Podszedł bliżej.
- A teraz chcę, żebyś zrobiła dla mnie striptiz,
(Uwaga, tu skumulowałam trzy odcinki, a to dlatego, że 14 napisałam po 15 - więc, coby się nie pogubiło )
Zadrżałam. A więc chce, bym powoli rozbierała się przed nim. Chce się mną delektować...
- Tylko niech się pani rozbiera powoli.
Stoję przed nim, nie wiem jak zacząć. Jestem potwornie stremowana. Obcy chłop będzie oglądał, jak się przed nim rozbieram. Boże! Co za wstyd!
- Najbardziej lubię ten moment, kiedy kobieta rozpina pierwszy guzik. To tak, jakby naruszenie jej głównej linii obrony. Pierwszy wyłom! - Szczerzy zęby.
No cóż, trzeba zacząć. Ten moment musiał kiedyś nastąpić. Ależ drżą mi ręce!
Piekielnie drżą. Czy ja w ogóle dam radę rozpiąć ten cholerny guzik?!
A ten pryk, jakby się delektował moją konsternacją! Smakuje ten moment.
- Ma pani piękne, długie i ślicznie pomalowane pazurki! - Komentuje moje zmagania z bluzką. - Oczywiście nie będę pomagał pani rozbierać się. Uwielbiam, gdy kobietka sama przede mną zrzuca ciuszki... Od początku, do końca.
Wreszcie rozpinam pierwszy guzik. Pewnie widzi już rowek między moimi piersiami, ale jeszcze nie widzi stanika.
- No brawo! - Zaklasnął dłońmi. - A więc wyłom został dokonany! Danie zostało napoczęte!
Na pewno wiedział doskonale, jak peszą mnie jego słowa.
- Ciekawe, czy zdarza się pani "zapomnieć" czasem na lekcji zapiąć ostatniego guziczka? Oj, uczniowie wtedy pewnie popuszczają swe wodze fantazji!
Nie przestaje mnie konfudować. A jednak, właśnie w takiej chwili odczuwam specyficzny rodzaj podniecenia... ekscytacji tym, że jestem taka... osaczona. Że właśnie wkroczyłam na równię pochyłą, która... skończy się tym, że rozbiorę się przed nim... że będę stała przed nim zupełnie naga!
- Czas na drugi guzik!
Teraz ręce drżą mi jakby mniej, chociaż odsłaniam przecież więcej.
- Cóż za słodki rowek między tymi kulami! Rowek? Prawdziwy rów mariański! A jaki śliczny kolorek biustonosza! Ależ żem ciekaw jego koronki!
Trzeci guzik rozpięty.
- Nie zawiodłem się! Cudna! Wyrafinowana koronka! Jakie to motywy? Jakieś róże... Ależ ślicznie prezentują się na pani piersiach... zdobią je. Pani boskie kopuły są wręcz stworzone do prezentacji takiego materiału, prawdziwa sztuka!
Zaczęłam odczuwać specyficzny rodzaj dumy. Rzeczywiście miałam na sobie stanik najdroższej chyba firmy - Victoria's Secret. Koronka w punkt - nieco prześwitująca, lecz nie pokazująca też zbyt wiele. Wyjątkowo wyszukane wzory.
- Pani Marto... ale nie możemy spocząć na laurach...
Rozpinam czwarty guzik.
Teraz zapewne wyraźnie widzi kształt mojego biustu, koronka stanika opina go bardzo dokładnie.
- Cóż za widok! - W jego głosie odczuwalny podziw. - Co za kształty! Wzorcowa forma biustu. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę go bez zakrycia... Ale właśnie dlatego, wspaniałe jest to stopniowanie doznań!
- A teraz, proszę oprzeć się na tym stoliku i pochylić.
A więc chce, żebym się przed nim wypięła... chce przyjrzeć się mojej pupie... No tak, w tej spódnicy, rzeczywiście zobaczy dokładnie kształt mojego tyłka... No może jest nieco za duży... ale chyba jednak zgrabny...
Spełniam polecenie, choć nieco mi ono uwiera, robię to przecież tak na zawołanie... A też ta poza, jest archetypem wręcz uległości... Uległości kobiety wobec mężczny... wobec samca!
- A teraz proszę pokołysać biodrami.
Cóż... skoro już wypięłam się, mogę i pokołysać. Poruszam tyłkiem, jak podczas tańca.
- Oooo tak! Doskonale! Ależ pani to potrafi! Proszę potrząść swoją zgrabną pupcią!
Peszę się. Ale co robić. Wywijam zadkiem. Zdaję sobie sprawę, że to dla niego jest bardzo podniecające... Może nawet ma ochotę mnie uszczypnąć, albo dać mi klapsa?
- Pomajtaj jeszcze tym kuperkiem! Mocniej! Jakbyś szła przed samcem, któremu chcesz zakomuniować, że chcesz mu dać!
Zatrważają mnie takie poleceia, zwłaszcza... słowa. Ale, co zrobić? No więc bujam moim siedzeniem... rzeczywiście wyobrażam sobie, że mam tym sprowokować jakiegoś pana...
No i nie powiem... podnieca mnie to...
- Wymierz sobie sama klapsa!
To polecenie spada jak piorun. A to hultaj! Ale ekscytuje mnie sytuacja, w której mam odegrać rolę "klepanej panny".
Wypinam mocniej prawy pośladek i klepię go delikatnie prawą dłonią.
- Silniej! Zadek musi poczuć, że jest smagany!
Wymierzam silniejsze uderzenie, jednocześnie sycząc:
- Auuuććć!
Antoni bije mi brawo.
- Dobrze! Jeszcze ostatni klaps i dam ci spokój.
Tym razem oklepuję lewy posladek.
- Auuuaaa...
Tak jak obiecał, daje mi spokój. Mam wygodnie usiąść na kanapie. Ale... mam "ładnie pogładzić swoje łydki".
Sadowię wygodnie tyłek. Na kanapie kładę też nogi, po czym, najpierw wygładzam spódnicę, a potem powoli gładzę łydki.
Widzę jak urzędnik zaciska usta.
- Nnnoo pani nauczycielko! Potrafisz robić to ponętnie! Poglaź teraz swoje zgrabne kolanka!
Schlebia mi jego komplement. Powoli gładzę kolano jedną ręką, drugą bawię się włosami za uchem. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak to działa na facetów.
Antoni cmoka.
- A teraz załóż nogę na nogę i jedną unieś wyżej... Nie podciągaj sama spódnicy, niech się sama delikatnie zsunie...
Spełniam kolejne żądanie urzędnika. Zadzieram delikatnie nogę. Materiał kiecki zsuwa się, odsłaniając udo, jednak nie na tyle, żeby pokazać koronkę manszety.
- Gładź tę nogę... o taak... doskonale.
Bardzo powoli ją muskam.
- Wypręż ją. Jeszcze wyżej.
Zadzieram nogę, a spódnica zsuwa się tak, że już widać koronkę pończoch.
Czuję się tak kobieco, tak ponętnie...
- A teraz, pani profesorko, nie przestając gładzić ud, powiedz, że jest ci bardzo miło się ze mną spotkać!
Niby niewinne polecenie, mi jednak wydaje się perwersyjne. Ale ekscytuje mnie.
Jedną ręką miziam się po udzie, jeszcze bardziej odslaniając koronkę, a drugą bawię się włosami. No i, uśmiechając się, kokieteryjnym szeptem wyznaję:
- Panie kierowniku, spotkane z panem jest bardzo miłe...
- O tak! Uśmiechaj się do mnie. Uśmiechaj się tak, jakbyś była na pierwszej randce i chciała dać do zrozumienia podrywaczowi, że już na tej pierwszej randce jesteś gotowa pójść z nim do łóżka!
No i znowu się krępuję. Znowu czuję się z jednej strony upokarzana, z drugiej - podekscytowana. Trodno.
Uśmiecham się i łopoczę rzęsami.
- Dokładnie tak! Pięknie się uśmiechasz pani historyczko! Gach od razu by pomyślał, że nie będziesz się wzbraniać, jak będzie próbował cię przelecieć!
A więc to mi przyszło... gram łatwą... która ma demonstrować, że chce dać dupy! I to dać na pierwszej randce!
- A teraz, pogładź paluszkiem po swoich pełnych dużych ustach. Są tak cudnie pomalowane krwistą szminką. Niech to wodzenie paluszka, z pięknym, też cudnie pomalowanym pazurkiem, wygląda jak zaproszenie...
Drży mi dłoń, gdy ją unoszę do warg, po których zaczynam kreślić małe kółeczko. Myślę sobie, że urzędas jest cholernie perwersyjny, ale w jakiś szczególnie wysublimowany sposób. Niby moje zachowanie nie jest wyuzdane... ale co najmniej kuszące - na pewno... Niby to nie jest dziwkarskie... ale trochę się czuję jak ladacznica...
Ciekawe ile kobiet przede mną odgrywało taką scenę?
- A teraz nie przestając się gładzić, mów, że tę szminkę wybrałaś specjalnie dla mnie.
Ależ on podkręca tę gierkę. Ciekawe co chce tym uzyskać... ale cóż... trudno.
- Panie kierowniku... - Tu przejechałam palcem i po górnej, jak i po dolnej wardze. - Tę szminkę wybrałam specjalnie dla pana...
- I niech pani doda - żeby się w niej z panem całować...
Ach ty! - Myślę w duchu, co jeszcze mi każesz powiedzieć?
- Żeby się z panem całować... - A w duchu dodaję - i żeby w tak pomalowanych ustach, mógł wylądować twój kutas!
- Doskonale! Doskonale pani Marto! A teraz gładź się po udach, po tych koronkach pończoch! I powiedz, dlaczego lubisz nosić pończochy?!
Boże! Dlaczego te jego podchody tak mnie ekscytują? Może dlatego, że dzięki temu akcja jest stopniowana, a to zawsze mnie rozpalało.
Podwijam spódnice tak, żeby było widać całe koronkowe manszety. Układam na nie dłonie i znów gładzę uda. Powoli, bardzo powoli.
Bardzo cichutko, jakbym zdradzała moją największą tajemnicę, szepczę:
- Panie Antoni... - Celowo używam jego imienia, jakby miało być bardziej poufale. - Muszę panu wyznać... - Kurcze, myślę, ależ się rozkręcam, dodaję od siebie więcej niż on zażądał. - Otóż panie Antoni... wyznam panu moją intymną tajemnicę, że... że uwielbiam nosić pończochy... A dlaczego? Dlaczego lubię mieć świadomość, że pod spódnicą mam właśnie pończochy... Cóż... zapewne dlatego, że czuję się wówczas bardziej kobieco...
Urzędniczyna aż kipi z radości. Uśmiecha się od ucha do ucha i potakuje głową.
- A dlaczego nasza pani nauczycielka lubi mieć poczucie, że pod kiecką ma pończochy? Dlaczego czuje się wtedy bardziej kobieco? - Tu zawiesił głos, jakby chcąc dać mi możliwość odpowiedzenia. Ale jednak nie czekał na to. - A może dlatego, że nasza pani profesor chce się czuć bardziej dostępna dla mężczyzn?
Tu mnie zmroziło. Co on sobie wyobraża? Że chcę być bardziej łatwa? Że jestem przygotowana na to, żeby w każdej chwili, w jakimś gabinecie, albo nawet w kiblu - można mi było zadrzeć spódnicę... i mieć do mnie dostęp? Co on sugeruje?
- Powiedz pani Marto, że dlatego lubisz mieć na sobie pończochy, żeby mieć bardziej dostępną cipkę.
Boże, ależ on ze mną igra... I do tego to mnie rajcuje! Dobrze... tak mu powiem.
- Tak... dlatego lubię mieć pod spódnicą pończochy, żeby czuć się bardziej dostępną...
- O tak! Dokładnie! A teraz zademonstruj to. Chwyć się za spódnicę i pomajtaj nią. A jednocześnie powierzgaj nogami!
Dziwnie się czuję, spełniajac to polecenie. Ale mimo to, macham materiałem spódnicy, jednocześnie wywijając nogami.
Jego twarz zdradza spore podniecenie.
- A teraz wstań i podejdź tutaj.
Wietrzę jakiś podstęp. I, jak się okazuje, słusznie.
Na podłodze ustawił wentylator. Mam świadomość, że włączy, i to pewnie najwyższe obroty, gdy tylko podejdę. Ale co mam robić? Podchodzę... Coraz bliżej.
- Stań przy tym wentylatorze... nawet nie wiesz, jak ja to lubię!
Rzeczywiście, włącza natychmiast, moja kiecka frunie do góry, mimo, że chwytam ją dłońmi.
- O tak! Bądź zawstydzona! Bądź zawstydzona, jak cnotliwa dziewczyna, której pierwszy raz chłopak zobaczył cipkę!
Moja mina jest godna najlepszej aktorki. Zawstydzenie skromnej nauczycielki bije na głowę te panny pin-up z rysunków z lat czterdziestych.
- Ojej! Ojej! - Wykrzykuję.
Łapię się za głowę, ale szybko zdaję sobie sprawę, że to pogarsza moją sytuację i z powrotem chwytam się za kieckę.
- Wspaniale! - Urzędas klaszcze w dłonie. - Wręcz idealnie! A teraz niech pani profesor okręca się przy wentylatorze, raz stojąc z prawej, raz z lewej i oczywiście nadal trzyma się za spódnicę, ale na tyle niezręcznie, żebym mógł zobaczyć pończochy!
No i co mam począć? Obracam się to z jednej, to z drugiej strony wiatraka. No nie udaje mi się utrzymać materiału w ładzie, powiewy co rusz zawiewają go wyżej. Antoni musi być ukontentowany, bo na pewno udało mu się zobaczyć moje pończochy w pełnej krasie.
- Ach! Panie kierowniku... Niech pan nie patrzy w moją stronę... Widzi pan jaka to konfuzja dla skromnej dziewczyny... Ach, ten okropny wiatr! Ach, my biedne kobietki, co my przez niego wycierpimy!
Wczułam się, aż za bardzo, ale też utrafilam w gust urzędniczyny. Rajcuje go ta gierka. Aż się oblizuje.
- Pani Martusiu... piękniutka ta pani spódniczyna! Stworzona do łopotania na wietrze... Zapewne ubrała ją pani specjalnie dla mnie?
- Panie Antoni... rozgryzł mnie pan... specjalnie dla pana... widzi pan co ja teraz znoszę?
Urzędnik zaśmiewa się.
- Zatem jestem zachwycony! - A ciszej dodaje: - Zakrywaj się tak, jakbyś chciala zasłonić spódnicą cipkę... Dokładnie tak jak Marylin Monroe w tej słynnej scenie.
Natychmiast spełniam polecenie. Zdaję sobie sprawę, jak kuszący przedstawia to widok. Cała drżę. Czuję się zupełnie jak Marylin Monroe, nawet mam wrażenie, że mam na sobie właśnie tę samą białą sukienkę. Marylin też osłaniała krocze... a sukienka fruwała wysoko...
- Udało się! Jak w filmie! Niezła z ciebie aktoreczka, bo nawet minę zrobiłaś taką jak Monroe, gdy sukienką zasłaniała cipkę... A teraz, niech coś uniemożliwia ci trzymać się za kieckę. Puść ją! Chcę zobaczyć jak wiatr z dmuchawy odsłoni twoje majtki!
Puszczam materiał i jednocześnie zakrzykuję:
- O Boże!
Bo Antoni popycha wiatrak niemal między moje nogi. Zdradliwa spódnica ochoczo zdradza co się miedzy nimi kryje.
Pan kierownik doskonale widzi moje skąpe, koronkowe majtki. Wiem, że są prześwitujące... wiem, że może przez nie być widać zarys mojej szparki...
- Doskonały widok, pani profesor! Nadspodziewanie! Właśnie tak powinna fruwać kiecka! I właśnie takie majtki powinna mieć na sobie... sunia! Powiedz, że założyłaś takie cienkie specjalnie dla mnie!
Mam to mówić w tej krępującej pozycji... wszak nie wyłącza wiatraka. Stojąc z zadartą spódnicą i prezentując swe niewymowne... mam złożyć intymne wyznanie...
Spuszczam wzrok i cicho, niemal szepczę:
- Tak... tak panie Antoni... te cieniusie majtunie założyłam specjalnie... na spotkanie z panem...
Widzę, że urzędnik zagryza wargi. Kieruje do mnie kolejne polecenie:
- A teraz, pani nauczycielko, obróć się tyłem i wypnij pupę w stronę wiatraka.
Ależ on chce sobie mnie dokładnie obejrzeć. Powolutku obracam się i czuję jak tylnia część spódnicy frunie mi aż na plecy.
Antoni znów klaszcze w ręce.
- Cóż za boski widok! Te majteczki faktycznie są skąpe! Genialnie odsłaniają pośladki!
No tak, musi mieć niezły widok na mój zadek.
Okazuje się, że do tego stopnia niezły, że aż podszyczpuje mnie w nieosłoniętą majtkami część pupy.
- Auuuć!
- O tak... lubię jak tak reagujesz. A teraz belfereczko rozmasuj zgrabnie bolący pośladek.
Ależ on się nade mną pastwi... Ale cóż... Trudno. Powoli, ponętnymi ruchami dłoni rozmasowuję pośladek, widząc, że przygląda się temu z bliska.
Oczywiście cały czas nie wyłącza dmuchawy...
- A teraz, stań nad wiatrakiem. Dokładnie nad nim.
Co za perwers - myślę - musi się tym napawać do cna.
Czuję teraz jak mocno wiatr mnie podwiewa, sięgając ud. Włączony na maksa wentylator furgocze. Moja spódnica łopocze jak flaga na wietrze.
- Tak tak... dobrze... a teraz przyda się to, że masz cieniutkie majtki... kucnij!
Odwracam się i patrzę na niego pytająco.
- Kucnij tak, żebyś poczuła wiaterek na cipce.
Drżąc, kucam. Rzeczywiście... mocno czuję wiatr między nogami... na cipce.
- Achhh... - Nie mogę się powstrzymać, żeby nie westchnąć.
- Wsapaniale! Lubię, jak tak wzdychasz. A teraz, kołysz się raz w jedną, raz w drugą stronę. Niech podmuch owiewa ci jak najmocniej cipę!
Przesuwam ciężar ciała raz na jedną nogę, raz na drugą. Wiatr jest bezlitosny, bawi się moją pisią.
Wzdycham głośniej.
- Aaaaaaa achhhh...
Wreszcie Antoni wyłącza wentylator. Mam wrażenie, że jest na mnie jeszcze bardziej napalony. Może chce przyspieszyć akcję?
- Czas na pozbycie się spódnicy. Już i tak pokazała wszystko, co miała pokazać.
Ale... zdejmuj ją powoli. Nawet powoli rozsuwaj zamek.
Zatem suwak kiecki rozsuwam tak powoli jakbym droczyła się z jakimś chłopakiem - rozepnę spódnicę, czy też nie rozepnę.
Wreszcie rozsunęłam zamek.
- O... ten moment lubię szczególnie. Moment wyłuskania ze spódnicy tyłeczka! Poproszę pani nauczycielko. Ale... powoli... bardzo powoli...
Tak też uczyniłam. Flegmatycznie, niespiesznie, wreszcie moja pupa wyłoniła się przed jego oczami. Zaś moja kiecka, po nogach zsunęła się na podlogę.
Stoję przed nim jedynie w majtkach, staniku, pończochach i szpilkach. Ależ się wstydzę!
Do tej chwili było stosunkowo łatwo. Teraz będę musiała rozpiąć przed nim stanik. Pozwolić, by obcy mężczyzna oglądał moje nagie cycki! Jestem potwornie stremowana.
Próbuję nieco grać na czas.
- Panie kierowniku... bardzo się peszę... czy da mi pan chwilkę? Czy mogę na razie nie zdejmować biustonosza?
- Ależ oczywiście. Przeciesz wie pani, że nie lubię pośiechu. Ale, poproszę piersi do przodu. Proszę je wypiąć.
Wypinam je dumnie.
- A teraz niech pani je chwyci w dłonie...
Znów krępują mnie jego polecenia, ale... robię to. Czuję się, jakbym podawała mu mój biust na tacy...
- A teraz, niech pani potrzęsie trochę cyckami.
No ładne - myślę. Robi sobie za mnie zabawkę. Lalkę! Ale cóż... mam przerwać. No nie.
Podrzucam je nieco. Jak bile...
A niech widzi jakie mam duże. Przy tej czynności, chyba widać, że są jędrne... Nawet kręci mnie to... jakbym zachęcała go do seksu hiszpańskiego...
- A teraz, unieś ręce do góry.
Ech - myślę -zachowuje się, jak jakiś treser!
Unoszę.
- No pięknie wyglądasz pani nauczycielko... Cyce też ci się kusząco uniosły! Czas na pokazanie tych skarbów. Wysuń z jednej miseczki, ale bardzo powoli... a potem, z drugiej.
A więc to ten moment, gdy zobaczy moje nagie cycki... Trudno...
Ale nawet poczulam się do tego jakoś tak przygotowana psychicznie.
Delikatnie, oczywiscie z całym ceremoniałem, jakby droczenia się, wysunęłam z miseczki jedną półkulę.
- Potrząsaj nią!
- Teraz drugą!
- Potrząsaj obiema!
- Pogładź brodawki!
- A teraz podrażnij sutki!
- Porządnie!
Czuję jakie twarde są te sutki... Boże... ależ ja jestem podniecona.
- Twarde są te twoje suty?!
- Taak... - odpowiadam cicho.
- Dobrze. Nie zdejmuj stanika. Wystarczy że twoje cyce są wysuniete z miseczek. Teraz czas na majtki.
Chwytam się za skąpy materiał.
- Najpierw złap się za pupcię i trzymając ją, wypnij ten tyłeczek i potrząś nim!
A więc do zdjęcia majtek, też musi mnie przygotować... Urobić. Jest w tym niesamowicie wyrobiony! Czyżby rutyna? Czyżby przede mną wiele kobiet przechodziło podobną musztrę? Trzęsło zadkami i cyckami?
- Teraz wsuń paluszek za majtki i je zsuwaj. Tylko jak?!
- Tak. Oczywiście. Powoli... - odpowiadam.
- Ale masz śliczne te majtki! Piękna koronka! Jakby stworzone do zdejmowania ich przed facetami!
Ciekawe, czy on tymi tekstami chce mnie jeszcze bardziej speszyć?
- Teraz odwróć się tyłem i nadal delikatnie paluszkami zsuwaj je z kuperka. Chcę widzieć jak materiał przesuwa się po pośladkach!
Stoje tyłem do niego i przesuwam, milimetr po milimetrze...
- Ale nie tak szybko! Odwróć się. Chcę, żebyś najpierw przez majtki pomasowała cipkę!
Co za oblech! Chce, żebym się sama pieściła na jego oczach. Cóż... no dobrze... niech wie że jestem zmysłową kobietą...
Kładę dłoń na koronce i przez nią suwam ją powoli po mym łonie. Pieszczę moją myszkę delikatnie i nieśpiesznie.
Przymykam oczy i wzdycham.
- Ooochh...
- A teraz zsuń majtki na bok i pokaż mi cipkę.
Czuję się strasznie zawstydzona, gdy mnie tak ogląda. Gdy cmoka.
- Rozłóż szerzej nogi!
- Posliń palce i pieść ją.
- Urządź sobie palcówę!
Wszystkie czynności wykonuję jakby bezwolnie. Jęczę jak wariatka.
Domyslam się, że to wszystko ma mnie przygotować przed aktem ostatecznym...
Wreszcie każe mi iść do łóżka.
- Nie zdejmuj tylko ani pończoch ani szpilek! Chcę cię brać właśnie w nich.
Kładę się na łóżku na plecach.
A więc to jest ten moment. Zaraz mnie weźmie. Zaraz we mnie wejdzie.
Przez chwilę jakby się delektuje, patrząc na mnie leżącą na pościeli.
Jest wręcz rozradowany, uśmiech od ucha do ucha nie pozostawia co do tego wątpliwości.
- Co panienko? Czekałaś na ten moment?
Oczywiście nie odpowiadam na pytanie. Czuję jego natarczywy wzrok na moich nagich cyckach, na pozbawionych majtek cipce.
- Czekałaś. No to doczekałaś się.
Rozpina spodnie i zdejmuje je. Zsuwa majtki, by wyłonić sterczącą lancę.
- Widzisz? Jak znowu pręży się dla ciebie? Już się nie może doczekać, kiedy zagości w twojej norce.
Co on jest taki rozmowny? Alkohol pewnie zrobił swoje...
Gramoli się na mnie, sapiąc. Czuję jego pałę na udach, obija się o nie.
Kładzie się na mnie. Staram się na niego nie patrzeć. Czuję jego męskość na szparce. Suwa się po niej.
- Tak Martusiu... właśnie się zapoznają... mój kocur i twoja myszka! Ha ha ha.
Oczywiście nadal się nie odzywam.
- Na pewno przypadną sobie do gustu. Ooo... myszka się nawet jakby slini na przyjęcie gościa.
Czuję, że jego czub naparł na wejście do mojej dziurki.
- Ooo tak... puk, puk! Wpuść pani gosposiu gościa... bo on taki mało ubrany. Chce do ciepła! Ha ha ha!
Czuję jego napór i to, że zaczyna wchodzić do mojej pochwy.
- Ooo tak... jak tu gościnnie... i... ciasno.
Samoczynnie, zaczynam wzdychać cicho.
- Aaaachh...
To najwyraźniej go podnieca, bo napiera mocniej.
- Jaka przytulna ta norka!
Wreszcie czuję jak wpycha się do samego końca.
Mimo, że można powiedzieć, leżę jak kłoda, nie mogę powstrzymać jęku, który wydobywa się z mego gardła, choć niegłośny.
- Aaaaaaa... aaaaaaa!
Jest wniebowzięty.
- Ech... moja damo, wreszcie cię mam! Marzyłem o tej chwili, od kiedy cię ujrzałem - wjechać tej cizi głęboko w cipę!
O dziwo, podnieca mnie ten wulgaryzm.
Nadal leżę jak kłoda, lecz głęboko wzdycham.
- Achhhh...
Jemu chyba nie przeszkadza ten mój brak aktywności, powoli się wycofuje, by znów mocno wjechać do dna mojej pochwy. Sapnął przy tym, jakby kogoś pchnął mieczem. No bo i w sumie pchnął. No i całkiem pokaźnym mieczem. Czuję, jak mocno rozpycha ścianki mojej pochwy.
Nie przestaje być gadatliwy.
- Ale bosko byc w tobie! Masz taką ciasną! Najchętniej bym wcale z ciebie nie wychodził!
Kolejne pchnięcie. Jeszcze mocniejsze.
- A przyznam się, nie liczyłem, że na pewno mi się to uda. Ależ to gratka. Jebać taką damę!
No podniecają mnie te wulgaryzmy! Ale jemu jakby też dodają wigoru, bo zaczyna mnie posuwać, wykonując sztosy jeden po drugim, niezbyt szybko, nawet powoli, ale miarowo.
A ja zaczynam miarowo pojękiwać.
- Aaaa... aaaa... aaaa...
Te jęki wydobywają się ze mnie, jakby poza moją wolą.
- O tak! Jak ja lubię, jak kobitka jęczy! Najcudowniejsza muzyka świata! A najbardziej lubię jak pojękuje tak żałośliwie, jak ty teraz!
Jakby na potwierdzenie tego, że podobają się mu moje żałosliwe tony, przyspiesza. Czuję jak mocniej uderza w dno mojej pochwy, jak mocniej rozpycha jej ścianki. Jednocześnie słyszę jak skrzypi łóżko. Ja także staję się głośniejsza.
- O tak... tak lubię! Rozpychać ciasną cipę! - sapie - chyba go mocno czujesz?! Powiedz mi to! Chcę to od ciebie usłyszeć.
Ależ z niego perwerch! Ale cóż, skoro ma mu się podobać? Przecież po to tu jestem.
Nie przestając pojękiwać, szepczę:
- Aaaa... aaa... tak... aaaa... mocno pana czuję... aaa...
W lustrze usytuowanym obok - celowo ustawionym tak, żeby było widać co się dzieje na łóżku - widzę wyraźnie siebie z rozłożonymi nogami w pończochach i szpilkach i... uwijającego się nade mną brzuchatego typa.
Tymczasem on kontynuuje swoje.
- Pochwal mojego pytonga! Powiedz, czy jest duży?!
To rzeczywiście zaczyna mi sprawiać jeszcze większą przyjemność.
- Tak... aaaa... jest duży... aaaa... pański pyton jest bardzo duży... aaaaa...
Rozanielony kierownik rozpędza się.
- Powiedz! - I dlatego, wrócę do domu z rozepchaną psitą!
- Aaaaa... i dlatego, wrócę do... aaaaa... domu... z rozepchaną psitą... aaaaa!
- O tak! Cudownie! Suczko!
Czuję, jak go to podnieca, bo jego dłonie zaciskają się na moich biodrach, jak kleszcze. Jedna z nich przesuwa się na mój posladek i ściska go mocno.
- Achhh! - staję się jeszcze głośniejsza.
- Chyba już nasi sąsiedzi słyszą, że ci porządnie daję do pieca, moja panienko?! Nieprawdaż?!
Bardzo mnie to zawstydza. Wyobrażam sobie, że jacyś tirowcy siedzą przy ścianie, z kubkami przy uszach i słuchają jak skrzypi łóżko pod wpływem sztosów, które lądują w mojej piczce, jak słyszą moje, jak on to określił - "żałośliwe" jęczenie.
Na pewno to sobie komentują. Na pewno w niewybredny sposób. Na przekład: "Ale jest jebana, aż łóżko trzeszczy!" Albo: "Musi ją ostro ruchać, bo głośno jęczy!"
Antoni przyspiesza.
- Szerzej nogi!
Rouzchylam uda jeszcze mocniej i prostuję nogi. W lustrze widzę, że są rozłożone w literę "V". Pozycja, która jakby symbolizowała moje oddanie.
Kierownikowi chyba się podoba.
Sapie:
- O taaak, o taaak! - Po czym dodaje. - Suczko!
Urzędas ostrzej mnie pieprzy, więc ja też coraz szybciej stękam. Czuję, jak podskakują mi cycki.
Ale Antoniemu mało. Jakby chcial mnie mieć jeszcze mocniej.
- A teraz, paniusiu, nogi na pagony! Obejmij moją szyję tymi słodkimi nóziami w pończochach i szpilkach. Teraz jeszcze solidniej wjadę w twoją pizdę!
Wulgaryzmy działały i na niego i... na mnie.
Unoszę nogi do góry, a on raźno zarzuca je sobie na bark.
Rzeczywiście, silniej czuję go w sobie, jakby zaczął mnie nabijać na pal... Sklamałabym przed samą sobą, gdybym nie przyznała, że sprawia mi to sporą przyjemność.
Jęczę jak w transie:
- Aaaaa... aaaaaaa.. aaaaa!
Antoni również, jakby znajdował się w amoku.
- Tak! Tak! Rozepcham ci tę pizdę! Suko!
Teraz widok w lustrze jest obłędny. Widzę moje nogi zadarte wysoko. Jakbym wykonywała jakieś ćwiczenie gmnastyczne. Obcasy szpilek prężą się w górę jak antenki, podkakujące rytmicznie. Jakby były zsynchronizowane z dość szybkimi ruchami lędźwiów Antoniego.
Wyglądamy, jakbyśmy tworzyli jedno ciało, jeden organizm.
Tylko odgłosy przypominają, że są tu dwa byty, dwu róznych płci: - niski głos sapiącego mężczyzny i mój cieniutki głosik jęków, a czasami i krótkich krzyków:
- Ach! A... Ojej!
Kierownika przepełnia duma:
- O tak, pokrzycz sobie. Pokrzycz. Lubię jak suka krzyczy!
Więc krzyczę:
- O mój Boże!
- Tak. Krzycz! Niech koledzy zza ściany słyszą, że cię dobrze rucham.
Moje zawstydzenie miesza się z podnieceniem. Przecież mam wypełniać jego polecenia. Więc krzyczę:
- Aaaa... aach! Mój Boże!
- Krzycz, czy porządnie cię rucham?!
- Ach! Aaaaa! Bierze mnie pan tak ostro! Acchh!
- Czy mocno cię zrucham, suko?!
- Achhh... Tak... Aaaa... jeszcze nigdy... ach! nie zostałam tak mocno zeżnięta. Aaaaa!
Moje własne słowa podniecają mnie jak cholera. Czuję, że ja sama chcę mu teraz dawać. Że to boskie uczucie, być tak solidnie rżniętą...
Z jakiegoś niezrozumiałego powodu, podnieca mie także mysl, że moje słowa mogły zostać usłyszane przez ścianę. Na przykład przez tych kierowców...
Wtem Antoni znowu chce zmiany.
- A teraz na pieska! Wypnij się jak sucz!
Poslusznie zmieniam pozycję. Klękam i opieram się na dłoniach. W lustrze widzę jak kołyszą się moje cycki.
Wypinam pupę w stronę kierownika.
Jednocześnie, słysząc klaśnięcie, czuję jak łapa urzędasa ląduje na moim tyłku. Ucapia mnie mocno, czuję jak ściska pośladek.
- Masz piekny zadek! Jak tylko przyszłaś do mnie za pierwszym razem w tej obcisłej spódnicy, kiedy oba posladki prężyły się jak dyńki, pomyslałem sobie - zad stworzony do klepania! Dlatego myslałem o tobie - jesteś jednocześnie dama i sucz!
Na dowód tego dostaję sążnistego klapsa.
- Auuaaa! Ach... ależ brutal z pana... - szepczę cicho, w moim tonie głosu nie czuć cienia wyrzutu.
Natychmiast dostaję drugiego klapsa.
- Auuuaa! Auuć!
- A brutal ze mnie! Skoro mogę sobie wykorzystywać taką damulkę jak ty, to co mam nie korzystać?!
Zalewa mnie fala gorąca. Dlaczego ta sytuacja z jego brutalnością, z perfidnym wykorzystywaniem mnie, tak mnie podnieca?!
A teraz zerżnie mnie od tyłu... w takiej pozycji... jak suczkę...
Znowu wchodzi we mnie. W tej pozycji mam wrażenie, jakby był jeszcze większy...
Znowu jęczę.
- Aaaa... aaaaaachhh...
Antoni dysząc, komentuje.
- Pięknie ci eeee... eeee... cycki dyndają!
Rzeczywiście moje piersi majtają jak szalone.
- Idealna pozycja, żeby ci przy okazji te cycki zmacać!
I rzeczywiście. Trzymając mnie za tyłek jedną ręką, drugą chwyta mnie za biust. Maca raz prawą, raz lewą pierś.
Mruczy z zachwytem.
- Doskonale cycory! Aż się proszą o wymiędlenie!
I międli je. Gniecie.
- Auuaaa... panie Antoni... jest pan niedelikatny...
Cicho protestuję, mimo, że ta niedelikatność podnieca mnie jak cholera...
- Lubię być niedelikatny. Zwłaszcza dla takich damuli!
I jakby na potwierdzenie tego, wchodzi we mnie ostrzej - mocniej i szybciej.
Moje cycki wzmagają swój taniec.
A ja zaczynam na przemian pojekiwać i pokrzykiwać.
- Aaaaa.. aaaaa... O mój Boże! Achhh! Achhh...
- Kto w naszym miasteczku pomyślałby, że taki szary urzędniczyna jak ja dyma w najlepsze taką znaną i szanowaną nauczycielkę jak ty?!
Przyjmuję pchnięcia stękając i słuchając jego monologu.
- Dyma? Wręcz łomocze! Grzechocze, tylko wióry lecą! Nieprawdaż?!
Oczywiście nie odpowiadam na to pytanie retoryczne. Ale kolacze mi się w głowie myśl, że w społeczności naszego małego miasteczka pojawia się plotka o tym, że tak szanowana nauczycielka jak pani Marta, historyczka, animatorka wielu akcji kulturalnych i charytatywnych, o nieposzlakowanej reputacji, znana z cnotliwości, w zamian za przysługę, puściła się z takim szczurem jak ten typ, dała mu dupy w obskurnym motelu... dała się wydupczyć, jak dziwka...
Ta mysl przeraża mnie, ale, o dziwo, podnieca... Im bardziej mnie wykorzystuje, im bardziej upokarza, tym bardziej mnie to rozpala...
- Ależ panie Antoni... to nie może się wynieść... moja reputacja ległaby w ruinie!
- Na razie to zrujnuję twoją cipę!
Po czym wykonał kilka najmocniejszych sztosów, żeby wydobyć ze mnie najgłośniejsze jęki.
- Aaaa! Aaaa! Aaaa!
Po czym pastwił się nade mną.
- A może by się rzeczywiście pochwalić swoją zdobyczą?! Ale to by było! Że zruchałem najelegantszą damulę w mieście! I to wyłomotałem jak dziwkę... Nie brzmi to fantastycznie?! I że nasza cnotka, zamiast łapówki dała dupy.
- Niech mnie pan tak nie dręczy... aaa... aaa... panie Antoni... I tak daje mi pan niezły wycisk... aaaa... ach!
- Jak ja lubię, jak coś takiego mowią mi dupeczki! Powtórz to, moja suczko!
Po czym to samo wypowiedział, ale w rytm pchnięć, które mi serwował.
Pow - tórz! To! Mo - ja! Sucz - ko!
Nie domyślam się, dlaczego sprawia mi to frajdę. Powtarzam, też w tempo.
- Achh... Da - je mi pan nie - zły wy - cisk! Aaaaa!
- Powiedz jeszcze, że dawanie mi to czysta przyjemność!
Czuję, że coraz bardziej mnie upokarza. Ale widzę tylko jedną możliwość.
- Dawanie panu, to czysta przyjemność... aaaaa... aaaa!
- Powiedz, że chcesz być moją suczką!
Z trudem to mi przychodzi przez gardło. Ale myślę sobie, że skoro i tak poszłam z nim do łóżka... to jak się powiedziało a. A raczej aaaaaa...
- Chcę być pańską suczką... - szepczę.
- Głośniej! Powiedz, że jesteś moją suką! Dziwką!
Ponagleniu towarzyszą mocne ciosy jego kutasa w dno mojej piczy, wręcz sprawiające ból, jakby miały wymusić ze mnie poniżające deklaracje.
- Aaaaa... Jestem pańską suką... Achh...
- I dziwką! Dodaj to!
- I dziwką... aaaa...
- Pełnym zdaniem! I głośniej!
Mam wrażenie, że łóżko się rozpadnie pod wpływem jego galopady. Wydaje mi się, że Antoni już finiszuje... że za moment dojdzie we mnie.
- Jestem... ach... pańską dziwką!
Nie udaje mi się utrzymać równowagi na kolanach pod wpływem kanonady jego sztosów. Osuwam się na łóżko. Ale urzędnik mocno trzyma mnie za biodra. Jego fiut, który na moment opuścił moją cipkę, natycmiast znowu w niej jest.
- Od początku nie zakładałem, że spuszcze się inaczej niż w twojej damulkowej, nauczycielskiej cipie!
Wydając nieartykułowany, gardlowy dźwięk, spełnia swą zapowiedź - tryska w mojej piczy obficie, trzymając mnie nadal za biodra jak w imadle, jakby starając się, żeby jak najwięcej nasienia zostało w mojej pochwie.
***
Po wszystkim wzięłam długą kąpiel, starannie myjąc zwłaszcza cipkę, jakby chcąc dokładnie wypłukać ją z jego nasienia.
Znowu ubrałam pończochy. Gdy tylko założyłam i wygładziłam spódnicę - usłyszałam:
- No i znów moja damulka jest arcyelegancka! Mam wrażenie, że po tym, jak cię przerżnąłem, wyglądasz jeszcze ładniej! Czas na kolację!
Gdy schodzę z nim po schodach, natychmiast wita nas owacja tirowców. Są ewidentnie bardziej wstawieni, przez co bardziej odważni.
- Długo was nie było!
- Musiałeś się brachu solidnie zaopiekować naszą damulką! Ha ha ha!
- A pani Marta coś jakby speszona... Może jeszcze wymaga opieki? Jeszcze solidniejszej? Ha ha ha!
Peszę się jeszcze mocniej. "Chyba nie odda mnie w ich łapska? A z drugiej strony, kto wie? Taki perwers zdolny jest do wszystkiego!" Aż mnie ciarki przechodzą po plecach. "A jeśli chciałby na to patrzć, jak kilku kierowców się do mnie dobiera? Co ja biedna mogłabym zrobić? Chyba tylko im ulec!" Czuję, że drżą mi ręce.
Siadamy. Co za ulga, że nie z tirowcami, mimo gradu zaproszeń z ich strony.
Antoni jakby chciał pokazać, że należę do niego. Ku mojemu zakoczeniu nawet podsuwam mi krzesło. Jednak zanim siadam, delikatnie klepie mnie w tyłek. Celowo tak, żeby kierowcy to dostrzegli.
Pan kierownik nie pyta mnie o zdanie, zamawia dwa schabowe i wódkę.
10 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
TakiJeden
Okazuje się, że spust Antoniego nie oznacza końca udręki (cha, cha!) nauczycielki.
"Życzliwy" urzędnik postanowił podzielić się swą zdobyczą z innymi. W pokoju obok mieszkało dwóch kierowców, którzy niesamowicie napaleni, przez cienką ścianę doskonale słyszeli, co Antoni wyprawiał z Martą.
Umówiony z nimi urzędas, gdy skończył, zapukał w ścianę i otworzył drzwi, w których po chwili pojawiło się dwóch kolejnych "oprawców".
Historyczka
@TakiJeden doskonałe... ależ oni będą mnie tak chędożyć... całą noc!
Historyczka
Dziękuję za bardzo miłe komentarze poproszę o sugestie - co dalej
enklawa25
Arcydzieło
wram
Woooo.... dynamit
iskra957
Ekstra
jacek795
super napisane - nie mam uwag, wszystko mi się podoba
Jakub
realistyczne i plastyczne opisy, świetny pomysł z wentylatorem, może brakuje trochę więcej o orgazmie jaki (chyba?) też przeżyła nasza Historyczka... czy nie przeżyłaś...?
Moonmachine24
Super !
Janjerzy
Dla mnie, co jasne, najlepszy był fragment o podwiewanej spódnicy. Bardziej szczegółowy, niż we wszystkich biografiach Marilyn Monroe. Chciałbym w takim show brać udział jako operator wentylatora
Historyczka
@Janjerzy domniemuję, że dozowałbyś napięcie ale też gwarantował, że guzik od najwyższych obrotów, nie zostałby zaponiany...
Janjerzy
@Historyczka Chciałbym, aby w miarę osiągania wysokich obrotów podmuch był tak mocny, że wyrwał by Ci z dłoni 👗
Gosc
No to było ekstra czytajac czułem się jakbym stał z boku i na to patrzył. Antoni szaleje ale historyczka tez niezla suka lubi to
Historyczka
@Gosc a czy część wstępna - nie wydała Ci się zbyt długa?
Gosc
@Historyczka nie bo była bardzo fajnie i dokładnie opisana