak ułożyłeś te zdarzenia, czy może to pomyłka, a może chodzi o to, że pobłogosławieniem narządu Nefera było juz oddawanie czci stóp Pani górnego i dolnego kraju? :)
    Odpowiedz na to proszę, ponieważ nie daje mi te pytanie spokoju xd :)

    1 cze 2016

  • nefer

    @Petrix Hej. Od całowania stóp, nawet Bogini, nikomu jeszcze zdolności do zapładniania nie przybyło  :lol2:  To wszystko jest ludową legendą, której Ana uczepiła się w desperacji i zainicjowała cały ciąg wydarzeń. Królowa raczej w to nie wierzy, zaciekawiły Ją natomiast wiersze Nefera i postanowiła "zaopiekować" się nim dla rozrywki. Potem sama go chyba pokochała... Na tej uczcie chciała sprawdzić zdolności kapłana-niewolnika we wspomnianej materii i okazało się, że Jej osobisty udział nie jest niezbędnie potrzebny. Potem sama, w świadomy sposób, z tych zdolności skorzystała. Owszem, równie celowo i świadomie podnosi je w pewien sposób, ale w jaki, to w tej chwili nie zdradzę - można spróbować się domyślić. Pozdrawiam i zapraszam do dalszej lektury.

    1 cze 2016

  • Petrix

    @nefer tak sądziłem, że to nie była pomyłka :) a co do tego całowania stóp to nie wiem xd
    Moze wyjądkowo w przypadku Nefera-postaci już mogło starczyć xd :P
    Ale jak sam powiedziałeś mimo wszystko Pani górnego i dolnego kraju w jakiś sposób podnosi jego zdolności.
    Biorąc pod uwagę czas akcji to wątpie, aby jakieś specjalne środki były podawane do jego żywności :D co do tego mam teorię, ale lepiej nie zdradzać za dużo i mieć cały czas jakieś domysły, bo wtedy ma się jeszcze większy "głód" na historię :)
    Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu kolejna część ujrzy światło internetu :D

    1 cze 2016

  • nefer

    @Petrix Bardzo ciekawy pomysł z tymi "przyprawami"... Można by to wykorzystać, ale nie będę "podkradał" i zostanę przy pierwotnym zamyśle Bogini.  :)  Całowanie stóp oraz zakucie w łańcuchy podnieca Nefera, i to z pewnością nie zaszkodzi, ale samo w sobie nie wystarczy. Podobnie jak i rytuał "wynaleziony" przez Anę. Królowa nie wierzy w jego skuteczność, ale chce go odbyć z wiadomych powodów  ;) . Ma inną myśl. Właśnie stukam kolejny rozdział ale chwilę to potrwa. Podziel się potem swoimi przypuszczeniami, gdy już akcja osiągnie stosowny etap.

    1 cze 2016

  • nienasycona

    Nadrobiłam wszystko i nie wyobrażasz sobie, jak jestem Ci wdzięczna, że mogłam przenieść się do tego świata...

    31 maj 2016

  • nefer

    @nienasycona Zapraszam do zwiedzania, dla takiego gości trzeba przygotować królewską barkę oraz luksusowe apartamenty.  ;).  Mam nadzieje, że zostaniesz na dłużej - i chyba nie ja jeden tylko.

    31 maj 2016

  • nienasycona

    @nefer, znowu mnie przeceniasz, wystarcza mi luksus zwiedzania Twojej wyobraźni :)

    31 maj 2016

  • ~Lili

    Ale co dalej?? :-) Nie jestem, w odróżnieniu od innych komentatorów, dobra w przewidywaniu dalszego rozwoju akcji, więc muszę czekać cierpliwie na kolejne odcinki. Natomiast za każdym razem gdy dowiaduję się, że Nefer ćwiczył z Harfanem, boję się, że ten sympatyczny żołnierz w końcu uzna naszego bohatera za wystarczająco godnego przeciwnika i go zabije, jak to obiecywał w którejś z pierwszych części :-)

    31 maj 2016

  • nefer

    @~Lili Harfan jakiś czas temu złamał złożoną przysięgę i zrezygnował z tego zamiaru, miło jednak, że martwisz się o Nefera. Grożą mu nadal liczne niebezpieczeństwa, ale to konkretne akurat już przeminęło. Nadto nasz Libijczyk ma bardzo wysokie mniemanie o własnych umiejętnościach oszczepnika (chyba słuszne) i nigdy nie uznałby Nefera za równego sobie przeciwnika. Co będzie dalej, tego wyjawić teraz nie mogę (wybacz  :devil: ), czas jednak zająć się zaginioną Irias, gdyż wrogowie mają wobec niej pewne plany. Pozdrawiam.

    31 maj 2016

  • ~Lili

    @nefer Ufff, od razu lepiej się poczułam :-) - jedno zagrożenie z głowy :-)

    31 maj 2016

  • Szarik

    Z opóźnieniem, lecz przeczytałem z przyjemnością. Wprowadziłeś element magii i zabobonu, a chłop z ludu zostaje siewcą, wcześniej przygotowując kolejny łan. Boginie, któż ogarnie ich plany?

    27 maj 2016

  • nefer

    @Szarik Dokładnie, to są rzeczy nie do ogarnięcia. A w pewnych sytuacjach zostają już tylko zabobony. Czyż nie widzimy tego i dzisiaj?

    28 maj 2016

  • Szarik

    @nefer aż za dobrze niestety, a mądrość ludu często jest większa niż medycyny ;)

    28 maj 2016

  • Marschal1

    A co jesli okazałoby się gdyby za porwaniem Irias stoi zazdrosna do szaleństwa żona? Wiem wiem tego nasz Nefer by nie wytrzymał ☺ bądź co bądź czekamy na mały trojkacik hehe pozdrawiam Autora i czytelnikow

    26 maj 2016

  • nefer

    @Marschal1 Masz rację, miałby problem nie do rozwiązania. To jednak mało prawdopodobne - na sczczęście.

    28 maj 2016

  • Ramol

    Witaj Neferze... Znów mam kłopot z oceną kolejnego odcinka. Pierwszym skojarzeniem <po przeczytaniu tej części> była choinka bożonarodzeniowa... Dlaczego właśnie ten symbol? Wszystkim znane są kłopoty w ustawieniu przyniesionego do domu drzewka, które okazuje się wygryzione z jednej strony, a kąt, w którym zwykle maskowało się takie błędy urody jest już zajęty! Aż prosi się rozwinięcie ledwo zaczętej rozmowy z Ahmesem... Wiem, że Ty Zbyszku jesteś tu szefem i zawsze (do tej pory) twe wybory co do kompozycji treści okazywały się trafione, ale dlaczego ja (wzorem innych czytelników) nie miałbym też na coś ponarzekać? Jak zwykle wspaniały rozdział, Ana przekonująca, choć (dla mnie) nie "chwytająca za serce"... Jako, że ideały są nudne, sądzę, że żona kapłana nie przegra tej potyczki...

    26 maj 2016

  • nefer

    @Ramol Ależ narzekaj, narzekaj. Może o tym nie wiesz, ale kilka razy wykorzystałem Twoje "narzekania" w rozwoju fabuły (że już o wiedzy na temat koni nie wspomnę). Ana jest kobietą dumna i silną, cała ta sytuacja nie może budzić jej entuzjazmu (choćby nawet częściowo ją sprowokowała), trudno więc oczekiwać aby "rzuciła się w ramiona" i udawała, że nic się nie stało.

    28 maj 2016

  • Micra21

    Ale niespodzianka, Ana to wszystko "ukartowała" z Władczynią!  ;) Świetne :) Pozdrawiam

    26 maj 2016

  • nefer

    @Micra21 Witaj żeglarzu. Na kobiece spiski nikt nic nie poradzi, jak widać. Tymczasem jednak wszyscy razem płyną prosto na skały, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. i to Nefer będzie musiał ich  (oraz siebie samego) uratować.

    28 maj 2016

  • Nowicjusz

    Naprawdę wciąga zacząłem z 2 godziny temu część 1 a tu już koniec chwilowo.

    25 maj 2016

  • nefer

    @Nowicjusz Zapraszam wiec do nadgonienia zaległości, a koniec za dłuższą chwilę.  ;)

    28 maj 2016

  • POKUSER

    No i nasz bohater ma kumulację, żona w środę, królowa w sobote... Ciekawa postać nam doszła, a biorąc pod uwagę końcôwkę opowiadania, to "doszła" bardzo dosłownie ;-)

    25 maj 2016

  • nefer

    @POKUSER A tak. Ana nie jest osobą bez znaczenia w tej opowieści.

    28 maj 2016

  • violet

    A jednak przebiegła! ;) Zastanawiam się, która okaże się mocniejszą, bo coś mi mówi, że nie jest to takie oczywiste w ogólnym rozrachunku. Biedny Nefer ;)

    25 maj 2016

  • nefer

    @violet Trafne spojrzenie, to nie jest takie oczywiste. A Nefer będzie musiał sobie poradzić, skoro kocha takie kobiety.  :blackeye:

    28 maj 2016